Gry AAA niekoniecznie powstają długie lata. Były pracownik BioWare tłumaczy, dlaczego tak długo czekamy na wielkie hity
Dlatego od lat postuluję by zmniejszyć nacisk na technologię, mechaniki i assety na rzecz fabuły i balansu.
Dużo gier ma już świetny szkielet mechaniczny, ogromny świat i technologię, która przez lata trzyma poziom, ale latami musimy czekać żeby poznać dalszy ciąg historii.
Wolałbym dostać szybciej nową treść opakowaną w te same szaty niż latami czekać bo ktoś ubzdurał sobie, że każdy sequel musi wywracać mechanikę od nowa i wykorzystywać nowy silnik a użycie dwa razy tego samego assetu to zbrodnia.
Wzorem postępowania dla mniej jest w tej kwestii Gothic II oraz dodatek Krew i Wino do Wieśka. W obu przypadkach dostaliśmy delikatnie doszlifowaną grafikę, nową mapę zbudowaną w dużej mierze na gotowych assetach, trochę zabawy mechanikami i kilkadziesiąt godzin świetnie napisanej historii, którą po prostu chciało się poznać do końca. A potem jak przy Gothiku 3 wzięli się za robienie nowego silnika, mechanik, świata etc. to nie dość, że żadna z tych rzeczy (no, może poza rozmiarem świata) nie powalała, to jeszcze zabrakło czasu na fabułę! A gra powstawała 3 lata w porównaniu do niecałego roku, w którym skończono dwójkę! Serca z Kamienia i Krew i Wino dostarczyły razem drugie tyle godzin co podstawka a wielu uznało nawet, że były to godziny przyjemniejsze i bardziej satysfakcjonujące. I oba wyszły w przeciągu roku od premiery!
Ja rozumiem, że są czasem takie patologie jak AC czy Far Cry, gdzie co roku łupią ten sam schemat w innej otoczce, ale też podejrzewam, że nikt by nie narzekał, gdyby fabuła stała tam na wysokim poziomie a nie jedynie dawała pretekst do powtarzania tych samych czynności.
Nie wiem jak pozostali, ale ja bym wolał dostać w przeciągu roku jeszcze jeden dodatek do CP77 rozmiarów Phantom Liberty, TESVI, które byłoby rozwinięciem znanej formuły w nowym miejscu i z nową fabułą oraz wariacją na temat lubianych mechanik, albo KCDII, które byłoby po prostu dalszym ciągiem przygód Henryka, niż czekać po 7-10 lat na każdą z tych części żeby dostać coś co w niczym nie przypomina już poprzedniej części i kierowane jest do ludzi, którzy mieli lat 10, gdy one wychodziły.
Tak samo wolałbym dobrze napisane rozszerzenia do RDR2 opowiadające historię Charlesa, Javiera czy Sadie, które korzystałyby z pięknego silnika gry, który zachwyca do dziś, niż czekać kilkanaście lat na sequel po to by końskie przyrodzenie było jeszcze bardziej zachwycające.
Twórcy narzekają, że koszta im rosną, gracze narzekają, że na gry trzeba długo czekać i są drogie...
...a wszystko przez to, że branża wepchnęła się w błędne koło, gdzie, przywołując słowa członka Obsidianu, "tworzenie gry jest jak kręcenie filmu, z tym, że każdorazowo musisz zbudować od zera kamerę".
Ja rozumiem, że są gry oparte o mechaniki i przełomowe technologie, ale nie każda gra musi taka być, tak jak nie każdy film musi być Avatarem! Czasem wystarczy żeby była jak Gran Torino, które Eastwood nakręcił w kilka miesięcy, bez większych ceregieli, i które do dzisiaj zachwyca opowiedzianą historią.
I tak samo widziałbym branżę grową - korzysta się ze sprawdzonych rozwiązań i z ich pomocą opiera się ciekawą historię (lub przyjemny gameplay) i tylko raz na jakiś czas "wchodzi się w nową generację" prezentując grę przełomową, z której rozwiązań będzie się korzystało przez kolejne lata.
Dlaczego moderzy potrafią dostarczać po kosztach tak niesamowite produkcje?
Ponieważ korzystają z wypracowanych już rozwiązań.
I tak samo studia powinny wykorzystywać to co same stworzyły. Osobiście, znacznie lepiej bawiłem się w Kronikach Myrtany opartych o zmodyfikowaną technologię z 2002 roku niż w którejkolwiek grze PB od czasów pierwszego Risena. Bo fabuła była dobrze napisana, świat ciekawy i mechaniki przyjemne. A to, że wykorzystano gotowe już assety i technologie? Kogo to obchodzi?
No przecież zarówno Mass Effect: Andromeda jak i Anthem były robione 2 lata, a preprodukcja zajęła z 5 lat. Komedia.
No przecież zarówno Mass Effect: Andromeda jak i Anthem były robione 2 lata, a preprodukcja zajęła z 5 lat. Komedia.
Z "dużymi" tytułami będzie tylko gorzej. Coraz więcej z nich już przed premierą ma ogłaszane wsparcie i cykl życia na kilka lat do przodu, więc czekanie w ciul czasu na kontynuację, czy nowy projekt będzie (już jest właściwie) standardem.
Tak, a na premierę fatalny stan techniczny, okrojona zawartość i w efekcie peak na poziomie kilkunastu tys grających jednocześnie (mówimy o grze AAA), co kończy się zamknięciem sewerów po kilku/kilkunastu miesiącach. Kto kupił, ten frajer.
w sumie to nic dziwnego, bo gracze też zawinili. Jak sobie nawarzył piwa, to musi go teraz wypić. Bezmyślne kupowanie każdą możliwą grę tak szybko jak się da tak właśnie się kończy.
To akurat prawda. Ja też nie kumam jakim cudem wciąż znajdują się chętni na gry premierowe, skoro od początku wiadomo, że będzie to wersja pod każdym względem gorsza, niż powiedzmy po roku od wydania. No, ale widać jestem w mniejszości i jednak jakoś się to kręci.
Bo niektórzy nie chcą czekać może kolejny rok, jak np. czekali powiedzmy kilka(naście) lat na jakiś tytuł? Serio cię to dziwi?
"Bo niektórzy nie chcą czekać może kolejny rok, jak np. czekali powiedzmy kilka(naście) lat na jakiś tytuł? Serio cię to dziwi?"
Jakże nudne życia muszą wieść.
A co ma czekanie kilkanaście lat - jak np. w moim przypadku na STALKERa 2 - do trybu życia? XD
Kurde, ale to jest właśnie nie tylko wybitnie głupie, ale też nieodpowiedzialne. Nie potrafisz wytrzymać rok i znaleźć inne alternatywy, ograć nieograne gry, zagrać w starsze gry itp? To dzidziuś jesteś, a nie dorosły czy nawet nastolatek.
Ludzie mają dostęp do całej masy gier, twórcy często wydają gry niedokończone, słabo zoptymalizowane, często odwalają różne cyrki, pocinają gry dla sprzedaży większej liczby dlc, mocniej monetyzują gry, dość wysokie ceny, które zdają się jeszcze rosnąć itp. i mimo wszystkiego ludzie wciąż nie nauczyli się i muszą koniecznie wszystko kupić najszybciej jak to tylko się da pogrążając branżę tą pętlą (kupują, wydać gorsze gry, kupują dalej, to czemu nie wydać jeszcze gorszych).
Oczywiście, że mam w co grać, ale jest coś takiego jak priorytety i są pewne gry, które po prostu muszę ograć od razu. Są uniwersa, które wyjątkowo się kocha i jak kogoś pasjonują gry, to myślałem że na forum o grach nie trzeba tego tłumaczyć. Właściwie z większością dużymi (interesującymi mnie) tytułami jestem na bieżąco i pomiędzy muszę ogrywać te starsze gry, o których wspomniałeś. Ale ok, posłucham narzekających randomów i będę przez rok - czy tam inny czas, po którym można uruchomić grę nie będąc nazwanym dzidziusiem - "wstrzemięźliwy", a w międzyczasie mimowolnie naczytam się spoilerów XD
Dlatego od lat postuluję by zmniejszyć nacisk na technologię, mechaniki i assety na rzecz fabuły i balansu.
Dużo gier ma już świetny szkielet mechaniczny, ogromny świat i technologię, która przez lata trzyma poziom, ale latami musimy czekać żeby poznać dalszy ciąg historii.
Wolałbym dostać szybciej nową treść opakowaną w te same szaty niż latami czekać bo ktoś ubzdurał sobie, że każdy sequel musi wywracać mechanikę od nowa i wykorzystywać nowy silnik a użycie dwa razy tego samego assetu to zbrodnia.
Wzorem postępowania dla mniej jest w tej kwestii Gothic II oraz dodatek Krew i Wino do Wieśka. W obu przypadkach dostaliśmy delikatnie doszlifowaną grafikę, nową mapę zbudowaną w dużej mierze na gotowych assetach, trochę zabawy mechanikami i kilkadziesiąt godzin świetnie napisanej historii, którą po prostu chciało się poznać do końca. A potem jak przy Gothiku 3 wzięli się za robienie nowego silnika, mechanik, świata etc. to nie dość, że żadna z tych rzeczy (no, może poza rozmiarem świata) nie powalała, to jeszcze zabrakło czasu na fabułę! A gra powstawała 3 lata w porównaniu do niecałego roku, w którym skończono dwójkę! Serca z Kamienia i Krew i Wino dostarczyły razem drugie tyle godzin co podstawka a wielu uznało nawet, że były to godziny przyjemniejsze i bardziej satysfakcjonujące. I oba wyszły w przeciągu roku od premiery!
Ja rozumiem, że są czasem takie patologie jak AC czy Far Cry, gdzie co roku łupią ten sam schemat w innej otoczce, ale też podejrzewam, że nikt by nie narzekał, gdyby fabuła stała tam na wysokim poziomie a nie jedynie dawała pretekst do powtarzania tych samych czynności.
Nie wiem jak pozostali, ale ja bym wolał dostać w przeciągu roku jeszcze jeden dodatek do CP77 rozmiarów Phantom Liberty, TESVI, które byłoby rozwinięciem znanej formuły w nowym miejscu i z nową fabułą oraz wariacją na temat lubianych mechanik, albo KCDII, które byłoby po prostu dalszym ciągiem przygód Henryka, niż czekać po 7-10 lat na każdą z tych części żeby dostać coś co w niczym nie przypomina już poprzedniej części i kierowane jest do ludzi, którzy mieli lat 10, gdy one wychodziły.
Tak samo wolałbym dobrze napisane rozszerzenia do RDR2 opowiadające historię Charlesa, Javiera czy Sadie, które korzystałyby z pięknego silnika gry, który zachwyca do dziś, niż czekać kilkanaście lat na sequel po to by końskie przyrodzenie było jeszcze bardziej zachwycające.
Twórcy narzekają, że koszta im rosną, gracze narzekają, że na gry trzeba długo czekać i są drogie...
...a wszystko przez to, że branża wepchnęła się w błędne koło, gdzie, przywołując słowa członka Obsidianu, "tworzenie gry jest jak kręcenie filmu, z tym, że każdorazowo musisz zbudować od zera kamerę".
Ja rozumiem, że są gry oparte o mechaniki i przełomowe technologie, ale nie każda gra musi taka być, tak jak nie każdy film musi być Avatarem! Czasem wystarczy żeby była jak Gran Torino, które Eastwood nakręcił w kilka miesięcy, bez większych ceregieli, i które do dzisiaj zachwyca opowiedzianą historią.
I tak samo widziałbym branżę grową - korzysta się ze sprawdzonych rozwiązań i z ich pomocą opiera się ciekawą historię (lub przyjemny gameplay) i tylko raz na jakiś czas "wchodzi się w nową generację" prezentując grę przełomową, z której rozwiązań będzie się korzystało przez kolejne lata.
Dlaczego moderzy potrafią dostarczać po kosztach tak niesamowite produkcje?
Ponieważ korzystają z wypracowanych już rozwiązań.
I tak samo studia powinny wykorzystywać to co same stworzyły. Osobiście, znacznie lepiej bawiłem się w Kronikach Myrtany opartych o zmodyfikowaną technologię z 2002 roku niż w którejkolwiek grze PB od czasów pierwszego Risena. Bo fabuła była dobrze napisana, świat ciekawy i mechaniki przyjemne. A to, że wykorzystano gotowe już assety i technologie? Kogo to obchodzi?
dokładnie, wystarczy już tego szaleństwa graficznego, cyrków z AI wciskanego do sprzętu komputerowego, zaniedbaniem optymalizacji itd. I tak gry już teraz wyglądają bardzo realistycznie. To są tylko gry, a gry mają być fikcją i zapewniać frajdę. Kurde no...
No ale to 20 lat temu, jak się robiło gry AAA w rok-dwa to nie było preprodukcji? Może trzeba wrócić do tamtych czasów a nie 5 lat siedzieć w preprodukcji? Wtedy też studia miały ograniczoną liczbę pracowników a i dodatki także się robiło...
Mało tego, potrafili tworzyć gry i tak świetne, pomimo kryzysów finansowych i presji czasowej i finansowej, a gracze jako stara grupa tradycyjnych graczy, nie mieli niskich wymagań, wiedzieli dużo o grach. Ale cóż, branża teraz za dużo zarabia, to smutni panowie patrzący na zyski przejęli kontrolę nad branżą i teraz dyktują wszystko. Bo jednak kiedyś nie musieli słuchać nikogo, mogli robić tak jak chcieli, a teraz muszą się słuchać swoich prezesków i szefów, każdy musi robić to co ktoś chce, każdy musi zaczekać na instrukcję od szefa, w studiach mają ciągle reorganizację i zmianę struktury firmy, użerają się z licznymi zmianami narzuconymi przez swoich dupnych szefów, którzy znają się tylko na kierowaniu ludźmi, a nie mają pojęcia o grach ani ich tworzeniu.
Matko, ale pierdololo. Nie ma to jak wyidealizowana wizja branży gier z mitycznych dobrych czasu gamedevu!
Mało tego, potrafili tworzyć gry i tak świetne, pomimo kryzysów finansowych i presji czasowej i finansowej
Potrafili też tworzyć największe crapy doprowadzając do zapaści rynku gier w najgorszym przypadku, a w najlepszym do uśmiercenia własnego studia. Kurła, kiedyś to było!
gracze jako stara grupa tradycyjnych graczy, nie mieli niskich wymagań, wiedzieli dużo o grach
O grach wideo od zawsze wiedziały dużo nerdy, a zwykli gracze... różnie. No i pamiętajmy, że gracz graczowi nie równy - jeden miał wysokie, a drugi nie miał żadnych wymagań i tak było od zawsze.
Ale cóż, branża teraz za dużo zarabia, to smutni panowie patrzący na zyski przejęli kontrolę nad branżą i teraz dyktują wszystko.
Nie mów, że nie słyszałeś chociażby o Sierra Interactive czy Atari.
firmy, użerają się z licznymi zmianami narzuconymi przez swoich dupnych szefów, którzy znają się tylko na kierowaniu ludźmi, a nie mają pojęcia o grach ani ich tworzeniu.
Po czym wnioskujesz, że nie mają pojęcia o grach lub ich tworzeniu? Bo firma nie wydaje gier jakie sobie wymarzyłeś?
O uwielbiam ludzi, którzy myślą, że coś wiedzą, ale tak naprawdę to nie xd.
"Potrafili też tworzyć największe crapy doprowadzając do zapaści rynku gier w najgorszym przypadku, a w najlepszym do uśmiercenia własnego studia. Kurła, kiedyś to było!"
lol zapaści rynku gier, ale bzdura, ot bajeczka, by mieć jakiś argument. Mogłeś sobie to darować. A uśmiercenie własnego studia to jeden z naturalnych rzeczy w branży. To była normalna selekcja naturalna w tej branży.
"O grach wideo od zawsze wiedziały dużo nerdy, a zwykli gracze... różnie. No i pamiętajmy, że gracz graczowi nie równy - jeden miał wysokie, a drugi nie miał żadnych wymagań i tak było od zawsze."
Oczywiście, ale jednakże dawniej dużo więcej graczy więcej wiedziało o grach niż obecnie (pamiętajmy o proporcjach na rynku, klienci czyli wszyscy, a ludzie coś wiedzący o grach, ile było, a ile teraz jest).
"Nie mów, że nie słyszałeś chociażby o Sierra Interactive czy Atari."
to podkreślę może tak: panowie patrzący na zyski przejęli kontrolę nad branżą. Parę firm =/= branża jakby co. Mogłeś na spokojnie do tego podejść i przeczytać spokojnie i ze zrozumieniem.
"Po czym wnioskujesz, że nie mają pojęcia o grach lub ich tworzeniu?"
Może po prostu po ich oczekiwaniach, ciągłym popełnianiu błędów przy zarządzaniu firmą tworzącą gry i wykonywaniu wszelakich ruchów, które tylko szkodziły produkcji gier? No tak, zapomniałem, że to zbyt trudne do wywnioskowania tak prostych rzeczy z dostępnych informacji :).
Póki co to nie wniosłeś za wiele. Nie doczytałeś się bądź nadinterpretowałeś. Może po prostu na spokojnie podejdź do czytania co by pomogło uniknąć nadinterpretacji i niedoczytania się? Bo póki co to parę fragmentów źle zrozumiałeś ;p.
Ps. teraz też nie ma dobrych czasów gamedevu, może są, ale tylko dla ich szefów, prezesków itp. Bo dla samych deweloperów to jednak jest cienko, ciągłe reorganizacje, zmiany w firmie, ciągłe zmiany projektu przez szefów, wygórowane oczekiwania przez szefów i innych, ciągłe zwolnienia i mała stabilność. Także tego, kiedyś było raczej lepiej, jedynie po prostu groziła im finansowa porażka bądź kłopoty finansowe w czasie produkcji.
Nie słyszałeś o Atari Shock, gdzie gamedev był totalnym syfem, gry i studia szły do piachu, a firmy wycofywały się z produkcji konsol?
to podkreślę może tak: panowie patrzący na zyski przejęli kontrolę nad branżą. Parę firm =/= branża jakby co. Mogłeś na spokojnie do tego podejść i przeczytać spokojnie i ze zrozumieniem.
Atari i Sierra to były giganty, do tego możesz dodać EA czy Acclaim Entertainment. Równie dobrze możesz dzisiaj powiedzieć, że parę firm =/= branża, ale nie pasowałoby do twojej narracji. Polecam poczytać o tym jak Sierra wpływała na devów, by sprzedawać poradniki oraz o Sierra Hint Line.
Może po prostu po ich oczekiwaniach, ciągłym popełnianiu błędów przy zarządzaniu firmą tworzącą gry i wykonywaniu wszelakich ruchów, które tylko szkodziły produkcji gier? No tak, zapomniałem, że to zbyt trudne do wywnioskowania tak prostych rzeczy z dostępnych informacji
Tylko, że błędy przy zarządzaniu występowały zawsze, nierzadko też szkodziły produkcjom. No tak, zapomniałem, że gadam z osobą patrzącą przez różowe okulary.
teraz też nie ma dobrych czasów gamedevu, może są, ale tylko dla ich szefów, prezesków itp. Bo dla samych deweloperów to jednak jest cienko, ciągłe reorganizacje, zmiany w firmie, ciągłe zmiany projektu przez szefów, wygórowane oczekiwania przez szefów i innych, ciągłe zwolnienia i mała stabilność.
Tylko, że "dobre czasy dla prezesków/szefów" były od zawsze. Reorganizacje, zmiany to coś naturalnego w firmach, zatrudnienia i zwolnienia również (a przynajmniej w Europie i USA). Nie jest to na pewno nowe zjawisko.
Także tego, kiedyś było raczej lepiej, jedynie po prostu groziła im finansowa porażka bądź kłopoty finansowe w czasie produkcji.
Nie było lepiej. Porażki/kłopoty finansowe istnieją od dawna tak samo jak groźby upadku studiów developerskich/wydawców. Przykładowo SquareSoft czy Bethesda Game Studios postawiły wszystko na ostatnią kartę, Final Fantasy czy TES III: Morrowind były projektami, które decydowały o tym czy pozostaną w branży.
Wtedy to nie było tylko parę firm - gigantów, było ich paręnaście. Również obecnie. Także, ale jednak parę firm wciąż nie równało i też nie równa się całej branży. Nie doczytałeś i przez to zrobiłeś gafę, to teraz próbujesz udawać, że tak miało być?
Od zawsze były błędy w zarządzaniu, owszem. Jednakże obecnie w branży gier jest to skala o wiele większa niż dawniej. Cały czas kasa się nie zgadza, to co chwilę uwala się projekty, zmienia się je, psują wszystkie projekty nieudolnymi decyzjami.
Tylko, że "dobre czasy dla prezesków/szefów" były od zawsze.
A mówiłem, że dobre czasy dla prezesków/szefów nie były od zawsze? Wspomniałem tylko, że teraz są tylko dla nich. Chociaż to już nie było standardem, musieli o to mocno zawalczyć. No i wśród nich nie było tak dużo takich "smutnych panów patrzących tylko na zyski" jak obecnie.
Owszem reorganizacje zmiany w strukturach firmy, nie są nowym zjawiskiem i zresztą też nie twierdziłem, że są nowym. Jednakże po prostu dzieją się one w zdecydowanie większej skali niż kiedyś.
Było lepiej, zapytaj o to kreatywnych twórców gier, którzy chcą realizować po swojemu gry. Właśnie dlatego, że były kłopoty finansowe w czasie produkcji i nie było ciągłych cyrków w zarządzaniu, to potrafili wydać hity takie jak właśnie final fantasy, morrowind, bo po prostu skupili się na nie, by zażegnać swoje kryzysy.
Tylko, że właśnie wtedy równało. Scena indie była marginalna, a bez podpięcia się do dużego wydawcy szanse na sukces były niewielkie.
Od zawsze były błędy w zarządzaniu, owszem. Jednakże obecnie w branży gier jest to skala o wiele większa niż dawniej. Cały czas kasa się nie zgadza, to co chwilę uwala się projekty, zmienia się je, psują wszystkie projekty nieudolnymi decyzjami
Branża się rozrosła i dzięki łatwiejszemu dostępowi do informacji oraz leakom częściej się zauważa te problemy trapiące rynek gier wideo. Nie jest to nic nowego.
A mówiłem, że dobre czasy dla prezesków/szefów nie były od zawsze? Wspomniałem tylko, że teraz są tylko dla nich. Chociaż to już nie było standardem, musieli o to mocno zawalczyć. No i wśród nich nie było tak dużo takich "smutnych panów patrzących tylko na zyski" jak obecnie.
Przykro mi, ale kompletnie się nie zgadzam. Obecnie utalentowani developerzy nie muszą być skazani na łaskę wydawcy, by wydać hit kasowy. I niestety, ale firmy zawsze starały się wycisnąć ostatniego grosza najmniejszym kosztem.
Owszem reorganizacje zmiany w strukturach firmy, nie są nowym zjawiskiem i zresztą też nie twierdziłem, że są nowym. Jednakże po prostu dzieją się one w zdecydowanie większej skali niż kiedyś.
Branża się rozrosła, więc jest to łatwiejsze do zaobserwowania.
Było lepiej, zapytaj o to kreatywnych twórców gier, którzy chcą realizować po swojemu gry. Właśnie dlatego, że były kłopoty finansowe w czasie produkcji i nie było ciągłych cyrków w zarządzaniu, to potrafili wydać hity takie jak właśnie final fantasy, morrowind, bo po prostu skupili się na nie, by zażegnać swoje kryzysy.
Te gry były takim ostatecznym tchnieniem, desperackim krokiem - nie było pewności czy to wypali. Twórcy w niektórych aspektach szli na ustępstwa, nie było mowy o spełnieniu pełnej wizji gry. Im się udało, ale ilu firmom nie, ile firm przez zbyt duże ambicje i nie trafieniem w gust graczy pożegnało się ze światem? Obecnie kreatywny twórca może sam utworzyć studio, tworzyć gry nisko lub średniobudżetowe i do tego znaleźć wydawcę lub uzyskać wsparcie na serwisach crowdfundingowych.
przecież oni się pogubili przy preprodukcji Anthema zcy Andromedy i zanim zaczęli coś robić to zeszła nienormalna ilość czasu. Mało tego. Jak już zaczęli robić to i tak się okazało, że jednak zmarnowali czas wcześniej. Jedynie chyba Blizzard równie nieudolnie radzi sobie na tym etapie. To nie jest norma AAA.
Skoro poprawianie gier po premierze zabiera tyle ludzi to może by tak wydawać gry kiedy są skończone? Plus serio jest tutaj argument tego, że gry muszą oferować coraz więcej?To jest jakiś żart? Szczególnie w kontekście gier EA i przy serii Battlefielda, który kiedyś dostawał po kilka map co 3 miesiące w dodatkach a teraz jakaś jedna lipna mapa na 3/4 miesiące. Nie wspominając już o tym, że na premierę nie było 90% funkcji z poprzednich gier. żałosne xD
Masz rację. Choć nie do końca... Zdarzają się wyjątki, gdzie warto rozwijać technologia i mechaniki.
Co tu mamy?
- Heroes of Might and Magic III > Heroes of Might and Magic I, jeśli chodzi o grafika i mechanika gry.
- Half-Life 2 > Half-Life 1, gdzie HL2 wymiata, jeśli chodzi o grafika i fizyka w tamtędy czasach, a także zupełnie nowy świat. HL1 nadal jest klimatyczny, ale mocno się zestarzał, jeśli chodzi o grafika i dlatego powstał projekt Black Mesa.
- WarCraft 3 > WarCraft 2, StarCraft 2 > StarCraft 1 - nowe możliwości dla rozgrywki.
- Baldur's Gate 3 > Baldur's Gate 1-2 - Nadal kocham Baldur's Gate 1-2, ale nowy silnik dla BG3 dużo na tym zyskuje, bo daje więcej możliwości, czego BG 1-2 mogą tylko pomarzyć.
- Doom 1-2 > Wolfenstein 3D, gdzie ulepszony projekt poziomów i nie tylko to dobrze służą graczy.
I mnóstwo przykładów.
Z pewnością w roku 2024 nikt nie chce oglądać drewniane grafiki na poziomie konsoli PSX dla większości gry. Na przykład grafika Red Dead Redemption 2 na poziomie Tomb Raider 1 z PSX? I te powtarzalne mechaniki gry? Prawda?
Gdyby nie ten rozwój technologia, to nie byłoby piękny Red Dead Redemption 2, Kingdom Come, Wiedźmin 3, Death Stranding i mnóstwo gier. Wszystko ma swoją cenę.
Komputer PC ma ogromny potencjału i warto rozwijać do maksymalne możliwości. Gry to nie serial dla TV.
Główny problem jest to, że wydawcy gier często wydają złe decyzji (np. ogromny świat w stylu sandbox, mikropłatności, multi do gry single) i każą twórcy gier dokończyć projekty jak najszybciej, czego w efekcie mamy zepsute i niedopracowane gry. Słaba fabuła w Gothic 3 to efekt decyzji wydawca gier, niestety. Mogłoby być lepiej. Korporacji takich jak UbiSoft, EA Games, Activision są odpowiedzialni za zniszczenie wielu gier.
Ale też nie ukrywam, że chętnie zobaczę Half-Life 3 na silniku Half-Life 2 tylko po to, by dokończyć historie bohatera, co zaczęli. Ile można czekać? Portal 2 jest na samym silniku, ale rozwinięty i nie brakuje nowe pomysły dla rozgrywki. Też zgadzam się, że nikt nie chce na kontynuacji serii gier na ponad 10-20 lat. Też za długo czekałem na Hollow Knight Siksong, że dałem się spokój z tym.
Ja rozumiem, że są czasem takie patologie jak AC czy Far Cry, gdzie co roku łupią ten sam schemat w innej otoczce, ale też podejrzewam, że nikt by nie narzekał, gdyby fabuła stała tam na wysokim poziomie a nie jedynie dawała pretekst do powtarzania tych samych czynności.
Wiem, mamy mnóstwo gry przygodówki typu "wskaż i kliknij", gdzie siedzą na samym silniku i mechaniki gry (np. ScummVM), ale każdy tytuł ma niepowtarzalna fabuła i może też ma inny styl graficzny (Curse of Monkey Island vs Broken Sword). Ale też nie mam nic przeciwko, gdyby wprowadzą coś nowego do gameplay dla urozmaicenie. W końcu gry Indie mocno mnie wciągną, bo nie brakuje nowe pomysły dla rozgrywki, a nie tylko fabuła i styl graficzny. Przykładowy Shovel Knight jest dla mnie powiew świeżości po serii Mega Man. Też Paper Mario zaskakuje mi mnóstwo pomysły po serii Super Mario i tradycyjne gry jRPG.
Znudzą mnie większości gry jRPG, bo powtarzali ten sam schemat rozgrywki w stylu "wioska, podziemia, bossa i tak w kółko". Nawet nowa fabuła i postacie dla tego typu gry to za mało dla mnie. Za to bawiłem się lepiej w Golden Sun 1-2, bo oferują też zagadki środowiskowe w stylu Legend of Zelda, a nie tylko walka i eksploracja. Prawda?