Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Gramy dalej 14 grudnia 2014, 15:52

autor: Luc

Wracamy do Destiny - co zmienił dodatek The Dark Below w grze twórców Halo? - Strona 2

Wtórność, beznadziejny system lootu, infantylna fabuła i do bólu nudne lokacje – z tymi zarzutami Destiny musiało mierzyć się praktycznie od początku. Czy w trzy miesiące po premierze i pierwszym dodatku udało się je wyeliminować?

CO ZMIENIŁO SIĘ W DESTINY?
  • Zwiększony maksymalny poziom doświadczenia;
  • Zmodyfikowano system lootu – przedmioty wypadają częściej;
  • Dodano kilka nowych misji fabularnych;
  • Gracze mogą próbować swoich sił w dwóch dodatkowych strike’ach oraz dwóch rajdach;
  • Umożliwiono opcjonalną komunikację głosową;
  • Udostępniono nowe przedmioty;
  • Dodano nowe mapy oraz tryby w rozgrywce PvP

Bez względu na to na jakiej platformie gramy, o legendarnym Halo słyszał chyba każdy. Master Chef choć do najbardziej gadatliwych i rozrywkowych typów nie należał, szybko stał się jedną z branżowych ikon, a poświęcona mu saga wyznaczyła trendy, które obowiązują także i w dzisiejszych produkcjach. Mało doświadczone studio, które znano wówczas co najwyżej z serii Myth i Marathon, stworzyło na początku XXI wieku grę, która choć w samych swoich założeniach nie była rewolucyjna, oferowała tak dużo usprawnionych i ulepszonych pomysłów, iż wielu z miejsca ją pokochało. Kolejne odsłony pozwoliły Bungie wybić się jeszcze wyżej, ale gdy w 2007 roku doszło do rozłamu (przypieczętowanego w 2009) między nimi a Microsoftem, przyszłość cyklu stanęła pod znakiem zapytania. Choć kolejne części Halo z pewnością jeszcze długo będą wydawane, najprawdopodobniej żadna nie powstanie już przy udziale oryginalnych twórców, którzy już w chwilę po „uniezależnieniu się”, zaczęli prace nad nowymi projektami. Jednym z nich było właśnie Destiny – gra, wobec której oczekiwania urosły do tak niebotycznych rozmiarów, że już w chwilę po premierze stało się jasne, że to jeden z tych tytułów, obok których nie da się przejść obojętnie. Albo się go kocha... albo nienawidzi.

Zanim zaczniemy

Pierwsze symptomy tego, iż Destiny nie będzie należało do powalających rozmachem opowieści zaobserwowałem już podczas testów wczesnych wersji. Fakt, wątek fabularny całkowicie wówczas wycięto, ale już po samej strukturze misji nietrudno było się domyślić tego, co ujrzymy w pełniaku. Choć od zawsze jestem zwolennikiem fantastycznych dialogów i niespodziewanych zwrotów akcji, w Destiny podobnych rarytasów najzwyczajniej w świecie nie oczekiwałem – liczyłem jedynie na możliwość przyjemnego postrzelania w grupie i szansę na zdobycie epickiego ekwipunku. I w gruncie rzeczy to otrzymałem, zaś przez pierwsze dwadzieścia godzin zabawy byłem wręcz gotów przyznać produkcji miano jednej z ciekawszych pozycji tego roku.

Misja może i ukończona, ale grając nieustannie mamy wrażenie, że czegoś tu brakuje. - 2014-12-14
Misja może i ukończona, ale grając nieustannie mamy wrażenie, że czegoś tu brakuje.

Mój początkowy entuzjazm zaczął się jednak momentalnie kurczyć, gdy dotarło do mnie, że po dobiciu do maksymalnego poziomu... czeka mnie robienie w kółko tego samego i to przy znikomym poczuciu jakiegokolwiek postępu. Do odpalenia Destiny coraz ciężej było mi się zmotywować i choć twórcy sporadycznie wprowadzali pewne poprawki, nie wystarczyły one kompletnie, aby ponownie przykuć mnie do ekranu na dłuższą chwilę. Najzwyczajniej w świecie miałem już dosyć robienia tego samego, wciąż w tych samych miejscach i to właśnie dlatego z niecierpliwością czekałem na zawartość wprowadzaną w dodatku The Dark Below. Jak więc wypada gra w kilka miesięcy po premierze?