autor: Janusz Burda
Recenzja Shadow Company
Ciężkie jest życie najemnika, oj ciężkie. Na osłodę trudów jakie musi on znosić i jako wynagrodzenie za ponoszone ryzyko przedstawiciel tego „nieco” nietypowego zawodu otrzymuje na szczęście po wykonaniu powierzonego mu zadania dość pokaźną sumkę pieniędzy...
Ciężkie jest życie najemnika, oj ciężkie. Na osłodę trudów jakie musi on znosić i jako wynagrodzenie za ponoszone ryzyko przedstawiciel tego „nieco” nietypowego zawodu otrzymuje na szczęście po wykonaniu powierzonego mu zadania dość pokaźną sumkę pieniędzy...
No dobrze, do czego zmierzam? Chciałbym oczywiście zaprosić Was (a jakżeby inaczej :-) do lektury kolejnego, zamieszczonego dziś na naszych stronach materiału – recenzji gry Shadow Company, dzięki której będziemy mogli wcielić się w rolę takiego właśnie najemnika (a właściwie to nawet całego ich oddziału) i spróbować wykonać szereg niezwykle niebezpiecznych ale równocześnie emocjonujących misji.
„Shadow Company możemy zakwalifikować do grona RTS’ów, czyli strategii czasu rzeczywistego. W tej grze mamy wszystko: fotorealistyczną grafikę 3D, elementy ekonomiczne, planowanie misji oraz czystą walkę. Od razu nasuwa mi się porównanie do dwóch innych produktów. Mianowicie chodzi o „Jagged Alliance” za podobny klimat i możliwość sterowania grupą najemników oraz „Commandos” za odpowiedni podział ról i pełną współpracę całego zespołu. W tym miejscu kilka osób pomyśli zapewne: - „To musi być niezła kicha, gdyż już kilka razy próbowano łączyć najlepsze gry i nie wychodziło to najlepiej”. Jednak w przypadku „Shadow Company” tak się nie stało. Autorzy, grupa Sinister Games nie popełnił takiego błędu. Tak wyważyli wszystkie zapożyczenia z innych tytułów, że z tej mieszaniny wyszedł im jak najbardziej udany produkt.” – KrakMan