autor: Michał Bobrowski
O wersji demo Star Wars: Galactic Battleground słów kilka...
Muszę przyznać, że jako wielki miłośnik świata Gwiezdnych Wojen (Niech żyje Imperium... :-) z niecierpliwością czekałem na pojawienie się wersji demo Star Wars: Galactic Battleground, gry która miała zmyć „niesmak” jaki wielu graczom pozostał po zupełnie nieudanym Force Commander. Dzięki mojemu redakcyjnemu koledze Solnicy wspomniane demo pojawiło się na naszej stronie już sobotę, dlatego też po przyjściu do pracy od razu zabrałem się za „testowanie” Star Wars: Galactic Battleground i przeżyłem szok!!!
Muszę przyznać, że jako wielki miłośnik świata Gwiezdnych Wojen (Niech żyje Imperium... :-) z niecierpliwością czekałem na pojawienie się wersji demo Star Wars: Galactic Battleground, gry która miała zmyć „niesmak” jaki wielu graczom pozostał po zupełnie nieudanym Force Commander. Dzięki mojemu redakcyjnemu koledze Solnicy wspomniane demo pojawiło się na naszej stronie już sobotę, dlatego też po przyjściu do pracy od razu zabrałem się za „testowanie” Star Wars: Galactic Battleground i przeżyłem szok!!!
Wiadome było, że panowie z Ensemble Studios do stworzenia tej gry wykorzystują engine z bardzo udanego Age of Empires II. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że „Age of Star Wars” wygląda dużo gorzej niż jego poprzedniczka. Pomijając wygląd graficzny (który w czasach Z: Steel Soldiers czy Emperor: Battle for Dune wyglądają wręcz archaicznie...) sama walka jest żenująca i sprowadza się do realizacji hasła „Kupą mości panowie...”. Po dłuższej chwili grania stwierdziłem, że... ta gra może się stać jeszcze większa porażką niż wspomniany wcześniej Force Commander.
Jedyne usprawiedliwienie, jakie przychodzi mi do głowy, to fakt, że bądź co bądź mam do czynienia z wersją demo, jednak bardzo mocno się obawiam, że panowie z LucasArts po raz kolejny pod szyldem Star Wars będą chcieli upchnąć nam „niezłego gniota”...