Czesc. Jutro mam egzamin praktyczny (drugi raz). Co polecacie na duzy stres? Na pierwszym razie bylem tak obsrany, ze mi noga latala na pedale jak szalona.
Neospasmina to dobry wybor? Jak opanowac emocje?
Spróbować sobie wytłumaczyć, że nie ma się czym przejmować. To "dodatkowa" rzecz w twoim życiu, którą można powtarzać w nieskończoność z niedużymi przerwami. I wcale nie decyduje o twojej przyszłości.
Co polecacie na duzy stres?
Staraj sie myslec tylko i wylacznie o tym co robisz w tym momencie, a nie o tym co cie czeka pozniej.
tej atmosfery nie da się niczym zmienić, każdy siedzi tam jak na skazaniu, nawet siedząc ze znajomym który ma zdać czułem stres i grobową atmosferę, ludzie palą co chwilę(jakby to miało pomóc..), słuchają muzyki, rozmawiają, itp, itd, nastawienie jest różne dla każdej osoby, podejścia, charakteru i pewności siebie
Rozluźnij atmosferę w samochodzie. Jakieś żarciki typu kierunkowskaz w lewo, skręcamy w prawo itd.
W życiu się tak nie stresowałem jak za pierwszym podejściem do egzaminu na prawko.
Pomyśl sobie że to rutynowa czynność jak mycie zębów i że możesz robić to codziennie
Koperta zazwyczaj załatwia sprawę. Tylko pamiętaj, że poza samochodem, bo w środku jest kamera. I pamiętaj, że żeby zadziałało, to koperta musi stać.
A tak na serio, to postaraj się, by stres był twoim sprzymierzeńcem.
https://www.ted.com/talks/kelly_mcgonigal_how_to_make_stress_your_friend?language=pl
Validol albo jakieś inne ziołowe uspokajające, chociaż przyznam jako weteran, że nic ci nie pomoże. Trzeba się skoncentrować na jeździe i nie robieniu głupot to wtedy zdasz.
Jak już wyjedziesz z placu to się uspokoisz. Mi noga też lekko latała ale jak wsiadł egzaminator i minąłem bramę placu to nagle ogarnął mnie taki spokój. Zająłem się drogą, patrzeniem na znaki, auta i pieszych, nie myślałem o egzaminie.
A najbardziej obawiałem się tego, że jakby mi na placu nie poszło, to jak ja innym powiem że oblałem manewry na placu.
Potraktuj to jako dodatkowa godzina jazdy za free :)
Raczej jako jedna z najdroższych godzin jazdy w życiu
i minąłem bramę placu to nagle ogarnął mnie taki spokój
http://www.youtube.com/watch?v=6QWVNT_JlOU
Gość u którego robiłem kurs mówił że każdemu z nogi robi się galareta, ale na szczęście okazało się że to sprawa indywidualna i na luzie zdałem za pierwszym razem(tak, musiałem się pochwalić). po prostu podejdź na luzie i jak zobaczysz ze wpisuje jakiś błąd to olej to i jedź dalej(a najlepiej nie patrz na kartkę*)
spoiler start
Zabrzmiało to jak "Nie patrz w dół", a później i tak każdy patrzy :D
spoiler stop
marcin00 - zdaje się, że ściaganie śmigłowcem z jakiegoś szczytu przez pogotowie ratunkowe bywa droższe :P
Ja za którymś razem poszedłem na kacu i zdałem jak po maśle. Nie miałem siły się denerwować nawet.
Ktoś tu dobrze wyżej napisal, nie wybiegaj z myślami do przodu, skup sie na tym co robisz obecnie a nie trwoń uwagi na rozmyslanie na czym oblejesz.
Przechodzilem przez to kilka razy, za każdym razem sie wie ze to przeciez nic takiego a mimo to sie stresowalem.
Powodzenia w każdym razie :)
[7] dokładnie :D
[1] miałem dokładnie to samo z nogą, makabra. musiałem przykładać ją do gazu samiutkim czubkiem buta, żeby to jakoś działało :p
Tak się składa, że jestem akurat po pierwszym egzaminie. Testy zabawa. 4h jazdy po mieście przed egzaminem - również zabawa, żadnych błędów. Czas oczekiwania między testami a jazdami - luzik. Tylko, jak mnie wezwali, to dostałem nogi z waty. :) Rękaw jako tako zaliczyłem. Poległem na następnym zadaniu - wzniesieniu(a jeszcze chwilę przedtem nie było z tym absolutnie żadnych problemów). Następny termin: 23.09
Uwierz ze jak juz zaczniesz zdawać to o niczym myslec nie będziesz tylko o tym zeby dobrze poprowadzić i wytypować pytania. Pilnuj siebie i tego co robisz. Pójdzie bez problemu. (zdałem łączony za 1) i też tak spinalem, myslałem za duzo.
Fakt, najbardziej stresujący moment mojego życia. Na równi z obroną licencjata :p
A co do pytania. Ja tez próbowałem cos brac, jakies ziołowe pastylki. Efekt był taki, ze tylko mnie zmuliło. Nie ma rady na ten stres, musisz to przeżyć. Żadne dobre rady anonów z internetu ci nie pomogą.
Down@ chyba, ze rodzice płacą za poprawki. Wtedy tak różowo nie jest bo w nieskończoność 114.50 sie nie bedzie wydawać :)
Najwazniejsza rzecz, ktora powtarzal moj instruktor, to absolutnie nikomu nie mowic o egzaminie. To zdejmuje spora czesc stresu, bo nie mysli sie potem o tlumaczeniu, dlaczego nie poszlo itp. Jesli zdasz, to powiesz wszystkim, jesli nie, to nikt nie bedzie wiedzial, nic sie nie stalo.
[21] 114.50? Dzisiaj płaciłem i wyszło mnie to 154 albo 156zł. Nie licząc piw w najdroższym browarze w mieście, które ze złości na siebie musiałem postawić :)
U mnie to bylo na szczęście "tylko" 114 PLN :P
U mnie teoria 30zł, a praktyka 140.
Swoja drogą śmiesznie teraz mają z badaniami - jak ja szedłem to miałem za badanie 60zł obecnie weszła jakaś ustawa i badanie 200zł(czyli przyszli kursanci są egzamin do tyłu, albo 4 godziny jazdy)
U mnie to bylo na szczęście "tylko" 114 PLN
przy poprawkach 30zł zrobi różnicę ;)
[22] - jak dla mnie, najważniejszą rzeczą jest zwyczajnie UMIEĆ JEŹDZIĆ samochodem. To DOPIERO zdejmuje sporo stresu.
Jeśli ktoś się denerwuje na myśl o jeździe, to może jednak nie powinien wsiadać za kółko?
Głęboki oddech i do przodu :)
A tak na poważnie to ciężko napisać co może pomóc. Każdy reaguje inaczej, ale wierz mi że każdy się stresuje niesamowicie i nie ma znaczenia czy jest to pierwszy, drugi czy dziesiąty raz. Bądź skupiony na tym co robisz, nie myśl sobie "jeszcze tylko 5 minut i zdam", myśli cały czas o tym co jest teraz, spokojnie oddychaj i w krótkiej chwili przemyśl sobie spokojnie co Tobie egzaminator mówi i działaj. :)
Powodzenia. Na pewno będzie dobrze.
[26]co za brednie, to wlasnie świecie przekonani o swoim talencie do jazdy są zakala dróg. stres przed egzaminem to normalna rzecz, co ma wspólnego z umiejętnością jazdy?
Zauważ, że jest różnica między pewnością swoich umiejętności a ZBYTNIĄ pewnością swoich umiejętności.
W tym pierwszym przypadku wiesz, że potrafisz się zachować na drodze i nie stwarzasz zagrożenia, więc nie masz się czym aż tak denerwować.
W tym drugim zapieprzasz 150 km/h w terenie zabudowanym, bo przecież nigdy jeszcze w nic nie uderzyłeś, więc nic ci się przecież nie stanie...
Odrobina stresu przed egzaminem owszem, może pomóc. Ale jeśli musisz pytać na forum, jak się odstresować przed egzaminem albo łykasz środki uspokajające, to nie jest to ODROBINA stresu. W takim stanie delikwent zacznie się skupiać na tym, jak bardzo jest znerwicowany, zamiast na jeździe. I TAKIE sierotki, którym podnosi się ciśnienie na samą myśl o wrzuceniu wyższego biegu, są w takim samym stopniu zakałą dróg.
Stresuje sie bo to egzamin, i tylko dlatego, na jeździe bedzie sie skupiał jak juz zda. Ja przed każdym swoim egzaminem sie stresowalem jak przed pierwsza randka a teraz jeżdżę zawodowo i moge sie tylko na wspomnienie tych stresów uśmiechnąć. To jest normalne, większość ludzi sie stresuje przed tym egzaminem i nie znaczy to ze nie powinni za kółkiem siadać.
A co takiego zmienia fakt, że to jest jazda egzaminacyjna? Przepisy są takie same, ulice tak samo proste/kręte/dziurawe, samochód działa tak samo. Tak więc jeśli ktoś jeździ dokładnie tak samo po egzaminie, to dlaczego się denerwował NA nim?
Bo obok siedziała osoba, która oceniała twoją jazdę? Niektórzy mają to bezdyskusyjne szczęście konieczności codziennej jazdy ze współmałżonką/towarzyszką, która co kilkanaście metrów musi skomentować każdy ruch kierowcy. "Za szybko!", "za wolno!", "za ostro skręcasz!", "nie siedź mu na zderzaku!", "nie hamuj tak ostro!". Gdyby mój znajomy miał się tym aż tak przejmować, to szybko wylądowałby w wariatkowie ;]
A co takiego zmienia fakt, że to jest jazda egzaminacyjna? (...) Tak więc jeśli ktoś jeździ dokładnie tak samo po egzaminie, to dlaczego się denerwował NA nim?
Ponieważ to egzamin. Coś, co można zdać lub oblać. Czyli można na tym zyskać lub stracić.
Jeśli ktoś się denerwuje na myśl o jeździe, to może jednak nie powinien wsiadać za kółko?
Większość denerwuje się na myśl o egzaminie. Poza tym sam stres podczas wsiadania za kółko również nie jest niczym złym. Mnóstwo ludzi ginie w wypadkach samochodowych, więc należy do tego podchodzić poważnie.
Przejmują sie bo to zwieńczenie drogiego kursu, na ktorym oblewa sie najczęściej nie przez to, ze sie jeździć nie umie tylko przez pierdołę, błąd który w codziennej jeździe nie kończy sie tragedia i stratą pieniędzy i czasu. Egzaminowany nie boi sie jazdy tylko oblania, tak jak żołnierz nie boi sie wojny tylko kulki.
Ty jesteś po egzaminie czy tylko teoretyzujesz? Jeżeli sie nie stresowales to gratuluję samokontroli.
Ponieważ to egzamin. Coś, co można zdać lub oblać. Czyli można na tym zyskać lub stracić.
Zdałeś egzamin, jeździsz zawodowo. Zawsze możesz jednak popełnić błąd i "oblać", na czym możesz stracić SPORO więcej, niż na egzaminie. Stresuje cię to? Mnie nie.
Jasne, że jazda samochodem to nie zabawa i ludzie giną albo stają się kalekami. Ale hipotetyczna możliwość spowodowania wypadku nie może generować stresu wymagającego łykania prochów na uspokojenie, bo to tylko zwiększa prawdopodobieństwo spowodowania/udziału w wypadku.
Ty jesteś po egzaminie czy tylko teoretyzujesz? Jeżeli sie nie stresowales to gratuluję samokontroli.
W październiku stuknie 9 lat, z czego jakieś 8,5 regularnie za kółkiem. Nie denerwowałem się, bo wg mnie nie było czym. Swoje na kursie przejechałem (a dodam, że przed kursem NIGDY samodzielnie nie prowadziłem auta), błędów nie popełniałem, teorię znałem.
I co? Tętno mogło mi lekko podskoczyć praktycznie tylko w trzech momentach: przy losowaniu zestawu manewrów (byłem pierwszy na liście, więc mi przypadł ten zaszczyt :D), przy wsiadaniu do samochodu (pierwsza osoba tego dnia, więc w aucie masakrycznie zimno :D) i przy jednym manewrze (nie pamiętam nawet którym), który chciałem wykonać według wskazówek z odprawy przed egzaminem - oczywiście nie wyszło. Druga próba, zrobiłem po swojemu - "like a glove".
Nigdy nie podejrzewałem się o jakąś nadnaturalną umiejętność samokontroli, ale wtedy akurat nie denerwowałem się wcale. Opanowałem wszystko to, co przerabiałem na kursie a trzęsąca się ze zdenerwowania lewa noga (tak jak u siostry) na pewno by mi nie pomogła.
Przed matura tez sie stresuja, mimo ze potem na studiach egzaminy są cięższe a podchodzi sie do nich z większym luzem. Przed pierwsza randka z przyszła zona tez sie stresuja mimo ze potem dochodzą problemy przy których to jest nic. strach przed nowym a zwlaszcza przed egzaminem (slowo klucz) to normalka. Nie wiem w czym taki problem widzisz :)
Przed matura tez sie stresuja, mimo ze potem na studiach egzaminy są cięższe a podchodzi sie do nich z większym luzem. Przed pierwsza randka z przyszła zona tez sie stresuja mimo ze potem dochodzą problemy przy których to jest nic. strach przed nowym a zwlaszcza przed egzaminem (slowo klucz) to normalka. Nie wiem w czym taki problem widzisz :)
Do testów zawsze się podchodzi na luzie - nie ważne czy jest to przedmiot który nienawidzisz czy nie umiesz :D
Ja np. nienawidzę pisać wypracowań z Polaka - jak się kiedyś stresowałem(bo nie jestem bogiem w pisaniu dłuższych wypowiedzi pisemnych) to była mocna dwója/uboga trójka, teraz podchodzę do tego na luzie i jest mocna trója/uboga czwórka :P
W październiku stuknie 9 lat, z czego jakieś 8,5 regularnie za kółkiem. Nie denerwowałem się, bo wg mnie nie było czym.
Wiedziałem, że znajdzie się tutaj jakiś bałwan. 9 lat temu to egzamin wyglądał kompletnie inaczej.
Pograj w dobrego symulatora i wczuj się, jakbyś był naprawdę.
Też byłem zestresowany, ale noga mi nie latała, ani nie byłem "obsrany".
Nie spinaj się, tylko wrzuć na luz. Samo jakoś pójdzie.
[37] I to jest zdrowe podejście ;] Przed maturą też się nie denerwowałem (mimo że orłem z niektórych przedmiotów nie byłem), bo wiedziałem, że paskudne samopoczucie tylko mi przeszkodzi.
[35-36] problem widzę w osobach panikujących na myśl o egzaminie na prawo jazdy. Jeśli ktoś aż tak świruje i musi łykać prochy, to może jest to znak, że nie jest dość dobrze przygotowany i może nie powinien siadać za kierownicą?
Zresztą, histeryzowanie na widok słowa "egzamin" jest na tyle irracjonalne, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taki delikwent podobnie panikował już PO egzaminie. A to już się robi niebezpieczne.
[38] Taaaa. Najpierw przed jazdą trzeba było nakarmić konie i dowiązać je do wozu. Podczas jazdy trzeba było uważać na bandytów czychających w lasach a po egzaminie trzeba było zmienić koniom podkowy...
Samochody są takie same, przepisy (w znacznej większości) takie same, ulice... no, z tym różnie bywa, ale akurat w moim mieście jeździ się teraz sporo LEPIEJ. Co takiego więc zmieniło się w samych egzaminach? Kamery w samochodach? OŁ NOŁ! Już nie da się kombinować z egzaminatorem!
Tak jak mowie, ja sie stresowalem przed każdym swoim egzaminem na prawko, prochów nie brałem ale noc przed bylo mi ciezko przespać. Po wejściu do auta juz bylo ok, najbardziej przerażająca była sama perspektywa egzaminu, co bedzie do zrobienia, gdzie pojadę itd.
Zdawałem na trzy kategorie, za każdym razem to samo, teraz robie okolo 3k tygodniowo po europie, nie miałem nigdy wypadku, nigdy nie miałem lęków przed jazdą a jednak wiem co to za stres i według mnie jest jak najbardziej uzasadniony.
Ja zdawałem jakieś 7 lat temu, o ile w różnice w teorii jeszcze mogę uwierzyć - że trudniejsza, chociaż przyglądałem się czasami po informacjach o zmianach i nie wiem też o co tak ludzie jęczą, przed moją teorią testów też nie ryłem na pamięć więc to czy są dostępne czy nie kompletnie mi zwisało - tak w trudniejszą praktykę nie za bardzo.
Auta takie same albo lepsze, przepisy, jak pisał Toshi - z grubsza te same. Manewry też. Jedyne co tak na prawdę się różni to ruch uliczny, ale to też zależy od miasta, godziny, trasy. I też nie jest to jakaś kosmiczna różnica - raczej większa szansa, że dłużej się w korku postoi.
Przed egzaminem też się nie stresowałem za specjalnie, jak przed jakimkolwiek (a przed maturą to już na pewno, bo w obecnej postaci to pic na wodę i obraza dla inteligencji człowieka jest a nie poważny egzamin), jedyny moment ze skokiem ciśnienia był jak mi wracając byłem 500 metrów od bramy wjazdowej do WORDu i z 30-40 metrów przede mną koleś przebiegł przez ulicę. Ale byłem przygotowany, bo już jakiś czas go widziałem jak szedł wzdłuż drogi/prakingu i się rozglądał. Egzaminator nie zdążył hamulca dotknąć, ja tak.
Lekki stres jest uzasadniony, bo jest to sytuacja która ma jakieś konsekwencje - np. finansowe gdy nie zdamy i trzeba zapłacić jeszcze raz. Ale stres na poziomie łykania prochów - to już graniczy z chorobą.
a jednak wiem co to za stres i według mnie jest jak najbardziej uzasadniony.
No ale czym go racjonalnie uzasadniasz? Samym słowem kluczowym "egzamin"? Bo to już może podpadać pod fobię ;]
Lekki stres jest uzasadniony, bo jest to sytuacja która ma jakieś konsekwencje - np. finansowe gdy nie zdamy i trzeba zapłacić jeszcze raz.
To w takim razie taki lekki stres powinien ci towarzyszyć za każdym razem, kiedy wsiadasz za kierownicę, bo to też ma takie same konsekwencje.
Głodny sytemu nie wyjaśni jak to jest byc głodnym. To ze ty sobie radzisz z takimi emocjami nie znaczy ze inni tez muszą a jeżeli nie potrafią to są ofiarami fobii.
Taki brak zrozumienia mnie denerwuje, swoje powiedzialem, jak dalej dla ciebie to jest niezrozumiale to juz nic conapisze tego nie zmieni.
Ostatnio zdawałem, pełne skupienie, lusterka i nie widzisz egzaminatora, wówczas exam passed
Co do teorii - od stycznia 2015 odtajnią bazę pytań(całe 4 tysiące) - obecnie nikt nie wkuwa 400 pytań które są dostępne, a co dopiero 4 tysiące.
grontix
Wiem co masz na myśli, ale sytuacje które masz na myśli miały miejsce jakieś 20-25 lat temu(z tymi dziewięcioma latami "lekko" przegiąłeś)- ojciec jak zdawał(wtedy można było zdawać mając 16 lat) były sytuacje typu:
-Dzień dobry,
-Dzień dobry,
-Proszę zapalić samochód i wycofać - kursant dojeżdża na wstecznym do wyjazdu z ośrodka egzaminacyjnego i nagle odzywa się egzaminator - Zapomniałem czegoś, proszę wrócić.
Wszyscy patrzą się i śmieją, że tak szybko wrócili.
-Proszę wysiąść. Wynik pozytywny. Następny!
Inna historia:
-Dzień dobry,
-Dzień dobry,
-Wie Pan gdzie jest "U Jacka"? Tak? - kursant kiwa głową - Ok. Jedziemy.
Mija pół godziny. Egzaminator po paru zupkach chmielowych wsiada do samochodu.
-Wracamy.
Toshi
Przed maturą też się nie denerwowałem
O ile angola/fizyki/polskiego pisemnego się nie boję to jednak jestem pewny stresiku przed ustnym z polaka - wiem, że wchodzimy do sali, losujemy pytanie i mamy 15 minut na przygotowanie odpowiedzi(przeczuwam totalną pustkę w głowie), ale oczywiście spróbuję podejść do tego jak do zwykłego testu i przez ten rok trenowanie wypowiedzi ustnej :D
emil kuroń --->
i nie ma znaczenia czy jest to pierwszy, drugi czy dziesiąty raz.
A ja miałem tak, że stres za 1 i 2 razem, a jak poszedłem z nastawieniem, że i tak nie zdam to zdałem za 3 - zero stresu, nawet nie wiedziałem kiedy to minęło :)
hymm mi prawdę mówiąc lepiej szła jazda na egzaminie niż z jakimś instruktorem nauki jazdy, na nauce ciągle marudzenie to rób inaczej itd.
W jakim wordzie zdajesz? To wbrew pozorom ma spore znaczenie. Ja jestem kiepskim kierowcą, we Wrocławiu oblałem chyba z 5 razy. Poszedłem do Legnicy i tam zdałem za pierwszym (mniejsza miejscowość, o wiele mniejszy ruch i przymknięcie oka na takie coś jak źle wrzucony kierunkowskaz, tylko 25 minut)
Koperta nie jest jakaś szczególnie trudna, wszystko zależy od tego jaka technika jej wykonywania ci odpowiada (instruktor powinien dobrać ją indywidualnie, ale w większości jest tak, że każdy uczy tylko jednego sposobu).
Ja nauczyłem się jej sam.
Na stres nie ma sposobu, polecam jednak nastawienie typu 'co ma być to będzie'
Ja zdałem za 4 razem. Ale w ogóle moja przygoda z prawkiem to była droga przez katusze. Instruktor jazdy otwarcie powiedział że mnie nie lubi i ze wedlug niego nie zdam nigdy. Przez cale 30 godzin poniżał mnie tekstami typu tu cytuje: jaja w domu zostawiłeś ? Itp. Na bodajze 2 egzaminie byla nie mila sytuacja gdy katem oka spojrzalem na egzaminatora on odparl znowu cytuje: co sie gapisz?! Byl mocno nabuchany i darl sie na mnie ze ludzi bym zabil itp. ( a nie wjechalem w nikogo ) w ogole moje obserwacje sa takie ze wiekszosc instruktorow i egzaminatorow to osoby z problemami psychicznymi.
Pozdrawiam word płock i tam zdajacych.
tylko wrzuć na luz. Samo jakoś pójdzie.
jak będzie jechał z górki to pójdzie :D #suchary
Łyczku, możliwe, że każdy jednak inaczej przeżywa. Mam kolegę, który za 5-tym razem się praktycznie tak samo stresował, co za pierwszym, więc to też na pewno zależy od każdego z osobna.
Ale wiadomo, że takie nastawienie jak Twoje jest najlepsze (choć łatwo o nie nie jest). Najlepiej na spokojnie i "jak zdam to super, a jak nie to trudno. Świat się nie zawali".
włodzix
kiedy zdawałeś? bo takie coś obecnie nie przejdzie - każdy samochód obwieszony kamerami w środku jak choinka bombkami w Święta
Swoją droga trafiłeś na kawał mendy :D
W 2011 zdawalem.
Instruktor to straszna menda byl. Pamietam jak cos zle zrobilem to kazal mi wysiadac i biegac do okola samochodu. Sam siedzial w mcdonaldzie z kumplami i sie gapil. Raz mi tak kazal zrobic ale odmowilem. Oczywiscie wkurzyl sie i mowil ze bedzie gnoil dalej. Menda ogolnie.
Oczywiscie zmienic nie moglem instruktora bo tak ukladal specjalnie bym z nim tylko jezdzil. Na koncu mi to wyznal na swoj sposob.
Przez te prawko to aby koszmary mam jeszcze.
Ale ostatecznie zdalem. I ciesze sie z tego.
Dreamy-->wut? Przecież koperty nie ma juz od dawna, teraz jest rękaw i górka. O czym ty pierdzielisz znowu? W ogole dobre imby, ze przymykają oko na kierunkowskaz wrzucony w drugą stronę. Jak można w ogole taki błąd popełnić? I jak można zdac popełniając TAKI błąd?
Łyczek-->u mnie z kazdym następnym razem bylo gorzej. Bo presja wzrastała (a jak znowu nie zdam? Wstyd). Na szczęście skonczylo sie na 3 razie.
Sam nie wiem jak to zrobiłem, ale wrzuciłem kierunkowskaz źle przy zawracaniu to był pierwszy błąd, a drugi to taki że mi po prostu zgasł podczas wykonywania manewru, a nie wrzuciłem go ponownie. Ofc z tym zawracaniem miałem poprawkę i wykonałem ją dobrze
Znajoma nawet na krawężnik najechała i zdała.
Rękaw? Pierwsze słyszę, mówi się oczywiście łuk. Pierwszy 'nauczyciel' z którym jeździłem mówił z przyzwyczajenie koperta i na mnie to jakoś przeszło.
Jak opanować emocje podczas zdawania ? Musisz sobie uświadomić ze emocje podczas jazdy samochodem szkodzą, do wielu wypadków doszło dlatego ze ktoś sie z kimś pokłucił i zdenerwowany jechał. Stres przed egzaminacyjny równierz działa negatywni w przypadku prawa jazdy. Nie polecam picia kawy, poprostu powiec sobie jak nie tym razem to nastepnym, skupiaj sie tylko na tym co robisz w danym momencie nie odbiegaj myslami w przyszłośc.
wlodzix, to trzeba było zmienić szkołę. Egzaminator często jest nie miły bo sprawdzają wytrzymałość na stres, ale instruktor to co innego bo to prywatna firma.
Nie ma co przesadzać. Ja przed pierwszym egzaminem mało się stresowałem. Czułem się pewny umiejętności, ale zrobiłem głupi błąd i nie zdałem. Za drugim razem po miesiącu przerwy zdawałem egzamin w styczniu. Warunki były FATALNE. Miałem egzamin o 11.10 a do 11.00 odwoływali bo drogi nie były przejezdne w mieście, a później koleiny i zaspy na drodze (co pewnie miało spory wpływ na ocenę egzaminu). Jakoś dałem sobie radę mimo, że pierwszy raz jechałem w takich warunkach a co mówiąc w ogóle po śniegu :D Popełniłem parę drobnych błędów i egzaminator też się na mnie wydarł (między innymi na niezwrócenie uwagi na znak poziomy który był zawalony śniegiem :) ) Ale powiedział że to nie było tak istotne błędy i wynik pozytywny. Ale przeczołgał mnie nieźle. Wjeżdżałem w nieodśnieżone uliczki ze śniegiem po kostkę, z ograniczeniem do 20km/h :) Raz nawet wyjeżdżając z takiej wyrzuciło mnie bokiem na główną ulicę, ale jakoś opanowałem sytuacje.
A wracając do autora to nie ma co się stresować. Na pewno nie idź z nastawieniem "na pewno zdam" bo rozczarowanie będzie jeszcze gorsze. Po prostu powiedz sobie, że to tylko egzamin a jak nie ten to będzie następny. Taki wprowadź sobie luz, pewien komfort. Na pewno będzie dobrze i zdasz ;)
Instruktor to straszna menda byl. Pamietam jak cos zle zrobilem to kazal mi wysiadac i biegac do okola samochodu. Sam siedzial w mcdonaldzie z kumplami i sie gapil. Raz mi tak kazal zrobic ale odmowilem. Oczywiscie wkurzyl sie i mowil ze bedzie gnoil dalej. Menda ogolnie.
Przez cale 30 godzin poniżał mnie tekstami typu tu cytuje: jaja w domu zostawiłeś ?
Sluszne pytanie, musialo go to naprawde ciekawic...
Rozluźnij atmosferę w samochodzie. Jakieś żarciki typu kierunkowskaz w lewo, skręcamy w prawo itd.
Jebłem :D
bisfhcrew -> i tak zrobiłem, ale gdy wykupywałem godziny dodatkowe przed którymś tam egzaminem. I też wcale nie było kolorowo. Jeszcze pamiętam te spojrzenia prosto w oczy instruktora gdy coś zrobiłem źle. Tą jego twarz czerwoną ze złości i te krzaczaste brwi jak u Breżniewa. Gość też szybko denerwował się. Teksty typu: kiedy ty zdasz człowieku ! to były normalka.
Mój kolega jeden miał jeszcze gorzej. W jednej szkole jazdy był taki Krzysiek, który był instruktorem ( pewnie nadal jest ) i raz stracił prawko za jazdę po pijanemu, ale je odzyskał i został instruktorem jazdy właśnie. No i kolega opowiadał, że raz kazał mu się zatrzymać przed sądem i zaczekać. Okazało się, że miał sprawę za pobicie. Podobno przegrał sprawę i przed sądem pobił gościa co go oskarżał - znowu. Zrobił to, wrócił do auta i uczyli się jeździć dalej.
Ten sam instruktor równie znienawidził mojego innego kumpla za to, że usłyszał jak kumpel skarży się do szefa, że ten Krzysiek to debil jest i chce z kimś innym jeździć. Oczywiście szef się wygadał. Później wspominał kumpel jak siedział w elce a tu podlatuję Krzychu, wali pięściami w dach auta i krzyczy jak małpa by go przestraszyć.
Albo kiedyś też był jeden arab co założył szkołę jazdy. Podobno takie imby odpierd**ł, że jakiś ramadan ma i nie jeździ bo nie może. Oczywiście przypomniało mu się to na środku miasta. Ogólnie podobno jajca były. Później okazało się, że wziął kasę od kursantów i wyjechał do swojego kraju i go nikt nie widział już na oczy.
i raz stracił prawko za jazdę po pijanemu, ale je odzyskał i został instruktorem jazdy właśnie.
A mnie zastanawia jedno, how the f**k is this possible??
nie wiem jak teraz, ale jak ja zdawalem 10 lat temu to zalezalo na jakiego egzaminatora sie trafilo. za pierwszym razem (oblalem plac) bylem jedynym co wrocil jako kierowca z placu, a 4 osoby przedemna z placu wracaly jako pasazer... nie pamietam na jakim jakim manewrze oblalem, ale pamietam, ze na drugim egzaminie mialem dokladnie ten sam zestaw manewrow i zrobilem je dokladnie tak samo i tym razem bylo dobrze.
na drugim egazminie dziadek przed samochod mi wyskoczyl, instruktor na to "pan jedzie dalej, nie zatrzymuje sie" zahamowalem zeby dziadka nie rozjechac i powiedzialem ze "szkoda samochodu". potem samochod mi zdechl na srodku jednego z najbardziej ruchliwych skrzyzowan w Gdyni. egzamin zdalem.
nie powinniśmy się przejmować tym, że ktoś nas egzaminuje.. najbardziej liczy się nasze podejście do tego.. ja myślałam o tym trochę przed samym egzaminem i tak do tego podeszłam, że zdałam za pierwszym razem :)
Jak sobie przypomnę atmosferę tam panującą to brrrr... dobrze że mam to już za sobą.
wlodzix--> a nie wystarczylo pojsc do innej szkoly jazdy? przeciez to im powinno zalezec
Znajomy też mi kiedyś opowiadał o swoim egzaminie. Zamiast na miasto, wjechał na obwodnicę, przejechał kawałek, zawrócił, podjechał do sklepu, do WORDu i egzamin zdany. Polonezem bodajże jechał :)
A Lindt pewnie nie zdał, wiem to :D
[74] Ja uczyłem sie pytan które były na egzaminie i zapisywali je na FP na facebooku i dopiero po nauczeniu sie tych pytan zdałem.
Ja strzelam ze nie zdał.
Przecież wlodzix opowiada jakieś wymyślone bajki.
Niestety nie. Jednakowoż nie dam sobie ręki uciąć za opowiadania kolegów.
wlodzix, hmm to może jednak jeździłeś tragicznie?
Jeździłem normalnie jak każdy kto uczył się jeździć. Tak mi się przynajmniej wydawało. Zresztą to i tak nie powód byłby do chamstwa i podłości.
Autorze odezwij się ! Zdałeś czy nie ? Jak nie to napisz: pocieszymy cię :)
Jednakowoż nie dam sobie ręki uciąć za opowiadania kolegów.
No w tym problem, bo jestem pewien, że te twoje historie są koloryzowane najpierw przez kolegów, potem przez kolegów którzy opowiadają innym kolegom, a potem ci koledzy opowiadają tobie, a potem ty jeszcze coś tam dodasz od siebie jak napiszesz posta na forum. W twoich historiach brakuje jeszcze tylko pościgów i strzelanin.
Bezi2598 -> oj bezi bezi co w tych historiach takiego niezwykłego ? Takie rzeczy zdarzają się ludziom ;) ( szczególnie w Polsce )
Co do opowieści kolegów nigdy nie ma 100% pewności czy to prawda. 100% pewności jest tylko wtedy gdy sam to widziałeś.
Bezi2598 -> oj bezi bezi co w tych historiach takiego niezwykłego ? Takie rzeczy zdarzają się ludziom ;) <- Nie, takie historie zdarzaja sie wam - Tobie i Twojemu bratu. Najwyrazniej nie jestescie ludzmi.
pecet007 - mogę ci polecić dwie strony:
1. http://www.zdamyto.com/ - jest tutaj bodajże około 1700 pytań, które możesz rozwiązywać po kolei lub w formie testów, jednakże trzeba wykupić dostęp (12zł/miesiąc), ale warto. Za darmo masz 3 testy.
2. http://prawkobazapytan.pl/ - tutaj ludzie dodają (a, raczej dodawali bo od czerwca nie ma nowych pytań) pytania które mieli; niektóre są bardzo dziwne, a na niektóre są błędne odpowiedzi więc musisz uważać.
Edit: A tutaj płytka, niby pytania takie jak na egzaminie: http://www.sklep.e-kierowca.pl/nowe-testy-z-bazy-pwpw-kat-a-b-c-i-d.html
<- Nie, takie historie zdarzaja sie wam - Tobie i Twojemu bratu. Najwyrazniej nie jestescie ludzmi.
Oj w błędzie jesteś mój drogi. Zakładasz więc, że wszystko na świecie jest czarno/białe, kolorowe i wszyscy ludzie mają z górki w różnych sprawach ? Za dużo M jak Miłość się naoglądałeś chyba. Daję ci słowo, że jest wiele osób, którzy np. mieli konflikty z instruktorami.
Takie jest życie.
A to, że sypiemy z bratem takie historię raz za razem ( autentyczne zresztą ) jest wynikiem tego, że dzielimy się na forum tylko ciekawymi zdarzeniami z naszego życia. Normalnie w większości czasu nasze życie jest normalne jak u każdego.
[84] Ta... To najwyrazniej moje jest takie nudne.
Mutant i to jest właśnie plus, chłopak zlewa ciepłym moczem prowokacje i bluzgi rzucane w jego stronę. Brać przykład z wlodzixa!
[88]
"Jedziemy do Gęstochowy."
:D
Te historie naprawdę są prawdziwe...
Plusy życia na wsi, tu się więcej dzieje niż w mieście, mamy tę przewagę, że nasze życie nie ogranicza się do hipsterów czy blokowisk... jak w mieście, i picia piwa pod blokiem. Na wsi za dzieciaka jest ciekawiej, więcej różnych się rzeczy odpierdziela.
Wieś to inne życie, dlatego mieszczuchom ciężko w te historie uwierzyć.
Myslicie, ze tylko wlodzixom zdarzaja sie nieprawdopodobne historie?
Moj egzamin praktyczny rozpoczal sie od spisywania danych z dowodu osobistego, pan egzaminator dlugo dumal nad moim kolorem oczu - wtedy poczulam, ze egzamin mam zdany. I zdalam!
Dobra, kolega nie zdał i wstydzi się nam powiedzieć. Pewnie stres go zjadł i jest głupi, i jeszcze ma wszy!!!!1111one
wlodzix a instruktor miał psa, który gadał w wigilie.
Megera nie pominęłaś czegoś? 3:>
Gęsty - może i życie na wsi za dzieciaka jest lepsze, ale pod warunkiem, że masz rówieśników.
Poza tym, mieszkanie na typowej wsi to w większości minusy. Wszędzie daleko, zero rozrywki na miejscu, brak sklepów typu Biedronka, Tesco etc, słaby zasięg telefoniczny jak i internetowy, jak już się trochę podrośnie to praktycznie nie ma co robić. Zdaję sobie sprawę z plusów, ale jednak minusy przeważają i jeśli miałbym do wyboru miasto lub wieś.. Wybrałbym miasto. Moje życie również nie ogranicza się do hipsterów i blokowisk.
Akurat mieszkam w małym mieście (~40k mieszkańców), bloków trochę jest, ale blokersów już nie. Piwa również nie pijam, tym bardziej pod blokiem.
Ale wiem również jak wygląda życie na wsi od młodości. Są jakieś zajęcia, chociażby gospodarstwo, majsterkowanie itd.. Ale to nie jest to samo.
btw. miałeś jazdy na wsi, że twierdzisz, że mieszczuchom ciężko w te historie uwierzyć? ;>
dVk
;) to byl jakis starszawy dziadek, w skali 0-10 osiagal -2. Nie nadawal sie do.. eee... wreczenia koperty ;)
Clue mojej wypowiedzi mialo byc jednak inne, wiec na powaznie teraz :)
Moze i sa egzaminatorzy chamscy, upierdliwi, whatever. Ale wydaje mi sie, zetakie twierdzenia jak "uwalil mnie bo mial taki kaprys" sa lekko przesadzone, i za cala niemila historia i tak stoi jakis blad, ktory faktycznie dyskwalifikuje zawodnika.
Egzamin zdawalam dwa razy. Za pierwszym razem z egzaminatorem, ktory cieszyl sie dobra opinia, nie ustapilam pierwszenstwa wyjezdzajac z parkingu i pomimo zalu to nigdy nie powiem, ze sie uwzial - wina ewidentnie byla moja. Za drugim razem - historia z kolorem oczu jest prawdziwa :) - aczkolwiek zdalam przez fakt, ze udalo mi sie jezdzic po miescie 40 minut i nie popelnic zadnego wiekszego bledu.
W miare pewnie za kolkiem poczulam sie duuuzo, duzo setek km przejechanych po egzaminie. /dlatego parskam smiechem jak ktos wychodzi z twierdzeniem, ze dobry kierowca sie nie stresuje - lol, dobry kierowca po 30h jazdy?/
A juz osobna kwestie stanowia instruktorzy. Jak czytam historie wlodzixa uciskanego, to od razu mi sie przypomina moj instruktor - oj, wiele panienek przez niego plakalo i wiele go nienawidzilo. A okazalo sie, ze po prostu czasem warto nie miec kija w dupie. Po 8 latach nadal wspominam swoj kurs z lezka w oku - to byl fantastyczny czas.
oj, wiele panienek przez niego plakalo i wiele go nienawidzilo. A okazalo sie, ze po prostu czasem warto nie miec kija w dupie.
??
Ja akurat mogę potwierdzić, że egzaminator mnie uwalił, bo miał taki kaprys. Nie będę teraz opowiadać historii, ale po prostu niesłusznie przerwał egzamin i wlepił mi negatywny wynik.
A instruktorzy są jacy są, ja akurat nie narzekałem. Był w porządku, do pogadania itd.
Jednak mojej siostry instruktor już taki nie był. Akurat wobec niej był okej, ale niektóre przez niego faktycznie płakały, na chłopaków też bluzgał.
oj, wiele panienek przez niego plakalo i wiele go nienawidzilo. A okazalo sie, ze po prostu czasem warto nie miec kija w dupie.
Nie no perła.
oj, wiele panienek przez niego plakalo i wiele go nienawidzilo. A okazalo sie, ze po prostu czasem warto nie miec kija w dupie.
Dobra nie było pytania.
Cześć wszystkim. Zdałem, ale z dwoma błędami.
Przed egzaminem wypilem cala butelke neospasminy i noga juz tylko minimalnie latala na pedale.
Troche mnie zmulilo, ale dalem rade.
Piwa również nie pijam, tym bardziej pod blokiem.
Nie mówię ze to coś złego, picie piwa pod blokiem.
Po prostu myślę że niektórym golowiczom, chyba mieszczuchom ciężko uwierzyć że na wsi dzieje się inaczej niż w mieście. Że są tam tez inne rozrywki niz te miastowe.
Ale nie żeby te miastowe były gorsze czy złe, po prostu inne.
Mi wieś kojarzy się przede wszystkim z tym cytatem z kultowego filmu: "wszystko dobrze byleby jeszcze tej elektryki nie było".
Gratz. Teraz dopiero mozesz zaczac uczyc sie jezdzic.
Nie wiem co sobie pomysleliscie, panowie, ale ja sugerowalam tylko, ze czasem warto nie byc sztywnym... eee wrrroc... czasem warto do sytuacji podejsc z przymruzeniem oka, a nie obrazac sie lampucersko i stroic fochy. ;)
Moj instruktor to byl swojski, momentami przasny typ, trafilo mu sie spore grono panienek co to bulke przez bibulke i efekty, doslownie, oplakane.
Nie ma sie co rozdrabniac, kazdemu zycze milych, sympatycznych instruktorow i przyzwoitych egzaminatorow. Bez kija w dupie. ;)
Kobiety maja prościej. Nóżkę pokażą, dwa guziczki przy bluzeczce rozepną i już egzaminator inaczej patrzy :( ni ma sprawiedliwości
Apropo mistrza kierownicy z tego wątku to Marta trafiła w sedno. Jak można czuć sie pewnie za kierownicą po 30h jazdy? I to z instruktorem który w razie czego zahamuje? Lul.
Ja samochód dostałem 2 lata po zdaniu prawka i się uczyłem tak jakby od nowa, jeżdżę dużo blisko od roku i dopiero zaczynam się czuć pewnie, zwłaszcza w mieście w dziwnych sytuacjach itd. Dużo zależy też od samochodu.
Kobiety maja prościej. Nóżkę pokażą, dwa guziczki przy bluzeczce rozepną i już egzaminator inaczej patrzy :( ni ma sprawiedliwości
Qverty, czy ktoś powiedział, że Ty też nie mozesz? :D
No właśnie, zawsze przy nie zdaniu egzaminu można zarzucić egzaminatorowi to, że jest homofobem.
Akurat na egzaminie mało się stresowałem. Już bardziej jak sam pierwszy raz jeździłem po mieście. Wtedy nie ma koło mnie instruktora i sam biorę odpowiedzialność za swoją jazdę. Dlatego szczerze mówiąc, nie rozumiem brania środków uspokajających przed egzaminem.
A autorowi tematu gratuluje :) Ostrożności na drodze i pamiętaj. Dobrym kierowcą będziesz po kilkudziesięciu tysiącach kilometrów albo i kilkuset.
No to gratuluję, szkoda że musiałeś sięgnąć po wsparcie w postaci środków uspokajających, ale grunt że jest zaliczone. Teraz, jak napisał Asmodeusz, zacznie się twoja prawdziwa nauka jazdy. Mam tylko nadzieję, że stres wywoływał sam egzamin a nie lęk przed jazdą.
Powodzenia i szerokości ;)
Przed egzaminem wypilem cala butelke neospasminy i noga juz tylko minimalnie latala na pedale.
Super, witamy kolejną osobę która ma problemy z nerwami za kółkiem. Kwestią czasu jest aż w coś przywalisz, bo Ci się prawa z lewą z nerwów pomyli.
Super, witamy kolejną osobę która ma problemy z nerwami za kółkiem. Kwestią czasu jest aż w coś przywalisz, bo Ci się prawa z lewą z nerwów pomyli.
Cyber, mylisz strach przed jazdą samochodem ze zwykłym "efektem egzaminu" - jestem w 100% pewien że kolega nie miał żadnych problemów będąc kursantem inaczej sprawa wygląda, gdy masz coś zaliczać, a jakiś grzyb patrzy Ci się na ręce i stara upierdzielić w pierwszym lepszym momencie i wiesz że jeden twój głupi błąd może zaważyć nad tym czy dostaniesz upragniony papierek.
Gratuluję.
Pamiętam swój egzamin - safety mode on, średnia prędkość to jakieś 25 km/h, pomyliłem po drodze jeden wjazd (egzaminator wskazał miejsce do zaparkowania, a ja pojechałem gdzie indziej), w drodze powrotnej do WORD prawie zgasł mi silnik, ogólnie spora nerwowość. To normalka, że na egzaminie kursant czuje się spięty. Ale dałem radę i gość oprócz tekstu "gdyby to ode mnie zależało, to karałbym za taką ch.... dynamikę jazdy" za wiele argumentów przeciw nie miał. Musiał z bólem serca podpisać świstek i czekać na innego jelenia. Ciekawostka, miał na nazwisko Ciężki :)
BTW.
Gratuluję. Teraz będzie tylko lepiej ;)
eJay
średnia prędkość to jakieś 25 km/h
nie przeczytałem do końca, a już miałem napisać, że gdybyś zdawał teraz to oblałbyś za... dynamikę jazdy
spoiler start
egzaminator wskazał miejsce do zaparkowania, a ja pojechałem gdzie indziej - za to też jest przesiadka :P
spoiler stop
egzaminator wskazał miejsce do zaparkowania, a ja pojechałem gdzie indziej - za to też jest przesiadka :P
Niekoniecznie, zdarza się, że na egzaminie celowo dostajesz polecenie wjazdu w miejsce, w które się nie zmieścisz, lub po zaparkowaniu na nim nie otworzysz drzwi. Musisz wykazać się zdolnością oceny gabarytu pojazdu i powiedzieć o tym egzaminatorowi.
marcin00 -> Za to jest pierwszy błąd. Sam zawracałem nie w tym miejscu w którym egzaminator mi kazał. Za drugim błędem dopiero bym nie zdał.
A z prędkością 25 km/h dziwne że zdałeś :D Ja jechałem 30 po nieodśnieżonym mieście, a miejscami nawet lód był i krzyczał na mnie i pytał czy znam inne biegi niż dwójka. Więc musiałem normalnie 50 jeździć chociaż pewnie mógłbym usprawiedliwić to warunkami atmosferycznymi. Ale co się będę kłócił z facetem skoro wtedy był wynik pozytywny :)
Ja na swoim 4 egzaminie ( zdanym ) pamiętam śmieszną sytuację jeśli chodzi o parkowanie:
Wjeżdżamy na parking i egzaminator każe mi zaparkować "za tym matizem". Patrzę, myślę: no wolne miejsce jest, ale matiza nie ma. No i nie wiem czy dobrze zrobiłem, ale powiedziałem mu, że tu nie ma matiza. Gość trochę się speszył, ale wjechałem ładnie, wyjechaliśmy i pojechaliśmy dalej. Pomyliły mu się po prostu modele/marki. Egzaminator nie musi znać przecież wszystkich modeli aut. Ale przyznam, że gdy zaczął mówić mi o matizie, którego nie było to nerwy trochę były. O jakiego mu matiza chodzi ?!!?!? Jego pomyłka na szczęście.
I chyba nie obraził się za uwagę bo ostatecznie zdałem ;)
Mutant z Krainy OZ --> z tego, co mi instruktor mówił przed egzaminem (miałem rok temu), egzaminator nie może zastawiać takich pułapek typu: zatrzymaj się tutaj, a jest znak zakazu lub tak jak piszesz zaparkować, gdzie nie ma jak.
Ja miałem taką sytuację, że na najbliższym skrzyżowaniu miałem skręcić w prawo, a że jechaliśmy taką drogą, gdzie to było pełno wjazdów na posesje to w końcu ominąłem to skrzyżowanie i pojechałem prosto. Egzaminator tylko się spytał czy przypadkiem tam nie było skrzyżowania.
egzaminator nie może zastawiać takich pułapek typu: zatrzymaj się tutaj, a jest znak zakazu lub tak jak piszesz zaparkować, gdzie nie ma jak.
Z tego co mi instruktor mówił nie mogą już tak robić od 3 lat.
mefek
Za to jest pierwszy błąd. Sam zawracałem nie w tym miejscu w którym egzaminator mi kazał. Za drugim błędem dopiero bym nie zdał.
Prawdopodobnie masz rację, ale wydawało mi się że liczyło się to jako "kółko"
Jeżeli nie mogą robić to z jednej strony dobrze, ale z drugiej był to dobry sposób na sprawdzenie czy się egzaminowany orientuje w sytuacji :P
Kiedy ja zdawałem miałem dużo podchwytliwych poleceń do wykonania.
Przed egzaminem wypilem cala butelke neospasminy i noga juz tylko minimalnie latala na pedale.
Troche mnie zmulilo, ale dalem rade.
No to fajnie, zdałeś egzamin nafaszerowany lekiem, na którego ulotce nawet zaznaczyli, że osłabia zdolność kierowania pojazdami...
http://www.doz.pl/leki/p3576-Neospasmina
Trzeba było spróbować Valium - DOPIERO byś się uspokoił.
Toschi - nie jestem taki idealny i piekny jak ty, ze nie stresuje sie rzeczami. Wolę wydać 15 zł na dwa syropy niż kolejne 140 zl na nastepne podejscie.
Na tej plaszczyznie zazdroszcze ci.
Przed egzaminem wypilem cala butelke neospasminy i noga juz tylko minimalnie latala na pedale.
Troche mnie zmulilo, ale dalem rade.
Gratulacje, ale nie rob wiecej takich glupot:P Chociaz jak sie zastanowic, to ja nie spalem cala noc przed egzaminem. Nie ze stresu, tylko lubie sobie pospac i doszedlem do wniosku, ze skoro juz 3 w nocy to jak pojde w kime, to nie wstane na egzamin:) Poszlo dobrze
Jednym stres pomaga, innym przeszkadza.
Wolę wydać 15 zł na dwa syropy niż kolejne 140 zl na nastepne podejscie.
To szerokiej drogi życzę - bo naprawdę będziesz potrzebował szerokiej, kiedy będziesz woził siebie i innych przytępiony syropkami.
Czy wy ludzie naprawdę nie rozumiecie, że tutaj nie chodzi o kwestie oszczędności, tylko o bezpieczeństwo na drogach? Co z tego, że zaoszczędzisz stówę nie musząc podchodzić kolejny raz do egzaminu, jeśli potrzebujesz do tego zamulających substancji wydłużających czas reakcji. Pojedziesz gdzieś na "syropku", zahamujesz za późno, przejedziesz po pieszym i konwekwencje będą DUŻO poważniejsze, niż konieczność płacenia jeszcze raz za egzamin.
marcin00-->Gwoli wyjaśnienia, chodziło o to, że dał mi komendę "proszę zaparkować prostopadle na pierwszym wolnym miejscu jakie Pan znajdzie po skręceniu w prawo na najbliższym skrzyżowaniu". Byłem tak zestresowany, że przez skrzyżowanie pojechałem prosto i dopiero skręciłem na kolejnym i tam już zaparkowałem. Egzaminator stwierdził jedynie "wie Pan, że to miało zostać wykonane na poprzednim?", ciśnienie mi od razu skoczyło do 200/100, po czym dodał "dobra, manewr zaliczony" ;)
Toshi
Naprawdę sądzisz, że on ten syrop będzie pił przed każdą podróżą samochodem? Ja się denerwowałem na egzaminie, a teraz jakoś się nie denerwuję na drodze.
I jak może chodzić o bezpieczeństwo na drodze? Co za różnica czy zda za drugim, trzecim razem i tak uczył się będzie po egzaminie, bo 30h jazdy to tylko przygotowywuje właśnie na ten egzamin.
Jakiś człowiek będzie chodził na egzaminy do skutku, aż w końcu zda za powiedzmy dopiero 10 razem, wtedy to można się zatanowić o bezpieczeństwo.
Gratuluje!
Chetnie zdalbym go raz jeszcze. Jak ktos jest dobrze przygotowany, to nie powinien sie niczym stresowac tutaj.
Szczerze? Ja zdałem za drugim, w sytuacji takiej:
Matka na placu, przed wezwaniem - "nie zdasz, więcej kasy na prawko nie będzie i sam sobie zarobisz", zdałem bezbłędnie. :D