autor: Przemysław Zamęcki
5 solidnych powodów, żeby zagrać w Horizon Zero Dawn na PC - Strona 3
Po ponad trzech latach pecetowcy mogą posmakować jakiegoś exclusive’a z PS4. Horizon: Zero Dawn jest z pewnością grą wartą uwagi, ale jeśli jeszcze nie jesteście przekonani czy dać jej szansę, poznajcie pięć powodów, dla których warto to uczynić.
Recenzując przed kilkoma laty grę Horizon: Zero Dawn w wersji na PlayStation 4, nie mogłem wśród jej minusów nie umieścić mało angażującego i – co tu dużo mówić – nudnego początku historii. Na szczęście po kilku godzinach fabuła opowiadająca o przygodach Aloy i poszukiwaniu przez nią własnej tożsamości się rozkręca i już niemal do samego końca jesteśmy świadkami całkiem sprawnie, choć niekoniecznie oryginalnie, nakreślonej intrygi, za sprawą której odwiedzamy różne rejony ogromnego świata postapokaliptycznej przyszłości.
Wtedy świetnie się bawiłem, przemykając rudą wojowniczką pomiędzy potężnymi mechanicznymi dinozaurami, ale przeprowadzony w ubiegłym roku eksperyment, polegający na powrocie do gry i rozpoczęciu jej ponownie, nieco ostudził mój entuzjazm. Pozycja ta nie wydała mi się już tak dobra jak przy pierwszym podejściu, choć nadal na moim PlayStation 4 Pro wyglądała olśniewająco.
Poproszony o kilka słów na jej temat z okazji ukazania się wydania na komputery PC, próbowałem przypomnieć sobie te pierwsze wrażenia, towarzyszące mi podczas grania w Zero Dawn jeszcze przed premierą. W jaki sposób mógłbym zachęcić potencjalnego właściciela „blaszaka” do sięgnięcia po tytuł liczący już ponad trzy lata, w dodatku działający dobrze na siedmioletnim sprzęcie? Zadanie niełatwe, gdyby chodziło o jakąś zwykłą grę, która jakimś cudem uchowała się do tej pory tylko na konsolach. Ale w przypadku dotychczasowego exclusive’a? Bułka z masłem – czytajcie dalej.
Sony rozdaje exclusive’y!
Jest taki dowcip o tym, jak to na placu Czerwonym ktoś rozdaje samochody. Jego pointa wydaje się powszechnie znana, wybaczcie więc, że jej nie przytoczę, ale uważam, że to bardzo adekwatna paralela do omawianej przeze mnie sytuacji. Kiedy w internecie pojawiła się informacja, że najnowsza gra Hideo Kojimy, czyli Death Stranding, wyjdzie również na PC, a jakiś czas później do pecetowej braci trafi także Horizon: Zero Dawn, zrodziło się nagle powszechne przekonanie, że oto Sony od tej pory będzie udostępniać swoje perełki również poza konsolami marki PlayStation i w zasadzie to nie ma już co porywać się na kupno PS4 (czy w przyszłości PS5), bo i tak we wszystko zagramy na „blaszaku”. Przekonanie owo jest nadal silne, choć nie poparte żadnymi racjonalnymi przesłankami.
Sony, jako stosunkowo niewielka firma w porównaniu z Microsoftem, nie może sobie pozwolić na starcie się z takim rywalem poza w miarę bezpieczną niszą rynku konsolowego. To tutaj błyszczy tytułami, w które nie da się zagrać nigdzie indziej. Wypuszczenie takiego atutu z ręki to samobójstwo działu odpowiedzialnego za rozwój hardware’u. Nie sądzę, aby szefostwo koncernu w ogóle brało pod uwagę taką ewentualność.
Wspólnym mianownikiem obu wspomnianych wyżej gier jest silnik graficzny Decima, który został przygotowany przez zespół Kojimy do działania na PC. Firmę, która nie jest first party deweloperem Sony, wobec czego, pomimo dużego wkładu japońskiego koncernu, miała szerokie pole działania. Co też wykorzystała, wydając grę w wersji na pecety. Guerilla Games to zupełnie inna para kaloszy. Holenderski producent należy do Sony i to, że zdecydowano się na premierę Horizona na PC, jest w jakimś stopniu zbiegiem okoliczności.
„Chwila, chwila!” – zauważy dociekliwy czytelnik. – „Przecież Decima będzie wykorzystywana w wielu przyszłych projektach! One też mogą trafić na komputery.”. Moja odpowiedź brzmi: plac Czerwony.
No cóż, jednym z najważniejszych powodów, dla których warto zapoznać się z przygodami Aloy, jest ich wcześniejsza ekskluzywność i możliwość posmakowania tego, czym tak często zachwycają się konsolowcy przy okazji premier tego typu tytułów.