Chciałbym w tym roku pójść na studia. Trochę obawiam się jednak czy dostanę się z taką maturą na filologię polską:
Ustne:
j. polski - 90%
j. angielski - 73%
Pisemne:
j.polski - 59% ( tu trochę się obawiam właśnie )
j. angielski - 81%
matematyka - 60%
wiedza o społeczeństwie - 51%
wszystko podstawowe
Mam szanse na dostanie się do jakieś uczelni w dużym mieście typu: Gdańsk np. ?
Bo już zbliża się powoli czas składania papierów i trochę się martwię tym...
A co ty będziesz po czymś takim robił?
mozliwości jest wiele i warto studiować to przez 5 lat:
1. nauczyciel języka polskiego - 1200zł co miesiąc
2. kasa w tesco - 1200zł (ale tu jak sie dorobi kurs na wózki widłowe, kurs obsługi kasy)
3. sprzedawca w warzywniaku - 1000zł
4. McDonalds z perspektywami awansu za 5-10 lat
5. konserwator powierzchni płaskich w biurach
6. bezrobotny
Perspektywy że hohoho!
Nic na rozszerzeniu, z podstaw takie nijakie wyniki. Musisz sobie sprawdzić czy w ogóle uczelnia przyjmuje bez rozszerzeń. Potem sprawdz ile rok temu było chętnych i jakie było minimum by się dostać.
Face Shit/kulka25 -> ale temat nie nazywa się: co będę po tym robił ? ;)
A co ty będziesz po czymś takim robił?
Kiedys spotkalem kumpla z liceum, dwa lata po tym jak zrobil magistra z wlasnie filologii polskiej. Sprzedawal pizze w fastfoodowej pizzerii w pasazu hipermarketu.
Nikt Ci nie powie, bo progi punktowe pomiędzy uczelniami się mocno różnią. Sprawdź na stronie interesującej się uczelni, jak u nich liczą punkty i zobacz progi z poprzedniego roku.
Zenzibar -> czyli tak źle napisałem ? Nie mam szans na jakiekolwiek studia ? :D
Niektórzy z was to barany w momencie jak zaczyna się temat szkoły i edukacji, bez urazy... Po pierwsze to nauczyciel nie dostaje 1200, po drugie akurat to dobra fucha, zawsze może mieć cos na boku jako druga prace. Po trzecie wakacje święta itp itd.
Dostać się gdzieś pewnie dostaniesz w obliżu niżu demograficznego i wypełniania kierunków... ale faktycznie, co zamierzasz robić po takich studiach?
czyli tak źle napisałem ? Nie mam szans na jakiekolwiek studia ? :D
W obecnych czasach pewnie się gdzieś dostaniesz, ale po co marnować 3 do 5 lat życia, skoro i tak się do studiowania nie nadajesz.
Pracę znaleźć się da, i to nie taką złą, ale trzeba dużo nad sobą pracować, rozwijać się przez cały okres studiów no i mieć przynajmniej troszkę szczęścia. Ale jeśli masz iść na filologię tylko po to, żeby iść to faktycznie lepsze perspektywy masz przy składaniu papierów do McDonalda...
Swoją drogą - 59% z matury podstawowej i cię na filologię ciągnie? Serio? Ludzie z którymi zdawałem maturę, idący na kierunki zupełnie niezwiązane z językiem mieli (zresztą ja też) średni wynik >75% ^^
Degnar* - jeśli przyjmują z taką maturą to co? Miałem kumpla u mnie na Chemi co miał z podstawy chemii 49% - przyjęli go i wyleciał po pierwszym roku :P
alpha_lyr - a ile dostaje na start? 1500zł?
1500zł po 5-cioletniech studiach to chyba niezbyt dobry deal prawda? Bo tyle to na byle budowie dostanie za opieranie się o miotłę. A na to nie trzeba nawet matury.
a ile dostaje na start? 1500zł?
Jakieś 2000 na rękę, potem z każdym awansem (a na kontraktowego można awansować po roku) więcej. Plus dodatki.
Wbrew pozorom nauczyciel nie zarabia AŻ tak źle. Problemem jest natomiast znalezienie pracy jako nauczyciel.
Ludzie z rozszerzoną na więcej procent się nie dostają a Ty byś chciał z tak kiepsko zdaną podstawą?
[17]
nie znam polskich płacowych realiów. Jeżeli kogoś satysfakcjonują takie zarobki po 5 latach studiów to bardzo nisko sobie stawia poprzeczkę.
Gdzieś za to czytałem artykuł, że aktualnie co roku liczba potrzebnych nauczycieli spada o 1-2% - tzn. przekładając na prosty język ludu - 1-2% nauczycieli jest wywalanych na bruk bo nie ma dla nich zwyczajnie pracy. Coraz mniej dzieci -> mniej klas -> mniej nauczycieli. I nie zanosi się na to by sytuacja miała się poprawić w najbliższej przyszłości bo dzieci wciaż rodzi się bardzo mało.
Generalnie nie rozumiem w ogóle tego polskiego parcia na studia - jedynie dla papieru lub sportu. Bo sorry, ani nie ma z tego pieniędzy, a o pracę nawet za marne grosze dosyć trudno.
Więc po co to studiować? Trzeba w końcu pojąć, że studia nie są celem samym w sobie, nie są sposobem na realizację, studia to droga ku dobrej pracy a dobra praca to dobre zarobki które pozwolą nam wybudować dom, utrzymać rodzinę i godnie żyć. Po co studiować coś z czego nie będzie kasy? Nigdy tego nie zrozumiem...
Mamy już setki tysięcy magistrów na kasach w tesco i w mcdonaldach - produkujemy następne setki. A świat się śmieje.
Mamy już setki tysięcy magistrów na kasach w tesco i w mcdonaldach - produkujemy następne setki. A świat się śmieje.
Gdybyś trochę wiedział o świecie, to miałbyś świadomość, że w większości tzw. cywilizowanych krajów sytuacja wygląda tak samo lub gorzej.
dlaczego ? :D
Domyśl się.
Miałem niedawno podobny wątek: https://www.gry-online.pl/forum/czy-mam-szanse-dostac-sie-na-studia-humanistyczne/z5c7688e
Ostatecznie wyszło na to, że raczej będę studiował sobie tą elektronikę, zwłaszcza że zdałem pierwszy semestr bez warunków(fuck yeah!). Tak w ogóle, to na drugim semestrze została dokładnie połowa stanu z początku :D
Marzy mi się tłumaczenie literatury, ale kolega powiedział mi, że nie dadzą mi tutaj nic studia filologiczne. Muszę sam wykazać, że potrafię takie tłumaczenia pisać i wtedy będę miał szansę się czymś takim zajmować niezależnie od wykształcenia.
edit: zapomniałem napisać, odnośnie tej pracy i zarobków, że moim zdaniem studiować się powinno to, co nas interesuje, a nie to po czym będzie zarobek(choć dobrze by było, gdyby jakiś był).
Po co studiować coś z czego nie będzie kasy?
Może dlatego, że wyksztalcenie i wiedza jest wartoscią samą w sobie, nieporównywalnie wieksza niz kasa?
Dla mnie studiowanie czegos tylko ze wzgledu na dalsze perspektywy i prace jest poronione.
Zenzibar - od 8 lat mieszkam w UK. Nie spotkałem to jeszcze żadnego master of degree pracującego na kasie w tesco lub w McDonaldzie.
Taką pracę masz od ręki, bez żadnych papierów, ba z łamanym englishem.
Więc sorry, ale to Tobie radzę pojeździć po świecie i przyjrzeć sie jak to wygląda gdzie indziej.
Może dlatego, że wyksztalcenie i wiedza jest wartoscią samą w sobie, nieporównywalnie wieksza niz kasa?
nie ma to jak dorobienie sobie bzdurnej ideologii. Uczyć się hobbystycznie mozesz przez całe życie. Co nie powinno kolidować w znalezieniu pracy na poziomie z równie dobrą płacą.
Widzisz na zachodzie ludzie mają myślenie odwrotne:
Najpierw się zastanowią co chcą w życiu robić biorąc pod uwagę ile pieniążków z tego będą mieć - dopiero potem obiorą najlepszą drogą do dostania tej wymarzonej pracy, w określonej firmie na określonym stanowisku za określone pieniążki.
W Polsce studiuje się byle co, byle jak byle mieć papier. A po 5 latach taki student dostaje kopa w dupę od życia.
Może dlatego, że wyksztalcenie i wiedza jest wartoscią samą w sobie, nieporównywalnie wieksza niz kasa?
<--- Nie ma to jak byc wielce obytym, inteligentnym i wyksztalconym bezrobotnym.
kulka --> Co to jest "master of degree"?
master's degree
Po pierwsze to nauczyciel nie dostaje 1200, po drugie akurat to dobra fucha, zawsze może mieć cos na boku jako druga prace. Po trzecie wakacje święta itp itd.
Jakieś 2000 na rękę, potem z każdym awansem (a na kontraktowego można awansować po roku) więcej. Plus dodatki.
puknijcie się obaj w czoło... mój brat jest nauczycielem i dostaje 1500-1600zł na rękę. Owszem, z tym kontraktowym to prawda, ale na początek nie ma żadnych 2000zł. Bajek się naczytałeś Cyniczny.
Dodatki? hahaha, jakie dodatki? Kolejne opinie zasłyszane z internetów?
alpha_lyr
dobra fucha? wiesz z doświadczenia czy kolega kolegi z internetów pisał że dobra?
fucha dobra ale chyba tylko w wakacje.
Zresztą biorąc pod uwagę ilość roboty to nawet takie wakacje nie wystarczają żeby odpocząć. Na wszystkie rady pedagogiczne trzeba przyłazić, które trwają po 2-3 godziny. Dodatkowo robotę zabierasz do domu, bo wszystkie wypracowania, sprawdziany prace domowe trzeba sprawdzać w domu - a za to nikt Ci dodatkowo nie płaci.
Układanie sprawdzianów, testów czy choćby samych lekcji też trzeba robić w domu więc nawet jeśli masz te 5h zajęć dziennie to dochodzi co najmniej jeszcze raz tyle w domu. Pomijam już fakt, że z dzieciakami trzeba się użerać a jak jesteś nauczycielem liceum to jest największy hardcore.
Brat nie jest wychowawcą żadnej klasy bo pewnie miałby jeszcze więcej roboty typu wycieczki klasowe gdzie trzeba robić za niańkę.
Tak więc biorąc pod uwagę ilość godzin i obowiązków to nawet gdyby na start były te mityczne 2000zł to raczej nie byłoby warto. Jedyny plus to faktycznie dodatkowa robota na boku, ale i tak bym wolał robotę mniej absorbującą albo chociaż lepiej płatną, adekwatną do godzin pochłaniających.
Wszyscy jednak zgodnie twierdzą że najlepiej ma nauczyciel wychowania fizycnego. Nie bierze roboty do domu a wszystkie testy sprawnościowe może wymyślać kilka minut przed lekcją.
1500zł po 5-cioletniech studiach to chyba niezbyt dobry deal prawda? Bo tyle to na byle budowie dostanie za opieranie się o miotłę. A na to nie trzeba nawet matury.
Deal jak deal, ja Wolałbym iśc na pre godzin do szkoły niż na mrozie opierać się o łopate.
nie znam polskich płacowych realiów. Jeżeli kogoś satysfakcjonują takie zarobki po 5 latach studiów to bardzo nisko sobie stawia poprzeczkę. Studia to droga ku dobrej pracy a dobra praca to dobre zarobki które pozwolą nam wybudować dom, utrzymać rodzinę i godnie żyć. Po co studiować coś z czego nie będzie kasy? Nigdy tego nie zrozumiem...
Nie kumam takich ludzi...Każdy kończy to do czego się nadaje, albo nie kończy nic, bo nie nadaje sie na studia w ogóle. Po co to pierdolenie że opłaca się kończyć coś tam co daje dużo siana. Z reguły zawód który daje dużo pieniędzy to trudny zawód, predyspozycje do zapierdalania w ksiażkach i chłonięcia wiedzy ma nikły procent społeczeństwa. Nie każdy będzie inzynierem, chirurgiem czy Wysiakiem co zarobi w IT z 25k złotówek polskich. Jeżeli nie jesteś żadnym z powyższych typów tylko kolejnym polakiem na emigracji bez zawodu i studiów za 1500 funów, to twoje spostrzeżnia tracą na wartości tak samo jak kiepskie studia na rynku pracy.
Dajcie ludziom sobie studiować, to sa ich wybory, jak zwykle przy okazji takich tematów musi pojawić sie ktoś kto uświadomi pytającego jak chujowi będzie zarabiał.
Akurat pracę nauczyciela wybiera się raczej z chęci edukowania dzieci i młodzieży, niż dla zarobków.
Jak widać: z dzieciakami trzeba się użerać, trzeba robić za niańkę nie jest to droga życia dla każdego.
Sam myślałem o nauczaniu polskiego lub matematyki, czy też elektroniki w szkole średniej.
alpha_lyr - tylko, że to co się dzieje obecnie w Polsce to jest dewaluacja wykształcenia wyższego. Po co studia dla sprzedawcy? po co studia dla roznosiciela ulotek? po co studia dla pracownika McDonalda?, po co dla kasjerki w Tesco?
Studiowanie dla papieru? Studiowanie bo wszyscy studiują? Studiowanie bo aktualnie nawet na kasę w Tesco trzeba mieć najlepiej wykształcenie wyższe?
Przecież aktualnie osoba z magistrem jest postrzegana w PL jak osoba z wykształceniem średnim 20 lat temu i pełnym podstawowym 50 lat temu.
I po co to? 5 lat z życia wyjęte i cholera kasy w błoto? Jedynie prywatne uczelnie których w ostatnich 15 latach powstało w Polsce pierdylion mają z tego profity.
Jestem ciekawy na jakiej wsi nauczyciel zarabia 1200 zł. Mieszkacie na Białorusi? Nauczyciel mianowany to jest ponad 2 000, + wolne wakacje i ferie (płatne), darmowe wycieczki, +kasa z korków*
*Ja jako student mam w tygodniu 5 osób ktore ucze. Mam z tego ok 500 zł w miesiącu. A biorę marne 20 zł za dzieciaka podst- gim i 30 zł za liceum.
Druga sprawa, ze ciężko robotę dostać w zawodzie teraz. Szczegolnie jako polonista.
No ale widzę, ze kilka osób tutaj woli robić 10h na budowie bo przecież takie same pieniądze a uczyć sie nie trzeba. Spoko.
Mógłbym jeszcze iść na jakąś szkołę policealną, na jakiś zawód - nauczyć się czegoś konkretnego.
To byłby lepszy wybór ? Coś wartę są w ogóle te szkoły policealne dla dorosłych/kształcące konkretną profesję/kursy iluś letnie ?
Waszym zdaniem lepszy to wybór jest niż ten polski ?
koobun>>> złe nawyki ;(
Na co ci studia do własnego biznesu? Nie przyjmiesz sam siebie bez dyplomu?
Pisemne:
j.polski - 59% ( tu trochę się obawiam właśnie )
Jak na kogoś kto wstawia spacje przed znakami przestankowymi to i tak gigantyczne osiągnięcie.
sir Qverty - zarobki na budowie się zaczynają od 3-4k na rękę. I to dla pomocnika. Kolega jako pomocnik elektryka w Wwie miał i 5k na rękę.
Inżynier budowlany na dobrym polskim kontrakcie pewnie jest w stanie i 5 cyferek wciągać miesięcznie, za granicą ze 2-3 razy tyle.
od 8 lat mieszkam w UK. Nie spotkałem to jeszcze żadnego master of degree pracującego na kasie w tesco lub w McDonaldzie.
Taką pracę masz od ręki, bez żadnych papierów, ba z łamanym englishem.
Wyrocznia przemówiła. Widzisz, wykształcenie wyższe przydaje się na przykład do tego, by nie uogólniać na podstawie własnych obserwacji.
Czytałem ostatnio raport o perspektywach zatrudnienia absolwentów szkół wyższych w Zjednoczonym Królestwie. Masz tu streszczenie: http://www.theguardian.com/business/2013/nov/19/half-recent-uk-graduates-stuck-jobs-ons
I w USA: http://usatoday30.usatoday.com/news/nation/story/2012-04-22/college-grads-jobless/54473426/1
zarobki na budowie się zaczynają od 3-4k na rękę. I to dla pomocnika.
Strach pomyśleć gdzie się kończą.
Zenzibar - no ale co te artykuły mają wspólnego z tym co zacytowałeś.
Proszę przyjedz do UK i znajdz osobę z angielskim magistrem na kasie w Tesco.
Zauważ, ze ja wcale nie pisałem, że w UK/USA o pracę dla osób po studiach jest łatwo i bez problemu idzie ją znaleźć. Ale nie jest tak trudno jak w Polsce, gdzie osoby z magistrem obsługują klientów w supermarketach.
Natomiast Ty stwierdziłeś: że w większości tzw. cywilizowanych krajów sytuacja wygląda tak samo lub gorzej.
Możesz mi więc powiedzieć w jakim cywilizowanym kraju, wartość wykształcenia została tak mocno zdewaluowana jak w Polsce, gdzie jak nie skończysz informatyki, medycyny to masz wybór pomiędzy Tesco, Biedronką a McDonaldsem?
Strach pomyśleć gdzie się kończą.
napisałem przeciez. Zrobisz papiery inżyniera i 5 cyferek przy łucie szczęścia może wskoczyć. Nawet w Polsce.
brak argumentów - zostały wyzwiska?
[35]
Widzisz, jak Ci pare lat temu odpowiedziałem w Twoim wątku dotyczącym: "szkoły poszukiwaczy UFO" ( bo zakładam, że jesteś tym samym wlodzixem), żebyś poszedł do zawodówki i wyrobił sobie zawód, to nie chciałeś słuchać. Teraz masz problem, jaki ma wielu ludzi.
Szkoła policealna to bezsens. Przykładowo, taki Technik budowlaniec. Myślisz, że po takiej szkółce, będzie sam w stanie zrobić sobie zaprawę o murowaniu nie wspominając? Tego się uczy w pracy, obserwując jak inni to robią.
Co do ukończenia liceum i ewentualnych perspektywach po nim, to znam wielu, co po szkole poszli do pracy, nauczyli się konkretnego fachu(wspomniana budowlanka) i albo zarabiają za granicą albo maja własne firmy. W tych całych MC i innych restauracjach KFC to pracują galimby i mameje, co do niczego innego się nie nadają. Wszystko zależy od charakteru, motywacji i mentalności.
kulka --> No wybacz, ale jesli twardo opowiadasz swoje teorie jak to ty "nikogo nie spotkales" (szczerze mowiac skad to wiesz? kazdego kasjera pytasz o wyksztalcenie?), a ignorujesz FAKTY - ze polowa absolwentow w UK znajduje prace jedynie na stanowiskach, ktore studiow nie wymagaly (czyli generalnie taki absolwent kompletnie zmarnowal 5 lat zycia, w czasie ktorych mogl zdobywac faktyczne doswiadczenie), to jakie argumenty jeszcze mozna podac?
[41], [37]
praca.interia.pl/news-ile-mozna-zarobic-na-budowie,nId,722169
pracownik budowlany (pomocnik) - 2200zł
kierownik budowy - 5500zł
oczywiście to średnia i do tego z 2009r.
gdzie tu porównanie do nauczyciela z 1500zł po 5 latach studiów?
wysiak - ale nie należy bezpośrednio porównywać obu krajów pisząc tak jak Zenzibar, że w krajach cywilizowanych sytuacja jest identyczna lub jeszcze gorsza.
Bo nie jest identyczna. Ja rozumiem, że z wyższym wykształceniem w takim UK trzeba by było celować w 40k++ rocznie conajmniej.
Ale już po technikum znajdziesz pracę by zarabiać średnią czyli te 30k GBP rocznie i to bez praktycznie żadnych problemów. U nas w firmie pracują osoby które są w trakcie robienia technikum (NVQ 2/3) i zarabiają po 400-500GBP na rękę tygodniowo.
Teraz ile zarabia kasjerka w Tesco? Minimalną. Czyli 200-250GBP tygodniowo.
Naprawdę jak już ktoś z wyższym angielskim wykształceniem rzeczywiście pracuje gdzieś na kasie w Tesco to ja jeszcze takiej osoby nie spotkałem i pewnie nie spotkam. Bo po drodze jest wiele stanowisk za 2 razy lepsze pieniążki, które można złapać prawie od ręki.
*Ja jako student mam w tygodniu 5 osób ktore ucze. Mam z tego ok 500 zł w miesiącu. A biorę marne 20 zł za dzieciaka podst- gim i 30 zł za liceum.
ty kogos uczysz? student filologi angielskiej, ktory nawet rozszerzenego angola nie zdal?
Wysiak:
kulka25 - Mamy już setki tysięcy magistrów na kasach w tesco i w mcdonaldach - produkujemy następne setki. A świat się śmieje.
Zenzibar - Gdybyś trochę wiedział o świecie, to miałbyś świadomość, że w większości tzw. cywilizowanych krajów sytuacja wygląda tak samo lub gorzej.
Naprawdę zgadzasz sie z Zenzibarem? Mnie polskie realie rozkładają na łopatki. Kolega z Łomży utrzymujący rodzinę w Polsce, którego żona (oczywiście wyższe wykształcenie) stara się o pracę ochroniarza (kurs ma) za 1200miesięcznie na śmieciówce za 250h miesięcznie. Lub kuzyn mojej żony (wyższe), którego sklepik padł i stara się o pracę w nowootwartej biedronce gdzie okres rekrutacji ciagnie się miesiącami (już pół roku). I mogę tak wyliczać bez końca.
Podstawowy polski na filologię?
Troll harder!
Ale, ckliwe te opowieści, o tym jak źle jest nauczycielom - jeśli już, faktycznie, w dobie zamykania taśmowego szkół, dostanie się taką pracę.
No, orka na ugorze. I to układanie sprawdzianów! Boziu, ile w to trzeba włożyć wysiłku! No prawie tyle samo, co w napisanie wysokospecjalistycznego artykułu do naukowego periodyku albo uzasadnienia wyroku w SN...
...już prędzej w sprawdzanie, i to tylko po filologii (wypracowania).W pierwszych klasach podstawówki, jak się czyta jeszcze odręczne bohomazy... choć nie wiem od jakiego szczebla teraz można oddawać wypracowania pisane na komputerze, u mnie było tak bodaj od ostatniej klasy podstawówki...
Zależy jeszcze jaki ten nauczyciel polskiego, ale i tak wolałbym już chyba przerzucać gruz...
Niedosyć że trzeba użerać się z dzieciakami to do tego sprawdzanie kartkówek/sprawdzianów codziennie w domu... niema nic gorszego, nie rekompensuje to dużo dni wolnego. Jeden z najgorszych zawodów świata... Najlepsza robota to taka że pójdziesz, wiesz co masz robić, robisz to, wracasz do domu i masz spokój. Najgorsze to jak trzeba się ciągle denerwować, a nauczyciel 100% to zapewnia.
Gdybyś trochę wiedział o świecie, to miałbyś świadomość, że w większości tzw. cywilizowanych krajów sytuacja wygląda tak samo lub gorzej.
Już chociażby w takim USA magistrzy "mało-przyszłościowych" kierunków podobnie jak u nas są bez pracy (znaczy, podobnie jak u nas - praca jest i ci ludzie są potrzebni, ale w stanowisk jest dużo mniej niż absolwentów) tylko, że dodatkowo mają na karku 100k długu studenckiego... Serio, jak zobaczyłem koszty samego studiowania czy absurdalne ceny podręczników (kilkaset dolarów co semestr) dochodzę do wniosku, że świeży magister u nas wcale nie ma się tak źle.
A pracy nauczyciela bym nie polecał - widzę ile pracuje moja mama (i o ile mniej godzin by pracowała gdyby miała sztywne 8 godzin, nawet bez wakacji i ferii) i naprawdę za takie pieniądze nie warto...
Najlepsza robota to taka że pójdziesz, wiesz co masz robić, robisz to, wracasz do domu i masz spokój
No i co można osiągnąć myśląc w ten sposób? Nie lepiej byłoby znaleźć robote która cieszy człowieka i każdy dzień to inne wyzwania, cele? Jak masz robić coś bezsensu przez 8h dziennie 5 razy w tygodniu do usranej śmierci to polecam zastanowić się nad tą decyzją troszkę dłużej.
Chodzi mi oto że jak jesteś w pracy, robisz to co do ciebie należy, niemusisz się tym przejmować w domu. Dom do miejsce gdzie masz odpocząć i się niestresować. Dlatego przykładowo taki policjant czy inny agent, który musi być czasem gotowy 24h/dzień, poprostu ja bym tak niewytrzymał. Lubię mieć tą pewność, ze coś zrobie i mam spokój do konca dnia, a nie być w ciągłej dyspozycji, albo siedzieć może jeszcze w domu nad papierami/kartkóweczkami czy innym syfem uczniów byle to sprawdzić..
[1] Podstawowy język polski na 59% i ten startuje na polonistykę :|
Powiedz mi jak dużo czytasz? Nawet gdybyś się jakimś cudem dostał w jakimś gorszym uniwerku to pewnie sam zrezygnujesz, chyba że zaszłaby w tobie jakaś niesamowita przemiana......
Nie dla wszystkich są studia, ale z tego co się orientuję ty mieszkasz na wsi, to może idź w coś co można robić na wsi? Jakieś szkoły rolnicze są przecież i chyba jest to praktyczne, a nie same "umiejętności miękkie".
kulka25, nawet w IT zarobki nie zaczynają się od 3-4k na rękę, ba, ludzie od technologii webowych nawet z doświadczeniem x-letnim zarabiają mniej, także wg tego co piszesz to w ogóle nic najlepiej nie robić, tylko iść na budowę, bo to się najbardziej kalkuluje? Great.
A po polonistyce można nie tylko robić bardzo dużo rzeczy, to jeszcze jest to o dziwo często konkretny fach - człowiek z ulicy nie zostanie np. edytorem. Śmieszne jest to, że ludzie na filologiach służą wszystkim w Polsce do bicia a tak naprawdę pracy dla nich jest naprawdę sporo :) Oczywiście mówię o dobrych uczelniach.
Dla kulka 25, żeby przestał pieprzyć głupoty
http://www.youtube.com/watch?v=kXpwAOHJsxg
Poza tym sam pracuję na budowie i wiem, że kulka25 czerpie informacje o zarobkach z dupy.
Już chociażby w takim USA magistrzy "mało-przyszłościowych" kierunków podobnie jak u nas są bez pracy (znaczy, podobnie jak u nas - praca jest i ci ludzie są potrzebni, ale w stanowisk jest dużo mniej niż absolwentów) tylko, że dodatkowo mają na karku 100k długu studenckiego... Serio, jak zobaczyłem koszty samego studiowania czy absurdalne ceny podręczników (kilkaset dolarów co semestr) dochodzę do wniosku, że świeży magister u nas wcale nie ma się tak źle.
mimo wszystko osobiście wolałbym mieć master-a anglistyki w takim UK czy USA i nawet 100k USD długu niż magistra polonistyki w PL i zero długu. Serio.
Minarel - Tzn. niby jakie głupoty? Że w UK nie widziałem magistra pracujacego w Tesco? Za to w Polsce widziałem?
A zarobki na budowie masz tutaj:
www.regiopraca.pl/portal/rynek-pracy/zarobki/place-w-budownictwie-mozna-zarobic-srednio-4000-zlotych
kłamią bo Ty zarabiasz mniej?
Imak [ gry online level: 48 - Senator ]
Akurat pracę nauczyciela wybiera się raczej z chęci edukowania dzieci i młodzieży, niż dla zarobków.
...i nagle się obudziłeś. W dzisiejszych czasach bierze się pracę jaka się nawinie no chyba że jesteś wybitnym specjalistą w danej dziedzinie i zabijają się o Ciebie największe korporacje, albo odziedziczyłeś tłusty spadek po rodzinie to bierzesz tzw. pracę z powołania.
Wcześniej twierdził, że pomocnik tyle zarabia, teraz mu się już przestawiło, że to jednak jest mediana. Niestety, jełop nie pojmuje, że statystki dotyczące tego sektora można sobie wsadzić w dupę, bo dużo osób, szczególnie na najniższych stanowiskach, pracuje na lewo.
kulka25
Najpierw piszesz, że zarobki dla pomocnika zaczynają się od 3-4 tysięcy, a teraz podajesz artykuł w którym jest napisane, że robotnik dostaje przeciętnie 2100 zł. Lecz się na głowe.
A no tak, debil nawet nie przeczytał nic więcej poza tytułem artykułu.
[54] http://www.youtube.com/watch?v=kXpwAOHJsxg
Te Business, administration i marketing śmierdzą mi naszym marketingiem i zarządzaniem...
Zenzibar - wcześniej drogi koleżko od wycieczek personalnych napisałem, że kolega pracujacy jako pomocnik elektryka w Warszawie wyciagał od 4 do 5 tysięcy miesięcznie. Nie pisałem o żadnej średniej, medianie. Może tak byś zaczął czytać ze zrozumieniem zamiast rzucać inwektywami?
Praca polegała na robieniu instalacji elektrycznych "na cenę" w nowobudowanych blokach - czyli ile zrobił tyle zarobił. Od wszystkiego był potrącany oczywiście podatek.
minarel - w którym miejscu tak napisałem? Można znaleźć taką pracę - patrz akapit wyżej. Za to nie sądzę, by polonista po studiach miał jakąkolwiek szansę w znalezieniu takiej pracy. Więc moim zdaniem tracenie 5 lat na jakieś studia z bani, które ani nie zapewnią pracy, ani godziwych pieniędzy jest totalnie bez sensu. No chyba, że ktoś pieniądze już ma, a studiuje dla funu i zabicia czasu. Wtedy dlaczego niby nie, ganianie za studentkami polonistyki nie jest złe.
Zresztą jak wolicie - dla mnie mozecie i studiować 20 lat po czym kolejne 20 lat szukać pracy za 1500zł. Macie rację - to jest super! Nie chce mi się czytać waszych totalnych idiotyzmów. Dorośniecie, zaczniecie zarabiać to inaczej zaczniecie postrzegać świat i prawa nim rządzące.
Czepiasz się moich inwektyw, a z każdym kolejnym postem dostarczasz nowych dowodów na swoją głupotę. Wbij sobie wreszcie do głowy, że jednostkowy przypadek twojego kolegi nijak nie świadczy o sytuacji ogółu. Podobnie jak twoje obserwacje poczynione w Tesco.
no to zauważ drogi kolego, ze przeciętny pomocnik budowlany zarabia 2700zł brutto, by po kilku latach gdy nauczy się zawodu przejść na stawkę ~4000.
To jakieś 2x więcej niż polonista po studiach.
I nie sądzę by mój kolega był jakąś wybitną jednostką. Znam budowlańców w Polsce którzy zaczynając od machania łopatą 20 lat temu dorobili się własnych firm, aktualnie zatrudniając kilkanaście osób. Polonista jakie ma perspektywy oprócz udzielania korepetycji?
Dawaj wiązankę bo zburzyłem twój światopogląd. Jedyny słuszny.
no to zauważ drogi kolego, ze przeciętny pomocnik budowlany zarabia 2700zł brutto
A ta kwota znowu z kapelusza wyciągnięta, czy na czymś się opierasz poza opowieściami kolegów?
ile jeszcze razy mam wklejac ten link:
www.regiopraca.pl/portal/rynek-pracy/zarobki/place-w-budownictwie-mozna-zarobic-srednio-4000-zlotych
wykres
na samym dole wykresu, rubryka pracownik szeregowy, odpowiednio średnie płace: 2700, 2700, 2275, 2600 brutto.
Daj znać jak już znajdziesz i ogarniesz.
Akurat rubryka odpowiadająca temu, o czym rozmawiamy, wynosi 2100 brutto.
a tabelkę wyżej masz 2275 - 2700.
Z czego wniosek, że w tabelce wyżej są fachowcy, którzy coś umieją, a nie pomocnicy od noszenia cegieł.
ok to niech bedzie to 2100zł. Załóżmy, ze pracownik szeregowy to "specjalista nie od noszenia cegieł".
W dalszym ciagu uważasz, ze studiowanie 5 lat i kariera polonisty (na start podobne pieniażki) jest lepsza? Nawet zakładając, ze pracę się znajdzie bez problemu - wujek w ministerstwie ;)
5 x 12 x 2100 = 126 000zł w plecy + koszta inwestycji w studiowanie - pewnie minimum z 50k trzeba by wydać na akademik i żarcie (zweryfikuj pls).
Łączny koszt ze 200k złotych. Pół mieszkania w stolicy. W ciagu 5 lat... kosmos.
I to wszystko po to by zarabiać identyczne pieniadze jak pomocnik budowlany od noszenia cegieł. Jeżeli studia rozpatrywać jako inwestycję (w siebe) to stopa zwrotu strasznie chujowa. Warto wydać te 200k?
kulka - W ciekawy sposób cały sukces zawodowy i "opłacalność studiowania" opierasz wyłącznie na zarobkach.
sadzac po tym ze jest niz demokratyczny to nawet z gorszymi wynikami i z trudem piszacpo polsku i tak przejdziesz.Liczy sie sztuka.
Polonista to wspanialy zawod roboty po tym nie ma no chyba ze masz mega plecy .Ale za to bedziesz w stanie przegadac nawet swoja zone.
No widzisz, ja studiowałem dziennie kierunek, z którego wszyscy się śmieją, jednocześnie pracowałem i już na trzecim roku wyciągałem więcej niż pracownik szeregowy na budowie. Więc da się, a przynajmniej dało się, wystarczyło tylko ruszyć dupsko i coś ze sobą zrobić.
Ja za nikogo życia nie przeżyję, nie będę też robił takich kalkulacji, bo gówno z tego wynika. Wiem natomiast, że targając cegły nie ma się raczej szans na poznanie ludzi, którzy w przyszłości mogą pomóc również w karierze zawodowej.
Polonista to wspanialy zawod roboty po tym nie ma no chyba ze masz mega plecy .Ale za to bedziesz w stanie przegadac nawet swoja zone.
Haha, mam przyjaciółkę po polonistyce. Jak na zajęciach zaczynała wygłaszać swą myśl, to nawet prowadzący się po dwóch zdaniach wielokrotnie złożonych gubili :D.
mielonkazmielonka - co mi po osobistym sukcesie i papierku ukończenia wyższej uczelni jeżeli płaca w oferowanej mi pracy nie jest nawet porównywalna z zarobkami tych od noszenia cegieł?
Ja się uważam za realistę - studia traktuję jako inwestycję w siebie. Ale rozumiem, ze są ludzie studiujący dla funu/kaprysu. Nie rozumiem za to ludzi studiujacych byle co dla samego papierka, którzy po 5 latach staną przed dylematem - kasa w Tesco czy konserwacja powierzchni płaskich w McDonaldzie. Ewentualnie do kolegi z ławki, który od 5 lat nosi cegły na budowie - ostatnio awansował na "majstra" to może przyjmie po znajomości ;)
Zenzibar - owszem. Tylko po co studiowałeś? Tylko po to by nawiazać znajomości i wyrobić sobie o bardziej rozgarniętych kolegów tzw. "plecy"? Ja bym wybrał szlajanie się po pubach - ponoć identyczny skutek a wychodzi taniej ;)
Ale spoko ja w zawodzie pracowałem zaledwie 2 lata (elektronik) w czasie których potroiłem swoje zarobki (ale to tylko z tego powodu, ze aktualnie to ja mam więcej dniówki, niż miałem kiedyś po miesiącu pracy). Odbiłem się od ściany przeprowadziłem się do Wwy gdzie podwoiłem swoje zarobki w 3 lata i znów napotkałem ścianę - przeprowadziłem się do Lądka - gdzie na razie potroiłem swoje pierwsze zarobki i jeszcze nie napotkałem na ścianę. I nie potrzebuję pleców, wsparcia kolegów, załatwiania po znajomości czy innych udogodnień.
kulka - Wszystko co piszesz opierasz na założeniu że każdy idzie do pracy wylącznie po pieniądze. Czyli powinieneś być dziwką. Szybka, łatwa forsa.
Teraz pomyśl przez chwilę i zastanów się po co jeszcze można spędzić pięć lat na studiach. A teraz pomyśl jaka jest różnica między noszącym cegły staśkiem, a na przykład lekarzem. Tak, po pięciu latach pracy Stasiek będzie dostawał miesięcznie więcej niż ten lekarz na start.
Nie mierz wszystkich swoją miarą.
mielonkazmielonką: zycie dziwki do latwych ie nalezy z tego co pisza w kronikach kryminalnych.
Wszystkoo jest biznesem od samego poczatku , no moze macierzynstwo i wychowywanie dzieci nim nie jest ale pozniej juz tak i wczesniej.
Sa osobnicy ktorzy nawet z podstawowka sie przebija , sa tacy ktorzy nawet bedac socjologami zarobia kupe kasy ale 98% to zwyczajni ludzie .Ida na studia zeby miec po nich jakas sensowna prace.
NO chyba ze ktos jest glupi albo ma bogatych starych to moze chlac na studiach.
wysiak i ska
Wszystko zależy od człowieka, nie od studiów. A te studia wbrew pozorom nie są aż tak głupim wyborem. W moim otoczeniu trzy osoby skończyły filologię.
Jedna ma własną firmę korektorską, zatrudnia siebie i kilka osób, pracuje dla największych wydawnictw. Żyje z tego na poziomie kilkukrotnie przekraczającym średnią krajową. Zarobki w jej firmie przekraczają co najmniej dwukrotnie średnią krajową.
Druga z tych osób jest ghost writerem. Pisze przeróżne pierdoły, autobiografie znanych ludzi, jakieś poradniki etc. Zarobki również naprawdę wysokie.
Trzecia jest poetą. Cóż, trudno z tego wyżyć. Na codzień pracuje na uniwerku, dorabia korektą. Nie narzeka.
Jasne, po wszystkim można spotkać ludzi na zmywaku. Znam osoby, które skończyły prawo a wykładają chemię w biedronce. Wszystko zależy od człowieka.
Kilka lat temu dorabiałem sobie jako pomocnik elektryka w Warszawie i mogę Wam napisać jakie są/były stawki.
9zł netto za godzinę, praca 7-17. Praca lekka i przyjemna, o godzinie 15.30 już wychodziliśmy do domu. Wychodzi jakieś 2000 netto. Jestem pewny że jakby się dobrze poszukało to za 10zł za godzinę można znaleźć.
Elektryk - zarobki ustalane indywidualnie w granicach 12 - 16zł netto. Dużo dorabiali sobie na fuchach (oczywiście w godzinach pracy), za zrobienie byle gniazdka nieźle wyciskali kasy z ludzi. Ogólne ten czas wspominam miło.
Jesteście po prostu żałośni. Włodzix spytał się czy ma szansę na filologię polską, a wy mu prawicie całe referaty, mimo tego, że większość z was to przegrywy życiowe po podobnych studiach. Po prostu brak słów. Czytanie ze zrozumieniem leży, nie wiem jak zdaliście maturę z polskiego.
Jak zawsze trzeba ubabrać się w offtopach, po to tylko by zwymyślać autora tematu, że nie ma mózgu, bo się wybiera na taki kierunek... Nie dobrze.
A co do tematu to niestety nie pomogę.
A tam czy się dostaniesz, gdzieś na pewno. W sumie podejrzewam, że na filologię polską to progi jakieś wygórowane nie są, a patrząc na to jak maleją z roku na rok można spokojnie założyć, że dostaniesz się bez problemu. A to, że być może postudiujesz z rok czy pół roku to druga sprawa.