W przededniu premiery Assassin’s Creed Shadows chciałem poruszyć na forum temat Ghost of Tsushima – gry, która cieszy się powszechnym uznaniem i bardzo dobrą renomą wśród graczy. Problem w tym, że zupełnie nie rozumiem, skąd ten zachwyt.
Kupiłem Ghost of Tsushima jako moją pierwszą grę na PS5 i… pomimo upływu kilku lat nadal nie jestem nawet w połowie. Co kilka miesięcy wracam, żeby chwilę pograć, ale po krótkiej sesji po prostu tracę ochotę na dalszą rozgrywkę.
Często słyszę, że Ghost of Tsushima to „lepszy Assassin’s Creed”, ale nie potrafię się z tym zgodzić. Owszem, po gigantycznej Valhalli wielu graczy ma dość serii AC, ale choćby Odyssey czy Origins są nieporównywalnie ciekawsze pod każdym względem.
Co w Ghost of Tsushima faktycznie się udało?
+ Przepiękne krajobrazy.
+ Ciekawa mechanika prowokacji.
+ Klimat azjatyckiego westernu.
Ale poza tym?
- Powtarzalne do znudzenia mini-gierki (za które ludzie tak nienawidzą AC).
- Nieprawdopodobnie nudne zadania poboczne – podzielone na dziesięć części historie przypadkowych postaci, które sprowadzają się do tego samego schematu: jedziemy, walczymy, powtarzamy dziewięć razy.
- Eksploracja? Gorsza niż w AC.
- Walka? Gorsza niż w AC.
- Wspinaczka? Jeszcze gorsza niż w AC.
Jestem nieco za połową gry, mam już rozwinięty pancerz, który najbardziej mi odpowiada, i tonę niewykorzystanych punktów rozwoju, bo nie ma na co ich wydać, by czuć satysfakcję z progresji. Naprawdę chciałem ukończyć Ghost of Tsushima, ale skoro od pięciu lat nie mogę, a ostatnio wręcz się do tego zmuszam (znacie to uczucie, gdy gracie z obowiązku, a nie dla frajdy?), to chyba czas raz na zawsze odinstalować tę grę.
Najbardziej zaskakuje mnie to, że ta arcynudna produkcja zdobyła tytuł gry roku i stała się punktem odniesienia dla Assassin’s Creed. Owszem, jej wizja artystyczna jest świetna, ale skąd ten entuzjazm wobec samej rozgrywki i potwornie męczącej osi fabularnej? Tego już kompletnie nie pojmuję.
No ja to inaczej pamiętam
- system walki jest dużo lepszy niż w AC
- misje poboczne w większości są ciekawe
- fabuła jest dużo ciekawsza
- nawet pierdoły typy latanie za liskiem są spoko
- art design dużo ciekawszy
Jak dla mnie gra bije na łeb dowolne AC
Wydaje mi się, że to właśnie warstwa artystyczna ludzi najbardziej przekonała. Design świata był bardzo dobry, strona wizualna bardzo dobra, postacie i budynki mocno klimatyczne. Liski i mechanika wiatru też była fajna, ale na początku,bo przez całą grę sprowadza się to do tego samego.
Sony miało wtedy niesamowicie dobrą propagandę w sieci, mało kto odważył się krytykować ich gry. Przecież prawie wszystko co od nich wychodziło dostawało 8-10. Czy były to słabe gry? Nie, były to dobre gry ale na wszystkie błędy, niedociągnięcia i zły design przymykano oczy.
Tsushimę skończyłem, ale na koniec już musiałem się mocno zmuszać. Gra była powtarzalna, poboczne aktywności również, side questy były mocno nierówne. Nie zgodzę się jedynie co do walki, ta była zdecydowanie lepsza niż w AC. Poza tym i warstwą wizualną? Kalka serii (tej nowszej) Assassins Creed pod względem eksploracji, aktywności pobocznych, znajdziek, progresu.
- Eksploracja? Gorsza niż w AC.
- Walka? Gorsza niż w AC.
O Jezu...loon, wiem że lubisz Asasyny ale zlituj się.
Ja też uważam Tsushime za jedynie dobrą grę i nie czułem zachwytu grając w nią (ale ukończylem), ale na rany Chrystusa, trzeba naprawdę być twardogłowym fanbojem AC żeby napisać, że eksploracją i walka są lepsze w Asasynach. Z której strony? Uważasz, że eksploracja typu "udaj sie do tego dużego żółtego punktu na mapie a najlepiej to w ogóle przelacz konika w tryb automatycznego biegu po drodze i patrz w ekran żeby sie nie zgubić" jest lepsza niż bardzo ciekawy system kierunku wiatru i falowania trawy w Cuszimie?
Walka? W starych Asasynach - kliknij ppm żeby zrobić kontrę i walka sama się wygra, w nowych? No są tam jakieś umiejki aktywne, ale nijak się to ma do dosyć złożonego systemu walki kataną w Cuszimie gdzie masz kilka stylów które musisz zmieniać i dobierać do konkretnego przeciwnika + gadżety typu bomby, linka z hakiem, łuk itd. Pod względem mechaniki walki żaden Asasyn nawet nie stał obok Cuszimy. Pomijam feeling walki (dużo lepszy moim zdaniem w Cuszimie) bo to jest trochę indywidualna sprawa, chociaż chyba obiektywnie można przyznać że jest on przyjemniejszy, bardziej mięsisty, czuć sile ciosu, w Asasynach to jest przeciez drewno, tam walka to jakby się z kukłami pustymi w środku walczyło.
Mimo wszystko, mam nadzieję że Shadows okaże się dobrą grą, bo pomijając kontrowersje rasowe i inne potknięcia Ubisoftu - na gameplayach nie wygląda to źle. Na pewno wygląda lepiej niż Valhalla.
Że eksploracja w cuszimie ciekawsza?
W tym pustym świecie z 30 lisimi norami i kilkudziesięcioma obozami na jedno kopyto, npcami stojącymi jak kukły i nie mającymi nic do powiedzenia?
Well, polecam ograć ponownie
Walka i główny wątek/postacie ciekawsze/lepsze, wątki poboczne to bym się kłócił, bo to po prostu było też na jedno kopyto chodzenie z punktu A do B w każdej historii z takimi se dialogami, niczym serie zadań pobocznych zlecanych przez dane postaci w Odyssey...
Bardziej chodziło mi o pomysł z brakiem znaczników i strzałek prowadzących do celu i mechaniką wiatru I wirujących w powietrzu liściach i kwiatach które prowadzą gracza. Grałem w Cuszime na premierę więc nie pamiętam tego czy świat jest pusty czy nie. Na pewno wizualnie jest atrakcyjniejszy niż dowolny Asasyn
Z resztą, świat w AC nie jest pusty? Przecież tam nie ma żadnej interakcji tak naprawdę, są tylko obozy do wyzwalania ewentualnie zadania poboczne (też nudne jak diabli).
No tak, nie ma pierdyliarda znaczników i prowadzenia za rączkę, to na plus, zgadzam się.
Design łąk pełnych kwiatów też świetny i piękny.
W AC mam przynajmniej wrażenie że te NPCe żyją i coś tam robią, plus zawsze masa historycznych budowli i miejsc do zwiedzenia, w Tsushimie dosłownie stoją jak kołki.
Tsushime kończyłem w tym roku i tutaj było bardzo słabo pod tym względem, oby w Yotei poprawili, jak poprawią to co napisałem to będzie prawie perfekto.
wiem że lubisz Asasyny ale zlituj się.
Oj, nie nazwałbym się fanem Asasynów, zdecydowanie nie. Tylko Origins i Odyssey trochę bardziej lubię, ale tu też duża zasługa epoki, przy czym Origins był lepszą grą od Odysei, która się już zaczęła robić valhallowym wydłużaczem. A tak, to mam do tej serii taki stosunek, jak do serii FIFA. No pograć można, ale... Ja grałem w mniej niż połowę gier z serii AC i też z tej połowy sporo mi nie siadło. Więc na pewno nie jestem "fanbojem", nawet nie planuję (ale jestem otwarty na pozytywne opinie forumowiczów) zakupu Shadows.
Walka? W starych Asasynach - kliknij ppm żeby zrobić kontrę i walka sama się wygra, w nowych?
Powiem tak - przez pierwsze godziny system walki na plus do GoT, ale potem te zmienianie stylów też robi się nudne. Asasyn dawał mi trochę lepsze doznania, bardziej czułeś "moc" levelowanego Asasyna. Pod koniec Odysei Kasandra potrafiła wybić tak naprawdę obóz z 3 sekundy, dzięki fajnym połączeniu z systemem asasynacji. Jeśli coś zauważalnie mi się podobało w GoT, to walka z trudnymi przeciwnikami, w trybie areny. Bo to jest fajne, innowacyjne, ale jest tego mało, więc się nie nudzi jak całą reszta.
Wiatr
No wiatr jest faktycznie fajnym odróżnikiem od standardu w sandboksach, ale znów: jego czar bardzo szybko pryska. Nie, że się jakoś psuje, tylko nie robi aż takiego znaczenia, to są przecież z punktu widzenia gry detale.
Szczerze to żaden Asasyn mnie tak nie wymęczył jak właśnie Tsushima. I to pomimo tego, że uważam ją za naprawdę dobrą grę. Pod wieloma względami lepszą niż gry Ubisoftu.
No, ale jednak uczucia "przesytu" doświadczyłem tam dużo szybciej niż w jakiejkolwiek grze Ubi. Ciężko powiedzieć z czego to wynikało, ale tak właśnie było.
Każdy minus to brednia. Eksploracja, walka i wspinaczka w GoT prześcigają AC wielokrotnie. Jakie tam w ogóle są minigierki? Prawdziwą minigierką jest chyba tylko cięcie bambusów. Ile ich jest na całej mapie? 10? 20? Trwa to sekundy i daje wymierne efekty. Zadania poboczne wiążą się bezpośrednio z postaciami, które napotykamy w trakcie właściwej historii. Nie są przełomowe, ale i tak włożono w nie więcej wysiłku niż w papkę pokroju asasynów albo gier Bethesdy. Dochodzi jeszcze fajny multiplayer z wieloma trybami, a nawet fabułą, z której można by ukręcić osobną grę.
To nie jest kwestia gustu, a jego braku.
No wiadomix że wspinaczka a'la Uncharted/Tomb Rider (skakanie od skały do skaly) > Assassin's Creed
Bardzo obiektywnie jak zwykle
Ale w tych nowych AC wspinaczka to guffno, straszny downgrade względem Unity chociazby
Jakie tam w ogóle są minigierki?
Bambusy, układanie haiku, bieganie za lisem, identyczne potyczki średnio co 30 sekund podróży po mapie, bo bandyci zaczepiają wieśniaka, medytowanie w jeziorze... Nie jest to w ogóle ciekawe. Raz - można się pobawić. Ale kilkadziesiąt razy na grę? Po czym odblokowujemy drugą połowę mapy i dalej to samo, tylko jeszcze więcej?
Jedyną mini-grą, która mi się podobała, były wspinaczki do tych świątyń, gdzie trzeba było odnaleźć drogę. Ale było ich zauważalnie mniej i to pewnie dlatego.
w papkę pokroju asasynów albo gier Bethesdy
No ja się nie zgodzę zupełnie, hotel z Fallouta 3 czy misje wampirów siedzą w mojej głowie już prawie dwie dekady, a z Tsushimy pamiętam tylko tyle, że ktoś tam sobie siedzi i jęczy "no, czuję się wyobcowany przez Mongołów". Przy czym Tsushimę skasowałem z dysku 2 dni temu.
Raz - można się pobawić. Ale kilkadziesiąt razy na grę? Po czym odblokowujemy drugą połowę mapy i dalej to samo, tylko jeszcze więcej?
No patrz, to dokładnie jak w AC
No patrz, to dokładnie jak w AC
Tak, ale AC jest za ten element rozgrywki krytykowane i nigdy nie otarło się o GOTY, a Ghost of Tsushima tak i jest wynoszone na piedestał jako jakiś wzorzec idealnego sandboksa.
To w ogóle nie są minigierki. Używasz niewłaściwych pojęć. Od biedy minigierką są wstępy do pojedynków, gdzie można one-hitować mobków. One faktycznie robią się powtarzalne i sam po jakimś czasie omijałem płaczących wieśniaków. Reszta to znajdźki. Wszystkiego razem w całej Tsushimie masz nawalone mniej i rzadziej niż choćby na mapie z Ghost Recon: Wildlands, która do dziś pozostaje chyba najgorszą zbrodnią Ubisoftu przeciwko sandboksom.
hotel z Fallouta 3 czy misje wampirów siedzą w mojej głowie już prawie dwie dekady
Pozostaje współczuć, że twój mózg faworyzuje taki chłam. Misja z hotelem, gdzie bez powodu dostajemy zadanie wysadzenia miasteczka miniatomówką to obelga dla wszystkich RPGów.
Nie wiem kto decyduje o definicji słowa minigierka, zapytałem chataGPT czym dla niego są minigierki (a że wcześniej poprawiał mi przecinki w poście #1, to od razu postanowił wyjaśnić na przykładzie GoT)
Minigierki to krótkie, poboczne aktywności w grze, które zwykle różnią się mechaniką od głównej rozgrywki i mają na celu urozmaicenie zabawy lub nagrodzenie gracza dodatkowymi zasobami. W przypadku Ghost of Tsushima minigierki to m.in.:
• Pisanie haiku – wybieranie wersów do stworzenia poezji, co nie ma większego wpływu na rozgrywkę.
• Cięcie bambusa – szybkie wciskanie odpowiednich przycisków w krótkim czasie.
• Podążanie za lisem do kapliczek – mechanicznie powtarzalne odnajdywanie miejsc do modlitwy.
• Walka na pojedynki (duels) – choć efektowne, wszystkie opierają się na niemal identycznym schemacie starcia.
Tego typu aktywności w Ghost of Tsushima często są powtarzane dziesiątki razy, co może sprawić, że zamiast urozmaicać rozgrywkę, stają się nużącą rutyną.
Natomiast - To nie jest kwestia gustu, a jego braku., Pozostaje współczuć, że twój mózg faworyzuje taki chłam jesteś zwykły prostakiem, który nie umie rozmawiać z ludźmi, dlatego nie będę już z tobą dyskutował na tym forum, przynajmniej do czasu aż za miesiąc nie założysz sobie nowej ksywki do obrażania ludzi
Podnoszenie amunicji z ziemi w FPSie to też minigierka według ciebie? Albo wzięcie apteczki? Bo to wymaga dokładnie takiego samego zaangażowania "mechaniki" (czasem nawet więcej), jak wejście do źródełka w GoT. I do tego potrzebowałeś ChatGPT?
jesteś zwykły prostakiem, który nie umie rozmawiać z ludźmi, dlatego nie będę już z tobą dyskutował na tym forum
Nie popłacz się, księżniczko. Wracaj wzdychać do śmieciowych questów z gier Bethesdy. Niech wszyscy wiedzą, że rozmowa z tobą o fabule w grach jest bezwartościowa.
Dobra gra, ale mnie już w połowie zaczęła męczyć. To były takie czasy, że w co drugiej dużej grze pakowano te wielkie , makietowe ubisoftowe światy więc po tych wszystkich Far Cry'ach, Watch Dogsach, Horizonach, Assasynach i innych Days Gone'ach, miałem już po prostu przesyt choć ostatecznie samą grę ukończyłem.
Po nowym Assasynie nie spodziewam się czegokolwiek nowego. Zagrać zagram, ale bez podjarki.
Główna różnicą między sandboxami Sony a Ubi jest taka :
- większy nacisk na główny wątek, przyzwoita filmowa fabuła w grach Sony vs scenariusz i dialogi pisane przez 10 latka w grach Ubi
- lepszy system walki w grach Sony, bo czy to Horizon czy Got mają świetny system walki czego o AC powiedzieć nie można
No sorry, ale walka w AC jest tak toporna, biednie animowana, ze trudno się do tego przyzwyczaić
Mnie też nie porwała Tsushima - spróbuję to dokończyć ale średnio mi się chce , wydałem 10 zł na update do wersji na ps5 to się muszę zmusić :p
Problem w tym, że zupełnie nie rozumiem, skąd ten zachwyt. - gra wygląda bardzo ładnie (i nie mówię o jakości grafiki tylko o odp. stylizacji i oświetleniu budującym nastrój) natomiast gameplay nie jest powalający, niemniej nic mu nie brakuje. Myślę jednak (nadzieję mam) że AC:S też nie będzie zły (liczę na grę jak origins czy odyssey).
No nie wiem. Jakoś ten GoT mnie jakoś tak nie porwał w porównaniu do tego jak zachwalają. Jednocześnie na wstępie zaznaczę, że Japonia mnie tak ani ziębi, ani grzeje, więc stąd też moje podejście. Walka jest całkiem przyjemna to fakt, niestety skradanie kuleje i to mocno. Poboczne aktywności to tak naprawdę kopia z tego co jest w grach Ubi. Fabularnie stoi mocno średnio, za to pochwalę zadania poboczne najważniejszych postaci, bo te naprawdę mi się podobały i sprawiały przyjemność. Klimatyczne pojedynki też na plus. Ale ogólnie całość oceniłbym jako jedna ze słabszych gier od Sony, chociaż nadal jest to poziom dobrej gry.
Gralem w to w zeszlym roku I dosyc szybko sie znudzilem, gry w koncu nie ukonczylem. Nie moge nawet powiedziec ze jakis element gry byl szczegolnie zly, po prostu wszystko w tej grze jest dosyc przecietne i gra niczym nie przyciaga zeby do niej wracac kolejnego dnia.
Moze powodem jest to, ze jestem juz znudzony ta forma gier, na Shadows rowniez nie czekam, bo to bedzie po prostu reskin 3 poprzednich gier, a ja juz przy Valhalli sie mocno wymeczylem.
Dla mnie ciezko porownywac te 2 gry. GOT porwal mnie klimatem i postaciami. Fabula tez byla ciekawa i nie zgadzam sie z opinia, ze byla meczaca. Miala niezle zwroty akcji. Sama gra tez byla urozmaicona. A to skradanie, aby kogos wysledzic. A to poszukiwanie miejsca, aby posunac akcje do przodu.
Genialenie w tej grze jest rozwiazana eksploracja. Szukanie danego miejsca po kwiatach. Walka zwlaszcza jak juz rozwinales perki robila sie naprawde ciekawa.
A juz walka z jakims bosem to bylo miodek. Mi sie haiku, ciecie bambusa, gonienie liska akurat podobalo z mini gierek. Ciezko wymyslic cos innego na kregle nie mogli isc. Gralem w gre na ps4 i na pc. Gra w obu wydaniach artystycznie sie broni. Na pc z wszystkim na maksa to jedna z najladniejszych gier w jakie gralem.
TLDR; Jezeli AC Shadow bedzie na podobnym poziomie to ja bede zadowolony. Mecza tez mnie opinie gracze, ze AC za duze etc etc. Nikt ci nie kaze maksowac tej gry. Przejscie glownej lini to maksymalnie 10h-20h. Dodatkow jak cie gra meczy nikt ci nie kaze kupowac i ogrywac. Generalnie jak uwazasz, ze gry cie mecza to w nie graj tylko znajdz sobie inna gre/hobby, a nie wylewaj swoja zolc na forach. AC Valhalla jest najlepiej sprzedajaca sie gra w historii Ubi i najlepiej z wszystkich AC. Ja kocham gry Ubisoftu z otwartym swiatem. Jakby nie bylo tych gier na rynku to granie byloby dla mnie ubozsze. AC,Ghost Recony,Watchdogs,Fenyx,Far Cry to naprawde swietne gry z otwartym swiatem.
doskonale rozumiem o co Ci chodzi.
według mnie Ghost of Tsushima jest lepszą grą od AC, bo przy kontakcie z nią sprawia wrażenie produktu premium w porównaniu do gier Ubisoftu, ale jednocześnie jako całość bardzo mnie ta gra męczy i duzo lepiej bawilem sie w Origins.
jedyne co z czystym sumieniem mogę powiedziec, ze jest lepsze od Asasynow to system walki, klimat i stylówka - przy czym to ostatnie szybko robi się męczące i działałoby według mnie dużo lepiej w liniowej grze na 20 godzin.
walka jest według mnie lepsza, bo czuć wage ciosow, dzwiek kazdego uderzenia jest satysfakcjonujący, a na wyzszym poziomie trudności wymaga duzo więcej uwagi niz AC. pojedynki z "bossami" sa super wyrezyserowane, a po walce z bossem w Valhalli wyrzuciłem ja z dysku i nigdy nie wrocilem.
natomiast nie rozumiem argumentow kolegow wyzej, ze zadania poboczne albo eksploracja sa jakos duzo lepsze w Cuszimie.
fabula w zadaniach pobocznych? może. ale sam gameplay cały czas polega dokladnie na tym samym, po prostu jest to bardziej rozciągnięte i rozmemłane. ostatecznie robisz DOKLADNIE to samo co w AC, tylko z lepsza fabułą, która mnie akurat średnio interesuje.
a eksploracja to juz w ogole... tak, sa bajery jak wiatr, liski i ptaszki, ale to tez dla mnie tylko bajer, gimmick, ktory robi wrazenie przez 15 minut, a potem tak naprawdę niczego nie zmienia i nie rozni sie za bardzo od znacznikow. a juz na pewno nie zmienia tego, ze w tym swiecie nic nie ma, nie odkryjesz przez eksploracje niczego unikalnego, zadnej ukrytej lokacji, specjalnych przeciwników, etc, a wszystkie wioski i miasteczka wyglądają jakby spadla tam bomba atomowa - fabularnie ma to uzasadnienie, ale jest po prostu nudne.
Są specjalni przeciwnicy i po pokonaniu ich dostajesz unikatowy sprzęt / techniki walki. Ich misje są oznaczone jako mityczne opowieści.
popraw mnie, jezeli sie myle, ale te misje zaczynaja sie od rozmowy w miescie z "bardem"? czy da sie na nie wpasc w ramach swobodnej eksploracji i zrobic bez wczesniejszej rozmowy?
Eksplorujac mozesz sie natknac na unikatowe rzeczy. Nie sa one zaznaczone na mapie ani w inny sposob. Wiem, ze w ten sposob znalazlem bandamy i jakies ciuchy co mialy specjalne wlaciwosci.
ps. Co do miast. To niestety wina, ze gra wychodzila na ps4. Ta konsola na rynku byla o kilka lat za dlugo i duzo gier ucierpialo z tego powodu.
Potrzebujesz muzyka, który da quest. Jeśli chcesz typowe nieoznaczone specjalne lokacje, to na wyspie Iki w DLC również je dodali.
Co do miast. To niestety wina, ze gra wychodzila na ps4. Ta konsola na rynku byla o kilka lat za dlugo i duzo gier ucierpialo z tego powodu.
dlatego czekam na Yotei - mam nadzieję, ze to zostanie zmienione.
i żebyście mnie źle nie zrozumieli. ja uwazam, ze GoT to bardzo dobra gra, ale tez nie zgadzam sie, ze jest jakos bardzo rozna od gier Ubisoftu. wiele rzeczy robi lepiej, ale core jest ten sam - wiec jezeli narzekamy na sam gatunek "ubigier" to tak samo narzekamy na GoT, bo, tak samo jak w przypadku gier FPS, RPG etc., lepsza fabula nie powoduje nagle, ze gra zmienia gatunek. no i potrafie zrozumiec osoby, ktore odbily sie od GoT, a sa fanami Asasynow.
Bo gatunek nie jest niczemu winien. Sam pisałeś, o GoT, że przy kontakcie z nią sprawia wrażenie produktu premium w porównaniu do gier Ubisoftu i tak właśnie jest. Sama walka jest rozwiązana w sposób bardziej zaawansowany, który nie traktuje gracza jak zwykłej małpy, wciskającej przyciski na padzie. Immersja dzięki naturalnym zabiegom, jak wiatr, kwiaty albo ptaszki gwarantuje, że nie jesteś co chwilę wytrącany sztucznymi zabiegami "ej to tylko gra lololol". Postacie główne i poboczne opierają się silnie o archetypy, ale dobrze wykonane. Czasem wybija się jakiś zwrot akcji, jak pocieszny mnich grubasek, którego psychika w końcu pęka pod naporem przemocy. I znajdź mi wątek z jakiejkolwiek gry Ubi, który chociaż usiłuje osiągnąć podobny poziom, co historia Yuriko. Tamte misje można by przełożyć 1:1 w formie filmowej. Wyobrażasz sobie coś podobnego z kartonowymi NPCami z Assassin's Creed albo festynem cringu w postaci dialogów z ostatnich Far Cryów?
Wprawdzie ten wątek to próba zwrócenia na siebie uwagi niedowartościowanego pseudo prowokatora, który załamuje się psychicznie, kiedy ktoś wytknie jego gówniany gust, ale jednak ok. 40 postów już poszło i jaki jest największy argument na obronę AC w konfrontacji z GoT? Że czuć pałera i się fajnie ludzi ciacha. A w sumie nawet to jest całkowicie zwalone przez głupkowaty level scaling.
No ja tam się odbiłem w połowie od Ghost of Tsushima, jak dla mnie mapa za duża i rzeczy pobocznych też za dużo, jakby mapa była mniejsza i mniej rzeczy do robienia to bym nie narzekał i pewnie skończył, bo fabularnie fajnie.
Jako osoba, która z przyjemnością splatynowała Tsushimę oraz wymaksowała dodatek w łącznie 130h, w Odysei wytrzymała ledwo 30h, a piekielnie nudne Origins wywaliła z dysku po niespełna 2h pozwolę się nie zgodzić.
Nieprawdopodobnie nudne zadania poboczne – podzielone na dziesięć części historie przypadkowych postaci, które sprowadzają się do tego samego schematu: jedziemy, walczymy, powtarzamy dziewięć razy.
Widac, że grałeś po łebkach, bo akurat tak się składa, że misje poboczne w Tsushimie opowiadają historie postaci, które są przez długi czas w głównym wątku. To o wiele lepsze rozwiązanie, niż fetch questy z takiej Odysei, które można zrobić w 5 minut i nie wnoszą do fabuły kompletnie nic. Nie ma też takich kretynizmów, jak przespanie się z kowalem dla jakiegoś miecza podczas grania Kassandrą xD
Eksploracja? Gorsza niż w AC.
Tego zarzutu też kompletnie nie rozumiem. W Tsushimie nie ma znaczników, co zachęca do eksploracji, a w asasynach wystarczy wejść na punkt widokowy, żeby odkryć większość mapy w okolicy. Faktycznie świetna ta eksploracja.
Walka? Gorsza niż w AC.
W którym miejscu? Walka w asasynach wygląda przy Tsushimie jak machanie cepem. W dodatku przez poziomy przeciwników, które są sztucznie ustawiane walka z "silniejszymi" przeciwnikami (którzy roznią się jedynie wyzszym poziomem) przypomina uderzanie dłonią w ścianę. Wiesiek 3, z którego ubisoft bezmyślnie zerżnął tą głupią mechanikę miał dokładnie taki sam problem.
Poza tym są jeszcze style walki, które trzeba odpowiednio dobierać pod przeciwnika, co fajnie urozmaica całą walkę. Dzięki temu nie sprowadza się ona jedynie do uników i wyprowadzania szybkiego ataku.
Ja rozumiem, że gra całościowo może ci się nie podobać, ale te zarzuty są absurdalne.
Poza tym są jeszcze style walki, które trzeba odpowiednio dobierać pod przeciwnika
Ja tych postaw prawie że nie używałem. Jak opanowałem dobrze ten podstawowy styl, to już nim przeszedłem w zasadzie większość gry. Może na wyższych poziomach trudności to ma jakies znaczenie, ale grając na normalu nie czułem żadnej potrzeby, żeby z tego korzystać. W sumie to przypominałem sobie o tych postawach dopiero w momencie jak trza było na coś wydać punkty.
To musiałeś wyglądać jak niezła pokraka, kiedy tłukłeś Mongołów z tarczami dużo dłużej, niż to było potrzebne, bo nie używałeś stylu wody.
To może miałem inny egzemplarz gry, bo u mnie pojawiały się pytajniki na mapie nawet w obszarach nieodkrytych przeze mnie.
Eksploracja zwyczajnie nie dawała radowxic, bo wiadomo że znajdziemy albo lisia norę albo dwudziesty piąty oboz wroga
Ja tych postaw prawie że nie używałem. Jak opanowałem dobrze ten podstawowy styl, to już nim przeszedłem w zasadzie większość gry. Może na wyższych poziomach trudności to ma jakies znaczenie, ale grając na normalu nie czułem żadnej potrzeby, żeby z tego korzystać. W sumie to przypominałem sobie o tych postawach dopiero w momencie jak trza było na coś wydać punkty.
Ja grałem na trudnym, bo normalny był zbyt prosty. Jak pojawili się trudniejsi przeciwnicy, to trzeba bylo używać odpowiednich postaw, bo inaczej można było przegrać walkę. Jeszcze bardziej odczuwało się to podczas pojedynków. Tutaj używanie odpowiedniej postawy było wręcz wymagane, żeby w ogóle odpowiednio mocno zranić przeciwnika.
To może miałem inny egzemplarz gry, bo u mnie pojawiały się pytajniki na mapie nawet w obszarach nieodkrytych przeze mnie.
No były, ale było ich stosunkowo mało jak na skalę gry. W porównaniu do mapy z asasynów, to i tak było tyle, co nic. Poza tym nawet nie pokazywały wszystkiego, co można było odkryć.
Eksploracja zwyczajnie nie dawała radowxic, bo wiadomo że znajdziemy albo lisia norę albo dwudziesty piąty oboz wroga
No widzisz, to zupełnie jak w asasynach. Różnica tylko jest taka, że w nich było tego wszystkiego kilka razy tyle, co w Tsushimie.
Postawy maja glownie znaczenie w DLC (Iki island), gdyz masz tam przeciwnikow, ktorzy rowniez moga miec przyjac trzy postawy (kontrujac twoje), wiec jest zabawa w papier-kamien-nozyce. Poza tym wyjatkiem cala podstawke mozna bez problemu przejsc uzywajac jednej postawy.
Ja grałem na trudnym, bo normalny był zbyt prosty. Jak pojawili się trudniejsi przeciwnicy, to trzeba bylo używać odpowiednich postaw, bo inaczej można było przegrać walkę.
Możliwe. Ja grałem na normalu i zmieniałem postawę w zasadzie tylko przy tych największych koksach i chyba przy walkach z bossami. Nie pamiętam jak to było z dodatkiem, ale ogólnie mi się to dlc słabo zapisało w pamięci, choć też je przeszedłem.
W DLC doszły nowe typy przeciwników, które sprawiły, że gra stała się trudniejsza.
Mi się ogólnie podobało, bo oprócz aktualnych wydarzeń pokazywało też przeszłość Jina.
W mojej ocenia jednak Valhalla jest lepsza of GoT. W obu grach dobrze się bawiłem i czekam na kolejne odsłony obu gier.
Zacznijmy od tego, że sandboxowość w GoT nie daje w ogóle o sobie znać, podczas gdy w grach Ubi aż męczy
Via Tenor
Ewidentnie nie jesteś fanem kotów... tzn lisów, które można głaskać w grze.
No a wiater jaki piękny o paaanieee!
Gra ma swój urok ale rozumiem jeśli kogoś nuży po czasie. To wariacja serii AC i głównie dla fanów Japonii.
Lubiłem te lisy, ogólnie gra jest ok, nie wiem czemu wszystko musi być takie herrpietrusowe (albo czarne, albo białe), po prostu wielu wymienia ją jako wzorzec dla sandboksów i GOTY, a moim zdaniem ona nie jest aż taka dobra
Bo (u)pierdusowi juz dawno swiat sie zrobil czarno-bialy, czy to w polityce czy w grach.
A GOT jako sandbox, jak zauwazyles wczesniej, jest ot poprawny. Graficznie ladny czy jak wolisz "filmowy". Ale tez jak zauwazyles: cholernie nudny i powtarzalny. Sam wyplatynowalem, ale Iki island juz nie wymaksowalem bo po prostu mialem juz dosc, czy to sredniawej walki czy tez "minigierek" (tutaj lucznictwa).
Jaki tam wzorzec. Nie spotkałem się z tą opinią.
Co do lisów to zwracam honor bo już myślałem, że lubisz tylko psy :)
Dla mnie same takie smaczki potrafią przykuć do gry, choćby np szukanie diamentów w Far Cry 2. Lubię tak ekplorować tereny w grach dla nawet małej nagrody i już :)
To tak propo tematu niedawno na forum o 'graniu bez sensu' bo zwyczajna eksploracja czy robienie pierdół to niby nie granie.
Ale fakt, że im człowiek starszy tym szybciej coś nudzi, nawet fajne rzeczy.
Walka w cuszimie jest lepsza niż w AC a reszta rzeczy albo taka sama albo gorsza. Ogólnie cuszima to przeciętna ubigierka, jakby tą grę wyprodukował Ubisoft to cieszyłaby się znacznie gorszą opinią