Przyznaję się. Jestem uzależniony od papierosów. Kiedyś paliłem kilka dziennie. Teraz już przez cały dzień wypalę paczkę. Postanowiłem, że chce rzucić. Zbyt duże koszty finansowe i zdrowotne. I tu pojawia się moje pytanie. Jak skutecznie rzucić palenie? Ograniczyć, żeby potem zejść do zera, czy rzucić natychmiast? Mam kupione tabletki z cytyzyną, ale nie wiem czy coś dają.
Jak ja próbowałem rzucać, to grane były plastry, jakieś gumy do żucia, silna wola (rzucanie z dnia na dzień) i efekt zawsze był ten sam - wracałem do palenia po miesiącu/dwóch/pół roku bez smroda. U mnie to się w ten sposób nie udało. Skutecznie odstawiłem papierosy dopiero poprzez vaping i dopiero to zdało egzamin, stopniowo zmniejszając dawki nikotyny bez żadnych objawów odstawiennych. Nie było kaszlu, skończyły się zadyszki, wrócił smak i zapach, skończył smród i masa innych dolegliwości a same badania - bardzo dobre. Zresztą w ten sam sposób z papierosów zrezygnowało kilku moich znajomych, palaczy z równie długim stażem.
Na pewno jednak można rzucić i w "normalny" sposób, czego Ci bardzo życzę bo szkoda czasu na życie w smrodzie (który po ostawieniu fajek dopiero poczułem i jestem na niego tak wyczulony, że jak ktoś kopci na balkonie kilka pięter wyżej to i tak czuje i bierze mnie na mdłości, nie mam absolutnie ochoty na powrót).
Znam wiele przypadków w których pomógł desmoxan. Ja rzuciłem z dnia na dzień bez żadnych wspomagaczy, tylko że nie paliłem w takich ilościach, kilka dziennie to był max
Paliłem 20 lat, też około paczki dziennie. Nie palę 15.
Rzuciłem z dnia na dzień, bez stosowania jakichkolwiek substytutów.
Wystarczy sobie uświadomić, że papierosy to kompletnie bezsensowny nałóg - nie mają żadnej "wartości dodanej", uśmierzają jedynie niedogodności, które same spowodowały, w dodatku za duże pieniądze.
Przy czym u mnie, palenie zawsze wiązało się z pewnym dyskomfortem, ponieważ starałem się nie palić w domu, w samochodzie, i co za tym idzie, niezależnie od pogody, na papierosa wychodziłem na zewnątrz.
Ograniczyć, żeby potem zejść do zera, czy rzucić natychmiast?
Jedyne osoby, które znam a którym się udało to rzuciły całkowicie z dnia na dzień bez żadnych plastrów nikotynowych, gum itd. Wszelkie próby łagodzenia (ograniczanie, tabelki, plastry) kończyły się powrotem dość szybko.
Natomiast warto mieć coś do zajęcia rąk/ust przez pierwszy miesiąc-dwa. Zwykła guma do żucia, marchewki do przegryzania (lub inne warzywo wedle uznania) itd.
Po prostu trzeba mieć silną wolę, ja rzuciłem dopiero za trzecim podejściem, było ciężko. Nic nie brałem, żadnych plastrów, tabletek, jedynie musiałem mieć coś zawsze do przekąszenia, coś robić z rękoma, jakieś orzeszki, pestki itp. Rzuciłem po mocnym kacu, drastycznie, nie ograniczałem palenia, nie oszukiwałem się. Nie palę już z 12 lat, też zrobiłem to dla syna, jak się urodził. Nie chciałem, żeby jego tato palił papierosy. Nigdy nie paliłem w aucie czy w domu, więc może to też miało jakieś znaczenie, a paliłem ponad 20 lat.
Nie ograniczaj, tylko rzuć, bo ograniczaniem będzie się tylko oszukiwał.
Nie smiej sie, ale napisze jak ja rzucilem palenie. Mialem wielki problem z rzuceniem palenia. Probowalem gum, plastrow, bylem na tym komputerowym programowaniu etc etc. Bylo tak zle, ze wyladowalem w szpitalu z zatruciem nikotynowym. Bo mialem plaster + zulem gumy i zapalilem papierosy i organizm sie poddal. Poddalem sie i stwierdzilem, ze no koniec bede te gowno palil do konca zycia.
Znajoma jednak dala mi ksiazke twierdzac, ze przeczytam i rzuce palenie. Twierdzila co okazalo sie prawda, ze bardzo duzo aktorow/aktorek dzieki tej ksiazce skonczylo z tym nalogiem. Powiedziec, ze ja wysmialem to za malo. No, ale stwierdzilem co mi szkodzi. Przeczytalem i niepale juz 15 lat. Jak spotykam ta kolezanke to zawsze goraco ja przepraszam za moja 1 reakcje i dziekuje.
To ta ksiazka :
https://www.empik.com/prosta-metoda-jak-skutecznie-rzucic-palenie-carr-allen,prod160034,ksiazka-p
Widzialem filmik na yt gdzie Mel Gibson mowil, ze rzucil palenie dzieki tej ksiazce. Ja sam polecilem 6 osobom. Cztery osoby rzucily dzieki tej ksiazce, a 2 nawet nie przeczytalo. No bo to jednak trzeba chciec skonczyc z tym gownem. Czytajac 1 strone dziennie to sie nie uda. Zycze udanego rzucenia i glowa do gory.Do dzisiaj moj najwiekszy zal do siebie jaki mam, ze to gowno nie rzucilem wczesniej. Ile pieniedzy na to gowno zmarnowalem to juz nie wroci. Nie mowiac juz o zdrowiu.
To jest dokładnie ta książka, którą dał mi kiedyś kumpel z roboty. I teraz plot twist: nigdy jej nie przeczytałem właśnie dlatego, że słyszałem, że jest skuteczna.
Desmoxan/Tabex - po 3 dniach fajki nie smakują. po pieciu nawet nie myslisz o szlugu. Ale musisz pamietac ze po roku wystarczy ze wypalisz jednego szluga i wracasz do nałogu
Ktoś polecał desmoxan - cytyzyna nie zawsze działa i nie daje 100% skuteczności. Mnie np. nie pomogła poza tym, że miałem potworną zgagę i musiałem zrezygnować.
Substytuty - czyli nicorette spray, gumy, tabletki rozpuszczalne, plastry - działa, ale zamienił stryjek siekierkę na kijek. Po prostu zmieniasz sposób podaży nikotyny i tyle. Może trochę zdrowiej, ale uzależnia jak cholera. Ja walczyłem ponad rok żeby odejść od sprayu. Co więcej istnieje dużo wyższe ryzyko przedawkowania jak używasz bez kontroli.
Vaping - jeszcze gorsze gunwo, od tego zaczęło się w ogóle moje palenie (bardzo późno w życiu). Istotna wada to praktycznie ciągłe korzystanie z tego, z tradycyjnym to przynajmniej jest jakaś przerwa od jednego do drugiego. Szkodliwość porównywalna albo nawet gorsza niż tradycyjny (dopiero teraz na jaw wychodzi szkodliwość bo pojawiają się badania, zwłaszcza zagraniczne).
Książki, z dnia na dzień - jeżeli masz silną wolę, niewielu ludzi ma do takich rzeczy jak nałogi. Ja nie mam i nawet się nie oszukuję.
Ja polecam inaczej, doradzone przez psychologa. Kup spray albo tabletki (nie gumy), coś co ma miętowy smak i długo się rozpływa i pali w ustach. To uczucie pieczenia daję olbrzymią ulgę. Potem idź do apteki i kup sobie mocne listki miętowe, które rozpuszczają się w ustach. Stopniowo zastępuj tabletki albo spray jedzeniem listków. Może się skończyć sraczką, ale to mała cena za przestawienie organizmu na mentosy na przykład zamiast palenie. U mnie zadziałało, cały proces trwał 4 tygodnie. Jak czuję potrzebę to biorę ten listek albo dwa, wypali mi solidnie gębę i uczucie głodu znika na długo.
Jak będziesz bardzo zdesperowany to psychiatra i lek o nazwie bupropion. Skuteczność wyższa niż cytyzyna, ale mogą być skutki uboczne.
Edit: Jeżeli nawet nie masz silnej woli ale potencjalnie trujesz kogoś z rodziny albo zwierzaka to oczywiście lepiej się oszukiwać sprayem albo tabletkami niż truć innych. Przynajmniej szkodzisz tylko sobie.
Rzuciłem przy spalaniu dwóch (DWÓCH) paczek dziennie.
Odstawiłem i tyle. Nie mówię, że było łatwo - ale dało się.
Dobra rada - miej paczkę przy sobie otwartą, gdzieś w zasięgu ręki, na szafce czy coś. Ja moją ostatnią, mam do tej pory. A rzuciłem ponad 10 lat temu.
Taka paczka daje Ci spokój ducha w początkowej fazie, że "w razie czego fajkę mam"
Pieniądze jakie oszczędzałem, od razu wydawałem na przyjemnosć, żeby się w ten sposób nagrodzić.
Co prawda po pewnym czasie przytyłem, ale wtedy zacząłem biegać i rower (do tej pory - zdarzy się i 100 km wykręcić jednego dnia)
Dasz radę, musisz tylko chcieć. Nikt tego za Ciebie nie zrobi
ja nie paliłem nigdy jakoś dużo
nigdy nie paliłem w mieszkaniu, zawsze albo na balkon, albo jak wychodziłem z bloku, a zawsze w pracy
trzy razy rzucałem, dwa razy miąłem paczkę i wywalałem do kosza, po to aby jakiś czas później kupić nową, a jak już kupiłem nową, no to się paliło :P
od 2 lat mam ostatnią kupioną paczkę na biurku i sobie leży na widoku
Wszystko zależy jak bardzo masz silną wolę, mój dziadek jak dowiedział się że jaranie w jego przypadku równa się szybka śmierć lub rzucenie i pocieszenie się wnukami jeszcze może przez 10 lat rzucił to w jeden dzień. I gonił każdego kto próbował jarać w jego otoczeniu. Natomiast mój ojciec nie ze względów zdrowotnych tylko tak po prostu też rzucił i nie miał raczej z tym problemów tak jak dziadek. A jeden i drugi jarał tak że aż siwo było. Ja za to nigdy nawet nie spróbowałem papierosa, więc ciężko mi się wypowiedzieć. Choć podziwiam ludzi jak może ich kręcić takie obrzydlistwo, bo mnie już na sam "zapach" skręca.
Ćpaj sport. Chyba najelpsza metoda, czyli po prosty przestawic wajhe i tryb zycia o 180 stopni.
Jesli chlejesz alkohol, malo sie ruszasz, jesz fastfoody to nie rzucisz fajek i zawsze cie bedzie cie do nich ciagnelo z gownianym trybem zycia.
Jak zaczniec biegac, cwiczyc na silowni i zdrowo jesc to po prostu fajki ci zaczna przeszkadzac w osiganiu celow i sam je rzucisz nie wiedzac nawet kiedy.
Ja kiedys myslalem kiedy tylko beda mogl zajarac. Teraz tylko mysle kiedy beda mogl isc biegac czy pocwiczyc na silce.
Jak chcesz rzucić, to rzuć. Jak się nie uda, to znaczy, że wcale nie chciałeś.
Chyba, że ktoś woli to tłumaczyć "słabością". Wtedy po prostu jesteś słaby.
Nie działajcie wbrew sobie.
Taka mała aktualizacja. Nie palę już 48h! Postanowiłem rzucić od razu, bez zabawy w ograniczanie. Nie biorę żadnych tabletek. Wczoraj mnie nieźle nosiło, ale dziś już jest odrobinę lepiej. Myślę, że z czasem będzie całkowicie dobrze.
Powodzenia, trzymam kciuki.
Drobna rada, przez pierwszy miesiąc unikaj alkoholu. Niestety po nim łatwo się złamać. Po jakimś czasie ten problem zniknie.
Aktualnie chyba 3-4 miesiąc nie palę. 99% sukcesu to silna wola. I tak jak tu większość pisze trzeba rzucić od razu. Nie planować że od nowego roku, od następnego miesiąca czy jeszcze tylko jedna paczuszka i wtedy na pewno przestanę. Tak samo nie liczyć ile już nie palę. Szczególnie trudne będą chwile które normalnie zawsze kojarzą się z papierosem. Pijesz rano w pracy kawę i do tego fajka to ciężko będzie teraz nie zapalić itd. I jak ogień unikać palaczy w najbliższym otoczeniu. Jeśli nie masz silnej woli na 110%, to w końcu od kogoś wysępisz fajkę. Jedną, drugą, trzecią, po 5 będzie ci głupio, paczkę odkupisz, sam pół z niej zjarasz i już będzie koniec rzucania.
Znam tylko jedną osobę której rzeczywiście udało się rzucić palenie. Ten człowiek zrobił to z dnia na dzień, bez żadnych półśrodków, plastrów, terapii, stopniowego ograniczania itp. Po prostu przestał palić.
Musisz zacząć być szczęśliwy.
Ogólnie jak to się mówi oznacza to przestawienie sobie masy rzeczy w głowie, co jest następstwem po zmianie otoczenia i aktualnego życia. Często oznacza to porzucenie wielu spraw codziennych, co jest awykonalne dla wielu. Stąd nie mogą rzucić i żadne odwyki nie pomogą. Przynajmniej znacznej większości.
Czasem gdy mówię komuś, że palacze to po prostu ludzie nieszczęśliwi, znerwicowani i niezadowoleni ze swojego życia większość wybucha śmiechem ale kilku zastanawia się i czuje, że w głębi tak jest. Tudzież 'odnalezienie szczęścia' to w sumie jeszcze gorsza sprawa i czasem wymaga zupełnie nieprzemyślanego ryzyka oraz czynów.
Z cyklu - "Wujek Claude radzi"
Ogólnie bardzo popularny jest mit mówiący o tym, że palenie uspokaja. Ma to tylko zastosowanie do kogoś kto zaczyna palić. Potem to nikotyna w zasadzie tylko podnosi ciśnienie i wnerwia jeszcze bardziej (opinia lekarza specjalisty, nie daję tutaj całego tłumaczenia). Ja ograniczyłem spray niemal do 0 i spadły mi ataki totalnego wkurwu na cały świat. Jeszcze ze 2 tygodnie i wywalę to całkiem.
Kiedyś paliłem codziennie, teraz zdarza mi się weekendowo przy drinku. Z początku miałem okres, że ciągnęło mnie by sobie zapalić. Szczególnie jak byłem zdenerwowany. Teraz już nawet nie myślę o tym. Ostatnio kupowałem paczkę to było już po nowej cenie. Zdziwiłem się trochę, jak paczka podrożała nagle do 20zł. Według mnie jak chcesz rzucić to staraj się ograniczać małymi krokami. Schodzić ilościowo. Potem spróbować robić sobie jakiś dzień przerwy całkowicie od palenia. W moim przypadku to pomagało, może i Tobie pomoże.
jak jak rzucałem, to jeszcze celowo w pracy chodziłem ze znajomym na fajkę żyłować swoje rzucanie, miało być blisko i wkurwiać mnie że nie mogę; myślę że będzie już jakoś 12/14 lat bez fajka
Kolejny dzień, kolejny post z wsparciem, powodzenia.
Wytrzymasz pierwszy miesiąc to będzie z górki.
Skończ paczkę. Nie kupuj następnej.
Serio - mnie pomogło. Im prościej tym lepiej. W moim przypadku dodawanie ekstra kroków do procesu rzucania palenia sprawiało, że czułem się przytłoczony samą myślą o rzuceniu - prościej było dalej palić. Przy okazji spoko trening na siłę woli i satysfakcja, że się udało.
Nie wierzę w hipnozę, jakos uwazam to za bzdurę. Ale oczywiscie sie nie znam. A moja teściowa rzuciła palenie po jednym seansie.
Mały update:
Wkrótce stuknie piąty dzień od kiedy nie palę. Przyznaję, że chęć na papierosa mam ogromną, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej. Do wyjścia z nałogu zacząłem wspomagać się tabletkami z cytyzyną i przyznam szczerze, że są naprawdę skuteczne. Zabijają głód nikotynowy w zarodku.
a ja na starosc, mimo ze nigdy nie palilem to uzaleznilem sie od torebek nikotynowych, z 10-40 razy mocniejsze od pojedynczego papierosa i juz pol roku zazywam. Wiec zobaczymy, bo zawsze mowilem ze nie uzaleznie sie od papierosow, a sie okazuje ze nikotyna to zlo nawet nie sam nawyk jak sobie palacze wmawiaja.
Ale, poniewaz coraz mniej dziala na koncentracje, coraz mniej efektu pozytywnego, a po prostu biore jak spotkanie jakies i trzeba sie skupic.
Od przyszlego miesiaca rzucam i zobaczymy jak bedzie, papierosy nigdy mnie krecily bo nie lubie zaciagac sie dymem, to akurat nikotyna byla dobra alternatywa pierwsze pol roku.
Jesli rzuce to dalej bede sie smial z palaczy i za nastepny cel biore heroine, uzalezniam sie i zobaczymy czy tez mit obale ;) (zart oczywiscie, bo w szpitalach jak bralem morfine to jest to zbyt dobre odczucie, ale pewnie dlatego ze dobre na bol... )
a i na konie dodam disclaimer, poniewaz papieros to okolo 1mg nikotyny a pouche od 10 do 60 to nie jest to sposob na rzucenie na pewno, kwestia rzucenie z dnia na dzien, ze tego co widzialem najbardziej skuteczne i lepsze niz liczenie ze 5 dni nie paliles to znaczy ze nie jestes uzalezniony... znam ludzi co 20 lat nie pala i pewnego dnia uznali ze np cygara to nie zaciaga sie czlowiek, pozniej upgrade na epapierosy smakowe a pozniej po roku wracaja do nalogu
Nie palę już tydzień! Z dnia na dzień czuję coraz mniejszą chęć zapalić. Wspomagam się tabletkami z cytyzyną, które faktycznie są skuteczne.
Nie jaram szlugów ze 2 lata, nawet nie pamiętam ile dokładnie bo mam wyje...
Byłem na piwie kilka dni temu i zajarałem jednego. I na tym koniec, jak palę to dlatego, że lubię i nam ochotę, często dla towarzystwa. Nie uzależniam się od żadnych używek, a były grane również twarde dragi czyli koks i feta niezliczoną ilość razy.
Zielska nie liczę bo to lek, ale też nie jaram od nie pamiętam kiedy.
Ofc odradzam te ekhm "używki", bo to prawda, że ryją czosnek bezpowrotnie, czego jestem przykładem, ale mi te "używki" otworzyły furtkę i pomogły złapać ogromny dystans do życia. Czyli nic sobie z niego nie robię, bo uświadomiłem sobie, że żyję chwilę na jakimś kamieniu w bezkresnym wszechświecie, więc staram się aby mój żywot był jak najbardziej beztroski, robię co chcę, nie ulegam presji społeczeństwa, często podejmuję ryzyko.
Śmieję się z kredytobiorców, zawistnych Januszów, i wszystkich urabiających się po pachy aby mieć solidną emeryturę, której nawet mogą nie dożyć XD
Bardziej być niż mieć bo życie dzieje się teraz, zaraz czas umierać, o cholera.
A przecież niczego nie zabiorę gdy wyciągnę kopyta.
Choć jak na razie jeszcze nigdy nie umarłem.
Dziękuję za uwagę i nie pozdrawiam wszystkich lemmingów, co zasuwają na etacie dla 24 dni urlopu plus jakieś L4 od bidy. Szkoda życia.
Tak, gdyby wszyscy kombinowali jak V to byśmy nadal na drzewach siedzieli, ale w końcu są nas miliardy więc niech się inni martwią.
Palenie jest fajne, po co tego się pozbywać.