Beyond Good & Evil: 20th Anniversary Edition | PC
Ten remaster cieszy choć gra zasługuje na remake moim skromnym zdaniem. Człowiek tyle lat się łudził że będzie druga cześć która chyba przez hype na nią zniszczyła sama siebie. Można by było tyle potencjału wycisnąć z tej serii. Szkoda że tytuł był ,,brzydkim i niedocenionym kaczątkiem'' Ubisoftu bo w moim sercu ta gra będzie na zawsze :(
Polskiej wersji oczywiście brak. Po h u j my w tej UE jesteśmy?
Nie ty masz czerpać korzyści z bycia w UE.
Nic nie ma na temat polskich napisów.
Wyraźnie jest opis że gra będzie w angielskiej wersji językowej.
Świetny biznes, może to nie nowa gra z serii, ale przynajmniej kosztuje tak jak nowa gra.
To są właśnie Remastery ktoś tam pobawi się texturami zastąpi zmieni oświetlenie i doda wsparcie na wyższe rozdzialki i udaje że jest super.
Dopiero dzisiaj pojawiła się karta gry na Steamie, na której potwierdzono, że jednak są polskie napisy.
Lichy i nie równy remaster. Miejscami jest ładniej a i też miejscami jest o wiele gorzej niż w oryginale.
Re-edycja radzi sobie kiepsko na Steam, 589 graczy w peaku i o cena tylko 66.83%, jeszcze z statusem "W większości pozytywne "
Optymalizacja chyba taka sobie, patrząc jak gra wygląda i jaka jest zalecana konfiguracja, bo na takim sprzęcie lepiej wyglądające gry chodziły bez problemu.
Ale wymagania ja pier...
Co to ma być gra miejscami wygląda trochę lepiej a czasem gorzej niż w Org.
Remaster to klapa ktoś się tam pobawił trochę i chce 80 zł no nie jest to jakaś duża cena ale.
Ta gra zasługuje na remake.
W „Beyond Good and Evil” pierwszy raz zagrałem może nie dwadzieścia, ale na pewno jakieś dobre dziesięć lat temu, gdy dzieło Michela Ancela powszechnie uważało się już za klasyk, którego nie wypada nie znać, a ja byłem jeszcze w liceum. Pierwsze moje doświadczenie z tą produkcją wspominam zresztą bardzo ciepło, bo choć nie zawładnęła może ona moją wyobraźnią w aż takim stopniu, jak w podobnym okresie uczyniło to pierwsze „Psychonauts” (pod bardzo wieloma względami do tej gry podobne), to przykuła mnie do ekranu przede wszystkim pięknem wykreowanego przez Francuzów świata.
Dziesięć lat później mamy do czynienia z remasterem kompetentnym, który moim zdaniem ani nie zachwyca, ani nie zawodzi. Gra wygląda dokładnie tak, jak ją zapamiętałem, a więc zapewne lepiej niż oryginał, bo wszyscy wszak wiemy, że pamięć płata nam figle. Z drugiej strony nie interesowałem się tym aż tak, by wracać do oryginału i robić jakieś porównania na własną rękę – ot, oprawa mi się podobała.
Jeżeli chodzi o samą grę, to zestarzała się ona dosyć dziwacznie. Tzn. dalej jest grywalna i granie w nią może sprawić sporo przyjemności, ale jednocześnie mocno czuć, że powstała te dwadzieścia lat temu i jest już bardzo niedzisiejsza. Kierunek artystyczny pozostaje tu czymś najwyżej klasy – wszystkie postacie zaprojektowane są z humorem i wyobraźnią, ale palmę pierwszeństwa znowu zajmuje tutaj świat przedstawiony. Hyllis pozostaje absolutnie piękne, a miasto, które mamy w tej grze okazję odwiedzić, wciąż uważam za jedne z najlepiej zaprojektowanych i fascynujących w historii gier wideo. Jaka szkoda, że mamy okazję zwiedzić go tak niemożebnie mało! Gdyby cała akcja tej gry toczyła się w tym mieście, a my mielibyśmy za zadanie zwiedzać jego liczne zaułki i zakamarki, zapewne „Beyond Good and Evil” byłoby dla mnie osobiście najlepszą grą w historii. A tak zwiedzamy zamiast tego jakieś nudne fabryki i inne wojskowe bazy. Eh, szkoda gadać…
Jeżeli chodzi o to, co do gry włożyli ludzie odpowiedzialni za remaster, to poza lekkim podciągnięciem oprawy nie ma tego aż tak dużo, uwagę zwracają na siebie trzy rzeczy. Po pierwsze, gra zyskała tak jej potrzebny zapis automatyczny, którego istnienie sprawia, że dawne zapisywanie ręczne stało się zupełnie zbędne, i bardzo dobrze. Po drugie, dorzucono do gry niewielką dodatkową misję, w której szukamy po całym świecie gry rzeczy należących do rodziców Jade i ich towarzyszy z załogi, co stanowi rzekomo wprowadzenie do postaci, z którymi styczność będziemy mieli w „nadchodzącym prequelu”, wszyscy jednak wiemy, że ta gra nigdy nie powstanie, a nawet jeśli powstanie to nie ma szans, by spełniła pokładane w niej oczekiwania. Tyle w tym temacie.
No i jeszcze po trzecie, do gry dorzucono sporych rozmiarów, odblokowaną od początku rozgrywki w całości, galerię materiałów zakulisowych z powstawania oryginału. Nie powiem, zapoznanie się z całą jej treścią zajęło mi z półtorej godziny, jest tam w czym przebierać i można się dowiedzieć ciekawych rzeczy, np. tego, że w grze miała być misja w wieżowcu stojącym pośrodku miasta (dlaczego jej zabrakło???) czy o różnych postaciach, jakie gra przybierała na przestrzeni lat. Ale to raczej smaczki dla fanów tego dzieła, nic, co by jakoś znacząco poszerzało wrażenia z rozgrywki.
Ogółem miło było wrócić do „Beyond Good and Evil” i cieszę się, że to zrobiłem. Dzisiaj o tej grze nie mówi się już z takim szacunkiem, jak te dziesięć lat temu, jakoś nam chyba zniknęła z uwagi w ogólnym dyskursie. No i trudno się dziwić – ta gra nigdy nie doczekała się godnego następcy. I już się go pewnie nie doczeka...