Valve naruszyło przepisy UE, właściciel Steama najpewniej nie uniknie grzywny
Geoblokada Steama ma zagrażać otwartemu rynkowi Europy. Unijna komisja nie akceptuje tłumaczeń Valve.
W 2019 roku Unia Europejska zainteresowała się tematem regionalnych blokad nakładanych na cyfrowe klucze do gier. Według organizacji takie ograniczenia stoją w sprzeczności z zasadami otwartości rynku na obszarze państw członkowskich. Dzisiaj ta sprawa wydaje się być zamknięta na niekorzyść Valve.
Odmienne perspektywy dotyczące regionalizacji branży gier
Większość z nas jest świadoma konieczności kupowania cyfrowych wersji gier w konkretnych krajach czy regionach. Jest to związane między innymi z waloryzacją cen poszczególnych tytułów opartą na walucie i poziomie zamożności danych państw. Dla jednych może to być sprawiedliwe, a dla innych absurdalne.
Według UE ten precedens ma zły wpływ na działania mające na celu ujednolicenie europejskiego rynku.
Specjalnie utworzona komisja przed laty wyłoniła 6 firm, których polityka w tym temacie łamie zasady unijne: Bandai Namco, Capcom, Focus Home, Koch Media, ZeniMax i Valve. W oryginalnym piśmie z 2019 roku przeanalizowano tytuły wobec których w latach 2010-2015 nastąpiły wyraźne podejrzenia prób zarobku na mechanice geoblokowania.
Pierwsze 5 z ww. korporacji przystało na postawione im zarzuty i zdecydowało się zapłacić nałożone grzywny. Właściciele Steama postanowili jednak odnieść się do zarzutów i bronić swoich racji.
Obrona Valve i werdykt UE
Z opublikowanego wczoraj werdyktu dowiadujemy się, że Unia Europejska finalnie odrzuciła postulaty Valve.
W wydanym dzisiaj wyroku Sąd Generalny oddalił skargę Valve.
Sąd stwierdził, że Komisja wykazała w sposób wymagany prawem istnienie porozumienia lub uzgodnionej praktyki pomiędzy Valve a każdym z pięciu wydawców, której celem jest ograniczenie importu równoległego poprzez geoblokowanie kluczy umożliwiających aktywację i, w niektórych przypadkach, korzystanie z gier wideo na platformie Steam.
To blokowanie miało na celu uniemożliwienie rozpowszechniania gier wideo w niektórych krajach po niskich cenach, kupowanych przez dystrybutorów lub użytkowników znajdujących się w innych krajach, w których ceny są znacznie wyższe.
Oficjalne stanowisko zawiera także odniesienie do kontrargumentów reprezentantów Valve, ujawniając nam tym samym ich linię obrony.
Sporne geoblokowanie nie miało zatem na celu ochrony praw autorskich wydawców gier wideo na komputery PC, ale zostało wykorzystane w celu wyeliminowania importu równoległego tych gier wideo i ochrony wysokich opłat licencyjnych zbieranych przez wydawców lub marże uzyskiwane przez Valve.
W odpowiedzi na szereg argumentów podniesionych przez Valve Sąd orzekł również w przedmiocie powiązania pomiędzy unijnym prawem konkurencji a prawem autorskim.
W szczególności zauważa, że prawo autorskie ma na celu jedynie zapewnienie właścicielom możliwości wykorzystywania komercyjnego i marketingowego ich własności lub przyznania licencji na chronioną własność w zamian za uiszczenie opłaty.
Nie gwarantuje im jednak możliwości żądania jak najwyższego wynagrodzenia ani angażowania się w postępowanie prowadzące do sztucznych różnic cenowych pomiędzy podzielonymi rynkami krajowymi.
Takiego podziału i wynikającej z niego sztucznej różnicy w cenie nie da się pogodzić z próbami zlikwidowania rynku zamkniętego.
Na ewentualną ponowną apelację werdyktu Valve ma 2 miesiące. Jeśli deweloper i wydawca nie zdecyduje się toczyć dalszej wojny z UE, lub finalnie przegra, będzie musiał przyjąć karę w wysokości 1,6 miliona euro lub wyższą.
Ze względu na chęć do współpracy pozostałe firmy mogły przyjąć grzywny niższe, niż pierwotnie zakładano, jednak Valve – firma z góry obarczona większą odpowiedzialnością ze względu na zarządzanie Steamem – rozpoczynając apelację straciło taką szansę.
Reprezentaci Valve i Steama do tej pory nie odnieśli się oficjalnie do wczorajszego werdyktu.