Wiem, że są tutaj zarówno pracodawcy, jak i pracownicy, może ktoś miał do czynienia z podobną sytuacją.
Może niektórzy pamiętają moje groteskowe przejścia /i proszę darować sobie "to ty jeszcze tam pracujesz?!" - no wiem, jestem frajerką, ale przekonał mnie "awans", argument finansowy i fakt, że ostatnie parę miesięcy pracowałam sobie w sielskiej atmosferze, kierując biznesem - oczywiście wszystko jest fajnie, dopóki nic się nie stanie, no a się stało/, w każdym razie sprawa dotyczy tego samego parszywego szefa.
Ponieważ od paru miesięcy żyjemy z moją techniczką pod presją /nie własną :)/, by zarabiać więcej i więcej, chwytamy się różnych karkołomnych zadań.
Na początek zaznaczam, że nasza umowa o pracę NIE OKREŚLA w jasny i przejrzysty sposób zakresu obowiązków. Ba, moja techniczka w ogóle nie ma żadnej umowy - w sensie jest zatrudniona, odprowadzane za nią są wszystkie składki, ale takiej wersji "materialnej", by mieć swój papierek, nie posiada - nie został takowy stworzony.
Dziewczyna pojechała na wizytę domową celem znieczulenia psa i przetransportowania go do naszej placówki. Pies praktycznie odgryzł jej palec. Szpital, chirurgia, zwolnienie lekarskie na czas minimum miesięczny itd, itd.
Pytanie zasadnicze - co z odszkodowaniem?
Na chłopski rozum, był to wypadek przy pracy - bo w godzinach pracy, podczas wykonywania zadań, do których dziewczyna jest uprawniona. Szef jest zdania, że był to czyn samowolny, bo przecież on niczego nie kazał, i nie można mówić o żadnym wypadku przy pracy.
Jak to właściwie jest - czy pracodawca w jakikolwiek sposób odpowiada w takim wypadku? Odszkodowanie przyznaje oczywiście ZUS, ale czy pracodawca sam w sobie ma z tego jakieś konsekwencje? Czy trzeba cokolwiek udowadniać, bo ja wiem, na piśmie?
Dziewczyna trochę wymięka i jest gotowa machnąć na to ręką, ale doznała trwałego uszczerbku na zdrowiu i na moją logikę, to się nie godzi, żeby tak ot to po prostu przepuścić..
Ktoś się orientuje, jak to wygląda od kuchni?
Szef najprawdopodobniej boi sie pozwu cywilnego :-). Doradzalbym wizyte w PIP/wziecie papierkow do adwokata i wyluszczenie mu problemu. Pytanie na forum to jakas porazka, a juz koleznaka gotowa pogodzic sie z zaistniala sytuacja to juz zakrawa na absurd.
PS. Z trwala szkoda wiaza sie duze pieniazki .....wiec nie dziwota, ze szef juz sobie dupochron szykuje. No i pewnie sie boi, ze kontrole dostanie :-), a jak wiadomo w Polsce sa duze roznice co sie wydaje pracodowcom, ze moga a co nie.
Ale co ona ma wziąć do adwokata, jak nie ma żadnych papierków? ;)
Generalnie sprawa jest taka, że nie mamy pojęcia dokąd się z tym fantem udać - PIP jest wskazówką, dzięki.
[4]
Magera, ja nie wiem czy slyszalas o takim czyms jak porada prawna. To, ze koleznaka pojdzie do adwokata z swoja umowa pracy/inne papiery nie oznacza, ze bedzie od razu wytaczac sprawe szefowi. Adwokat po prostu powie jej jakie ma prawa i jakie moze podjac dzialania w swoim najlepszym interesie. Porada prawna w moim miescie kosztuje od 50 - 100 zl ... Przy stracie prawie palca nie uwazam to za kosmiczne pieniadze.
W takim przypadku odszkodawanie placi ubezpieczyciel a nie pracodawca, jesli sie nie myle pracodawca moze zabulic tylko jak zostanie mu udowodnione, ze z jego winy wypadek powstal np na skutek zaniedban etc. W tym wypadku kazdy sad uzna ze to nie jest wina pracodawcy, wiec ten szef jest poprostu typowym przykladem debila bez szkoly.
Wypadek nalezy zglosic, a szef nie ma nic do gadania musi "sprowadzic" czlowieka od BHP ktory zrobi protokol powypadkowy w nim opisze ustalenia okoliczności i przyczyn wypadku, zeznania swiadkow. Z takim protokolem idzie sie do zusu po swistek pracodawca go wypelnie i idzie sie znow do zusu, dalej komisja podejmuje decyzje. Oczywiscie pracownik musi byc ubezpieczony i musza byc oplacane skladki, tylko tu szef moze miec powody do obaw jesli gra w chu.... i nie odprowadza skladek, znam takie przypadki :P
Ba, moja techniczka w ogóle nie ma żadnej umowy - w sensie jest zatrudniona, odprowadzane za nią są wszystkie składki, ale takiej wersji "materialnej", by mieć swój papierek, nie posiada - nie został takowy stworzony.
Ludzie sami dupe nastawiaja zeby ich w nia walic, a pozniej placza, litosci jak mozna pracowac gdziekolwiek nabialo bez jakigokolwiek papierka szef nichce wypadku w pracy bo na bank skladek nie odprowadza :P
Idź do adwokata. Unikaj złodziei typu "kancelarie odszkodowawcze" bo to łachudry żerujące na cudzym nieszczęściu, skasują 30% a i tak muszą zlecić sprawę prawdziwemu prawnikowi. Adwokat powie, jakie dokumenty są konieczne - najważniejsze to dokumentacja lekarska oraz protokół z wypadku.
A, no to już wiem, skąd to robienie w porty - szef musi poinformować BHP i wyjdzie wtedy na jaw, że nie zostałyśmy w tym temacie przeszkolone. Logiczne.
Jestem załamana myślą, że ludzie są w stanie zlekceważyć własne zdrowie i własny interes, byle tylko nie narazić się szefowi. :(
Gruszek
Trololo. ;> Ale pytasz o sprawcę pogryzienia? ;))) To samiec był! ;)
Megera_ -> to nie tak w kazdym zakladzie pracownik podpisuje ze przeszedl kurs BHP, a to czy go przeszedl to juz inna sprawa tylko szef ktory jest debilem nie dba o to, bo jak pracownik takiego papierka nie podpisze to on jest gleboko w dupie, bo to jest jego obowiazek zeby przeszkolic pracownika. Nie wiem w jakiej formie taki kurs BHP jest realizowany w innych zawodach niz moj, czy tez w przypadku pracy biurowej.
Najlepiej pojsc do ZUS i sie dowiedziec jaka jest procedura, czasu jest sporo, bo wszywstkie papiery sklada sie dopiero po zakonczeniu leczenia. Jesli beda problemy z szefem etc. w ostatecznosci mozna pojsc do firm zajmujacych sie odszkodowaniami oni za % zalatwia co trzeba, lepiej sie podzielic niz nic nie dostac :) Jesli wasza firma prowadzi uslugi i one sa udokumentowane, takie jak podczas ktorej byl wypadek, to szef ma gowno do gadania, bo coz bezposredniego polecenia szefa wcale byc nie musialo, szczegolnie jesli wlasciciel psa-kasacza zaplacil kase oficjalnie :)