7 lat po debiucie Mass Effect: Andromeda dyrektor kreatywny rozmyśla nad odbiorem gry. „Negatywne recenzje nie były ...
pfff. może mieć takie odczucia. Jego prawo. Może ludzie za bardzo się pastwili nad stanem technicznym.. ale za to odpuścili największy grzech Andromedy, czyli skrajnie idiotyczny scenariusz i jeszcze gorzej napisane dialogi.
Andromeda była dobrą grą, fajnym side-story w świecie Mass Effecta. Nie była tak dobrą jak trylogia Shepa, ale fajnie mi się w nią grało. Owszem, czułem po czasie ze potencjał gry byl nieco zmarnowany, ale i tak mimo wszystko dobrze się w to grało. Oczywiście grałem juz w wersje połataną, bez tych wszystkich kwiatków technicznych, jakie miały miejsce po premierze, a które oglądałem jedynie na materiałach na YT. Dla mnie Andromeda to było takie 6/10. Jako Mass Effect nie utrzymała poziomu trylogii, ale jako takie side story była dobrą grą.
Andromeda była dobrą grą, fajnym side-story w świecie Mass Effecta. Nie była tak dobrą jak trylogia Shepa, ale fajnie mi się w nią grało. Owszem, czułem po czasie ze potencjał gry byl nieco zmarnowany, ale i tak mimo wszystko dobrze się w to grało. Oczywiście grałem juz w wersje połataną, bez tych wszystkich kwiatków technicznych, jakie miały miejsce po premierze, a które oglądałem jedynie na materiałach na YT. Dla mnie Andromeda to było takie 6/10. Jako Mass Effect nie utrzymała poziomu trylogii, ale jako takie side story była dobrą grą.
pfff. może mieć takie odczucia. Jego prawo. Może ludzie za bardzo się pastwili nad stanem technicznym.. ale za to odpuścili największy grzech Andromedy, czyli skrajnie idiotyczny scenariusz i jeszcze gorzej napisane dialogi.
największy grzech Andromedy, czyli skrajnie idiotyczny scenariusz a co w tym scenariuszu było skrajnie idiotyczne lub nawet tylko idiotyczne? Jak dla mnie był bardzo dobrze przygotowany i sensowny.
Co było bez sensu? Chociażby:
Magiczne maszyny błyskawicznie terraformujące planety. Główni złole czyli rasa która istniała, mimo że nie potrafili się rozmnażać a nie byli ani długowieczni ani nieśmiertelni.
Magiczne maszyny błyskawicznie terraformujące planety. nie, to nie były „magiczne maszyny” tylko technologia stworzona przez zaawansowany, tajemniczy gatunek twórców, którzy opuścił gromadę Helejosa około 600 lat przed przybyciem tam arek z Drogi Mlecznej. Tak samo mógłbyś się przyczepić do przekaźników masy znanych z oryginalnej trylogii.
Główni złole czyli rasa która istniała, mimo że nie potrafili się rozmnażać a nie byli ani długowieczni ani nieśmiertelni. znowu pudło. Główni złole nie rozmnażają się, tylko zmieniają inne rasy „w siebie” podczas procesu zwanego egzaltacją (wywyższeniem / wyniesieniem). Jest ona kluczowym elementem strategii wojskowej i doktryny społecznej kettów, to proces, w którym inne gatunki przekształcają się w nowych kettów w celu reprodukcji i utrzymania populacji. Ciekawe czy już odgadłeś kim są ketty - podpowiem, że mają korzenie w drodze mlecznej, a ich protoplastów już poznaliśmy (mniej lub więcej ;)
Cały scenariusz oraz sama inicjatywa w grze była największą głupotą w grze. Sam scenariusz do gry pisała pani, która słyszała o grze, ale nie grała. Bo po co? Filmik dobrze wyjaśnia nagromadzone głupoty https://www.youtube.com/watch?v=ImkCDnCQbKw
Gość w tym filmie w ogóle nie wie w co grał. Historia w Andromedzie jest bardzo dobrym rozwinięciem opowieści znanej z trylogii - przynajmniej moim zdaniem.
Obejrzałem to i filmik praktycznie nie ma związku z grą. Tytuł filmiku to "Jak dolecieć do Andromedy" i o tym właśnie mówi w ramach współczesnej technologii i popularnych teorii, a podróż z gry jest wykorzystana jako przykład. Ot, takie popularnonaukowe ciekawostki, które nie są nawet świeże, bo ze 20 lat temu w pisemkach typu Focus się o tym czytało.
W ŻADEN sposób nie odnosi się do tej podróży w ramach TAMTEJSZEJ technologii i założeń - pierwiastek zero, wrota masy, kosmiczne technologie. Przecież w ME podróż wrotami z jednego końca galaktyki na drugi jest natychmiastowa bez żadnej relatywistyki. Żniwiarze znajdują się ładny kawałek od galaktyki i pokonują tę trasę w pół roku. Z tego co pamiętam podróż na Andromedę wykorzystywała technologię zajumaną Gethom (a ci podpatrzyli/dostali ją od Żniwiarzy).
Osobiście uważam, że scenariusz nie był zły, dialogi jakoś nie odbiegały od serii, a stan techniczny był dużo lepszy niż wielu obecnych produkcji. Andromedzie dostało się głównie za to, że nie była kolejną częścią z Shepardem ratującym galaktykę. Dla mnie to był całkiem przyjemny średniaczek, takie 7/10.
Wracając do filmiku, sam nie wiesz co oglądałeś xD
nie, to nie były „magiczne maszyny” tylko technologia stworzona przez zaawansowany, tajemniczy gatunek twórców, którzy opuścił gromadę Helejosa około 600 lat przed przybyciem tam arek z Drogi Mlecznej. nie załapałeś ironi, ale to drobiazg. Chodzi o to że błyskawiczna terraformacja jest bez sensu.
Główni złole nie rozmnażają się, tylko zmieniają inne rasy „w siebie” podczas procesu zwanego egzaltacją (wywyższeniem / wyniesieniem).No właśnie. Są jak szarańcza, potrzebują stałych dostaw nowych gatunków. W andromedzie mieli taki jeden. Powinni dawno wymrzeć.
Ale to przecież nie wszystkie absurdy. W ME2, dowiadujemy się że Człowiek Iluzja potrzebował lat by w tajemnicy zbudować Normandię SR2. Tymczasem w Andromedzie okazuje się że w ciągu dwóch lat zbudowano w całkowitej tajemnicy kilka gigantycznych statków , oraz latającą stację kosmiczną mniejszą co prawda od Cytadeli, ale o rozmiarach porównywalnych z Tyglem. A przypominam że tygiel wymagał zasobów wszystkich ras.
Rozprzestrzeniający się bez problemu po całej Andromedzie buntownicy, gdzie nie było żadnych przekaźników masy. Tego się nie da wytłumaczyć.
A na koniec najlepsze. Uciekając z drogi mlecznej przed Żniwiarzami, którzy są narzędziem zbuntowanej SI, zabierają z sobą ... uwaga ... SI która może kontrolować Pioniera. Nagle SI stała się fajna.
"No właśnie. Są jak szarańcza, potrzebują stałych dostaw nowych gatunków. W andromedzie mieli taki jeden. Powinni dawno wymrzeć. "
Nie wiemy ile gatunków jest w całej Andromedzie, bo widzieliśmy tylko wycinek tej galaktyki. A Ketty, to w zasadzie taka mniejsza kopia Żniwiarzy (przerabiają gatunek na "siebie")
"Tymczasem w Andromedzie okazuje się że w ciągu dwóch lat zbudowano w całkowitej tajemnicy kilka gigantycznych statków , oraz latającą stację kosmiczną mniejszą co prawda od Cytadeli, ale o rozmiarach porównywalnych z Tyglem. A przypominam że tygiel wymagał zasobów wszystkich ras. "
Budowa arek i Nexusa trwało chyba dłużej, bo dopiero pod koniec ME2 statki wyruszają do Andromedy - poza tym mieli tajemniczego sponsora, więc i zasoby. Nikt się niby nie interesował, że gdzieś coś, ktoś buduje - naciągane, ale takie wyjaśnienie może być (biorąc pod uwagę, że nie planowano Andromedy po ME3, a chcieli to jakoś powiązać, aby wyjaśnić pojawienie się w Andromedzie "znanych" ras) Zresztą Tygiel też przecież był budowany w tajemnicy, a na dodatek w czasie wojny.
Jesteś pewien, że w to grałeś, czy tylko przeczytałeś czyjeś wypociny na ten temat?
A pierwiastek zero i wrota masy mają sens? Kolejny, który porównuje świat obecny z fikcją s-f i twierdzi, że to nie ma sensu (pewnie dlatego to jest s-f). Ale tylko w Andromedzie, bo w trylogii ME już wszystko jest ok i ma sens. Żebyś chociaż wskazał coś bez sensu w ramach tegoż świata s-f.
Zacznijmy od tego, że Drogę Mleczną cyklicznie czyścili Żniwiarze, więc nie było tam ras starszych niż te 50k lat. W Andromedzie nie było tego ograniczenia, więc rasy mogły się rozwijać przez miliony lat. Jardaanowie (ta tajemnicza rasa) byli tak na zaawansowanym poziomie, że mogli sobie od ręki stworzyć nową rasę (Angarów), więc jakim problemem byłaby szybka terraformacja? I żeby to jeszcze była jakaś niewyobrażalna technologia. Pomysł na drukarki materii jest tak stary, jak kosmiczne s-f, a może i starszy.
Dalej, Kettowie. Tak, obecnie ich reprodukcja jest całkowicie sztuczna, co wcale nie oznacza, że tak było na początku. Prawdopodobnie doszli do momentu stagnacji genetycznej i żeby dalej ewoluować zaczęli korzystać z genów innych gatunków. W trakcie stali się bezpłodni, ale bioinżynierię mieli już na takim poziomie, że naturalne rozmnażanie nie było im potrzebne. Problem będą mieli, gdy z jakiegoś powodu całą technologię trafi szlag (i w sumie nas też to dotyczy).
Dalej, Inicjatywa. Człowiek Iluzja był szefem organizacji terrorystycznej, więc to chyba oczywiste, że to co robił, zwłaszcza jeśli niezbyt legalne, musiało być w kompletnej tajemnicy. Plus Normandia zawierała ściśle tajną prototypową technologię, a tego od ręki nie dostaniesz. I chyba ci się cyferki pomyliły, bo to zajęło 2 lata. Natomiast Inicjatywa była legalna i nie była zbytnio tajna, a całość zajęła 9 lat. Zaczynała jako projekt kolonizacyjny jakiegoś bogacza, a gdy skończyła się gotówka, to pojawił się cichy sponsor, którego celem był exodus. Statki wystartowały zanim zaczęła się fabuła ME2 i o Żniwiarzach mało kto słyszał - pierniki z Rady i paru przydupasów Sheparda, dla reszty było to pewnie utajnione.
Ale wiemy że Człowiek Iluzja też o nich wiedział i wiele wskazuje na to, że to on był cichym sponsorem. Być może było to ostateczne zabezpieczenie na wypadek gdyby Shepard poległ (albo projekt Łazarz nie wypalił, ani ten drugi). Do tego użył zaawansowanej SI (to samo zrobił na Normandii), a wiadomo że to było nielegalne, więc raczej mało kto inny miał dostęp do niej. Na początku Andromedy nielegalność SI była wspomniana i kazali siedzieć cicho.
A na koniec najlepsze - nie grałeś w tę grę, a jeśli grałeś to współczuję czytania ze zrozumieniem.
Akcja nie dzieje się w całej galaktyce Andromedy, tylko w jednej gromadzie gwiazd. Dla porównania, gdy w trylogii wylatujesz z przekaźnika masy, to wybierasz gromadę gwiazd (np. Artemis Tau), a w niej wybierasz układ słoneczny (np. Sparta, Knossos, Ateny). W obrębie gromady poruszasz się standardowym napędem, jak i każdy inny statek, który wyleci z przekaźnika.
Więc taa..., jako że akcja dzieje się w jednej gromadzie, to buntownicy bez najmniejszego problemu mogli się rozprzestrzenić i jedyne czego się nie da wyjaśnić to twoja głupota.
Widzę że nadepnąłem na odcisk nie piejąc z zachwytu nad andromedą :P
Czepiam się jedynie niespójności w świecie przedstawionym w Andromedzie.
O żniwiarzach na pewno wiedział ojciec pioniera który korespondował z Liarą. Człowiek Iluzja na 100% maczał palce w Inicjatywie, na jednej z planet spotykamy ludzi z Cerberusa.
Pod koniec Andromedy dowiadujemy się o Arce quarian, tych quarian którzy przez niemal całą trylogię są pariasami galaktyki latającymi na statkach ze złomowiska. Pewnie zebrali środki na budowę żebrząc pod Cytadelą: "pan da, mam horom arke".
Nie każę ci piać z zachwytu, sam daję 7/10, co napisałem wyżej. Po prostu wypisujesz totalne głupoty i przekłamania, świadomie lub nieświadomie. Piszesz o niespójnościach, a sam sobie te niespójności wymyślasz. A ja każdą jedną sprostowałem.
Tak jak i tą kolejną - to nie jest arka Quarian, to arka dla pomniejszych ras Cytadeli - m.in. Volusów, Elkorian, a także Quarian. Jej budowa opóźniła się z powodu konieczności dostosowania jej dla tak wielu ras i o tym wiemy od prawie samego początku. Pod koniec tylko dowiadujemy się, że wyruszyli i też są w drodze.
Wytłumacz mi jak ktoś, kto grał tego nie wie i zadaje tak durne pytania?
Fabuła Andromedy nie jest mocno oryginalna i na pewno nie tak porywająca jak ta z trylogii, ale jest bardzo spójna. Można się przyczepić do pewnych pierdół, ale nie mają większego wpływu na całokształt.
Niczego nie sprostowałeś. Znalazłeś sobie wytłumaczenia które pozwalają ci na zachowanie "zawieszenia niewiary". A te inwektywy pod moim adresem są po prostu żałosne.
Zły Wilku:
Chodzi o to że błyskawiczna terraformacja jest bez sensu. Dlaczego jest bez sensu? Te maszyny były stworzone o wiele wcześniej, to nie gracz je tworzy, gracz musi „tylko” uruchomić je ponownie.
Jaka błyskawiczna terraformacja? Przecież masz tam Kodeks, który podaje wszystkie informacje. Vault na Aya potwierdza, że budowniczowie (nam nieznani Twórcy) wykorzystali swoją technologię do terraformowania planet, ale także, że schrony z tymi urządzeniami są częścią ogromnej sieci rozciągającej się przez gromadę Helejosa i posiadającej centralny punkt kontrolny zwany Meridianem.
„Miękki” terraforming obejmuje wprowadzenie bakterii lub alg oceanicznych w celu związania toksycznych gazów lub dostosowania wrogiej ekologii. „Twardy” terraforming jest często przeprowadzany na suchych planetach z cienką atmosferą, wykorzystując uderzenie komety lub asteroidy do ogrzania planety przed wprowadzeniem życia mikrobiologicznego. Proces ten czasami trwał stulecia.
Ty jako gracz przyleciałeś „na gotowe” i musisz tylko uruchomić te maszyny. To nie jest tak, że proces zmiany warunków panujących na planecie trwał chwile - tej tajemniczej cywilizacji (zwanej w grze często Twórcami) zabrało to wieki. Co więcej, urządzenia nie działają sprawnie w czasie przybycia arek gdyż „twórcy” zawinęli się z gromady Helejosa 6 wieków przed przybyciem tam ras z Drogi Mlecznej (nie wiemy dlaczego tak postąpili).
No właśnie. Są jak szarańcza, potrzebują stałych dostaw nowych gatunków. W andromedzie mieli taki jeden. Powinni dawno wymrzeć. O czym mówisz? Przecież nie poznałeś całej galaktyki (w przeciwieństwie do Kettow), a jedynie kilka układów w GROMADZIE HELEJOSA. Czy Ty w ogóle odróżniasz pojęcie „gromada” od „galaktyka”? Jako gracz poznajesz wyłącznie mały wycinek galaktyki i jeden nowy gatunek, tak wiec Twoje spostrzeżenie w tym zakresie jest zupełnie bezpodstawne. Pomysł tez dlaczego przywódcy Kettow zależało na Merydianie, ba - dlaczego to była jego obsesja.
Ale to przecież nie wszystkie absurdy. W ME2, dowiadujemy się że Człowiek Iluzja potrzebował lat by w tajemnicy zbudować Normandię SR2. Tymczasem w Andromedzie okazuje się że w ciągu dwóch lat zbudowano w całkowitej tajemnicy kilka gigantycznych statków , oraz latającą stację kosmiczną mniejszą co prawda od Cytadeli, ale o rozmiarach porównywalnych z Tyglem Człowiek Iluzja miał bardzo ograniczone zasoby w porównaniu do Inicjatywy. Jego najdroższym i największym projektem było „wskrzeszenie Sheparda”, do tego korzystał tylko z zasobów własnych, a nie wszystko ras - był „rasistą” i chciał zapewnić ludziom dominującą rolę w Drodze Mlecznej. W przeciwieństwie do niego Inicjatywa korzystała z zasobów (nie tylko finansowych oczywiście) wszystkich ras, a co ważniejsze posiadała „tajemniczego dobroczyńcę”. Nie zadałeś sobie trudu poprowadzenia tego questa? Gdybyś to zrobił to byłbyś doszedł do wniosku kim był ten tajemniczy sponsor i dowiedział się, że jego zasoby finansowe były nieograniczone. Mogę Ci to powiedzieć:
Tajemniczym sponsorem (dobroczyńcą) była AI. Stało się tak dlatego, że producenci gry przyjęli zakończenie czerwone (unicestwienie życia syntetycznego, co dawało możliwość uratowania organicznego życia w formie, w jakiej występowało do tej pory i co było celem całej trylogii) za kluczowe, a AI przewidując taką możliwość szukała drogi „wydostania się z Drogi Mlecznej” celem ocalenia swojej egzystencji. Już w pierwszej części ME masz quest, w którym dowiadujesz się, że AI zbiera fundusze na nieokreślony (nieznany graczowi) cel. Zreszta kwestia ta poruszona była także przez EDI w ME2 w trakcie rozmowy z nią (powiedziała wtedy, że przy swoich możliwościach mogłaby zdestabilizować całą ekonomię Drogi Mlecznej, ale syntetyki miały inny cel).
Jakich 2 lat? Sama Inicjatywa została założona w 2176 a jej projekt - nexus, arki i opuszczenie Drogi Mlecznej - był gotowy w 2185. Statki i stacje główna (nexus) były budowane od 2172 (czyli 13 lat a nie 2). Sam Nexus był stacją kosmiczną stworzoną z zamiarem uczynienia z niej centrum operacyjnego i był wzorowany na Cytadeli właśnie. Głównym inicjatorem projektu Inicjatywa był człowiek (zamordowana Jien Garson), a w 2176 przystąpiły do niego inne cywilizacje udostępniając nie tylko dodatkowe finanse, ale także swoje możliwości produkcyjne i technologiczne.
Kluczowy dla Inicjatywy był rok 2180, kiedy to przystąpił do niej wyżej wspomniany „tajemniczy dobroczyńca” udostępniając nieograniczone możliwości finansowe, co pozwoliło drastycznie przyspieszyć prace nad projektem.
Wszystkie te informacje masz w grze - w kodeksie, w „muzeum inicjatywy”, w informacjach od SAMa, w nagraniach Aleca Rydera, w quescie dotyczącym „tajemniczego dobroczyncy”. Jedyne czego musisz się domyśleć, to odkrycie kim on był - co znając treść ME i ME2 nie jest aż tak trudne. Z pewnoscią bedzie to także wyjaśnione w kolejnej części.
Rozprzestrzeniający się bez problemu po całej Andromedzie buntownicy, gdzie nie było żadnych przekaźników masy. Tego się nie da wytłumaczyć. O czym Ty w ogóle mówisz? Raz jeszcze - nie odróżniasz pojęć Galaktyka od Gromada. Buntownicy nie rozprzestrzeniają się po całej galaktyce tylko po kilku planetach gromady Helejosa, a sama gromada ma 38 systemów słonecznych i setki planet, z których realnie nadal poznajesz tylko cześć. W galaktyce masz tysiące milionów gwiazd/planet. Zupełnie złą skale przyjąłeś.
Przecież masz także w grze wyjaśnione w jaki sposób (i z jakich powodów) doszło do podróży ludzi (i innych gatunków) po gromadzie Helejosa. Bez przekaźników masowych jesteśmy ograniczeni do tego, co możemy osiągnąć za pomocą standardowej podróży nadświetlnej (FLT - faster-than-light), która jest znana z trylogii.
Bardzo podobnie jest np. w ME2 - jeśli udasz się do Hourglass Nebula (Mgławicy Klepsydry), to jest to jeden skupisko gwiazd z kilkoma systemami (dosłownie tak jak nieco wieksza gromada Helejosa) , do których możesz podróżować w wystarczająco krótkim czasie, aby gra traktowała to jako brak upływu czasu. Nie wiem czy w ogóle grając w sci-fi grę zdajesz sobie sprawę z zagadnień które krytykujesz. Być może w ogóle nie czytałeś kodeksu w żadnej z gier ME, co stało się przyczyną braków w wiedzy dotyczącej świata gry i wykorzystywanych technologii.
Uciekając z drogi mlecznej przed Żniwiarzami, którzy są narzędziem zbuntowanej SI, zabierają z sobą ... uwaga ... SI która może kontrolować Pioniera. Nagle SI stała się fajna. Po pierwsze AI nie kontroluje Pioniera, a współdziała z nim. Po drugie w grze zostało wyjaśnione dlaczego zabieramy ze sobą AI (nagrania Aleca i sprawa dotycząca jego umierającej żony, a głównie plot twist związany z „tajemniczym dobroczyńcą” Inicjatywy, którego tożsamość jest - z dostępnych w grze informacji - w miarę łatwa do ustalenia, ale o to się nie pokusiłem widzę). Ponadto jest to zupełnie nielogiczna uwaga z Twojej strony: Inicjatywa opuściła Drogę Mleczną w 2185, a wiec w czasie wydarzeń z ME2, a wiec nie znając możliwych zakończeń wojny ze Żniwiarzami. Co więcej AI jest wykorzystywana w trylogii (me2 i 3) jako sprzymierzeniec - np. EDI została zainstalowana na pokładzie Normandy SR-2, a jej głównym zadaniem jest kontrola uzbrojenia elektronicznego statku i systemów wojny cybernetycznej. Ponadto zbiera ona dane z pokładowych urządzeń monitorujących i analizuje dane wywiadowcze oraz bojowe dla Człowieka Iluzji. W chwili akcji ME2, a wiec także opuszczenia Drogi Mlecznej przez arki, decyzja taka nie wzbudza najmniejszych kontrowersji. Ba - gdybys znał treść org. trylogii - to byłbyś też wiedział, że Lewiatani do walki ze Zniwiarzami także stworzyli… AI, znanego Tobie z ME3 Katalizatora.
To się nie tyczy Ciebie bezpośrednio, ale zauważyłem tez, że Andromedę krytykują głównie te osoby, które olały zapoznanie się z treścią zawartą w grze. To jest gra RPG (ActionRPG nie zmienia tu nic w tym wypadku) i wymaga czytania oraz zrozumienia. Problem polega na tym, że Andromeda była adresowana do takich samych graczy jak trylogia. Niestety na przestrzeni lat zmienił się charakter odbiorcy produktu z osoby wnikliwej i nie stroniącej od czytania, na „współczesnego gracza”, którego możliwości percepcji i przyswajania słowa pisanego są bardzo ograniczone. Teraz takie gry jak DAV dostają 73% pozytywnych opinii od graczy, pomimo, że zawierają banalne zagadki, trywialne i nierozbudowane dialogi oraz mniej niż przeciętnych - w ich zarówno udokumentowaniu, opisie i wyglądzie - bohaterów. Oczywiście są wyjątki jak gry od Larian czy Owlcat.
Z taką głupią analizą tzw. dyrektora to nie ma co czekać na nowe ME. Jako sf było dobre ale fabularnie niestety mimo niezłej historii poległo. Do tego dialogi i towarzysze poza kroganiniem i tym obcym z andromedy Jalem reszta była bez beznadziejnie płytka. Teksty tych osobników były do wciskania tzw spacji...
Andromeda może była średnim ME i dobra jako SF ale miażdży fabularnie zasłonę Dragona.
Naprawdę wpadli na proroczą nazwę ZASŁONA czyli koniec Dragon AGE:)
fabularnie niestety mimo niezłej historii poległo. Przecież to jest niedorzeczne stwierdzenie.
Krytyka stanu technicznego gry była w 100% zasłużona. Niemniej gdy zagrać w grę na patchu 1.09 to Andromeda była całkiem spoko. Takie 7/10 dla mnie. Szału nie było ale była lepsza niż np. taka Inkwizycja.
Dokładnie. Gra nie była wybitna, ale po załataniu problemów technicznych stała się naprawdę solidna. Nie był to poziom trylogii, ale miała swoje przebłyski.
Tez mi się podobała, a eksploracja była lepsza jak w 2 i 3 trylogii.
Nooo. Trajlery były zarąbiste, dodatkowo udostępnili w 4k, można było sycić oczy godzinami... Hajp był real.
Człowiek głupi myślał jeszcze, że mu wynagrodzą spie* finał 3'ki.
A potem gra wyszła z siłą mokrego pierdu i wku* musiałem szukać alternatyw, bo się nastawiłem na strzelanego RPG z kosmitami a tu kicha.
Przecież ta gra była nudna a po lodowych mapach do dziś mam koszmary. Ja bym tą grę porównał do powtarzalnych lokacji z DA2.
Mi również się spoko grało w tą grę. Lubię gry z otwartym światem, explorację i te klimaty. Przeciwnicy może trochę za dużo życia mieli, ale ogólnie spoko. Pamiętam, że ze snipą BLACK WIDOW grałem to na 2 strzały miałem większość mobków. A i BIOTYKA robiła robotę :)
W porównaniu ze Starfildem to w każdym elemencie była lepsza, poza budowaniem statków i banalną walką w kosmosie bo ich zwyczajnie nie było, dziesiątek ekranów ładowanie zresztą też nie
A przede wszystkim udało im sie mając tylko 6 planet a nie tysiąc sprawić że ich odkrywanie było ciekawe
Dyrektor kreatywny co Getów zmienił na Ketów. Ot - kreatywność.
Andromeda była całkiem fajna. 7/10 u mnie. Nudne i powtarzalne światy, ale sama fabuła, świat przedstawiony całkiem spoko.
Andromeda jest przyjemną gierką, błędem było zrobienie tej gry na Frostbite.
Taka nagonka na Andromedę była, śmieszkowanie, hejtowanie, a po latach wszyscy piszą, że no w sumie przyzwoita, całkiem fajna i dobra gra. "Gracze są ku*wa najgorsi."
Andromeda to pierwsza gra, która otrzymała falę hejtu niewspółmierną do win. Grałam 3 miesiące po premierze i stan techniczny gry był już bardzo dobry, zatem problemy na start nie mogły być zbyt głębokie. Widać też było jasno, że te planowane, a niewydane DLC miały kluczowe znaczenie dla fabuły.
Przeciez zawsze tak jest. Teraz przy premierze dragon age 4, naczytalem sie jaka ta seria nie byla super, a 4 czesc wszystko niszczy.
Tak SERIA dowiedzialem sie ze da2 to jednak super bylo.
Ale to nie tylko z grami.
Gdy netflixowy wiedzmin zaczal miec zla prase, to nagle zaczalem czytac kometnarze ze ten polski serial to jednak nie byl taki zlyXD
Jak pisałem wcześniej, ludzie hejtowali grę, bo nie była kolejną częścią z Shepardem ratującym wszechświat. Ktoś pstryknął screenshota ze zbugowaną twarzą, a ludzie się pastwili nad tym jakby cała gra tak wyglądała. Też grałem na świeżo i przez całą rozgrywkę trafiłem na jeden bug graficzny. Taki Starfield to mógłby pozazdrościć Andromedzie stanu technicznego.
Z Veilguard będzie podobnie. Hejterzy stracą zainteresowanie (bo z góry przyjdzie już rozkaz atakowania czegoś innego), do głosu dojdą normalni gracze i wtedy też się okaże, że tak właściwie, to gra jest całkiem niezła. Może nie 10/10, ale 7-8/10 owszem.
bo z góry przyjdzie już rozkaz atakowania czegoś innego
Czy ci "z góry" są teraz z tobą u ciebie w pokoju?
Ja od samego początku, od premiery pisałem że to dobra gra jest. Gorsza niż trylogia Sheparda ale nadal dobra. Z luźniejszą atmosferą ale z fajnym klimatem i niezłą eksploracją. Skończyłem ją jeszcze zanim wyszedł pierwszy patch i bawiłem się bardzo dobrze, nawet słynna mimika twarzy mi jakoś strasznie nie przeszkadzała. Gra technicznie bez zarzutów na premierę. Teraz to nie do pomyślenia.
Bo jakby tę grę zrobili na silniku UE, jak poprzednie, to pewnie inaczej by się przyjęła na rynku.
Żaden patch nie naprawi infantylnej, bezsensownej fabuły i kompletnie pozbawionego wyrazu głównego bohatera.
Dopóki robiłem wątek główny (i niektóre z questów pobocznych), to naprawdę nieźle się w Andromedzie bawiłem. Nie tak dobrze jak w trylogii, but still...
Natomiast nie podobały mi się te duże lokacje. Były brzydkie i zupełnie nieciekawie zapełnione. Jako, że jestem człowiekiem, który lubi w rpg zrobić wszystko co jest do zrobienia, to czyszczenie tych map było dla mnie dosyć męczące.
Ważne żeby uczyć się na błędach o ile krytyka była obiektywna. Ja się tam bawiłem świetne ale jeeeeest wiele do poprawy
Ja się przy Andromedzie bawiłem bardzo dobrze. Ogólnie bardzo lubię świat mass effecta i takie side-story to super sprawa. Dla mnie mocne 7/10. DA Origins i Veilguard to ta andromeda zjada na śniadanie.
Andromeda była grą słabą, nawet pomijając stan techniczny. Grałem w nią na patchu 1.10, czyli po całej masie poprawek i usprawnień, problemów technicznych nie doświadczyłem. Grafika i widoki były na tamte czasy fenomenalne (tak, wiem, animacje twarzy), walka dawała trochę frajdy - ogólnie postęp w grafice i mechanice grania był bardzo wyraźny.
Tylko co z tego, skoro reszta leżała i kwiczała. Bohaterowie w ogóle nie mieli charyzmy - ot, chłopaczek i dziewczynka z przypadku. Dialogi były niesamowicie sztampowe i naiwne, klimat ostał się tylko w nielicznych miejscach (np. "Tajemnice rodziny Ryderów"), a wszystko to podkreślała rażąca, wszechogarniająca NUDA. Ta produkcja w ogóle nie potrafiła mnie zaangażować. Przeciwnicy ani Główny Złol nie robili absolutnie żadnego wrażenia. Odblokowywanie krypt i podnoszenie "zdatności" planet było mordęgą, jazda Nomadem i szukanie surowców również - co za geniusz wpadł na pomysł żeby zupełnie pozbawić ten pojazd wszelkiego uzbrojenia? Przez to każda grupka przeciwników wymagała wysiadki i ręcznego rozwalania. Narzekałem na Mako w ME1, ale tutaj weszli na nowy poziom.
To już nawet najsłabszy DLC do trylogii (Omega) miał dużo wyższy poziom, bo cały czas działo się tam coś nowego i nie powtarzałem w kółko tych samych, nudnych czynności. W Andromedzie były ciekawsze momenty (np. na rozbitej asteroidzie), pod koniec głównego wątku coś się nawet zaczynało dziać. Ale tego było po prostu za mało.
Oryginalną trylogię przechodziłem kilkakrotnie, natomiast Andromedę wymęczyłem tylko raz. Czasem bierze mnie ochota żeby spróbować kolejnego podejścia, ale... nie. Po prostu NIE. Skusiłbym się tylko wtedy, gdybym nie miał do wyboru całej sterty innych, lepszych produkcji.
Hejt na stan techniczny był w pełni zasłużony. Patche poprawiły prawie wszystkie te problemy, ale nie mogły załatać tego że gra była źle zaprojektowana i poprowadzona.
Tak, tak. Budujmy dobry PR przed premierą następnego gniota. Odechciało mi się kupować ich gry.
Gra nie była najgorsza ale szczerze, jakby ucieta w połowie, i tak sie czułem po skończeniu.
Główna fabuła Andromedy była jak najbardziej w porządku, misje poboczne były już natomiast przeciętne. Ogólnie rzecz biorąc, jest to naprawdę dobra gra, ale nie jest aż tak świetna jak trylogia Mass Effect.