Among Us to symulator bycia kanalią. Oto 5 lekcji życia, które dała mi gra - Strona 2
Są gry, które próbują zmusić nas do myślenia o innych, wzbudzić empatię lub potępić bezmyślną nienawiść. Jest też Among Us, które mówi: „Stawiam 18 złotych, że w dwie rundy zrobię z Ciebie dwulicową świnię”. I uwierzcie mi, ma rację.
„Człowiek to najokrutniejsze zwierzę” pisał Fryderyk Nietzsche, a ludzkość, biorąc pod uwagę tylko wydarzenia z ostatniego stulecia, udowodniła, że na pewno się nie mylił. Czy jednak w każdym z nas drzemie pierwiastek skrajnego zła, chorej przebiegłości, skłonności do manipulowania nawet tymi, którzy są nam bliscy? Czy wszyscy bylibyśmy w stanie z zimną krwią porzucić naszych przyjaciół, byle tylko przez chwilę cieszyć się ulotnym sukcesem? Czy knucie, spiskowanie i łganie na potęgę to rzeczywiście nasza druga natura?
Po ponad tygodniu nieustającego grania w Among Us jestem przekonany, że odpowiedź brzmi: „No raczej XD”.
Jeśli w ciągu ostatniego miesiąca nie usłyszeliście o tej produkcji, mamy nadzieję, że Wasza przygoda z pustelnictwem przyniosła oczekiwane doznania duchowe. Ta prosta – zarówno pod względem rozgrywki, jak i grafiki – pozycja wzięła szturmem społeczność graczy, która w mgnieniu oka porzuciła inny niezwykle popularny multiplayerowy tytuł, Fall Guys, na rzecz dzieła polegającego na byciu jak najgorszą wersją samego siebie.
ZASADY
Graliście kiedyś w Mafię? Jeśli tak – wiecie mniej więcej, o co chodzi w Among Us. Na statku kosmicznym (umówmy się, to na tej mapie zaczynają – i często kończą – wszyscy gracze) ląduje maksymalnie dziesięć osób, wśród których znajduje się jeden, dwóch lub trzech przebierańców. Zwyczajni członkowie załogi chodzą po pokładzie, wykonując zadania, których stopień trudności plasuje je w przedziale od łatwych (zapamiętywanie wzorków) po urągające inteligencji (przekładanie wajch). Dywersanci mogą udawać, że pracują z całą resztą, ale ich celem jest stopniowe zabijanie kolejnych graczy lub sabotowanie funkcjonowania statku. Jak dotąd – banalnie proste. Cała zabawa zaczyna się jednak w trakcie zebrań. Kiedy ktoś odkryje martwe ciało lub zobaczy coś podejrzanego, może zwołać spotkanie, na którym załoga debatuje na temat tożsamości ukrytego przeciwnika i głosuje, kogo wyrzucić za burtę. Nietrudno się domyślić, że aby wygrać jako zwyczajny członek ekipy, trzeba posiadać umiejętność dedukcji i detektywistyczny zmysł, oszuści zaś muszą wykazać się sprytem i przede wszystkim – wyśmienitymi zdolnościami manipulacyjnymi. Bez dobrego alibi nic się tutaj nie ugra!
Przez jakiś czas broniłem się przed tym fenomenem, ale gdy straciłem swoją kartę graficzną i została mi wyłącznie zintegrowana, Among Us okazało się naturalnym wyborem. Praktycznie żadnych wymagań sprzętowych, możliwość wirtualnego spędzania czasu ze znajomymi, zasady oparte częściowo na Mafii, którą uwielbiałem na imprezach – produkcja studia InnerSloth nie musiała mnie długo do siebie przekonywać. Ale to, co rozpoczęło się jako niewinna rozrywka ze znajomymi, szybko przerodziło się w mroczny festiwal manipulacji, wzajemnego wywodzenia się w pole, bezpodstawnych oskarżeń i linczowania niewinnych. Słowem: było super. Żeby zatem ułatwić Wam wejście w ten brutalny świat spisków i zdrad, zapraszam do zapoznania się z moimi przemyśleniami. Oto pięć rzeczy o ludzkiej naturze, jakich nauczyło mnie Among Us.
Nie ma lepszej rozrywki niż podkładanie sobie świni
Grałem w wiele gier w trakcie tej pandemii i większość z nich była dobra. Naprawdę dobra. Mówię o Doomie Eternal, Dark Souls 3, Deus Ex: Mankind Divided czy moim ukochanym The Long Dark. W Among Us chodzi się ludzikami sklejonymi naprędce w GIMP-ie, a największym wyzwaniem jest przeciągnięcie karty przez czytnik z odpowiednią prędkością. A jednak tylko przy produkcji studia InnerSloth nagle orientowałem się, że niech to szlag, „późny wieczór” dawno temu już minął i wchodzimy powoli we „wczesny poranek”, a ja dalej mam ochotę na jeszcze jedną rundkę.
Łatwo odkryć, co tak naprawę uzależnia w tej produkcji. Czy wszystkich tak rajcuje bycie rzetelnym członkiem załogi: łączenie różnokolorowych kabelków, wpisywanie kodów lub przekładanie wajch? Raczej nie. Among Us to domena nie aniołka, tylko diabełka na naszym ramieniu. Możliwość wyprowadzenia w pole kilku osób naraz poprzez wymyślanie na bieżąco iście szatańskich manipulacji, przyśpieszone bicie serca po każdym zabójstwie i udanej ucieczce, słuchanie, jak inni przerzucają się wzajemnie oskarżeniami i wyrzucają niewinne osoby za burtę... Ta produkcja naprawdę wspaniale współgra z brzydszą stroną naszej natury.
Nic więc dziwnego, że Among Us ma własny „syndrom jeszcze jednej tury”. W tym przypadku to „ostatnia gra impostorem i kończę” (oczywiście najpierw trzeba go wylosować). Mozolne wykonywanie zadań jako członek załogi i bycie przydatną częścią zespołu to tutaj nieprzyjemny obowiązek. Możliwość zabijania i obarczania winą innych – to nagroda. Nie wiem, dlaczego tak wielką przyjemność czerpiemy z psucia zabawy innym – ale deweloperzy wykorzystali to perfekcyjnie.