autor: Michał Marian
moir podsumowuje rok 2013
Rok 2013 w pigułce? Starcie gigantów, czyli PlayStation i Xboksa. Setki premier mniej lub bardziej udanych prequeli, sequeli, a nawet restartów znanych serii. Ponadto wielki boom i szaleństwo na punkcie crowdfundingu, a także mnóstwo zapowiedzi i obietnic na nadchodzące lata. Za co ja zapamiętam minione 365 dni? Zapraszam do lektury mojego podsumowania roku.
Powoli dobiegający końca rok 2013 był okresem wielkich zapowiedzi i jeszcze większych (i dłuższych) oczekiwań. Oczy graczy z całego świata skupione były przede wszystkim na dwóch gigantach branży – Sony oraz Microsofcie, które przez ostatnie kilka miesięcy toczyły na niezliczonych frontach wojnę marketingowo-promocyjną. Dziś emocje związane z nadejściem konsol nowej generacji praktycznie już opadły, zapaleńcy od kilku tygodni zagrywają się na swoich nowiutkich PlayStation 4, zaś debiut Xbox One na polskim rynku to już tylko kwestia czasu.
Miniony rok obfitował także w mnóstwo zapowiedzi tytułów, wobec których mało jaki gracz będzie w stanie przejść obojętnie. Studio CD Projekt RED kontynuuje szczęśliwą passę i szykuje jednocześnie dwie duże gry – Wiedźmin 3: Dziki Gon oraz Cyberpunk 2077. Blizzard Entertainment rozwija swoje sztandarowe produkcje i w pocie czoła pracuje nad StarCraft II: Legacy of the Void, Diablo III: Reaper of the Souls oraz World of Warcraft: Warlords of Draenor. Na światło dzienne wyjdą niebawem także największe perełki Kickstartera: Pillars of Eternity, Wasteland 2 i Shroud of Avatar: Forsaken Virtues. Przyszły rok będzie również prawdziwym świętem dla wszystkich wielbicieli MMO – The Elder Scrolls Online, WildStar, ArcheAge, EverQuest Next – czy trzeba dodawać coś więcej? A to jedynie wierzchołek góry lodowej, która majaczy na niedalekim horyzoncie.
Za co ja zapamiętam ostatni rok? Pisanie podobnych podsumowań w zwięzły sposób jest niezwykle trudne, dlatego też bardzo długo zastanawiałem się, jakie pozycje i wydarzenia wywarły na mnie największe wrażenie, a które najbardziej rozczarowały. Efekt końcowy moich rozmyślań i rozterek znajdziecie poniżej, zapraszam do lektury.
Najlepsza gra
Tomb Raider. Od zawsze rozumiałem i szanowałem fenomen związany z osobą panny Croft, choć nigdy tak naprawdę go nie „czułem”. Żadna z dotychczasowych produkcji o przygodach nietypowej pani archeolog mnie nie porwała, jedynym wyjątkiem był Underworld, z którym miałem okazję zapoznać się podczas krótkiego romansu z konsolą Sony. Po najnowszego Tomb Raidera sięgnąłem dopiero w kilka miesięcy po premierze, będąc niemal pewnym, że wszystkie pochlebne opinie na temat tego tytułu są nieco przesadzone. Z przyjemnością przyznam teraz, że bardzo się myliłem. Cytując za autorem naszej recenzji – „Restart Tomb Raidera to najlepsze, co mogło się tej serii przydarzyć.” Interaktywny film prezentujący przemianę głównej bohaterki z ofiary w łowcę, z dziewczyny w kobietę, a przede wszystkim z bojaźliwej studentki w Indianę Jonesa w szortach, po prostu zasługuje na najwyższe uznanie. Chapeau bas.
Zjawisko roku
Crowdfunding. Wiem, że nie każda gra, która powstała dzięki funduszom zebranym za pomocą takich serwisów, jak Kickstarter czy Indiegogo odniesie sukces. Ale wiem także, że gdyby nie one, to najprawdopodobniej nigdy nie doczekalibyśmy się nadejścia takich produkcji, jak wspomiane już Wasteland 2 i Pillars of Eternity. Wydawcy zwykli inwestować w to, co przyniesie pewny zysk. Jak więc lepiej ich przekonać do podjęcia pewnego ryzyka, niż głosując przy pomocy własnych portfeli i pieniędzy? Na pewno jeszcze nie raz gracze „przejadą” się na pustych obietnicach deweloperów, którzy nie spełnią ich oczekiwań, choć wydaje mi się, że w ogólnym rozrachunku na zjawisku crowdfundingu dużo więcej zyskujemy, niż tracimy.
Rozczarowania roku
Neverwinter. Mnóstwo obietnic, odwołania do klasyki oraz uniwersum Dungeons & Dragons, oryginalne pomysły i rozwiązania. Wszystko to na nic. Cryptic Studios stworzyło zaledwie przeciętną grę MMO bazującą na popularnej marce. Jeśli ktokolwiek spodziewał się produkcji na miarę takich hitów, jak Baldur’s Gate czy Planescape Torment w trybie wieloosobowym, to niestety czekało go gorzkie rozczarowanie. Do gry podszedłem bardzo optymistycznie, jednak brutalna rzeczywistość szybko zweryfikowała moje górnolotne oczekiwania. Przeciętna treść, mechanika, powtarzalność i zmarnowany potencjał. Nie wspominając już o łotrzyku oszuście, zbrojnym strażniku, czy manipulującym czarodzieju – tylko w mojej głowie brzmi to co najmniej groteskowo? Przysłowiowym gwoździem do trumny były liczne problemy techniczne, z którymi Neverwinter borykało się jeszcze przez pewien czas po starcie.
Free-to-play. Bardzo, ale to bardzo wiele osób przecenia „zalety” tegoż modelu biznesowego. Choć w teorii wszystko wygląda pięknie (gramy przecież za darmo!), to w praktyce na każdym kroku wydawcy faworyzują tych, którzy gotowi są ponosić „dobrowolne” opłaty. Przykład? Star Wars: The Old Republic i jego najnowszy dodatek, Galactic Starfighter. Posiadacze aktywnych subskrypcji już od początku grudnia mogą w najlepsze oddawać się kosmicznym starciom. Niebawem dołączą do nich preferowani użytkownicy (czyli tacy, którzy dokonali drobnych zakupów w oficjalnym sklepie gry), zaś ci grający za darmo dostęp do tejże zawartości otrzymają dopiero na początku lutego. Czy tylko mi wydaje się, że ten system nie jest tak wspaniały jak mogłoby się wydawać? Paradoksalnie, większość wydawców decydujących się na zmianę modelu biznesowego na free-to-play, odnotowuje znaczące wzrosty zysków, bowiem pozbawieni przymusu ponoszenia opłat gracze znacznie chętniej wydają więcej, niż miałoby to miejsce w przypadku stałej opłaty abonamentowej. Nie sposób oprzeć się również wrażeniu, że rezygnacja z systemu subskrypcji na rzecz „darmowych” rozwiązań wynika najczęściej ze spadku popularności danej produkcji. Dobre tytuły (i nowe) bronią się same, zaś gracze gotowi są płacić za dostęp do nich.
To oczywiście tylko moja subiektywnia opinia i nie każdy musi się z nią zgadzać, ale przyznacie sami, że obchodzący niedawno swoje 8. urodziny World of Warcraft radzi sobie całkiem nieźle jak na tak „niepopularny” model biznesowy. Przypadek?
Na co czekam w 2014 roku
Mam nadzieję, że w nadchodzącym roku deweloperzy jeszcze nie raz zaskoczą mnie tak pozytywnie, jak miało to miejsce w przypadku Crystal Dynamics i najnowszego Tomb Raidera. Niemniej jednak, już teraz znam kilka tytułów (kolejność zupełnie przypadkowa), które z pewnością podbiją moje serce i na długo przyciągną przed ekran komputera.
- Diablo III: Reaper of Souls
- Pillars of Eternity
- Wiedźmin 3: Dziki Gon
- EverQuest Next
- The Elder Scrolls Online
- WildStar
Przede wszystkim Diablo III: Reaper of Souls. Choć wiele osób narzeka na jakość trzeciej części Diablo, ja świetnie się w niej czuję i wypatruję nadejścia dodatku z ogromnym optymizmem. Trzymam kciuki, by Reaper of Souls był dla niej tym, czym Lord of Destruction dla Diablo II. Choć muszę przyznać, że trochę martwi mnie rychłe zamknięcie domu aukcyjnego. Wyszukiwanie perełek wystawionych na licytację od 0, a następnie sprzedawanie ich z kilkunastokrotnym przebiciem wywoływało u mnie nie tylko radość, ale i lekkie poczucie dumy.
Kolejną pozycją na mojej liście jest kickstarterowy Pillars of Eternity. Po prostu zakochałem się w najnowszym zwiastunie, prezentującym jego mechanikę rozgrywki, która do złudzenia przypomina coś na kształt odświeżonego Baldur’s Gate II. Jeśli tylko dopisze fabuła i nie zabraknie charyzmatycznych postaci, to z pewnością czeka nas prawdziwa podróż do przeszłości.
Wiedźmin 3: Dzieki Gon. Polskie produkcje powinno się wspierać, ale to nie to zadecydowało o tym, że z niecierpliwością wypatruję nadejścia trzeciej części przygód Geralta z Rivii. Panowie z CD Projekt RED udowodnili swoją klasę już dwukrotnie, podbijając nie tylko lokalny, lecz i międzynarodowy rynek. Liczę, że dobra passa ich nie opuści i już niebawem doczekamy premiery naszego rodzimego Skyrima ze strzygami, trupojadami i topielcami w tle.
Nie zamierzam również przepuścić najnowszemu tytułowi ze stajni Sony Online Entertainment, czyli EverQuest Next. Deweloperzy obiecują tak wiele zmian, różnorodności i unikatowych rozwiązań, że ciężko będzie przejść obok ich dzieła obojętnie. Choć Landmarka sobie najpewniej odpuszczę, to przy „głównym daniu” na pewno spędzę mnóstwo czasu.
4 kwietnia 2014 roku w końcu ujrzymy efekty ciężkiej pracy członków studia ZeniMax Online. Przez miniony rok byliśmy nieustannie karmieni nowymi informacjami i szczegółami związanymi z The Elder Scrolls Online, zaś wszystkie one zmierzały nieuchronnie do jednego wniosku – TESO będzie bardziej czymś na kształt sieciowego Skyrima, aniżeli grą MMORPG z krwi i kości. Mnie osobiście, jako zagorzałego fana serii, zupełnie to nie odstrasza. Może przez to, że właśnie na coś takiego liczyłem?
Ostatnią pozycję na mojej „liście życzeń” zajmuje WildStar. Wystarczającą rekomendacją dla tej produkcji powinien być fakt, że odpowiada za nią firma NCSoft, będąca niemal żywą legendą branży MMO. Jeśli dołożyć do tego to, że gra cechuje się niezwykle interesującą mechaniką, a jej autorzy mają masę świetnych pomysłów (wystarczy obejrzeć przygotowywane przez nich materiały wideo), wynik równania jest oczywisty – trzeba spróbować.
Jest jeszcze sporo innych gier, na które czekam i skrycie liczę – m.in. Camelot Unchained (choć to raczej 2015 rok), kolejne części serii Assassin’s Creed oraz (oby) następna odsłona przygód Batmana, tym razem przeznaczona na konsole nowej generacji. No i całkiem miło byłoby, gdyby ktoś w końcu postanowił naprawdę zapowiedzieć Fallout 4.