autor: Fajek
Recenzja: Arx Fatalis
O grze Arx Fatalis było słychać jeszcze na długo przed jej premierą. Zapowiedzi były pochlebne, pisano o powiewie świeżości w zdominowanym przez znane serie (Might and Magic, Wizardy etc.) gatunku gier RPG. Gra miała czerpać rodowód z kultowej Ultimy Underworld, a dwa lata przygotowań i dopieszczania szczegółów przez producenta, miały gwarantować wysoką jakość. No właśnie – miały...
O grze Arx Fatalis było słychać jeszcze na długo przed jej premierą. Zapowiedzi były pochlebne, pisano o powiewie świeżości w zdominowanym przez znane serie (Might and Magic, Wizardy etc.) gatunku gier RPG. Gra miała czerpać rodowód z kultowej Ultimy Underworld, a dwa lata przygotowań i dopieszczania szczegółów przez producenta, miały gwarantować wysoką jakość. No właśnie – miały...
„Eh, ile to już gier zaczynało się od amnezji głównego bohatera? Wraz z rozwojem akcji, dowiemy się o naszym przeznaczeniu i misji, z którą do Arx zostaliśmy zesłani. Chyba nie zdradzę zbyt wiele, pisząc, iż jest to oczywiście pokonanie samego boga zła - Akbaa i jego wiernych sługusów. Jak pisałem powyżej, początkowo fabuła jest ciekawa, mroczna i wciąga. Lepiej niż w innych grach ukazano rywalizacje polityczną pomiędzy poszczególnymi rasami i ich wzajemne stosunki. Niestety, już po kilku godzinach ten pozytywny wizerunek zostaje zachwiany, niektóre sytuacje, są sztucznie wkomponowane w całość i historia zaczyna przypominać momentami kiepską wenezuelską telenowelę...” – Mao