autor: Szymon Liebert
Grand Theft Auto V – pierwsze wrażenie? Zgon! - Strona 3
Gra sobie człowiek spokojnie w GTA V i nagle ktoś każe mu spisywać pierwsze wrażenia. Tak nie można, tak się nie robi – produkcja firmy Rockstar jest zbyt wciągająca, żeby się dało od niej oderwać.
Wychodzę na ulicę z moim pierwszym pistoletem i wsiadam do zaparkowanego niedbale auta. Wtem na ulicę wpada samochód i ścigający go radiowóz. Z zaciekawieniem ruszam za obydwoma pojazdami, by zobaczyć w akcji metody działania organów ścigania. Policjanci mają duże problemy z opanowaniem sytuacji, więc jako wzorowy obywatel postanawiam pomóc w zatrzymaniu. Sprawnie taranuję wóz i po chwili stoję przed nim, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Jeden z bandziorów wysiada i szykuje się do ucieczki – włączam wsteczny i tylnym zderzakiem perswaduję mu pozostanie na miejscu. Mundurowi dokańczają dzieła za pomocą ołowiu. Wychodzą, przyglądają się zwłokom. Jeden z nich nieomal zostaje potrącony przez przejeżdżające kombi. „Niedzielny kierowca” – myślę i odruchowo wyciągam pistolet, żeby wymierzyć karę. Funkcjonariusze również chwytają za broń, celując we mnie. Panowie, spokojnie, to nieporozumienie!
Uciekam. Słychać strzały, warkot helikoptera, mój przyspieszony oddech. Przedostaję się przez drogę szybkiego ruchu, wpadam na pobliski wielopiętrowy parking. Czekam przyczajony koło wjazdu. Cisza. Chyba się udało, chyba dali mi spokój. Nagle wbiegają policjanci i bez słowa ostrzeżenia strzelają. Huk. Padam na asfalt. Zgon na miejscu. I to by było na tyle w kwestii zostania samozwańczym bohaterem getta i przykładem dla młodych ludzi – Franklin dogorywa samotnie na pustym, bezdusznym parkingu. Oczywiście po chwili pojawia się obok jednego z lokalnych szpitali zdrów jak ryba, bo to tylko pierwsza lepsza sesja z GTA V. Natychmiast po tych „dramatycznych” wydarzeniach wracam do akcji – z rozbawieniem i ochotą na dalsze wyimaginowane przygody.
Patrząc na pierwsze odsłony GTA, wydane jeszcze pod koniec lat 90. XX wieku, aż trudno uwierzyć, jak długą drogę przeszedł Rockstar. Seria od początku budziła zainteresowanie, chociaż legendą stała się dzięki Grand Theft Auto III z 2001 i jego kontynuacjom: Vice City oraz San Andreas. W kolejnych latach Rockstar koncentrował się na odsłonach przenośnych, by później znowu uderzyć z grubej rury i dać światu GTA IV (2008). Od premiery tej produkcji minęło prawie pięć lat, ale w tym czasie studio nie próżnowało i wydało dwa dodatki do „czwórki” oraz kolejny mniejszy projekt: Chinatown Wars.
Nie będzie pierwszych wrażeń, wracam grać
Spisanie pierwszych wrażeń z Grand Theft Auto V to najprostsza i najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Gra jest ogromna, zachwycająca i wciągająca. Człowiek znajduje się jeszcze pod wpływem iluzji, że ma do czynienia z produkcją kompletną – jak to zwykle bywa w przypadku tytułów sygnowanych marką Rockstar. W pamięci pozostają świeżutkie wygłupy, zabawne akcje i radosne chwile spędzone na wirtualnym placu zabaw przygotowanym przez tego producenta. Dokładnie tak, bo kiedy piszę te słowa, zastanawiam się, czemu w ogóle to robię i stwierdzam, że to rzeczywiście niełatwe. Wolałbym grać, a nie siedzieć zgarbiony nad tą imitacją kartki papieru. Poprawiać literówki i dodawać przecinki? Wiecie co? Poczytajcie o GTA V gdzieś indziej, a ja wracam do zabawy. Dajcie mi spokój, nie będzie żadnych pierwszych wrażeń.
Steruję Trevorem – to sam początek gry, prezentujący niezbyt udany skok. Kiedy tylko otrzymuję władzę nad postacią, sprawdzam, ile elementów otoczenia zareaguje na moje pociski. Zaskakująco sporo – puszki, krótkofalówki czy monitory radośnie rozwalają się na przywitanie mnie w GTA V. Jako zawodowy poławiacz błędów i wpadek w grach próbuję na siłę wdrapać się na jeden z terminali. Bohater przydzwania w wiszący na nim monitor i bezwładnie spada na ziemię. To jedna z pierwszych rzeczy, które są charakterystyczne dla piątej odsłony serii – fizyczność. Rockstar wykorzystał system z Maksa Payne’a 3, więc postacie poruszają się bardziej ociężale. Potrzebują czasu na wykonanie swojej zabójczo realistycznej animacji. W większym stopniu reagują na środowisko.