Więc tak - wracałem wczoraj z uczelni, stałem akurat na światłach i już widziałem, że koło Tesco przy zjeździe z alei Jana Pawła II (strasznie długa 3-pasmówka, gdzie prędkość dopuszczalna wynosi 70km/h, do niedawna 80km/h) coś się dzieje. Kilka radiowozów, wozy strażackie i mnóstwo ludzi. Ok, zapaliło się zielone światło, samochody ruszyły no i zerknąłem co tam się stało. Widzę stertę śmieci. Myślałem, że jakaś śmieciarka śmieci wysypała na środku drogi i dlatego takie zamieszanie. Ale potem dopatrzyłem się tam samochodu - tzn. jego resztek. Już widziałem, że stało się coś poważnego...
No i tak - kierowca ciężarowego Iveco nie wyhamował i z pełną prędkością uderzył w dojeżdżające do świateł BMW, to z kolei wpadło na Yarisa, a Yaris pod stojącą przed nim ciężarówkę. Iveco po drodze staranowało/zepchnęło 2 inne samochody.
Z BMW i Yarisa nic nie zostało. O ile jeszcze można coś było zobaczyć, że jakiś czerwony samochód (a raczej czerwona kupa żyletek) tam jest to BMW wcale... Naprawdę, ogląda się różne Wypadek-przypadek na TVN Turbo, widzi się też inne rzeczy na drogach, ale taki widok na żywo naprawdę mrozi krew w żyłach. Przez minutę miałem po tym co zobaczyłem gęsią skórkę.
Co z pasażerami? Kobieta z Yarisa wydostała się jakoś sama po kilku minutach (ludzie tylko słyszeli jej lament, kiedy próbowała wydobyć ze środka 1,5 roczną córeczkę). 2 pasażerów BMW wydobywano 40 minut - o dziwo tym trzem dorosłym osobom nic się nie stało - zostali wypisani ze szpitala tego samego dnia. 1,5 roczna dziewczynka zmarła po próbach reanimacji.
Kierowca tłumaczył się w prokuraturze, że hamulce się zepsuły. A jeszcze inna kwestia - zachowanie ludzi. Nikt nie podszedł. Tzn. podeszli, żeby zobaczyć co się stało, ale nikt nie próbował pomóc tym ludziom - 8 osób zadzwoniło na 112, ale i tak nikt nic nie zrobił. Po 2 minutach 2 samochody się zatrzymały na poboczu i kierowcy podeszli do tej sterty blach...
Tutaj jest link (widać zarówno zdjęcia, jak i nagranie samego zdarzenia):
http://bydgoszcz.gazeta.pl/bydgoszcz/1,48722,9294696,TIR_zmiazdzyl_dwa_samochody_osobowe.html
Czy kiedykolwiek widzieliście równie przerażające zdarzenia na drodze?
edit. amatorskie nagranie + więcej zdjęć z miejsca wypadku:
Kilka lat temu widziałem wypadek, którego nie zapomnę do końca życia.
Dosłownie znikąd na drodze pojawiło się auto, które rozerwało gościa przechodzącego przez pasy. Był może z 10 metrów ode mnie.
O w mordę... Szkoda dziewczynki. Jak są światła to się hamuje dawno przed a nie tuż przed skrzyżowaniem...
Ja nie widziałem nigdy wypadku. Co najwyżej zabiliśmy dzika Toyotą Yaris(jak dołożyć do tego sarnę oraz dachowanie w ciągu 2 lat można śmiało stwierdzić że pechowe auto, to wszystko zrobiła moja mama:D):P
Mieszkam w Inowrocławiu (niedaleko Bdg) i byłem świadkiem kiedyś pewnego zdarzenia. Przed przejściem nie zdążyłem przejść przez pasy, z powodu nagłego, czerwonego światła. Gdy sygnalizacja świetlna nakazała ruchu pojazdom, wtem przed jakimś tam samochodem wlekła się ciężarówka. To, że kierowcy się śpieszyło, to chciał wyminąć ów ciężarówkę zmieniając pas, jednak widocznie nie zerknął na lewy pas i po otarł się o inny wóz, który jechał już dość szybko (miał zielone światło). Nie zdarzyło się nic poważnego, ale odgłos otarcia się wozów był dość przerażający. Nie skupiłem się przed wypadkiem na tych wozach mimo tego, że tego oczywiście nie dało się przewidzieć, jednak gdyby tak ten, który zapragnął sobie wyprzedzić ciężarówki zjechałby nieco wcześniej, to z pewnością doszłoby do poważniejszego wypadku z którym równie dobrze mógłbym wziąć udział (w końcu stałem dość blisko). Na szczęście nic poważnego się nie stało, choć w obu tych autach jechały rodziny, a więc dobrze, że tak naprawdę skończyło się tylko na jednym dość widocznym zarysowaniu...
Akurat moja praca wiąże się z jazdą samochodem (ja akurat jako pasażer ) i często widzę wypadki.Niejednokrotnie widzę ludzi już przykrytych czarnymi foliami.I zawsze pozostaje jakieś przerażenie.Ale samego wypadku na żywo nigdy jeszcze nie widziałem.
Wypadku jako takiego nie widziałem, ale na obwodnicy trójmiejskiej kiedyś, jak przejeżdżaliśmy dosyć wolno przez zwężkę (na lewym pasie stały jakieś stuknięte samochody, jeden mocno zgnieciony tył i wbity w barierkę), to widzieliśmy jak strażak robił komuś masaż na otwartym sercu... Brr...
Wiele razy widziałem wypadki, raz uszedłem z życiem tylko dzięki opatrzności i szczęściu bo gdyby nie cud prawdopodobnie zostałbym rozerwany na pasach jak pan z [2]. A z poważniejszych jakie widziałem(tzn. samego wypadku nie widziałem) to potrącenie pieszego, gdy przejeżdżałem obok ciała już nie było. Była za to spora plama krwi i but na środku tej plamy...To nie był przyjemny widok...
Samego wypadku również nie widziałem, ale z 10 lat temu mieszkając jeszcze w centrum, siedząc w pokoju usłyszałem głośne hamowanie, uderzenie o coś i baardzo długi, baardzo głośny i baardzo zapadający w pamięć krzyk kobiety. Nie chciałem nawet wyjrzeć przez okno.
Kumpel mówił mi rano na uczelni ale nie spodziewałem się, że ten wypadek był aż tak tragiczny.
Punkt w mieście newralgiczny, tiry cisną przez rondo fordońskie na Gdańsk bo tak najbliżej, jednak dojazd do ronda biegnie dość stromo w dół i przy dużych prędkościach tam rozwijanych łatwo jest o tragedię.
Odnośnie reakcji ludzi, jeszcze nigdy nie byłem świadkiem tego aby ktoś z przechodniów zareagował odpowiednio na jakikolwiek sytuacje. Może to wynika z niewiedzy na temat tego jak nieść podstawową pomoc, może ze strachu przed pociągnięciem do odpowiedzialności. Niestety, znieczulica jest ogromna.
"Samego wypadku również nie widziałem, ale z 10 lat temu mieszkając jeszcze w centrum, siedząc w pokoju usłyszałem głośne hamowanie, uderzenie o coś i baardzo długi, baardzo głośny i baardzo zapadający w pamięć krzyk kobiety. Nie chciałem nawet wyjrzeć przez okno."
Brawo. Właśnie o tym piszę. Nie pomyślałeś, że może udało by Ci się w jakikolwiek sposób pomóc ?
Ja ogólnie też widziałem kilka razy ciała w przykryte workami (2 razy takie zdarzenie miało miejsce), raz widziałem dziecko lecące w powietrzu po uderzeniu i krzyk ludzi, raz widziałem potrącenie starszej kobiety na pasach metr (!) przede mną... To tak jeśli chodzi o same zdarzenia związane bezpośrednio z ludźmi, bo samych wypadków samochodowych - poważniejszych i mniej poważnych - to dziesiątki...
spoiler start
Tata raz widział lecącą w powietrzu głowę człowieka...
spoiler stop
Jestem ciekaw co mirencjum by powiedział, bo też pewnie ma jakieś doświadczenia z tym związane. Jedno jest pewne - takie sytuacje zawsze się jakoś odciskają w psychice człowieka. Ciekawe tylko na jak długo i co to daje?
xmajorx --> co do ostatniego akapitu. W tv ktoś mówił, że w takich sytuacjach, jeśli ludzie naprawdę nie wiedzą co zrobić
należy chociaż podejść do takiego samochodu, lub osoby, mówić do niej, uspokajać, że karetka już jedzie itp. Po prostu taki aspekt psychologiczny.
Barthez x --> oczywiście że masz racje, nie musisz mi tego mówić :)
To są podstawy, które powinny być już wpisane w zachowanie ludzi.
Ależ nie mówię tego Tobie, mówię ogólnie, w powietrze :) A nuż ktoś to przeczyta i kiedys się przyda (oby nie).
Nie pomyślałeś, że może udało by Ci się w jakikolwiek sposób pomóc ?
Na swoje usprawiedliwienie powiem że była godzina 15, środek miasta, ja byłem na czwartym piętrze wieżowca i miałem 10 lat :-) Nie, nie pomyślałem żeby pomóc.
Od tego czasu byłem na kursie pierwszej pomocy (+ parokrotne powtarzanie tego w szkole i na kursie prawa jazdy, ale po tygodniu nikt już nie pamięta co robić...) więc jeśli tylko zachowałbym zimną krew w takiej sytuacji myślę że wiedziałbym co robić.
Jak dla mnie to kierowca w Iveco trochę za wolno zareagował ( przepraszam jeśli się mylę) ale takie jest moje odczucie , w momencie kiedy już wyczuł że nie może zahamować lub coś wysiadło powinien spierdzielać od razu na bok na prawy pas co był wolny co najwyżej zepchnął by tam jakiś samochód,a na chodniku w tym momencie nikogo nie było , bo jeżeli tir całym pędem wpieprzy się centralnie w osobówkę to zawsze kończy się to katastrofalnie
NEMROK19 --> nie do końca. Po prawej stronie jest przystanek autobusowy, a dalej pasy, na których zawsze jest dużo ludzi. Ewentualnie mógł wbijać na pas zieleni po lewej stronie, ale widocznie albo zła reakcja, albo myślał, że wyhamuje, albo naprawdę z samochodem coś poważnego się stało.
xmajorx - Odnośnie reakcji ludzi, jeszcze nigdy nie byłem świadkiem tego aby ktoś z przechodniów zareagował odpowiednio na jakikolwiek sytuacje.
A tak z ciekawosci, Ty jak reagowales w tych sytuacjach?
A co do wypadku, dzisiaj to chyba temat numer jeden w Bydgoszczy.
Dziś już może nie, bo wypadek miał miejsce wczoraj. Może tematem nr 1 nie był, ale głośno o nim było (chociażby dlatego, że przelotówka była zamknięta przez 4h, więc siłą rzeczy sporo ludzi się dowiadywało co się stało).
Na zimno zawsze się dobrze mówi, co powinien był zrobić - skręcić w lewo, w prawo, zahamować wcześniej, nie siadać tego dnia za kierownicę. Nie usprawiedliwiam w żaden sposób kierowcy ciężarówki, ale nikt nie wie póki co, co naprawdę się stało - może to rzeczywiście były hamulce, a może brawura.
Prawda jest taka, że w sytuacji podbramkowej kierowca ma ułamki sekund na reakcję i nie ma tu czasu na chłodną kalkulację - zrobię to, to będzie dobrze, zrobię tamto to będzie źle. W takiej chwili jest to po prostu odruch - skręcenie kierownicą, noga na heble i jeb - stało się.
Sam miałem wiele sytuacji, kiedy w kwestii życia lub śmierci decydowała sekunda i odruch - na szczęście do tej pory mi się udawało, może to jest szczęście, a może kwestia kilometrów za kółkiem.
Tak czy siak szkoda dziewczynki i jej rodziców, taka sytuacja odciska się w psychice na zawsze. Po przeczytaniu artykułu i obejrzeniu tego wypadku zdaję sobie sprawę jak ważny jest duży i bezpieczny samochód, bo choćby człowiek był mistrzem kierownicy, to zawsze musi być czyjaś wina, czasem tego drugiego kierowcy...
jakies 500 metrow od mojego domu na osiedlu okolo 3-4 lata temu doszlo do "masakry" to byl czerwiec, ja wyjechalem do warszawy, wrocilem do domu okolo 20.30, a o 21 na skrzyzowaniu (okres szybkich motocykli i "wyscigow") rozpedzony motocykl wbil sie w kant konca skrecającego autobusu.
osobom w autobusie nic sie nie stalo, ale motocykliste rozerwalo na kilka kawalkow, jego resztki lezaly na calym skrzyzowaniu.
co ciekawe i szokujące, motocyklista ten dostal na urodziny motocykl (smigacz taki) dzien wczesniej...
Skoro wszyscy dzielą się swoimi doświadczeniami to i ja nie omieszkam tego zrobić. Sam byłem uczestnikiem takiej akcji tylko raz - skasowanie sarny. Po wszystkim nie wyglądała najlepiej ze sporą wyrwą w brzuchu ponadto kilka razy widziałem już po fakcie samochody leżące w rowach. Jeśli chodzi natomiast o bycie świadkiem takiego zdarzenia to mam w tej materii pewne doświadczenie. Moja babcia mieszka zaraz przy ruchliwym i jak się okazało dość niebezpiecznym skrzyżowaniu. Kiedy zrobi się cieplej można sobie usiąść na balkonie i obserwować co się dzieje. W ten sposób w ciągu ostatnich 7-8 lat widziałem dziesiątki stłuczek/wypadków z czego wszystkie z wyjątkiem trzech skończyły się właściwie bez szwanku dla osób biorących w nich udział. Tymi trzema natomiast były: potrącenie pieszego na pasach, skończyło się względnie niegroźnie, samochód nie jechał z mała prędkoscią ale już hamował, uderzony przeleciał przez cały samochód ale pozbierał się o własnych siłach. Skończyło się na kilku złamaniach i sporej ilości kompletnie niegroźnych obrażeń. Druga osoba nie miałą takiego szczęścia, kobieta przechodziła w niedozwolonym miejscu a samochód też raczej nie jechał z regulaminową prędkoscią. Śmierć na miejscu ale mimo że strasznie pokiereszowana to została w jednym kawałku. Buty leżały kilkadziesiąt metrów wcześniej. Trzecia sytuacja miała miejsce parę lat temu kiedy na naszych drogach jeszcze można było spotkać niejednego "malucha". Kierowca cisnął nim gdzieś sześćdziesiątką i nie spodziewał się chyba że z podwórka może mu na ulicę ktoś wyjechać. A wyjechało nie byle co bo Renault Scenic, co prawda z niedużą jeszcze prędkościa ale nagle fest przyspieszył i trochę km/h nabrał. Trafienie było na tyle niefortunne że Fiat wyskoczył jak z katapulty, koziołkował dobrych kilka razy przez jakieś 25-30 metrów a po wszystkim kiedy patrzyło się na sylwetkę wozu to przypominała ona dość mocno wykrzywiony romb (Renault oddzieliło się podwozie od reszty). Co najciekawsze, kierowca o własnych siłach wyszedł, dość mocno zakrwawiony po czym będąc w szoku zaczął uciekać. Złapali go jakieś 600 metrów dalej a ta przygoda skończyła się dla niego złamaną ręką, żebrami, wstrząśnieniem mózgu i jak w przypadku pierwszej sytuacji wieloma pomniejszymi urazami. Jeszcze kończąc swój wywód: sam też o mało co mogłem oberwać i to na tym samym skrzyżowaniu. Przejście dla pieszych jest tak usytuowane że droga dla samochodów jadących w stronę centrum zakręca lekkim łukiem i jeśli ktoś postanowi pocisnąć prosto to wyląduje częściowo na chodniku. Ja trafiłem na takiego delikwenta. Na szczęście mam wyśmienity refleks i bez trudu zdążyłem uskoczyć, ponadto samochód nie jechał specjalnie szybko. Co by jednak nie mówić, zatrzymał się 5 metrów dalej na słupie oświetleniowym trochę rekonfigurując jego wygląd. Słup co prawda został naprostowany ale w miejscu gdzie jest "klapka" jeszcze niedawno widać było wgniecenia.
Dawniej bardzo często jeździłem sporo z ojcem w trasy, takich zwykłych raczej nieszkodliwych stłuczek widziałem sporo... ale miałem dość nieprzyjemny widok u nas na podwórku kilka lat temu, gdy za naszymi plecami ( na oko z 15m) babka popełniła samobójstwo przeciskając się przez małe okno na strychu. San widok ciała nie jest tak dotkliwy, jak krzyk gdyż ta kobieta jeszcze żyła po upadku jakiś czas. Z zawałem miałem również podobną sytuację gdy miałem tak z 10/11 lat, facet padł przechodząc przez pasy dla pieszych ( byłem po drugiej stronie).
Kierowca tłumaczył się w prokuraturze, że hamulce się zepsuły. A jeszcze inna kwestia - zachowanie ludzi. Nikt nie podszedł. Tzn. podeszli, żeby zobaczyć co się stało, ale nikt nie próbował pomóc tym ludziom - 8 osób zadzwoniło na 112, ale i tak nikt nic nie zrobił. Po 2 minutach 2 samochody się zatrzymały na poboczu i kierowcy podeszli do tej sterty blach...
Może to i lepiej. Ja jakiś czas temu musiałem z kumplem odganiać bandę idiotów od rannego w wypadku, który w udo miał wbity kawał żelastwa. Uparli się, że trzeba go koniecznie wyciągnąć, a nie czekać na karetkę. Prawie nas tam zlinczowali.
ponadto kilka razy widziałem już po fakcie samochody leżące w rowach
Pfff... W rowie to i ja raz wylądowałem :P Nie ma to jak nagle zaczynający się oblodzony odcinek łuku z górki... 0_-- Nawet szło się tam ciężko.
Za to tej zimy mieliśmy z kumplami powrót ze stoku pełen przygód ;D Jadąc w tamtą stronę mało brakowało, żeby jakiś koleś wjechał we mnie TYŁEM... Ja stałem (chociaż z zatrzymaniem się też było ciężko - lód wszędzie) i czekałem aż przejedzie auto z przeciwka, żeby zawrócić. Gość za mną chyba zbyt entuzjastycznie wdepnął w hamulec, przez co obróciło go prawie 180 stopni i zatrzymał się ~2 metry od mojego bagażnika ;D
Z kolei wracając byliśmy świadkami, jak to koleś przed nami zjeżdżając z lekkiej górki po łuku kończącym się wjazdem na most (dość wąski) wpadł w poślizg, zrobił 1,5 obrotu i wsunął w poprzek mostu... A że to był kombiak, to i luzu między barierkami było niewiele ;D Teraz się z tego śmiejemy, ale pamiętam jak mi nogi zmiękły, kiedy zobaczyłem jak mu tył zaczyna odjeżdżać (a sam w tym momencie zaczynałem zjeżdżać z tej górki). Gdyby nie barierki przed mostem (od których też się chyba lekko odbił), to skończyłby w najlepszym razie na drzewie, w gorszym - 2-3 metry niżej w zamarzniętej rzece... :-/
Szkoda dziecka.
Kiedyś jak byłem jeszcze dzieckiem i wracaliśmy z rodzicami autem z Krakowa widziałem wypadek, który zapadł mi w pamięć. Ktoś potrącił dziecko, które przejeżdżało na pasach rowerem. Rower cały pogięty, dziecko było przykryte kocem, wokół głowy kałuża krwi. Krwawił z uszu :/
Nigdy nie umiem się pogodzić z faktem jak giną dzieci :/
polskie drogi to dżungla. Wystarczy popatrzyć na statystyki śmiertelności w wypadkach. Trafisz na wariata za kierownicą i po tobie...
Czasem strach wychodzić na ulicę - piratów ci u nas dostatek. Nie mniejszym problemem od dróg są sami kierowcy.
Jestem ciekaw czy biegli potwierdzą, że w samochodzie coś się stało. Nie da się ukryć, że Al. J.P. II w kierunku Tesco to jest dłuuuuuga droga w dół, gdzie pruje się spokojnie 90-100km/h (dopuszczalne 70), więc jak się rozpędził, czy nawet jechał te 70, a nawaliły hamulce to co mógł zrobić?
Zobaczcie z jaką prędkością względem innych samochodów on dopierdalał. I hamulce zepsuły się akurat w tym momencie - coś mi się wierzyć nie chce. Zamiast pomieszać biegami i wyhamować silnikiem (ale nie pięć metrów przed skrzyżowaniem) to on cisnął na hamulec. Inna opcja jest taka, że się zagapił bo jeśli widział co się święci to robił by coś więcej, a nie pruł na wprost.
Mieszkam w małym miasteczku i akurat moja ulica jest tu dosłownie przeklęta (zapewne za sprawą długości, na której można rozwinąć niezłe prędkości). Przed moim domem doszło do 4 wypadków, w tym jeden śmiertelny.
1. Facetowi pękła opona i rozbił się o słup.
2. Tu pamiętam jak słyszałem huk i hamowanie. Wyglądam, a jakieś 20 metrów od mojego domu samochód leży na dachu.
3. Tir rozwalił mi połowę frontowego płotu, bo myślał, że się zmieści wymijając samochód.
4. Motocyklista, który 2 dni pózniej miał jechać na jakiś zjazd. Z posesji wyjechał pijany rowerzysta, motocyklista nie wiedział co ma robić i przeleciał dobre kilkanaście metrów w powietrzu po czym uderzył w znak. Pijany rowerzysta również zmarł.. jakaś część od roweru wbiła mu się w brzuch.
Też opiszę co kiedyś zobaczyłem. Bezdomny szedł po pasach i jechał tir który nie zahamował. Facet był dosłownie rozerwany na pół.
moj brat byl swiadkiem tego wypadku w CB . Ponoc niezly dym byl . Ja bylem swiadkiem wypadku na krajowej trasie A1,kiedy jechal sobie samochod osobowy i wjechal w rowerzyste . Rowerzyscie doslownie glowa rozbryzgala sie na pol jezdni,nawet mozg bylo widac .. Niektorzy robili zdjecia i mieli z tego ubaw "oo wrzuce to na youtube,napewno sie filmik spodoba,bede popularny) - masakra jednym slowem,widok nie do zniesienia .. :(
azarothen --> studiuję na Collegium Medicum i raczej uczą nas tam jak zachowywać się w takich sytuacjach :), a nawet jeśli nie każdy się nauczy, to odpowiednie zachowanie powinno pochodzić też ze zwykłego ludzkiego rozsądku. A pisząc to co pisałem, nie miałem na myśli jakich konkretnych sytuacji, które mógłbym teraz przytoczyć, chodziło o zwykłe zainteresowanie się ludzi... chociaż... może jednak opowiem o pewnej sytuacji...
Nie będę podawał, gdzie to się działo, kto brał w tym udział itp bo to nie ma znaczenia, ale wyobraź sobie sytuację, leży sobie mężczyzna, nie wiem, na korytarzu, chodniku, gdziekolwiek. Wygląda dość normalnie, ale leży w swoich wymiocinach... podchodzisz i sprawdzasz co się stało czy nie ? Otóż ja podszedłem, a ok. 10 innych osób które było wtedy w okolicy tylko się gapiło.
up
Bo to jest właśnie ten element, który, jak mówią na kursach, trzeba się przełamać i przezwyciężyć to obrzydzenie itp. Innej rady nie ma. Po to zresztą są też specjalne maseczki do usta-usta, ale ile osó ma coś takiego przy sobie? Przyznam się, że nawet ja nie mam...