Czy Marvel to kino? Francis Ford Coppola rozważnie o produkcjach MCU: „Zarabianie pieniędzy nie jest celem sztuki”
Zarabianie pieniędzy na sztuce krytykuje gość, który nie chciał kręcić Ojca Chrzestnego, ale zrobił to, bo jego studio nie miało już kasy :D słodkie
"Celem sztuki jest jednak rozświetlanie współczesnego życia, a nie zarabianie pieniędzy"
Proponuje zatem aby on i jemu podobni sami finansowali swoją "sztukę" i nie liczyli na zyski z swoich produkcji i nie płakali, że filmy lepiej zarabiające nie są filmami*. Powodzenia.
*może i nie są sztuką, tylko lekką rozrywką, ale ludzie również tego potrzebują w tych czasach. Są produkcje które są wybitne w różnych dziedzinach i z tym należy się pogodzić, podobnie jak z uwagą widzów.
Przecież on sfinansował z własnej kieszeni Megalopolis, które jest finansowa klapa. Zrobił to z pelna świadomością możliwej straty. Zanim kogoś skrytykujesz rozpoznaj temat.
Generalnie trudno nie zgodzić się z Coppolą, że to co Marvel robi to shit, który ciężko nazwać filmem. To jakieś rodzaj rozwleczonego teledysku z pseudofabułą.
Coppola nigdzie tego nie powiedział - innych napominasz o brak rozpoznania tematu, a sam stosujesz galopującą nadinterpretację xdd I dodam tylko, że Megalopolis to jest bełkot, który może i Copolla sam sfinansował, ale gdyby nie lata pracy ze studiami, nie miałby tego siana, które wydał więc to nie jest tak, że wyłożył siano znikąd.
A co miał je ukraść?
Coppola: Dorobiłem się na swojej wieloletniej pracy aby móc samodzielnie finansować swój projekt.
Internety: problem.
Coppola: Zapytano mnie o opinie na temat filmów Marvela.
Internety: problem.
Porównywanie Kina rozrywkowego / popcornowego, do dzieł "wysokich" jest wybitnie bezcelowe i krótkowzroczne. Filmy są rozmaite - nie da się wszystkich wrzucić do jednego wora - zupełnie jak gier. Dla niektórych i Copolla to mainstream, a "prawdziwe" kino jest niszowe itd.
Hihi, bezcelowe? Porównaj Mela Gibsona z Zabójczej Broni, Bruce Willisa że szklanek pułapki czy cała plejadę gwiazd kina akcji przed Marvelem z tym co zrobiło z kinem to kostiumowe szaleństwo. Zero gry aktorskiej, poziom godny przedszkolnego teatrzyku. Nie wspominając o fabule której jedynym zadaniem jest dostarczyć widzowi nieustannej akcji najniższych lotów. Przecież tego nie da się oglądać bez zażenowania.
Chłop przewalił na gniota 120 mln z własnej kieszeni i teraz mówi, że to sztuka jest i pieniądze się nie liczą w sztuce.
Czyli warto się trzymać swojej wizji, nawet jeżeli dzieło będzie klapą i nie spodoba się odbiorcom?
Wysoka, czy bardziej ambitna sztuka co do zasady rzadko jest dochodowa. Dlatego kierując się tylko i wyłącznie kwestiami finansowymi możemy mieć gówno, a nie ambitną sztukę.
Albo z drugiej strony tzw. nowoczesną sztukę czyli szopkę do prania pieniędzy. Też super opcja...