Splot życiowych okoliczności spowodował, że zapragnęłam nieco ruszyć z miejsca i nie czekać z "burżuazją" do emerytury. W końcu jest też taki odległy, ale jednak dość realny moment, że mogę się nad tym zastanowić serio, a nie tylko przeglądać katalogi i marzyć ;)
Co sobie wymarzyłam:
- najbardziej część bliźniaka, ew. szeregówka ale pod warunkiem, że "trawnik" nie byłby spacerniakiem
- absolutnie wykluczam budowanie domu od zera, bo przed odbiorem zdążę zejść na trzy zawały
- myślę sobie, że najwygodniej byłoby po prostu kupić jakiś kilkuletni dom z rynku wtórnego (niestety oferty w okolicy to albo deweloperka, albo jakieś totalne rudery do generalnego remontu, za wcale niemałe pieniądze)
A ponieważ to forum prezesów, o których wiem, że wielu się dorobiło ;) To uprzejmie proszę o rady.
1. pytanie do tych, którzy opuścili ciepłe klitki na blokowisku na rzecz wolnostojącej własności - żałujecie? Jakie są najważniejsze minusy, i czy bardzo przyćmiewają komfort życia? (ja byłam całe życie blokersem, nie znam takich problemów, jak np. ekogroszek czy pompy ciepła, bo jak mi było zimno w tyłek to po prostu podkręcałam kaloryfer ;) )
2. pytanie do spekulantów ;) jak tam sytuacja na rynku nieruchomości, jakie są prognozy? Będzie tanieć/drożeć? Już się rozglądać poważnie, czy jeszcze z 0,5-1 rok poczekać?
3. wiem, że koszt m2 zależy od lokalizacji (w mojej interesującej okolicy da się dorwać bliźniaka w stanie deweloperskim w cenie 2pokojowego mieszkania w Warszawie praktycznie..) ale czy są jakieś standardy, ile to jest "zdecydowanie za drogo"? 5-6 tys za m2 brzmi jak cena.. no właśnie, jaka? Zbyt wywindowana czy bardzo okazyjna?
4. a propos powierzchni, tak realnie to ile (waszym osobistym zdaniem) stanowi luźny komfort, ale też żeby jakoś to ogrzać i żeby okien za dużo do mycia nie było... ;D 100-140m2 wydaje mi się w pełni zadowalające, ale mogę się bardzo mylić, bo nigdy nie wyszłam mieszkaniowo poza metraż 60 ;)
I ogólnie, wszelkie uwagi mile widziane :) Najlepiej oparte na doświadczeniu własnym.
nie znam takich problemów, jak np. ekogroszek czy pompy ciepła, bo jak mi było zimno w tyłek to po prostu podkręcałam kaloryfer
Skoro miałaś tak dobrze, to po co to zmieniać?
Pietruch
no właśnie nadal nie założyli, wszystko jest rozliczane "na klatkę" czyli 30 mieszkań, rozliczane zaliczkowo itd - a ja od 8 lat nie odpaliłam ogrzewania, bo mi na 9 piętrze zawsze ciepło w tyłek i kaloryfery wiecznie poskręcane na zero praktycznie - jeszcze sąsiedzi powinni mi laurki pisać, że dzięki temu, że nie potrzebuję żyć w 27st C codziennie, to dzięki mnie mniej płacą :P
W takiej sytuacji zderzenie z rzeczywistością parteru i pierwszego piętra we własnym domu będzie bardzo bolesne.
sąsiedzi powinni mi laurki pisać, że dzięki temu, że nie potrzebuję żyć w 27st C codziennie, to dzięki mnie mniej płacą
Ja bym raczej martwił się tym, by od sąsiada na klatce w pysk nie dostać, bo to oni płacą za ogrzewanie Twojego mieszkania. Istnieje obowiązek ogrzewania i mieszkań i takie praktyki jak zakręcanie kaloryferów są zakazane. Reguluje to rozporządzenie ministra infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. Dlatego sprawy "oszczędnych" kończą się w sądach, a w niektórych spółdzielniach, płacą już spore kary.
Dochodzimy do jakiegoś kuriozum - mam poodkręcać w zimę grzejniki "by było sprawiedliwie" i mieć 27st w mieszkaniu? Przecież to jest mieszkanie a nie sauna :/ W ostatnim okresie grzewczym sprawdzaliśmy, mamy w domu 22-23st na skręconych kaloryferach (tylko w łazience odpalony na max). Poważnie, nie skręcam grzejni z oszczędności, tylko po prostu nie potrzebuję.
A więc wszystko jest w porządku - płacisz tak czy siak, a nie grzejesz sama, tylko grzeją cię sąsiedzi. M.in. dlatego podzielniki ciepła albo nie mają sensu, albo do w miarę sensownego wyliczania użytego ciepła wymagają formuł, do których zrozumienia potrzeba doktoratu.
Wszyscy ktorych znam i maja dom to po pracy jeszcze zapierdalaja w domu i nie moga zrozumiec ze ja nie robie nic :D
A ja sobie w tym czasie giercuję. Bo kiedy? Nigdy? xD
1. pytanie do tych, którzy opuścili ciepłe klitki na blokowisku na rzecz wolnostojącej własności - żałujecie? Jakie są najważniejsze minusy, i czy bardzo przyćmiewają komfort życia? (ja byłam całe życie blokersem, nie znam takich problemów, jak np. ekogroszek czy pompy ciepła, bo jak mi było zimno w tyłek to po prostu podkręcałam kaloryfer ;) )
mieszkałem całe życie w blokach. Jak wyfrunąłem od rodziców to poszedłem z partnerką znowu do bloków, po 2 latach przeprowadzka do kolejnego większego już mieszkania w niskim bloku, a po kolejnych, prawie 3 latach zakup domu. Nie żałuję. Wady? wyższe rachunki za ogrzewanie, ale w gąszczu plusów (duży metraż, pełne podpiwniczenie, działka z ogrodem, nie ma konieczności zabijania się o miejsce na parkingu, brak uciążliwego sąsiedztwa, które przykłada szklankę do ściany itd. ;) to wady znikają.
4. a propos powierzchni, tak realnie to ile (waszym osobistym zdaniem) stanowi luźny komfort, ale też żeby jakoś to ogrzać i żeby okien za dużo do mycia nie było... ;D 100-140m2 wydaje mi się w pełni zadowalające, ale mogę się bardzo mylić, bo nigdy nie wyszłam mieszkaniowo poza metraż 60 ;)
Mieszkam tylko z narzeczoną, mamy 160m +poddasze w formie strychu +80m piwnica. Gdyby nie to, że 35m poszło na pracownię to myślę że 120m byłoby w sam raz
a tu jeszcze się odniosę do jednej rzeczy:
Wszyscy ktorych znam i maja dom to po pracy jeszcze zapierdalaja w domu i nie moga zrozumiec ze ja nie robie nic :D
to znaczy gdzie dokładnie zapierdalają? Ja prócz sprzątania i wyrzucania śmieci (czyli to co robiłem mieszkając w bloku) nie robię kompletnie nic....a sorry, koszę trawę raz na 1-2 tygodnie.
moim zdaniem po prostu szukaja sobie huja do dupy na sile. zeby bylo "jaki to ja zarobiony jestem". ktos pali drewnem to jedzie po drewno, potem je tnie, potem uklada, potem pali :D zbiera sie. ktos robi w ogrodku/ogrodzie. ktos naprawia 10 skuter czy quada. Leci.
Na większość z tych pytań nie ma jednej konkretnej odpowiedzi. Jedni budują domek 100m2 i mają się w nim dobrze, innym braknie 250 i będą wiecznie narzekać.
Pamiętaj, że dom to na pewno inny rząd wielkości jeżeli chodzi o ilość obowiązków, a co za tym idzie ilości narzędzi do nich potrzebnych.
nie znam takich problemów, jak np. ekogroszek czy pompy ciepła, bo jak mi było zimno w tyłek to po prostu podkręcałam kaloryfer
To są pierdoły, bo masz do nich instrukcje obsługi. Problemem są rzeczy nieszablonowe, które wyjdą w praniu i które po prostu trzeba rozkminić raz, żeby zdobyć doświadczenie i później radzić sobie z nimi od strzału.
1. pytanie do tych, którzy opuścili ciepłe klitki na blokowisku na rzecz wolnostojącej własności - żałujecie?
Mój się dopiero urządza więc jeszcze nie wiem czy będę żałował przeprowadzki, ale wiem, że jeżeli zostałbym w bloku to bym zwariował. Cytując klasyka - z wiekiem rośnie popyt na świety spokój, a przez ostatnie lata sąsiedzi wokół mnie po prostu irytują. Nie mieszkam z żadnymi patusami, ale posiadówa na balkonie obok gdzie głosy niosą się tak jakbym stał obok mnie irytuje; matka z córką, które mieszkają ściane obok i konwersują do pierwszej w nocy (cienkie ściany) mnie irytują; studenciak, który o 1:30 w nocy ćwiczy gre na perkusji (sic!) i jest wielce zdziowiony, że pogłos idzie po ścianach, mnie irytuje.
e: a, i jeszcze Ukraińska gwiazda tiktoka, która kupiła sobie słodziutkiego cavapoodle'a tylko zapomniała go wyprowadzać na spacer (albo w ogóle z nim spędzać czas poza sesjami na insta) więc godzinami wył za ścianą i srał na balkonie czego ona nie raczyła sprzątać przez tydzień.
Przeszedłem z mieszkania ~55m2 na dom ~115m2 (to razem z garażem, ale mam też poddasze - graciarnię której nie liczę do powierzchni). Ja i żona, kaszojadów nie ma i nie będzie, gdyby były to doliczyłbym pewnie z 15-20m2 od łebka żeby każdy miał pokój dla siebie. Dla mnie powierzchnia jest idealna, na parterze mamy salon z 'nowoczesną' kuchnią który ma trochę przestrzeni, do tego każdy ma swój pokój (żona ma też garderobę) i osobną sypialnię. Jako że zarówno ja i żona pracujemy głównie home office (80%) to od początku planowane było żeby każdy miał swój pokój, zarazem biuro. Ogródek mamy malutki ale to też było zamierzone od początku, wiedziałem że nie będę się bawił w ogrodnika, więcej czasu zajmuje mi wyciągnięcie kosiarki niż samo koszenie - jak nie jara Cię grzebanie w roślinach to polecam zrobić podobnie,
Wady to wyższe koszty życia (choć niewiele, ja płacę 1100zł za ogrzewanie w zimę, kolega z Katowic płaci 800zł czynszu miesięcznie cały rok czego ja nie muszę robić), to że drobnymi pierdołami muszę się zajmować sam - przykładowo muszę zaraz wezwać specjalistę od okien bo mi wieje z jednego, coś jest źle wyregulowane na tyle że sam nie jestem w stanie zrobić tego sam (prawdopodobnie coś jest walnięte z zawiasem/uszczelkami). "Poważnymi" naprawami (elektryka czy hydraulika) się nie przejmuję bo dom jest nowy i wszystko hula bez problemu, mam nadzieję że będzie tak jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Ogrzewanie to też błahostka, ustawiam sobie temperaturę na parterze (mam 22-23C) a górę "tuninguję" termostatami z grzejników wedle widzimisię.
Finalnie wyszło mi tak że płaciłem niewiele więcej niż za wynajem ale nadpłacam kredyt i teraz płacę troszkę mniej, więc jak najbardziej było warto bo quality of life fiknęło do góry.
Główne zalety to przestrzeń/parking (+ garaż) 2 metry od wejścia do domu i to że możesz beknąć na cały głos i nie zastanawiasz się czy sąsiad pomyśli sobie "co za świnia". Ja polecam, choć nie nastawiałbym się na to że nagle życie odwróci się do góry nogami i będzie zajebiście, jest mi lepiej niż w mieszkaniu ale w pełni rozumiem jak komuś może wystarczyć M3.
Co do kwestii ekonomicznych się nie wypowiadam, ja robiłem w 2019-2021, było wyraźnie taniej niż teraz choć pod koniec ceny materiałów strzeliły w górę ostro.
Po prostu nie rób głupot (jak dobrze czujesz się w przytulnych pokojach i nienawidzisz sprzątać to nie buduj chaty 300m2, jak nienawidzisz plewić i grzebać w kwiatkach to nie kupuj działki 1500m2) i pewnie będziesz zadowolona. I zaczynaj chodzenie po tanich sklepach, ja polazłem do drogiej Bellamica i wywaliłem 1300zł na umywalkę i 2500zł na lampę do kibla, bo w tym sklepie to była średnia półka i myślałem że to są normalne ceny :D Dopiero później jak wlazłem do innego sklepu przeżyłem szok. Ale żona szczęśliwa bo lampa wypas ;)
Kolega z Katowic w tych 800 zł czynszu nie ma przypadkiem funduszu remontowego? Domu jeszcze nie mam, ale tematem się interesuję i wszędzie trąbią, że mając dom powinno się odkładać mniej więcej według takiej formuły:
Powierzchnia mieszkalna: X metrów kwadratowych
Pomnożone przez 5 (absolutne minimum)/10 (bezpieczniej) zł = X zł
Pomnożone przez 12 miesięcy = X zł
W nowym domu to przez parę(naście) dobrych lat wszystko działa, ale potem co chwila na pewno trzeba w coś wywalać pieniądze. Biorąc pod uwagę powyższą formułę i zakładając 7 zł na domowy fundusz remontowy, miesięcznie te nieco ponad 800 zł też wypada odłożyć.
W szeregówce poczujesz się jak w bloku. Najlepiej wolnostojący dom lub od biedy ten bliźniak (zawsze to jeden sąsiad od kilku). Minusy w domu to głównie koszenie trawnika i nieco większe opłaty za np. ogrzewanie. Ceny nie będą mniejsze. 5-6 tys zł za m2 to taka standardowa cena - w większych miastach, które nie wymierają atrakcyjna. A co do powierzchni to zależy. Dobrze zagospodarowane 70m2 wystarczy dla rodziny z dwójką dzieci. Jeśli nie masz lub nie planujesz większej rodziny to taki metraż wystarczy. 90m2 to optymalne.
Od siebie mogę tylko tyle dodać, że bezpiecznie jest parkować auto z salonu pod domem niż pod blokiem. Więc to można podpiąć pod plusy.
To bardziej zależy już od dzielnicy. Poza tym bloki też mają garaże lub parkingi na pilota :P
Nie kradną, są kamery, ogrodzenia, furtki, garaże, szlabany. Nie tak łatwo, jak dawniej. Ale jak mówię, to zależy od miejsca i dzelnicy. U mnie nie pamiętam by coś takiego kiedykolwiek miało miejsce. Nie przypominam sobie...
Kolega przeprowadził się 4 lata temu i już mu w garażu podziemnym 2 razy szybę wybili i przetrzepali wszystko. Wcześniej mieszkał centralnie nad Żabką, na przeciwko był monopolowy całodobowy i najwyżej ktoś zwymiotował obok samochodu stojącego "pod chmurką".
Dziwna sprawa... u mnie na dzielnicy nawet zwykłe parkingi pod chmurką są dosyć bezpieczne. Ale kto ma tam furę za pół bańki? Raczej nikt... być może złodziejom po prostu nie opłaca się nawet ryzykować... może to dlatego? Ale wiem jedno, trzeba się zabezpieczać na wszelkie sposoby. Dziś mamy dużo możliwości pod tym wzgledem.
Malaga
a propos rachunków.. właśnie sobie podliczyliśmy na podstawie nowego pisemka ze spółdzielni, ile wynosi i na co się składa czynsz co miesiąc opłacany. Wyszło 650zł (miesięcznie, niezależnie od pory roku, bo ogrzewanie zaliczkowane, dodatkowo podliczyłam "koszty utrzymania" czyli że pani administratorka 2x w tygodniu zamiata klatkę schodową, że jeździmy windą na 9 piętro itd - ofc odjęłam od ogólnej sumy czynszu opłaty za wodę albo śmieci, bo wiadomo, że w domu się to rozpatruje inaczej) - tak sobie myślę, że to wcale nie wychodzi tak super tanio w stosunku do utrzymania domu (w perspektywie rocznej np).
Qrko, Amadeusz ^^
Wydaje mi się, że zdaję sobie z tego sprawę - choćby ten kawałek trawnika, który będzie wokół domu - trzeba to skosić co jakiś czas, coś tam porobić - ale my od 7 lat mamy działkę ku własnej uciesze, gdzie realizuję swoje potrzeby grzebania w ziemi i ogólnego ogarniania, mąż ma cały magazynek sprzętów do cięcia, rżnięcia i obróbki ;) właśnie dlatego, że brakowało nam tej wolnej przestrzeni i kawałka "swojego", żeby najpierw coś porobić, a potem się legnąć w hamaku i patrzeć, jaki świat jest fajny (zamiast się kisić w mieszkaniu z małym balkonem).
Przed chwilą małżonek przedstawił mi znalezioną ofertę bliźniaka, który znajduje się w idealnej dla nas lokalizacji, cena za m2 aż porażająco niska 3,5 tys za m2, dom w ogóle wygląda jak dom, a nie klocek (bardzo mi się nie podobają te płaskie nowoczesne dachy, ja zawsze marzyłam o dachu spadzistym) ale oczywiście jest mankament - nie ma kanalizacji. Tylko szambo.
No i 200m2 powierzchni użytkowej, weź to ogrzej :P
To ciężki wybór, kolejny CRT plus konsola czy dom. Ale z drugiej strony gdzieś te skarby trzeba pomieścić.
Via Tenor
Jeżeli będziesz planowała kariere na OF w celu dorobienia sobie do budowy to pamiętaj żeby dać tu linka.
To ona ma męża, który tam będzie? xD
Tl;dr - warto, byle nie bliźniak :)
Nie szedłbym w bliźniak - to tak jak ktoś pisał, blok premium. Rozwiązuje cześć problemów (miejsce), nie rozwiązuje innych (święty spokój).
A największym plusem jest właśnie spokój - zawsze masz sąsiadów, raczej na Śląsku (z tego co kojarzę) trudno będzie o wielkie ranczo.
Ja mieszkałem całe życie z rodzicami w bloku, później studia - wynajęte mieszkanie, później własne 45m2-sprzedane i na przeczekanie - w ponad 100 letnim domu z teściami na parterze. XD
Jak masz środki finansowe, by kupić dom - to bym się nie zastanawiał. Jest bardzo długa lista plusów wspomniana już wyżej. Nawet duży ogród jest do ogarnięcia - masz trawę, puszczasz kosiarkę automatyczną i jakoś leci, choć poprawiać trzeba. Ja jestem leniem i nie lubię domowych prac - przez 4 lata po budowie miałem taką traumę, że nie zrobiłem przy domu nic. Ale później mnie to zaczęło nawet bawić. Także to pierdolenie, że “zawsze coś”.
Koszty też były poruszone, ja mam komplet: pompę ciepła, rekuperację i klimę. Rachunki wzrosły od 2018 roku ponad 2x, ale zarobki też.
Z nieoczywistych minusów. Generujemy ogromne ilości śmieci. A te wiadomo, trzeba segregować. To samo w sobie nie jest problemem, ale jakoś mi dziwnie, jak wystawiam co miesiąc 7 żółtych worków. Ale najgorsze są kartony. Wszystko zamawiam kurierem. Wszystko przychodzi w kartonie. Raz do roku trzeba ten burdel w garażu ogarnąć - kartony pognieść, pociąć, powkładać jeden w drugi. To jest nieprawdopodobne jak taka pierdoła mnie irytuje. :) akurat dzisiaj wypadł dzień ogarniania, dlatego mnie to zainspirowało do tego postu. :)
HETRIX22 To prawda. Ważne też jakich ma się sąsiadów. Tu akurat u mnie różnie bywało, raz lepiej, raz gorzej, ale teraz jest prawie idealnie :)
Kolejny lajfstajlowy watek dla prezesów...
Via Tenor
Uważajcie, ten wątek nie jest po to abyście dawali rady tylko żebyście się dołożyli. Ponoć już można przelewać datki, bo niebawem nastąpi tutaj zbiorowa hipnoza.
Niby w jaki sposób? Donejty? Mogę wysłać 5 zł. Bogatemu więcej nie potrzeba :P
Via Tenor
Za dużo ostatnio o cyckach piszesz, moja wrodzona podejrzliwość mi podpowiada że Ty może na nowe cycki zbierasz zamiast na dom?
Możesz mieć dom pasywny z własną elektrownia, oczyszczalnia, studnia i mieć koszty na poziomie połowy opłat za kawalerkę .... za nim się nic nie popsuje ;)
Istotne są tylko rzeczy poniżej (moim zdaniem)
1. Lokalizacja - lepiej mieć penthouses w zajebistej lokalizacji niż posiadłość na zadupiu nie ważne jaka by nie była.
2. Dom tylko jak masz dzieci lub są w planach. Najmniejsze kurniki mają po 150m2 + działkę i mieszkanie w nim w 2 osoby (ja sobie tego nie wyobrażam). Szeregowkę jeszcze tak jak jest w ok. centrum miasta.
3. Lubić to. Wszystko jest tylko twoje i sama o to dbasz. ~50% domów w Polsce to chlewy.
Posiadanie domu nic nie znaczy każdy biedak może mieć dom i tak samo mieszkanie (w dobie kredytów) ważne aby to co kupisz spełniło twoje oczekiwania od życia.
Via Tenor
Też rozważałem dom, ale skończyłem właśnie czytać wątek i chyba jednak po prostu poszukam większego mieszkania
Właśnie odpaliłem otodom i oglądam gołe 111 m2 przy Galerii Mokotów za 2,3 mln - dobra cena imho (jak na obecne warunki). Mordor się zaludnia, enty zaczynają przejmować dawne biurowce i fabryki. Znam tę okolice bardzo dobrze i o ile ona jest fajna do życia dla singli, tak trochę średnio się spisuje jako miejsce do życia dla rodziny.
Jak dla mnie taki bliźniaak to takie połączenie najgorszych cech mieszkania w bloku i domu. Przykładowo nadal
1) martwisz się o ogrzewanie
2) ogólną eksploatację domu
3) masz sąsiada/sąsiadów za ścianą / przy płocie
4) mało miejsca / mała działeczka
5) wszyscy patrzą przez płot
a także wydaje mi się, że koszt wcale nie tak odległy od pełnoprawnego wolnostojącego domu
My postawiliśmy na budowę od zera, nie żałujemy ani złotówki. Ale fart był taki, że zdążyliśmy akurat przed covidem, no i w umiarkowanie małym mieście
Kiedyś się w końcu trzeba dorobić
Ja wiem czy trzeba. Większość ludzi się ostatecznie chyba nie dorabia.
Tak tylko zauważam.
Zapomniałem jeszcze dopisać : zastanów się czy będziesz chciała ten dom za 30 lat bo poza szeregówkami w centrum (taki inny tym mieszkania w bloku), domami premium w zajebistej lokalizacji większość tych domów jest niesprzedawalna a jeśli tak to za grosze dla biedaków bo ci co mają pieniądze sami sobie wybudują. Mieszkanie nawet w słabej dzielnicy zawsze się sprzeda bo to inny typ inwestycji i dla innego klienta. To też bym rozważył.
Dziękuję za troskę, ale za 30 lat to mnie prawdopodobnie i tak już nie będzie, to jest dla mnie ostatni dzwonek, by podjąć jakąkolwiek inwestycję.
Wbrew pozorom taką inwestycję można podjąć w każdym wieku, połowa moich sąsiadów na emeryturze dopiero pobudowała lub pokupowała domy.
To ile ty masz lat ? 70 ;) Jak nie chorujesz to długość życia z roku na rok rośnie. Ja jestem wręcz pewny że będę żył ponad 100 :)
Staram się nikogo nie oceniać, ale budowanie czy nawet kupno DOMU na emeryturze jest dla mnie skrajnie głupim przedsięwzięciem (chyba że się to robi dla dzieci). Mnie już boli kręgosłup, a co dopiero jak sobie pomyślę, że za 30 lat miałabym się wtaczać po schodach żeby dojść do łóżka i legnąć na odpoczynek. Dom na emeryturze, to chyba łącznie ze służbą i pielęgniarkami.
Pytanie czy kupowanie domu pod miastem jest mądre, gdy ma się dzieci.
Może dla 3-latka i 5-latka to jest ok, ale potem robisz za szofera, odcinasz dziecko od najlepszych liceów (lub robisz za szofera już na pełen etat), nie wspominając o tym, że to biedne dziecko musi potem wszędzie dojechać samo, każde wyjście ze znajomymi, każde dodatkowe zajęcia.
Podobno to też nie jest wcale taka sielanka.
Całe życie toczy się na parterze więc jak budujesz drugi czy kolejny dom to zawsze ostatni jest parterowy. Zresztą parterowe domy nawet po 20 latach wyglądaj nowocześnie + najlepiej utrzymują cenę. Z jednym się tylko zgodzę dom dla dziadków to jak zaproszenie do grobu jak nie mają służby.
mohenjodaro - do tego zacznijmy że na zadupiu to nikt cię nie odwiedza. Każdy kogo znam kto wybudował dom 5-10km za miastem nie mówiąc o dalszej lokalizacji to żałował tego dokupują potem kolejna nieruchomość w mieście. Jak masz dzieci to fundujesz im życie bez kolegów i koleżanek chyba że kolejni kretyni pobudowali się obok ;)
Z mohenem się zgadzam co do dojazdów.
Mieszkamy "prawieżewmieście" i spacerkiem mogę z wózeczkiem bez problemu dojść sobie gdzie tylko mi się zamarzy, ale dla małego/średniego dziecka to niestety zostaje szoferka. Dopiero od półtora roku około starszy jest w stanie sam dostać się do szkoły.
spoiler start
Oczywiście JA ZA NASZYCH CZASÓW POKONYWAŁEM GORSZĄ TRASĘ BĘDĄC GÓWNIAKIEM LEDWO i jakoś żyję ;)
spoiler stop
To ty Alex jednak nie mieszkasz na jakimś 100 ha ranczo z elektrownią słoneczną o powierzchni boiska do piłki nożnej, gdzieś w środku lasu, tylko masz szeregówkę w centrum Białegostoku?
Loon
w życiu bym się nie budowała/nie kupowała domu "pod miastem", bo IMHO jest dokładnie tak jak piszesz, jak się ma dzieci to jest przepis na ustawiczną mordownię, bo zawsze trzeba coś zrobić/gdzieś zawieść/coś załatwić. W tej Warszawce to i tak wam chyba nie najgorzej? Myślałeś np. o Konstancinie-Jeziornej? (tam chyba normalsowa komunikacja miejska już działa ;) ) Mam kilku znajomych, którzy po latach żywotnych czasów studenckich w stolicy postanowili się pobudować, ale zauważam, że to już sięga ogromnego promienia, np. 40km od centrum - to ja już bym chyba wolała żyć w Radomiu od razu.
Na Śląsku/Zagłębiu mam przynajmniej ten komfort, że wszędzie jest tak samo blisko jak i daleko ;) Poza oczywiście skrajnymi pipidówami, jest mnóstwo nowych osiedlowych inwestycji choćby w Katowicach (ofc na dzielnicach obrzeżnych, ale jednak) - ja jednak pozostaję wierna Sosnowcowi, bardzo fajnie wypada też Czeladź (o której nikt nie słyszał, a to naprawdę dobra miejscówa do życia, a ceny ze 30% niższe niż w większych miastach). Serio, zapraszamy na Śląsk/Zagłębie :D
Herr - ja mieszkam tak że do ścisłego centrum na moim ebike dojadę z domu w 20 minut + od tabliczki miasta dzieli mnie jakieś kilkaset m. Dom mam na wniesieniu otoczony lasem z widokami na pola. Grunt to lokalizacja ;) jak zawsze. Za dużo nie mogę powiedzieć bo mnie zestalkerujesz ;) w dobie google mapa.
Ja do Konstancina sie nie nadaje, ani ze mnie łobuz, ani tym bardziej elitarny.
Z tym szoferowaniem to wy trochę przesadzacie. Wychowałem się na wsi. Podstawówka była kilkaset metrów dalej więc szło się z buta. Potem gimbaza czy liceum w mieście obok - normalnie kursują autobusy więc się dojeżdżało. W mieście przecież też trzeba dojeżdżać. Fakt, że na zadupiu masz mniejszy wybór szkół, no i kolegów mniej, ale nawet w tej podstawówce gdzie były dzieciaki tylko z okolicy było kilkanaście osób w klasie.
Chyba że dzieciak ma chodzić na zajęcia językowe, taniec i pływanie dodatkowo od najmłodszych lat no to byłoby ciężko.
cena za m2 aż porażająco niska 3,5 tys za m2
Cena mega, ale trza by to obejrzeć na żywo, bo to jest chyba mniej niż dzisiaj koszt m2 w stanie surowym zamkniętym
nie ma kanalizacji. Tylko szambo.
Szambo to lipa, kanalizacje trochę mniej ale też szału ni ma... Jak są warunki glebowe to zmienić na oczyszczalnie i to pewnie z dofinansowaniem, małym bo małym ale zawsze.
No i 200m2 powierzchni użytkowej, weź to ogrzej :P
Jak zbudowany z głową to tragedii nie będzie. Ogrzanie 180m2 gazem wyszło mnie 3600 za ostatni rok. Teraz będzie trochę drożej, bo gaz podrożał z 20%.
Doczytałam, że te 3,5 tys to jednak surówka zamknięta i bez ogrodzenia, ale na danym portalu jest kilka ofert z tego samego osiedla (niestety ciężko mi się połapać, bo wszędzie zdjęcia/wizualizacje te same - mamy bliziutko więc sobie tam jutro podjedziemy spojrzeć, jak to wygląda w realu) niemniej stan deweloperski w praktycznie identycznym budynku wychodzi 4,4 tys za m2 (więc chyba i tak atrakcyjnie, patrząc na inne oferty)
Polurkowałam o tych oczyszczalniach, bo nie wiedzieć czemu wydawało mi się, że wiąże się to z zagracaniem terenu jakimś wielkim zbiornikiem - ale skoro wizualnie sprowadza się to do okrągłej płyty przygruntowej, to może byłabym w stanie wytrzymać (choć osobiście bardzo mnie irytuje kalanie wiżualu pięknego trawnika, ja nawet na kubły na śmieci gotowa jestem wybudować "pergolę śmietnikową" :D)
3600zł za gazówkę w skali rocznej?! Żyjecie w 17 stopniach?! ;)))
Różnica wizualna między szambem, a oczyszczalnią jest znikoma. Dodatkowy wywietrznik nad studnią chłonną gdzieś na krańcu działki.
Zabudowanie otworów samej oczyszczalni jest jak najbardziej możliwe i nikogo nie irytuje, bo obowiązek jej wywozu jest raz do roku.
Jak warunki działkowe (spady) są korzystne to można sobie zabudować "zasys" z oczyszczalni np. przed bramą wjazdową czy gdzieś z przodu przy kubłach i wtedy gostek od wywozu wpina się tam, nie musi nawet wjeżdżać na posesje.
Żyjecie w 17 stopniach?!
Parter 22,5, piętro 21,5.
Życzę powodzenia ;) sam nie wiem co myśleć.. zawsze chciałem dom a kupiłem mieszkanie z garażem podziemnym. Zarzekałem się ze nigdy nie kupię na parterze a jednak takie jest.. (nad tym akurat ubolewam) czy teraz kupiłbym dom ? Chyba nie - mieszkanie jest na tyle komfortowe ze jebniesz drzwiami i nie ma problemu ze widzimy się za pół roku.. zamykasz i nic cię nie interesuje - trawa będzie skoszona. Aktualnie nie planuje zmiany - chyba ze totalizator sportowy nawiąże współpracę i padnie 6tka..
mieszkanie jest na tyle komfortowe ze jebniesz drzwiami i nie ma problemu ze widzimy się za pół roku..
U mnie akurat był, bo wyjechałam na całe 4 dni (!) w momencie, kiedy spółdzielnia zadecydowała iż w trybie natychmiastowym będą malować klatkę (ale zapomnieli o tym poinformować choćby wcześniejszą kartką informacyjną, by lokatorzy umożliwili dostęp) - w efekcie czego po moim króciutkim urlopie odebrałam pisemko z wezwaniem do natychmiastowego udostępnienia/uprzątnięcia i w spółdzielni jakiś dym, no bo faktycznie jak to jest możliwe, żeby w połowie sierpnia jacyś ludzie mieli czelność wyjechać na kilka dni urlopu.
Spółdzielnię mam beznadziejną i to jest akurat kolejny argument za tym, by pieprznąć to wszystko i mieć dom niezależny.
Jeśli już mowa o domach i tak dalej, to mam niezłą zagadkę czy kiedykolwiek dam radę zdobyć patrząc jak sytuacja się ciekawie rozwija na rynku, a u mnie mieszkanie odpada Haha. Celuję raczej w działkę z domem do remontu i conajmniej dwoma większymi budynkami gospodarczymi. Ale ja dopiero życie zacząłem także to tylko w głowie. Koledzy, nie hejtujcie pls.
2. pytanie do spekulantów ;) jak tam sytuacja na rynku nieruchomości, jakie są prognozy? Będzie tanieć/drożeć? Już się rozglądać poważnie, czy jeszcze z 0,5-1 rok poczekać?
Żaden ze mnie spekulant ale... Bardzo dziwny moment na rynku jest, chyba zawieszenie w oczekiwaniu na program rządowy. Mieliśmy wystawione nasze mieszkanie na sprzedaż (duże wojewódzki miasto) i praktycznie zero zainteresowania. Rozmawialiśmy z agentami nieruchomości i dokładnie na to samo zwracali uwagę. Bardzo mały ruch w ich interesie.
Jeżeli wejdzie rządowy program to większość ekspertów zgodnie przewiduje, że mieszkania podrożeją.
4. a propos powierzchni, tak realnie to ile (waszym osobistym zdaniem) stanowi luźny komfort, ale też żeby jakoś to ogrzać i żeby okien za dużo do mycia nie było... ;D 100-140m2 wydaje mi się w pełni zadowalające, ale mogę się bardzo mylić, bo nigdy nie wyszłam mieszkaniowo poza metraż 60 ;)
~150m2 + garaż.
Mieliśmy wystawione nasze mieszkanie na sprzedaż (duże wojewódzki miasto) i praktycznie zero zainteresowania.
Zaciekawiłeś mnie. Jak nie chcesz zdradzać miasta, to może chociaż jaki region Polski?
W lutym sprzedawałam mieszkanie w centrum (miasto ok 50 tys ale z perspektywą na wymierające), oferta wisiała 4 miesiące i zdaniem mojej agentki to i tak było baaardzo długo. Poszło za bardzo zadowalającą mnie cenę.
Aż się nie chce wierzyć, że nikt nie chce mieszkania w mieście wojewódzkim..
Kupiłem dom prawie 3 lata temu. Czy zrobiłbym o ponownie? Nie. Trzeba było brać na nowym osiedlu z garażem i faktycznie mieć wszystko w dupie. Ale może za jakiś czas jak dziecko podrośnie to się sprzeda. Tak to chociaż ma swój mały plac zabaw i wychodzi kiedy chce.
Moja głupota to była taka, że niby sprawdziłem okolice, nie ma fabryk, ubojni, śmietnisk ani żadnych takich planów. Nie zaleje mnie nic ani nie zrobią cpk. Ale qurwa nie przewidziałem wiatru bo rosły wszędzie kukurydze i wydawał się taki fajny okrążony. Mapę niby widziałem ale klapki bo ładny. Teraz jest spokojny sezon ale poprzednie dwa to 3/4 roku napier... wiatr, nie szło wyjść na dwór, dziecko ciągle chore. I tylko większe cykle się powtarzają: burze (tutaj w tym roku to już wybitnie nawałnice), myszy (skur..) i wspomniany wiatr.
Do miasta mam jakieś 10 minut autem więc nie jest źle, do Łodzi 20, więc z cywilizacją jest kontakt :) dom ogólnie mi się podoba ale to nie to co jest na obrazkach :P
Trzeba było te 4 lata temu nakupić świerków serbskich, posadzić w 2 rzędach co 2m, z przesunięciem 1m względem rzędów i dziś miałbyś szczelną barierę wyższą niż ta kukurydza wtedy.
Na kupiłem 100 Tui, które też miały rosnąć szybko, to po posadzeniu przywlekały się choroby, grzyby jedne za drugimi. Dopiero przed zimą przestały chorować i w tym roku już jest nieźle. Planuje jeszcze od zachodu zrobić płot z płyt betonowych to trochę osłonią najgorsze wiatry
Ja u siebie też się obawiam najbardziej tych wiatrów. Też tuje posadzone, plus taki że mają gliniaste podłoże i rosną jak szalone, przyrostu mam rocznie po 50cm niektóre nawet więcej, także jeszcze 2-3 lata i będę mógł je przycinać żeby się rozkrzewiły na boki, najbardziej od strony zachodniej bo stamtąd największe podmuchy przychodzą u mnie. Może za parę lat jak się pobuduje więcej sąsiadów w okolicy to się ten wiatr zacznie bardziej rozbijać o inne budynki. Nie biorąc pod uwagę tych podmuchów, nie zamieniłbym wolnostojących 125m2 na żadne "bliźniaki", szeregowce i inne mieszkania w bloku.
_D_R_A_G_O_N_ w zimę podmuchy są standardowo od zachodu xD dużo już się nauczyliśmy z żoną przez ten okres pobytu na wsi, aplikacje, strony, prognozy, człowiek wie czy będzie wiało dobry tydzień w przód :P trzeba mieć jeszcze nadzieję na tych sąsiadów jak napisałeś. Zawsze to coś.
to nie kwestia domu, a lokalizacji.
Teraz się porobiła taka moda na budowanie na odludziu, bo ludzie jakichś konwulsji dostają jak mają mieć obok sąsiada, a potem widzi się takie obrazki w social mediach gdzie dom otoczony polami i może jeszcze jakiś inny dom w zasięgu wzroku jest :)
Ja mam sąsiadów dookoła, bo mam dom na osiedlu domków - światłowód, kanalizacja, droga asfaltowa, żadnych pól i pozornie sielankowych obrazków, jedynie las nieopodal.
Malaga nie jest kwestia domu ale jedna z wielu składowych które mają wpływ na zadowolenie z mieszkania poza blokiem. To że nie mam sąsiadów to mega sprawa, cisza i spokój ale coś za coś. Mam szambo ekologiczne, super radiówkę i utwardzoną drogę więc jest ok pod tym względem. Dlatego jeśli ktoś pyta to warto mieć na uwadze różne sprawy kupując dom. Fakt, że mogłem szukać czegoś z mniej wietrznym miejscu to niestety mój błąd. Ale mądry Polak...
W wieku 30 lat zaczynasz od 3 piętra, co dziesięć lat schodzisz o piętro niżej.
Na emeryturze wypada parter.
Jak masz głód posiadania to kupujesz dom rekreacyjny ze sporą działką 20-25 minut jazdy od mieszkania. Najlepiej nad jeziorem i ze wszystkimi mediami.
Wszystkie łykendy i wakacje dziecięce masz załatwione, jeżeli dziadkowie są na chodzie to żyć, nie umierać i dla nich i dla ciebie.
Jak lubisz prace ogrodowo-naprawczo-rozbudowlane to zrealizujesz się pod korek.
To takie połączenie przyjemnego z pożytecznym, wszystko możesz a niewiele musisz.
Dom to skarbonka bez dna. I jak ktos napisal zawsze cos przy nim jest do roboty/naprawy.
IMO najlepsze Mieszkanie w nowym budownictwie + Dzialka :P
Przynajmniej jesli chodzi o Wawe
A teraz sobie wyobraź, że niektórzy ludzie myślą inaczej, bo do szału ich doprowadzają wysokie czynsze "za nic", wredni sąsiedzi etc.
No ale skoro Wawa, to wiadomo, że tam się takie rzeczy kupuje z pocałowaniem ręki, i w zasadzie to jest traktowane jako atut.
to jest takie zajebiście głupie myślenie i powielanie tych bzdetów jak mantry - zapewne przez osoby, których nie stać na dom i jakoś muszą spać spokojnie po nocach :)
W mieszkaniu też się wszystko psuje, też trzeba odmalować ściany czy wyremontować łazienkę - czym to się różni od prac w domu? Spółdzielnia funduje wszystkie remonty? bo chyba nie chcesz żebym umarł ze śmiechu jak mi powiesz, że tym luksusem jest odmalowanie klatki schodowej raz na 10 lat?
Ja nie wiem skąd się bierze to przekonanie. Moi rodzice mają stary, poniemiecki dom i ostatnia awaria zdarzyła im się chyba ze 2 lata temu. Nic poważnego, zamarzła rura z którą ojciec sobie poradził w 2h.
Jedyne co się zgadza to trzeba robić czynności które odpadają w blokach. Odśnieżać zimą, kosić trawę (można sobie zawsze tak zaaranżować ogród żeby śmigał automat) a jesienią pograbić liście.
Już nie będę wspominał o nowych domach. Tutaj latami się nic nie dzieje.
zapewne przez osoby, których nie stać na dom - to nie ma żadnego znaczenia, lokalizacja determinuje cenę za mieszkanie przy złotej 44 na wysokiej kondygnacji możesz kupić 10 kurników nazywanych potocznie domami. Porównaj takie mieszkanie do takiego jednego z domu kurników który wygląda jak krowi placek, na malutkiej działce + otoczone zimą spalinami bo dookoła mieszkają biedacy na węglu, ekogroszku czy drewnie.
Przy domu jest kosmiczny zasów szczególnie w naszym klimacie gdzie masz 4 pory roku. Czym więcej rzeczy znajduje się na tej działce poza domem tym więcej pracy już pomijam ogród. Nie chodzi przecież o to żeby naprawiać coś co się popsuło tylko po prostu dbać i wykonywać prace bieżące. U mnie jakbym sam to wszystko robił (pewnie dałbym radę) to przy jednej nieruchomości pracowałbym od rana do wieczora 7 dni w tygodniu. Oczywiście można wszystko olać i nic nie robić i po paru latach mieć dom który wygląda jak chlew.
Błagam, NIC MI NIE PISAĆ O ODMALOWYWANIU KLATKI, bo moja jest aktualnie po ponad 20 latach "odświeżana", dopiero 2 dzień i już dostaję pierdolca (a to wszystko ma trwać miesiąc, bo oczywiście na 10piętrowy blokowiec więcej niż dwóch roboli nie potrzeba).
Nawet mnie nie pytajcie, ile mnie kosztuje comiesięczny "fundusz remontowy". x30 mieszkań, x20 lat. Widocznie panie z administracji piją sobie codziennie kawkę Kopi Luwak i się śmieją w głos z frajerów lokatorów, bo inaczej to nie wiem, gdzie idą te wszystkie pieniądze.
Ja nie wiem skąd się bierze to przekonanie. Moi rodzice mają stary, poniemiecki dom i ostatnia awaria zdarzyła im się chyba ze 2 lata temu. Nic poważnego, zamarzła rura z którą ojciec sobie poradził w 2h.
Ale nikt nie mówi, że robota przy domu to awarie.
Po prostu jak nie chcesz mieszkać niczym w dziczy (byle co rośnie gdzie chce) albo betonozie (bruk i beton gdzie się da aby pozbyć się zielonego), to jakoś trzeba to wszystko utrzymać -
Przyciąć żywopłot 2-3x w roku, roślinki podobnie. Uzupełnić korę, wymyć kamień. Ładny trawnik bez robota to koszenie co 3-5 dni w zależności od pogody/nawadniania/planu nawożenia.
Co kilka tygodni wyplewić rabaty/kostkę, wyczyścić grilla i palenisko. 2x na sezon powalczyć z kretami i innymi gryzoniami.
Basen/jacuzzi to kolejna godzina zabawy na tydzień - tu przepłukać, tam wyczyścić, chemia, wyławianie syfu.
Basen/jacuzzi? to nie ten klimat i nie ten pułap cenowy. Nie piszesz tu z klonami Alexa. Poza tym pisanie, że "trzeba" jest tak przerysowane jak marudzenie, że aby mieć dobrą sylwetkę to trzeba ćwiczyć i dobrze się odżywiać.
Mam sąsiadów pare ulic dalej, którzy mają dom z działką - celowo używam słowa działka bo to nie jest ogród - to tylko wyrównany teren na którym nawet trawa nie rośnie. I odkąd tam mieszkam już 7 rok to dalej jest tak samo.
Da się? Da. Nikt nie mówił że za oknem masz mieć ogród botaniczny i stawik z karpiami koi
Chyba Cie trochę poniosło. Basen na kilkanaście kubikow wody w którym dosyć sporo można poszaleć to wydatek 3tysi z porządna pompą piaskowa. Jacuzzi żeby dzieciaki się wyszalały w chłodniejszy dzień to dwa tysiące, a jak podwoisz to budżet to masz wifi ledy i miejsca dla 5-6 dorosłych. Nikt tu nie pisze o olimpijskich czy resortowych obiektach.
Nie ten klimat? Woda w basenie od 2 miesięcy zeszła mi poniżej 24C może na kilka dni. Zazwyczaj ok 26-28 a i 30 było kilka dni. Pompa ciepła do basenu to też nie są kosmiczne pieniądze i wydluzasz sezon o 2-3 miesiące.
przecież takie baseny to wieś. Powiedz jeszcze że wystawiasz trampolinę do skakania.
ps. a o koszeniu trawy to chyba wiedzę czerpiesz z Pani Domu - co 3-5 dni koszenie? To ma być trawa na pokaz żeby się sąsiadom i gościom co w odwiedziny przyjadą pochwalić? Tak - mam taki przykład obok - faceta z żoną, którzy w ogrodze zasuwają dzień przed przyjazdem teściów to aż się pokładam ze śmiechu jaką pokazówę urządzają.
Boże Malaga daj tym ludziom żyć jak chcą, niech se mają trampolinę i robią porządki przed przyjazdem teściów, piszesz o nich jakby produkowali narkotyki w garażu
Sorry, że wbijam, ale koszenie trawy co 5-7 dni to już poważnie zalatuje jakąś obsesją (i jest w ogóle niezdrowe i nieekologiczne..)
przecież takie baseny to wieś. Powiedz jeszcze że wystawiasz trampolinę do skakania.
To pasuje, bo akurat mieszkam na wsi.
ps. a o koszeniu trawy to chyba wiedzę czerpiesz z Pani Domu - co 3-5 dni koszenie?
Powodzenia w koszeniu dobrze nawożonej trawy rzadziej.
Sorry, że wbijam, ale koszenie trawy co 5-7 dni to już poważnie zalatuje jakąś obsesją (i jest w ogóle niezdrowe i nieekologiczne..)
Zdrowo i ekologicznie jest przycinać trawę o 1/3, więc jeżeli chcesz ją utrzymać w dobrej kondycji to wjechanie w nią raz na tydzień i ścięcie z 12cm na 4 to nie jest dobry pomysł.
Pogadamy za dwa-trzy lata jak już będziesz miała chatę odwaloną i zaczniesz się interesować tym co się dzieje wokół :)
Qrko
zacznijmy od tego, że ja trawy nie nawożę, bo nie mam aż takiego pierdolca żeby mieć trawnik jak z żurnala (gdybym chciała, to w ogóle bym postawiła na sztuczną trawę i ciul :P)
o ile rozumiem (bo znam z autopsji widząc, co się dzieje u mnie na trawnikach pod mieszkaniem, gdzie w zeszłym roku koszenie odbyło się dosłownie 3 razy w ciągu sezonu i jak traktorek w końcu wjechał, to to już nie był trawnik tylko jakieś pogorzelisko, a zgnilizną śmierdziało na kilometr) że trzeba mieć kontrolę, tak totalnie nie widzę sensu w wypieszczaniu każdego ździebełka trawki co 3-5 dni
może to też kwestia "hobby", małżonek kosi trawę na działce co 6 tygodni średnio, trawnik idealny nie jest, ale też nie mamy powodu do wstydu; z kolei bliska mi osoba ma totalną obsesję na punkcie koszenia i też to robi co chwila, bo "trawa 5cm to już za wysoka" - problem w tym, że kosiarka nawet nie zbiera tej trawy (bo za niska) i leci sobie "na pusto"
no ale widocznie każdy ma w życiu inne zaburzenia kompulsyjno-obsesyjne, do moich trawa nie należy :)
Poza tym, co z tzw. "łąkami kwiatowymi", które do całkiem niedawna były tak propagowane? W trosce o środowisko, żeby wody nie marnować itd? Nagle to już przestało być modne?
małżonek kosi trawę na działce co 6 tygodni średnio
Nie wiem gdzie mieszkacie ale nie ma takiego sprzętu domowego którym byłbym w stanie ściąć trawę po 6 tygodniach niekoszenia. Generalnie to po 10 dniowych wczasach kolejnego dnia musiałem kosić na najwyższym ustawieniu i zaraz po tym na docelowym żeby jako tako to odratować. Nie umiem sobie nawet wyobrazić jak wygląda ogród niekoszony 6 tygodni, ale raczej jak opuszczona działka na sprzedaż albo jakaś melina.
trawnik idealny nie jest, ale też nie mamy powodu do wstydu
Trawnik to nie jest, bardziej łąka.
no ale widocznie każdy ma w życiu inne zaburzenia kompulsyjno-obsesyjne, do moich trawa nie należy :)
Może macie jakąś nieurodzajną glebę albo kiepskie warunki skoro po takim czasie można normalnie kosić trawę. W przeciętnym ogrodzie jest to niemożliwe. I nie wchodziłbym tutaj w zaburzenia, bo do tych mi daleko, uwierz mi. Nie koszę w pasy, nie walcuję, nie robię oprysków, nie znam nawet gatunków trawy które mam. Ma być schludnie i w miarę zielono, taktuję to bardziej jak utrzymanie czystego kibla. Ale fakt, jedni lubią zwierzątka, inni roślinki i ciężko kogoś przekonywać do czegoś innego.
Poza tym, co z tzw. "łąkami kwiatowymi", które do całkiem niedawna były tak propagowane
Nie wiem, nie mam i nie znam nikogo kto posiada. Nie było w tego w projekcie, ale nie jest źle, bo mimo to mam w ogrodzie setki motyli i tysiące pszczółek zbierających nektar, także natura jakoś tam funkcjonuje.
Dalsza dyskusja nie ma sensu, bo zaczniemy się tu wyzywać i obrażać, a nie o to chodzi. Tak jak napisałem do zobaczenia za 3 lata na jakiejś grupie trawnikowej albo ogrodowej :)
Z ta trawa to troszkę polecieliście;)
Co 6 tygodni to mogę skosić trawę na lace na kiszonke lub na siano.
Aby mieć ładny zielony, gesty i sprężysty trawnik to trzeba strzyc co 4-5 dni.
Kiedyś też mi się chciało tak często tego robić i po pewnym czasie szlag trawnik trafił.
Teraz po położeniu nowego, strzygę często i mam w ogródku zielony dywan.
Sztuczna trawa śmierdzi.
OESU, Draczku, et tu, Brute..
Ale dobra, jak już kupię tę działkę to się dogadamy i najwyżej będziesz mi trawnik ogarniał. Albo coś wspólnie pokisimy. :P
Powodzenia w koszeniu dobrze nawożonej trawy rzadziej.
jeszcze nie zgłupiałem do reszty żeby nawozić trawnik :)
w ogrodzie mam rośliny, drzewka, krzewy i różne nasadzenia, trawnik jest tylko łącznikiem a nie piłkarską murawą zajmującą 90% powierzchni działki
jeszcze nie zgłupiałem do reszty żeby nawozić trawnik :)
Teraz to ja zgłupiałem.
Jak napisałeś, że baseny i jacuzzi ogrodowe to wieś to pomyślałem, że na swojej majestatycznej posiadłości masz wysiane jakieś wyselekcjonowane nasiona KBG, utrzymane na 27mm, nawożone odpowiednio w oparciu o badania gleby, a Ty piszesz że trawa ma być byle jaka, bo to tylko łącznik.
JPRDL :D
ze swojej strony dodam, ze jesli planujesz przydomowa oczyszczalnie sciekow to przypilnuj fachowcow od montazu, zeby potem nie bylo fajerwerkow
ja musialem po moich naprawiac wszystko sam, bo firm, ktore sie tym zajmuja w regionie prawie nie ma, wiec moge sie doktoryzowac w temacie
Dobrze wiedzieć Bullziu, jakby mi się gunwo zatkało, to na pewno będę szukać kontaktu do ciebie :) (dobrze zapłacę!)
bo za prace budowlane w Polsce biorą się nie inżynierowie tylko wszyscy krasnale z czerwonym nosem.
Przydomowa oczyszczalnia to właściwie tylko na b. dużych działkach najlepiej biologiczna. Mimo że przepisy mówią o 15m od ujęcia wody przy biologicznej 30m do rozsączalnika to sam uważam że min. to powinno być 50m+ aby było to bezpieczne a najlepiej 100. Chyba że masz wodę z wodociągu a nie studni i ogólnie masz gdzieś jaki jest potem stan gleby w okolicy twojej nieruchomości.
Koedys mieszkalem w domku. Tzw praca po pracy i dzieki Bogu to byl domek rodziców. Moja by chciala, a ja zdecydowanie większy apartamentowiec
Wybierając lokalizację zwróć uwagę na dostępne "media".
Woda i prąd to "oczywista oczywistość", dodatkowo przyjemnie jest gdy jest sieć gazowa, światłowód, kanalizacja.
Utwardzona droga z kanalizacją deszczową to również duży plus. No i dobrze gdy nie jest to siedemdziesiąta ósma kategoria odśnieżania.
Do kilometra do najważniejszych usług: sklep, paczkomat, przedszkole/szkoła, ośrodek zdrowia.
No i na koniec szeroko pojęte "sąsiedztwo", ale tu chyba będziesz wiedziała czego unikać.
Yaca
Dzięki! :)
Nie szukam domu na zadupiu, raczej w bliskiej aktualnej okolicy, bo nam po prostu odpowiada taka lokalizacja. Z tego, co widzę, te nowe osiedla budujące się dbają o media (choć droga to raczej jeszcze szutrówka).
Sąsiadów to się nigdy wystarczająco nie prześwietli :/
Z drugiej strony, moi przyjaciele mieszkają w świetnej dzielnicy Wrocławia (stary poniemiecki dom, ale okolica bardzo "chodliwa" bo jest super połączenie ze wszystkim w sumie) - od 5 lat starają się o światłowód albo w ogóle jakikolwiek sensowny internet i nikt im nie chce założyć..
Via Tenor
Nie kupuj domu. Zostaw zaskórniaki.
Ja mam dom, choć stary to zamieszasz u mnie a kasę oddasz i zrobię sobie pokój gejmingowy ;)
Nigdy nie mieszkałem w domu i chyba bym nie mógł, try and convince me otherwise :D
Chyba mam podobnie.
Tzn. jakiś taki wymarzony, idealny, od podstaw projektowany, do tego w mieście, a nie gdzieś na wygwizdowie... Ale to nierealne, a z kiepskim bliźniakiem czy szeregówką mieszkanie zawsze wygrywa, choć odpowiedniego też trzeba się naszukać, naurządzać i swoje kosztuje.
Poza tym nigdy nie kręciło mnie siedzenie w ogrodzie itp.
No i nie ma siły żeby za 10-15 lat od zakończenia budowy te wszystkie pompy ciepła i inne fotowoltaiki nie zaczęły się sypać. A dobrze urządzone mieszkanie można tylko przemalować i meble zmienić, zamieniając miejscami szafę z fotelem itp.
Kontekst:
Urodziłem się i do około 18 lat mieszkałem w domu na wsi. Potem kilkanaście lat bloki (w tym własne mieszkanie), teraz kupiłem dom bliźniak. Piszę o Krakowie i jego okolicach. Przeprowadziłem się w lutym 2024, więc temat świeży. Bliźniak, działka 5 arów. Dosłownie ostatni przystanek komunikacji miejskiej.
1. pytanie do tych, którzy opuścili ciepłe klitki na blokowisku na rzecz wolnostojącej własności - żałujecie? Jakie są najważniejsze minusy, i czy bardzo przyćmiewają komfort życia? (ja byłam całe życie blokersem, nie znam takich problemów, jak np. ekogroszek czy pompy ciepła, bo jak mi było zimno w tyłek to po prostu podkręcałam kaloryfer ;) )
Najważniejsze minusy:
- potrzeba dwa auta (koszty), bo jak żona pojedzie do pracy a ja coś muszę ogarnąć z dzieckiem to bez 2 auta słabo
- życie socjalne zostało w mieście gdzie mieszkałem, trzeba dojeżdżać do znajomych zanim tu pozna się nowych. Starzy znajomi nie odwiedzają tak chętnie
- sam robię wiele rzeczy koło domu np. odmalowałem cały dom, nowe listwy przy podłodze, dziś równałem teren, będę kładł płyty chodnikowe i potem szopkę stawiała na tym (taka gotowa z marketu). Jak tego ty lub twój partner nie umiecie to może być dużo wydatków.
- jest więcej obowiązków i rzeczy na głowie. Dla przykładu: w bloku płaciłem te kilkaset PLN zarządcy ale nie myślałem o odświeżaniu trawniku itp. Teraz w zimie jak się przeprowadziłem to nawet łopaty nie miałem i rano pożyczałem od sąsiada. Więcej obowiązków oznacza mniej czasu wolnego ;)
- więcej wydatków niż w bloku np. rzeczy do ogródka, więcej pokoi do urządzenia, nawet sól czy łopata na zimę ;)
2. pytanie do spekulantów ;) jak tam sytuacja na rynku nieruchomości, jakie są prognozy? Będzie tanieć/drożeć? Już się rozglądać poważnie, czy jeszcze z 0,5-1 rok poczekać?
Nie znam się nie pomogę.
3. wiem, że koszt m2 zależy od lokalizacji (w mojej interesującej okolicy da się dorwać bliźniaka w stanie deweloperskim w cenie 2pokojowego mieszkania w Warszawie praktycznie..) ale czy są jakieś standardy, ile to jest "zdecydowanie za drogo"? 5-6 tys za m2 brzmi jak cena.. no właśnie, jaka? Zbyt wywindowana czy bardzo okazyjna?
Temat rzeka dla mnie. Moja zasad mniej więcej jest taka:
Im dalej od cywilizacji np. szkoły, sklepy, komunikacja, siłownie, parki zabaw itp. tym lepszy musi być dom. Tłumacząc na Polski, w obrębie miasta, szeregówka OK, ale na zadupiu musi być duży dom z fajnym ogrodem i jakimiś udogodnieniami np. sauna (przerabiałem takie oferty też xD ). Co do samych cen, patrz na to jak jest z rurami, dachem, odwodnieniem itp a nie na kolor ścian. Sama po kilku filmikach z youtube je ogarniesz a jak teren mokry i woda Ci wchodzi do piwnicy to są ogromne koszty.
4. a propos powierzchni, tak realnie to ile (waszym osobistym zdaniem) stanowi luźny komfort, ale też żeby jakoś to ogrzać i żeby okien za dużo do mycia nie było... ;D 100-140m2 wydaje mi się w pełni zadowalające, ale mogę się bardzo mylić, bo nigdy nie wyszłam mieszkaniowo poza metraż 60 ;)
Rodzina 2+2 dla mnie to Salon + 3/4 pokoje + Łazienka z WC + WC + Garderoba + Garaż + Pralnia. Wychodzi 120 - 140 metrów minimum pewnie. Oczywiście to taki stan idealny dla mnie. Jak obydwoje z rodziców mają hobby / prace co wymaga osobnego pokoju to dodaj dodatkowe metry ;)
I ogólnie, wszelkie uwagi mile widziane :) Najlepiej oparte na doświadczeniu własnym.
Raczej NIGDY nie zmienisz lokalizacji, układu budynku i wielkości działki. Więc ja patrzyłem głównie na te 3 czynniki. Lokalizacja bo co najwyżej dobudują nowe rzeczy ale jak masz np. 30 KM do najbliższego miasta i miejsc pracy to nigdy to się nie zmieni. To samo z szkołą czy lekarzem. Sklepy mogą się pojawić ;)
Układ budynku - możesz wprowadzić drobne zmiany jak ścianki działowe itp. ale nagle nie dobudujesz 4 nowych pokoi itp. czy "puff" magicznie pojawi się garaż jak nie masz działki czy miejsca
Działka - to samo co wyżej
W sumie jak masz pytania to pisz. Przez to, że jestem na etapie remontu i odkrywania życia w domu to mogę pisać na bieżąco ;)
O, takiej "świeżej" osoby mi potrzeba :)
Najpierw znokautuję wymienione wady, a właściwie uznam je jako nieistniejące w moim przypadku ;)
1. auta - i tak mamy trzy. Od 9 lat żyjemy w aglomeracji śląsko-zagłębowskiej i tutaj po prostu inaczej niż bez własnego auta się nie da ;) Np. moja specyfika pracy wymaga ode mnie, bym codziennie była w innym miejscu, rozpiętość 15-70km (nawet nie próbuję liczyć, ile czasu musiałabym zmarnować na dojazdy, nie posiadając własnego samochodu) ergo problem nie istnieje
2. życie socjalne - no, najpierw trzeba jakieś mieć ;) 9 lat w bloku gdzie 80% mieszkańców stanowią emeryci, jakoś nie spowodowało, żebym nawiązała nowe przyjaźnie ;) ergo problem nie istnieje
3. umiejętności/obrotność - coś tam potrafimy zdziałać sami, a nawet jeśli nie, to przecież zawsze można wynająć ekipę/poprosić znajomych - to i tak nieporównywalnie mniejsze koszta w stosunku do tego, o czym mówimy, czyli kupnie domu. Kostki brukowej sama nie ułożę, ale przecież to nie będzie kosztować 700tys chyba? ;) ergo problem nie istnieje
4. my już dawno poszliśmy w "działkowanie", więc wiemy, co to jest koszenie trawy, dbanie o kwiatki etc. Więcej obowiązków oznacza mniej czasu wolnego.. ale w naszym przypadku to trochę "hobby", a nie obowiązek :) Mój chłop wraca z pracy i w sezonie pędzi na nasze RODos, żeby coś ulepszyć/podłubać, bo zwyczajnie to lubi ergo problem nie istnieje :)
Co do lokalizacji:
już o tym pisałam, aglomeracja śląsko-zagłębiowska jest specyficzna i ciężko to wytłumaczyć komuś, kto nie widział ;) Tutaj obok tablicy "koniec miasta" jest jednocześnie tablica "początek miasta" (innego :) ), z punktu logistycznego to jest ogromne skupisko osiedli, odrobinę przeplatanych jakimś laskiem/parkiem. Taka Warszawa, tylko że większa i z większą ilością "centrów" ;) Czyli teoretycznie mogę zamieszkać na obrzeżach Sosnowca, a mieć rzut beretem do centrum Będzina. To jest jeden wielki organizm, więc o lokalizację/komunikację kompletnie się nie boję (z małymi wyjątkami, gdzie niektóre dzielnice niektórych miast to naprawdę wypiździewo :P)
Dziękuję za uwagę o rurach i odwodnieniu, to jest akurat istotne! :)
Rozkładówka.
No tu widzę pewne wątpliwości.
Mój ideolo dom na pewno musi być piętrowy, bo tak to sobie wyobrażam, że parter to "część użytkowa" a piętro to jedna wielka sypialnia :) Również celuję w 3-4 pokoje na piętrze. Garaż musowo. Ale już garderoba? Co się robi w garderobie? Nie wystarczy pierdyknąć fajnej szafy przesuwnej w sypialni czy gdzieś? To samo pralnia. Czy pralka musi mieć swój własny pokój? :P Nie zmieści się zwyczajnie w łazience? (ale ja jestem takim zwyrodnialcem, że nigdy nie miałam, nie mam, i nie chcę mieć zmywarki, bo uważam że od umycia czterech talerzy, dwóch garnków i patelni pod wodą bieżącą, w zwykłym zlewie kuchennym, korona mi z głowy nie spadnie)
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi ;)
Najpierw znokautuję wymienione wady, a właściwie uznam je jako nieistniejące w moim przypadku ;)
Pisałem o sobie. Totalnie zgadzam się, że każdy ma inaczej :)
Dziękuję za uwagę o rurach i odwodnieniu, to jest akurat istotne! :)
Ogółem tutaj jest więcej tego, np. jaki sposób radzenia sobie z ściekami albo jaki dojazd do głównej drogi np. czy nie masz wpisanej w księdze wieczystej sąsiada prawo do przejazdu. Sens jest taki, że kolor ścian czy płytki w łazience łatwo zmienisz. To, że do końca życia będziesz walczyć z zalewaniem piwnicy albo okropnym dojazdem to coś na co warto zwrócić uwagę.
Tak z głowy, rzeczy o które ja mocno się czepiałem jak kupowałem z rynku wtórnego:
- Stan dachu + jak okna dachowe to grzyb / stan ścian
- Stan piwnicy i wycieczka po sąsiadach czy jest problem z wodą
- Kiedy i jakie były instalacje robione
- Piece i sposób ogrzewania (Kraków wymusza gazowe albo pompy ciepła)
Rozkładówka.
No tu widzę pewne wątpliwości.
Postaram się odpowiedzieć co dla mojej rodziny miało sens. UWAGA dla Ciebie może to być totalna bzdura ;)
Ale już garderoba? Co się robi w garderobie?
Nie lubimy mieć dużo gratów w pokojach. Jedynie małe szafy / komódki itp. Trzymam tam więc wszelkie rzadziej używane ubrania np. Garnitury, rzeczy do sprzątania np. mop / odkurzacz. Buty letnie / zimowe w zależności od sezonu / jakieś pudła, suszarka na pranie itp.
Da się to robić w mieszkaniu, po prostu wolimy mieć mniej rzeczy w pokojach :)
To samo pralnia. Czy pralka musi mieć swój własny pokój?
Po narodzinach dzieci, okazał się, że suszarka do prania to podstawa dla nas. Mamy dwa osobne sprzęty (pralka i suszarka). Tak jak w pokojach nie lubimy zagracać przestrzeni w łazience, więc wolimy wywalić pralkę i suszarkę w inne miejsce. Im dłużej piszę tym bardziej wychodzi, że to kwestia gustu (upodobań ?) . Chyba czuć o co chodzi ;)
Na początku nasze plany i oczekiwania a realia były totalnie z du*y. Pomogła jedna rzecz - jeździliśmy do różnych domów (powtarzam rynek wtórny) i oglądaliśmy oraz słuchaliśmy. Około 2 - 3 wizyty na tydzień. Szukaliśmy z przerwami około pół roku. Lekko ponad 20 miejsc obejrzeliśmy. Chodziło o obejrzenie i porównanie wielu opcji, nawet do miejsc co się nam nie podobały. Jak wejdziesz do domu z tą okrutną pralnią a potem bez to możesz to porównać. Mieć jakąś wizję, a jak tylko gdybasz albo planujesz u siebie w mieszkaniu w bloku to możesz tego nie poczuć. Tak samo jak nagle zobaczysz 3 pokoje na piętrze ale każdy po 18-25 metrów a potem 5 pokoi ale każdy po 9-12 metrów to też daje do myślenia.
Co do budowy domu my totalnie nie chcieliśmy. Bliska rodzina to robiła i około 2-3 lata wyjęte z życia. Co prawda mają swoje idealne pokoje, miejsce na kominek itp. itd. ale dla nas koszt 2-3 lat życia, szczególnie jak mamy dzieci, był nie do zaakceptowania.
martusia, tesciowa pare lat temu sprzedawala dzialke na rodosie na glowonogu, to ty kupilas?
Dzięki za wyczerpującą odpowiedź :)
No właśnie, ten nieszczęsny rynek wtórny... Początkowo myślałam tylko o takim, ale a) w interesującej mnie okolicy brak sensownych ofert, b) cena domu "do zamieszkania" = cena domu deweloperskiego+wykończenie (a chyba nawet dom z rynku wtórnego wychodzi nieco drożej, bo jak sam pisałeś - jak mi się nie spodobają np. kafle w łazience, to sobie zmienię - ale przecież najpierw trzeba skuć stare, to już jakiś być może niewielki, ale jednak koszt.. coraz bardziej dochodzę do wniosku, że wolę sobie od początku zrobić po swojemu)
Wychodzi na to, że w garderobie trzymacie to wszystko, co my w wielkiej wnękowej szafie przesuwnej w mieszkaniu ;) Na ten moment wydaje mi się to marnotrawieniem powierzchni, w "garderobie" wolałabym wstawić.. no nie wiem, np. basen ze szczeniaczkami :D ;) OFC to kwestia preferencji i upodobań :]
I plis, nie obrażaj się na mnie za pralnię :) Być może z czasem zmieni się mój punkt widzenia (bo jak wiemy, tylko krowa nie zmienia poglądów) - póki co uważam to za przedmuchane widzimisię, trochę na zasadzie "kto to słyszał, żeby gacie nie mogły się suszyć normalnie na wolnym powietrzu" ;)
Z ciekawości, na iluletni dom się zdecydowaliście?
Pytam głównie w kontekście instalacji, bo początkowo myślałam sobie, że 5-10letni dom, to przecież nie może być zajechany i nic nie trzeba gruntownie rozbebeszać, z drugiej strony.. jeśli stan deweloperski i instalacje nówki-sztuki mają mi zapewnić 5-10lat spokoju więcej (odłożyć w czasie zmiany), bez remontów generalnych, to chyba to wolę.
Teraz tak jeszcze sobie uzmysłowiłam, że w tych nowych ofertach nie ma opcji na kominek (który zawsze mi się marzył). Macie kominek? :) Domniemuję tylko, że może mieć to związek z eko-postawą (kto wie, może ktoś już wpadł na pomysł, by palić w kominku oponami ;)) )
Bullziu
niestety to nie ja (choć śmiesznie by było, gdyby się okazało że jesteśmy w jakiś sposób zazębieni w realu :) )
Bullziu
niestety to nie ja (choć śmiesznie by było, gdyby się okazało że jesteśmy w jakiś sposób zazębieni w realu :) )
Bullz generalnie zazębia się z forumowiczami w nieoczekiwany sposób
Dziękuję za cierpliwość. Miałem trochę spraw na głowie.
Ale co do naszej rozmowy.
W sumie połączenie dwóch tematów:
No właśnie, ten nieszczęsny rynek wtórny... + Z ciekawości, na iluletni dom się zdecydowaliście?
Koło Krakowa jest dużo ofert. Do tego my celowaliśmy w dom deweloperskich ale z 2010 - 2017 (umowne granice). Bo wtedy były większe działki a domki miały garaże i inne udogodnienia, gdzie teraz deweloperzy, przy cięciu kosztów z tego rezygnują.
Teraz często działki mają po np. 2,5 Ara i wiata przed domem a nie garaż.
Sam kupiłem z 2016 i obecnie, odpukać, nic złego się nie dzieje. Jedynie sam odmalowałem cały dom, położyłem listwy i jakieś drobne rzeczy związane z użytkowaniem np. nowa warstwa silikonu, nawiezienie ziemi do ogródka i podrównanie terenu (poprzedni właściciele mieli Psa i sporo dziur było wykopanych).
Pamiętaj, że nie każdy dom z 2016 będzie w takim samym stanie jak ten co ja kupiłem.
że w tych nowych ofertach nie ma opcji na kominek (który zawsze mi się marzył). Macie kominek? :)
Te udogodnienia napisane kilka linijek wyżej to kominek ;) Więc tak, szukaliśmy domu z kominkiem.
Akurat ja poszedłem w drugą stronę. Z domku trafiłem do mieszkania w bloku i ani trochę nie żałuję. Teraz nawet na działkę nie mam ochoty jeździć więc ja sprzedajemy.
Sąsiedzi w blokowiskach bywają czasem irytujący. Liczyłem się z tym. Mówią "chcesz spokoju idź, do domku" . Swoich sobie ułożyłem. Siedzą cicho jak mysz pod miotłą. Aż chce się żyć :)
Jeżeli chcesz kupić dom w stanie deweloperskim to warto podbić wcześniej z kimś kto zajmuje się odbiorami inwestycji lub po prostu z kimś kto bedzie się zajmował wykończeniem takiego budynku dla Was. Niech sprawdzi instalacje, użyte materiały, jak wszystko zostało zbudowane, czy nie ma wycieków, wilgoci, lipy z wentylacją, krzywych ścian, wykwitów pleśni, dziur, rys i całej reszty rzeczy, których amator nie zobaczy, a które później mogą uprzykrzyć życie lub dowalić Wam nieplanowanych kosztów.
To ja tylko napiszę swoje osobiste odczucia, bo kiedyś mieszkałem na wsi w jednorodzinnym domu, potem wylądowaliśmy w bloku, później znowu wróciłem na wieś ale mieszkanie w bloku zostało i ostatecznie wróciłem do bloku i ja powiem tylko tyle że, nie ma to jednak jak mieszkanie w domu jednorodzinnym, wiadomo jest masa pracy przy domu jak wszędzie, ale to że macie swój dom, swoją działke to rekompensuje, w bloku nie za bardzo wyjdziesz o 22:00 przed blok zeby usiasc na ławce, bo a to patola łazi i dra mordy, nie ma co robić zbytnio przed blokiem poza siedzeniem na ławce, to już lepiej na balkon wyjsc i sobie usiasc, ale głownie mi chodzi o taką wolność jaka jest, swoje warzywka, podjezdzasz pod dom i nosisz sobie zakupy, torby i inne, a u nas pod blok juz samochodem nie podjedziesz, no jak tu ktoś pisał wygoda w bloku to to że ma się dostęp do ciepłej czy zimnej wody od ręki, jest grzanie, o takie rzeczy nie trzeba się martwić, no ale jednak dla mnie więcej plusów dla domu, no ale te czasy nie wrócą i powrotu na wieś nie ma, a teraz w działkę nową i nowy dom nie mam środków zeby się bawić ani chęci i czasu.
Kolega z pracy się bawi w działkę i dom taki jak z załącznika (kawaler, nie planuje się żenić), to powiedziałem zeby podał koszty po wszystkim orientacyjnie jeśli to nie tajemnica, to się zobaczy.
w zasadzie większość wad bloków, które opisałeś, nie dotyczą nowych warszawskich osiedli (a pewnie też nowych osiedli w dużych miastach), masz garaż podziemny, z którego zakupy wieziesz windą aż po drzwi - o ile w ogóle robisz zakupy, bo my mamy od tego w blokach ludzi z delio
patoli pod oknem nie ma, bo osiedle jest grodzone, a ochroniarz na wieżyczce ma polecone strzelać do każdego o zarobkach poniżej 15k netto
jak kogoś stać na budowę domu to pewnie stać go też na mieszkanie w takich warunkach, może pomijam jakieś zadupia
Ten domek ze zdjęcia to jakiś nowoczesny kurnik? ;)
Przepraszam, bo nie powinnam tak kpić, ale naprawdę, taką hacjendę to bym psu wybudowała żeby był szczęśliwy ;) IMHO jak coś robić, to albo porządnie, albo wcale..
Chyba jakieś modułowe albo gotowe, więc powinno być cenowo akceptowalne, łatwo ogrzać, ma pewnie ze 60-70 m2 pow. użytkowej... Jeśli gość ogarnął małą działkę względnie tanio, to niewykluczone, że koszty nie przekroczą 40 m2 klitki w nowoczesnym kurniku ;)
Więc poniekąd masz rację Meg, ale z drugiej strony...
Biorąc pod uwagę inne koszty i obowiązki to jednak dla mnie kurnik lepszy, ale ludzie mają różne podejście
Ja mieszkałem w bloku 35 lat - z żoną 5 lat i kupiliśmy dom w tamtym roku i mieszkamy od stycznia - dom 105m użytkowej , działka 5 ar i styka . Jesteśmy my i córka półtora roku . Wielkość idealna bo na dole salon , kuchnia , łazienka i pomieszczenie gospodarcze a na górze łazienka i 3 sypialnie . Jest co robić w koło bo trawnik jest więc będzie sadzenie roślin etc ale ta cisza , spokój - bezcenne . Nikt mi nie tupie nad głową ani nie tłucze się pode mną . Mieszkam na wsi i cisza w nocy ze śpię z otwartymi oknami . Bajka ! Ja polecam :)
To Wy ludzie nie macie domu po rodzicach?
Mieszkałem większą część życia w bloku z rodzicami i bratem na 2 pokojach. Marzyłem o tym aby kiedyś mieć coś więcej przestrzeni dla siebie. W spadku człowiek niestety nic nie dostał ale konsekwentnie realizowałem swoje cele i udało mi się za gotówkę kupić dom typu kostka z lat 80. W środki był typowy PRL więc rok czasu zajęło mi ukończenie generalnego remontu. Teraz nie wyobrażam sobie powrotu do blokowiska ale jest jedno wielkie Ale....Roboty jest wh*** i jeszcze więcej. Mam małą działkę ale trawa rośnie jak opętana, chwasty zawsze jakieś się przebijają, kwiaty przed domem codziennie podlewać trzeba. Kobieta wymyslia jeszcze mikro ogródeczek z pomidorami, więc tam też codziennie trzeba podlewać. Zawsze przed okresem letnim jest coś do zrobienia typu odmalować płot/ płotek. A to chodnik oczyścić z brudu, a to coś tam , a tu znowu chwasty powyrastały. A tu człowiek do piwnicy zejdzie sprawdzić dla swietego spokoju czy ciśnienie na piecu jest w normie. Ostatnio miałem pierwszy raz sytuacje, że piec gazowy nie chciał się załączyć i kąpiel brałem w zimnej wodzie, jak już się wykąpałem i poszedłem do piwnicy wkurzony to nagle wszystko wróciło do normy i piec pracuje do tej pory bez problemu. Strach pomyśleć jakby mi zimą odmówił posłuszeństwa...( a jest 4 letni). Ostatnio też pompa wody mi się zepsuła i nie miałem wody na ogrodzie. Tego lata była ostra burza i porwało mi taki pawilon ogrodowy ( 1000 zł poszło z wiatrem) przy okazji niszcząc parę drewnianych przęseł od płotka ( też swoje kosztuja). Zauważyłem już, że na elewacji budynku zaczynają pojawiać się duże widoczne pasy brudu więc pewnie czeka mnie czyszczenie całej elewacji ...i tak ciągle coś. No i mój dom na tle tych wszystkich nowowybudowanych domków wygląda po prostu biednie, typowa kostka. Ale nie mam co zalowac, bo dom nie kosztował dużo i mam w końcu trochę przestrzeni dla siebie, 100m czyli kuchnia, sypialnia, salon, mój pokój do grania, łazienka, kibel i osobne pomieszczenie z sauną. Więcej mi nie trzeba. No może mojej kobiecie, bo nie ma swojego pokoju haha
"5-6 tys za m2" za stan deweloperski??
Teraz ceny lokali nawet na prowincji to ok 8tys i więcej. Do tego metraż to zwykle 36-40m2. napisz mi, w którym to magicznym miejscu jest za 5tys./m2 ciekawy jestem.