autor: Patryk Kubiak
2. sezon Wiedźmina Netflixa podzielił fanów; sprawdzamy opinie
Od wczoraj dostępny na Netflixie jest drugi sezon Wiedźmina. Widzowie nie są po seansie serialu monolitem, jeżeli chodzi o jego ocenę, sprawdzamy więc, jak rozkładają się fanowskie opinie.
- publiczność jest podzielona co do tego, jak oceniać drugi sezon Wiedźmina;
- serial Netflixa poprawia część mankamentów, nie jest to jednak produkcja idealna;
- fanów najbardziej irytuje podejście do materiału źródłowego, dużo kontrowersji wzbudzają losy Eskela;
- standardowo już pochwały zbierają Henry Cavill (Geralt) i Joey Batey (Jaskier).
Ostrze krytyki wobec drugiego sezonu Wiedźmina od Netflixa ma dwa końce – i nic w tym odkrywczego. Serial zdaje się iść własnym torem, scenariusz mocno nawiązuje do książek, nie trzyma się ich natomiast sztywno. Fani dzielą się więc na przeciwne sobie obozy i od kilkudziesięciu godzin dyskutują: czy to jeszcze Wiedźmin, czy fanfik bądź jakieś alternatywne uniwersum?
Znakomite (a może raczej: popularne) dzieła kultury mają to do siebie, że są reinterpretowane przez wielu twórców. Tak też jest w przypadku opowiadań i powieści Andrzeja Sapkowskiego. Scenarzyści Netflixa wzięli do ręki książki, przeczytali je i uznali, że chcą opowiedzieć własną wersję tej historii. W związku z tym nic dziwnego, że w sieci pojawiają się prowokacyjne pytania, wokół których toczy się burza:
Czy zaczęło się już łkanie i rozrywanie szat, że netflixowy Wiedźmin nie leci pod dyktando książek? – pyta na Twitterze użytkownik lstelmach89.
Widzowie są podzieleni w tej kwestii. Spójrzcie na parę odpowiedzi (z oryginalną pisownią autorów):
Ja właśnie skończyłem oglądać 2. sezon i bardzo mi się podoba. Są elementy, które znam z książek, ale też rzeczy nowe, które sprawiają, że serial potrafi mnie zaskoczyć, przez co nie ma mowy o nudzie ani przez sekundę.
Robiąc adaptacje można (a czasami nawet trzeba) dokonywać zmian. Ale te zmiany powinny być na plus, a tego w przypadku Wiedźmina nie ma.
Wytłumaczcie mi, dlaczego mając świetny materiał źródłowy, Netflix przepisuje historię na nowo i to bardzo niezgrabnie (wątek Eskela i całe Kaer Morhen to jakiś ponury żart i dramat)? Relacje między postaciami, o których dużo mówiono, nie istnieją, a Ciri to chodzący dramat.
No tak, Eskel. Wątek tego bohatera jest jednym z najostrzej traktowanych przez przeciwników formuły, jaką obrali Lauren S. Hissrich i jej ekipa. Nie mogę za wiele zdradzić na temat losów tej postaci, bo zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy jeszcze zobaczyli drugi sezon. Powiem Wam jednak, że twórcy podjęli odważną i kontrowersyjną decyzję związaną z jednym z najwierniejszych druhów Geralta. Internauci nie gryzą się w język i twierdzą, że to „najbardziej zmarnowana postać”. Ja też nie jestem zadowolony z drogi, jaką poprowadzono Eskela. Nie sposób chyba znaleźć kogoś, komu mogłoby się to podobać.
Odnosząc się do samego Białego Wilka, jego kreacja jest chwalona jako jedna z najjaśniejszych w produkcji, a nierzadko w ogóle w portfolio Henry’ego Cavilla. Już przed premierą drugiej odsłony aktor wielokrotnie przekonywał czynami i słowami, że jest miłośnikiem wiedźmińskiego „lore”. Ostatnio medialnym tematem była choćby pochodząca z książki wypowiedź Geralta dodana przez Cavilla w jednym z odcinków bez zgody scenarzystów. Odtwórca roli Supermana argumentował, że chciał, by jego wiedźmin był bardziej książkowy.
Drugą zdecydowanie chwaloną przez fanów postacią jest – a jakże by inaczej! – Jaskier. Wbrew wcześniejszym obawom, pocieszny bard nie stracił nic z komediowego zacięcia. Jego rola nie została pomniejszona w porównaniu z debiutanckimi epizodami. Przybrało mu się też nieco ciałka.
Sam zastanawiam się, jak podejść do oceny serialu Netflixa. Z jednej strony: jasne – bardzo chciałbym, by duch pierwowzoru został w jakiejś formie wiernie zachowany. Z drugiej, jeżeli serial jest dobry (a kontynuacja wypada znacznie lepiej niż początek wiedźmińskiej przygody streamingowego giganta, z tym zgadzają się niemal wszyscy), to dlaczego mam traktować go jako coś, czym nie jest? Nikt w obozie Netflixa nigdy nie powiedział, że chodzi im o bezmyślne naśladowanie twórczości Sapkowskiego.
Musimy pamiętać, że sam Sapkowski podchodził do kreacji książkowego świata bardzo wybiórczo, tworząc go wyłącznie jako tło dla dialogów i relacji międzyludzkich. Możemy zżymać się na Netflixa, że nie kopiuje wypowiedzi jeden do jednego, lecz gdyby tak robił, to na przykład mnie serial szybko by znudził. I nie jestem w stanie powiedzieć, że pomiędzy Geraltem czy Ciri bądź Jaskrem nie ma chemii. A przecież o to (głównie) w Wiedźminie chodziło. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Netflix dostaje po uszach, bo jest to dziś modne.
- Oficjalna strona serialu Wiedźmin na Netflixie
- 2. sezon Wiedźmina to średni serial, ale niezły fanfik