autor: Szymon Liebert
Demon’s Souls to trudna gra, ale i tak najgorsi są gracze - Strona 3
Wydaje się Wam, że trudna gra potrafi sfrustrować? Potrafi, ale żywi ludzie robią to o wiele skuteczniej. Demon’s Souls pokazało nam to lata tamu i przypomina dziś dzięki remake’owi.
Przemierzam pomieszczenia średniowiecznego zamku w poszukiwaniu wroga. To inny gracz, który przed chwilą najechał mój świat, o czym zostałem poinformowany stosownym napisem na ekranie. Wcześniej powaliłem wielu niebezpiecznych przeciwników i nazbierałem sporo dusz. Jeśli zginę, stracę wszystko, ale jestem spokojny – mam dobry sprzęt, dużo przedmiotów leczących, znam okolicę. Wtem wypada na mnie zza rogu jego fantom i kładzie na łopatki jednym celnym uderzeniem gigantycznej maczugi. Tak właśnie wygląda prawdziwe Demon’s Souls.
Demon’s Souls to produkcja ekipy FromSoftware, którą niedawno przypomniało studio Bluepoint w przepięknym, choć trzymającym się kurczowo oryginału remake’u. Mimo że podstawowa zawartość tej pozycji – lokacje, przeciwnicy, bossowie, ukryte mechaniki – stanowi olbrzymie wyzwanie, gracze wiedzą, jak rzucać sobie dodatkowe kłody pod nogi. Oto przykłady tego, jak fani tego tytułu trollowali się nawzajem 11 lat temu i jak trollują się nadal, wzbogacając grę o pokłady czarnego humoru i sporo emocji.
Strolluj innego gracza podpowiedzią
Jedno z moich pierwszych wspomnień z oryginalnego Demon’s Souls to wielka wyrwa w podłodze widoczna na początku pierwszej lokacji, Pałacu Boletarii, w której fruwały tajemnicze świetliki. Tuż obok dziury znajdowała się podpowiedź napisana przez innego gracza: „Zeskocz, żeby zdobyć skarb”. Po uważnych oględzinach tego rzekomego przejścia uznałem, że nie ma możliwości, abym przeżył upadek, i ktoś próbuje wpuścić mnie w kanał (żeby była jasność: na dole rzeczywiście coś było, ale dało się tam dotrzeć inną trasą). Takie sytuacje, kiedy ktoś próbował nas nabrać, zostawiając fałszywą podpowiedź, zdarzały się w tej grze zadziwiająco często – z twarzą wykrzywioną w trollowym uśmiechu donoszę, że powróciły one ze zdwojoną mocą w remake’u. Może on sobie wyglądać pięknie, co nie znaczy, że tym razem w grze brakuje przejawów zwichrowanego poczucia humoru społeczności fanów Soulsów.
Te pozostawiane przez graczy napisy są rzecz jasna elementem słynnego i dość nowatorskiego systemu online Demon’s Souls. Grając w trybie sieciowym, możemy pisać na ziemi, korzystając z kilku przygotowanych przez twórców szablonów – każdy z nich zwykle składa się z krótkiego zdania i dodatkowego określenia. Mogą to być ostrzeżenia pokroju „strzeż się przeciwników” albo wskazówki „tu znajdziesz wartościowy przedmiot”. W znacznej większości przypadków takie podpowiedzi rzeczywiście ratują nam skórę lub kierują w ciekawe miejsca, np. ujawniając ukryte „iluzoryczne ściany”, które w inny sposób można odkryć, jedynie machając na oślep mieczem. Czasem jednak gracze wykorzystują je do robienia sobie niewinnych żartów albo wręcz „pranków”, mających uprzykrzyć komuś życie. Część z nich po debiucie oryginalnej wersji gry niemal weszła do popkultury.
Przykładów takiego wykorzystania napisów w remake’u Demon’s Souls naliczyłem dziesiątki i zwykle przypominały one te z pierwowzoru. Wspomniana wyrwa w murze teraz jest opisana enigmatycznym hasłem: „Jeśli zeskoczysz...”, sugerującym, że na dole kryje się coś ciekawego. Gracze kpią z mechaniki tajnych przejść – fałszywych ścian, które znikają, kiedy uderzymy w nie mieczem. Regularnie widuje się napisy pod murami głoszące, że „dalej znajduje się przejście” albo „zaatakuj”. Uderzamy mieczem dziesiątki razy, ale oczywiście akurat w tym miejscu nie ma żadnej ukrytej ścieżki. Nagminne są hasła przy wyrwach w murze sugerujące, że poniżej znajduje się coś wartościowego. Problem polega na tym, że często faktycznie tak jest, bo konstrukcja poziomów jest złożona, więc łatwo dać się złapać. W paskudnym bagnie znanym jako Czeluść Deprawacji (z ang. Valley of Defilement) ktoś umieścił podpowiedź, która potrafi zmarnować kilka dobrych minut. Zachęca ona do eksploracji pobocznej zatoczki tego przeklętego miejsca w nadziei znalezienia wartościowego przedmiotu. Po przeczesaniu całkowicie pustej przestrzeni odczytujemy kolejny napis: „Myślałeś, że będzie tu jakaś podpowiedź?”. Strollowani zawracamy, raz jeszcze przeklinając własną naiwność.
Jak nie dać się oszukać? Oczywiście trzeba pozostać czujnym i oceniać wszystko racjonalnym okiem. Remake przynosi jednak asa w rękawie, którego nie było w oryginale z PlayStation 3. Chodzi o... tryb fotograficzny, który nie dość, że zatrzymuje grę, to jeszcze pozwala rozejrzeć się po okolicy. Dzięki jego funkcjom można nawet rozjaśnić sobie często tragicznie wręcz ciemne lokacje. Wrogowie czający się za rogiem? Niepewne przejścia i zeskoki? Skarby? Przed obiektywem nic się nie ukryje.