Star Wars: Uprising

Minirecenzja Star Wars: Uprising – rewolucja… ale tylko z nazwy

Podobnie jak większość najpopularniejszych marek filmowych, także i uniwersum Gwiezdnych Wojen może pochwalić się raczej zmiennym szczęściem w kwestii powstałych na jego licencji gier. Wśród kilkudziesięciu produkcji były więc zarówno gry bardzo dobre (np. Knights of the Old Republic, Shadows of the Emire czy Jedi Knight: Dark Forces II), jak i te, które nigdy nie powinny były się ukazać. Sytuacji z całą pewnością nie poprawił rozrastający się rynek mobilny, gdzie o naprawdę dobrą grę jest chyba jeszcze trudniej, niż na platformach stacjonarnych.

Trzeba przyznać, że wobec szumnych zapowiedzi twórców ze studia Kabam Games, ich produkcja Star Wars: Uprising rozbudziła spore nadzieje wśród spragnionych świeżej rozrywki fanów mieczy świetlnych oraz blasterów. Pod względem fabularnym mieliśmy otrzymać swoisty łącznik pomiędzy klasyczną, szóstą częścią sagi (Powrót Jedi) a powstającą właśnie siódmą (Przebudzenie Mocy). Sama rozgrywka miała zaś być swoistą rewolucją i czymś wyjątkowym dla każdego fana Star Wars. Otrzymaliśmy ni mniej ni więcej dość klasycznego, mobilnego dungeon crawlera, przypominającego pod względem mechaniki serię Dungeon Hunter firmy Gameloft. I w zasadzie wszystko by się zgadzało, gdyż tego typu gry w świecie Gwiezdnych Wojen jak dotąd nie mieliśmy…

Niestety jednak słowo „klasyczny” nie oznacza w tym wypadku wzorcowego wykorzystania klasycznych schematów, lecz wręcz przeciwnie: wtórność i wiejącą z ekranu nudę. Pomijając dość zachęcający kreator postaci, gdzie możemy stworzyć swojego bohatera, modyfikując jego rasę, płeć i wygląd – sama rozgrywka sprowadza się w zasadzie do ciągłego powtarzania tych samych czynności i realizacji kolejnych, podobnych do siebie (także pod względem wizualnym) misji. Niby możemy podróżować po różnych planetach, integrować się ze społecznością i bawić w trybie kooperacji, jednak całość sprowadza się w zasadzie wyłącznie do wykonywania w kółko tego samego, czyli strzelania na oślep, wykorzystywania (od czasu do czasu) specjalnych umiejętności postaci oraz otwierania kolejnych skrzynek z nagrodami. Po misji odwiedzamy sklep, dobieramy lepszy pancerz lub broń i cała zabawa zaczyna się w zasadzie od nowa…

Pod względem fabularnym (szumnie zapowiadany łącznik) gra nie oferuje też w zasadzie niczego, co w istotny sposób wpływałoby na uniwersum Gwiezdnych Wojen, stanowiąc jednocześnie gratkę dla wszystkich fanów marki. Fabuła jest płytka i osnuta w zasadzie wokół informacji dementującej śmierć Imperatora oraz konfliktu między kartelami i szturmowcami w tle. Nie znajdziemy w niej żadnych interesujących wątków, ani nowych, ciekawych postaci. Czarę goryczy w grze dopełnia znienawidzony przez graczy model free-to-play z kilkoma rodzajami alternatywnych walut. Mimo, że nie jest on przesadnie ekspansywny, to jednak wpływa na całą mechanikę oraz płynność rozgrywki i skutecznie zapobiega prawdziwemu wciągnięciu się w grę – nawet tym, którzy bardzo by się o to starali.

W zasadzie jedyną pozytywną cechą Star Wars: Uprising jest stojąca na dobrym poziomie oprawa gry. Poszczególne poziomy są do siebie dość podobne i nie zostały odpowiednio zróżnicowane pod względem stylistycznym, jednak sama grafika gry jest w pełni trójwymiarowa, kolorowa i przyjemna dla oka. Produkcję studia Kabam z pewnością można by ocenić nieco wyżej, patrząc z perspektywy kogoś, kto nie jest oddanym fanem Gwiezdnych Wojen i pomijając całą otoczkę marketingową, która rozbudziła w graczach dość wygórowane oczekiwania. W tym wypadku jednak szumne zapowiedzi twórców, mające na celu zareklamowanie ich powstającego dzieła, okazały się strzałem w kolano.