Kim jest Krzysztof Olewnik? Ile ma dywizji? Przywódcą którego państwa był? Jakie miał zasługi dla kraju? Ilu ludziom uratował życie, że od kilku lat regularnie trąbią o nim w mediach? To jakiś słynny piłkarz był, filantrop? Proszę, odpowiedzcie.
Ja skłaniam się ku wersji, że ktoś "odpalił" dziewoję której krew znaleziono, wymyślili porwanie by wybielić młodego, a później doszło do nieporozumień odnośnie kasy ale wyjawienia tego co się stało.
Sprawa za mocno śmierdzi by zakładać jako pewnik "oficjalną" wersję rodziny.
lepszy olewnik niz to co sie dzialo rok temu przez 4 miesiace ciagneli temat gdy jakis random chlopiec tomek zatrul sie grzybami
W 75 dniu porwania Krzysztof Olewnik był w centrum Warszawy, zamiast leżeć skrępowany w piwnicy porywaczy w okolicach Kałuszyna. Biegli z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych odczytali jego głos nagrany przez telefon komórkowy porywaczy. Młody biznesmen wydawał instrukcje jednemu ze swoich oprawców, co ten ma mówić jego rodzinie. Informacje te przekazała tvn24.pl Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku. Ma to być główny dowód na sfingowanie porwania.
Zbigniew Niemczyk, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku w przesłanym nam oświadczeniu podał wyniki najnowszej, nieznanej jeszcze ekspertyzy biegłych. Parę tygodni temu specjalistom z Krakowa udało się zidentyfikować nieznany głos, który nagrał się na telefonie komórkowym osób podających się za porywaczy, podsłuchiwanym przez policję.
"Fundamentalne sprzeczności" i luki w wersji rodziny Olewników
Porwany instruuje porywaczy
Prokurator Niemczyk: „Osoba (…) przed rozpoczęciem połączenia instruuje mężczyznę, który przeprowadza późniejszą rozmowę z członkiem rodziny Olewników. Jak wykazały badania osobą instruującą późniejszego rozmówcę był Krzysztof Olewnik” – pisze prokurator. W rozmowie z nami tłumaczy, że w tym przypadku nagrywanie włączyło się już po wybraniu na telefonie komórkowym numeru, zanim członek rodziny Olewników zdążył odebrać. W tym czasie nagrał się głos Krzysztofa stojącego tuż obok jednego z porywaczy.
Krzysztof nie był przetrzymywany siłą?
Osoba (…) przed rozpoczęciem połączenia instruuje mężczyznę, który przeprowadza późniejszą rozmowę z członkiem rodziny Olewników. Jak wykazały badania osobą instruującą późniejszego rozmówcę był Krzysztof Olewnik
Prokurator Zbigniew Niemczyk
To nie wszystko. Okazuje się, że wbrew ustaleniom sądu, który skazał porywaczy, Krzysztof w styczniu 2002 roku nie był przetrzymywany siłą. Według ustaleń Sądu Okręgowego w Płocku i wyjaśnień dwóch porywaczy, młody biznesmen był w tym czasie przykuty łańcuchami do ściany piwnicy domu Wojciecha Franiewskiego, herszta szajki porywaczy w okolicach Kałuszyna.
Tymczasem nagrana rozmowa odbyła się dokładnie 75 dnia okresu uznawanego za czas porwania Krzysztofa. „Na podstawie innych dowodów ustalono, że dowodowa rozmowa została przeprowadzona w godzinach przedpołudniowych w centrum Warszawy, na zewnątrz, a w trakcie utrwalonego zdarzenia w pobliżu przejeżdżały samochody” – pisze prokurator Niemczyk.
Brak oryginałów nagrań
Prokurator Niemczyk zaznacza, że wydał swoje oświadczenie w reakcji na stanowisko nestora rodu Olewników, który stwierdził, że czwartkowe przeszukania w jego domu były nieuzasadnione.
W śledztwie były popełnione bardzo poważne błędy zarówno prokuratury jak i policji. Jest to fakt niewątpliwy. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku ustalenia prawdy o losach Krzysztofa Olewnika
Prokurator Zbigniew Niemczyk
"Szukamy prawdy"
Dodał także, że powodem przeszukania było poszukiwanie oryginałów innych rozmów rodziny z Krzysztofem. Niektóre z nich, które wcześniej przekazał Włodzimierz Olewnik – jak wynika z ekspertyz - okazały się niekompletne lub były tylko kopiami.
- W śledztwie były popełnione bardzo poważne błędy zarówno prokuratury jak i policji. Jest to fakt niewątpliwy. Jednak nie zwalnia nas to z obowiązku ustalenia prawdy o losach Krzysztofa Olewnika - powiedział tvn24.pl Niemczyk.
"Przyszli o 6 rano". Zabezpieczyli m.in. listy Olewnika
Prokuratorzy podejrzewają, że uprowadzenie Krzysztofa Olewnika z jego domu... czytaj więcej »
Według ustaleń procesu porywaczy Krzysztof Olewnik został uprowadzony ze swojego domu w nocy 27 października około godz. 1 w nocy przez Franiewskiego i towarzyszących mu porywaczy. W polu kukurydzy obserwowali oni imprezę Krzysztofa z policjantami. Franiewski się nie bał i w trakcie przyjęcia wszedł tylnymi drzwiami do domu. Czekał w ukryciu. Po imprezie wpuścił pozostałych kompanów, ogłuszyli Krzysztofa i go wywieźli. Od listopada aż do lipca 2003 roku Krzysztof miał być przetrzymywany skuty łańcuchami w piwnicy domu Franiewskiego w Kałuszynie.
Zabójcami Krzysztofa Olewnika byli Sławomir Kościuk i Robert Pazik, obaj skazani w 2008 roku na dożywocie. Według ustaleń procesu we wrześniu 2003 roku Pazik i Kościuk wywieźli swoją ofiarę na wysypisko śmieci w lesie pod Dzbądzem pod Różanem na Mazowszu. Pazik skrępował Krzysztofowi Olewnikowi ręce i nogi. Na głowę założył kominiarkę oklejoną taśmą i kilka foliowych worków. Pazik przytrzymywał głowę ofiary, żeby nie docierało powietrze, leżąc na klatce piersiowej mordowanego. Sławomir Kościuk trzymał nogi. Zabójcy owinęli ciało metalową siatką i zakopali w przygotowanym dole.
Policjantka popowiada
Kościuk zaczął „sypać” w śledztwie wieczorem 27 października 2006 r. Dorocie M. z olsztyńskiego oddziału Centralnego Biura Śledczego wyjawił, że zwłoki wraz z Pazikiem zakopali w lesie pod Różanem. Od razu po tym przesłuchaniu, wraz z Kościukiem na to miejsce pojechała ekipa policjantów i prokuratorów. Policjanci nagrali jak Kościuk wskazuje miejsce ukrycia ciała Krzysztofa. Na filmie widać, że przestępca się waha, niepewnie wskazuje jakieś miejsce. Wtedy w tle słychać głos policjantki, która podpowiada, że to nie tutaj. Dopiero potem porywacz pokazuje właściwe miejsce. Zwłoki odkopuje dwóch policjantów. Gdy są widoczne, jeden mówi: "siatka się nie zgadza, miała być plastikowa, a jest metalowa". Wtedy w tle słychać tłumaczenie Kościuka, że siatka miała być plastikowa, ale jest metalowa, bo Franiewski twierdził, że taka będzie lepsza. Te niejasności wyjaśnia teraz Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku.
Hipotezę o samouprowadzeniu uważam za nieprawdopodobną. Jest najwygodniejsza dla wszystkich organów, które prowadząc śledztwo w sprawie uprowadzenia i zabójstwa Krzysztofa, popełniały błędy.
Samobójstwa zabójców
Franiewski został znaleziony martwy w celi aresztu w nocy z 18 na 19 czerwca 2007 roku. Kościuk zmarł 4 kwietnia 2008 roku w celi aresztu śledczego w Płocku. Po tych wydarzeniach służba więzienna miała za zadanie pilnować Roberta Pazika. 9 stycznia 2009 roku przewieziono go do Zakładu Karnego w Płocku, gdyż był oskarżony w innej sprawie przed sądem w Sierpcu. Pazik bał się płockiego aresztu, twierdził, że tam zginie. 19 stycznia około godz. 4.40 został znaleziony martwy w celi.
Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl//mat
Ja skłaniam się ku wersji, że ktoś "odpalił" dziewoję której krew znaleziono, wymyślili porwanie by wybielić młodego, a później doszło do nieporozumień odnośnie kasy ale wyjawienia tego co się stało.
>> lub by uwiarygodnić porwanie krew tam sie znalazła . Śledczy wiedzieli o kombinacjach juz od dawna z tym ze dowodów nie mieli )) za dużo matactw ,śmierci i polityków w sprawie > wygląda na to ze gdyby starzy nie robili afery Olewnik by żył .
to ze coś sie w sprawę dzieje wiedziałem od tygodnia ale zęby kipisz u Olewników robić hm tym nie zaskoczyli
Ale musieliby nie mieć świadomości, że krew da się zidentyfikować i dopasować do człowieka ;) Poza tym ilość z tego co pamiętam była na tyle znaczna, że stawiała poważnie pod znakiem zapytania fakt czy osoba z której ją "spuścili" jeszcze w ogóle może żyć ;)
możliwe , nie śledziłem dokładnie sprawy . mam znajomego dobrze poinformowanego niestety pary nie puszcza ,jedyne co to stwierdzenia typu >święty nie był itp<
sprawa śmierdząca i zagmatwana jak cholera. za duzo biznesu, pieniedzy, polityki i ludzkich słabości, zeby jednoznacznie orzekać o co tam chodzilo.
znajac zycie prawda lezy gdzies posrodku i winni sa wszyscy w mniejszym czy wiekszym stopniu.
edit: co do porwań - http://www.filmweb.pl/Fargo ;)
Na torturach sprawa by została szybko wyjaśniona, i tanim kosztem, a tak to latami różne spec grupy mają robotę i utrzymanie. To samo w sprawie Kiszczaka i kopalni Wujek.
Minęło już 15 lat, od kiedy Sąd Okręgowy w Warszawie wydał po raz pierwszy wyrok i od tego czasu sądy okręgowe rozstrzygały tę sprawę czterokrotnie. Teraz rozpoczną proces po raz kolejny od początku i będą ą tyle razy zaczynać, aż uzyskają zaplanowany wyrok. Milionowe koszty procesów i postępowań.
mirencjum - socjalista i zwolennik tortur, bolszewik jak malowany;)
a propo tematu, co prawda w tej sprawie do tej pory było tyle matactw. nieudolności, że trudno cokolwiek dywagować, nie mniej jednak wygląda na to że prokuratura skłania się ku tezie, że olewnik sam się porwał przy pomocy kilku amatorów, a na jakimś etapie "porwania" włączył się ktoś trzeci, dużo mocniejszy od nich chcący skorzystać na "porwaniu"
mirencjum> dobrze prawisz a co jeśli zezna ze ty byłeś wspólnikiem ?
pytanie retoryczne bo wiadomo ze i ty byś sie przyznał
mirencjum - to tak jak w Japonii, gdzie 99% wyroków to wyroki skazujące. To nic, że w sądzie okazuje się, że przesłuchiwani byli torturowani i przyznawali się by mieć z tym spokój - dla sądu liczą się zeznania z przesłuchań i basta :D
za tvn24 (wiec mozna a pewnie i trzeba wziac poprawke na *rzetelnosc*)
OTO LISTA GŁÓWNYCH ROZBIEŻNOŚCI I LUK
- Kto i kogo zapraszał na kolację z domu Krzysztofa
W piątek, 26 października około godz. 18 Włodzimierz Olewnik wraz z zięciem Lechem M. i Jackiem K., przyjacielem jego syna, zaczęli pić wódkę z policjantami z komendy w Płocku. Impreza odbywała się w domu Krzysztofa Olewnika. Przedsiębiorca parokrotnie zmieniał wersję o tym kto, kogo zaprosił.
Zeznając tuż po zniknięciu Krzysztofa stwierdził, że „mój syn (…) zrobił kolację dla grona kolegów (…)” i wymienił m.in. nazwiska płockich policjantów. Zaś matka Krzysztofa zeznawała w 2002 roku: - Z tego co wiem, to głównym organizatorem był Kęsicki (Wojciech, policjant – red.). Później, m.in. przed sejmową komisją przedsiębiorca zmienił swoją pierwszą wersję i też twierdził, że pomysłodawcą był Kęsicki.
Natomiast część świadków, w tym zaproszeni policjanci z Płocka twierdziło, że zaprosił ich Włodzimierz Olewnik. Do dzisiaj nie ma pewności kto był pomysłodawcą niecodziennej imprezy lokalnej policji z przedsiębiorcą i jego synem.
Rozbieżne są też powody zorganizowania tego przyjęcia. Na początku Włodzimierz Olewnik przedstawiał wersję, że zaproszeni zostali policjanci z lokalnej drogówki, których miał urazić Krzysztof złapany w trakcie kontroli drogowej. Jednak żaden z zaproszonych policjantów nie pracował w drogówce. Byli to funkcjonariusze z Wydziału Postępowań Administracyjnych, zajmujący się m.in. wydawaniem pozwoleń na broń. Goście dopytywani przez prokuraturę mylili się w zeznaniach, wycofywali z wcześniejszych stwierdzeń i nie potrafili jednoznacznie powiedzieć, jak przebiegała impreza, kto i po co ich na nią zaprosił oraz co ostatecznie wydarzyło się w domu.
- Gdzie była wieczorem Danuta Olewnik
Z lektury akt sądowych wynika, że siostra Krzysztofa, Danuta Olewnik–Cieplińska i jej mąż Klaudiusz Ciepliński nie opowiedzieli o wszystkim, co robili w noc zniknięcia jej brata. W trakcie przesłuchań w 2004 twierdzili, że wieczór i część nocy 26 października (piątek) spędzili w kinie i na kręglach w Warszawie. Tego wieczora Danuta dzwoniła do Krzysztofa, bo jak twierdzi, ten miał do nich dojechać. Po tych przesłuchaniach prokuratorzy zdobyli zeznania innych świadków, którzy widzieli małżeństwo w piątek wieczorem w Płocku, w klubie „10.5”. Tę rozbieżność zauważył jeden z prokuratorów i zaczął przesłuchiwać siostrę i szwagra Krzysztofa.
W 2005 roku małżeństwo przyznało, że wieczorem byli także w Płocku. To ważne dla śledztwa, bo z zeznań uczestników imprezy w domu Krzysztofa wiadomo, że Krzysztof około północy był w Płocku, odwożąc policjantów z imprezy. Czy spotkał się tam z siostrą? Prokuratorzy przyznali oficjalnie, że w zeznaniach świadków mówiących o wydarzeniach z piątku i soboty są „fundamentalne rozbieżności” i niejasności.
- Kto pojechał jako pierwszy do domu Krzysztofa
Szczepan J. i Zbigniew K., dwaj zaufani pracownicy Włodzimierza Olewnika zeznali, że na polecenie swojego szefa – przekazane przez kasjerkę zakładu - pojechali w sobotę około godz. 9 rano do domu Krzysztofa, by sprawdzić „czy coś się stało” (Olewnik nie mógł się dodzwonić do syna). Zbigniew K. był bliskim kolegą Krzysztofa, miał klucz od jego domu. Twierdzili, że pod domem spotkali się z ojcem Krzysztofa.
Tej wersji zaprzecza sama kasjerka zakładów, zeznała, że odebrała telefon nie od Włodzimierza ale od Ewy Olewnik (matki Krzysztofa) która prosiła, by jacyś pracownicy pojechali sprawdzić co się stało w domu Krzysztofa. Kobieta utrzymuje też, że nie przekazywała tego polecenia Szczepanowi J. i Zbigniewowi K. tylko dwóm innym pracownikom. Z kolei sam ojciec przesłuchany przez policję w sobotę 27 października o godz. 11 stwierdził, że nie pamięta, z jakimi pracownikami pojawił się w domu syna dwie godziny wcześniej.
- Kto i czemu posprzątał po imprezie
Jedna z największych luk w oficjalnej wersji to brak śladów błota i piasku, który powinni nanieść porywacze. Wchodzili oni bowiem do domu Krzysztofa, przechodząc przez pole kukurydzy. Z policyjnych oględzin wynika, że ktoś musiał posprzątać w domu Krzysztofa po imprezie, która się tam odbyła. Zmyto m.in. podłogę. Policjanci z kolei nie zabezpieczyli śladów ze stołu, które mogły dać odpowiedź, kto faktycznie był na przyjęciu. W śledztwie tłumaczyli, że Włodzimierz Olewnik powiedział im, że nie ma takiej potrzeby, bo on pamięta wszystkich biesiadników. Prokuratura wciąż wyjaśnia czy policjanci mówią prawdę. Rodzina Olewników twierdziła, że porywacze musieli zatrzeć ślady.
- Skąd ślady krwi w domu Krzysztofa
Kolejna niejasność to ślady krwi w domu Krzysztofa. Biegli kategorycznie stwierdzili, że krew została naniesiona „statycznie”, czyli tak, jakby celowo rozmazano ją na ścianach i podłodze. Przed sejmową komisją śledczą mówił o tym także mjr Leszek Cybulski z Płocka, szef policyjnej sekcji kryminalnej. - Te ślady wyglądały, według mnie (...) tak, jakby zostały naniesione specjalnie, by podkreślić dynamiczne działanie – tłumaczył funkcjonariusz.
- Kto strzelał i do kogo
Kolejna luka dotyczy strzału w domu Krzysztofa. Artur Rechul, jeden z porywaczy (skazany w 2008 roku na 12 lat więzienia) w swoich wyjaśnieniach nigdy nie wspominał o strzale, jaki padł w domu Krzysztofa. O tym fakcie przypomniał sobie dopiero w zeszłym roku, kiedy media podały, że w domu odnaleziono krew nieznanego mężczyzny i łuskę po naboju. Zeznał wtedy, że hersztowi porywaczy Wojciechowi Franiewskiemu wypalił pistolet (Franiewski został skazany w 2008 r. na dożywocie). Tym wyjaśnieniom przysłuchiwała się Danuta Olewnik-Cieplińska, której obecności na przesłuchaniu zażądał wcześniej Rechul. Prokuratorzy oficjalnie przyznają, że mają wątpliwości co do wyjaśnień Rechula, który jako jedyny ze skazanych opisał przebieg porwania Krzysztofa. Fakt, że dopiero po latach przypomniał sobie wystrzał w dniu porwania zdaniem prokuratorów może świadczyć o jego niewiarygodności.
- Dlaczego rodzina nie zgłosiła ważnego świadka
Jedna z największych niejasności dotyczy świadka, o którym rodzina Olewników nie poinformowała prokuratury. W listopadzie 2001 r. mieszkaniec Drobina podwoził Ireneusza Piotrowskiego (skazany w 2008 roku na 14 lat więzienia za udział w porwaniu). Gangster twierdził, że pilnuje Krzysztofa. Świadek przekazał tę wiedzę zięciowi Włodzimierza Olewnika - Lechowi Mikołajewskiemu (mąż Anny Olewnik, drugiej siostry Krzysztofa – red.) - na przełomie 2001 i 2002 roku. Dopiero w 2009 roku, z innych źródeł prokuratura dowiedziała się o tym świadku.
- Istnieje świadek, który nie został przesłuchany na wcześniejszych etapach śledztwa albowiem wiedzę o jego istnieniu miała tylko rodzina Olewników, a nie policja i prokuratura. Dowiedzieliśmy się o nim dopiero w 2009 roku i wtedy go przesłuchaliśmy - mówi nam prokurator Jarosław Paluch, szef zespołu śledczego badającego sprawę. Ustaliśmy, że zięć Włodzimierza Olewnika tłumaczył to tym, że świadek prosił go o zachowanie ich rozmowy w tajemnicy.
- Czy Krzysztof faktycznie był więziony
Kolejna, ogromna rozbieżności jak i luk w śledztwie dotyczy tego, czy Krzysztof rzeczywiście był przetrzymywany siłą od listopada 2001 roku. Portier hotelu „Mazurkas” w Ożarowie Mazowieckim trzykrotnie zeznawał (w latach 2002 – 2008), że widział Krzysztofa całego i zdrowego w czasie, gdy według wyjaśnień skazanych za porwanie, miał być więziony na działce Wojciecha Franiewskiegow Kałuszynie. - (…) On był bardzo sympatyczny, kontaktowy – mówił o Krzysztofie Zdzisław Ś.
Rozpoznał go na zdjęciach, wskazał też na fotografię rosyjskiego biznesmena z Płocka, Wiktora K., jako mężczyznę, który towarzyszył Krzysztofowi. Biznesmen prowadził interesy z firmą Krzysztofa (Wikotr K. w zeznaniach zaprzeczał, by był w „Mazurkas”). Zeznania portiera są sprzeczne z wyjaśnieniami skazanych za porwanie, którzy twierdzili, że więzili Krzysztofa.
Byli też inni świadkowie, którzy zeznali, iż wiedzieli mężczyznę podobnego do Krzysztofa swobodnie chodzącego po działce herszta porywaczy. Jedna z sąsiadek Franiewskiego zeznała, że latem 2002 roku na tej działce widziała młodego mężczyznę koszącego trawę. Policjanci okazali jej zdjęcia Krzysztofa i jego znajomych. Kobieta rozpoznała bliskiego kolegę Olewnika – Dariusza C., który jest łudząco podobny do Krzysztofa. Prokuratura wciąż bada, co tak naprawdę działo się z Krzysztofem.
Policjanci, którzy w pierwszych latach prowadzili dochodzenie, są obecnie podejrzani o zaniedbania w śledztwie, przez które nie udało się im uratować Krzysztofa przed śmiercią. Oni też badali hipotezę o samouprowadzeniu, ale pod zupełnie innym kątem. Upatrywali motywów w kłopotach finansowych Krzysztofa (1 mln zł długów), a także w konflikcie z ojcem.
Przeciez wiadomo, ze niewinnych by sie nie torturowalo, bo to nieludzkie, wiec po co w ogole marnowac czas na jakies tortury, przesluchania i rozprawy - od razu za stodole, kulka w potylice, i zalatwione.
wysiak --> Przeciez wiadomo, ze niewinnych by sie nie torturowalo, bo to nieludzkie...
"Nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani! "
mirencjum - polecam Ci książkę "Poza winą i karą" Jean Améry - autor był torturowany przez gestapo.
Może przestałbyś pieprzyć głupoty
mirencjum ==> Ty zdajesz sobie sprawę z tego co piszesz, czy już kompletnie poluzowały Ci się śrubki w głowie? Weź czerwony sztandar, stań przy placu Bankowym i może tam manifestuj swoje przywiązanie do Dzierżyńskiego? Co post to głupszy. I to już wcale nie jest zabawne.
Jakieś te ludzie dziwne. Tylko usłyszą o torturach, a już w panice raban robią. Bolszewików i sztandary czerwone spod łóżka przestraszeni widzą. Sumienia nie czyste? Oj, budiet dyndać malcziki!
mirek - główny problem z torturami jest taki że nie działają na naprawdę zdeterminowanych.
To znaczy każdego można złamać, żaden problem, ale wtedy to co mówi nie ma żadnego związku z prawdą - to samoobrona mózgu. I KAŻDY się przyzna.
Udowodniono tą teorię w Iraku, Polsce i wszędzie tam gdzie były tajne więzienia CIA
A co do sprawy Olewników. Idę o zakład że jest druga warstwa sprawy, o której nie mamy pojęcia, a media nie dysponują wystarczającymi informacjami aby o niej pisać. Za dowód niech świadczy fakt że wszyscy podejrzani i skazani "wyhuśtali się na tygrysie"...
Jeśli nawet faktycznie sami popełnili samobójstwo to ktoś ich musiał do tego bardzo skutecznie zmotywować.
To najbardziej widowiskowy element tej sprawy. Bardzo duża ilość innych błędów/zaniechań/zatajeń ze strony organów ścigania jest nie do ogarnięcia dla osoby która nie ma dostępu do informacji źródłowych.
nie wspominając o tym że ciało olewnika ekshumowano bo nie było pewności czy to on!
Ciekawe czy siostra Krzysztofa Olewnika wypowie się w tej sprawie
A co do sprawy Olewników. Idę o zakład że jest druga warstwa sprawy,
tym drugim dnem jest polityka i pewna partia . właściwie jeden jej przedstawiciel znany i lubiany )))
rvc - za tym nie może stać jedna osoba. Gdyby tak było to przez konkurencję/wrogów zostałaby zniszczona.
graf_0 > źle się wyraziłem .sugeruje to ze gość założył worek na głowę Olewnika))
chodzi o to ze przy jego nazwisku inni automatycznie odchodzą w cień
Tvn24.pl dotarł do treści rozmowy, podczas której Krzysztof Olewnik wydaje instrukcje jednemu ze swoich oprawców, co ten ma mówić jego rodzinie. - Niech Jacek z Iwoną jadą - mówi młody Olewnik i dokładnie te słowa przekazuje za chwilę porywacz rozmawiając z rodziną Olewnika. Rozmowa odbyła się w styczniu w Warszawie, kiedy biznesmen miał być więziony przez porywaczy w Kałuszynie.
Prokuratura: mamy dowód, że Krzysztof instruował porywaczy
- Niech Jacek (Jacek K., przyjaciel Krzysztofa - red.) z Iwoną (żona Jacka - red.) jadą - takie zdanie wypowiada Krzysztof. - Powiedzieć jakieś imię? - pyta osoba podająca się za porywacza. - Nie - odpowiada Krzysztof.
Następnie mężczyzna, któremu Krzysztof wydaje instrukcje zaczyna rozmawiać z Anną Olewnik-Mikołajewską (druga siostra Krzysztofa), która odbiera połączenie. - Mężczyzna mówi: - Niech Jacek z Iwoną jadą.
Siostra Krzysztofa potwierdza i na tym rozmowa się kończy.
Krzysztof Olewnik jest takim polskim szeregowym przykładem faktycznej rodzimej niemocy śledczo-sądowej, namacalnym dowodem bankructwa wymiaru sprawiedliwości. W obliczu niejasnych powiązań i układów choćby tylko w wymiarze lokalnym między biznesem, a organami ścigania, wymiar sprawiedliwości nie tylko nie jest w stanie rozbić tych powiązań, ale nawet centralnie sterowany nie jest w stanie rozwiązać prostej sprawy kryminalnej, rozbijając się w terenie o swoje lokalne struktury. Za to wymiar sprawiedliwości "lokalnych powiązań" jest w stanie wyeliminować trzy kolejne osoby w aresztach śledczych. Trudno przemilczeć taką sprawę, niczym materiał na dobry serial sensacyjny.
olivierpack - czytałeś książkę Latkowskiego o Olewniku ?
To też mocne:
"Fałszywy nieboszczyk. Czy śmierć komendanta płockiej policji jest mistyfikacją ?"
"http://pokazywarka.pl/423r5n/ - tną linka jak wściekli, na szczęście minutę w komentarzach powisiał..
Polecam też .pdf (krąży w sieci darmowy) Aleksander Ścios: "Kręgi piekła. Sprawa Krzysztofa Olewnika" - hipoteza, że ślady prowadzą nie tylko do znanych postaci polskiej polityki, mafii, ale pod Moskwę (Sołncewo: http://www.wprost.pl/ar/53363/Pruszkow-pod-Moskwa/?O=53363&pg=1) jest przynajmniej intrygująca.
Aristos - A to ten autor któremu się wszystko z Rosją kojarzy ?
Czy to na pewno sztandarowy przykład niemocy organów ścigania olivierpack?
Było kilka innych, równie jaskrawych choć może mniej głośnych.
Zauważ jednak że wraca wersja przyjęta zaraz na początku przez policjantów grupy KWP, których potem wskazano jako najbardziej nieudolnych
okazuje się że nadkom. Remigiusz Minda nie był dyletantem.
albz74 - mnie nie pytaj, nie siedzę mu w głowie :) Ostatnio coś o cenzurze internetu w POlsce na jego salonowym blogu czytałem, o Rosji akurat chyba nic nie było..
@Aristos
Nie jest to jakieś szczególnie wielkie odkrycie. Jeżeli ze sprawą Krzysztofa Olewnika związana jest jakaś większa polska organizacja przestępcza, to na pewno ślady będą prowadzić do Rosji, jako że grupa sołncewska ma silne wpływy w polskiej (i nie tylko) przestępczości zorganizowanej. Ja bym się zdziwił, gdyby tym razem bratwa z podmoskowia nie miała z tym nic wspólnego :)