James Bond: The Stealth Affair PC

Operation Stealth to druga po Future Wars: Adventures in Time gra przygodowa firmy Delphine Software z serii Cinematique, charakteryzującej się użyciem interfejsu „point & click”, co na początku lat dziewięćdziesiątych należało jeszcze do rzadkości.

Głównym bohaterem gry jest tajny agent John Glames, który wyrusza z delikatną misją do republiki bananowej Santa Paragua. Amerykański wywiad podejrzewa, że to właśnie tutaj ukryto myśliwiec nowej generacji, wyposażony w ogromną ilość futurystycznych i bezcennych dla każdej armii świata technologii. Oczywiście, zadaniem gracza – bo to on wcieli się w rolę Glamesa – jest odnaleźć wspomniany samolot i sprawić, aby nie dostał się on w niepowołane ręce. Terroryści mogliby mieć wszak z niego dużo pożytku. Na wyposażeniu Glamesa – jak na prawdziwego tajnego agenta przystało – znalazło się kilka bardzo użytecznych i niespotykanych nigdzie indziej zabawek. Przesyłanie wiadomości za pomocą elektrycznej golarki, maszyna do produkcji fałszywych paszportów, ukryta w podwójnym dnie walizki – te i inne wymyślne gadżety znajdą swoje zastosowanie wielokrotnie.

Interfejs użytkownika zbudowany jest na bazie kilku komend, które pozwolą Ci dowolnie manipulować przedmiotami, zarówno tymi, znajdującymi się w Twoim posiadaniu, jaki i leżącymi w najbliższym otoczeniu. Mimo swojej pozornej prostoty, korzystanie z usług podręcznego menu (rozwijanego za pomocą prawego przycisku myszy) może okazać się nieco frustrujące. W tej kwestii od czasów Future Wars: Adventures in Time nie zmieniło się absolutnie nic. Zdecydowanej poprawie uległa natomiast oprawa wizualna. Już na pierwszy rzut oka widać, że graficy z Delphine Software wykorzystali potencjał drzemiący w kartach VGA i stworzyli barwny świat południowoamerykańskiej republiki.

Największym mankamentem tego programu jest scenariusz. Rozgrywka jest krótka, ale za to morderczo trudna. Rozwiązując kolejne zagadki należy pamiętać, że John Glames jest szpiegiem na miarę Jamesa Bonda i bez skorzystania z dziwnych gadżetów, których przeznaczenia możemy się tylko domyślać, nie ma co marzyć o rozwinięciu akcji. Nawiązanie do czołowego agenta Jej Królewskiej Mości padło tu zresztą nieprzypadkowo. Koncern Interplay, który dystrybuował grę na terenie Ameryki Północnej, skorzystał z licencji na wykorzystanie tożsamości słynnego szpiega i wydał ten sam program pod wiele mówiącym tytułem James Bond: The Stealth Affair. Oczywiście imię i nazwisko głównego bohatera, jak również jego towarzyszy zostało zmienione tak, aby pasowały do serii filmów na podstawie opowiadań Iana Fleminga.

Ostatnia modyfikacja 10 grudnia 2007