Facebook znów pod obstrzałem. Netflix i Spotify miały dostęp do prywatnych rozmów użytkowników [aktualizacja]
Gazeta New York Times opublikowała raport na temat polityki prywatności serwisu Facebook. Według dziennikarzy największy portal społecznościowy w sieci miał przekazywać swoim partnerom znacznie więcej informacji, niż sugerowały dotychczasowe doniesienia.
AKTUALIZACJA: Otrzymaliśmy dzisiaj oficjalne oświadczenie firmy Netflix w tej sprawie. Według przedstawicieli platformy, polski oddział Netfliksa nie ma żadnych informacji, aby usługodawca miał dostęp do rozmów i w jakikolwiek sposób je wykorzystywał.
„Przez lata sprawdzaliśmy różne rozwiązania, by ułatwić poznanie platformy Netflix szerszej społeczności. Jednym z nich była wprowadzona w 2014 roku funkcja, która umożliwiała użytkownikom serwisu rekomendowanie ulubionych seriali i filmów swoim znajomym z Facebooka za pośrednictwem Messengera lub konta Netflix. Ta funkcja nigdy nie zyskała dużej popularności, dlatego zdecydowaliśmy się na jej usunięcie w 2015 roku. W żadnym momencie nie mieliśmy dostępu do prywatnych wiadomości użytkowników serwisu Facebook ani nie prosiliśmy o możliwość ich otrzymywania.” – Biuro prasowe Netflix.
Mark Zuckerberg, prezes Facebooka, raczej nie jest w najlepszym humorze. Ledwie wczoraj pisaliśmy, że według wstępnych szacunków jego majątek zmniejszył się o całe 15 miliardów dolarów, co nie pozostawało bez związku z tegorocznymi kontrowersjami wokół popularnego portalu. Teraz oliwy do ognia dolała gazeta New York Times, która uzyskała dostęp do wewnętrznej dokumentacji Facebooka oraz przeprowadziła rozmowy z pięćdziesięcioma byłymi pracownikami serwisu. Dziennikarze odkryli, że serwis nie tyle udostępniał dane swoich użytkowników, ile sprzedawał je swoim interesantom. Ich lista obejmuje ponad 150 firm, wśród których znaleźli się tacy giganci, jak Apple, Microsoft, Amazon czy Netflix. Część z tych kontraktów zdążyła już wygasnąć, ale rzucają one nowe światło na podejście Facebooka do prywatnych informacji swoich klientów, wyraźnie niezgodne z oficjalną polityką serwisu.
„Prywatność” na Facebooku
Na przełomie 2014 i 2015 roku Facebook wprowadził istotne zmiany w polityce prywatności, pozwalając użytkownikom na ustalenie, kto może zobaczyć zamieszczane przez nich treści. W założeniu miało to zapewnić, że nie przekażemy mimowolnie niechcianych informacji podmiotom trzecim. Niestety, teoria nie pokrywa się tu z praktyką, bo ograniczenie dostępu do danych najwyraźniej nie objęło uprzywilejowanych partnerów serwisu. New York Times podaje zaskakujące przykłady na przekazywanie tych informacji po 2010 roku w związku z tzw. „natychmiastową personalizacją”. Część z tego typu umów rzeczywiście zawieszono po wycofaniu się przez serwis z tej opcji w 2014 roku, ale niektóre funkcjonowały jeszcze przynajmniej do zeszłego roku.
I tak na przykład sklep Amazon otrzymywał dostęp do nazwisk i danych kontaktowych, a serwis Yahoo mógł podejrzeć treści zamieszczane przez znajomych użytkowników. Podobnie wyszukiwarka Bing miała możliwość zajrzenia do naszej listy znajomych i poznania ich danych kontaktowych. Z kolei firma Apple mogła zaglądać do kalendarza wydarzeń oraz – ponownie – kontaktów użytkowników. Jednak największe zdumienie wywołuje porozumienie z platformami Netflix oraz Spotify, a także Royal Bank of Canada, które mogły odczytywać prywatne rozmowy użytkowników. Jakby tego było mało, według NYT niektórzy partnerzy mieli wgląd do danych nawet wtedy, kiedy już dawno powinni utracić do nich dostęp. Tak było właśnie w przypadku Spotify – serwis w 2010 otrzymał opcję podłączenia się do okna ówczesnego czatu, by umożliwić użytkownikom wysyłanie utworów do znajomych. Funkcja ta została praktycznie wyłączona po ukazaniu się aplikacji Facebook Messenger, jednak z jakiegoś powodu Spotify zachowało dostęp do prywatnych rozmów.
Obrona Facebooka i spółki
Doniesienia NYT zdecydowanie nie pomogły w poprawieniu wizerunku Facebooka. Już afera z firmą Cambridge Analytica sprzed niemal roku mocno nadszarpnęła zaufanie do portalu i przyczyniła się do spadku wartości akcji spółki. Teraz okazuje się, że serwis udostępniał dane na znacznie większą skalę, niż wynikało to z wcześniejszych informacji. Facebook wypowiedział się w tej sprawie we wpisie na oficjalnym blogu portalu oraz w mailu wysłanym do serwisu The Verge. Stwierdzono, że w każdym przypadku to użytkownicy musieli wyrazić zgodę na udostępnianie określonych danych, a więc partnerzy Facebooka de facto nie byli wyłączeni z nowych ustaleń. Nie brzmi to zbyt przekonująco, podobnie jak zapewnienia, jakoby mogli oni wykorzystywać swoje uprawnienia tylko w zakresie określonych funkcji Facebooka.
Również firmy wymienione w raporcie NYT wystosowały własne oświadczenia w tej sprawie (podajemy za The Verge). Przedstawiciele Netfliksa i Spotify zapewnili, że nie byli świadomi tej sytuacji i w efekcie nigdy nie zaglądali w prywatne rozmowy na Facebooku. Z kolei Amazon ograniczył się do stwierdzenia, jakoby „prawidłowo wykorzystywał dane użytkowników”. Dziennikarka serwisu Gizmodo {link}https://twitter.com/kashhill/status/1075219155295580165|Kashmir Hill{/link} spekuluje, że miało to związek z usuwaniem przez sklep recenzji książek wystawianych przez osoby podejrzewane o osobiste kontakty z autorami tych publikacji. Podobny komunikat przekazał Microsoft, który dodał też, że skasował już powiązane dane. Nie wydaje się jednak, by wystarczyło to do uspokojenia nastrojów. Zwłaszcza że sam Facebook nie sprawia wrażenia, jakby zamierzał kajać się za błędy.