Za pozwoleniem użytkownika squaresofter (autora świetnego cyklicznego bloga W co gracie w weekend) i aprobatą stałych bywalców jego bloga, zakładamy forumowy wątek w którym możemy dzielić się naszymi growymi przygodami.
Każda platforma i gra mile widziana, każdy gatunek i każda opinia oraz spostrzeżenie na temat gry - także mile widziane.
Dla ludzi szukających inspiracji w co zagrać lub nawet jaką serią lub gatunkiem się zainteresować.
Oczywiście nadal wspieramy squaresoftera i jego wpisy na blogu, to on to wszystko rozpoczął ale słabo nam to wspieranie idzie. A tak w ogóle, to już nie ma za bardzo czego wspierać :(
Poprzednia część: https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=16412622&N=1
Jako, że ostatnio gościłem m.in we Florencji to postanowiłem sobie przypomnieć drugiego Assasyna. Na razie 6h na liczniku :)
Football Manager 2023, 1123,5h Tylko 3h w tym tygodniu? Chyba najgorszy wynik w historii. Chyba powoli zaczyna się pojawiać się wypalenie... W sumie to nawet nie specjalnie pamiętam co się przez te 3 godziny wydarzyło...
Metaphor: ReFantazio, 48h Naprawdę spoko ten Metaphor jest no ale te momenty nudzenia kiedy nic się nie dzieje trochę rażą. Tym bardziej jeżeli skończyło się już w zasadzie wszystkie zadania poboczne a tu dalej z 10 dni do następnego fabularnego wydarzenia. I te wydarzenia są bardzo solidne w większości ale te momenty między nimi potrafią być po prostu nudzące. Ta struktura to jest to co mi nie pozwala tych Atlusowych gier stawiać w jednym szeregu z najlepszymi jRPGami w jakie grałem niestety.
Red Dead Redemption 2, 120h Niektórzy kończą grę w 70-80 godzin a ja po 120 dopiero skończyłem trzeci rozdział i uroczyście pierwszy raz wjechałem na Novigradu... znaczy Saint Denis. W 200 godzin raczej nie skończę. Po tylu godzinach w lasach, trzeba powiedzieć że miasto robi naprawdę wrażenie, mimo że przecież nie jest jakieś strasznie wielkie. Ogólnie chyba trzeci rozdział chyba mniej mi się podobał niż drugi. Dalej się oczywiście grało super dobrze ale pierdzielenie z tymi dwoma rodzinami takie trochę meh. Lokalizacja naszego obozu w tym rozdziale też mi się nie podobała, zarówno ze względów wizualnych, jak i praktycznych. Całkowicie na południe ten obóz, jak się gdzieś pojechało to daleko zawsze było do tego obozu, poprzedni obóz był bliżej centrum położony. Czasami mam wrażenie, że czas w grze się buguje i zaczyna upływać ze dwa razy szybciej niż powinien :)
Rise of the Tomb Raider (19+ godz.) - grane od sylwestra, słabiutki scenariusz i kiepsko napisane postaci, męczący "backtracking" mimo wielu punktów obozowych (trzy czwarte czasu to zbieractwo), słabe wyczucie postaci i beznadziejna walka, ogólnie kiepska ta Lara z łukiem (wolę oryginalną z parą pistoletów) ALE naprawdę spodobała mi się tu podstawa fabularna a konkretnie to jak stworzono treści dopełniające i jak są dawkowane, cała ta otoczka i opisy dotyczące Proroka mimo że niezbyt odkrywcze, to wchodzą jak złoto, zagadki środowiskowe bywają wymagające ale poza jedną czy dwoma nie męczą.
Phantom Doctrine (44+ godz.) - wróciłem po dłuższej przerwie, dalej uważam że jest to jedna z ciekawszych pozycji, ale niestety nie wykorzystano tu potencjału, powtarzalność jest zabójcza więc zalecam odpowiednie dawkowanie.
Tiny Tina's Wonderlands (18+ godz.) - grane w kooperacji co jakiś czas, jako fan papierowych erpegów jestem potężnie zawiedziony, kiepsko prowadzona fabuła - fatalny GM :P, mnóstwo niewykorzystanych możliwości, tak naprawdę to po prostu gorsza odmiana Borderlandów, ciągłe odczucie słabego sprzętu czy ogólnej niemocy ALE trzon rozgrywki (tym bardziej ze znajomym) potrafi bawić, humor jest ok więc tak żeby sobie pograć z kimś to czemu nie.
Pixel Puzzles Traditional Jigsaws (180+ godz.) - kończę kupione kiedyś za grosze paczki, gierka kiepska ale jak ktoś lubi układać to fajny przerywnik.
Epistory - Typing Chronicles (4+ godz.) - kluczyk od
Ukończony Black Myth Wukong, wyszło 100 godzin, każdy cm mapy zwiedzony, starałem się wszystko odkryć, odblokować, zakończenie wyszło te najlepsze (sekretne), rozpocząłem nową gre + ale to tylko tak z ciekawości, raczej dalej grał nie będę.
Przyszła kolej na Ghost of Tsushime albo Kingdom Come Deliverance.
Ja ostatnio zacząłem grać ponownie w Minecrafta i nie dokończone Modern Warfere 2 na Xboxie 360, War Thunder na PC i od czasu do czasu w WOT
Tower of Mask (15h, skończona) - w grudniu, jak i w ostatnich dniach na tapecie miałem i mam kilka produkcji. Przede wszystkim świetnie bawiłem się przy nastawionym na akcję erpegowym dungeon crawlerze Tower of Mask, który ukończyłem odblokowując wszystkie osiągnięcia. Gra od razu wskoczyło do mojego top 3 w tym podgatunku obok Legend of Grimrock i Operencii. Bawiłem się świetnie. 9 poziomów świetnego level designu, ciekawych wrogów, umiarkowanych, ale satysfakcjonujących zagadek, których nie ma tak wiele nawalonych jak to miało miejsce w takim Vaporum: Lockdown. Gra tak mi się spodobała, że po wymianie kilku zdań z twórcą, potwierdziłem chęć przetłumaczenia gry na polski i po kilku dniach było już gotowe - napisy od wczoraj są już dostępne. Polecam.
Scauage (1h, skończona) – Klimatyczny, darmowy symulator chodzenia (to nie jest survival horror jak wskazują tagi na steam). Nie ma w nim nic odkrywczego. To wszystko już było w tego typu grach, ale tutaj jest nawet fajna atmosfera niepokoju i dobrze budowana groza. Grafika stylizowana na PSX, niezły dźwięk. Niczym się nie wyróżnia. Mogłoby być więcej pomieszczeń do eksploracji, więcej odnajdywanych przedmiotów i więcej zagadek, ale wtedy nie byłaby darmowa i trwałaby dłużej niż godzinkę. Ogólnie 5/10, ale twórcy mają potencjał na coś jeszcze lepszego.
Sweet Collector (10h, skończone) – Nie sądziłem, że aż tyle godzin spędzą z tą sympatyczna gra logiczną. Układanie ciast, deserów i słodyczy w odpowiednie pola potrafiło wciągnąć, ale też i napsuć krwi w niektórych przypadkach. Przy niektórych poziomach głowiłem się i kombinowałem dość długo. Ogólnie zaskoczony byłem długością gry. W przeciwieństwie do innych tego typu gier, gdzie układamy koty, czy psy, które były krótkie, Sweet Collector to 100 poziomów w podstawowym trybie i około 30 w dodatkowym. Grę przechodziłem z synkiem i dobrze się przy niej bawiliśmy, choć potrafiła go zniechęcić przy tych trudniejszych poziomach. Niemniej i tak zaskoczony jestem jak sobie ten niemal czterolatek radził. W kilku momentach naprawdę mnie zaskoczył.
Restless Grounds (45 minut, skończone) – Polski, darmowy FPS w nieudolnym retro stylu. Fajnie, że z akcją umiejscowioną w jakimś polskim kurwidołku plus parę smaczków (bober). Jednak cała reszta jest przeciętna lub słaba. Strzelanie i poruszanie się jest toporne, kule nie ranią zbyt oddalonych wrogów (muszą być zawsze bliżej), takie pojedyncze przeładowywanie podczas walki totalnie nietrafione, błędy ortograficzne w tekstach i dialogach, możliwość zacięcia się na teksturach i wypadnięcie poza nie (ale trzeba oddać, że w takim w przypadku po kilku sekundach wracamy na plac boju). Kiedyś może i dałbym kciuka w górę na Steam. Teraz nie. Dziwi mnie, że gra ma tak pozytywny odbiór wśród polskich graczy, którzy przy płatnej, ale lepiej zrealizowanej grze już takich błędów nie odpuszczają i dają negatywy. Potem tacy twórcy idą za ciosem i tworzą kolejne barachło, które zalewa Steam.
Open Fishing XL (4h, w trakcie) – Taki symulator wędkarstwa w grafice PSX. Jest całkiem fajnie. Prosto a przyjemnie, choć nieco monotonnie, ale jest to gra pod osiągnięcia. To w sumie taki standard w tego typu grach gdzie łowimy rybki, sprzedajemy a za kasę kupujemy lepszy sprzęt, który pozwoli łowić nam w nowych miejscach i większe okazy. Dla zabicia czasu na kilka chwil w przerwie między innymi tytułami dla mnie jak znalazł. Pewnie nieraz jeszcze uruchomię ja na kilkanaście minut i się uzbiera w ciągu kilku miesięcy trochę godzin.
Gotz – (1h, w trakcie) – Na PC to świeża, styczniowa premiera gry, która kilka tygodni wcześniej wyszła na telefony. Jest to całkiem sympatyczna produkcja, w której kierujemy tytułowym rycerzem a potem jego towarzyszami na planszach, w których planujemy komplet ruchów. Brzmi prosto, ale już od 10 poziomu zaczynają się wymagające plansze. Pomiędzy logicznymi potyczkami śledzimy całkiem fajnie napisaną historyjkę z dobrym dubbingiem. Graficznie jest przyjemna dla oka. Zobaczymy co będzie dalej.
The Whispering Valley – (mniej niż 1h, w trakcie) – Przygodowa gra FPP, ale w starym stylu, czyli statycznym poruszaniem się, choć w tym wypadku tła nie są też statyczne, bo w tle można zauważyć latające ptaki, czy muchy nad truchłem i są w 3D. Dziwne rozwiązanie, ale mi nie przeszkadza, bo twórca już w darmowym, osobnym prologu do tejże gry pt. The Whisperer potwierdził, że i taki gameplay buduje klimat pomimo wyraźnie ograniczonego budżetu.
Udajemy się do niemal opustoszałej wioski, w której odkrywamy jej tajemnice i odszukać naszego przyjaciela, który przysłał nam enigmatyczny list. Jest klimatycznie, mrocznie a dobry, francuski dubbing robi też robotę. Na razie nie zagrałem wiele, bo brakuje mi więcej czasu, aby przysiąść do tej gry i wsiąknąć w klimat i ciekawie zapowiadającą się historię.
tak jak zawsze gram w trybie ze 1 gra na 1 platforme to teraz mocno to rozszerzyłem:
PC:
Obcy Izolacja - póki co jestem srogo zawiedziony. Co chwila ten obcy mnie dopada, po smierci gdy wczytuje gra sie lubi wylaczyc... wiecej frustracji niz frajdy póki co
Renegade Ops - Metal Sludze na kółkach. Coś pieknego. wybuchy, rozpierdol , jestem totalnie urzeczony
Jazz Jackrabit - powrót do gry z dziecistwa. tym razem inaczej niz za dzieciaka grajac tylko w początkowe misje zamierzam przejść całą
PS4:
Rage 2 - murowany kandydat do gry roku u mnie. Juz to czulem po 10 minutach grania. Ta gra ma wszystko. Rpzpierdol, teskty, poczucie humoru, klimat... nie moge sie od niej oderwać
Asphalt Legend Unite - grywam sobie z dziewcztyną na zmiane, tak dla odpręzenia, co prawda trzeba szybko placic zeby grac w kolejne rozdzialy ale poki co fajna odskocznia
Injustice - w zasadzie to tylko nabijam trofea, kampanie juz ukonczylem
Druga część Tomb Raidera (Rise...), a potem od razu Shadow.
Jednak dodawanie tych darmowych gier do Steama to był strzał w dziesiątkę hehe
Odkąd kupiłem Steam decka to znowu chce mi się grać.
Dla zalatanych tatuśków taka konsola to jest coś pięknego.
PlayStation leży i w sumie odpalam sobie dla jakiegoś The Crew Motorfest, a leciwe już PC raz na jakiś czas musi się zmierzyć z Strongholdem, chociaż i tak zdarza mi się podłączać SD pod monitor + klawiatura i myszka.
2020 - Half-Life: Alyx na PC
2021 - Grand Theft Auto III - The Definitive Edition na PC
Zelda ukończona. Wrażenia jak najbardziej pozytywne. Muszę przyznać, że w swoich czasach była naprawdę przełomowa. Widać też, że Soul Reaver czerpał garściami z tej (jak i zapewne kolejnych odsłon) gry. W GTA 3 chwilowa przerwa spowodowana frustracją w misji pobocznej "paramedic". Niestety, ale npc kierowcy rozjeżdżają mi pacjentów...
Za to zacząłem grać w Half-Life: Alyx i pierwsze wrażenia są jak najbardziej pozytywne.
Grasz na VR czy na tym smisznym modzie?
Jak na VR to etap bodajze siodmy i zakonczenie wyj...a cie z butow. ;)
Na modzie. Ostatnio go zaktualizowali i jest bardzo dobry, choć wiadomo, że nie odda tego, co ujrzałbym na VR. Kupiłbym gdyby ceny były niższe.
Szkoda. Tu nawet nie chodzi o immesje VR, tylko w sumie o to ze bez VR to moze byc nudnawo robic zagadki ktore sa stworzone do VR i zabawy w chwytanie rzeczy itd...
Ale moze i gra sie fajnie.
Tak czy siak zakonczenie jest... "chef kiss".
Zagadki wyglądają w następujący sposób. Klikam E i ruszam (kręcę) myszką wciskając LPM / klikam E / klikam E oraz LPM na myszce.
sorry ale granie w Alyx bez VR to troche abstrakcja dla mnie, po cholere?
Gothic 3. Po 124 godzinach zmagań wreszcie napisy końcowe. Gra po prawie 20 latach i licznych modach nadal jest zabugowana, fabuła to kupa z włosem, mało niewiele różniącego się sprzętu, rozwój jest słaby, poziom trudności nierówny. No ogólnie nie ma co tutaj robić recenzji, ale cieszę się że już grę skończyłem i nie zamierzam do niej wracać.
Football Manager 2023, 1135h Lech strasznie dziaduje w Lidze Mistrzów, ledwo jeden punkt po 4 czy 5 meczach. Raczej ciężko będzie przejść dalej. Legia i Górnik z szansami może nie na bezpośredni awans, ale jest na co liczyć. W Lidze Europy Górnik Łęczna, Widzew i Zagłębie radzą sobie nadspodziewanie dobrze i w sumie cała trójka ma szansę na bezpośredni awans z fazy ligowej. W lidze po staremu, spory ścisk jeżeli chodzi o dalsze miejsca pucharowe, kilka zespołów zamieszanych w walkę o spadek (beniaminkowie ale także np. Lechia).
Metaphor: ReFantazio, 53,5h Na plus tej grze względem Persony trzeba oddać, że dobrze, że co fabularny epizod to zmieniamy lokację. Tam to cały czas było to samo miasto, tutaj jednak podróżujemy po królestwie więc przynajmniej krajobrazy się zmieniają. Teraz porzuciliśmy suchy ląd i ruszyliśmy na wyspy w poszukiwaniu pradawnych reliktów. No ale teraz znowu, 17 dni w grze na zrobienie głównego celu i jak go zrobimy plus zadania poboczne to wchodzi nudzenie...
Red Dead Redemption 2, 150h To już zleciało 30 godzin w czwartym rozdziale? Ja nigdy tej gry nie skończę jak tak dalej pójdzie. Saint Denis robi naprawdę spore wrażenie, wygląda na dużo większe miasto niż jest w rzeczywistości. Z drugiej strony po spędzeniu wcześniej ponad 100 godzin na łonie natury to miasto wydaje się być bardzo obcym terenem. Człowiek już się przyzwyczaił do zielonych terenów i zwierzątek a tu nagle większy ośrodek miejski i człowiek czuje niepewnie. No ale ramach zadania pobocznego, ostatnio spędziłem trochę czasu na bagnach polując na różne rodzaje czapli bo jakiś człowiek chce ich pióra. Plus jeszcze jakieś roślinki. Po tym jak już je zebrałem i odniosłem to kolejna lista przedmiotów do przyniesienia, w tym pióra czapli, ale teraz chyba takie ogólne pióra. Naprawdę, tutaj można tyle godzin spędzić nie dotykając głównych zadań, że głowa mała. Gra wciąga jak bagno, nawet jak się nic konkretnego nie robi. Nawet szukanie tych czapli w rożnych miejscach nie nudzi.
Nowy rok i nowa próba przejścia 52 gier w ciągu 365 dni.
1. Na pierwszy ogień poszłoTrek to Yomi, czyli polskie, upośledzone Sekiro. Nie wiem jak można tak spieprzyć technikę parowania. Kluczową mechanikę gry, bez której jej nie ukończymy. Parowanie polega na bloku chwile przed tym jak nas uderzą. Tu natomiast wciskamy przycisk długo przed tym momentem. Gdy przeciwnikowi zaiskrzy w głowie myśl teraz wyprowadzę cios. Ni cholery nie da się do tego przyzwyczaić, bo kłuci się to z naturą ludzką. Oddano nam też do dyspozycji różne ataki górą, dołem, pchnięcie i inne bardziej "złożone" combosy. Tylko po co skoro nie ma to żadnego wpływu na walkę. Jak kogoś zaatakuje w taki czy inny sposób to i tak padnie dopiero po z góry ustalonej liczbie uderzeń. Liczy się tylko skopane parowanie i siła ataku.
Co do reszty, to mimo swojej nisko budżetowości gra wygląda pięknie. Pewnie dzięki czarno-białej stylistyce, która maskuje (jeśli takie są) niedoskonałości i umieszczeniu kamery w takim miejscu że czyni z Trek to Yomi quasi platwormókę 2D. A fabularnie to na razie Mario, idziemy w prawo czasem w lewo, by uratować "księżniczkę".
2014 - Forza Horizon 2 na Microsoft Xbox One
2020 - Half-Life: Alyx na PC
2021 - Grand Theft Auto III - The Definitive Edition na PC
Do obecnych gier dołączyła również Forza Horizon 2, która została wydana na Xbox One. W porównaniu do wersji z Xbox 360 jest to zupełnie inna (lepsza) gra. Inaczej poprowadzono tryb kariery, a także znacznie rozbudowano produkcję. Ogrywam ją na Xbox Series X, ale nie dostała ona żadnych ulepszeń.
A ja zakończyłem grać w Ghost of Tsushime, nie dlatego że go przeszedłem tylko po 25 godzinach złapała mnie nuda tak szczerze, fabularnie mi się podobało do tego lubie samurajów, ale jak dla mnie za duża mapa, za dużo aktywności (wiem wiem, przy takim AC Valhalla to jest nic) ale jednak już wymiotować się chcę takimi rzeczami.
Zacząłem grać w AC Mirage i już 24 godziny nabite, jak pisałem wcześniej gra jest może level niżej od takiej Valhalli, ale przynajmniej świat nie duży, znajdzków jakoś też nie ma dużo i wszystko jest blisko i od razu chce się grać, pomimo że walka najsłabsza w tej serii, ale to akurat skończę bo jestem ciekaw finału i Basima.
Football Manager 2023, 1145h W sumie bez większych zmian względem poprzedniego tygodnia. Lech kolejny raz przegrał w LM więc ma cały jeden punkt po 6 meczach. No strasznie słaba kampania europejska. Co prawda miał dosyć słaby terminarz i mecze z europejskimi potęgami no ale bez przesady. Legia i Górnik zachowują szanse na przejście dalej. W LE wszystkie trzy polskie zespoły z szansami na bezpośredni awans. Teraz akurat trwa przerwa zimowa, z paroma zawodnikami trzeba będzie się pożegnać, w końcu 23 latek to już weteran, który musi zrobić miejsce zdolnej młodzieży :)
Metaphor: ReFantazio, 60,5h Stabilny, wolny progres. Ta gra po prostu przy RDR2 nie ma szans się rozwinąć, ostatni dungeon jakoś wybitnie mi się nie podobał. Jego pierwsza część taki niby labirynt była jeszcze bardzo ok, ale dalej było dużo gorzej. Nie mogę powiedzieć, żeby był jakoś wyraźnie gorszy niż poprzednie ale jakoś tak wyjątkowo mało przyjemnie mi się go przechodziło, wizualnie też strasznie nieciekawe miejsce.
Red Dead Redemption 2, 175h Powiem tak; na początku raczej zakładałem, ze w 200 godzin się wyrobię. Teraz zaczynam się poważnie obawiać czy się wyrobię w 300. Czas po prostu gdzieś ucieka grając. Robię w zasadzie jedną główną misję na 4 godziny grania. Może do końca lutego uda się skończyć w takim tempie. Co miałem już napisać wcześniej a zapomniałem; te dziadowskie dodatkowe cele w misjach są takie słabe. W drugim dodatku do GTA IV się to pojawiło i to strasznie słabe jest. Jak dotychczas ledwo dwie misje zrobiłem na złoto. Głupie są te cele, w większości nie ma szans tego zrobić normalnie grając. A te polegające na zrobieniu czegoś w wyznaczonym czasie to jakiś kryminał. Nie będzie mnie gra poganiać. A nie będę też potem przechodził tych misji wielokrotnie tylko aby to pozaliczać. I jeszcze rzecz, która ma dosyć rozczarowała i zaskoczyła jak na taką niby realistyczną grę; ludzie raczej słabo reagują na deszcz. Zaczyna padać a ci dalej sobie stoją jak stali czy siedzą na ławeczce w parku, nie uciekają, nie chowają się przed deszczem, nic. Trochę to słabe...
Trek to Yomi. Kiła, mogiła, krew i pożoga, pies obdarty flaki żre. Jestem na poziomie w którym światło za nami lewituje i już mam tego wszystkiego serdecznie dość. Im dalej będę w to grał tym więcej sobie nerwów napsuję, a już na pewno rozwalę kontroler. Miło być gładko, szybko, pięknie i nie zostało z tego nic. 9 godzina gry a ja posuwam się tempem ślimaka. Respawn-ujący samuraje świetny pomysł na przeciwnika. Wizualia z początku bardzo ładne to teraz zaczęły irytować. Perspektywa się tak zmienia że nasza postać robi się malutka, a na tle czarni i bieli ruchy przeciwników robią się ledwo widoczne. Co oczywiście prowadzi do zgonów. Różnorodności w otaczającym nas świecie też już niema, w koło wojtek te same widoki feudalnej Japonii tyle że w innej konfiguracji. Historia jak ścisnąć to powtarzanie tych samych frazesów. Nie ma już nic co by nas pchało do przodu i zachęcało do dalszej gry.
A i jeszcze jedno i mówię to do twórców. Jak już wzorujecie się na czarno-białych filmach to wypadałoby tak jak w nich dać żółte napisy, a nie białe bo te zlewają się z otoczeniem. Przydałoby się jeszcze jakieś miejsce do treningu naszych ciosów coś jak w SF IV. Ćwiczenia na żywym organizmie prowadzą do śmierci. Porzucam Trek to Yomi (przynajmniej na tą chwilę).
1.Metro Exodus. 17h (ukończone). Nie do końca spełniło moje oczekiwania, ale było to o niebo lepsze przeżycie od wyżej wspomnianej padliny.
Nie dostałem tego co chciałem, bo oczekiwałem większych zmian od tego co oferowały poprzednie dwie zremasterowane części. Tak mamy tu powiew świeżego powietrza dosłownie i w przenośni. Opuszczamy moskiewskie metro i udajemy się w długą podróż w poszukiwaniu nowego domu. Dostajemy otwarte, różnorodne światy które możemy sobie zwiedzać wedle naszego uznania. Tyle że lepiej robić to w kolejności sugerowanej przez fabułę, bo inaczej będziemy odbijać się od drzwi. Czyli mamy otwarty świat, a jednocześnie zamknięty. To co spotykamy na powierzchni mogliśmy spotkać pod ziemią. Tak wygląda to świetnie, ale to ciągle ruina i rdza nie ma znaczenia czy jest widziana w świetle dnia czy żarówki.
Ludzie, nasi wrogowie (bo napotkanych przyjaciół można policzyć na placach u jednej ręki) z "czerwonych" i "czarnych" zmienili się w kultystów. Na każdej nowej ziemi spotykaliśmy zgraję tych samych oszołomów wierzących w innego "boga", odzianych w inne szmaty. Nie powiem walka z nimi była całkiem przyjemna, nie były to tępaki stojące w miejscu. Próbowali jakiejś tam taktyki, biegli w stronę zasłyszanych strzałów itp. Ale chciałoby się czegoś więcej (może siły inwazyjne). Tak mamy jeszcze zmutowaną zwierzynę, niestety po za zombie nie uświadczymy tu nic czego wcześniej nie widzieliśmy. A ich metoda ataku to pchanie się pod lufę karabinu. I pozbawienie nas amunicji, której jest tyle co na lekarstwo. Bo teraz już nie znajdujemy amunicji tylko sami ją sobie robimy w z góry ustalonych miejscach. Ze śmieci które znaleźliśmy po drodze. I tak nasza wędrówka zmienia się w zbieractwo złomu. To jedna z tych rzeczy która zupełnie nie przypadła mi do gustu (crafting wszelkiej maści), a druga to system zapisu gry. Robi się on automatycznie, przez co musiałem powtarzać cały rozdział z powodu jednego buga.
Jak ktoś chce poczuć oklepane rosyjskie klimaty to Metro Exodus jest dla niego. Ja po tym wszystkim mimo że dobrze się bawiłem to jednak mam już dosyć wschodu bliskiego i dalekiego i muszę szukać czegoś nowego.
1. Baldur's Gate II
Jeszcze jestem w Amn, chociaż mógłbym ruszyć do aktu 3. Czysty mag, postać zaimportowana z jedynki, wersja EE. Trochę się pokręciłem po Athkatli, wykonałem większość questów, przypomniałem sobie dlaczego nienawidzę beholderów i czuję że w przyszłym tygodniu przypomnę sobie dlaczego nie lubię Firkraaga, ponieważ aktualnie jestem we Wzgórzach Wichrowych Włóczni. Drużyna dobra-kanoniczno-standardowa: Keldorn, Anomen, Jaheira, Aerie, Yoshimo i ja jako czysty mag. Ale to dopiero w przyszłym tygodniu, ponieważ zrobiłem sobie w międzyczasie wycieczkę na północ...
2. Icewind Dale
...i wróciłem do mojej, chyba, ulubionej serii ze świata Forgotten Realms. Póki co rozdział 2, Oko Smoka. Dłuży się ono co prawda, ale plus jest taki że po walce z Yxunomei cała gra i historia przyśpiesza. W planie mam zrobienie dodatku(-ów) przed powrotem do Easthaven, a po Easthaven powrót do Amn.
3. Solasta
W wolnych chwilach testuję również nową drużynę w podstawowej kampanii w Solaście. Paladyn (cholernie mocna klasa, chyba najmocniejsza w DnD 5th), Hunter, Cleric i nietypowo jak dla mnie, Warlock. Warlock to niestety dla mnie duże rozczarowanie. Inwokacje są spoko, ale klasa ta głównie spamuje Eldritch Blast i uruchamia sobie pod to Inwokacje. Ma jakąś mocno zawężoną listę zaklęć, ale tylko 2 sloty (będą 3 pod koniec gry) na odpoczynek, więc za bardzo nie poczaruje. Zaczynam się skłaniać ku opinii, że to bardziej klasa dystansowa (jak Hunter) a nie spellcaster.
No nic, jak będę robił drużynę już pod dodatek Palace of Ice to na pewno wrócę do Wizarda. Zastanawiam się tylko czy wziąć Warriora czy Huntera.
Powrót po latach do ac black flag. Myślałem, że pogram chwilę i gra szybko pójdzie w odstawkę, ale mimo 11 lat wciąż daje radę. Pirackie klimaty w połączeniu z AC robią robotę. Po ukończeniu chętnie sięgnę po ac 3 remastered, które również bardzo dobrze wspominam.
Kingdom Come: Deliverance - Na razie wychodzi z 15 godzin, to jest moje drugie podejście do gry, kiedyś próbowałem w to zagrać w 2020 roku, ale się odbiłem po 5 godzinach, a teraz inaczej do tej gry podszedłem i muszę powiedzieć, że podoba mi się coraz bardziej, im dalej w grę tym lepiej, narzekałem w innym wątku na zapis gry jak wygląda i na obciążenie postaci gratami, ale już do tego przywykłem i inaczej teraz na to patrzę, jestem po randkach z Tereską i bawię się we wsi (zamku) na arenie, daleko na razie nie zaszedłem i jeszcze dużo gry przede mną, ale może to i lepiej, zdążą połatać KCD 2 :D
Diablo IV - No cóż, to silniejsze ode mnie :P powrót do nowego sezonu, na razie Łowczyni 35 lvl i zobaczymy jak będzie dalej, czy sezon jest dobry czy słaby (raczej tyłka nie urywa) to dalej ta sama przyjemność z bicia demonów.
Graty możesz wrzucać na konia, wtedy trochę żelastwa do miasta przewieziesz. Im więcej będziesz grał, tym walka będzie przyjemniejsza. Pojedynki zależą tak w 30% od gracza a w 70% od umiejętności postaci i perków. Ćwicz z Bernardem, bo możesz odblokować tak dodatkowe funkcjonalności w walce ;)
The Whispering Valley – (2,5h, skończona) - Produkcja, która reprezentuje gatunek gier przygodowych FPP w starym stylu, w których swobodny ruch zastąpiono statycznymi tłami, przez które się przeklikujemy. Z tym, że akurat tutaj nie ma nieruchomych obrazków, lecz 3D z animacjami. W tle widzimy jak ruszają się zwierzęta, przelatują ptaki, coś świeci się w oddali itp. Dlatego nieco dziwić może odejście od normalnego poruszania się na rzecz takiego klikania, ale w ten sposób gra nie jest jedną z tysiąca, ale z drugiej strony wiele osób po nią nie sięgnie ze względu na archaiczność rozwiązania. Mi to nie przeszkadzało.
Wcielamy się w proboszcza, który otrzymuje od swojego przyjaciela (również proboszcza) gorzki list będący niejako pożegnaniem. Zaciekawiony tonem wiadomości udajemy się do wioski, gdzie nadawca pełni posługę. Już w trakcie drogi do celu dowiadujemy się od woźnicy nieciekawych wieści na temat tego miejsca. A to wioska się wyludnia, a to dzieją się niewytłumaczalne zjawiska. Na miejscu spotykamy jednak pojedyncze osoby, które jednak nie chcą zdradzić zbyt wiele a ich myśli są zaprzątane przez niepokojące szepty, które zatruwają ich świadomość. Eksplorując wioskę odkrywamy co w niej się wydarzyło.
Sama historia była nawet ciekawa, choć nie zaskoczyła mnie, bo z podobnym motywem spotkałem się już w jakimś filmie, którego tytułu nie pamiętam. Niemniej na podstawie rozmów i odnalezionych notatek w miarę ciekawie śledziło się fabułę. Szkoda tylko, że gra polegała w dużej mierze na odnajdywaniu kluczy do poszczególnych domów. Pozostałe przedmioty pełniły drugorzędną rolę, nie było tutaj jakiejkolwiek kreatywności. Zawsze trzeba było odszukać klucz, aby dostać się do miejsca, w którym znajdziemy kolejny klucz lub przedmiot, dzięki któremu znajdziemy klucz. I choć sporadyczne zagadki były w miarę logiczne, to niektóre motywy już nie bardzo. A to nie mogliśmy wejść do domu pomimo otwartego okna lub nawet rozbić szyby kamieniem, aby gdzieś wejść – zawsze potrzebny był klucz. Albo szukanie klucza do miejscówki, gdzie już była osoba (nie zamknęła od drugiej strony?) Monotonia i jazda na jednym schemacie przez całą grę.
Kolejnym moim zarzutem są ekrany wczytywania. Każde wejście do domu lub określonej lokacji to od 7 do 20 sekund wczytywania. Sporo jak na niewymagająca technicznie grę. Irytujące jest to, gdy przechodzimy przez tartak. Wejście do niego – wczytywanie – w środku kliknięcie trzy razy, aby dostać się do wyjścia i ponowne wczytywanie. Jesteśmy na zewnątrz i kierując się ścieżką klikamy dwa razy i znowu oglądamy ekran wczytywania. A tam i z powrotem będziemy zmuszeni iść trzy razy. W innych miejscach jest w tym aspekcie nieco lepiej, ale mimo wszystko za dużo tych ekranów wczytywania.
Sama gra jest liniowa i prosta. Trudno tutaj utknąć na dłużej, szczególnie gdy ma się wprawę w gatunku. Każda ścieżka gdzieś prowadzi, gdzie znajdziemy ważny przedmiot. Jedynie raz przeoczyłem łom, bo raz, że trudno było go zauważyć a dwa – byłem nastawiony na szukanie młotka z łapką. Poza tym, jak widzimy gdzieś, że czegoś brakuje, to prędzej, czy później tam wrócimy z odpowiednią rzeczą.
Z innych rzeczy na plus jest atmosfera. Klimat jest fajny, czuć to rozciągające się nad naszym bohaterem fatum. Dźwięki są dobrze zrobione i dobrane a niekiedy widzimy światło lub coś innego, co wzbudzić w nas może niepokój. Francuski dubbing jest na przyzwoitym poziomie. Poza tym miło usłyszeć coś innego w grze niż standardowy angielski.
Sama gra jest rozwinięciem krótkiej przygodówki w takim samym stylu pt. The Whisperer, z którego zresztą miejscówki po latach „zwiedzimy”, ale ta krótsza nowela robiła lepsze wrażenie. The Whispering Valley mnie nieco rozczarowało. Gra okazała się ostatecznie średniakiem 5/10
The Patient (2h, skończona) - Wcielamy się w dr Ellen Reed, która ma nocny dyżur w szpitalu psychiatrycznym. Otrzymuje ona informację, że jednemu z pacjentów omyłkowo podano eksperymentalny lek. Mamy pół godziny na to, aby odkryć, który to pacjent, zanim zamieni się w istotę, która rozerwie nas na strzępy. Dodatkowo musimy dbać o to, aby w 10 celach dla chorych psychicznie nie paliło się światło, które przyśpiesza transformację. Ogólnie ścieżka wygląda tak, że czytamy plik, udajemy się po dyskietkę z danymi pacjentów do serwerowni w podziemiach. Po drodze pilnujemy, aby u pacjentów nie świeciło się światło. Wracamy do biura, kopiujemy plik, zapoznajemy się z jego treścią i obserwujemy, czy w tekście nie ma anomalii w postaci migających liter. Cztery takie cyfry pozwolą nam odkryć kombinację do złamania zaszyfrowanego zamka do archiwum, w którym znajdziemy dane nieszczęsnego pacjenta.
Ogólnie jest tutaj ogromna powtarzalność. Latamy między piętrami, wyłączamy światło i zapoznajemy się z plikami w poszukiwaniu anomalii. Niemniej trzeba oddać, że atmosfera niepokoju nie daje nam odetchnąć i na każdym kroku odczuwamy, że jesteśmy na krawędzi życia i śmierci. Klimat potęguje oprawa audiowizualna. Świetny dźwięk, elegancka grafika w stylu PSX robią robotę. Z drugiej strony można było grę rozwinąć jeszcze bardziej. Potencjał na to był (i jest) ogromny. Zanim odkryłem właściwego pacjenta zginąłem trzy razy w różnych momentach, ale w końcu się udało.
Gra jest krótka, ale tania. Ja polecam 6/10
Tempus (2,5h, skończone) - Wędrówka w czasie, podczas której jesteśmy świadkiem zmian na pewnej wyspie przez wybrane lata w różnych wiekach, od 2020 do 224400 roku. Rozwiązujemy łamigłówki (banalne), aby otworzyć portal do kolejnego odległego roku. I tak sześć razy. Fabularnie mogę się tylko domyślać o co tu chodzi, bo konkretów nie uświadczymy. Nie stanowi jakiegokolwiek wyzwania, więc gracze szukający go powinni omijać ten tytuł. A tacy, chcący się zrelaksować mogą zagrać, tym bardziej, że osiągnięcia są łatwe do skompletowania. Dla mnie to gra na 5+ w dziesięciostopniowej skali. Mały, tani (w promocji za kilka zł) nawet nastrojowy tytuł na około dwie godzinki.
Open Fishing XL (5h, w trakcie) - Powoli zwiększa się liczba złowionych ryb. Jednak dość często trafiam na te same gatunki. Aby złowić inne będę potrzebował łodzi i lepszego sprzętu. A ten swoje kosztuje. Spokojnie łowię, sprzedaje ryby i zarabiam, ale nieco za wolno to idzie. Aby zdobyć 100 dolców na lepszą wędkę trzeba trochę się nałowić (a mam upatrzoną za około 250 $) Grę włączam nawet na 10 minut, bo jest idealna na krótkie posiedzenia. Coś tam zawsze wpadnie. Chyba ten tytuł będzie mi towarzyszył przez cały rok lub do premiery Drowned Lake.
Adam - Lost Memories - (1h, w trakcie) - W tym roku chcę zagrać w wiele gier, które zakupiłem na Steam jakiś czas temu, ale jeszcze ich nie uruchomiłem. Mam takich gier z kilkanaście i historia Adama jest jedną z nich. Jest to FPP miks survival horroru z grą przygodową. Nie jest to symulator chodzenia, bo mamy zagadki do rozwiązania, jak i unikamy potworów. Gra jest niejako odzwierciedleniem tego, co czuł twórca w przeszłości, gdy był wykorzystywany jako dziecko. Jak pisze na karcie steam (tłumaczenie z angielskiego): Prawdziwy strach pojawia się, gdy płaczesz w kącie swojego małego pokoju, prosząc o jedzenie i wodę. Gdy jesteś stale zawstydzany i upokarzany przez lata i nie widzisz końca. Chcę, abyś poczuł ten rodzaj terroru, ponieważ to właśnie jest wykorzystywanie dzieci i uważam, że więcej osób powinno o tym mówić. Gdy popatrzy się na screeny, gameplay, to trudno na pierwszy rzut oka widać tutaj odzwierciedlenie tych doświadczeń. Przecież jesteśmy na jakiejś kosmicznej stacji, futurystycznych podziemiach lub czymś, co to przypomina. Niemniej faktycznie przez godzinę, którą póki co spędziłem z grą czuć tutaj strach, niepokój i atmosfera jest naprawdę duszna. Ciekawe, czy utrzyma się ona przez większość rozgrywki. W wielu tego typu grach było to tylko na początku, potem klimat grozy się rozmywał. Jednak na razie trzeba oddać, że twórca w idealnych momentach umieścił niektóre motywy. Największe wrażenie zrobił na mnie potwór, który ukrył się w ciemności. Był to ułamek sekundy, ale tego typu rzeczy potęgują niepokój. Albo wychodzimy z korytarza na piętrze i widzimy też przez ułamek sekundy jak ktoś szybkim krokiem znika w przyciemnionym pomieszczeniu. Takie rzeczy trzeba pochwalić, bo to nie są tanie jump scary. Jak na razie gra jest na poziomie świetnego Lazaretu lub The Door in the Basement. Jedynym minusem jest to, że jest nieco za ciemno (na razie nie mam latarki) oraz miałem problem z użyciem przedmiotu z ekwipunku na elemencie na ścianie. Wiedziałem, że musiał to być odpowiedni, bo do niczego innego nie pasował i nie miałem innego wyboru. Ale gra informowała, że nie pasuje tutaj. Sprawdziłem ten fragment gameplayu i robiłem wszystko poprawnie, tylko musiałem sie jednak nieco oddalić, aby gra "załapała". Szukając tego, natrafiłem na opinie, że gracze mieli w dalszych rozdziałach problemy ze znikającymi przedmiotami. Oby mnie to ominęło.
Poza tym zacząłem grać w Stirring Abyss, ale na razie zbyt krótko, aby coś więcej napisać o tej grze.
2014 - Forza Horizon 2 na Microsoft Xbox One
2016 - Assassin's Creed II: The Ezio Collection na Microsoft Xbox One
2020 - Half-Life: Alyx na PC
2021 - Grand Theft Auto III - The Definitive Edition na PC
Remaster GTA 3 w chwili obecnej wstrzymany z powodu pobocznej misji "paramedic". Nigdy tej misji nie lubiłem, a dziś to już w ogóle nie mam do niej cierpliwości. Dlatego wolę się wyluzować przy innych tytułach. W Half-Life: Alyx jestem coraz bliżej końca. Wrażenia z gry dobre, ale i tak wolę dwójkę z dodatkami. Preferuję otwartą przestrzeń i mniejszą dawkę survivalu. Okulary VR spowodowałyby jedynie to, że jeszcze bardziej bałbym się w to grać. Szczególnie w misji 7 z Jeffem na czele. W Forzie Horizon 2 sukcesywnie pnę się do góry. W stosunku do jedynki to dwójka jest znacznie łatwiejsza, dlatego zalecam ustawienie wyższego poziomu trudności. A gra sama w sobie bardzo mi się podoba, choć jedynka nadal w moim odczuciu lepsza. No i dziś zacząłem grać w remaster Assassin's Creed II. Pięknię jest wrócić do perypetii Ezio. Szkoda, że na XSX nie można grać w 4K.
Z gier ruszyłem w zasadzie tylko Solastę. Skończyłem kampanię poprzednią drużyną i zrobiłem nowa, już do importu do rozszerzenia Pałace of Ice: High Elf/Paladin/DPS, Snow Dwarf/Fighter/Tank, Human/Cleric/Support, Half-elf/Wizard. Jestem jeszcze na początku i zrobiłem błąd w doborze drużyny. Wziąłem clerica z domeny bitewnej, co jest w sumie niepotrzebne bo dubluje mi paladyna i wojownika z jednej strony, a z drugiej strony (lista zaklęć) dubluje mi maga. Jest też słabszy w supporcie niż domena czysto lecząca. Dłuuugo się też zastanawiałem czy krasnolud to ma być łowca czy wojownik i po namyśle, zmienię chyba na łowcę. Paladyn tak czy tak będzie robił za tanka (z Shield of Faith i Haste wyciągniemy 30AC) a wojownik ni to tank, ni to DPS będzie. Z czarodziejem też miałem dylemat czy ma to być subklasa Loremaster czy Schock Arcanist i wybór padł na tego drugiego, ale chyba też zmienię na Loremastera. Schock Arcanist jest bardziej pod DPS, Loremaster pod support i skillchecki.
Tak więc restart i jedziemy z Sorakami :D
Drużyna zrobiona, musiałem zacząć od nowa. Zamiast fightera wszedł do drużyny jednak hunter , Snow Dwarf. Dość dobrze spina się to w kwestii lore gry, poza tym dobrze mieć postać walczącą na dystans, żeby zbijać wrogich casterów z lataniem czy po prostu latające bestie. No i duży plus to rozbrajanie pułapkę i otwieranie skrzyń. Fighter dublowałby paladyna , poza tym mam w drużynie kleryka, który też jakoś tam walczy, zwłaszcza że wziąłem go z domeny Life, więc ma dostęp do Shield of Faith, od biedy kogoś tam ubije. Wizard został z subklasą Shock Arcanist, w sumie walka jest ważniejsza niż skillchecki, które można powtórzyć.
W podstawce drużyna spisuje się świetnie, praktycznie nie ma słabych stron, zobaczymy co będzie w Pałace of Ice.
Football Manager 2023, 1155h Lech się obudził i dwa ostanie mecze w LM wygrał ale to nie wystarczyło aby się załapać do kolejnej rundy, chyba 28 miejsce zajęli w fazie ligowej. Rok temu byli w top 8 mieli bezpośredni awans. Bardzo słaba kampania. Za to w LE wszystkie trzy polskie zespoły z bezpośrednim awansem. Zaraz staruje runda wiosenna w lidze, i czas trochę przewietrzyć skład...
Metaphor: ReFantazio, 67,5h No proszę, nagle zaczęło się coś dziać fabularnie. W sumie takie podwójne trzęsienie ziemi nastąpiło w Altabury Heights. Takich bardzo dobrych momentów fabularnych jest zdecydowanie zbyt mało na przestrzeni całej gry. Gra teraz sprawia wrażenie jakby to zaraz miał być koniec ale coś nie chce mi się wierzyć. Dopiero co dołączył do nas ostatni towarzysz. I teraz gdy zaczęło się fabularnie rozkręcać na poważnie to zaraz koniec? Trochę meh by było...
Red Dead Redemption 2, 205h Co tu się zaczęło dziać? Te pierwsze cztery rozdziały to można powiedzieć, że to sielanka była z drobnymi wyjątkami. Ale już od końca 4 rozdziału, przez cały, krótszy piąty i teraz szósty to się strasznie gęsto zrobiło, podziały, napięcia. Strasznie to poleciało, bardzo drastyczna zmiana w atmosferze gry. Aż mi szkoda tego Arthura. Piąty rozdział a przynajmniej jego początek trochę urozmaica grę, ale na niezbyt długo. Ciekawy zabieg ale chyba można było z tego trochę więcej wyciągnąć. No ale nic, udajemy, że nic się nie dzieje i dalej sobie polujemy na legendarne zwierzątka, łowimy legendarne rybki i gramy w domino aby zrobić wyzwanie z nim związane. Te wyzwania niektóre to strasznie głupie są. A schowanie jednego legendarnego zwierzątka za wyzwaniem to też strasznie słaba rzecz...
Phantom Doctrine (61+ godz.) - kolejne akcje zostały przeprowadzone wzorowo, agenci [______________________] pozyskali mnóstwo cennych informacji dzięki którym mogłem rozwiązać akta [________] czy [__________] a do tego pochwycili wrogich agentów dzięki czemu [_______] również działa na pełnych obrotach, maglując kolejnych agentów [________]. Ostatnio zamiast tradycyjnego przepytania i usunięcia pionka z planszy, zdecydowałem się na serię sabotażową - w końcu powiadają, że w życiu wszystkiego należy spróbować ;) Miło było również wrócić na moment do [______], mimo że była to tylko podróż służbowa. [_____] rośnie w siłę :)
Heretic: Shadow of the Serpent Riders (6+ godz.) - gram jak najbardziej klasycznie, bez żadnych dodatkowych programów, bez myszki i w rozdzielczość 800x600. Fajny powrót do przeszłości, mega oprawa dźwiękowa, prosty schemat działania. Trochę zawodzi czytelność - tego co uruchamiamy lub gdzie Nam umknął włącznik czy skąd nadleciał cios - ale jest git. Kończę trzeci "rozdział" :D
Tiny Tina's Wonderlands (22+ godz.) - ostatnio tylko dwie sesje, ale wątek z Fairy Punchfather (Brick co oni Ci zrobili ?!) zakończony.
Pixel Puzzles Traditional Jigsaws (188+ godz.) - 8 kolejnych układanek za mną i 26 do zrobienia. Kiedyś myślałem, że zrobię je wszystkie, ale nadal dokładają nowe :/
Ukończone:
Epistory - Typing Chronicles (14+ godz.) - ostatecznie to niestety "tylko" wyrafinowany test szybkości pisania na klawiaturze z elementami zagadek środowiskowych, szkoda :'(
The Veiled Ones (1+ godz.) - gra bezpłatna a mimo wszystko odradzam, horror w najbardziej typowej formie. Jak zwykle jest coś co może przyciągnąć, ale całościowo zabrakło mi spójności.
Rise of the Tomb Rider (44+ godz.) - podstawka ukończona, dodatki porządnie sprawdzone. Generalnie odradzam, brak oczekiwanego rozwoju panny Croft jak i samej rozgrywki (w odniesieniu do TR2013) jest dobijający. Zdecydowanie inaczej wyobrażałem sobie rozwój "nowego" Tomb Raidera :(
w trzy dwójki- PoE 2,space engineers 2,RDR 2
Football Manager 2023, 1166h Runda wiosenna się zaczęła, w lidze oczywiście wszystko samo się wygrywa. W Pucharze Polski znowu szansa na finał Pogoń vs Pogoń II. Aż szkoda, że nie mogą rezerwy awansować do Ekstraklasy bo aż z ciekawości bym chciał sprawdzić, które miejsce by moje rezerwy były w stanie zająć. Do finału PP dochodziły kilkukrotnie, często pokonując po drodze rywali z Ekstraklasy.
Metaphor: ReFantazio, 74h Finałowe starcie z naszym wrogiem okazało się być nie aż tak finałowym. Raczej to był tylko pretekst do walenia fabularnych plot twistów dotyczących głównego bohatera. Ehhh, trochę to słabo, że fabularnie gra zaczęła się naprawdę rozkręcać dopiero po 60 godzinach, gdzie już koniec widać na horyzoncie. Teraz już jak rozumiem mamy w sumie miesiąc w grze aby się przygotować już do naprawdę ostatecznego starcia.
Red Dead Redemption 2, 224h Nadal szósty rozdział ale już czuć w powietrzu jakieś kolejne przesilenie. Już się boję co to będzie. Takie napięcia, że nawet nie można w obozie sobie już w domino czy pokera pograć. Strasznie to przykre. Z jednej strony to człowiek nie chce tego kończyć zbyt szybko, chce sobie jak najwięcej pograć ale z drugiej to już wypadałoby powoli domykać. Ileż można w to grać? Nadal, po takim czasie można natknąć się na jakieś nowe rzeczy, czy miejsca, których się wcześniej nie widziało. Naprawdę, absolutny top gier z otwartym światem. Nikt inny nawet nie jest blisko RDR2,
Kingdom Come Deliverance - nie grałem cały tydzień, trenuje dopiero na arenie.
Diablo IV - Cały czas grane bo nowy sezon, 235 poziom mistrzowski Łotrzyca zrobiona myślę prawie że na 100 % sezon zrobiony nagrody odebrane, przedmioty na max ulepszone, gliphy ulepszone, zostało wbijać poziomy i tyle, także chyba koniec sezonu albo nowa postać.
Marvel Spider-Man 2 - kupiony wczoraj, nie mogłem się powstrzymać, na razie jestem po wstępie, dopiero siadam na poważnie i zobaczymy dalej.
2.Call of the Sea (skończona). Ciekawa reinterpretacja jednego z opowiadań Lovecrafta. Po odkryciu swego pochodzenia dochodzimy do zdrowia, a nie zatracamy się w szaleństwie. Nie ma tu mroku tylko świeci słońce i otacza nas bujna kolorystyk dżungli. Typowe zło z twórczości Lovecrafta spotkało ekspedycję którą wyruszyliśmy odnaleźć. Robimy to wędrując po wyspie i rozwiązując proste zagadki (nie licząc jednej). Jest to trochę chodzony symulator niż przygodówka z krwi i kości. A opowieść mogła nie stać w rozkroku. Można było się skupić na odrzuceniu człowieczeństwa i ulgi jaką doznaje z tego powodu nasza bohaterka niż na utraconej miłości.
3.Shantae and the Seven Sirens (skończona). Metroidvania dla dzieciaków.
4.Streets of Rage 4 (skończona). Chodzono bijatyka, w którą lepiej grać we dwójkę niż w pojedynkę. Na normalnym poziomie jest za łatwo, a na trudnym (na końcu) jest za trudno.
5.The Suffering (skończona). Mieszanina Dooma (milczący bohater walczący z demonami), Hellraisera (wygląd przeciwników), Shadowmana (rozterki bohatera na temat śmierci swojej rodziny i klimat) i filmu Skazani na Shawshank (miejsce akcji). Odkąd pamiętam ta gra kojarzy mi się z kioskiem ruchu. Po jej ograniu muszę powiedzieć, że to jest jej miejsce, zaraz obok Painkillera i Gorky 02. Nie jest to zła gra, ale nie jest też niczym wyjątkowym. Niewymagająca strzelanina na sześć godzin, a nie święty Graal warty 1000zł.
Football Manager 2023, 1175h W LM zostały już tylko dwa zespoły z Polski, Górnik jakimś cudem ograł Arsenal. W LE cała trójka awansowała dalej. W lidze bez zmian, Radomiak, który przez większość sezonu uchodził za niespodziankę i była na 5-6 miejscu wpadł w dołek i wypadł poza miejsca pucharowe.
Metaphor: ReFantazio, 80h Etap nudzenia przed finałowym starciem. Jakieś nowe zadania poboczne się pojawiły i jakieś trzy "próby" w trzech wieżach. Straszne nudzenie, formuła tych Atlusowych gier się nie sprawdza na dłuższą metę. Zbyt mało w tych grach jest po prostu dobrych treści i za dużo zapychaczy. Inne jRPGi jakoś tak nie wyglądają i lepiej sobie radzą z nudzeniem i tempem gry. No nie wiem, jakoś totalnie mi to nie leży. Tak szczerze to trochę zachodzę w głowę czemu te Atlusowe gry akurat odnoszą sukcesy. Taka Persona 4 wielbiona to było największe nudziarstwo w jakie w życiu grałem...
Red Dead Redemption 2, 240h Skończyłem 6 rozdział i jestem w epilogu. O matku, wiedziałem co się stanie ale i tak, straszna bieda i smuteczek. Teraz ten epilog to wygląda jak nowa gra, albo jak jakiś samodzielny dodatek. Jestem pewien, ze Ubiszaft to by próbował sprzedać jako dodatek. Strasznie teraz smutno się gra...
2014 - Forza Horizon 2 na Microsoft Xbox One
2015 - Battletoads na Microsoft Xbox One
2016 - Assassin's Creed II: The Ezio Collection na Microsoft Xbox One
2016 - Assassin's Creed II: Battle of Forli - The Ezio Collection na Microsoft Xbox One
2016 - Assassin's Creed II: Bonfire of the Vanities - The Ezio Collection na Microsoft Xbox One
2020 - Half-Life: Alyx na PC
2021 - Grand Theft Auto III - The Definitive Edition na PC
W Forzę Horizon 2 mało co grałem, bo nie chce mi się tak żonglować płytami na XSX. Za to skupiłem się na innych grach na tej konsoli. Przede wszystkim skończyłem Assassin's Creed II: The Ezio Collection z dodatkami. Jutro wymaksuje na 100% i to będzie koniec przygody z Ezio. Przynajmniej na jakiś czas. Jakie wrażenia? Wyśmienite. Grając w remastera, przypomniałem sobie dlaczego tak uwielbiałem dwójkę na PC w 2010 roku. I dlaczego tak się nią zachwycałem.
Drugą grą jaką ogrywam na XSX jest Battletoads, który jest jedną z 30 gier dostępnych w pakiecie Rare Replay. Gra jest bardzo trudna, ale na szczęście twórcy ulepszyli ten port z NESa i dodali cofanie czasu rodem z Prince of Persia: The Sands of Time. Tyle, że bez limitu. No i jest system zapisu, którego w oryginale brakowało. Aktualnie jestem w połowie i jutro definitywnie ją skończę.
Od wtorku wracam do Half-Life: Alyx i jak dobrze pójdzie to w przyszłym tygodniu powinienem ją ukończyć. Wtedy też wrócę do remastera GTA III.
Marvel Spider Man 2 - ukończony na 100 %, wyszło jakieś 28 godzin, nie śledziłem wcześniej żadnych informacji ani filmików czy trailerów o grze, więc nie które zwroty akcji fajne, ogólnie bawiłem się świetnie, ale widać że tu bardziej Miles Morales jak dla mnie błyszczał i grał główne skrzypce, w ogóle jakoś fajniej się nim grało, Peterem spoko jak był symbiontem, no i Venom robił robotę, oby wyszła gra oparta na nim, albo chociaż jakieś DLC.
Diablo IV - a zrobiłem nową postać (Spirytysta) i gram jeszcze raz całą kampanie i dodatek, a potem się pobawię jeszcze w sezonie, czy słaby czy nie jakoś tak wciąga do takiej szybkiej rozgrywki i bicie demonów i dalej sprawia fun.
Kingdom Come: Deliverance 1 - W końcu powracam do gry bo był odstawiony na bok, niestety jak u innych, gra jest ciężka do przeprawy, w sensie nie trudność a jakoś ciężko tak do gry usiąść na poważnie, czy na dłuższe posiedzenie, ale będę w końcu musiał skończyć bo KCD 2 bardzo kusi i słychać same pozytywy.
Z gier które obserwuje na horyzoncie to ciekawy jestem Avowed wiadomo jakie opinie są przed premierą, ale może wyjdzie z tego coś dobrego.
Football Manager 2023, 1183,5h W LM już tylko ja zostałem, ale w LE mamy polski półfinał więc na pewno będzie ktoś z Polski w finale. W lidze mistrzostwo już zapewnione, w finale Pucharu Polski po paru latach przerwy znowu zmierzę się ze swoimi rezerwami.
Metaphor: ReFantazio, 85,5h Jak mniemam już jestem w trakcie ostatniego dungeonu i czeka mnie ostateczne starcie. Straszne nudzenie ten ostatni fragment gry, gdzie mamy aż miesiąc do finałowej walki. Na tym etapie to już postać ma na maksa rozwinięte statystki i większość relacji z postaciami także wymaksowane. Pare bieda zadań w tym ponowne przebijanie się przez wcześniej odwiedzone lochy i parę ciężkich bossów do ubicia. Nie dość, że nudzenie to jeszcze momentami irytujące...
Red Dead Redemption 2, 262h Epilog, nowy świat to naprawdę jakby nowa gra. Trochę puste niby to New Austin ale można sobie pojeździć i parę znajomych miejsc odwiedzić. Na razie to chyba tylko jedna głwóna misja miała tam miejsce więc bardzo niewykorzystany teren. To już jest absolutna końcówka, zostały mi chyba ze dwie misje. Kończyłem ostatnio wszystkie poboczne rzeczy typu legendarne rybki, zwierzątka czy kości dinożarłów. W tym tygodniu (a może nawet dzisiaj będzie już koniec). Po graniu w to i w Metaphora przez już kilka miesięcy czuję trochę wypalanie, chyba trzeba będzie iść na odwyk...
6.The Suffering: Ties That Bind (skończone). Książkowy przykład jak nie robić sequeli. Historia to powtórka z rozrywki. Znowu wszystko kręci się w okuł śmierci rodziny naszego bohatera i uzyskania odpowiedzi jak do tego wszystkiego doszło. Do tego poluje na nas tajna korporacja ala Umbrella. Całość oblano stylistyką wczesnych lat dwutysięcznych. Kto żył w tamtych czasach to wie jak to wszystko wygląda i brzmi. Lokacje to znowu w większości więzienie, a dla urozmaicenia port, magazyny i czasem trafi się jakaś ulica miasta. By przedłużyć naszą drogę przez mękę (dosłownie i w przenośni) od czasu do czasu zamykają nas na arenie i każą walczyć z hordą przeciwników. Aby utrudnić nasze potyczki zabrano nam możliwość zbieranie apteczek (nie możemy ich już magazynować) i nosimy tylko dwie bronie, a przeciwnicy to gąbki na kule. Jedyny element jaki uległ poprawie to grafika. Gra nie wygląda jakby powstawała na N64. Ale cała reszta to już jeden wielki krok w tył. Szkoda gadać, szkoda grać.
7.Felvidek (skończone). Ludzie zagrywają się w KCD2 a ja nie mam takiego sprzętu by tę grę udźwignąć. A jedynki jeszcze nie ograłem. Ale żeby nie czuć się gorszym zagrałem w inny RPG dziejący się w średniowiecznych Czechach. Felvidek to gra, która łączy zachodnią stylistykę i japoński system turowej walki przywołujący na myśl pierwsze Dragon Quest-y. Ale nie ma tutaj grindu znanego z tamtej gry. Idziemy jak po sznurku a trudność w walce może jedynie wynikać z naszego złego przygotowania do niej (np. za słaby sprzęt). I braku pasków zdrowia przeciwników. Nigdy nie wiemy który z nich padnie pierwszy, komu zadajemy największe obrażenia danym atakiem. Jest to strasznie frustrujące. Historia to nic wybitnego, ale jak się podejdzie do niej w ciemno to w pewnym momencie można się nieźle zdziwić. Należy jednak zaznaczyć, że jest to gra tworzona przez trzy osoby, więc nie jest to jakaś wielka epopeja z wiekopomnymi zwrotami akcji, przy której zarwiemy nie jedną noc. To tylko gra na 6 godzin.
The Outer Worlds na razie jestem na samiuśkim początku i jedyne co mogę powiedzieć to: Raz. Gra wydaje się bardzo łatwa, więc w pewnym momencie zacząłem grać od nowa na poziomie Supernowa. Dwa. Na ten moment zapowiada się, że mamy do czynienia z typowym średniakiem. Trzy. Strasznie dziwne ustawienia rozdzielczości ma ta gra.
1993 - Battletoads & Double Dragon - The Ultimate Team na Nintendo Entertainment System
2014 - Forza Horizon 2 na Microsoft Xbox One
2020 - Half-Life: Alyx na PC
2021 - Grand Theft Auto III - The Definitive Edition na PC
Tak się wciągnąłem w waleczne żaby, że od razu zacząłem grać w crossovera na NES Mini. Gra jest dużo łatwiejsza od jedynki. Pamiętam jak grałem na klonie z bazar. W jedynce doszedłem do etapu z wężami, czyli do 40% całej gry. I to na farcie. Z Kolei w crossoverze do ostatniego bossa, który mnie ubił. Jedynkę skończyłem w końcu na Xbox One. ;) Najwyższa pora skończyć Battletoads & Double Dragon. W przypadku serii Half-Life i Grand Theft Auto bez zmian. Za to gram od czasu do czasu w Forzę Horizon 2.
Assassin's Creed: Origins Od kilku miesięcy miałem ogromną niechęć do gier, ale ten tytuł pozwolił mi ponownie rozbudzić w sobie pasję, jaką są gry. Tytuł niesamowicie klimatyczny, fabuła dość ciekawa, choć zadania poboczne niezbyt interesujące. Niemniej chętnie się do niego wraca. Wchodzisz, robisz kilka pytajników i wychodzisz. Jak na razie takie 7-8/10.
Diablo 4 Mam już niemal 20 godzin za sobą, a dopiero kończę pierwszy akt. Zmieniłem postać na Spirytystę i gra się bardzo przyjemnie. Nie jest to poziom dwójki, ani nawet mocno hejtowanej trójki, ale jest to nadal solidny tytuł.
Adam- Lost Memories [3,5h, w trakcie] – Powoli idzie do przodu. Przyczyn jest kilka. Pierwsza i najważniejsza to taka, że w grze jest mnóstwo korytarzy, zakamarków i przedmiotów do podniesienia i użycia w określonych miejscach. Wszystko jest słabo, aczkolwiek klimatycznie oświetlone, ale łatwo się pogubić, co należy zrobić. Dlatego przerywam grę w konkretnych miejscach, aby po powrocie wiedzieć, co należy zrobić i gdzie iść. Druga przyczyna związana jest z pierwszą – aby to było spełnione muszę mieć zagwarantowane trochę czasu, aby dłużej przysiąść, a to na chwile obecną u mnie nie jest pewne. Dzieciaki i rodzina są na pierwszym miejscu. A że ostatnio najmłodszy troszkę chorował i budził się co pół godziny, to wiadomo, jak to wyglądało. Owszem, gra ma możliwość zapisu w każdym momencie, ale mimo tego łatwo się pogubić w korytarzach. Trzecią przyczyną jest atmosfera gry. Jest przytłaczająca, ciężka, niekiedy pełna napięcia i niepewności. Klimat budowany i utrzymywany jest worowo. Nadal nie wiem, czy coś mi tu wyskoczy, czy będę uciekał przed potworem i co mnie czeka za rogiem. Twórca, który był wykorzystywany w dzieciństwie, bardzo dobrze umie budować atmosferę niepokoju, samotności, beznadziei i strachu. Co jakiś czas w trakcie gry trafiamy do dziwnych miejsc (klatka, w której jesteśmy obserwowani przez wielką przerażająca istotę) lub znajdujemy dosadne przedmioty (np. zdjęcia dziecka z misiem w obskurnej izolatce). To plus te wszystkie scenki, ułamki sekund, w których widzimy jak jakaś postać mignęła gdzieś przed nami w korytarzu, albo zniknęła w ciemności, czy zagląda zza winkla… Chyba po ukończeniu gry długo nie sięgnę po tego typu grę…
Open Fishing XL [7,5h, w trakcie] – łowienie ryb weszło na nowy poziom po zakupie jednej z lepszych wędek. Dzięki temu łowię lepsze egzemplarze, które sprzedaję za lepszą kasę i tym samym kupuję kolejne rzeczy. Co prawda jeszcze nie dorobiłem się swojej łódki, ale jestem na dobrej drodze ku temu. Często teraz kupuję pułapki na owady, robale i mini sieci, w które wpadają mniejsze ryby, większe żaby, czy homary. Zakupy zwracają się z nawiązką. Szkoda tylko, że nie są wliczane do liczb w osiągnięciach Steam. Tutaj liczy się tylko to, co złowimy na wędkę. A moim celem w grze jest złowienie tysiąca rybek lub wszystkich gatunków w grze. Gra jest chilloutowa, odpowiednia też na krótkie posiedzenia. Szkoda tylko, że nie ma tutaj fabuły, tajemnicy. Z tym elementem byłoby znacznie fajniej. Twórca zapowiedział też premierę drugiej części, która ma wyjść początkiem marca, ale z tego co widziałem, to jest to praktycznie to samo, z bardzo niewielkimi zmianami, więc raczej sobie daruję.
Hoa [1,5h, w trakcie] – piękna, ręcznie malowana platformówka, w której pomagamy robaczkom w pewnym lesie. Łatwa, odprężająca, kojąca zmysły.
Oprawa audiowizualna jest na wysokim poziomie. Gameplayowo jest na razie nieskomplikowanie. W każdej krainie mamy do odnalezienia motylki i odblokowanie świecących motywów, które przebudzają największego robala w danej krainie, który obdarza nas mocą. Ona pozwala nam na wykonanie podwójnego skoku, przesuwanie kamieni, odbicie itp. Banał, ale tutaj chodzi przede wszystkim o relaks. Patrząc na osiągnięcia, jestem pewnie gdzieś w połowie.
Greed Stays Home [1h, skończone] – Przygodowa gra FPP w klimatach horroru. Mam mieszane odczucia. Przede wszystkim poprzednia gra dewelopera Befriended Curse była lepsza. Również niedawno zagrałem w grę z identycznym motywem fabularnym pt. Scauage (post nr 7). Tamta była darmowa, miała nieco większą swobodę, ale pod każdym innym elementem wypadała już gorzej. Greed Stays Home to gra mega liniowa i oskryptowana, co przy niewielkim miejscu akcji jest aż nadto odczuwalne. Szkoda, że gra aż tak trzyma za rękę. Dużo lepiej byłoby szukać samemu odpowiednich przedmiotów bez tekstowych sugestii. A tak szwendamy się po domu, robimy proste czynności aż załączy się skrypt i pchamy historię do przodu. Fabularnie mnie kompletnie niczym nie zaskoczyła. Ma fajny klimat, animacje zjawy podczas jej jumps scary, specyficzną, ale przyzwoitą oprawę wizualną, dobry dźwięk. Do tego są polskie napisy i odpowiednia, polska niesugerowana przez Steam cena. Tania, ale też grę można ukończyć w mniej niż godzinę, widząc dwa zakończenia.
Greed Stays Home w moim odczuciu okazuje się średniakiem (5/10), ale mimo wszystko polecam. Po kolejne gry studia sięgnę, bo lubię tego typu produkcje, ale mam nadzieję, że będą zbliżone do Befriended Curse niż owego tytułu.
VENARI [2,5h, skończone] - Przygodówka nastawiona na rozwiązywanie łamigłówek ze szczątkową fabułą. Struktura gry jest liniowa. Polega na rozwiązaniu łamigłówek na danym obszarze, aby otworzyć wrota prowadzące do dalszej lokacji. I tak w kółko. Rozwiązania zazwyczaj są do odszukania na danym miejscu. Trzeba niekiedy być trochę spostrzegawczym. A tak przechodzimy dość płynnie od miejscówki do miejscówki. Problem miałem tylko z jedną łamigłówką (z narysowanymi tarczami zegara). Błędnie założyłem, że ma to związek z zegarem słonecznym nieopodal. Kombinowałem i kombinowałem a zagadka okazała się bardzo prosta, bazująca po prostu na odczytywaniu godzin… Ponadto zagadki nie są zbyt urozmaicone. A to mamy skrzynkę, w której wciskami kierunki strzałek, a to trzeba odpowiednio ustawić dźwignie, w odpowiedniej kolejności wcisnąć przyciski, ułożyć klocki itp. Brakuje czegoś ekstra.
Pierwsze lokacje są dość małe, kolejne nieco większe z większą liczbą zagadek. Szkoda, że w ogóle nie ma tutaj struktury otwartej lub tego, że te obszary, po których się poruszamy są kilkukrotnie większe, coś jak we wspaniałym Quern.
Poza tym sama gra jest w porządku. Autor obrał taki a nie inny koncept. Ale przecież seria The Room, która przechodzi się sama jest wysoko oceniana a jest jeszcze łatwiejsza niż Venari i inne gry studia. Z innych rzeczy nie mam się do czegokolwiek przyczepić. Fabuła w tego typu grach zazwyczaj jest tłem. Tak jest i tutaj. Oprawa audiowizualna jest przyzwoita i przyjemna. Umiejscowienie akcji, setting też mi się podobał i w takich klimatach (oraz lokacjach) wolałbym więcej gier przygodowo-logicznych FPP. W ogóle ma taki fajny, nostalgiczny, surowy klimat jaki miały gry sprzed dwóch dekad. Jeśli kolejne gry studia będą dziać się w takich bliżej nieokreślonych prekolumbijskich/starożytnych miejscach to je kupuję. Jest też potencjał na zrobienie czegoś bardziej otwartego z urozmaiconymi zagadkami. Venari to przyzwoita gra.
Little Lighthouse of Horror [3,5h, skończona] - Minimalistyczna, ale "urocza" gra polegająca na zarządzaniu czasem i czynnościami tak, aby nie umrzeć z wyziębienia, z głodu, z wycieńczenia oraz, by nie postradać zmysłów.
Jako latarnik przebywamy na małą wyspę, w której musimy doglądać latarni oraz zajmować się sobą. Interfejs to kilka pasków u góry ekranu, które reprezentują latarnię, chłód, zdrowie psychiczne, zmęczenie i głód. Jeśli któryś pasek spadnie do zera - umieramy (poza paskiem latarni - wtedy jesteśmy wylani z roboty) i gra się kończy. Oprócz tego mamy zegarek oraz informacje o pogodzie. W zależności od niej ustawiamy światło latarni na pełną moc lub połowę, albo wyłączamy, gdy noc jest świetlista lub są mgły - gdy są one musimy dzwonić dzwonami u szczytu latarni. Wszystko po to, aby pasek latarni nie spadł do zera (i łajby nie poszły na dno). Czas leci bardzo szybko, dlatego musimy dobrze pilnować tychże pasków.
Dlatego są też różne czynności, które musimy wykonać. Aby móc się ogrzać potrzebujemy drewna, które pozyskujemy ze ścinanych drzew. Drewnem palimy w piecyku, przy którym się ogrzewamy. Jedzenie - zbieramy plony bodajże kukurydzy czy czegoś innego, aby mieć zapasy i z nich przygotować jedzenie. Mamy też łóżko, w którym musimy odpoczywać. Zdrowie psychiczne podreperujemy czytając książki. Ponadto co 7 dni dostarczane są nam zapasy. To, jakie mają być, zależy od flag, które zawiesimy u szczytu latarni. Możemy w ten sposób "poprosić" o zapasy żywności, paliwo i sprzęt do naprawy. Paliwem napełniamy zbiornik, z którego korzysta latarnia a sprzętem naprawiamy dziurawy zbiornik lub dźwig, dzięki któremu zabieramy zapasy z łajby dostawcy. Na to wszystko mamy ograniczony czas pamiętając o tym by poszczególne paski nie spadły do zera.
Aby nie był nudno jesteśmy świadkami różnych zdarzeń, które mają wpływ na to jak potoczy się historia. Ale tutaj nie będę spojlerował. Odkrywanie fabuły i możliwości zakończenia (oraz zdobywania steamowych osiągnięć) jest satysfakcjonujące. Ja na pewno do gry jeszcze powrócę, aby sprawdzić niektóre możliwości.
Graficznie gra jest minimalistyczna, ale czytelna i pasująca do gameplayu. Ma swój urok. Oprawa dźwiękowa podtrzymuje nas w niepokoju. Gra się naprawdę przyjemnie, choć trzeba z początku poznać mechaniki, poznać miejsca i dogrywać wszystko czasowo. Na początku na pewno kilka razy zginiemy, ale potem nie będzie problemu, by grę ukończyć. W opcjach jest też możliwość włączenia auto-zapisu. Po śmierci wczytuje się wtedy gra na kilka dni/chwil przed naszą śmiercią. Jednak niekiedy gra może się zapisać tuż przed wyzerowaniem któregoś z pasków, co raz mi się zdarzyło - wczytuję, dwie sekundy i umieram, heh. Poza tym miałem też błąd z dźwigiem, który nie chciał mi zabrać dostawy z łajby podczas wizyty detektywów. Oprócz tego są pomniejsze błędy z kolizją. Nieraz klikając "E" przy odpowiednim miejscu nie załączała się dana czynność. Musiałem się lepiej ustawić. Do tego czasami gra się wczytywała z błędami – a to zniknęła mi broń lub ponownie pojawiały się duchy, choć ich sprawa zakończyła się wcześniej oraz nie ładują się niektóre osiągnięcia. Dlatego też jeszcze czekam na łatki, aby powrócić do gry i odblokować inne zakończenia niż te dotychczas.
Chronicles of Magic: Podzielone królestwa [8h, skończone 2x] - HOPA od Artifex Mundi, które około dekadę temu taśmowo tworzyło gry tego typu. "Podzielone królestwa" nie wyróżniają się od reszty tego typu gier. Ba, nawet wypadają nieco gorzej. Mam kilka gier od AM za sobą i tamte były po prostu ładniejsze (poza pojedynczymi przypadkami). Grafiki były elegancko narysowane, barwne, przyciągające wzrok. Tutaj tak nie było. Większość plansz jest mdła, nijaka, nie zostawała w pamięci. Obrazki z szukaniem wielu przedmiotów były niekiedy wymagające, bo niektóre przedmioty zlewały się z innymi. Same łamigłówki to standard. Nic się nie wyróżniało, niektóre jak zawsze naciągane. Fabuła jak zwykle przewidywalna, choć ze zwrotem akcji, który i tak niczym nie zaskakiwał, bo takowe rozwiązania fabularne były w innych grach od AM. W ten tytuł grałem z synkiem. Dla czterolatka część rzeczy była oczywiście za trudna, ale w niektórych pozwalałem mu się wykazać, jak w łączeniu kropek podczas rzucania zaklęć, w łączeniu niektórych przedmiotów, czy szukaniu konkretnych rzeczy. Sama gra podobała mu się. Co jakiś czas wspominał o tym, by razem usiąść przed ekranem i uratować chłopczyka. Przeszliśmy ją dwukrotnie i chyba jeszcze raz do niej zasiądziemy. Dla mnie to pozycja niewyróżniająca się.
Stirring Abyss [18h, skończona] - Turowe RPG, którego akcja dzieje się w dość nietypowej scenerii bowiem na morskim dnie. Kierujemy załogą okrętu podwodnego USS Salem, który w wyniku katastrofy utknął w bliżej nieokreślonym miejscu na oceanie. Stanowi on niejako bazę, z której będziemy wypuszczać się na okolice, ratować członków załogi oraz odkrywać tajemnice, popychając fabułę do przodu. A to przy akompaniamencie turowych potyczek, które stanowią główną oś rozgrywki. W grę warto zagrać i dużo już o niej napisałem w jej karcie GOLowej encyklopedii: https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15582929#post0-16672855
Operation Wolf Returns: First Mission [2,5h, skończona] - Nijaka gra. W oryginał może i grałem, ale prędzej w inną grę tego typu, nie pamiętam. Rail shootery umarły i odświeżona wersja "Operation Wolf" jest dowodem na to, że całkiem słusznie, choć co jakiś czas pojedyncze produkcje w tym podgatunku pojawiają się na rynku, ale żadna rynku nie zwojowała.
Już od pierwszych kroków z "Operation Wolf Returns: First Mission" czułem irytację. Przede wszystkim gra nie uruchamiała mi się poprawnie. Powitalne obrazy przedstawiające firmy a później tytuł były pomniejszone i ucięte. Gra nie odpowiadała na jakiekolwiek wciskane klawisze. I tak z dwa razy. Dopiero w ustawieniach Steam zmieniłem opcję uruchomienia gry (ale nie na opcję VR) i poszło. Jednak przy drugim uruchomieniu gry problem pojawił się ponownie. W opcjach była odznaczona poprzednia forma uruchomienia, więc zmieniłem ją na inną, po czym powróciłem do niej. Zaskoczyło. Gra uruchomiła się poprawnie. Gdyby ktoś miał z tym problem, to w razie czego tak kombinujcie.
W samej grze dostałem mało czytelne menu. Gdy się w nim odnalazłem i ukończyłem samouczek zacząłem pierwszą misję w dżungli. I od razu dały się we znaki przyzwyczajenia z gier FPS. W "Operation Wolf" nie kierujemy postacią a celowniczkiem a ja z przyzwyczajenia próbowałem odwrócić się tu i tam a przecież nie mamy tutaj władzy nad kierunkiem ruchu postaci. Potrzebowałem trzech powtórek tej misji, aby się przyzwyczaić. Potem już było znacznie lepiej. Jednak nie zmienia to faktu, że ruchy kamery, niekiedy spowolnione, innym razem szybsze, nie były zawsze płynne. Strasznie topornie to wyglądało. Do tego nierzadko kamera ustawiał się w taki sposób, że nie było widać całości terenu. Gdy wydawało się, że zlikwidowałem wszystkich, kamera „nie przelatywała dalej”, więc musiał być jeszcze ktoś do odstrzelenia. I był. W rogu wystawał kawałek jego ramienia. On do mnie bezproblemowo strzelał i zadawał obrażenia a ja musiałem trochę bardziej przycelować, by się go pozbyć. Takich sytuacji było w grze z kilka. Dodam, że rozdzielczość ekranu była ustawiona dobrze.
Sama likwidacja wrogów była nawet spoko, ale przy dużej ilości wybuchów i akcji, ciężko niekiedy było dostrzec wrogiego strzelca, szczególnie gdy byli rozsiani po całej mapie/ekranie. Celownik przechodził w miarę płynnie, choć nagłe ruchy kamery potrafiły negatywnie zaskoczyć, szczególnie w momentach, gdy przeładowywaliśmy a tu nagle grupka wrogów pojawia się tuż przy nas. Niekiedy możemy się schować za barykadami, skrzyniami itp. Wtedy jest całkiem przyjemnie. Jednak równie często jesteśmy odsłonięci i musimy zlikwidować grupę helikopterów lub wrogich pojazdów. Nie ma dużych szans, aby ukończyć najmniejszy akt bez uszczerbku na zdrowiu, przynajmniej na większości misji, gdzie występują wrogie maszyny.
Oprócz podręcznej broni w postaci uzi (kiepska, szybko wyczerpuje się magazynek), karabinu, strzelby i pistoletu (ten jedyny ma nieograniczoną amunicję) możemy strzelać z pokładu helikoptera karabinem czy granatnikiem. Karabin maszynowy wpadnie w nasze ręce jeszcze kilkukrotnie w różnych aktach. Te fragmenty podobały mi się najbardziej, bo przede wszystkim obszar, na którym pojawiali się wrogowie był duży, przez co też czytelniejszy. Minusem jest zmiana broni rolką. Gra reagowała na to z opóźnieniem.
Graficznie jest tak sobie. Muzycznie ujdzie – ot zagrzewa nas do akcji. Jednak jako całość gra wypada mocno przeciętnie. Kampania starcza na max dwie godzinki. Cena nieadekwatna do zawartości, ale można wyhaczyć za około dyszkę. Dla mnie to takie 4/10. Nie warto. Dotyczy to wersji bez VR. Oczywiście wersja VR może wypadać znacznie lepiej.
Bloody Hallowfest [1h, skończona] - liniowy survival horror, który nim jest przede wszystkim w drugiej części gry. W pierwszej jesteśmy od przynieś, podaj, pozamiataj latając u i tam. W sumie cały czas zastanawiałem się, czy ów grę polecić, czy jednak nie. Dla mnie to średniak. Nie ukrywam, że lubię małe gry. Dla mnie są one czymś, jak filmy krótkometrażowe. Krótko i niekiedy zwięźle przedstawiają historię, która nie odnalazłaby się przy przeznaczeniu na to większej ilości czasu. Tutaj też tak jest. Zgodnie ze steamowym opisem dostajemy grę do godziny czasu, która inspirowana jest B-klasowymi (albo jeszcze gorszymi) slasherami. Stylizowana grafika ma jak zwykle swój urok, fabularnie jest przewidywalna (zapewne celowo), ale nie jest jeszcze tragiczna, ale cała reszta to takie meh.
W obozie początkowo po rozmowach ze znajomymi przynosimy to i owo z różnych miejsc. Po pewnym czasie znika znajomy i po kolei giną przyjaciele a my musimy uniknąć ich losu i przechytrzyć zabójcę. To nie sprawia większych problemów, bo wszystko jest w sumie z góry określone. Zabójca pojawia się tylko w konkretnych miejscach, gdy pchniemy rozgrywkę do przodu. Nie krąży po okolicy i nie musimy na niego uważać poza jednym przypadkiem. Fragment rozgrywki w tunelu jest wg mnie totalnie zbędny. Mroczna atmosfera z początku ustępuje takiej... bylejakości. Za dużo ostatnio powstało tego typu gierek, które starają się bazować na krótkim wycinku rozgrywki chociażby takiego "Stay Out of the House" nie dając prawie nic od siebie.
Kupując "Bloody Hallowfest" wiedziałem na co się piszę, ale chyba jednak poczułem przesyt tego typu prostą rozgrywką w klimatach horroru a w sumie aż tak w wiele takich produkcji nie grałem (z kilkanaście). Dla mnie to gra na takie 5/10. Jeszcze rok temu dałbym pozytywa na Steam, ale teraz już nie bardzo, tym bardziej, że średnia z recenzji w sklepie Gabena jest myląca i sugerująca grę wybitną.
Operator8 [4h, porzucona] – FPS w kosmosie. Szkoda czasu na to. Grałem w Operator8 jeszcze podczas wczesnego dostępu, bo przyciągnęła niską ceną, która podczas premiery zwiększyła się. Po aktualizacji do wersji 1.0 moje zapisane stany gry zniknęły. Uruchomiłem grę, ta po chwili wróciła do menu i musiałem zaczynać od nowa... Jeszcze to było zrozumiałe, w końcu gra wyszła w pełnej wersji i takie coś już mi się zdarzało przy innych produkcjach Jednak czarę goryczy przelało to, gdy uruchomiłem grę i będąc pod koniec drugiego poziomu pojawiłem się tam, gdzie ostatnio siebie sklonowałem (wtedy gra się zapisuje), przypadkowo otworzyłem nie te drzwi co trzeba i działka mnie zlikwidowały (choć wcześniej się ich pozbyłem, ale one zawsze się pojawiają po wczytaniu gry). No nic, przecież zaraz sobie wczytam grę z tego samego poziomu. A tu figa. Nie da rady, nie ma takiej możliwości. Należy zacząć poziom od nowa. WTF? Poprzednio jak się zabiłem granatnikiem, to wczytała się gra przy machinie do klonowania. Tutaj już tak nie było. Dobra, zaczynam drugi level ponownie, ale po chwili mega zdenerwowany wyszedłem z gry. Nie miałem w ekwipunku nic co zostało mi z poziomu pierwszego. Dysponowałem tylko pistoletem, kasy zero, zero rozwiniętej postaci (a miałem zwiększone życie, magazynki itp.). Dobra, nie będę się bardziej denerwował i kolejny raz przechodził tak samo wyglądające korytarze... Zresztą w opisie nic nie ma o roguelite...
Poza tym i tak bym więcej niż 5/10 nie dał. Myślałem, że kolejne poziomy będą się jakoś różnić, ale nie. Korytarze wyglądają tak samo, są ci sami wrogowie plus jeden nowy (wybuchający), którzy jak nas widzą całą chmarą od razu atakują. Bardzo często jest też tak, że pojawiają się nagle przed nami. Nieraz wchodzę do pomieszczenia, robię dwa kroki i tu nagle dropią się tuż przed nasza lufą wrogowie, którzy od razu nas atakują. Naboi i elementów wyposażenia jak ochrony, tlenu, baterii do latarki jest na pęczki. Nie trzeba się martwić, że czegoś braknie. Nawet jest tego za dużo, bo na każdym kroku (poziom "normalny"). Gdy dostałem w swoje łapy laser, to praktycznie używałem tylko jego.
Strzelanie ujdzie. Projekt lokacji słabiutki. Wrogowie mało urozmaiceni. Szarobura grafika nijaka. Dźwięk taki sobie. Muzyka zapętlona, nic ciekawego. Ogólnie nie warto. Wiele recenzji jest od graczy, którzy nie spędzili z grą więcej niż godzinę. 3/10, nie polecam.
Project Hailstorm [15 minut, skończona] – Darmówka FPP Walking Sim. Ładne opakowanie, ale zabrakło treści. Boże, dawno się tak nie zawiodłem. Początek tak mnie nastawił na coś intrygującego a nim się obejrzałem widziałem napisy... I mega rozgoryczenie. Za szybko się kończy i pozostawia gracza z pytaniem: to już tyle? Zabrakło postawienia kropki na I. Gdyby to było odrobinę dłuższe, aby jeszcze bardziej nasycić się tajemnicą i brnięciem w nieznane. I miało konkret zakończenie... No nic.
Trudno mi to ocenić, bo z jednej strony dostałem świetnie zrealizowany od strony technicznej produkt. Świetna grafika, dopracowane otoczenie, kolorystyka, modele, bardziej niż przyzwoity voice acting. Chciałoby się docenić starania deweloperów, dla których jest to pewnie początek przygody z tworzeniem takich produkcji, aby ich nie zniechęcić. Z drugiej jednak strony oceniam ów krótkie (15 minut) doświadczenie/grę z szerszej perspektywy, jako całość. A tu mnie zawiodło i rozczarowało. Niemniej będę miał twórców na oku, czekając na to, co zaserwują w przyszłości.
Dusty [2,5h, skończona] - Darmowa, trzecioosobowa gra logiczna, w której wcielamy się w Dusty’ego – archeologa, która odkrywa pozostałości po tajemniczej cywilizacji oraz ich „technologię” wykorzystującą światło. Wyposażeni jesteśmy w prastarą laskę, dzięki której można przeskakiwać większe rozpadliny a także popychać kamienne klocki oraz przenosić wspomniane światło. Rzadko coś takiego można spotkać. W większości gier implementowany jest podwójny skok a tutaj mamy coś mniej żwawego. Niemniej owa laska stanowi podstawę rozwiązywania łamigłówek. A to trzeba przenieść gdzieś światło wykorzystując szczelinę, a to przesunąć gdzieś klocek ładując go światłem lub zabierając mu świetlisty ładunek. Ma to znaczenie, gdyż dwa naładowane bloczki odpychają się, jeden naładowany przyciąga się z nienaładowanym itd. Coś jak magnes. Ponadto trzeba niekiedy kombinować, gdyż po drodze natrafimy na czerwone światło, które pochłania nasze. Jednak same łamigłówki nie stanowią problemu, bo są zwyczajnie łatwe. Niekiedy żmudne, ale łatwe. Nieraz w ich rozwiązywaniu pomoże nam pewien napotkany zwierzak.
Problemem, który może być irytujący jest używanie laski podczas przeskakiwania między platformami. Złe ustawienie postaci przed skokiem spowoduje, że nie wylądujemy, gdzie trzeba i spadniemy, przez co powtarzamy czynność. A czasami musimy przeskakiwać na lewitujące kamienne bloczki, które duże nie są. Podczas skoku (jak o tyczce) możemy ją wydłużać, aby dostawać się wyżej lub dalej i tutaj najczęściej spadałem, bo w nieodpowiednim momencie klikałem odpowiednią kombinację klawiszy (Pad), choć wyglądało, że robię wszystko identycznie... Zdecydowanie lepiej wyglądało, gdy w odpowiednim okręgu mocowaliśmy naszą laskę, która wydłużała się a my przekierowywaliśmy się w wymagane miejsce.
Graficznie jest przyjemnie dla oka, muzycznie również w tle gra ładna, spokojna muzyka. Sterowanie wygląda niekiedy nieporadnie, ale to darmowy, studencki projekt i nikt tu nie wyłożył setek tysięcy dolarów w płynną animację. Poza tym jest to gra na około dwie godzinki na pierwsze przejście i odszukanie opcjonalnych przedmiotów, co jak na darmową grę jest wynikiem bardzo dobrym. Bowiem coraz częściej można się spotkać z darmówkami, które są krótsze od wersji demo. Dla mnie Dusty to niezła, sympatyczna gra logiczna i można zagrać. 6/10
Sophia the Traveler [6h, skończona] - Kolejna z gier, w których odszukujemy określone osoby lub rzeczy. Swoim wykonaniem przebija nawet Hidden Folks. Jak do tej pory najlepsza w gatunku, w którą zagrałem. Te obszerne plansze z setkami różnych ludzików bardzo przypadły mi do gustu. Odszukiwanie na nich obiektów było wyzwaniem, niekiedy nawet frustrującym, ale bardzo satysfakcjonującym. Co prawda parę razy na tych największych grafikach musiałem skorzystać z podpowiedzi, bo po kilku godzinach szukania nie mogłem znaleźć psiej kości czy kameleona, ale zdecydowaną większość znalazłem sam z synkiem. Nawet żona nam pomagała, więc jak najbardziej jest to gra dla całej rodziny.
Samo wykonanie zrobiło na mnie wrażenie. Plansze są kolorowe, czytelne, świetnie narysowane (lubię taki styl), pełne detali. Postacie na grafikach żyją. Oprócz tego możemy klikać w elementy architektury otwierając okna, drzwi, studzienki, buszując w kępach liści itp. A warto to robić, bo niektóre obiekty kryją się w ich zakamarkach. Duża część ma swoje opisy, które przybliżają miejsce, w którym możemy znaleźć osobę bądź rzecz. Wskazówkami mogą być również dźwięki.
"Sophia the Traveler" dostarczyła mi zabawy na kilka godzin. Wiedziałem czego się spodziewać i to dostałem. Zdecydowanie warto, szczególnie w promocyjnej cenie.
Ponadto sprawdziłem tez demo Chainstaff. Jest to platformówka akcji, w której gramy mutantem – humanoidem z głową skolopendry, czy coś w ten deseń. Oprócz strzelby dzierżymy włócznio-chwytak, który pełni istotna rolę w eliminacji wrogów i pokonywaniu przeszkód. Po drodze, jeśli zbierzemy pewne znajdźki, możemy ulepszać naszego bohatera. Ulepszać możemy też poprzez ratowanie ludzi, choć jest też opcja zjedzenia ich mózgu i jeszcze czegoś (nie pamiętam), co pewnie da nam wybór kierunku rozwoju naszego żołnierza. Gra ma świetny art style. Choć animacje wyglądają jakby robione w Javie, to te kolorki, potworki, tła bardzo mi się podobają. Grę na pewno za jakiś czas zakupię po premierze.
W sumie tuż za rogiem kolejny festiwal wersji demo. Tym razem sprawdzę sobie max 3 gry. Na pewno nadchodzący, lovecraftowski Stygian, klimatycznie staroszkolny Cold Abyss i Radiolight. Na więcej raczej nie będzie czasu, bo chcę w końcu ruszyć z kilkoma większymi produkcjami. Wtedy na pewno nie będą takie długie posty jak ten :P
Football Manager 2023, 1191h Już końcówka sezonu, finał LM przed nami. W finale Ligi Europy Zagłębie po pokonaniu Widzewa w półfinale zmierzy się z Monaco. W lidze w miarę sytuacja stabilna, walka może tam jeszcze jakaś o 7 miejsce. Puchar Polski wygrany z własnymi rezerwami, dzielnie się trzymali ale w drugiej połowie pierwszy zespół im odjechał.
Metaphor: ReFantazio, 91,5h, skończone O jak dobrze, ze już koniec. I tak jeszcze ten finał się przedłużył trochę bo jeszcze musieli w sumie walną ze dwa finałowe dungeony i w sumie ze 3 walki z finałowym bossem. No nie lubię takiego sztucznego przedłużania gry na siłę. Nic na to nie poradzę. Nie leży mi Atlusowa formuła, strasznie dużo jest w tych grach nudzenia i śmieciowej zawartości. A samego mięska zbyt mało po prostu. Fabuła ruszyła z miejsca dopiero po 60 godzinach i od tamtego momentu to już zmierzaliśmy cały czas prosto do finału. Lepsza ta gra według mnie niż Persona 4 ale minimalne, i jednocześnie gorsza niż Persona 5.
Red Dead Redemption 2, 263h, skończone Tak jak przed tygodniem pisałem, to już była absolutna końcówka. W sumie spodziewałem się, że jeszcze pod koniec tego epilogu wydarzy się jeszcze jakiś dramat ale o dziwo w miarę spokojnie było. No genialna gra po prostu, co tu dużo pisać. Już napisałem w miarę co chciałem przez te ostanie tygodnie. Absolutnie najlepsza gra z otwartym światem na rynku, konkurencja nawet nie jest blisko. Rzadko mogę z pełnym przekonaniem dać grze ocenę 10/10 ale RDR2 na nią akurat w pełni zasługuje.
Miałem iść na odwyk, spędziłem z RDRem i Metaphorem prawie 3 miesiące ale chyba nic z tego. No przynajmniej ograniczę się do jednej gry oprócz FMa. W końcu wyszła kolejna odsłona najlepszej serii jRPG więc nie można tego zignorować...
Avowed (2005 version), tak btw to za chwilę wyjdzie remaster
Szybko kolejny tekst, bo nie chcę, aby znowu zrobił się tak obszerny jak poprzedni, tym bardziej, że gry, które ostatnio były w trakcie ukończyłem. Zresztą w najbliższym czasie trzeba będzie nieco "odpocząć" od GOLa i pisania.
Na tapecie mam nadal Open Fishing XL (10h, w trakcie). Żmudnie zbieram kasę na kolejne wędki a przede wszystkim na łódkę. Miałem kupić od razu tą najdroższą, ale chyba jednak będę zmuszony na starcie zadowolić się tańszą opcją. Mam nadzieję, że na pełnych wodach będą brały konkretne rybki, które drożej sprzedam w sklepie. Niestety, okazało się, że wędki zakupione w sklepie mają określoną żywotność i gdy się całkiem zniszczy muszę ją ponownie zakupić w sklepie. To nieco wyhamowuje konkretniejsze zakupy. Powoli do celu.
Hoa (3h, skończona) - audiowizualnie jest to piękna platformówka. Więcej o grze napisałem tutaj: https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=15727267&N=1#post0-16684895
Tinty Traffic (2,5h, skończona) - Gra logiczna, w której z pomocą odpowiednich strzałek zmieniamy miejsca wskazanych klocków lub obracamy je tak, aby stworzyć trasę i dojechać do mety wszystkimi dostępnymi autami. Na początku wydawała się niepozorna i banalna, ale jednak przy każdym poziomie trzeba było ruszyć głową i niekiedy kombinować z rozwiązaniem. Utrudnieniem jest to, że wszystkie auta ruszają w jednym czasie (jeśli jest ich więcej niż jedno). Ich zderzenie się nawzajem, zderzenie z barierą, blokadą powoduje, że musimy zaczynać poziom od nowa. Są cztery akty z poziomami. Każdy z nich dodaje nowe utrudnienie. Na przykład w trzecim akcie otwarcie konkretnego szlabanu otwiera przypisany do niego klocek z płytą naciskową. Trzeba tak zbudować trasę, aby poprowadzić auta, by wcześniej lub w tym samym czasie nacisnąć właśnie tę płytę. Więcej aut, więcej modularnych elementów i strzałek to więcej możliwych kombinacji. A przecież jeden klocek możemy użyć wielokrotnie w zależności od liczby miejsc na strzałki jak i ilości samych strzałek. Wydaje się skomplikowane i trudne, ale w sumie to gra logiczna – tutaj nie ma być łatwo. Tiny Traffic trzeba jednak oddać, że poziom łamigłówek jest umiarkowany. Są pojedyncze, łatwe poziomy, zdarzają się też pojedyncze trudniejsze, która zabierają więcej czasu, ale jako całość gra zostawia z pozytywnym wrażeniem wyzwania, które nie jest przesadzone. Takie powinny być gry logiczne.
Oprawa audiowizualna jest minimalistyczna, schludna, bez wodotrysków, przyjemna dla oka. Za kilka złotych dostałem satysfakcjonującą rozgrywkę na niewiele ponad dwie godziny. 6,5/10
Adam - Lost Memories (7,5h, skończona) - Jest to gra dewelopera, w której skupił się na osobistych doświadczeniach z przeszłości, gdy jako dziecko był wykorzystywany, głodzony, zawstydzany i upokarzany. Po prostu był rzeczą, na której skupiały się najgorsze rzeczy i czynności pijanej matki (na to wskazują fragmenty w grze). Swój środek wyrażenia tego, jak się czuł, przedstawił w formie gry przygodowej z elementami survival horroru. To nie jest symulator chodzenia, choć przemierzamy wiele zatęchłych, mrocznych korytarzy, gdyż mamy tutaj trochę rzeczy do odszukania, łamigłówek do rozwiązania a także w kilku fragmentach będziemy musieli uniknąć potwora.
Klimatu pozazdrościć może wiele tego typu gier i horrorów. Przez większość rozgrywki odczuwałem niepokój i obawę przed tym, co napotkam w następnym korytarzu bądź miejscu. To nieprzyjemne uczucie niepewności sprawiało, że nieraz powoli stąpałem przez obskurne korytarze oczekując spotkania z nieznanym. Nie ma tutaj czegoś takiego jak jump scary. Atmosfera budowana była przez oprawę graficzną, grę świateł, dźwięk oraz fragmenty, w których widzimy jak tajemnicza postać o pustym spojrzeniu zagląda zza ściany, jak znika w mroku przed nami, jak coś przed nami w oddali się przeczołgało albo stoi czekając nie wiadomo na co. W kilku momentach było tak, że widziana przez chwilę postać chciała później nas dopaść, dlatego potem jak ją widzieliśmy nigdy nie byliśmy pewni, czy będziemy jej musieli unikać, czy jednak rozpłynie się w mroku. Oprócz tego te obskurne korytarze... Nagle z jednego futurystycznie wyglądającego pomieszczenia musimy schodzić w dół przechodząc przez słabo oświetlony, wilgotny, brudny, wąski korytarz. Bardzo sugestywnie wyglądający. Od razu chodzą po głowie myśli, że tutaj coś się wydarzy. A jeśli nawet nie, to nasza pewność siebie nieraz będzie wystawiona na próbę, gdy szybkim krokiem suniemy przez pewien korytarz a tu nagle gasną na chwilę światła… Tego typu smaczków jest wiele. Deweloper świetnie zbudował ponurą, nieprzyjemną atmosferę i wplótł w to motyw krzywdzonego dziecka.
Ogólnie przez większość gry pojawiają się pytania, gdzie jesteśmy, o co tutaj chodzi. Z każdą kolejną godziną odkrywamy karty i pewne zdarzenia. Niektóre są tak sugestywne, że wiadomo, co twórca miał na myśli. Poza tym na końcu gry i tak dostajemy wyjaśnienie o co w tym tutaj chodzi.
Jeśli zaś chodzi o wykonanie – jest na bardzo dobrym poziomie. Wykorzystane assety nie sprawiają wrażenia generycznych, nie odczuwa się powtarzalności, są dopracowane, niekiedy sugestywnie a w połączeniu z oświetleniem budują klimat. Serio, tutaj mogłaby się dziać akcja Obcego, czy innego horroru na jakimś statku kosmicznym lub w podziemnym kompleksie badawczym. Zagadki są w porządku. Bez problemu można je rozwiązać, nie stanowią trudności. Jedynym problemem może być eksploracja i zgubienie drogi. Korytarzy niekiedy jest wiele. Czasami na ich końcu znajdziemy kluczowy przedmiot i musimy wrócić do początku tą samą lub inną drogą. Łatwo tutaj nieraz zabłądzić. Dlatego nie warto też wychodzić z gry, gdy czegoś szukamy, bo przy powrocie do niej będziemy się zastanawiać, co tutaj należy zrobić, gdzie byliśmy, a gdzie jeszcze nie. Kolejnym nieintuicyjnym elementem może być słabe zaznaczenie interaktywnych przycisków, otwieranych skrzynek itp. Jedne takie drzwiczki pod windą (prawie na końcu gry) próbowałem otworzyć zgodnie z sugestią na ekranie monitora nieopodal, ale nie udawało się. Ani łomem, ani śrubokrętem, więc jeszcze szukałem w okolicy oraz w dostępnych pomieszczeniach czegoś, co pomoże. Ostatecznie rozwiązanie było proste. Na drzwiczkach były mniejsze, które też się otwierały, ale w prostopadłym kierunku…
Z pozostałych błędów mógłbym wymienić dziwne, powtarzające się sytuacje, w których nie otworzyły się drzwi, choć użyliśmy na nich przedmiotu, brak możliwości podniesienia przedmiotu, albo nie załączała się konsoleta z ekranem, choć dźwignia/przycisk były poprawnie włączone. Wtedy wystarczało wyjść i ponownie powrócić do gry i problem znikał (jeśli nie, to znaczyło, że coś jeszcze trzeba zrobić), ale trochę było to irytujące. Raz też gra wyrzuciła mnie do pulpitu a raz musiałem zresetować, bo grę „zmroziło”. Na szczęście gra sama zapisuje się bardzo często i powracamy do gry praktycznie w tym samym miejscu i momencie, w którym byliśmy.
Jako całość gra zasługuje na ocenę 7,5/10. Kupiłem tę opowieść w poszukiwaniu nadziei oraz drogi ku lepszemu. Niestety mało jest gier, które poruszają taką tematykę, jak i świat nie idzie w dobrym kierunku, jeśli chodzi o traktowanie dzieci. Pewne rzeczy się polepszyły, ale nadal dzieci doświadczają wiele zła, w tym od osób, którym najbardziej ufają... Oby ci, co krzywdzą dzieci sczeźli w piekle. Tyle.
Poza tym zagrałem w kilka wersji demonstracyjnych jak świetnie zapowiadające się Drop Duchy, czy Flesh Made Fear a także niezłe Radiolight, które mnie nieco rozczarowało. A co do gier na najbliższe to tygodnie to planuję ruszyć z Green Hell, Caves of Lore, Pale Abyss, Dredge i powrócić do Blood West oraz Starsand, by je ostatecznie ukończyć.
2014 - Forza Horizon 2 na Microsoft Xbox One
2020 - Half-Life: Alyx na PC
Wróciłem z pełną pompą do Half-Life: Alyx. Jestem w przedostatnim rozdziale, czyli zostało mi jakieś kilkadziesiąt minut do końca. Skończyłem za to Battletoads & Double Dragon - The Ultimate Team. Ostatni boss wymagający, ale dzięki NES Mini udało mi się go (ją) pokonać. Krótsza i łatwiejsza od pierwszej części, co nie oznacza, że jest łatwa. Oprócz tego gram również w Forzę Horizon 2 i bawię się znakomicie.
Wolfenstein: Youngblood (7+ godz.) - Z jednej strony fajna oprawa i projekt artystyczny, bardziej niż zadowalające modyfikacje broni i rozwój postaci oraz przyjemna walka w zwarciu. Z drugiej strony mega rozpraszające zbieractwo (podyktowane chęcią ulepszenia), rzesza przeciwników-gąbek masowo zaludniających oczyszczone już strefy, iluzoryczna możliwość podejścia "cichego" i męczące używanie broni-kluczy.
Pixel Puzzles: Traditional Jigsaws (196+ godz.) - 16 kolejnych zostało ułożone, pozostało 10.
Tiny Tina's Wonderlands (36+ godz.) - kolejne rzuty przyniosły: przemianę nieumarłego kapitana, który ostatecznie odpłynął ze swoim przyjacielem, wyprowadzenie "pieska" na spacer czy uwolnienie krabów z przekleństwa świadomości. Sporo do przodu posunięta fabuła a jednak żadnych Błyskotliwie Oprawionych Starć Specjalnych :'( Tak jak na początku czułem zupełny brak mocy tak teraz brakuje kogokolwiek kto stanowiłby wyzwanie, ale przynajmniej zdobycze błyszczą coraz częściej legendarną poświatą :D
Ukończone:
ACE COMBAT 7 SKIES UNKNOWN (16+ godz.) - kampania ukończona (około 9 godzin, liczyłem na więcej, bo duża część to przerywniki), filmowo prowadzona fabuła nieco na uboczu od prowadzonych działań, świetny zestaw samolotów, ale niestety słabe czucie, niezależnie od ustawień brak frajdy z manewrów powietrznych, mało odczuwalne przeciążenia. Graficznie nierówna, misje typowo growe i sztywno ograniczone zegarem czasowym, więc mam mieszane odczucia :/
Phantom Doctrine (90+ godz.) - kolejny etap działalności Kliki, to przede wszystkim wykrycie i zajęcie się zdrajcą - podobno miał dosyć siedzenia za biurkiem i drukowania fałszywych dewiz ;P Do tego operacje Uziemiony Rodzic i Złoty Książę pozwoliły uzupełnić akta o kolejne ważne dokumenty, zebrać nieco dodatkowego sprzętu oraz przeprowadzić kolejne sesje w MK Ultra. Dołączenie Dziczy, pozwoliło nareszcie zamknąć Mimowolny Sojusz. Po zajęciu się programem Leonidas przyszedł czas na przejrzenie akt projektu Sieć - a co za tym idzie zajęcie się Valhalą.
Tak jak wspominałem, gra jest mega ciekawa, posiada mnóstwo mechanik i fantastyczny szpiegowski klimat. System taktyczny, który jest niejako przeciwieństwem X-COMowego też uważam za słuszny i udany (choć w starciu z Tytanami, na dachu, niesprawiedliwy). Powtarzalność misji opcjonalnych i ograniczenia misji fabularnych potrafią jednak dać się we znaki, mimo to świetnie się bawiłem i po tych 90+ godzinach szkoda mi opuszczać Klikę. Skupienie się na fabule to jakieś 30 godzin. W moim przekonaniu warto! Tym bardziej że Phantom Doctrine: The Cabal nie zapowiada się równie dobrze :(
Heretic: Shadow of the Serpent Riders (13+ godz.) - muszę przyznać że do finału trzeciego "aktu" było lajtowo na tyle, że przedmiotów używałem z czystej ciekawości czy dla zabawy, ale sam finał (D'Sparil) i kolejne akty to już poziom niezwykle wymagający - choć też głównie w momentach "zasadzek". Życzyłbym sobie odświeżenia gry w analogiczny sposób do Doom'a.
Project Hailstorm (1- godz.) - darmówka nie warta niczyjej uwagi. Krótki symulator chodzenia z bardzo liniową ścieżką, mało satysfakcjonującymi interakcjami, który wygląda bardzo ładnie przez napakowanie masy "ciężkich" filtrów. Obiecuje odkrywanie tajemnicy, ale zamiast odpowiedzi rodzi tylko pytania.
Ruins of Mitriom (2+ godz.) - bardzo przyjemna darmówka pozwalająca na grę wieloosobową. Projekt ciekawy pod wieloma względami (choćby artystycznym czy ze względu na zarządzanie tytułowym mitriom). Samo wyzwanie czy model walki może niezbyt wybitny, ale warto poświęcić do godziny czasu (szczególnie ze znajomymi).
Live Adventure (1- godz.) - kolejna bardzo ciekawie wykonana darmówka. Poruszamy niezależnie postacią-TPP i kamerą-FPP. Kilka prostych zagadek środowiskowych, proste etapy "zręcznościowe" ale przede wszystkim bardzo ładnie pokazana relacja rodzinna.
Football Manager 2023, 1202h Niesamowita sytuacja, aż 9 polskich zespołów zakwalifikowało się do europejskich pucharów. Jak do tego doszło nie wiem. Pół ligi będzie grało w Europie. Ja wygrałem LM a Zagłębie wygrało Ligę Europy. Wydaje mi się, że była już taka sytuacja wcześniej ale 9 zespołów w pucharach wtedy nie było. Letnia przerwa w trakcie i mamy teraz Mistrzostwa Świata 38. Polska walczy oczywiście o złoty medal. Ostatnie dwa mundiale to drugie i trzecie miejsce, teraz czas wreszcie na złoto.
The Legend of Heroes: Trails through Daybreak II, 15,5h Najlepsza seria jRPG powraca w dwunastej odsłonie. Powracamy do Calvardu i śledzimy dalsze losy Vana i jego towarzyszy. Jedynka nie skończyła się tradycyjnym dla pierwszych odsłon nowej podserii clifhangerem, więc ciężko było w sumie przewidzieć o czym będzie dwójka. W jedynce nasi główni antagoniści byli praktycznie nieobecni, to była prawie sielanka w porównaniu do tego co działo się wcześniej. Po chichu zakładałem, że w dwójce już coś się zadzieje na większą skalę. Ale nie zapowiada się, w openingu dalej ci główni źli nie byli obecni. Wygląda jakby to znowu miała być jakaś lokalna sprawa? Wraca dwójka postaci, które pojawiły się wcześniej w Reverie. Mamy też jakiś niby opcjonalny dungeon do grindu (co jest biedne), pojawiają się jakieś nowe mechaniki jak śledzenie celów czy hakowanie, wracają także minigierki, których z nieznalowych powodów nie było w poprzedniej odsłonie. Tutaj zaraz w prologu mamy już łowienie rybek. W prologu był jakiś dziwny manewr z tym, że najpierw coś zrobiliśmy, nie wyszło nam i potem się nagle cofnęliśmy w czasie? Coś tu śmierdzi. Wizualnie jakby minimalnie lepiej niż poprzednio, optymalizacja na razie także solidna. Tak ogólnie akurat ta część nie zbyt dobrej opinii, można spotkać się z opiniami, że to jest nawet najgorsza odsłona. No zobaczymy, na razie jest solidnie ale bez szału.
The Outer Worlds. Obniżyłem poziom trudności Super Nowa o jedno oczko. On się powinien nazywać Live Die Repeat. Wszystkie utrudnienia jakie dodaje są do przełknięcia, niektóre są tak dobre że nie rozumiem czemu ich niema na normalnym czy wysokim poziomie. Mówię tu o dbaniu o kondycje fizyczną naszego bohatera. Ale brak możliwości zapisu gry w każdym momencie jest strasznie upierdliwe. Za dużo czasu się przez to traci, a progres jest praktycznie niezauważalny i dlatego musiałem porzucić ten poziom trudności. Co jednocześnie obnażyło inne problemy The Outer Worlds ta gra utknęła w roku 2008. W skrócie jest to reskin Fallouta 3 (którego przechodziłem trzy razy aż do znudzenia). Wszystko tu przywodzi na myśl grę Bethesdy (nawet taka pierdoła jak otwieranie szafek czy skrzynek z amunicją). I tak samo jak w przypadku F3 mamy tu do czynienia ze zmarnowanym potencjałem świata przedstawionego. Kosmos którym zarządzają korporacje, a wszyscy są tak szczęśliwi jakby byli naćpani. Każda postać nawet ta co ma jakiś problem jest uśmiechnięta od ucha do ucha. A ich problemy to jak na razie infantylne pierdoły. Chciałem być postacią złą, ale wybory moralne są taką dziecinadą że mi się ode chciało. Wszystkie można porównać do zabrania dziecku lizaka. Jestem na planecie Monarch mam nadzieje że zacznie się coś dziać ciekawego.
Football Manager 2023, 1210h Aj niestety wielka porażka Polski na Mistrzostwach Świata. Co to za czasy, że brązowy medal jest odbierany jako zawód, po którym się zwalnia selekcjonera. Tak wygląda polska piłka w 2038 roku. Na otarcie łez wpadł złoty medal z ME U-19. Parę roszad trenerskich w Ekstraklasie, trener Górnika przejął polską kadrę, trener Legii uciekł do Niemiec. Zobaczymy jak to się przełoży. Delikatne wietrzenie składu się odbyło, naprawdę ciężko ma u mnie ktoś kto się zestarzał i przestał być młodzieżowcem.
The Legend of Heroes: Trails through Daybreak II, 26,5h Solidnie się gra, ale bez szału. Na ten moment to raczej rzeczywiście jedna z gorszych odsłon serii. Możemy sobie wybrać w danym akcie kim chcemy najpierw zagrać, bo mamy taką rozdzieloną akcję dziejącą się równocześnie w kilku miejscach. Ogólnie to bardzo ta gra przypomina Reverie pod względem konstrukcji, co nie jest czymś pozytywnym. Ciekawe jak wytłumaczą ten myk z cofaniem się w czasie i różne linie czasu. W końcu to nie jest Zero Escape. Jak na drugą odsłonę nowej podserii to dalej niestety śmierdzi bardziej jakimś spin-offem, cały czas czekam na główną akcję ale zaczym się obawiać, że ona to dopiero nadejdzie w kolejnej części...
1991 - Battletoads na Sega Mega Drive
2014 - Forza Horizon 2 na Microsoft Xbox One
Myślałem, że już skończyłem Forzę Horizon 2, ale okazało się, że ta gra ma dwa finały. Co ciekawe, na Xbox 360 (gdzie mamy do czynienia z zupełnie inną grą pod tym samym tytułem) rozgrywka kończy się na pierwszym finale. Z kolei na Xbox One mamy dwa finały. No i w tym drugim mam 80% ukończenia, także na dniach skończę.
Jak to zrobię to skupię się na ukończeniu nowocześniejszej wersji Battletoads. Gra jest ładniejsza, wolniejsza i łatwiejsza, niż oryginalna edycja wydana na konsoli 3 generacji, czyli Nintendo Family Computer aka Nintendo Entertainment System. Wersja na konsole 4 generacji, czyli Sega Mega Drive aka Sega Genesis boryka się za to z bolączkami w kwestii sterowania. I jakby nie patrzeć znacząco różni się od NESowej. W tamtych czasach twórcy tworzyli osobne wersje gier, a nie zwykłe porty. Ciekawy jestem co będzie dalej.
1991 - Battletoads na Sega Mega Drive
2009 - God of War II HD na Sony PlayStation 3
Kariera w Forza Horizon 2 na Microsoft Xbox One zakończona. Wrażenia jak najbardziej pozytywne, ale brakuje mi pazura z pierwszej odsłony. Teraz pocisnę i dokończę Battletoads na Sega Mega Drive, ponieważ chciałbym zagrać na tej konsoli w Battletoads & Double Dragon. W sumie jakby nie patrzeć to ten crossover wyszedł tylko na rynek USA, czyli na konsolę Sega Genesis. No i zacząłem grać w God of War II HD na Sony PlayStation 3. Od ukończenia jedynki trochę czasu minęło, więc muszę sobie przypomnieć to i owo.
Football Manager 2023, 1221h Cieszyłem się z tego, że aż 9 polskich zespołów zagra w europejskich pucharach a tu Śląsk przegrał w 3 rundzie eliminacji Ligi Konferencji. Wygrali na wyjeździe pierwszy mecz a potem dostali u siebie. Straszny smutek. Wyszło na to, że zespół z 9 miejsca w lidze nie jest gotowy na Europę. A poza tym nic ciekawego, dalej się samo wszystko wygrywa.
The Legend of Heroes: Trails through Daybreak II, 37,5h Nic super ciekawego się nie dzieje, dalej jak dla mnie trochę zalatuje jakimś spin-offem. Nie wiem czy to te Cold Steele ostatnie mnie tak rozpieściły ale tutaj to naprawdę, w porównaniu do tamtych gier to nic dużego się nie dzieje. Jakieś takie lokalne sprawy i intrygi, w które my się oczywiście wplątujemy. Naprawdę myślałem, ze w dwójce już zacznie się coś dziać na poważnie a tu wygląda trochę jakby to dalej była taka odsłona na przeczekanie...
Homefront: The Revolution, 3h Rok temu z braku lepszych pomysłów przeszedłem sobie w wolnej chwili pierwszego Homefronta, takie 6/10, potem miałem przejść sobie znowu dwójkę, która mi się całkiem podobała kiedy ją przechodziłem w 2017 roku ale nie było jakoś nigdy czasu. Dopiero teraz, po roku postanowiłem się za to zabrać. Gra zupełnie inna niż jedynka, która była typowym korytarzowym FPSem, tutaj mamy otwarte mapki, wyzwalanie jakichś punktów i przejmowanie dzielnic. No tak, trochę taki Far Cry. Tak jak napisałem, gdy przechodziłem to pierwszy raz to nadspodziewanie mi się jakoś podobało, a teraz? Nie wiem, jakieś trochę to mdłe, strzelanie drętwe, średnio chce się w to grać po prostu. Czuć na kilometr średni budżet co samo w sobie nie jest oczywiście niczym złym, ale tutaj jakoś widać technicznie niedoróbki i niedopracowanie na pierwszy rzut oka. Szału ni ma.
To i ja odświeżę wpis:
Diablo IV - Dałem sobie spokój jakieś 2 tygodnie temu, czekać na nowy sezon.
Kingdom Come Deliverance - Pewnie jestem w połowie bo jeszcze go nie skończyłem, tak szczerze zaczęła mnie męczyć ta gra i w drugą część pewnie prędko nie zagram, bo jak gra jest taka duża i długa to na razie niech czeka.
Monster Hunter Rise (140h obecne konto) - przed premierą Wildsa chciałem sobie przypomnieć na szybko jak to było i fajnie było :D
Monster Hunter Wilds - No i jest, w końcu premiera Wildsa, początek wrażeń taki średni był ze względu na działanie gry i optymalizację ogólnie, ale już jest trochę lepiej, na obecną chwilę nabite 100 godzin wszystko zrobiłem co było możliwe, wszystkie zadania, wszystkie potwory ubite, wszystkie opcjonalne itp. zostaje walić non stop zahartowanego Arkvelda, bo najwięcej z niego lutu i najwięcej doświadczenia wpada, a najlepiej w połączeniu z jakimś innym potworem, czasami się dołączy do zadań nowych graczy i komuś pomoże, ale zostaje z grą na dłużej i czekam na aktualizacje i wydarzenia.
Dishonored, w końcu po tylu latach od premiery zagrałem w to, super gierka, ale jako skradanka dość łatwa z tymi mocami.
The Outer Worlds. Skończyłem wizytę na Monarch i nadal moja podróż odbywa się bez większych emocji. Następnie udałem się do Bizancjum gdzie według zasłyszanej plotki bogaci tego wszechświata mają wszystko i wszystkich po za swoją kliką w rzyci. Myślałem że przywita nas okazały widok zaprojektowany przez samego Faberge. A okazało się że to całe Bizancjum jest tandetną galerią handlową pod otwartą chmurką. Z wieloma zamkniętymi budynkami (bo pewnie czynsz był za wysoki) i więcej tu strażników na ulicy niż samych przechodniów. Mieszkańcy nie są snobami tylko sztywnymi npc-ami, co nie mają nic do powiedzenia i roboty. Takich ludzi jest pełno w kolonii niezależnie od tego ile mają w kieszeni. Miałem w Bizancjum znaleźć pewnego gościa, by móc znaleźć pewien środek chemiczny. Po 19 godzinach grania ciągle nie wiedziałem po co robię to co robię. I pewnie dalej bym nie wiedział gdyby nie misja poboczna (brawo Obsidian). Jakbym jej nie wykonał to do końca gry nie wiedziałbym po co to wszystko. Teraz kiedy wiem to przynajmniej jestem ciekaw co będzie dalej.
1991 - Battletoads na Sega Mega Drive
2007 - Assassin's Creed na Microsoft Xbox 360
Chwilowo sobie odpuściłem God of War II HD. Za to coraz dalej jestem w Battletoads. No i parę dni temu zacząłem Assassin's Creed z Microsoft Xbox 360, które ogrywam na Microsoft Xbox Series X w ramach wstecznej kompatybilności. Wersja na XSX działa w 4K. Na PC też można grać w takiej rozdzielczości, ale wydanie komputerowe przechodziłem wielokrotnie, a teraz chciałem zobaczyć różnie w wersji konsolowej, która nie jest Director's Cut Edition.
Zacząłem nową grę w Assassin's Creed: Odyssey i przyznam, że bawię się dużo lepiej niż w Origins. Nie wiem czy to kwestia settingu, który mi bardziej odpowiada, czy jakieś inne kwestie, ale moim zdaniem Odyssey > Origins. Do tego jeszcze gram w Diablo IV. Ukończyłem pierwszy akt i teraz wykonuje zadania poboczne w drugiej lokacji.
Football Manager 2023, 1229h Taki okres, że nic ciekawego się nie dzieje obecnie. Liga w pełni, startują europejskie puchary. Dalej nie przebolałem tego, ze Ślunsk przegrał w eliminacjach i nie mamy 9 polskich zespołów w pucharach. Aż 6 zespołów w Lidze Mistrzów ale tam znowu będzie ciężko bo mimo iż polska liga jest druga w rankingu ligowym to jednak w bezpośrednich meczach z tymi największymi pozostałe polskie zespoły nie radzą sobie najlepiej.
The Legend of Heroes: Trails through Daybreak II, 50,5h Fabuła można powiedzieć powolni się trochę rozkręca. Postacie z Reverie wróciły i wygląda, że pełnią tutaj dosyć sporą rolę. Gra ogólnie pod względem swojej struktury przypomina bardziej Reverie niż jedynkę. W sumie to można nawet powiedzieć, że to jest bardziej kontynuacja Reverie właśnie a nie pierwszego Daybreaka. Są jakieś nowości jak pisałem już wcześniej, z nowych mini gierek pojawia się koszykówka w wersji 1 na 1 i jakaś biedna gra karciana. Wcześniej w serii mieliśmy praktycznie coś na wzór Hearthstone'a a tutaj takie coś bardzo ubogiego. Jest nawet etap gdzie możemy sobie pojeździć autkiem po wyspie w ramach wypoczynku. Strasznie słabo to autko skręca...
Homefront: The Revolution, 7h No pograłem trochę więcej w tym tygodniu i trochę nawet się wkręciłem. To jest taka gra dla tych co lubią otwarte strefy, przejmowanie punktów na mapie i wyzwalanie dzielnic. W jakimś stopniu jest to opcjonalne ale gra sprowadza się to tego, że trafiamy do jednej dzielnicy, mamy tam może ze 2 misje i potem sru do następnej dzielnicy. Mamy dzielnice czerwone gdzie jest regularna walka i dzielnice żółte gdzie mamy trochę więcej swobody ale i tak jak się Koreańczyk zobaczy to strzela. Jedynka to była typowa korytarzowa strzelanka, to jest zupełnie inna gra. Jest trochę mdła ta gra no ale da się grać.
8.The Outer Worlds. (The End). Tydzień temu pisałem że jestem ciekaw co będzie dalej, okazało się że niewiele było dalej. Po skończeniu wszystkiego co chciało mi się zrobić w Bizancjum dostałem trzy krótkie misje głównego wątku, polegające na przejściu z punktu A do punktu B. W jednej z nich musiałem oddać ze dwa strzały. A ostatnia jest spuentowana słowami mamy wiele rzeczy do zrobienia. A tu nagle następuje zaciemnienie i pokaz slajdów znany z Fallouta, z najbardziej znudzonym narratorem od czasu Davida Duchovnego. Brawo Obsidian nie ma to jak kontynuować tradycję urwanych zakończeń. A i jeszcze jedno jak się wypuszcza fabularne DLC to wypadałoby podnieść poziom, do którego nasza postać może awansować. A tak pod koniec Murder on Eridanos dobiłem do 36 poziomu i ode chciało mi się już grać w drugi dodatek.
Football Manager 2023, 1235h Dalej nic super ciekawego się nie dzieje. Dosłownie. W Lidze Mistrzów o dziwo Legia całkiem solidnie po 3 meczach, nawet z Juventusem wygrali, reszta trochę gorzej, z tymi największymi zespołami mają ciężko. W Lidze Europy Widzew i Radomiak też bez szaleństw, Śląsk po skandalicznym odpadnięciu w eliminacjach LKE w lidze raczej bliżej strefy spadkowej niż pucharów. Nie chce krakać, ale u mnie już była X lat wcześniej taka sytuacja gdzie Śląsk najpierw zajął miejsce pucharowe by w następnym sezonie się zwalić z ligi...
The Legend of Heroes: Trails through Daybreak II, 61h Jakiś dziwny fragment gry, nazywa się po "fragment". Jedziemy do jakiegoś resortu wypoczynkowego na wyspę, mamy tam kilka nowych atrakcji i aktywności ale coś tak nie porywa ten "fragment". Strasznie dużo szlajanie się w tę i we w tę po tej wyspie, dużo walk i to całkiem ciężkich. Mało merytorycznych treści jak dla mnie. Dopiero w sumie pod koniec (tak zakładam, ze to koniec bo mam już trochę dosyć tego etapu), po całym przemarszu po wyspie coś jakby zaczyna się trochę dziać i mamy jakąś realną progresją, także jeżeli chodzi o postać, która jest z serią prawie od samego początku. Już 60 godzin i można chyba już powoli jakieś oceny wystawiać. No i chyba trzeba zgodzić się z opiniami, że jest to chyba najgorsza część tej wspaniałej serii...
Homefront: The Revolution, 13h Na froncie można powiedzieć solidne nudzenie. Czyszczenie mapy i przejmowanie kolejnych punktów jest co prawda powtarzalne ale jak ktoś lubi takie rzeczy to nie jest źle. Fabuła przyśpiesza, okazało się, ze wpadliśmy w pułapkę gdy godziliśmy kolegą z ruchu oporu wyswobodzić spod jarzma złych najeźdźców. Na ten moment wygląda na to, że tytułowa rewolucja raczej tak średnio nam idzie. Etap w stoczni był całkiem, całkiem, chyba dosłownie przez te 13 godzin były może ze 2 takie trochę lepsze główne misje. Trochę mało...
Powróciłem po raz ...nie wiem który do Anomly, wykonuje zlecenie dla Sacharowa a także szukam części mutantów dla Powinności i przesyłki dla Barmana
- Avowed - (Xbox S/X, 61h skończone) Zdecydowanie jest to moja ulubiona gra od Obsidian, lubię chyba nawet bardziej od Pentiment który był również znakomity. Ekscytująca walka, wciągająca eksploracja, uproszczone elementy erpegowe, ale w action RPG mi to nie przeszkadza. Świetna gra.
- Assassin's Creed: Shadows - (Xbox S/X, 4h) W Assassina wskakuję w zasadzie dzisiaj po ukończeniu Avowed, wcześniej pograłem testowo nieco ponad 2 godzinki.
Lubię nowe Assassiny, siedzi mi to, pewnie z 200 godzin mi urwie z życia.
- Ninja Gaiden 2 Black - (Xbox S/X, 3h) To kolejna gra do której wracam po ukończeniu dzieła Obsidian. Piękny remake kultowego slashera, absolutnie dowozi, skończę z przyjemnością i czekam na NG4.
- Suikoden HD Remaster - (Switch, 5h) Kolejna marcowa premiera. Ominęły mnie oryginały, nie byłem wtedy fanem jRPG i grałem głównie na PC. Na razie ciężko cokolwiek powiedzieć, podoba mi się, lubię stylistykę pixelartowych jRPG, fabuła też na tym etapie zaciekawia, ale gram aktualnie w lepsze jRPG, mianowicie...
- Octopath Traveler 2 - (Xbox S/X, 12h) Ta gra jest absolutnie przepiękna, tak w naszych głowach wyglądają SNESowe klasyki. Fabuła (fabuły) mnie zaciekawiła a walka jest jedną z moich ulubionych w jRPG. Świetny tytuł.
Ale super początek miesiąca się szykuje w kwietniu :D no ale po kolei, w co grałem aktualnie:
- INZOI
- BALATRO
- MISIDE
W sumie ogarnąłem co chciałem z zaległości i praktycznie z grami już jestem wyprostowany (nic nie mam z zaległości poza Kingdom Come 1 i 2 które poczeka)
Teraz najważniejsze w oczekiwaniu:
- The Last of Us 2 kupione i juz czeka na swoją kolej.
- Path of Exile 2 aktualizacja wpada zaraz
- Monster Hunter Wilds aktualizacja wpada zaraz
Edit: A prawda, jeszcze aktualizacja do Baldur's Gate 3
Pod znakiem zapytania stoją nadal:
- Little Fighter 2 Remastered (przesunięte prawdopodobnie na czerwiec)
- Killing Floor 3 które teraz nie wiadomo kiedy wyjdzie
- Titan Quest 2 też cisza
Większość czasu raczej spędzałem na nadrabianiu seriali i książek. W sumie cały rok już. Z gier głównie grałem w Wows, ale w końcu się wyleczyłem z tego, i już koniec. Fall Guys też spasowałem.
Z gier z tego roku, to sprawdzanie gier z Epica które za darmo dostałem.
Wizard of legend- Po dwóch godzinach, stwierdziłem że to nie dla mnie. Niby fajne, ale strasznie mnie sterowanie irytowało. Używanie dasha na małych przestrzeniach, gdzie można zlecieć, to nic fajnego ;D Ale stwierdziłem że nie chce mi się grać, i stawać silniejszym. Nie podeszło mi to.
Mages of Mystralia - 10h i wymiękłem. Zacząłem na arcymagu, bo myślałem że to normal. I ciężko było. Więc od nowa grałem na zwykłym magu. I też odpadłem ;D Poległem na bossie,gdzie jest pole szachowe. Strasznie irytująca walka. Nie miałem cierpliwości. Głównie z powodu tego, że sterowanie jest średnie, i rozumiem czemu zalecana jest gra na padzie. Strasznie długa reakcja postaci, bo rzuceniu czaru. W sensie rzucam czar, i postać zanim się ruszy, to mijają 2 sekundy, gdzie wrogowie atakują, to jest absolutny dramat. Ale pewnie powrócę, bo to dobra gra, tylko muszę mieć cierpliwość do gry.
Death's Gambit: Afterlife -5 godzin i poległem;D Wiem że gry Dark Soulsowe to nie dla mnie.Grało się przyjemnie, ale ja nie mam cierpliwości. Zginę raz, i już się wkurzam XD Chyba muszę mieć na to więcej czasu, i nie mieć nic innego do roboty. Wiem że bossa bym pokonał, bo niewiele mi brakowało przy pierwszej próbie, ale chyba źle wybrałem, bo na początek wziąłem maga,i nie lubię bossów, którzy mają dodatkowe mobki które cię męczą. Dodatkowo w tym pixel arcie, nie widzę totalnie ataków. Nie wiem kiedy unik zrobić, bo w przypadku gdy ja rzucam czar, boss atakuje, i jeszcze są mniejsi wrogowie, to jest totalny burdel na ekranie. No i wiem że dalej będzie jeszcze trudniej. Także nie wiem czy kiedyś wrócę. Być może.
Vampire Survivors - No i to jest dla mnie samego zaskoczenie. 20 Minutes do dawn olałem po 10 godzinach, Brotato po 4. To miała być gra, na maks 5...skończyło się na 67 godzinach XD No wsiąkłem. Bo ciągle coś chciałem sprawdzić,ciągle nowe wyzwania, a i tak po tylu godzinach, zostało mi jeszcze sporo wyzwań. Ale już odpadłem. Totalny pochłaniacz czasu, nie spodziewałem się że tak długo w to będę grał. Ale satysfakcja z zrobienia maszyny do zabijania, i patrzenie na to, jak wrogowie nawet podejść nie potrafią, to coś pięknego ;D
Na następne dwa miesiące, to mam plany ograć w końcu Deadfall Adventures, Bayonnetę,The bridge, QUBE, Tomb raider na hardzie. I ponownie w DMC, po za pierwszym razem, po prostu przeleciałem przez fabułę.
Wartales (112+ godz.) - wróciłem po dłuższej przerwie spowodowanej ciągłymi zmianami. Zaledwie kilka starć i obozowań żeby przypomnieć sobie co i jak.
Pixel Puzzles: Traditional Jigsaws (202+ godz.) - 3 do końca mojej kolekcji.
Tiny Tina's Wonderlands (44+ godz.) - mapa sugeruje, że wchodzimy na ostatnią prostą. Nieustannie mam odczucie zmarnowania potencjału płynącego z wykorzystania "sesji erpegowej" i rozczarowania z pozostawienia tradycyjnych Borderlandsowych pukawek kosztem broni miotającej, miotanej, białej itp.
Ukończone:
Venba (2+ godz.) - bardzo przyjemna gierka o rewelacyjnej oprawie, dobrze opowiadająca o trudach życia w "obcej" kulturze i zgrabnie włączająca w historię element kulinarny. Bezstresowa ale nie samograj. Dla mnie świetna, jedna pełna rozgrywka to nieco ponad 90 min gry.
Deadpool (7+ godz.) - Dedpool jesteś najlepszy! To gra, która najlepiej przenosi postać z kart komiksów na ekran! Wszystko - dzięki czemu Deadpool jest tak charakterystyczny - tutaj jest, wszystko w odpowiedniej komiksowej oprawie, z charakterystycznym poczuciem humoru i przegięciem. Pod względem oprawy jest nadal solidnie, choć nie powalająco. Walka nieco zbyt schematyczna (mimo stosunkowo dużej różnorodności naszego arsenału) i bez odpowiednich ulepszeń się dłuży. Same ulepszenia ostatecznie na minus, bo mimo czyszczenia etapów, trudno jest osiągnąć w jednej kampanii oczekiwany rozwój (wiele rzeczy pozostaje nie odblokowana). Sterowanie (kontrola postaci), jak na dużą ilość etapów czysto platformowych, bardzo dobre. Poza tym zdarzają się drobne błędy a i kilka elementów - jak praca kamery - mogła by być lepsza. Mimo wszystko dla fanów komiksów (nie tylko Deadpoola) pozycja obowiązkowa! Kto ma, ten szczęściarz :Deadpool
Scorn (5+ godz.) - wizja artystyczna bez zarzutu, czy to lokacje czy sprzęt, jest super! Natomiast cała reszta już taka fajna nie jest. Fabuły nie ma żadnej, żadnego kontekstu, żadnego komentarza - sam obraz nie jest wart więcej niż 1000 słów. Walka zupełnie niepotrzebna i bardzo oczywista - tyle dobrego, że część starć można ominąć. Liniowa do bólu a zagadki proste. Mimo wszystko łamigłówki akurat na tle reszty elementów można uznać za plus. Ciekawy motyw "towarzysza" i kreatywne, pasujące do wizji artystycznej, wykorzystanie ekwipunku. Gra obrazoburcza i bezkompromisowa. Na pewno nie dla każdego.
Wolfenstein: Youngblood (13+ godz.) - bez zbieractwa to kampania wraz z misjami pobocznymi jest może na 7 godzin. W pojedynkę jest męcząca, bo siostra nie potrafi ustawić się tak, by przeciwników flankować no i nie wykorzystuje słabych punktów przeciwników, bo o bardziej wymyślnej taktyce nawet nie marzyłem. Brüder der Ordnung (SuperSoldaten) są o tyle trudni, że pociski rozświetlają ekran przez co niewiele widać, trudno właściwie wycelować i reagować. Szybkie odradzanie przeciwników dobija a misje, które ciągle są w tych samych miejscach (tylko rozbudowanych o kolejne pomieszczenia) sprawiają, że się odechciewa ich robić. Fatalna i niemal bezużyteczna minimapka, bardzo słaby "boski klucz" (licząc ulepszenia), generalnie męczarnia, mimo że bardzo ładna.
Blown Away (1+ godz.) - darmowa platformówka 3D z 4 etapami. Sam pomysł na rozgrywkę i stawiane wyzwania są okej, niestety wykonanie jest fatalne. Masa błędów wymuszających całkowity restart planszy, problemy z kierunkiem "lotu", niedopracowane mechaniki, które nie zawsze zadziałają (chciałem napisać zaskakują ale właśnie to, że coś takiego nie zadziała, to zaskakuje zawsze). Przez fatalny błąd, nie dokończyłem ostatniego etapu (nie chciało mi się całości powtarzać).
The Stoevi Curse (1+ godz.) - darmowy horror o hodowcy pomidorów i "jego trzodzie". Koncepcja połączenia farmera i polującego straszydła jest całkiem ciekawa, samo sadzenie pomidorków znośne, dźwięki są eleganckie, ale oprawa graficzna (mimo że nie przeszkadza mi na ogół pikseloza) jest zdecydowanie przesadzona, choć da się do tego przyzwyczaić. Kilka fajnych zmian w kolejnych dniach, zachowanie owiec też wypada pochwalić, no ale fabuła i forma przekazu treści (bełkot) jednak przeważają na NIE.
Porcelain Tales (3+ godz.) - darmowa i mocno niedopracowana platformówka 3D. Sympatyczna oprawa, niezły projekt poziomu i ciekawie zrealizowane wyzwanie z elementami wartymi uwagi, ale niekonsekwencja przy tworzeniu bohatera, brak szerokich urozmaiceń kolejnych przejść i przede wszystkim mnóstwo baboli graficznych oraz takich, przez które można nawet nie ukończyć gry (jedno przejście 20 - 60 min.) pogrążają ten tytuł.
Football Manager 2023, 1247h Całkiem solidnie sobie radzi ta Legia w LM. Ma sznasę na top8 czyli bezpośredni awans dalej. Lech i Górnik Z. walczą o playoffy a Górnik Ł. i Zagłębie raczej bez szans. W LE Widzew i Radomiak powinny przejść dalej, przynajmniej do playoffów. W lidze wygląda, że będzie wielka bitwa o pozostałe dwa miejsca na podium, chyba nawet 5 zespołów jest w walce. Raków ma najlepszy sezon od lat i walczy o top5.
The Legend of Heroes: Trails through Daybreak II, 71h Ten fragment zwany dla niepoznaki "fragmentem" strasznie przydługi. Myślałem, że to taki będzie jakiś w miarę krótki etap między rozdziałami a sam miał w zasadzie długość rozdziału. I dopiero pod koniec zaczęło się trochę ciekawych rzeczy dziać, wcześniej było w większości głupie bieganie po wyspie w jedną i drugą stronę. Trzeci rozdział przywitał mnie trzema crashami gdzie przez wcześniejsze 65 godzin grania nie było ani jednego wywalenia. Pod nosem się śmiałem, że Durante tak daleko nie doszedł i reszta gry już jest na gorszym poziomie technicznym.
Homefront: The Revolution, 20h Skończyłem podstawkę i jeden dodatek DLC. To nie jest zła gra ale jakaś super dobra również nie. Taka gra w okolicach 6,5/7 na 10. Trochę mało fabuły i dobrych misji głównych, których przez całą grę było może z 5 więc trochę mało. A ten pierwszy dodatek, opowiadający o wydarzeniach bezpośrednio dziejących się przed podstawką też w podobnych granicach ocenowych, krótki (około 60 minut przejście) ale odmiennie od podstawki jest korytarzowy. Zacząłem już drugi dodatek, dziejący się z kolei bezpośrednio po podstawce i utrzymuje on w miarę ten sam poziom. Może nawet trochę wyższy, bo jakoś ta korytarzowa formuła chyba trochę lepiej się sprawdza. Co ciekawe, z głównej grze mieliśmy niemego protagonistę, w pierwszym dodatku graliśmy inną postacią i ona mówiła, natomiast w drugim dodatku wracamy do protagonisty z podstawki i stał się cud, zaczął mówić. Nawet inna postać się z nas nabijała, ze wolała, gdy wcześniej trzymaliśmy język za zębami :)
Saga rodziny Wade-ów, czyli seria F.E.A.R. Albo o tym jak lepiej pozostać przy pozytywnych wspomnieniach.
9.F.E.A.R. Był, jest i pozostanie klasykiem, który mimo swoich drobnych ułomności został tak zgrabnie wyreżyserowany, że wszystko się tam spina w elegancką, spójną całość.
10.F.E.A.R. Extraction Point. Pierwszy dodatek, który trzyma poziom podstawki. Ale jakoś po latach stracił to coś. Być może wynika to z faktu, że wcześniej nie wiadomo było dokąd zmierza ta cała historia. Teraz gdy to wiemy to w sumie mamy tu tylko epilog, który został rozciągnięty do 4 godzin i nic nie wnosi.
11.F.E.A.R. Perseus Mandate. Drugi dodatek. Do tej pory nigdy w niego nie grałem i dzięki Bogu. Pozostawił taki niesmak, że gdybym maił z nim do czynienia wcześniej skreśliłbym tą serię na wieki. Naprawdę brak słów, aż dziw bierze że było odpowiedzialne za niego to samo studio co za pierwszy dodatek. To coś powinno być dodawane do kiepskich płatków śniadaniowych, a nie sprzedawane w Złotej Kolekcji Cd Projekt.
12.F.E.A.R. 2: Project Origin. Pamiętam że gdy przechodziłem go pierwszy, drugi, trzeci może i czwarty raz to bawiłem się całkiem nieźle. Nie przeszkadzały mi jakiekolwiek zmiany względem jedynki. A teraz po powrocie po latach jakoś tak, wszystko jest jakieś takie mhe. Czuje rozczarowanie. Może moja optyka zmieniła się przez te dodatki. Człowiek spodziewał się produktu z wyższej półki w końcu to Monolith, a nie jakaś tam piąta woda po kisielu. A dostał średniaka na normalnym poziomie trudności, a na wysokim frustrującą katorgę. Wizualnie może jest lepiej, ale pozbyto się tego czegoś co tworzyło wyjątkowy charakter F.E.A.R.–a. Historia nie licząc końca i początku nic nie dodaje. Wszystko czego się dowiadujemy między prologiem, a epilogiem wiemy już z pierwszej części. A DLC to jedno wielkie nieporozumienie trwające 45 minut. Ta kampania powinna być odblokowywana jako bonus po ukończeniu gry, a nie kupowana za chorą sumę pieniędzy.
13.F.3.A.R. W wielkim skrócie trzecia odsłona to Call of F.E.A.R. albo F.E.A.R. of Duty. Ten produkt w niczym nie przypomina poprzednich odsłon. Zaczynamy w opuszczonym więzieniu w Ameryce Południowej, potem biegamy w promieniach słońca po favelach po których wcześniej biegał Max Payne. Dopiero później wracamy do miasta z pierwszej odsłony. W którym nie spotkamy żołnierzy Repliki tylko ludzi Armacham i kultystów (odrzuty z Condemned). W recenzjach zachwycano się ich AI. Przykro mi, ale ja jej nie widzę. Bieganie w tę i z powrotem i darcie ryja na okrągło to nie są oznaki dobrej inteligencji. O zachowaniach kultystów im mniej powiem tym lepiej :/. Scenariusze potyczek, mapy na których się one odbywają to też jedno wielkie mhe (np. sklep typu Castorama, albo uszkodzony wiszący most). Muzyki w ogóle nie pamiętam. Historia to znowu powtórka z rozrywki, wszystko to już słyszeliśmy wcześniej, widzieliśmy wcześniej, te wątki zostały zamknięte wcześniej. Komu by się chciało w to grać jeszcze raz drugą postacią nie wiem. Komu by się chciało grać w to w co-opie w pogoni za punktami też nie wiem.
Parafrazując tytuł jednego z filmików na YT: F.E.A.R. nie powinien mieć sequeli. Monolith R.I.P.