Netflix zirytował filmowców funkcją przyspieszania filmów
Przeprowadzane przez serwis Netflix testy funkcji przyśpieszania oglądanych filmów i seriali doprowadziły do furii reżyserów, którzy twierdzą, że w ten sposób zniszczona zostanie ich wizja artystyczna.
Aktualizacja:
Netflix udostępnił dodatkowy komentarz na temat testów. Serwis wytłumaczył, że funkcja niekoniecznie musi zostać ostatecznie zaimplementowana.
Podkreślono jednak, że taka opcja dostępna jest od dawna w odtwarzaczach DVD, a Netflix opracował lepszą jej wersję, gdyż przerabia oprawę dźwiękową filmów i seriali, tak aby uniknąć sytuacji, gdzie aktorzy mówią nienaturalnie wysokimi głosami, co często ma miejsce przy szybszym odtwarzaniu wideo. Ponadto funkcja musi być aktywowana ręcznie przy każdej nowej produkcji.
Netflix nie stroni od innowacji, ale najnowszy pomysł serwisu wywołał u filmowców wściekłość. Platforma przeprowadza bowiem w małej skali testy opcji zmiany szybkości odtwarzania filmów i seriali. Niektórzy użytkownicy korzystający z oficjalnej aplikacji na mobilny system Android zauważyli, że mogą przyśpieszać wyświetlanie o 25- lub 50%, bądź też spowolnić go o połowę lub do 75% standardowej prędkości.
Takie opcje nie są niczym nowym w cyfrowym świecie. Serwis YouTube oferuje je od dawna, co okazuje się bardzo przydatne np. podczas oglądania długich prelekcji. Analogiczne funkcje cenią sobie również miłośnicy podcastów. Mimo to filmowców rozsierdziła wizja takiej ingerencji w ich dzieła.
Reżyser Judd Apatow (m.in. Wpadka i Supersamiec) ostrzegł, że jest gotów obdzwonić każdego znanego sobie twórcę filmów i seriali, jeśli to będzie potrzebne do wybicia Netfliksowi tego pomysłu z głowy. Peyton Reed (reżyser serii Ant-Man) ocenił pomysł jako koszmarny, a Brad Bird (cykl Iniemamocni) skrytykował serwis za próbę zniszczenia artystycznych wizji filmowców. Podobne opinie wyrazili również m.in. Peter Ramsey (Spider-Man Uniwersum), Jay Chandrasekhar (Super Troopers) oraz aktor Aaron Paul.
Co ciekawe, w komentarzach pod wpisami tych twórców wielu zwykłych ludzi wyraża zdumienie reakcją filmowców, zauważając, że przecież nikt nie każe użytkownikom korzystać z tej opcji. Sam Netflix w reakcji na aferę podkreślił, że to jedynie testy i funkcja wcale nie musi ostatecznie zostać zaimplementowana.
Warto wspomnieć, że takie kontrowersje nie są niczym nowym. Kilka lat temu głośno było o praktyce przyśpieszania przez niektóre stacje telewizyjne powtórek klasycznych seriali w celu wciśnięcia w audycję dodatkowych reklam. Taka praktyka odbierała jednak widzom szansę na obejrzenie produkcji w oryginalnej formie, podczas gdy rozwiązanie Netfliksa byłoby opcjonalne.