autor: Konrad Kruk
Graliśmy w The Darkening of Tristram – diablo duża wpadka Blizzarda?
Z okazji 20-lecia serii Diablo Blizzard przygotował swoisty remake pierwszej odsłony kultowej serii hack’n’slashy. The Darkening of Tristram dostępne w Diablo III zapowiada się na duży niewypał.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- fragment większej aktualizacji 2.4.3;
- odświeżona wersja pierwszego Diablo dostępna w Diablo III;
- rozpikselowana oprawa i ruch postaci tylko w 8 kierunkach;
- odświeżeni klasyczni bossowie i broń;
- w praktyce to 16-poziomowe lochy;
- tryb będzie dostępny w styczniu i tylko przez miesiąc;
- szykuje się niewypał, którego jedyną zaletą jest oryginalna muzyka z „jedynki”.
Już od dawna w świecie Sanktuarium zapanowała stagnacja i wieje nudą. Diablo III kostnieje. Rozgrywki sezonowe, ongiś tak szumnie zapowiadane, reklamowane i dopieszczane przez studio Blizzard, wraz z kolejnymi odsłonami stały się do bólu powtarzalne i przewidywalne. Coraz więcej graczy pyta: „Po co znowu zaczynać to samo, skoro Diablo nie oferuje już niczego nowego?”.
W ciągu ostatnich miesięcy Blizzard dwoił się i troił, by wraz z pojawiającymi się aktualizacjami „Diabełek” stawał się coraz bogatszy w następne elementy mające urozmaicić zabawę. Problem polegał na tym, że niemal cały wysiłek studia poszedł w rozgrywki sezonowe, a inne segmenty gry w zasadzie pozostawiono odłogiem. Wydawać by się mogło, że bieżący rok, będący dla Blizzarda, a przede wszystkim dla uniwersum Diablo, rokiem jubileuszowym, to idealna okazja, by tchnąć nowe życie w skostniałe i do bólu ograne tryby Diablo III. Oto bowiem prawie 20 lat temu (dokładnie 31 grudnia 1996 roku) świat wirtualnej rozgrywki po raz pierwszy usłyszał słowo „Diablo”. Tak się jednak nie stało…
Smutna rocznica
Na ostatnim Blizzconie przedstawiciele „Zamieci” potwierdzili to, o czym spekulowano już od dłuższego czasu. Otóż do szóstki już istniejących bohaterów w Diablo III dołączy przedstawiciel świata umarłych, jedna z najpopularniejszych kreacji kultowej „dwójki”, czyli nekromanta. Dodatkowo zapowiedziano pojawienie się dwóch nowych lokacji oraz specjalny, bo związany z dwudziestą rocznicą premiery „jedynki”, tryb nazwany The Darkening of Tristram, który jeszcze na gorąco został okrzyknięty remakiem pierwszego Diablo. Ten ostatni element właśnie udostępniono na serwerze testowym w ramach nowej aktualizacji 2.4.3.
Muszę przyznać, że z zapowiadanych przez Blizzard urozmaiceń właśnie The Darkening of Tristram wzbudziło moje największe zainteresowanie. Niezapomniana ścieżka dźwiękowa z „jedynki”, kultowa melodia towarzysząca miasteczku Tristram, możliwość skrzyżowania kopii ze słynnymi Rzeźnikiem, królem Leorykiem, demonicznym Lazarusem i oczywiście z samym Diablo, zapamiętanym przez entuzjastów „jedynki” jako wielki, czerwony, naszpikowany kolcami, rogaty potwór. Do tego specjalnie przygotowana oprawa wizualna z celowo zaimplementowaną węższą paletą barw i znacznie niższą rozdzielczością oraz możliwość poruszania się tylko w ośmiu kierunkach – całość zapowiadała się świetnie.
Niby-remake
The Darkening of Tristram, wzorem pierwszego Diablo, składa się z 16 poziomów podzielonych na cztery obszary, imitujące krypty pod katedrą w Tristram, katakumby, dalej jaskinię i wreszcie piekło. Aby rozpocząć zabawę, należy w pierwszym akcie udać się do Starego Tristram, gdzie czeka na nas specjalny portal. Przekraczamy jego wrota i cofamy się do 1996 roku. Tak przynajmniej zaplanował to Blizzard. Sęk w tym, że poza ścieżką dźwiękową (zarówno w samym Tristram, jak i w podziemiach), poza wizualnie przemodelowanym interfejsem, kluczowymi bossami oraz sposobem poruszania się bohatera The Darkening of Tristram nie ma absolutnie nic wspólnego z protoplastą serii.
Przede wszystkim graficzny zabieg imitujący oprawę wizualną „jedynki” okazał się kompletnym niewypałem. Całość jest brudna, szara, niewyraźna i prawdę powiedziawszy, wygląda raczej jak wersja beta kultowego pierwowzoru. Dodatkowo miasteczko Tristram to zgliszcza, w których natrafiamy na nieżyjących jego mieszkańców, w tym kowala Griswolda, właściciela tawerny Wschodzącego Słońca Ogdena czy podpitego i bełkoczącego Farnhama.
Trzeba przypomnieć, że brak NPC-ów nie ma nic wspólnego z Diablo I. Wszak w oryginale kilku z nich dostarczało mnóstwa informacji na temat świata gry oraz pewnej, choć skromnej, liczby questów. Teraz jedyne, co możemy zrobić, to udać się na północ do katedry. Tu należy zaznaczyć, że w „jedynce” jakiekolwiek zadania, w tym związane choćby ze zgładzeniem Leoryka czy Rzeźnika, stanowiły wyłącznie element dodatkowy i pojawiały się losowo. Innymi słowy, tzw. questy nie wchodziły w skład głównego wątku fabularnego gry, jak ma to miejsce w kolejnych częściach serii, i w żaden sposób nie determinowały jej ukończenia. Wyjątkiem było zadanie zabicia tytułowego Diablo. Ten quest pojawiał się zawsze.