Twórca Baldur’s Gate 3 ostro o Ubisofcie. Skoro firma chce „subskrypcji zamiast sprzedaży”, „deweloperzy muszą się p...
Dokładnie to samo pomyślałem Bil. Trafiłeś w samo sedno. Nic dodać, nic ująć. Amen.
Łatwo się takie frazesy mówi z pozycji osoby, która w branży nic nie znaczy i nic nie może. Może sobie tak mówić, bo jego słowa nie mają żadnego znaczenia dla rynku. To samo ze sprawnością - może całe elaboraty pisać o tym, jakie to by dana gra nie osiągnęła wyniki, to, że deweloperzy stracą prace, przez politykę jaka jest od kilkunastu lat, bo nie ma na to wpływu.
Gracze wybrali już dawno i zdecydowali co chcą. Jego gadanie nic nie zmieni.
Gracze określi, że chcą gry wypożyczać, nie bardzo liczy się dla nich jakość produkcji, a biorą to co marketingowo dobrze stoi.
Niestety smutne to, co z rynkiem gier się stało.
Produkowane jest nie do końca to co kupujący chce kupić, ale udostępniane tak jak kupujący chciałby to dostać. To proste, jeśli producent ma kupę ale chciałby przekonać wszystkich że to słodki lizak to nie może tego tak poprostu sprzedawać bo będzie bunt u ludzi i to naturalne kiedy wyczują że ich oszukano. Ale jeśli zainteresowani wypożyczą tą kupę do polizania to część powie, że słaby smak i nie chce więcej, będą tacy co powiedzą jest spoko, ale najważniejsze że nie będzie niezadowolonych, bo ci co lizali i nie smakowało będą się chwalić innym że niesmaczne i już nie wypożyczą, ale będą zadowoleni że mogli zasmakować produktu. Jeśli większość ludzi chce wypożyczać to mniejszość się nie liczy.
Może wypożyczyć samochód, a potem rozebrać go na części pierwsze, wykonać dokładną kopię części, oddać samochód, a kopię zostawić, albo zrobić kolejne kopie i rozdawać. Czy wtedy wypożyczalnia będzie stratna? Czy może zgłosić, że ukradł im samochód? Czy będzie to przestępstwo? - pytania w zasadzie retoryczne...
Ja osobiście jestem jednak przeciwnikiem wypożyczania.
Jeśli zakup nie jest posiadaniem
Nie żebym bronił twórców gier i te wszystkie firmy, ale nigdy gry nie były własnością graczy. Zawsze kupowałeś licencję na wykorzystanie gry, twoja była z tego jedynie płyta i pudełko. Dlatego porównanie gier (i ogólnie oprogramowania) do innych produktów jest głupie, bo to funkcjonuje na innych zasadach. I skoro już do aut porównałeś - kupione auto należy w pełni do Ciebie. Możesz z nim zrobić co chcesz z totalną przebudową włącznie. Gry natomiast po kupieniu możesz sobie co najwyżej zainstalować, odinstalować, pożyczyć lub sprzedać. Nie zrobisz jednak z nimi nic więcej, bo tylko na tyle pozwala Ci licencja, a każda inna akcja to jej złamanie. Jakby nie patrzeć subskrypcja nie różni się za bardzo od kupowania gier pod względem formalnym, ponieważ w jej ramach otrzymujesz po prostu licencję na korzystanie z wielu zamiast jednej gry.
to piractwo nie jest kradzieżą.
A co do mówienia, że piractwo nie jest kradzieżą. Przestańcie już ludzie powielać to kłamstwo, gdzie próbujecie się po prostu wybielić. Piractwo oprogramowania to jest kradzież. Nie kradzież fizyczna, gdzie coś po prostu zabierasz, ale kradzież własności intelektualnej w postaci oprogramowania, na którego wytworzenia ktoś (lub spora grupa ktosiów) przeznaczyła sporą ilość pracy. Jak już musisz piracić to pirać. Nie będę rzucać kamieniem, bo każdy na pewnym etapie to robił lub nadal robi i nie mam zamiaru za bardzo oceniać. Ale nie ukrywaj przed sobą i innymi, że nie robisz czegoś złego i niezgodnego z prawem.
"kupione auto należy w pełni do Ciebie. Możesz z nim zrobić co chcesz z totalną przebudową włącznie"
Taa, to poczytaj o ferrari :)
Jeśli chodzi o gry, to jedni ludzie źle to tłumaczą, albo inni źle rozumieją. Przez powiedzenie, że gra jest twoją WŁASNOŚCIĄ, nikt nie ma na myśli praw do oprogramowania jako takiego (licencji). Nie mam prawa na tym zarabiać (np. otwierając salon gier bez kupienia odpowiedniej licencji), kopiować w celach zarobkowych, wprowadzać zmian. To jest jasne. Ale sam NOŚNIK, DANA KOPIA gry jest moją własnością. I jeśli mam grę 30-to letnią, i odpowiedni sprzęt, to mogę ją w każdej chwili uruchomić, bez obawy, że wyłączyli serwery. Jak masz film na dvd, to możesz go uruchamiać do woli, bez każdorazowych opłat (vod), nawet jeśli zniknie on z cyfrowych wypożyczalni. Twój zostanie u ciebie. I jasne jest, że nie mogę robić publicznych pokazów zarabiając na tym. Ale go mam, i mogę komuś sprzedać, pożyczyć, albo oglądać do znudzenia. O to chodzi ludziom, ze gry są "własnością". Sam mam dużo gier na płytach (oryginałów oczywiście), mam odpowiedni sprzęt, i w każdej chwili mogę je uruchomić. Natomiast gry na Steam, Epic czy Ubi traktuję tak jakbym ich nie miał - nie wiem, kiedy wyłączą np. Steama.
PS Ciekawa jest też jedna rzecz - ludzie tak krzyczą, żeby Ubisoft "zdechł". A co jak zdechnie, padnie ich launcher, a wy stracicie wszystkie gry? Ja wiem, "Ubi to ściek, ma gówniane gry". Ale Assassyna Black Flag jakoś każdy lubi. I jak firma padnie, padnie launcher, padnie "biblioteka" gier. Pewnie, może ktoś ich wykupi, i gry zostaną. A może nie zostaną.
W przypadku aut jest coś takiego jak homologacja. Nie możesz zmieniać niektórych rzeczy, bo auto nie zostanie dopuszczone do ruchu (zakazane są zmiany w obrębie świateł, wycinanie filtrów, czy tłumików, demontaż lusterek bocznych).
Druga część to prawda. Prawie każdy na jakimś etapie życia piracił, sam to robiłem, dopóki nie zacząłem sam zarabiać (20-30 lat temu rodzice nie dawali pieniędzy na gry). Dziś w zależności od zainteresowania daną produkcją mogę poczekać na promocje.