Siema, szukam filmów bardzo podobnych lub takich samych jak ich książkowy odpowiednik. Ktoś, coś?
spoiler start
Tylko nie wyskakiwać z Kubusiem Puchatkiem
spoiler stop
fear and loathing in las vegas
film to właściwie 100% przeniesienie książki na ekran, łącznie z dialogami
"Ogniem i Mieczem" oglądałem setki razy, teraz czytam książkę i chociaż jestem na początku to widzę że dialogi są prawie takie same. Bardzo duże podobieństwo.
Call of Cthulhu (2005)
Od czego mam zacząć? Powycinane sceny z książki czy całkowicie zmienione zakończenie?
Władca Pierścieni (pomijając kilka drobnych zmian i skrócone zakończenie III części)
Książka "Zielona Mila" oraz opowiadanie "Skazani na Shawshank" w zbiorze "Cztery pory roku" Stephena Kinga :)
Z całym szacunkiem dla "Igrzysk Śmierci" (co za beznadziejne tłumaczenie), które bardzo lubię: jeśli film jest bardzo wierny książce, to książka nie może być zbyt dobra. Dobra ekranizacja wydobywa z lektury te aspekty, które określają różnice obu gatunków, a oba dzieła się uzupełniają. Nie wiem czy to najlepszy przykład, ale świetnie gra ze sobą seria Martina "Pieśni Lodu i Ognia" i serial "Gra o Tron", bo choć autorzy tego drugiego zupełnie dowolnie traktują sobie, nieraz całkiem istotne detale oryginału, to zrealizowali piękną wizję świata książki i dobrali prawie idealnych aktorów, którzy świetnie zastąpili moje wyobrażenie z czytania pierwszych tomów. No może poza Ashą Greyjoy, która mogłaby być nieco bardziej urodziwa. (mam nadzieję, że Asha tego nie czyta :P)
platfoos <- jaja sobie robisz, jeszcze powiedz, że najdokładniejsza jest pierwsza część, no weź daj spokój, nawet w rozszerzonych edycjach nie jest wiernie.
Znachor.
Igrzyska Śmierci są dobrze odzwierciedlone.
Pamietam, ze film Fight Club był dość podobny do książki
Władca Pierścieni (pomijając kilka drobnych zmian i skrócone zakończenie III części)
Władca Pierścieni (pomijając kilka drobnych zmian i skrócone zakończenie III części) Nie bierz pod uwagę tej - za przeproszeniem - herezji. O ekranizacji Władcy pierścieni wypowiadałem się już na Golu, powtórzę tylko to, co najważniejsze.
Ten film to spaghetti z keczupem, idealny dla masowego odbiorcy, który na co dzień gustuje w tym niezbyt wykwintnym dodatku kulinarnym. Ponieważ taki odbiorca nie zna smaku prawdziwego sosu bolońskiego ze świeżych pomidorów i ziół, nie wie jaką kupę mu się w rzeczywistości podaje, bo z zewnątrz keczup i taki sos w zasadzie niczym się nie różnią.
Nie mam nic przeciwko temu filmowi, bo da się go obejrzeć(zwłaszcza pierwszą część), ale nie posiada on prawie nic z tego, co nie pozwala oderwać się od lektury, dlatego zawsze komentuje takie niestworzone historie o rzekomym podobieństwie filmu do powieści.