autor: Krzysztof Gonciarz
GOL na GC 2006: Command & Conquer 3
Seria Command & Conquer, a zwłaszcza jej zamierzchłe początki, to nietykalna klasyka i początki kanonu, który w niemal niezmienionej formie funkcjonował na rynku przez wiele wiele lat...
Seria Command & Conquer, a zwłaszcza jej zamierzchłe początki, to nietykalna klasyka i początki kanonu, który w niemal niezmienionej formie funkcjonował na rynku przez wiele wiele lat. Choć pod szyldem C&C powstało całkiem niemało produkcji, właściwa seria traktująca o konflikcie Global Defence Initiative z Brotherhood of NOD, rozpostarta na post-apokaliptycznej scenerii świata niszczonego przez morderczy, acz bezcenny minerał zwany Tiberium, do dziś liczy sobie tylko dwie części. Mike Verdu, jedna z kluczowych osób odpowiedzialnych za zapowiedzianą przez EA kontynuację tej osi fabularnej, zaprezentował nam na GC kilka jej trailerów oraz krótką partyjkę skirmisha, którą rozegrał ze swoim kolegą z teamu developerskiego.
C&C: Tiberium Wars to RTS, którego każdy starszej daty gracz rozpozna jako dość mocno zakorzenionego w oldschoolu – nawet mimo nad wyraz efektownej i next-genowej wręcz oprawy. Istota sprawy rozbija się bowiem o konstrukcję bazy, opartą na popularnym lata temu schemacie: Construction Yard, rafineria, koszary, elektrownie, radar, itd. Czujecie – Dune 2 all over again. Bez względu jednak na to, jakim sentymentem darzymy tę żelazną klasykę, gra sprawia wrażenie nad wyraz dobrze przemyślanej. Uwagę zwraca gameplay o bardzo podkręconym tempie oraz wyraźnie zarysowane słabe i mocne punkty poszczególnych jednostek. Wśród tych ostatnich znajdziemy cały asortyment bajerów powszechnie kojarzonych: Mamuty, Fire Tanki, Orki, Cloak Tanki, te rzeczy. Nawet w designie baz starsi gracze odnajdą się bez problemów. Bractwo wciąż trenuje piechotę w słynnych Hands of NOD, a za obronę jego baz odpowiadają śmiercionośne, acz prądożerne „szpony”. Wszystko po staremu. Sama gra trzyma się raczej starych schematów, nie komplikując rozgrywki żadnymi udziwnieniami. Może się też podobać nad wyraz oszczędny GUI, trend obecny w przytłaczającej większości zapowiadanych na dziś dzień gier.
Ludzie z EA wstrzemięźliwie wypowiadali się na temat fabuły gry, naświetlając tylko ogólną sytuację w świecie przedstawionym. Spora część Ziemi została już ogarnięta zagładą, gdzie emitowane przez Tiberium promieniowanie uniemożliwia rozwój życia. Powierzchnia planety zmienia się i powoli zaczyna przypominać coś na wzór obcego świata. Być może ta metamorfoza ma dostosować Ziemię do przetrwania przez jakąś inną rasę? Kane, demoniczny przywódca NOD, zniknął. Nietrudno się domyśleć, że tylko po to, by naostrzyć zębiska na ostateczne uderzenie na dobrotliwych członków GDI. Pokazany nam na koniec trailer-teaser, w którym widzimy Kane’a (w tej roli ponownie Joseph Kucan) rzucającego sakramentalne „You can’t kill the Messiah”. No cóż, to mówi chyba wszystko. Będzie się działo.