Problemy Cyberpunka 2077 miały bezpośredni wpływ na sukces dodatku Widmo wolności
grałem w dlc w dniu premiery na ps5 (na ustawieniu performance) i w nowej dzielnicy spadki klatek były notoryczne, gre tez mi pare razy wyrzucilo do ekranu glownego. dodatek nie wyszedl na lastgenie, a to tam podstawka dzialala najgorzej. takze gadaj zdrow xd
Znowu ten bezczelny kłamca i partacz Sasko, czy on kiedyś przestanie opowiadać te swoje kłamliwe brednie i propagandę, chyba nie.
Jak byśmy nie zwalili to by było gorzej, taaa...
A może sprzedaliby tak ze 2-3 RAZY tyle co teraz, gdyby gra wyszła tak dobra i faktycznie next genowa jak zapowiadali? A nie ten wykastrowany powycinany odpad który niczym się nie wyróżnia?
Oczywiście, że nie przestanie mijać się z prawdą. W końcu to taki polski Todd Howard.
No bez przesady, Toddowi to do pięt nie dorasta, nawet mimo jego wad, to zwykły pucybut lizus, który będzie pierdział i kłamał tak pięknie jak tylko się da, bo ma ciepłą posadkę w tak samo kłamliwym CDPR, wiec pasują do siebie idealnie.
Pisanie o nim, że to polski Todd Howard to byłby nadal bardzo duży komplement ha ha
Wszyscy czekamy na emeryturę tego pana. Żeby w końcu przestał się ośmieszać. Nawet nie potrafi zakończyć wsparcia własnego produktu, mówiąc półsłówkami. Wiem, giełda musi wzrosnąć, żeby zadowolić inwestorów.
Szkoda tylko, że ten dodatek wcale tak wybitny nie jest.
Oczywiście - to kawał dobrej historii, całkiem długiej jak na dodatek i z nowym, dużym obszarem.
Tylko, że nie wiem dlaczego REDzi na siłę piszą o CP77 jakby osiągnął nie wiadomo jakie odkupienie i tryumfalnie nie zakończył swojej historii. Prawda jest taka, że najpierw zamiast gry wybitnej i przełomowej, zaserwowali grę przyzwoitą (owszem z przebłyskami geniuszu), która dodatkowo działała tragicznie i była króciutka. Następnie przez trzy lata udało im się sprawić, że działa ona znośnie, dodali trochę zapowiedzianego wcześniej contentu oraz wyprodukowali JEDEN dodatek zamiast obiecanych 2-3 i multi.
W przypadku Wiedźmina 3 dodatki były tak zachwalane ponieważ po wybitnej, napakowanej wysokiej jakości treścią grze (sprzedawanej za pół ceny swoją drogą) dostaliśmy dwa niesamowite dodatki za ułamek ceny, które wielkością dorównywały co niektórym pełnym produkcją. I to w rok od premiery!
W przypadku CP77 praktycznie każdy aspekt "życia" gry wyszedł gorzej:
- 50h głównego wątku Wiedźmina 3 vs 25h w CP77
- Mocno zbugowana premiera W3 naprawiona w parę miesięcy vs tragiczny stan CP77 poprawiany przez ponad dwa lata
- 16 darmowych dlc wydanych w 3 miesiące vs 18 dlc do CP77 wydawanych przez półtora roku
- Dwa dodatki na 10h i 15h głównego wątku przez rok vs jeden dodatek na 13h głównego wątku przez trzy lata
Patrząc na to nie rozumiem w jaki sposób próbują teraz uznawać za standard narrację o "wielkim powrocie" i "odkupieniu win". Po prostu wydali kolejną grę, która była gorsza pod każdym aspektem w porównaniu do poprzedniej. Nie znaczy to, że jest zła, ale ewidentnie mamy do czynienia ze spadkiem jakości.
Gdyby spełniły się te wszystkie plotki o wyciętej w ostatniej chwili zawartości i rzeczywiście dostalibyśmy coś w rodzaju "Cyberpunk ReEDedition" a w niej:
- przywrócony kilkunastogodzinny prolog
- większe zróżnicowanie w zależności od wybranej przeszłości
- nowe obszary gry np. podziemne NC
- alternatywne wybory w głównym wątku i w zadaniach pobocznych
- możliwość realnej interakcji z miastem
- dodatkowe, rozbudowane questy wydłużające grę do poziomu W3
- Doszlifowany na błysk stan techniczny
- Długotrwałe wsparcie - wydanie większej liczby dodatków niż do W3.
- multiplayer
No to wtedy mogliby rzeczywiście pławić się w chwale "drugiego No man's sky" i opowiadać gawędy weteranów jak to "wszystko dobre co się dobrze kończy". Natomiast obecnie to na każdym etapie wypadli gorzej niż poprzednio, na kilku wręcz słabo, więc nie rozumiem dlaczego mamy kupić tę narrację.
I nawet nie chodzi o to, że ja bym takiej poprawy gry oczekiwał - wydali grę mimo wszystko bardzo dobrą, nie porzucili jej od razu, poprawili, dali dodatek, który jest wart swojej ceny. Podejrzewam nawet, że takie podejście byłoby koniec końców gorsze dla graczy bo każda godzina zainwestowana w tę grę przynosiła by wielokrotnie mniej efektów niż włożenie jej w nowy, świeży i nienaznaczony poprzednimi błędami projekt. Tylko, że jest różnica między "udało się wyjść jakoś na prostą" a "odkupiliśmy winy z naddatkiem i znów jesteśmy wspaniali".
Nie wiem skąd ten sentyment do długości gry. Bardzo lubię W3 i CP2077, ale wątek główny w Wieśku zaczynał pod koniec już męczyć, był za długi. Czas potrzebny na ukończenie wątku głównego w Cyberpunku był idealny.
Długość gry jest problemem w momencie, w którym jest on sztucznie dodawany przez bezsensowne kopiowanie tych samych elementów. W przypadku Wiedźmina 3 mieliśmy do czynienia z wielowątkową historią o wielkim rozmachu, w której wszystko budowało spójną i satysfakcjonującą całość. Nakreślenie charakteru gry poprzez segment w Białym Sadzie, zróżnicowanie perspektyw poprzez samodzielne wątki Barona, Keiry czy Novigradu, powiew świeżości wątkiem na Skellige, ostatnie przygotowania do wielkiego finału i motyw loży... To wszystko sprawiało, że pod koniec mieliśmy poczucie ciężaru całej opowieści przez którą przeszliśmy. Czysto teoretycznie dałoby się przejść od razu z Novigradu na Wyspę Mgieł i bitwę o Kaer Morhen a potem zamiast wątku Imleritha, krainy Aen Aelle i loży zrobić od razu finał z Dzikim Gonem. To by pozwoliło zamknąć historię w 20kilku godzinach, jednak całościowo fabuła straciłaby na głębi a ukończenie jej nie dawałoby tyle satysfakcji.
CP77 miał historię ewidentnie rozpisaną z myślą o podobnym rozmachu, który jednak nie wybrzmiała przez nadmierne przyspieszenie różnych wątków. Już sam fakt, że na samym początku dostaliśmy przycięte do maksimum ścieżki życiowe a następnie przeskoczyliśmy cały etap poznawania NC, budowania relacji z Jackiem i przyjaciółmi oraz zdobywania doświadczenia, sprawiał, że kompletnie zburzone zostały szanse na jakiekolwiek utożsamienie się z głównym bohaterem. Po prostu opowieść V różniła się od opowieści gracza. Ta pierwsza opowiadała o zerwaniu z poprzednim życiem, zawiązywaniu głębokich przyjaźni, pięciu się po szczeblach kariery... A ta druga ograniczyła się do przeciągniętego prologu, który kończył się w momencie zdobycia Relica, czyli na dobrą sprawę w kulminacyjnym momencie życia V!
Paradoksalnie - przyspieszenie wczesnych etapów gry poprzez wycinanie najciekawszych elementów doprowadziło do spowolnienia fabuły, która nie rozpoczęła się na dobrą sprawę do momentu śmierci Jackiego. Tymczasem, gdyby przyjąć schemat z Wiedźmina 3 to przedłużony prolog stałby się już centralnym punktem rozrywki.
Winno to wyglądać tak:
- Ścieżki życia - samouczek/prolog w miniaturze otwartego świata - Biały Sad z W3 - ok. 5h
- Zerwanie z dawnym życiem - 1 moment przełomowy - audiencja u Emhyra z W3 - ok. 1h
- Pięcie się po szczeblach kariery NC - główne danie open-world - Poszukiwania Ciri - ok. 20h
- Telefon od Dexa - 2 moment przełomowy - odnalezienie Umy z W3-
- Akcja w Konpeki plaza - przyspieszenie narracji, fabuła staje się bardziej liniowa - odczarowanie Umy - ok. 5h
- Poszukiwanie lekarstwa i poznawanie Johnnego Silverhanda - mocny nacisk na fabułę kosztem zadań i aktywności pobocznych - Od Wyspy Mgieł do Bitwy o Kaer Morhen - ok. 10h
- Zdobycie informacji, że relic doprowadzi do śmierci V - moment przełomowy - śmierć Vesemira w W3
- Opracowanie i realizacja planu pozbycia się relica - finałowy moment historii - przygotowanie pułapki na Eredina w W3 - ok 5h
- Epilog - tak jak było w grze - tak jak było w W3 - ok 30 minut.
W ten sposób otrzymujemy niecałe 50h rozgrywki, podobnie jak w W3, podczas których towarzyszymy V w całej jego historii. I tak jak w Wiedźminie, odczuwamy konsekwencje wydarzeń razem z głównym bohaterem, bo razem je przeżywaliśmy.
Po prostu główny, koronnym błędem REDów było zrezygnowanie z dobrej, logicznej fabuły, na rzecz jak najszybszego spotkania z Silverhandem. W ten sposób to co w opowieści V stanowiło centrum tj. pół roku pięcia się po szczeblach NC a następnie niespodziewany upadek na sam dół, stało się jedynie wstępem. Natomiast to co powinno być intensywnym wyścigiem z czasem - tj. poszukiwania lekarstwa i walka o życie, stało się rozciągniętym na siłę polem dla aktywności pobocznych.
Nic dziwnego,dodatek sporo lepszy od podstawki plus pozbawiony bugów jak podstawka na premiere...
Ogrywam właśnie całość po raz pierwszy i mam mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo dobre dialogi, niektóre zadania, postacie. Z drugiej ta gra to trochę taki bałagan jesli chodzi o mechanikę. Gra jest kompletnie niezbalansowana. Poza samym początkiem nie stanowi żadnego wyzwania. Za dużo wszczepów, broni, umiejętności, nirpotrzebna reputacja, wytwarzanie - to wszystko wydaje się nie do końca przemyślane, a gram w wersję 2.1. Strach pomyśleć jak to wyglądało na premierę. Odnoszę wrażenie, że Redzi wykonali mnóstwo niepotrzebnej pracy, zamiast wykorzystać zasoby na dopracowanie rozgrywki. Zresztą Wiedźmin miał podobne problemy. Mam nadzieję, że do następnych projektów zatrudnią nowych ludzi, którzy bardziej ogarniają aspekty rpg, bo naprawdę szkoda pracy osób odpowiedzialnych za scenariusz, dialogi, kreację świata.
Chcecie powiedzieć, że po kiepskiej premierze ktoś się nauczył lepiej dopracowywać gry? No łaaaaał, jaki szok, nikt się tego nie spodziewał, trzeba to koniecznie ogłosić światu. Hej, może napiszecie też artykuł o tym, że wasi redaktorzy nauczyli się sprawdzać swoje materiały po tym, jak do publikacji poszło coś pełnego błędów językowych?