Gra o tron - Sean Bean wspomina śmierć Neda w serialu
Odtwórca roli Neda Starka w Grze o tron, Sean Bean, wspomina swoją legendarną śmierć z pierwszego sezonu serialu i opowiada o jej kulisach.
- Sean Bean opowiedział o tym, jak przygotowywał się do sceny egzekucji Neda Starka w 1. sezonie Gry o tron, uwzględniając zakulisowe smaczki;
- przy okazji powspominał także pracę na planie oryginalnego odcinka pilotażowego uznawanego przez większość ekipy za porażkę, i używa do tego raczej superlatyw.
Gra o tron szokowała widzów już od samego początku, a fani niezaznajomieni z serią książek George’a R.R. Martina zrozumieli z czym się je tę historię dopiero pod koniec pierwszego sezonu serialu. Wtedy to doszło do jednej z najgłośniejszych i najbardziej sensacyjnych śmierci w historii telewizji – zginął bowiem główny bohater dzieła, Ned Stark. Na podobne zabiegi decydował się mało kto. No, może Alfred Hitchcock w Psychozie, ale było to dobre 60 lat temu.
W każdym razie ze sceną śmierci musiał zmierzyć się Sean Bean, czyli aktor, który wcielał się w Neda. Co prawda jest on przyzwyczajony do tego, że jego bohaterowie giną na małym czy dużym ekranie - wystarczy przypomnieć sobie jego rolę Boromira we Władcy Pierścieni. Gwiazdor wrócił wspomnieniami do 2011 roku i opowiedział, o czym myślał przy kręceniu sceny egzekucji i jak to, mniej więcej, wyglądało za kulisami (via Entertainment Weekly):
To był horror i niedowierzanie, kiedy Joffrey zmienił zdanie [o wygnaniu Neda – dop. red.], a potem rezygnacja i ostatnie spojrzenie na swoją córkę, Aryę. Starałem się myśleć o tych czterech rzeczach, a nie tylko o tym, że odrąbią mi zaraz głowę.
Sfilmowanie sceny zajęło cały dzień, więc miało się trochę czasu, aby skupić się na fakcie, że wkrótce spotkasz swoją śmierć i to na serio. Byłem wtedy bardzo zestresowany, co prawdopodobnie pomogło. A reakcje wszystkich wokół były fantastyczne – i te Cersei, i dzieci. To była bardzo wzruszająca scena, z dużą ilością patosu. Potem tylko włożyłem głowę, gdzie trzeba i skończyłem dzień.
Widać więc, że Bean podszedł do zadania w 100% poważnie i chciał, aby scena wybrzmiała jak najlepiej i wywołała sporo emocji. Aktor od samego początku pracy na planie Gry o tron był w nią bardzo zaangażowany. Podobał mu się nawet oryginalny odcinek pilotażowy, który przez wielu innych członków obsady został uznany za małą katastrofę, o czym pisaliśmy jakiś czas temu. Proces produkcyjny epizodu wspomina w następujący sposób:
Oryginalny pilot był moim zdaniem w porządku, ale skupiałem się tylko na scenach, w których brałem udział. Kręciliśmy w Irlandii Północnej i Szkocji, a potem producenci dokonali paru ważnych zmian. Czułem ciało i ducha książki, ale oni od początku czuli, że rozwój postaci i fabuła mogą być jeszcze lepsze. Skończyło się na tym, że zrobiliśmy sporo dokrętek. To był czas treningowy dla nas wszystkich, próbujących wypracować najlepszy schemat pracy.
A zastanawiacie się, jak sobie ostatnio radzi Sean Bean, jeżeli chodzi o rozwój kariery aktorskiej? Całkiem nieźle, choć wysokobudżetowe projekty zamienił na filmy niezależne lub pomniejsze seriale telewizyjne. Na pewno warta wspomnienia jest jego ciekawa rola drugoplanowa w niedawno wydanym Possessorze, czyli brutalnym sci-fi o morderstwach na zlecenie dzięki implementacji specjalnych wszczepów do ludzkiego mózgu. Klimaty iście cyberpunkowe i, zapewniamy, warte sprawdzenia.
- Aktorzy wspominają pilot Gry o tron jako katastrofę
- G.R.R. Martin o swojej najmniej lubianej scenie z serialu Gra o tron