House of the Dead nie jest filmem złym, czyli Uwe Boll kontratakuje!
Środkowy Wschód, Rosja, Hiszpania, Tajlandia i Ameryka Południowa – oto tereny, gdzie film Uwe Bolla, zatytułowany House of the Dead odniósł największy sukces. Oprócz tego, obraz na podstawie znanej gry komputerowej długo nie schodził z listy dziesięciu najchętniej wypożyczanych filmów w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Czy oznacza to, że kontrowersyjna produkcja tego jegomościa jest w gruncie rzeczy bardzo dobra? A może po prostu mamy do czynienia z międzynarodowym spiskiem krytyków? Według głównego zainteresowanego najwyraźniej tak.
Środkowy Wschód, Rosja, Hiszpania, Tajlandia i Ameryka Południowa – oto tereny, gdzie film Uwe Bolla, zatytułowany House of the Dead odniósł największy sukces. Oprócz tego, obraz na podstawie znanej gry komputerowej długo nie schodził z listy dziesięciu najchętniej wypożyczanych filmów w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Czy oznacza to, że kontrowersyjna produkcja tego jegomościa jest w gruncie rzeczy bardzo dobra? A może po prostu mamy do czynienia z międzynarodowym spiskiem krytyków? Według głównego zainteresowanego najwyraźniej tak.
O niemieckim reżyserze jest ostatnio bardzo głośno, głównie za sprawą wspomnianego wyżej House of the Dead. Film został dosłownie zmiażdżony w recenzjach i to nie tylko przez krytyków, ale także widzów (w serwisie IMDb, którego oceny kreowane są przez użytkowników, zajmuje on zaszczytne, 26 miejsce w pierwszej setce najgorszych produkcji w historii kina). Po tak słabym obrazie, potworne obawy budzą inne projekty Uwe Bolla – praktycznie ukończony Alone in the Dark, zapowiadany na 2005 rok Bloodrayne oraz Far Cry. Widząc kiepską kondycję swojego nazwiska na filmowym firmamencie, niemiecki reżyser postanowił przejść do kontrofensywy i na łamach oficjalnej strony poświęconej Alone in the Dark, wystosował specjalne oświadczenie.
Największe zarzuty Boll kieruje pod adresem sympatyków filmów horror/splatter gore, którzy nie przebierali w słowach komentując House of the Dead. Reżyser nie jest w stanie zrozumieć, że remake Dawn of the Dead, który całkiem niedawno zadebiutował w kinach, zbiera bardziej pochlebne recenzje (7.3/10 na IMDb). Boll wykazuje twórcom filmu braki w scenariuszu, nielogiczne sceny i tym podobne rzeczy. Oczywiście, House of the Dead jest całkowicie wolny od wad. No, może jedynie poza scenariuszem – ale w końcu i gra nie błyszczała pod tym względem. Co ciekawsze, z oświadczenia reżysera można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy, np. takich, że House of the Dead zapisze się w historii kinematografii. Czym? Trwającą trzynaście minut wielką bitwą bohaterów z zombie, suto zakrapianą efektami charakterystycznymi dla filmów z serii Matrix, w której wykorzystano sto różnych efektów z krwią oraz jedenaście tysięcy cięć.
O ile jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że artysta nie potrafi znieść ogromnej fali krytyki pod swoim adresem, tak nie widzę większego sensu w publikowaniu oświadczeń odnośnie jednego filmu na oficjalnej stronie drugiego. Być może niemiecki reżyser chce w ten sposób zażegnać narastający sceptycyzm fanów wokół Alone in the Dark, ale czy to naprawdę jest konieczne? Jeśli film będzie dobry, obroni się wszakże sam…