autor: Bolesław Wójtowicz
Myst – powspominajmy... cz. 3
I znów kazano nam czekać całe długie cztery lata, aż na sklepowych półkach zagościła trzecia część Mysta, tym razem z podtytułem „Exile”. Początkowo gry miało w ogóle nie być. Mimo oszałamiającego sukcesu na całym świecie, bracia Millerowie nie wykazywali chęci, by kontynuować przygody Atrusa i jego rodziny...
I znów kazano nam czekać całe długie cztery lata, aż na sklepowych półkach zagościła trzecia część Mysta, tym razem z podtytułem „Exile”. Początkowo gry miało w ogóle nie być. Mimo oszałamiającego sukcesu na całym świecie, bracia Millerowie nie wykazywali chęci, by kontynuować przygody Atrusa i jego rodziny. Ich głowy były już zaprzątnięte innymi projektami, których realizacja pochłaniała cały czas i nie pozwalała na oderwanie się od nich choć na chwilę. Dlatego też z ochotą oddali pomysł wydania kolejnej części Mysta w obce ręce, zastrzegając sobie oczywiście prawo do wyrażenia zdania na temat całości.
(Tych, którzy dopiero teraz trafili do wspomnień na temat serii Myst zapraszam również do lektury wcześniejszych części)
Do prac zabrała się firma Presto Studios, znana chociażby ze względu na „The Journeyman Project”, czy też „Star Trek: Hidden Evil”, a całość powstawała pod światłym przywództwem Ubisoftu. Realizacja gry od tej chwili szła wyjątkowo szybko, mimo narzekań wielu z graczy, że skoro Millerowie nie są odpowiedzialni za całość, to projekt nie ma szans na powodzenie. Na szczęście malkontenci nie mieli racji i w 2001 roku „Myst III – Exile” trafił na twarde dyski komputerów w domach na całym świecie. Jak można było się domyślić, przyniósł pewne zmiany, zarówno w fabule jak i oprawie graficznej, jednakże na szczęście autorzy postanowili pozostawić te elementy gry, które stały się wyznacznikiem całej serii i dzięki którym podbiła ona serca miłośników gier przygodowych.
W świat cywilizacji D’ni wkraczasz, drogi graczu, na zaproszenie Atrusa, który ponownie znalazł się w poważnych tarapatach i bez Twojej pomocy nie poradzi sobie z tymi kłopotami. Kiedy docierasz do Tomahny okazuje się, że tym razem narozrabiał nie ktoś z rodziny Twojego przyjaciela, jak to onegdaj bywało, lecz oto pojawił się czarny charakter, niejaki Saavedro, dyszący chęcią zemsty i dążący do zniszczenia Atrusa wraz z żoną, Catherine oraz malutką córeczką, Yeeshą. Kim jest ów osobnik i co takiego sprawiło, że zdecydował się na tak radykalne działania? I co z tym wszystkim mają wspólnego uwięzieni przed laty synowie Atrusa, Sirrus i Achenar? Oto pytania, na które musisz znaleźć odpowiedzi, chcąc ocalić cywilizację D’ni. Z czystym sumieniem należy przyznać, że fabuła, podobnie jak to miało miejsce i wcześniej, stoi na najwyższym poziomie i w miarę, jak się akcja rozwija przyciąga do ekranu monitora niczym magnes.
Oprawa graficzna, chociaż na rynku gier dopracowanych pod tym względem w każdym szczególe było już bez liku, mimo wszystko powalała na kolana. Bez względu czy wędrowaliśmy przez J’nanin, skalistą wyspę oblewaną przez fale tropikalnego morza, tajemniczą Amaterię, techniczny Voltaic, czy też Edannę, gigantyczne, wielopoziomowe drzewo, krajobrazy zachwycały swym pięknem i sprawiały, że świat dookoła, mimo iż zagadkowy i niebezpieczny, stawał się jakby bardziej pociągający i kusił, by odkryć wszystkie jego tajemnice. Zresztą, dzięki zastosowaniu nowego silnika graficznego i przeniesieniu całego świata w 3D, Myst przestał już być wielogodzinnym pokazem slajdów, lecz stał się grą, w której graczom dane było rozglądać się dookoła i podziwiać każdy element wspaniałego krajobrazu. Całość doprawiono rewelacyjnymi animacjami i filmami z udziałem aktorów, między innymi znanego w „Władcy pierścieni”, czy „Lotu nad kukułczym gniazdem”, Brada Dourifa... To, że ścieżka dźwiękowa i muzyczna również była doskonała, pisać chyba nie muszę, zwłaszcza, że soundtrack z tej akurat części gry jest wciąż poszukiwany przez wielu miłośników dobrej muzyki.
Myst wyznacznikiem poziomu trudności zagadek i łamigłówek...? Tak, to wciąż prawda. Trzeba szczerze przyznać, że tajemnic w poszczególnych Wiekach było co niemiara. Również część trzecia potwierdziła, że nie jest to gra dla początkujących, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z grami tego rodzaju. Tutaj nie masz najmniejszych szans na to, by zaliczać jeden poziom po drugim, bez chwili zastanowienia. W tej grze musisz być przygotowany na to, że spędzisz wiele godzin nad kartką, z ołówkiem w ręku, notując różne ustawienia, kombinacje zamków, wzajemne połączenia i powiązania. I jeszcze, jakby tego było mało, trzeba bardzo dużo czasu poświęcić na coś, co obecnie nie jest zbyt popularne. Musisz czytać... Kartki, karteczki, skrawki notatek, księgi wreszcie. Bez tego, nie posuniesz się naprzód nawet o krok, świat ten stanie się również dla Ciebie pułapką bez wyjścia.
O „Myst III – Exile” warto powiedzieć jeszcze jedną rzecz. A mianowicie, to był pierwszy tytuł z serii, który został wydany na nasz rodzimy rynek, w pełni przetłumaczony na język polski. Firma Play-It podjęła się tego ryzyka, udostępniając grę na zasadzie „i wilk syty, i owca cała”, czyli kto chciał mógł grać w wersji oryginalnej, kto zaś nieco gorzej rozumiał język Marlowe’a i Bacona, mógł zainstalować polski dodatek. Do wyboru, do koloru...
Wspomniałem na początku, że bracia Millerowie zajęli się innym projektem i mieli przez to mniej czasu dla Mysta. Jednakże musiały minąć kolejne dwa lata, by dane nam było przekonać się, cóż takiego pochłaniało twórców sagi. Ale o tym, w następnej części naszych wspomnień o grach ze świata Myst...