Logitech wymięka. Dzięki słuchawkom SteelSeries moje uszy są w siódmym niebie
Nie uważam się za wytrawnego audiofila, ale moje uszy jeszcze nigdy nie doświadczyły takiej wygody i orgii dźwięków, jaką zapewniły im słuchawki SteelSeries.
Moją pasją są gry komputerowe, więc jak każdy szanujący się gracz musiałem sobie sprawić odpowiednie słuchawki. A jako że nie należę do ludzi, którzy kupują coś pod wpływem impulsu, zanim zdecydowałem się na odpowiedni zestaw, spędziłem sporo czasu w sieci na tzw. researchu.
Te słuchawki mogą Cię zachwycić dźwiękiem
Po przejrzeniu kilku forów i przeczytaniu setki komentarzy zdecydowałem się na słuchawki Logitech G PRO X Lightspeed. Dobre opinie, fajny wygląd, myślę sobie – kupuję. I co? Po dwóch tygodniach pozbyłem się ich na rzecz SteelSeries Arctis Nova 7X. Chociaż poprzednim nie mogłem odmówić świetnego wykonania i fantastycznej jakości mikrofonu, jednak dopiero konstrukcji konkurencji oddałem moje gamingowe serce.
Arctis w wersji dedykowanej Xboksowi One oraz Series X/S (ale spokojnie, działają również z PC oraz PS5) nie wyglądają może tak elegancko jak G PRO X, ale ich zalety zdecydowanie to wynagradzają.
Chowany mikrofon, czyli „pojawiasz się i znikasz, mam na twym punkcie bzika”
Po pierwsze i najważniejsze – mikrofon, który wysuwa się z lewej muszli. Ten wynalazek zasługuje na nagrodę Nobla! Wygoda, jaką daje, jest nieoceniona. Potrzebujecie mikrofonu w grze? Nic prostszego. Nie musicie grzebać w szufladzie w jego poszukiwaniu, bo akurat, gdy jest niezbędny, postanowił się zgubić wśród miliarda innych śmieci (i nie jest to sytuacja wyssana z palca). No dobra, powiecie, że inni producenci, w tym Logitech, też mają zestawy z na stałe przymocowanymi mikrofonami. Tak, ale są to zazwyczaj sztywne konstrukcje. W słuchawkach Arctis jest on zamocowany na giętkim przewodzie, przez co jego ustawienie dostosujecie do własnych preferencji. Poza tym schowany w ogóle nie zdradza swojej obecności w przeciwieństwie do chociażby modelu Arctis 3, w którym jednak nieco wystaje ponad obudowę muszli.
W tych słuchawkach strach grać w horrory!
Drugim elementem, którym „siódemki” miażdżą G PRO X Lightspeed, jest jakość dźwięku. Nie jestem koneserem wysokiej jakości brzmień, więc nie spodziewajcie się po mnie analizy każdego niuansu, ale po przejściu na Arctis 7X moje uszy znalazły się w siódmym niebie. Siła G PRO X leży po stronie świetnego mikrofonu, ale w przypadku wydobywających się z muszli odgłosów SteelSeries wgniatają w ziemię. Jakość dźwięku do tego stopnia oszałamia, że korzystając z tego zestawu, nie byłem w stanie grać w remake Dead Space’a. Przerażające odgłosy, jakie mnie wówczas zewsząd otaczały, sprawiały, że ciągle się rozglądałem wokół. Mimo usilnych starań psychika nie pozwoliła mi ukończyć w nich gry.
Dodam, że grałem wówczas na PS5, ale doświadczenie to byłoby równie paraliżujące na Xboksie, ponieważ Arctis 7X są zgodne nie tylko z systemem Tempest 3D Audio w „piątce”, ale i z dźwiękiem przestrzennym w Series X/S. Jest to szczególnie ważne, gdyż właśnie brak obsługi słuchawek Logitecha przez sprzęt Microsoftu za pomocą adaptera USB był jednym z głównych powodów porzucenia ich na rzecz SteelSeries.
Wiążę przyszłość ze SteelSeries
Być może, czytając ten tekst, odniesiecie wrażenie, że jestem jakimś fanbojem SteelSeries. Otóż... macie rację! Stałem się fanem tej marki właśnie za sprawą słuchawek Arctis 7X! Gdy tylko moja klawiatura i myszka Razera (które na razie dobrze się sprawują) wyzioną ducha, z pewnością SteelSeries będzie producentem, którego w pierwszej kolejności wezmę pod uwagę przy zakupie nowego sprzętu.
Słuchawki SteelSeries Arctis 7X na Amazon.pl
Nie oszukujmy się, pieniądze są głównym czynnikiem decydującym o kupnie danego produktu. Na szczęście cena SteelSeries Arctis 7X nie odstrasza. Co prawda są droższe od słuchawek Logitecha, ale tylko nieznacznie. Zestaw ze ślicznymi, zielonymi akcentami, bajeranckim mikrofonem, który wyłania się z nicości, i dźwiękiem, przez który strach grać w horrory, może być Wasz za 631,99 zł. Jest to w momencie pisania tej wiadomości najkorzystniejsza oferta w sieci.
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!