Mafia 2 – “ostatecznie” znaczy “niedostatecznie” - felieton
W minionym tygodniu żyliśmy premierą odświeżonych wersji gier z serii Mafia, a także robiącą świetne wrażenie zapowiedzią remake’u pierwszej odsłony tego cyklu. Święto zakłóciła – nie bójmy się użyć tego słowa – kiepska kondycja remastera „dwójki”. Kupiłem ją na PS4 i jestem ogromnie zawiedziony.
Podobno najbardziej lubimy te piosenki, które już znamy, więc kierując się tą zasadą, postanowiłem we wtorek nabyć edycję ostateczną Mafii 2 na PlayStation 4. Choć teoretycznie nie musiałem tego robić, bo od lat mam wersję na Steama (posiadacze „dwójki” dostają tam upgrade za darmo), to jednak zwyciężyła miłość do wbijania platyn, czyli proceder, który rozumie i akceptuje tylko nieliczna część growej braci. Kilkanaście godzin później mogę już powiedzieć, że operacja zdobycia najcenniejszego z trofeów zostanie w moim przypadku zakończona sukcesem, ale jednocześnie wiem, że tej powtórki z rozrywki nie będę wspominać najlepiej.
Jestem w stanie zrozumieć, że w dzisiejszych czasach trudno jest dowieźć na premierę grę wolną od błędów, wysypującą się tylko co jakiś czas i ogólnie działającą przyzwoicie (wiem coś o tym, zdołałem ukończyć Kingdom Come zaraz po debiucie), ale jeśli rzecz dotyczy remasterowanego tytułu, który porządny proces odrobaczania przeszedł (prawie) dziesięć lat temu, to coś tu jest nie tak. Mój pierwszy kontakt z Mafią 2 na PS4 był po prostu koszmarny: kompromitujące framedropy, twarde resety konsoli, zamykanie aplikacji bez ostrzeżenia, glicze i błędy widoczne prawie na każdym kroku. Trudno przejść nad tym do porządku dziennego, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że – z tego co wiemy – nikt deweloperów nie poganiał i nikt na tego remastera z wypiekami na twarzy nie czekał, bo jego datę premiery ogłoszono raptem tydzień wcześniej. Oczywiście problemy nie dotyczyły wyłącznie wersji konsolowych, bo także edycja pecetowa potykała się o własne nogi. Błędy ogólnie były szeroko komentowane na mafijnym subreddicie.
Nie akceptuję takiego niechlujstwa, bo widzę w nim wyłącznie zamach na portfel. Nie akceptuję testowania gier na żywym organizmie przez dużych wydawców, bo ich stać na to, żeby przeprowadzić porządne testy przed premierą. Można było to załatwić tak, jak zrobili to autorzy przywołanego wcześniej Kingdom Come, czyli powiedzieć wprost: wiemy, że gra jest technicznie niedorobiona, ale musieliśmy to wydać właśnie teraz, bo nie mieliśmy już pieniędzy. Kawa na ławę i zero ściemy: każdy wie, co dostaje. Można sprzedawać tytuł w mniejszej, bardziej atrakcyjnej cenie i podnieść ją, kiedy prace nad grą faktycznie zostaną zakończone. Można wreszcie najzwyczajniej w świecie poczekać te kilka tygodni i solidnie grę połatać, żeby nie prezentowała się w ogólnym rozrachunku tak źle. Największym paradoksem jest jednak to, że mówię to wszystko w kontekście remastera, który powinien wyglądać i działać lepiej niż mocno podstarzały już pierwowzór.
Żółta kartka, Panie i Panowie z 2K. Stać Was na więcej.
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać go przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.