Twórcy gier po wielkich zwolnieniach. „Serce mi pęka, gdy widzę, jak to medium jest rozkradane przez ludzi, którzy widzą tylko symbol dolara”
Prawda jest taka że zwolniono głównie najgorszych pracowników i aktywiszcza. Za sporo część jak marne wychodzą teraz gry odpowiadają nie chciwi prezesi tylko to że pracują nad nimi miernoty i aktywiszcza. Gry jak Concord dostały ogromne budżety i ogromny czas produkcji jedyne co tłumaczy ich jakość to niskie umiejętności ich twórców.
Ciężko prowadzić biznes jeśli żaden produkt nie zarabia pieniędzy. Te zoomerskie komuchy nie rozumieją jak świat działa.
Prawda, ale Kapitalizm ich naprostuje. Wiecznie hajsu przepalać nie można, zwłaszcza udziałowców.
"serce mi pęka, gdy widzę, jak to medium jest rozkradane przez ludzi, którzy widzą tylko znaki dolara"
Bzdura. Trzeba było nie wchodzić na giełdę. Ani nie sprzedawać studia.
Co to w ogóle znaczy "rozkradane"? Ci ludzie siłą przejęli to medium?
Niech zakłada swoje studio i wydaje gry jakie i jak chce. Jest całe mnóstwo małych studiów wydających zarąbiste indyki. A mainstream zawsze jak to mainstream - będzie wydawał kotlety odgrzewane przez smutnych panów z excelami z ogromnym budżetem na marketing.
Jprdl... wy wogole czytacie to co komentujecie?
Ona jest/byla UX designereka. Jaki ma wsply na to czy studio zostanie sprzedane? Zerowy.
Przeciez ona komentuje i opisuje warunki swojej pracy.
Juz bierze kredyt na milion USD i zaklada wasne studio.
Jutro.
jprdl...
Komentarz na poziomie "Zmien prace, wez kredyt" Komorowskiego.
Nie ma znaczenia kim jest / była. Nie musi brać kredytów na miliony. Fajne gry można stworzyć z naprawdę małym budżetem - to jest jedna z niewiele branży gdzie można osiągnąć niezły sukces niewielkim nakładem finansowym jeśli się ma pomysł.
Ale nie, lepiej narzekać, że taki czy siaki wydawca AAA nie chce mi dać pracy na moich warunkach.
Dlatego zawsze wszyscy doradzali im żeby zamiast pchać się od razy w kombajny i oprogramowanie które ma za zadanie trzymać cię za przysłowiowego ry*a u jego producenta (czyli też w celowo bardzo wąskim zakresie zastosowań) nauczyć się samych podstaw przynajmniej w takim stopniu żebyś rozumiał mniej więcej co tak naprawdę się dzieje pod maską.
Ponieważ w rezultacie takiej inwestycji (czas, wysiłek) w swoją przyszłość - doświadczenie zdobywane podczas pracy ma szanse posiadać jakąkolwiek wartość (nabywaną za friko w trakcie pracy z programem/środowiskiem X - bo samo doświadczenie z programem ma wartość jak widać zerową gdyż zawsze znajdzie się jakiś "pasjonata" gotowy pracować za guziki - a dokładnie tyle zapłacą firmy trzymające w garści wszystkie karty, bo czemu by nie?...)
Mi się wydaje, że prawda o pracy w branży gier jest trochę inna. Rynek jest przesycony grami, tymi online głównie. Gry wyglądają obecnie bardzo podobnie. Miksy RPG, rozwój bohatera, trochę z Soulsów zaczerpniemy, wydamy niedopracowane i pretensje, że nie zarabia i trzeba studio zamknąć. Chciwość i niekompetencje osób zarządzających czy pracowników szeregowych też ma w tym udział. Gry są obecnie ogromnym biznesem, a biznes ma zarabiać a nie być pokazem kreatywności, pokazującą talent zespołu i ludzi. Sony i Nintendo może sobie na to pozwolić, bo ma zaplecze czy to finansowe, zespołowe czy ogromne doświadczenie w przetrwaniu różnych kryzysów. Też mi się serce kraja, jak na to patrzę i wolałbym, żeby gry pozostały taką rozrywką dla nerdów, a nie biznesem przewyższającym branżę filmową.
I tak i nie. Jezeli do Twojego ulubionego napoju zaczeto dodawac cos przez co Ci napoj juz nie smakuje to zmieniasz marke i kupujesz inne picko. Rozumiem o co Ci chodzi i zgadzam sie, ale przez taki pryzmat mozna patrzec na kilkanascie firm na rynku - dostatecznie duzych zeby rzeczywiscie rzadzily nimi panowie w krawatach.
Poza ta grupka? _Morze_ mniejszych firm, kilkuosobowych studiow, jednoosobowych projektow, w ktore czesto warto bardziej zagrac niz w kolejna czesc Assassin's Shit. Rynek wartosciowych gier ma sie dobrze, ale nie jest juz to rynek mainstreamowy. Sek w tym, ze mainstream powoli tez sie o tym przekonuje i wydaje mi sie, ze czeka nas kilka wiekszych lub mniejszych zmian.
Najbardziej bawi mnie ta wielka inkluzywnosc. AC od Ubi podobno nie sprzedaje pre-orderow. Concord zdechl. Udzialowcy chca ukrzyzowac CEO Ubisoftu za Star Wars Outlaws itd. Sony, Blizzard, Bungie, Ubi - w dupie maja inkluzywnosc. W dupie. Nie interesuje ich to kto gra w ich gry. Interesuje ich tylko to ilu maja graczy. Jezeli do lask przywrocone by zostalo niewolnictwo Activision jako pierwsze mialo by swoj oddzial pracujacych w lancuchach zniewolonych koderow, takie sa to mile firmy. I powoli okazuje sie, ze spolecznosc, dla ktorej tworzone byly te Concordy itd, nie istnieje, a produkcje, ktore bazuja na silnych, meskich postaciach jak SM2 sprzedaja sie w setkach tysiecy. Jeszcze kilka takich flopow i moze nawet mainstream znow wroci do lask - przynajmniej na tyle na ile bedzie mogl sobie pozwolic.
Wcisniecie do gry spasionego wieloryba, na pewno chorego na tluszczyce, miazdzyce i gro innych chorob i udawanie, ze taka osoba byla by w stanie przebiec wiecej niz 3 metry bez zadyszki emfazujac jej zaimki osobowe i historie zmiany plci - to jest ta cala inkluzywnosc i woke. Nie mylmy pojec, choc wiem, ze pewne srodowiska chcialy by wrzucic to wszystko do jednego wora.
Jest to forma jakiegoś samooczyszczenia, bo sam biznes jest bardzo dochodowy i w miejsce odchodzących, zwalnianych napłynie świeża krew.
Mam nadzieję, że do grupy zwalnianych dołączą też osoby z kierownictwa i zarządu, bardzo często gęsto to są ludzie po rozmaitych układach i nie mające pojęcia o tym jak tworzyć dobre gry. Widać to po ostatnich latach w growym światku.
No tak ludzkie tragedie, kredyty, utarta pracy, szukanie itp itd, ale z drugiej strony to jak w firmie ktoś zawali, wypuści zły produkt którym nikt nie jest zainteresowany to plajtuje i zwija biznes, albo jakoś próbuje przetrwać. A tutaj mamy czasem takie sytuacje, że wydają dwie gry, żadna z nich nie zarobiła na siebie i potem płacz, ze jak to tak, czemu żaden wydawca nie chce im sypnąć kasą, albo wielkie zdziwienie, że gra która od momentu zapowiedzi jest krytykowana przez potencjalnych odbiorców, twórcy kłócą się na twitterku, a zainteresowanie materiałami z gry spada - słabo się sprzedaje :(
A dajcie spokój już z tym generycznymi komercyjnymi grami. I dobrze niech pójdą do normalnej pracy. W fabrykach i na farmach rąk do pracy potrzeba
Ale czemu się dziwić skoro większość współczesnych gier jest kompletnie wypruta z kreatywności, denna, bez duszy itp. Wiadomo są wyjątki, ale jest ich stosunkowo nie wiele. Kiedy byłem dzieciakiem w latach 90ątych i czytałem pisemka o grach jak CD-Action, Secret Service itp to wydawało mi się, że bycie recenzentem gier to wymarzona praca. Teraz wydaje mi się że to musi być męka. Większość współczesnych gier, zwłaszcza tych z ostatnich paru lat to straszne badziewia. Śmieszy mnie jak ludzie poniecają się najnowszymi RTXami, kiedy tak naprawdę nie ma nawet na czym wartościowym tych kart testować.
Większość z was patrząc po komentarzach nie bardzo rozumie co naprawdę jest rakiem branży i to już od lat, polecam książki "Krew, Pot i Pixele" i "Wciśnij Reset" bo może taka lektura wam otworzy oczy.
Problemem dla którego oni się tak wypowiadają o branży są generalnie rzecz biorąc udziałowcy i inwestorzy, którzy żądają zysków w postępie wykładniczym. To między innymi uśmierciło serię Dead Space na długie lata i spowodowało, że 3 część była jaka była.
Powiedzmy sobie, że 1 gra z planowanej serii przyniosła czysty zysk na poziomie 5 milionów $, więc przy drugiej grze inwestorzy i udziałowcy żądali już zysku x 2 czyli 10 milionów $. Druga gra osiągnęła taki wynik i co teraz? Zaraz poszło od udziałowców no to 3 gra z serii ma zarobić na czysto znów x 2, a więc 20 milionów $. No i niestety w pewnym momencie powoduje to potknięcie, gra sprzeda się słabiej i wiecie co się wtedy może stać.
Do tego jeszcze są 2 naganne praktyki:
Pierwsza: naciski z góry od inwestorów i udziałowców, że gra ma mieć jakieś funkcje czy reprezentować jakiś gatunek, który akurat wydaje się trendować w branży. Stąd mieliśmy najpierw wysyp MMO, potem Battle Royale i Hero Shooterów, a teraz mamy całe szczęście chyba powoli się kończący trend na "Gra jako usługa".
Druga: Naciski inwestorów i udziałowców na wypuszczenie gry w danym terminie na zasadzie "Musimy mieć jakąś grę w 4 kwartale 2024 roku". No i potem mamy takie, weźmy najświeższy przykład, Test Drive Unlimited Solar Crown, które wychodzi w stanie wybitnie niedopracowanym, bez części rzeczy z poprzednich części, gdzie widać, że ktoś poganiał developerów i jakby dostali jeszcze pół roku/rok to gra wyglądałaby inaczej.
Dokładnie, i do tego jeszcze to ulubione powiedzonko wszelkich mesjaszy biznesu - "jeśli nie wstydzisz się wydanego produktu, to znaczy, że wydałeś go za późno". Kasa leje się szerokim strumieniem, ale wszystko staje się bardziej gówniane
Polecam każdemu kogo zainteresował temat przeczytać książkę Jak Powstawał Tomb Raider, mimo że to już naprawdę dawne dzieje. To świetnie zostało ukazane jak z małych pasjonatów firma przeradza się w coś większego, a pragnienia szefa do nowego Ferrari biorą górę przez co marka zostaje powoli zamieniania w tasiemiec i kawałek po kawałku rozprzedawana co potem jak u większości kończy się straceniem dziecka lub nawet bankructwem.