autor: Krzysztof Sobiepan
Valve odpowiada na zamieszanie wokół Steam Machines
Pracownik Valve postanowił oficjalnie odpowiedzieć na wczorajsze zwiastuny śmierci platformy Steam Machine. Powód zmian w sklepie Steam okazuje się dość trywialny, ale firma mocno zaznacza, że nie składa broni i dalej dąży do stworzenia „otwartej platformy dla graczy” w oparciu o Linuxa oraz API Vulkan.
Zaledwie wczoraj serwisy branżowe obiegła informacja o usunięciu ze sklepu Steam paru hiperłączy, wskazujących użytkownikom drogę do zakupu „komputerowych konsol” z linii Steam Machines. Wiele witryn wykorzystało ten fakt do dłuższej wiwisekcji całego pomysłu, jednocześnie zwiastując rychłą śmierć i koniec wsparcia tej idei. Nie mogło się więc obejść bez oficjalnego stanowiska prosto ze źródła, czyli samej firmy Valve.
Pierre-Loup Griffais – jeden z głównych koderów – w dość krótkim wpisie podejmuje cały temat w dość okrężny sposób. Na początku odnosi się do błahej przyczyny całej sytuacji. Podobno elementy listy rozwijanej zostały skasowane na podstawie danych z użytkowania strony – po prostu mało kto w nie klikał, więc nie było sensu zaśmiecać interfejsu. Informacja szybko przechodzi jednak w typowo PR-owski ton. Choć z jednej strony pracownik przyznaje, że sprzedaż Steam Machines nie jest zadowalająca, to z drugiej twardo trzyma się stanowiska, że Valve w pocie czoła pracuje nad otwartą platformą gamingową i uczynieniem Linuxa „wspaniałym miejscem dla graczy” (i to nie tylko tych korzystających ze Steama).
Griffais twierdzi, że firma wiele nauczyła się z projektu SM, a co najważniejsze dostała mnóstwo informacji zwrotnych od deweloperów gier (cześć z nich nie była zbyt pozytywnie nastawiona do SteamOS i „parowych maszyn”). Wnioskiem z eksperymentowania ma być dalsza wytężona praca nad rozwojem Vulcana – API, które jest bezpośrednią alternatywą dla DirectX 12. Takie stwierdzenie nikogo nie powinno dziwić, bowiem Valve wprowadziło już tę technologię do paru swoich projektów (Dota 2, silnik Source 2) i nie aprobuje obecnej hegemonii Windowsa wśród graczy.
Informacja oczywiście zaskarbiła firmie nieco dodatkowych punktów u użytkowników „pingwiniego” systemu operacyjnego, ale najciekawsze wydaje się jedno zdanie rzucone mimochodem. Przy końcu wiadomości koder wspomina bowiem, że samo Valve „ma w zanadrzu inne inicjatywy linuxowe”, którymi jak na razie nie chce się jeszcze publicznie dzielić. Naprawdę trudno powiedzieć, co to może być i nie należy zbytnio budować swoich nadziei. Ale czy marzenia o Steam Machine wyprodukowanej bezpośrednio przez autorów Steama jest tak dalekie od rzeczywistości?