Najgorsze mobilne adaptacje klasycznych marek z pecetów i konsol
W tym przeglądzie zajmujemy się najgorszymi mobilnymi adaptacjami popularnych marek pecetowych i konsolowych. To gry, które nie mają za wiele wspólnego z pierwowzorami, a swoją tragiczną jakością przynoszą hańbę swoim markom.
Tablety i smartfony stały się domem dla niezliczonych udanych produkcji. Jednocześnie znalazły się takie firmy, które zauważyły, że czasem nie trzeba się wysilać i by zarobić wystarczy opatrzyć kiepski tytuł rozpoznawalną marką, czy to pecetową czy konsolową. W tym zestawieniu przyglądamy się takim właśnie najgorszym produkcjom podpinającym się bezczelnie pod znane i lubiane serie. Innymi słowy, grom, które hańbią dobre imię wypracowane przez swoich poprzedników.
Ultima Forever
Zaczynamy od produkcji, która zainspirowała powstanie tego artykułu. W historii gier elektronicznych nie ma serii tak zasłużonej dla gatunku RPG jak Ultima. To ona zapoczątkowała tę kategorię, a potem przez kolejne lata wprowadzała rozwiązania, które są wykorzystywane powszechnie do dzisiaj. To ta marka, dzięki Ultima Online, uczyniła produkcje MMORPG szalenie popularnymi, a dzięki Ultima Underworld narodził się nowy typ hybrydy, który potem dał nam takie klasyki jak Deus Ex czy System Shock 2. Biorąc pod uwagę wspaniałą spuściznę tej marki trudno zrozumieć, dlaczego Electronic Arts postanowiło ją wskrzesić w formie kiepskiego mobilnego hack-n-slasha. Walka w tej grze szybko się nudzi, fabuła jest szczątkowa i ignoruje wiele ustanowionych wcześniej faktów, a co chyba najgorsze – system mikropłatności okazał się niezwykle agresywny. To po prostu mierna produkcja, a seria o takiej renomie jak Ultima zasługiwała na więcej. Nie jest to zresztą odosobniona opinia, gdyż z powodu małej popularności już wkrótce serwery zostaną ostatecznie zamknięte.
Więcej na temat Ultimy Forever
Rollercoaster Tycoon 4 Mobile
Kolejnym potworkiem okazało się Rollercoaster Tycoon 4 Mobile. Gracze mieli powody, by oczekiwać czegoś przyzwoitego. W końcu mobilna adaptacja innej gry Chrisa Sawyera, czyli Transport Tycoon, okazała się prawdziwą perełką. W przypadku Rollercoaster Tycoon nie mieliśmy takiego szczęścia. Jest to produkcja nudna i najeżona mikropłatnościami. Cała radość w pecetowym pierwowzorze polegała na nieskrępowanym budowaniu lunaparków. Tutaj tego brakuje. Opcje konstruowania są bowiem mocno ograniczone, błyskawicznie więc dochodzimy do etapu, w którym albo płacimy prawdziwymi pieniędzmi albo czekamy długie godziny. Model ekonomiczny również jest żałośnie prosty i nie oferuje żadnego wyzwania. Trzymajcie się od tej gry z daleka.
Rollercoaster Tycoon 4 Mobile na App Store
Final Fantasy: All the Bravest
Seria Final Fantasy doczekała się wielu wyśmienitych konwersji na urządzenia mobilne, więc zachęceni ich jakością możecie zechcieć wypróbować Final Fantasy: All the Bravest. Byłby to jednak olbrzymi błąd, gdyż jest to chyba najgorsza produkcja jaką na smartfony i tablety wypuściła firma Square Enix. Cała gra to seria turowych bitew, w których nasza interakcja ogranicza się do „tapowania” członków drużyny, co aktywuje ich ataki. Jest to szalenie nudne, a do tego bez wydawania pieniędzy nie mamy szansy wygrać późniejszych bitew. Zakup jednego wojownika kosztuje około 3 złote, a co gorsza nie wybieramy jego tożsamości tylko losujemy z puli wszystkich postaci. Cała ta gra to po prostu jedno wielkie nieporozumienie.
Final Fantasy: All the Bravest na App Store
Final Fantasy: All the Bravest na Google Play
Theme Park
Następna pozycja w naszym przeglądzie to kolejna klasyczna marka, którą Electronic Arts wskrzesiło jako mobilną maszynkę do pobierania mikropłatności. Z legendarnego Theme Park pozostała tutaj jedynie tematyka. Wszystko inne, w tym całą rozgrywkę, kreatywność i wyzwania, zastąpiono liniowym ciągiem zadań, które realizujemy czekając aż napełnią się odpowiednie paski czasu i surowców albo poprzez wydawania prawdziwych pieniędzy. Nawet opróżnianie swojego konta nie jest jednak żadnym rozwiązaniem, gdyż nie dostajemy w zamian przyjemności czy satysfakcji, a jedynie kolejne, równie bezwartościowe rzeczy do kupienia za wirtualną walutę.
Monster Hunter Dynamic Hunting
Obecnie posiadacze urządzeń z iOS mogą się cieszyć grą Monster Hunter Freedom Unite, czyli konwersją pełnowymiarowej odsłony tej klasycznej już serii firmy Capcom. Wcześniej jednak ukazało sie nieporozumienie znane jako Monster Hunter Dynamic Hunting. Nie ma tutaj eksplorowania świata, podejmowania się misji czy jakiejkolwiek fabuły. Zamiast tego są wyłącznie bitwy, które zostały sprowadzone do słabej podróbki Infinity Blade, z kiepskim i niedokładnym systemem sterowania i pozbawionej dobrego systemu rozwoju, który motywowałby do dalszej zabawy.
Monster Hunter Dynamic Hunting na App Store
Dead Rising Mobile
Na konsolach Dead Rising to seria niezłych sandboksowych gier akcji, w których możemy się wykazać duża kreatywnością przy wymyślaniu metod eliminowania kolejnych hord zombiaków. Teoretycznie o to samo chodzi także w wersji mobilnej, ale sposób realizacji tych pomysłów jest tragiczny. Przede wszystkim, z gry wycięto masę elementów, poczynając od fabuły, aż po bazę, do której w konsolowej wersji wracamy między misjami. Zniknął też element charakterystyczny cyklu w postaci dużej ilości wrogów. Prawie nigdy nie walczymy z więcej niż trzema przeciwnikami na raz, a co gorsza najczęściej nie stanowią oni żadnego zagrożenia. Aby nie było zbyt łatwo wprowadzono mechanikę głodu, ale w ten sposób osiągnięto jedynie to, że gracz musi biegać po pustych poziomach w poszukiwaniu jedzenia.
Ratchet & Clank: BTN
Mobilnej adaptacji doczekała się także seria popularnych na konsolach PlayStation platformówek. Zamiast jednak przenieść jedną ze starszych odsłon ludzie z firmy Sony zafundowali nam Ratchet & Clank: BTN. Jest to niedopracowany i dość nudny endless runner z brzydką oprawą graficzną oraz małą różnorodnością wyzwań. Brakuje tutaj wrażenia prędkości, wyzwania szybko zaczynają nużyć, a rozwiązania z innych, lepszych gier zostały po prostu nieudolnie skopiowane.
Ratchet & Clank: BTN na App Store
Ratchet & Clank: BTN na Google Play
Dungeon Keeper
Przegląd zamyka kolejna produkcja Electronic Arts. Trzeba przyznać, że firma ta ma talent do wycierania podłogi klasycznymi markami. Dungeon Keeper to jedna z najbardziej sponiewieranych produkcji tego roku, a na ten tytuł w pełni sobie zasłużyła, co zresztą przyznali sami twórcy. Zamiast strategii ekonomicznej o zarządzaniu podziemnego imperium zła otrzymaliśmy bowiem miernego klona Clash of Clans. Nie znajdziecie tutaj niczego, za co gracze pokochali w latach 90-tych pierwowzór. W zamian otrzymaliśmy tylko słabą strategię bitewną, która nie wymaga żadnego wysiłku umysłowego. Niestety dodatkowo testuje naszą cierpliwość, gdyż większość akcji wymaga długich godzin biernego oczekiwania lub… płacenia prawdziwych pieniędzy. „Sukces” gry był tak duży, że EA zamknęło odpowiedzialne za ten tytuł studio Mythic.