Od dziecka zawsze hobbystycznie interesowałem się historią. Całkowicie amatorsko co prawda ale ciekawiła mnie ta tematyka. I o ile do niedawna tyczyło się to głównie czasów dawniejszych, od późnego antyku, przez średniowiecze po czasy I Rzeczypospolitej do XVII wieku głównie tak ostatnio zainteresowałem się bardziej historią nowszą, głównie drugą połową XIX i pierwsza połową XX wieku.
Oczywiście to nie pierwszy kontakt z tym okresem, bo wychowałem się na sensacjach XX wieku, interesowałem się uzbrojeniem trochę, odwiedzałem muzea jednak było to zainteresowanie wycinkowe bardzo. Jakoś czas temu polecałem genialny cykl Historia III Rzeczy Evansa, czytałem też 1939 Obronę Polski i Europy Jurgi, jednak poza materiałami Grześka (byłego szefa TV Gry), które są wycinkowe poszukiwałem czegoś do posłuchania i tak odkryłem świetny podcast na YT czyli: Podcast Wojenne Historie (jest to też nazwa kanału). Ma on fajną formę 30-40 minutowych nagrań odpowiadających na jedno konkretne pytanie. Często z kategorii obalania mitów.
Co do okresu wcześniejszego, czyli XIX wiek i początek XX wieku kiedyś prosiłem o książki do polecenia ale dopiero czekają w kolejce z braku czasu. Tj. coś tam czytałem ale raczej krótsze formy koncentrujące się wąsko na pojedynczych zagadnieniach czy postaciach.
I teraz poza poleceniem sobie ciekawych źródeł (dokumenty, podcasty książki) do czego chciałbym zachęcić innych hobbystów chciałbym zapodać jakieś ciekawe tematy do dyskusji o ile będą chętni.
Na pierwszy ogień wydaje mi się dość ciekawa i kontrowersyjna dla wielu myśl, że marszałek Piłsudski ostatnimi latami swoich rządów, de facto dyktatury, wyrządził olbrzymie szkody państwu polskiemu. I nie mam tutaj na myśli wcale konkretnych decyzji marszałka czy samego faktu przejęcia władzy co styl jej prowadzenia, który negatywnie zainspirował naszą klasę polityczną.
Otóż tajemnicą nie jest, że marszałek był przekonany o własnej wyjątkowości, geniuszu oraz o tym, ze był otoczony przez idiotów. W rezultacie nawet ze swoimi bliskimi współpracownikami nie dzielił się przemyśleniami, nie konsultował się itd. I nie tylko prowadziło to do błędnych decyzji starszego już marszałka ale co gorsze wpoiło takie samo podejście reszcie naszych czołowych postaci z Rydz-Śmigłym na czele. Prowadziło to do dość ciekawych patologii, przykładowo przesadzonej tajności planów operacyjnych uniemożliwiających generałem stojącym na czele związków taktycznych (armii) podejmowania rozsądnych decyzji jak także nadmiernej szczegółowości wytycznych. Co ważne efekty tego typu działań widać u nas do dzisiaj, bo kto nie spotkał się z totalnym brakiem wyraźnej komunikacji od kadry zarządzającej? Stało to w sporej opozycji do działać choćby Niemieckich w tym i Hitlera, który poświęcał sporo czasu, przynajmniej do 1943 roku, by generałowie dobrze rozumieli szerszy obraz sytuacji i plany.
Ogólnie zachęcam tez to poddawania jakiś mitów pod wspólną weryfikację, jak choćby to, ze wkroczenie armii czerwonej 17 września miało istotny militarny wpływ na kampanię wrześniową. Czy popularne mity o zdradzie aliantów zachodnich.
Jednym z najbardziej znanych mitów jest historia o polskich kawalerzystach, którzy rzekomo atakowali niemieckie czołgi z koni podczas inwazji na Polskę we wrześniu 1939 roku. Co prawda istniały polskie oddziały kawaleryjskie, ale nie prowadziły one tak bezmyślnych ataków na nowoczesną broń pancerną. Ten mit został szeroko rozpowszechniony przez niemiecką propagandę, która miała na celu wyśmianie polskiej armii i promowanie mitu o niemieckiej wyższości militarnej. Niemiecka propaganda przedstawiała polskich kawalerzystów jako zacofanych i niemal prymitywnych, kontrastując ich z zaawansowanymi technologicznie niemieckimi siłami pancernymi.
Moja topka jest bitwa po Lenino i stalinowska propaganda sukcesu czegoś co było w rzeczywistości rzezią polskich oddziałów.
O ile w ten pierwszy to już chyba nikt nie wierzy, tak temat Lenino jest naprawdę ciekawy. Nawet nie samej bitwy a tego jak skutecznie radziecka propaganda go obróciła na swoją korzyść. Sam o tym jak bardzo ta historia znana powszechnie się prawdy nie trzyma dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Tj. spodziewałem, się, że propaganda podkoloryzowała rzeczywistość, ale nie, że w zasadzie ją całkowicie przekłamała.
OJ tam oj tam.
Jeszcze śmieszniejszy jest casus katastrofy pod Budziszynem. W czasach PRL robiono niezłe fikołki, żeby tylko nie wyszło że pod sam koniec wojny dostaliśmy ciężki wpierdol z powodu krańcowej nieudolności Świerczewskiego.
Plus oczywiście sam Świerczewski - wiecznie pijany politruk nie potrafiący dowodzić ale za to ślepo posłuszny Stalinowi. W PRL też budowano wokół niego legendę.
Za Lenino powinniśmy podziękować Wandzie Wasilewskiej, która chciała się wykazać w "polskim rządzie" w ZSRR i wysyłała cały czas prośby do Stalina by użył jeszcze nie wyszkolonej "polskiej" armii gdzieś na froncie. Stalin stwierdził, ze to wspaniały pomysł by zmniejszyć jej liczebność.
Swoją droga inną ciekawostką była ta "polskośc" polskiej armii z ZSRR - ze wspomnień co poniektórych byłych żołnierzy wynikało, że np w oddziałach pancernych były bataliony, w których tak dziwnym trafem ani jeden czołgista nie mówił po polsku, natomiast wszyscy płynnie po rosyjsku :P
No, z tymi batalionami pancernymi to jest też kwestia wyszkolenia.
Tak w ogóle dużym problemem najpierw w armii Andersa a potem LWP w okresie wojny był poważny brak oficerów.
Ciekawe, k..., dlaczego.
W polskiej armii z uwagi na brak oficerów których bolszewicy wybili, dowództwo składało się głównie z polskojęzycznych komunistow Żydów oraz ruskich.
Do tego nawiązałem.
Jeśli chodzi o siły pancerne to powiedzmy jest jedno usprawiedliwienie, przed wojną mieliśmy dość skromne siły pancerne i mało ludzi wykwalifikowanych w obsłudze sprzętu zmechanizowanego więc, POWIEDZMY, dorzucenie nie-Polaków do wojska w tym kontekście jest jeszcze jakoś zrozumiałe.
Pomyślmy nad mitami:
- Alianci zachodni nie przyczynili się do pokonania Niemiec tak bardzo jak Sowieci
- Niemcy ominęli linię Maginota
- Shermany to jedne z gorszych czołgów II WŚ
- Francuzi gdyby chcieli to z łatwością wparowaliby do Niemiec we wrześniu 1939
- Francuzi to tchórze i poddali się przy słabym oporze
No u nas niezrozumienie tego co się działo na zachodzie jest bardzo silne z racji na brak zainteresowania, przez to jak silnie nas wojna dotknęła i późniejszą radziecką propagandę wmawiającą nam zdradę zachodu.
A w sumie same shermany to bardzo ciekawy temat, ponieważ biorąc pod uwagę ich główny cel to okazują się być prawdopodobnie najlepszym czołgiem drugiej wojny światowej. Mało osób kojarzy, że czołgi nie miały jednej uniwersalnej roli na polu bitwy.
W 1939 roku nastawienie było na czołgi kawaleryjskie (szybkie, lekkie) i wparcia piechoty (wolniejsze i z reguł cięższe, choć nie zawsze bo były tez i lekkie tylko wolne). Później zaczęła dominować koncepcja uniwersalnego czołgu średniego. Co zauważyli amerykanie, że niemcy zapomnieli do czego czołg powstał. Powstał do przełamywania obrony przeciwnika, a zdolności w walkach pancernych były tylko dodatkiem do jego podstawowej funkcji. W rezultacie skupienie się niemców na parametrach walki pancernej kosztem znaczącego podwyższenia kosztu i złożoności czołgu było ślepym zaułkiem. Amerykanie w shermanie wyszli z odwrotnego założenia, że czołg ma przełamywać bronę piechoty i w tym ma być wystarczająco dobry. W rezultacie dostali czołg niezawodny i w miarę tani. I co z tego, że w kontakcie z cięższymi czołgami niemieckimi 1 na 1 nie miał szansy skoro:
1) takie pojedynki były rzadkością w praktyce
2) praktycznie zawsze shermany miały przewagę liczebną
3) do zwalczania czołgów i tak najlepiej sprawdzała się dedykowana broń przeciwpancerna czy to w postaci artylerii ppanc. czy niszczycieli czołgów czy samolotów bezpośredniego wsparcia. Po co amerykanom był czołg przeciwpancerny skoro mieli całą flotę powietrzna P-47?
Tzn. Niemcy początkowo też uważali, że zwalczanie wrogich czołgów to ma być rola tylko i wyłącznie Panzer III, dopiero zderzenie z ZSRR wymusiło wymóg umiejętności zwalczania przeciwnika.
Nie żeby to dużo zmieniało, bo Niemcy produkowali dużo maszyn które tak naprawdę nie bardzo miały sens, w dodatku rozkręcając wyścig zbrojeń którego nie potrafili wygrać.
Amerykańska doktryna w ogóle zakładała, że w razie napotkania sił pancernych wroga używa się niszczycieli czołgów. Trochę się o tym zapomina w kontekście Shermanów, ale Amerykanie mieli całkiem sporo M10 i M18 zbudowanych właśnie w tym celu.
ale Amerykanie mieli całkiem sporo M10 i M18 zbudowanych
Dokładnie, co w połączeniu z wspominanymi P-47, oraz zatrzęsieniem armat ppanc. M3 37mm nie była co prawda w stanie zniszczyć czołgu ale mogła go unieruchomić gdy działała w grupie. A że mieli ich 18 tys. w sumie, z czego większość w Europie tak działy w grupach na całej długości frontu. Do tego M1 57mm (jej wariacja była chyba w shermanach) no i już znacznie mniej M5, które penetrowały czołowo nawet Trygrysa 2 przy odpowiednich warunkach.
Oni przy tak silnym nasyceniu armii bronią ppanc oraz desygnowanych batalionach niszczycieli czołgów (same niszczyciele byłe wspierane właśnie przez armaty M5) nie potrzebowali czołgu, którego głównym celem było zwalczanie czołgów przeciwnika.
Yep.
To był zresztą jeden z powodów dla ktorych w 1944 i później Niemcy mieli spore problemy z przeprowadzeniem skutecznych kontrataków - wobec panowania przeciwnika w powietrzu oraz nasycenia sensowną bronią ppanc atak czołgów oznaczał niemal na pewno spore straty.
Co zresztą elegancko prowadzi nas do kolejnego mitu: Hurr durr Niemcy mieli najlepszych pilotów!
No, nie do końca - za to nigdy nie narzekali na brak celów.
Niemcy mieli najlepszych pilotów!
To czy to jest mit to zależy o który rok się zapytamy.
Jak o 1944, jasne, że nie. Ale w latach 1939-1941 (tak do połowy) to raczej tak. Ich problem polegał na tym, ze stracili bezpowrotnie większość wartościowych w bitwie o Anglię i potem już nigdy nie udało im się odbudować kadr.
To bardziej kwestia porównywania gruszek z jabłkami. Po pierwsze niemieccy lotnicy mieli po prostu więcej czasu na ustanowienie rekordu, po drugie szczególnie na wschodzie było do czego strzelać.
Tu nie chodzi o rekord a o doświadczenie. Niemieccy piloci szkoli się i doskonalili sposoby działania w trakcie wojny w Hiszpanii. Reszta musiała to nadgonić. Na wschodzie już ciężko mówić o ich wybitnej jakości bo jak wspomniałem to bitwa o Anglię ich wykrwawiła z najlepszych kadr.
Co do Piłsudskiego - pełna zgoda. Uważam, że gdyby zakończył karierę w 1925 to do dziś byłby bohaterem i kropka.
Jego styl zarządzania w późniejszym okresie był katastrofą. Zresztą to samo tyczy się sporej części projektów wojskowych II RP z tego okresu - masa konkurencji, podcinania sobie skrzydeł, dziwnych afer, plus dość kuriozalnych założeń taktycznych. To się strasznie zemściło we Wrześniu.
W ogóle jeszcze odnośnie marszałka: osobiście uważam, że nawet bardzo inteligentny i rozsądny człowiek, jeśli nie będzie w stanie przyjmować do wiadomości innego punktu widzenia niż własny i otoczy się potakiwaczami to z czasem odpłynie i będzie podejmować decyzje totalnie odklejone od rzeczywistości.
Przy okazji źródeł: bardzo fajnym jest WWII TV na YouTubie, bo prowadzący robi długie prezentacje na bardzo szczegółowe tematy, ale ich format wygląda tak że on jest tylko prowadzącym, natomiast gościem dokonującym faktycznej prezentacji jest zawsze specjalista z danej dziedziny. Przez to odcinki są na naprawdę dobrym poziomie.
Inny specyficzny kanał to Military History Visualised: bardzo zwarty, jeśli można tak powiedzieć, z reguły skupiający się na naprawdę drobnych kwestiach ale bardzo, BARDZO rzeczowy.
A z NIEpolecajek: II wojna światowa w kolorze na FB. Koleś walczy z mitami wrzucając własne, do tego ma takie skrzywienie ideowe że rzygać się chce - dość powiedzieć, że całkiem serio bronił mitu rycerskiego Wehrmachtu. No i przy okazji o pewnym rzeczach nie ma pojęcia - gość serio sugerował, że Japończycy mogli zająć Madagaskar, więc jego zajęcie przez Aliantów to jeden z punktów zwrotnych wojny.
Fajnie, tylko żeby postawić taką tezę trzeba nie mieć absolutnie ŻADNEGO pojęcia o logistyce i możliwościach Japończyków oraz nie ogarniać geografii.
Założenia taktyczne taktycznymi. Te nawet nie były aż tak tragiczne. Prawdziwą tragedią były założenia logistyczne. Doktryna mówiła o wojnie manewrowej , oddziały szykowano w jakiś tam stopniu do wojny manewrowej a nie mieliśmy na to ani sprzętu (tragiczny poziom mechanizacji) sama logika była rozplanowana pod wojnę pozycyjną (forma organizowania zaopatrzenia przez kolej + furmanki z magazynów centralnych zamiast nacisk na magazyny armii na linii cofania się).
Oczywiście były tez pozytywy, jak dobrze przygotowanie ppanc (BOSFORy i URy), by coś pochwalić.
Owszem. Czytałem zresztą że przedwojenne plany zwiększenia mechanizacji wojska rozbijały się głównie o to, że w skali całego kraju brakowało rekrutów mających jakiekolwiek doświadczenie z pojazdami zmechanizowanymi więc o ile dałoby się kupić czołgi/ciężarówki/samochody to z wyszkoleniem całego idącego w tysiące zaplecza byłaby tragedia.
Dzisiaj odsłuchałem sobie akurat ten:
https://www.youtube.com/watch?v=5ZC357mJocU
Wczoraj padło na legendę Łosia.
Łączność też leżała. Brak radiostacji, opieranie się na kablach i ewentualnie kurierach w wojnie manewrowej to przepis na katastrofę. Zresztą dlatego zaliczyliśmy to, co na jeszcze większą skalę powtórzyło się we Francji: utrata panowania nad sytuacją przez dowództwo. Koordynacja działań na szczeblu centralnym przestała istnieć po ewakuacji Naczelnego Wodza z Warszawy.
A to zupełnie inna kwestia. Co gorsze paranoja Śmigłego sprawę pogorszyła. Bo gdyby poszczególni dowódcy armii znali plan ogólny oraz zadania swoich sąsiadów na linii frontu to przy nawet problematycznej komunikacji z dowództwem to mogliby podjąć lepsze decyzje samodzielnie a nie czekać na wytyczne. Wiele by to nie zmieniło w kontekście wyniku wojny ale na pewno by pomogło czy to ograniczyć część strat czy to zadać najeźdźcy większe.
Owszem. Wrzesień 1939 był nie do wygrania i tutaj dyskusja nie ma sensu, zwyczajnie i po prostu. Natomiast bardziej elastyczne dowodzenie na pewno wpłynęłoby korzystnie na skuteczność wojska.
Zresztą, jedną z ważnych składowych sukcesów niemieckich w czasie wojny było właśnie elastyczne dowodzenie i stawianie na inicjatywę. W dodatku sprzężone z naprawdę dobrą komunikacją - dopiero Amerykanie ich przeskoczyli pod tym względem.
Raczej nic odkrywczego, ale powszechnie Wermacht kojarzymy z nowoczesnym zmechanizowanym wojskiem, podczas gdy w rzeczywistości bez koni cała logistyka by się załamała. Propaganda zadbała żeby tego nie było widać, ale ostatnio przeglądałam sobie jakieś zdjęcia i tam wszędzie były konie. Drugą rzeczą o której też zbytnio propaganda nie wspominała to były rowery. Naprawdę popularny środek transportu wśród piechoty. Raczej tak nie wyobrażamy sobie dziś niemieckich żołnierzy, a faktem jest że to były dwa bardzo ważne środki transportu.
Po pierwsze do Afryki wysłano najbardziej zmechanizowaną część armii. Poczynając od 1 Dywizji Lekkiej która wylądowało jako pierwsza w Trypolisie.
Po drugie racją jest że Niemcy przez pierwsze dwa lata mieli zbyt mało sprzętu zmechanizowanego, aby zaspokoić swoje potrzeby zarówno w logistyce czy np. oddziałach rozpoznawczych. Później dywizje pancerne czy grenadierów były bardziej zmechanizowane. Sytuacja zmieniła się z powrotem na gorszą w wyniku strat na wschodnim froncie.
Tak naprawdę pod koniec wojny najbardziej nasyconą armię wszelkiej maści pojazdami mieli Amerykanie.
Bo koni w drugiej wojnie światowej Niemcy wykorzystali w ilości ponad dwukrotnie większej niż w pierwszej :)
Niemcy mieli cholerny problem z samochodami i ciężarówkami do końca wojny ( jak zresztą z cała logistyka)
jako ciekawostkę można wspomnieć że w 1939 na jeden pojazd ( ciężarówki i osobowe, wojskowe i cywilne) przypadały na x obywateli i tak
USA 1:10
Francja i Anglia 1:25/30
Niemcy 1:70
Polska 1:770
Więc jak Niemcy mieli cholerne kłopoty to u nas była czarna...
Tęcza - Afryka to już jak ci napisali inny przypadek.
Przez całą 2 wojnę światową prawie 3 miliony koni przewinęły się przez niemiecką armię. To jest potężna ilość, jak na armię która kojarzy się nam raczej z czołgami i piechotą zmechanizowaną. Konie mają też tą przewagę że zawsze w razie czego można je zjeść.
Rekomenduję raport mjr Sujkowskiego, który rzuca światło na niektóre aspekty Powstania Warszawskiego. Jak na przykład ten o heroizmie Berlingowców na przyczółku czerniakowskim, czy ten o bihaterskiej walce czerwonej partyzantki w Powstaniu.
Nie związany z wojną, ale jak najbardziej XX wieczny mit tajemnicy przełęczy Diatłowa. Sprawa jest od ponad 50 lat wyjaśniona, ale wyjaśnienie odarło ją z paranormalności, więc niespecjalnie się przyjęło.
Kolejny mit to jest walka Pioruna z Bismarckiem.
Piorun wcale Bismarcka nie odnalazł (niszczyciel został naprowadzony na Bismarcka przez HMS Sheffield). Ani jeden raz w niego nie trafił. Ani nie związał go walką do czasu przybycia pancerników. Sam kontakt optyczny i wymiana ognia trwała kilka minut. No i nie był to sam Piorun tylko cała flotylla niszczycieli w której skład wchodził.
Niektórzy cały czas myślą, że samotny Piorun odnalazł Bismarcka i strzelał się z nim przez kilka godzin, nie dając mu uciec. Po czym przypłynęły pancerniki i go zatopiły.
Ciekawa jest też kwestia kapitulacji Rumunii. Losy Europy Płd-wsch mogłyby wyglądać inaczej gdyby Rumuni się nie okazali tacy obrotowi.
Warto napisać o tym o czym dzisiaj nigdy nie napisze/powie Rusek, że Sowieci wygrali dzięki pomocy USA.
11 marca 1941 roku w Stanach Zjednoczonych przyjęto Lend-Lease Act o pomocy dla krajów walczących z zagrożeniem niemieckim, włoskim i japońskim. Polegała ona na kredytowej sprzedaży broni. Transporty z początku wysyłano do Wielkiej Brytanii, ale z czasem głównym beneficjentem stał się Związek Sowiecki.
Prawdopodobnie bez pomocy z USA to i WB długo by nie pociągnęło. Dlatego popularne na Atlantyku były niemieckie u-booty.
O ile bez czołgów czy samolotów - to tak daliby sobie radę, kształtowałoby to pewno jeszcze z 1-2 mln żołnierzy straty więcej..
Ale bez paliwa wysokiej jakości, szyn kolejowych, lokomotyw, smarów, ciężarówek, prochów specjalistycznych itp. nie
Bo LL to nie były tylko czołgi czy inne pojazdy wojskowe ale masa innego sprzętu czy żarcia.
Ciężarówki amerykańskie z ll odpowiadały nawet za 75% ładowności logistyki ruskich (jak dobrze pamiętam)
Same prochy specjalistyczne - przez około rok rakiety do katiusz były produkowane tylko i wyłącznie na prochu amerykańskim. Bo ruscy nie mieli odpowiedniego prochu do produkcji masowej (prototypy chodziły na bardzo trudnym w produkcji wynalazku nie do powtórzenie w produkcji masowej) rakiet.
Więc bez LL nie miałbyś choćby u ruskich katiusz :)
Teraz myślą nad taka sama opcją z chin.
Tylko czy chinom będzie pasowało mieć związek radziecki 2.0 obok siebie który po 3 wojnie mógłby rozpocząć kolejna zimna wojnę tym razem z chinami?
Dlatego 2 lata temu przyjąłem ze Chiny i USA będą chciały się na końcu wojny dogadać i wtedy powstanie sensowny nowy porządek światowy i szansa na dłuższy pokój.
Rosja jest problemem zachód się nabrał Chiny będą mądrzejsze?
Ale to odległe czasy biorąc pod uwagę jak wolno to wszystko się rozwija. Jeszcze opcja bliski wschód nie wypalila na poważnie A gdzie tutaj do wojny w Europie i na Pacyfiku. Jeszcze trochę ile nie wiem.
Zawsze mnie to ciekawiło czy ruskie by sobie poradziły bez lend leasu .
Najważniejszą rzeczą są tu maszyny. Stany Zjednoczone dowiodły, że mogą produkować od 8 tys. do 10 tys. samolotów miesięcznie (…). W ten sposób Stany Zjednoczone dały się poznać jako kraj maszyn. Bez tych maszyn, otrzymanych w ramach lend-lease, przegralibyśmy wojnę - stalin w Teheranie.
Gdyby Stany Zjednoczone nam nie pomogły, nie wygralibyśmy wojny. W pojedynkę przeciwko Niemcom Hitlera nie wytrzymalibyśmy ich ataku i przegralibyśmy wojnę. Oficjalnie nikt o tym nie mówi, i Stalin, sądzę, nie zostawił żadnych pisemnych śladów swojej opinii, ale mogę powiedzieć, że wyraził tę opinię kilkakrotnie podczas rozmów ze mną. - chruszczow w swoich pamiętnikach.
Ludzie mówią, że sojusznicy nam nie pomogli. Ale nie da się zaprzeczyć, że Amerykanie wysłali nam materiał, bez którego nie moglibyśmy utworzyć naszych zapasów ani kontynuować wojny. Amerykanie dostarczyli nam niezbędne materiały wybuchowe i proch strzelniczy. A ileż to było stali! Czy naprawdę moglibyśmy uruchomić produkcję naszych czołgów bez amerykańskiej stali? A teraz mówią, że mieliśmy pod dostatkiem wszystkiego sami. - wypowiedź żukowa z 1963.
Bez Lend-Lease Armia Czerwona nie miałaby około jednej trzeciej swojej amunicji, połowy swoich samolotów ani połowy swoich czołgów. Ponadto, byłoby ciągłe braki w transporcie i paliwie. Koleje od czasu do czasu byłyby sparaliżowane. Siły sowieckie byłyby o wiele gorzej skoordynowane z ciągłym brakiem sprzętu radiowego. I byłyby ciągle głodne bez amerykańskiego mięsa w puszkach i tłuszczów*.
* - tu uwaga względem wyżywienia. Rozpijanie rusków na froncie nie służyło wyłącznie jako "bottled courage" ale było jednym z głównych sposobów na dostarczenie bojcom chociażby minimalnej ilości kalorii. Dzienny przydział herbaty (take bowiem określenie stosowano) wynosił od 100 do 300 gramów. Do tego ziemniaki z kaszą lub chleb (czarny). Dopiero w drugiej połowie 1942 Amerykanie zaczęli wysyłać osławioną tuszonkę. W sumie do końca wojny przesłano ruskom ponad 2 miliardy (!) konserw.
W maju 1945 co trzeci pojazd używany w ruskiej armii został wyprodukowany w US lub UK. Na temat materiałów pędnych czy surowców wypowiedział się już DiabloManiak.
Dzisiaj sobie rano oglądałem ten odcinek.
https://www.youtube.com/watch?v=OfRhw9UkOK8
W sumie historia dla mnie o tyle osobista, że tyczyła też się mojego dziadka. Jako Kaszuba w zasadzie siłą wcielono go do wermachtu (niby zgody trzeba było wcześniej jakoś podpisywać ale to był wybór iluzoryczny albo podpiszesz volkslistę albo na prace przymusowe do Niemiec jedziesz), na szczęście wraz z kolegami zdołał uciec i dołączyć do armii Andersa, z którą potem walczył we Włoszech (ale nie pod Monte Casino uprzedzając pytania).
Trochę inna historia niż przymusowe wcielenie, ale dość ciekawym epizodem jeśli chodzi o Niemców i Polaków walczących razem jest Dien Bien Phu, gdzie podobno znakomitą większość po stronie legionistów stanowili chłopaki z Fallschirmjäger i 1SBS.
W sumie jak trochę porozmawiałem z ludźmi to wiedze na ten temat ja bardzo regionalna. Na Pomorzu czy Śląsku prawie każdy ma przodka, który do wermachtu został wcielony (mowa o autochtonach) ale w centralnej Polsce czy pośród ludności napływowej to dla nich trochę szok, w sensie mają dziwne wyobrażenie, że to musieli być zdrajcy.
W sumie przecież ten temat wyszedł nawet w czasie kampanii wyborczej w 2006 roku bodajże, sławny dziadek z wermachtu. Ja nawet nie rozumiałem w czym problem wtedy, przecież to normalna sprawa była, ale szum medialny uświadomił mi, że o ile dla nas tutaj na Pomorzu, a zwłaszcza na Kaszubach normalna, tak dla Warszawiaków choćby nie do pojęcia.
Cytuję : "Bez Lend-Lease Armia Czerwona nie miałaby około jednej trzeciej swojej amunicji, połowy swoich samolotów ani połowy swoich czołgów. Ponadto, byłoby ciągłe braki w transporcie i paliwie. Koleje od czasu do czasu byłyby sparaliżowane. Siły sowieckie byłyby o wiele gorzej skoordynowane z ciągłym brakiem sprzętu radiowego. I byłyby ciągle głodne bez amerykańskiego mięsa w puszkach i tłuszczów* " Jestem tutaj nowy na tym forum, ale chętnie poznałbym uzasadnienie tej tezy.
Ponieważ dostawy LL w małym stopniu oznaczały dostawy sprzętu stricte bojowego w postaci czołgów, czy samolotów - choć te i tak dostarczano w tysiącach sztuk.
Tyle, że zarówno czołgi, jak i samoloty czy broń ręczną ZSRR mógł tłuc w wielkich ilościach więc to nie było tak istotne.
Absolutnie kluczowe znaczenie miały po pierwsze dostawy ciężarówek, lokomotyw czy jeepów - ZSRR dzięki temu mógł się skupiać na produkcji ciężkiego sprzętu bojowego. Po drugie, LL to dostawy instrumentów precyzyjnych jak peryskopy, radiostacje i w ogóle sprzęt służący łączności - ZSRR był na tym polu zapóźniony i bez LL byłoby bardzo ciężko.
W dodatku brak tych dostaw wpłynąłby na możliwości produkcji ciężkiego sprzętu - co z tego, że robotnicy na Syberii złożą kadłub myśliwca, wpakują do niego silnik i uzbrojenie jeśli będzie brakować instrumentów? Bez nich samolot nie poleci.
To samo z dostawami żywności - bez nich ZSRR miałby bardzo duże problemy z jednoczesnym wyżywieniem własnej ludności i odpowiednim zaopatrzeniem armii.
Po czwarte w sumie - dostawy rud metali, w tym aluminium. Bez tego reszta produkcji byłaby mocno utrudniona.
1. Samochody .W maju 1945 ACz. ma na stanie dokładnie 58,1% pojazdów krajowej produkcji ,zdobycznych 9,1 % a z LL 32,8%. Czyli nie ma nawet 1/3 . : na dzień 1stycznia 1942 r samochody z LL stanowiły 0%. Na 1 stycznia 1943 r.5,4%, na 1 stycznia 1944 r19%, na 1 stycznia 1945 r 30,4% Źródło: Tajny raport Szefa US GAVTU KA pułkownika Golberga z 28 września 1945 r. . 2. USA wysłały do ZSRR do dnia 30 września 45 r. dokładnie 375 883 ciężarówek i 51 503 jeepów . Raport Kongresu Amerykańskiego z roku 1946.Wysłano, nie znaczy dostarczono. ZSRR otrzymał dokładnie 362 288 ciężarówek( z tego 42 599 już po wojnie w Europie , w okresie 13maj - 2 wrzesień 1945) i 47 238 jeepów. . Źródło Raport Departamentu Stanu USA z dnia 28 listopada 1945 roku
Ponad połowa ciężarówek( a właściwie blisko 2/3) dotarła w latach 44-45. Do końca grudnia 1943 ZSRR otrzymał z USA 122 394 samochodów ciężarowych . "Spis działalności handlu zagranicznego 1941 - styczeń 1945" z dnia 23.04.1945 r.
2. Lokomotywy Wg Leonida Makarowa "Wojna .Straty parowozów" tuż przed wybuchem II wojny światowej tabor kolejowy NKPS ZSRR liczył 27,9 tys. parowozów . Pierwsze dostawy sprzętu kolejowego miały miejsce po bitwie pod Kurskiem .R.Jones"Lend-Lease.Drogi do Rosji" Pierwsze lokomotywy w ramach Lend-Lease dotarły w ilości 6 szt. w listopadzie 1943 r !. "Sprawozdanie z eksportu i importu za okres 22 czerwiec 1941 - styczeń 1945."Ponad 80% lokomotyw dotarło kiedy ACz walczyła z Niemcami na terytorium Polski. Do 30 kwietnia 1944 r wysłano do ZSRR 214 lokomotyw
W.Anders "Klęska Hitlera w Rosji" na podstawie Supplies to Russia - The Economist z 24 czerwca 1944 r. Ostatnie lokomotywy z LL dotarły w grudniu 1945. R.Woodman "Konwoje arktyczne. Już po kapitulacji Niemiec dotarło do ZSRR w okresie 13 maj-2 wrzesień 1945 r 316 lokomotyw .Raport Departamentu Stanu USA z dnia 28 listopada 1945 r..
3. Żywność do ZSRR wysłano 4 478 000 ton produktów spożywczych. "Raport Kongresu Amerykańskiego" Ale ton krótkich. Ton metrycznych to ok. 4 061 000. Tyle wysłano, ale utracono ok. 82 000 ton. Już po kapitulacji Niemiec do ZSRR między 13 maja do 20 września 1945 dotarło 266 065 ton. "Raport Departamentu Stanu USA z 28 listopada 1945 r" Czyli , można napisać, że podczas wojny z Niemcami ZSRR otrzymał 3,713 mln ton produktów spożywczych. Podziel teraz 3,713 mln ton przez 4 lata, następnie 365 dni przez ok.140-150 mln ( średnio) ludności . Ile ci wychodzi średnio dziennie amerykańskiej żywności na jednego mieszkańca ZSRR? 16-17 gram dziennie? Dla porównania. Jak podaje D.Glantz w "Kolos Odrodzony. Armia Czerwona na wojnie 1941-1943" zarząd zaopatrzenia dostarczył żołnierzom ACz ok. 40 mln ton żywności
4. Aluminium W latach 1941-1945 ZSRR wyprodukował 351 tys ton , tylko aluminium pierwotnego "Strategiczne szeregi czasowe 1913-1951". Produkcja roczna aluminium wtórnego w latach 41-43 oscylowała miedzy 40 a 50 tys ton. Dostawy aluminium pierwotnego z USA wyniosły 171 638 ton, Brytyjczycy wysłali 2 tys ton, Kanada 30 tys ton. Dodatkowo z USA na konto Brytyjczyków 23 565 tys ton. Łącznie zatem ZSRR otrzymał 195 235 ton aluminium. Źródła: Raport Departamentu Stanu USA i Sprawozdanie dla Parlamentu Brytyjskiego z 16 kwietnia 1946 r
Hitler nie zginął podczas II Wojny Światowej tylko zwiał do Argentyny i tylko uporozowal swoją śmierć.