Mamy godnego następcę Stardew Valley! Na taki RPG-owy symulator życia czekałem
Roots of Pacha to prehistoryczny symulator farmy, który zdecydowanie zasługuje na uwagę. Nie tylko robi wszystko tak samo dobrze jak Stardew Valley, ale jeszcze dodaje od siebie kilka unikalnych pomysłów! Jest to zdecydowanie tegoroczna perełka!
Mam ogromną słabość do symulatorów farmy pokroju Harvest Moona, Story of Seasons czy Stardew Valley. Ten trzeci tytuł to w zasadzie ostatnia naprawdę udana próba skradnięcia mojego wolnego czasu przez ten gatunek. Spędziłem z tą produkcją ponad 200 godzin i nie sądziłem, że cokolwiek jest w stanie jej dorównać. A testowałem wszelkie nowości, jakie pojawiały się po Stardew Valley. Dlatego z przyjemnością informuję, że nareszcie natrafiłem na godną alternatywę w postaci Roots of Pacha.
Roots of Pacha w kilku zdaniach:
- gra farmerska w stylu Stardew Valley, ale w prehistorycznych realiach;
- zamiast miasta wioska, w której każdy mieszkaniec jest ważny;
- istotne relacje ze współplemieńcami oraz mająca znaczenie fabuła;
- cztery pory roku, z których każda oferuje swoje plony;
- ekwipunek rozdzielony na nasiona, narzędzia i przedmioty;
- spora liczba minigier i dodatkowych atrakcji;
- brak walki oraz większy nacisk na swobodną zabawę;
- pełna wersja gry ze świetnym multiplayerem.
Stardew Valley, tyle że prehistoryczne?
Roots of Pacha to w skrócie prehistoryczne Stardew Valley. Jeśli kochacie ten drugi tytuł, pierwszy zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Tym razem nie odziedziczycie jednak farmy po dziadku oraz nie będziecie musieli pomagać miasteczku. Zamiast tego cofniecie się do ery kamienia łupanego i razem ze swoim plemieniem postaracie się przetrwać w dziczy.
Osadzenie gry farmerskiej w tak nietypowych realiach jest dla mnie strzałem w dziesiątkę. Przejadły mi się już klasyczne pomidory, mam dość kur oraz krów. Zamiast tego z radością przywitałem dziwne bulwy, kozy i mamuty. A pieniądze? Tego jeszcze nie wymyślono, więc niech żyje handel wymienny ze współplemieńcami, gdzie walutą jest... wkład w rozwój wioski!
To zresztą motyw przewodni Roots of Pacha, czyli WSPÓŁPRACA RODZINY! Na każdym kroku podkreślana jest rola całego plemienia, w którym każdy jego członek ma swój wkład w dobrobyt wspólnoty. I faktycznie, wszyscy mają swoje zadania do wykonania, a na koniec dnia pojawia się podsumowanie rozwoju osady. To z kolei przekłada się na dostęp do nowych technologii i narzędzi!
Naprawdę dobra ta Pacha
Zamiana miasta z typowymi NPC na współplemieńców to fenomenalny pomysł, dzięki któremu Roots of Pacha wyprzedza nie tylko Stardew Valley, ale i inne gry farmerskie. Deweloperzy wykorzystali prehistoryczne klimaty do opowiedzenia ciekawej, a przy tym prostej historii. To również element, którego brakuje mi w tego typu produkcjach, czyli nienatrętna fabuła mająca znaczenie. W tym przypadku od poczynionych w niej postępów uzależnione są nasze możliwości, więc nie każdemu to przypasuje – nie ma takiej swobody od pierwszego dnia jak w innych tytułach.
Z drugiej strony dzięki temu faktycznie poznajemy innych mieszkańców wioski. Biorą oni czynny udział w rozwoju plemienia, a także pomagają nam, podsuwając kolejne pomysły na ułatwienie sobie życia, tzw. idee. W ten sposób zyskujemy nowe technologie, zachowując równocześnie immersję! Prosta koncepcja, która sprawiła, że rozgrywka jest o wiele przyjemniejsza.
Na brawa zasługuje również patent na przearanżowanie standardowego ekwipunku. W Roots of Pacha narzędzia znajdują się w jednym menu, nasiona w drugim, a wszystko inne trzymamy w sakiewce. W ten sposób o wiele łatwiej zarządza się przedmiotami, chociaż chwilę zajmuje przyzwyczajenie się do sterowania. Zdecydowanie polecam granie z użyciem pada, przy czym myszka z klawiaturą również dają radę.
Jak się uczyć, to od najlepszych
Roots of Pacha pełne jest drobnych usprawnień, co da się dostrzec właśnie w zestawieniu ze Stardew Valley – deweloperzy ewidentnie grali w ten tytuł i wyciągnęli wnioski. Przykładowo na mapie widać, gdzie konkretnie znajdują się współplemieńcy, a podczas craftingu dostajemy informację, ile czasu zajmie np. przypiekanie ryby. Znalazło się tu również miejsce na łowienie tychże, które jest bardzo przyjemną minigrą. Zresztą tych ostatnich występuje tutaj znacznie więcej!
Na prehistorycznej farmie nie ma handlarzy zwierzętami, trzeba je więc oswoić, z czym związana jest łatwa gra rytmiczna. W kopalni z kolei czekają proste zagadki, które wprowadzają w szamanistyczne aspekty Roots of Pacha. Są również wierzchowce, aby szybciej poruszać się po mapie, za to nie ma walki, co akurat przyjąłem z ulgą. O ile pasowałaby klimatycznie do gry, tak nie przepadałem za nią w Stardew Valley i tutaj nie czuję zawodu z powodu jej braku. Głównie dlatego, że Roots of Pacha pod względem tempa rozgrywki jest o wiele spokojniejsze oraz relaksujące.
Odniosłem również wrażenie, że jeśli chodzi o wydarzenia, zabawa wydaje się o wiele żywsza. Co chwilę coś się dzieje, a święta są interaktywne – nie ma samych scenek do odklepania i zapomnienia. Do tego istnieje prosty system rozwoju naszej postaci poprzez bonusy, mechanika celów z nagrodami do osiągnięcia, całkiem swobodne budowanie, a także więcej opcji związanych z uprawami czy hodowlą zwierząt. Jest po prostu więcej i lepiej!
Nie ma Early Accessu, jest za to multiplayer!
Na koniec pozostawiłem dwie najważniejsze zalety, czyli brak Early Accessu oraz obecność multiplayera. Roots of Pacha zostało wydane w pełnej wersji, co jest nietypowe jak na grę indie, a co naprawdę doceniam. Nie wiem, jak Wy, ale ja mam dość grania w wybrakowane produkcje i czekania kolejny rok, aż zostaną ukończone. Niestety, większość tytułów z tego gatunku cierpi na tę przypadłość, z Coral Island na czele (na które notabene czekam!). Tutaj z kolei mamy coś gotowego, więc już za to należą się temu projektowi brawa.
Zaskoczył mnie również naprawdę dobrze zrealizowany multiplayer. Widać, że Roots of Pacha było tworzone z myślą o rozgrywce kooperacyjnej i sprawdza się na tym polu całkiem nieźle. Ze znajomymi faktycznie da się stworzyć prawdziwe plemię! W tym wszystkim w zasadzie mogę przyczepić się jedynie do ceny gry – Roots of Pacha w moim odczuciu jest za drogie. Ponad 100 złotych za tytuł indie z gatunku farming sim to naprawdę dużo, zwłaszcza gdy takie Stardew Valley jest praktycznie o połowę tańsze.
Do tego czuję w kościach, że przez prehistoryczne klimaty gra nie wzbudzi wielkiego zainteresowania oraz nie zyska odpowiedniego rozgłosu medialnego. Może nawet przejdzie bez echa, a byłoby szkoda, bo to prawdziwa perełka, z którą planuję spędzić długie godziny. Liczę więc, że twórcy Roots of Pacha będą cały czas aktualizowali swe dzieło, nawet poprzez płatne dodatki. Dlaczego? Za mną dopiero kilka godzin, a ja już chcę jeszcze więcej tej skamieliny! Pozwólcie zatem, że teraz wskoczę na strusia i potuptam z powrotem do grania.