Może to kryzys wieku średniego? (trochę szybko, kurde) Może fanaberia?
Pewnego dnia youtube podrzucił mi relację z bikepackingu po Polskich wiochach, następnego dnia obudziłem się i stwierdziłem że życie jest krótkie i też tak chcę zwiedzać zadupia.
Plan jest taki: kupuję 125-tkę, jeżeli mnie wciągnie to za 2-3 lata robię kategorię A i przeskakuję na pełnoprawny motor. I choć stać mnie praktycznie na każdy model w tym segmencie (nie dlatego żem bogol - one po prostu są relatywnie tanie) nie chciałbym wywalić więcej niż kilkanaście klocków, bo nadmiar wolę włożyć w przyszłości w jakieś BMW GS310GS czy coś w tym stylu, zamiast kupować 125 z wysokiej półki.
Mam kilka pytań, najlepiej dla kogoś kto siedzi w temacie:
- jak "chinole" (Bartony, Junaki, Zontesy) wypadają w porównaniu np. z tanią Hondą w praktyce? Czy to drugie jest mniej awaryjne i upierdliwe? W kwestii bike maintenance jestem pała,
- czy patrzeć w ogóle na używki? Jak już wspominałem w bike maintenance jestem żółtodziobem, a słyszałem że o ile te silniczki we współczesnych motorach nie są awaryjne, to nie słyną z wybitnej żywotności (30000km przebiegu to ponoć sporo, zaś w samochodzie taki przebieg to jak zero),
- jak bardzo głupie byłoby nauczenie się jazdy we własnym zakresie na pustym parkingu? Chciałem kupić jazdy w jakimś lokalnym ośrodku szkolenia, ale ku mojemu zaskoczeniu nie oferują pakietów "początkujący na 125". Samochodem jeżdżę spokojnie i asekuracyjnie, nie mam tendencji do szalenia, ale nie chciałbym komuś wjechać w dupę bo pomyliłem sprzęgło z hamulcem. Nauka trwa długo?
No i przede wszystkim (chyba najważniejsze) jest tu ktoś kto jeździł wiele lat samochodem i kupił taki motor? Każda praktyczna porada czy spostrzeżenie oparte na własnym doświadczeniu mile widziane.
Podoba mi się Zontes 125 U1 ale może być trochę mały (mam 184cm), fajnie wygląda też Junak RX One, ale myślę czy nie pójść w markę która siedzi w temacie wiele lat (Honda CB 125F).
Jedno marzenie z "dzieciństwa" odhaczone - indywidualna rejestracja
Nie znam sie wiec sie wypowiem.
Znam trzy osoby, ktore skusily sie na te zabawki, wszystkie wlasnie w wieku idealnym dla kryzysu wieku średniego.
Kazdy mial plany, jak to bedzie jezdzil, zwiedzal i oszczedzal na dojazdach do roboty. Kazdy sprzedal po kilku tygodniach. Nie mowie, ze u ciebie bedzie tak samo, ale zastanow sie jeszcze kilka razy.
Absolutnie istnieje takie ryzyko, aczkolwiek jestem z tych którzy potrafią wyjść na rower (a pylam po szosach) o 16 i wrócić przed 21, mam kupę frajdy.
Lubię eksplorować i być sam ze sobą. Jak nie spróbuję, to się nie przekonam :)
Ja od dawna chciałbym sobie kupić taki motorek, ale jak żona się dowiedziała, to powiedziała, że nie ma bata, bo ja potrafię się połamać schodząc ze schodów czy doznać kontuzji przeciągając się w łóżku*, więc na motocyklu na pewno się zabiję :(
Gdyby nie to, że ma rację, to pewnie bym nie posłuchał. Ale skubana ma rację:/
* - to akurat niestety prawda, obydwa przypadki.
Moja też nie jest zachwycona, ale jej wytłumaczyłem że na rowerze (na którym w lato bywam 3-5x w tygodniu) jeżdżę niewiele wolniej niż na takim motorku (bo po płaskim 30-35km/h), w samej kolarskiej lajkrze, a zamiast jechać za ciężarówami one mnie wyprzedzają.
Motor zaś to pełnoprawny członek ruchu drogowego (zamiast coś co tylko przeszkadza kierowcom) i jeździ się w pełnym sprzęcie ochronnym.
Zadziałało! Choć na entuzjazm (jeśli kupię) nie liczę :)
Powiem tak, jakby mnie CB125R wywaliło z butów (~22000zł) to mogę się szarpnąć, ale zdecydowanie wolałbym segment kilkunastu tysięcy (a im bliżej dychy tym lepiej).
Highendowe 125 to terytorium cenowe naprawdę konkretnych nowych motocykli, np: https://www.honda.pl/motorcycles/range/adventure/nx500/overview.html Także szkoda mi wywalić takie kwoty na coś co ma być przejściowe/testowe, nawet jeśli portfel by to zniósł.
W ty roku Zontes wypuścił model 125C, ale jest niski, za to cena 13,500.
Najlepiej się przejechać po salonach i sprawdzić który model pasuje najlepiej.
https://zontespolska.pl/produkt/125-c
Mam podobne rozkminy z tym ze ja jestem pewny ze kupie. Mial to byc ten sezon ale kredyt pokrzyzowal plany, wiec moze w nastepny.
Przegladajac dostepne marki i modele zwroc uwage na moc. Honda czy Zontes dobija do limitu 15KM. Junak, Romet czy Benelli mimo ze tez 125 maja silniki ktore kreca okolo 12KM. Przy tak malej mocy ma to znaczenie.
Jak masz kasę to japończyk, jak budżet ogranicza to bym myślał o Zontesie.
- jak "chinole" (Bartony, Junaki, Zontesy) wypadają w porównaniu np. z tanią Hondą w praktyce? Czy to drugie jest mniej awaryjne i upierdliwe? W kwestii bike maintenance jestem pała,
Materiały zdaje się jakiegoś greka, ma kilka filmów po różnych interwalach - https://www.youtube.com/watch?v=YE4OmPABcdE
- czy patrzeć w ogóle na używki? Jak już wspominałem w bike maintenance jestem żółtodziobem, a słyszałem że o ile te silniczki we współczesnych motorach nie są awaryjne, to nie słyną z wybitnej żywotności (30000km przebiegu to ponoć sporo, zaś w samochodzie taki przebieg to jak zero),
Z używek to był brał mimo wszystko tylko japończyki pod uwagę, sama żywotność to zasługa poprzedniego właściciela
- jak bardzo głupie byłoby nauczenie się jazdy we własnym zakresie na pustym parkingu? Chciałem kupić jazdy w jakimś lokalnym ośrodku szkolenia, ale ku mojemu zaskoczeniu nie oferują pakietów "początkujący na 125". Samochodem jeżdżę spokojnie i asekuracyjnie, nie mam tendencji do szalenia, ale nie chciałbym komuś wjechać w dupę bo pomyliłem sprzęgło z hamulcem. Nauka trwa długo?
Sam dokładnie to chciałem zrobić, mam niedaleko pusty kawałek drogi gdzie planowałem ćwiczyć jazdę przed wypuszczeniem się w drogę.
Kazdy sprzedal po kilku tygodniach.
Jak nie sprawdzi to się nie przekona. 125 to chyba najniższy koszt wejścia i przekonania się na własnej skórze.
A co tam, też się nie znam ale się wypowiem.
3 sezon będę się poruszał Yamahą Virago 125 z 1997r. Mam ochotę ją zamienić na któregoś Zontes'a lub RX One lub VOGE 125R. Jak dla mnie, troszkę już mocy brakuje. Miałem robić prawko na A ale brak funduszy na razie, a i ceny czegoś mocniejszego są już wyższe, a tak kupię przykładowo mocniejszego RX One'a, zapłacę część ze sprzedaży Virago, a resztę na raty :)
Co do nauki, ja sobie wykupiłem 4 godz. z instruktorem na początek.
Co do prędkości. Motocyklem poruszam się 10x wolniej jak puszką. Motocyklem zwiedzasz, oglądasz krajobraz, jesteś uważny na drodze. Puszką już nie bardzo.
Na początku miałem problem ze skrzynią biegów, jak dojeżdżałem do świateł na 5 biegu to tak się zatrzymywałem, a później zdziwienie, że biegi nie wskakują w dół. I jeszcze kierunkowskazów zapominałem wyłączać.
I zapamiętaj, gdzie patrzysz tam jedziesz, główna i najważniejsza zasada.
Plan jest taki: kupuję 125-tkę, jeżeli mnie wciągnie to za 2-3 lata robię kategorię A i przeskakuję na pełnoprawny motor.
Ha, identycznie chciałem zrobić w zeszłym roku, jak się historia potoczyła opowiem w dalszej części :)
jak bardzo głupie byłoby nauczenie się jazdy we własnym zakresie na pustym parkingu?
Trochę techniki na pewno podłapiesz, ale raczej nie nastawiaj się że tylko takie kręcenie się po parkingu wystarczy. Nie bez powodu mój instruktor już na pierwszej jeździe poza placem zabrał mnie za miasto żebym mógł się rozpędzić do prędkości większej niż 50km/h i poćwiczyć przeciwskręty. Druga sprawa że korzystając z OSK nie ryzykujesz własnym sprzętem w razie odpukać wywrotki.
Chciałem kupić jazdy w jakimś lokalnym ośrodku szkolenia, ale ku mojemu zaskoczeniu nie oferują pakietów "początkujący na 125"
I tu mnie zaskoczyłeś, bo w moim mieście każda jedna szkoła jazdy, która ma w swojej ofercie kat.A, oferuje możliwość wykupienia samych jazd z instruktorem. Problemem okazuje się jednak koszt, 150-170 zł/h
Nauka trwa długo?
Jak z nauką wszystkiego innego, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jeden się uczy szybciej, drugi wolniej, jeden łapie w lot, drugi będzie potrzebował większej ilości powtórzeń. Ja przykładowo z samą obsługą maszyny nie miałem problemów od początku, trochę tylko mi zajęło skoordynowanie przedniego i tylnego hamulca - przyzwyczajenie z samochodu, gdzie do hamowania służy jeden przyrząd, w motocyklu masz dwa, do tego jeden w prawej ręce, drugi pod prawą nogą.
Ostatecznie wygrała matematyka - kurs na kategorię A kosztował w tamtym czasie 3500zł i obejmował 20 godzin jazd. Jak nietrudno wyliczyć na podstawie cen jakie podałem dwa akapity wyżej, mniej więcej tyle samo bym zapłacił chcąc wykupić same jazdy. Dlatego bardziej opłacało mi się wyrobić od razu kategorię i tym samym nie płacić praktycznie drugie tyle jeszcze raz za te 2-3 lata. A przecież nikt Ci nie zabroni posiadać prawo jazdy na wszystkie motocykle, a jeździć na 125cc.
A skoro już mówimy o samych motocyklach, to na początek też chciałem coś małego, lekkiego i zwinnego, uważając że na coś większego przesiądę się w późniejszym czasie. I ten plan też zweryfikowałem po kursie - na pierwszej godzinie instruktor najpierw posadził mnie na 125cc, paręnaście minut na nim się pokręciłem żeby w ogóle ruszyć z miejsca, zatrzymać się i skręcić, po czym przesadził mnie na 400cc. I od razu poczułem że dużo lepiej się na nim czuję, dużo pewniej, łatwiej mi było wykonać każdy jeden manewr. Lwią część kursu przejeździłem natomiast na trzech różnych maszynach 650cc i po zdanym egzaminie właśnie tej wielkości maszynę kupiłem.
Zajrzyj jeszcze tutaj, przy okazji moich rozważań wątek się zreanimował, tam też parę porad na pewno dostaniesz: https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=14228230#post0-16305803
Jako człowiek który nigdy nie jeździł na 125 za to posiada 750 i 660 powiem tak: TO ZALEŻY.
125 ma kilka zalet:
- jest dostępna z kat. B więc nie musisz robić kursu jeśli nie jesteś przekonany
- jest relatywnie tania, ale uwaga z producentami. Japońskie maszyny, Zontes i Benelli są uznawane za raczej spoko, no name Chińczyk to z kolei świetny sprzęt jeśli chcesz zostać mechanikiem i nauczyć się jak wymieniać każdy cholerny element oraz dokonywać napraw w drodze.
- te lepsze 125 kosztują ale z drugiej strony są na tyle dobre, że raczej nie musisz obawiać się serwisu. Tyczy się także używek.
- 125 w mieście sobie poradzi.
No i z powyższych powodów 125 to dobra opcja jeśli nie wiesz czy chcesz w ogóle wejść w motocykle czy niekoniecznie.
Niestety, 125 mają też parę wad:
- 125 to pierdziawka. Nawet jeśli strasznie Ci się spodoba to niska moc i Vmax sprawią że szybko zaczniesz myśleć o czymś większym i mocniejszym. Na autostradzie, eh, na ekspresówce tym nie dasz rady.
Z drugiej strony, możesz kupić większy sprzęt a 125 zostawić sobie jako maszynkę do dojazdów do pracy. Mało pali, w mieście i tak masz ograniczenia więc 125 wystarcza.
- 125 pozwala opanować podstawy, ale niewiele więcej. To nie jest moc i przyspieszenie żeby po jeżdżeniu 125 powiedzieć sobie że OK, jestem gotowy na naprawdę mocne maszyny i wiem na czym polega jeżdżenie motocyklem.
- Dobre 125 są drogie. Jasne, kosztują mniej niż pełnoprawne maszyny i często mają trochę opcji dodatkowych ale to jednak, niestety, kosztuje. W skrajnych przypadkach jak IIRC Kawasaki czy Aprilia wersja 125 jest niewiele tańsza od pełnoprawnych modeli. Trochę słabo.
Idąc dalej:
jak bardzo głupie byłoby nauczenie się jazdy we własnym zakresie na pustym parkingu? Chciałem kupić jazdy w jakimś lokalnym ośrodku szkolenia, ale ku mojemu zaskoczeniu nie oferują pakietów "początkujący na 125". Samochodem jeżdżę spokojnie i asekuracyjnie, nie mam tendencji do szalenia, ale nie chciałbym komuś wjechać w dupę bo pomyliłem sprzęgło z hamulcem. Nauka trwa długo?
To BARDZO zależy. Od czegoś trzeba zacząć więc własny zakres i pusty parking na początek spoko. Tylko pamiętaj, nawet w takim wypadku: koniecznie KASK, RĘKAWICE, ochraniacze na kolana.
W ogóle pamiętaj że kupno motocykla, nawet 125 oznacza kupno stroju. Nie musi być z najwyższej półki, ale serio, NIE chcesz, zwłaszcza nie mając doświadczenia jeździć bez ochrony.
No i po opanowaniu podstaw na parkingu dobrze jest umówić się z kimś i zacząć jeździć choćby po jakiejś w miarę pustej drodze.
Przy okazji doświadczenie z kursu kat A:
Po pierwsze, jeśli się wciągniesz to rób od razu A. Nie ma sensu, IMO, robić niższych stopni bo skoro się przekonasz to prawdopodobnie raczej będziesz chciał jeździć na czymś większym więc lepiej zrobić A i mieć uprawnienia na wszystko.
Po drugie - nie wiem jak wygląda dostępność szkół w Twojej okolicy, ale pomiędzy instruktorami i szkołami jest prawdziwa przepaść jeśli chodzi o jakość kształcenia. Pierwszy instruktor A z którym miałem do czynienia pokazał gdzie co jest i niewiele więcej.
Instruktorzy z dobrej szkoły gdzie korzystałem z jazd dodatkowych potrafili pomóc nawet z czymś takim jak odpowiednie położenie dłoni na manetce, nie mówiąc o naprawdę pomysłowych manewrach.
No i przede wszystkim (chyba najważniejsze) jest tu ktoś kto jeździł wiele lat samochodem i kupił taki motor? Każda praktyczna porada czy spostrzeżenie oparte na własnym doświadczeniu mile widziane.
Nie mój przypadek, ALE tak w dużym skrócie: motocyklem jeździ się łatwiej. Większa zwinność, o wiele lepsze pole widzenia i świadomość sytuacyjna. Samochód na pewno przyda się o tyle, że znasz przepisy, wiesz jak ludzie jeżdżą więc tutaj NIE będzie żadnego zaskoczenia.
A, ostatnia uwaga:
Podoba mi się Zontes 125 U1 ale może być trochę mały (mam 184cm), fajnie wygląda też Junak RX One, ale myślę czy nie pójść w markę która siedzi w temacie wiele lat (Honda CB 125F).
Żelazna zasada przed zakupem motocykla: kup motocykl, na którym Ci wygodnie. Przymierz się do maszyny, usiądź, umów się na jazdę próbną.
W samochodzie masz jako standard regulację siedzenia i kierownicy - w motocyklu tego w zasadzie nie ma, więc jeśli jakiś motor Ci się podoba ale siedzenie na nim jest niewygodne to przykro mi - nic z tego nie będzie, musisz szukać innej maszyny.
PS A, powtórzę się: poziom instruktora i podejście są cholernie ważne jeśli chodzi o Twoją naukę. W tej samej cenie jeden nauczy Cię podstaw, ale nic poza tym. Inny pokaże Ci wszystko co powinieneś wiedzieć, z pakietem praktycznych porad i pomocy.
Dzięki za odpowiedzi, liczę się z tym że dodatkowe 2 klocki (oby tylko tyle) trzeba będzie włożyć w sprzęt ochronny na start, a później jak trzeba będzie dostosowywać pod warunki atmosferyczne jeszcze z raz tyle. Oczywiście nie ma opcji żebym wsiadł na motocykl bez pełnego ochronnego stroju, to że te motocykle są niewiele mocniejsze niż dobra kosiarka nic tu nie zmienia :)
Może podbiję wątek w przyszłym tygodniu, jutro odwiedzę Hondę/Suzuki, w poniedziałek salon w Gliwicach z typowymi tworami na chińskich komponentach (Barton, Junak, Voge, Zontes, Bajaj etc).
Nie wiem jeszcze jaki będzie finał tej historii, ale jaram się.
Z kosztem sprzętu i stroju też jest bardzo różnie.
Ja jeżdżę cały rok, co oznacza że musiałem kupić kurtkę i spodnie na warunki od -5 do 25 stopni.
Na początek: jeśli chcesz jeździć jak jest ciepło to tak, 2k i się zmieścisz. To nie będzie strój wysokiej klasy, ale spokojnie wystarczy.
Na dłuższą metę co jest istotne w przypadku stroju:
1. Dobrze, żeby miał elementy odblaskowe lub kontrastowe i był widoczny. NIE CHCESZ jeździć na czarnym motocyklu, w czarnym stroju, w umiarkowanie dobrych warunkach pogodowych bo będziesz niewidoczny. Serio, kolor stroju ma duże znaczenie jeśli chodzi o bezpieczeństwo.
2. Kask - wiadomix. Porządny kask to kilka stów, nie musisz brać od razu Schubertha czy innego Shoei.
3. Rękawice są o tyle istotne, że bez nich nawet głupia gleba może skończyć się mocnym zdarciem skóry. To nie koniec świata, no ale przyjemne nie jest, a uniknąć banalnie łatwo.
4. Dużo zależy od tego, ile chcesz jeździć i w jakich warunkach. Jeśli np. rozważasz jeżdżenie latem, to w miarę niedroga kurtka letnia i spodnie są OK. Jeśli chcesz przedłużać sobie sezon, albo zakładasz dłuższe wycieczki gdzie może złapać Cię deszcz to warto rozważyć odpowiedni strój z membraną. I uwaga: chcesz stroju który ma membranę wypinaną.
Dodatkowo, jeśli chesz jeźdżić dużo i na długie trasy to robi się istotny komfort stroju i jego trwałość. Z autopsji: tanie kurtki, buty czy inne rękawice po jednym dwóch sezonach potrafią być przetarte, zaczynają się pruć, generalnie widać że nie wykonano ich najlepiej. Stroje ze średniej lub wyższej półki są często lepiej dopasowane ORAZ dużo trwalsze.
PS W sumie jakiś czas temu liczyłem - ja jeżdżę dodatkowo z Helite TURTLE na wierzchu, przez co całkowity koszt tego w czym jeżdżę jest na poziomie niektórych nowych 125. No, ale ja wykręcam dużo km i przez cały rok.
Miałem podobny dylemat w drugiej połowie ubiegłego roku - ostatecznie po rozmyślaniach zapisałem się na kurs na A ;-) jeszcze przed zimą udało się wyjeździć 8/20h, spodobało mi się, nie żałuję, że od razu wybrałem zrobienie prawka
W sumie to pomału będę musiał się zacząć kontaktować z instruktorem kiedy ruszają z jazdami w tym roku (ew czy już nie ruszyli)
Jak chcesz zwiedzać, to nie wiem czy 125 Cię nie zamęczy na dłuższą metę.
No i przede wszystkim (chyba najważniejsze) jest tu ktoś kto jeździł wiele lat samochodem i kupił taki motor? Każda praktyczna porada czy spostrzeżenie oparte na własnym doświadczeniu mile widziane.
Moje spostrzeżenie jest takie, że na motocyklu musisz widzieć przyszłość :D Wymaga znacznie większego skupienia i świadomości otoczenia.
Są jeszcze "trójki" z homologacją L5e, którymi można jeździć na prawie jazdy kat. B, a pojemności (i moce) mają bez tych ograniczeń dla jednośladów.
Na pewno spróbować warto! Miałem to samo kilka lat temu, zrobiłem prawko i kupiłem używaną Hondę V Twin Magna 250cc:)
Pierwsze 2 lata jeździłem sporo, potem rzadziej a w ciągu ostatniego roku wsiadłem na nią raz chcąc sprawdzić czy odpali (nie odpaliła).
Ale było warto:)
Teraz trzeba chyba wymienić akumulator i coś tam jeszcze...
Heh, wypisz wymaluj - moja historia.
Także opowiem Ci jak to wyglądało u mnie.
Kupiłem 125 Rometa - Ogar Café. :D Ja nie miałem dylematu co kupić, bo 80 letni wujek mojej żony miał taki sprzęt i stwarzał ryzyko, więc rodzina kazała mu to dziadostwo sprzedać i wziąłem w dobrej, chyba, cenie 2k złotych.
Nigdy wcześniej nie jeździłem na motocyklu - więc najpierw u siebie na placu nauczyłem się ruszać i zatrzymywać. Nie było to AŻ takie łatwe jak mówili ludzie którzy jeżdżą na motocyklach. Ale do opanowania.
Później pojechałem na „placyk”, czyli jakiś opuszczony teren i tam jeździłem, robiłem ósemki, nauczyłem się przyspieszać i hamować.
(Btw tylnego hamulca nie umiem używać za bardzo :D, ale przedni w prędkościach jakie osiągam daje radę)
Jak się poczułem pewniej, to wyskoczyłem na miasto (pod Gliwicach swoją drogą), pojeździłem w jakieś niedzielne popołudnie po ulicach - robi się niebezpiecznie, trzeba uważać na rzeczy na które zwykle uwagi nie zwracasz - piach przykładowo na rondach. Ale można się samemu spokojnie nauczyć.
Pojeździłem trochę i wybrałem się za miasto - no i kur*a, to jest to. Przeciwskręt to coś czego się nie da dobrze opisać - choć czytałem. Trzeba to poczuć. W mieści niby też używasz, ale jeszcze tego tak nie czujesz. Piękne uczucie.
Także ja bardzo polecam, da się to opanować samemu, oczywiście z głową.
W moim przypadku - zaczynałem tylko z kaskiem od chopa, bardzo szybko kupiłem swój kask, kurtkę i rękawice.
Jedna z rzeczy jaka mnie zaskoczyła - na motocyklu jest zimno jak jedziesz, nawet latem. :D mega śmieszne to jest, ale np. Wyjazd po chleb wyłącznie w kasku, po mieście - w krótkich spodenkach (tak wiem, ale raz tak pojechałem) to głupi pomysł nie tylko dlatego, że jak wyglebisz to boli. :)
Moje plany są takie:
- w tym roku kurs,
- może w tym roku coś mocniejszego
Ale to nie znaczy, że na 125 było źle. Jest super, w naszych okolicach można trochę pośmigać po ładnych terenach. Do 80 pojedziesz, choć głośno i trochę strach, że to cudo się rozleci. Do nauki super. Ale…szybko zacznie Ci czegoś brakować. Także szkoda kasy imo na drogą 125, kup gratka za 2-4k i trochę pojeździsz, trochę się pouczysz, w międzyczasie prawko i docelowy motocykl.
Jak masz jakieś pytania to wal śmiało. :)
Byłem dzisiaj w Hondzie i Suzuki.
Pierwsze spostrzeżenia:
- nie wierzę że można na tym jeździć bez adekwatnych uprawnień, to NIE są zabaweczki i nawet taki pierdzik o mocy zbliżonej do kosiarki ma swoją masę i dla laika budzi respekt,
- jako byczek ~184cm wyglądam trochę przerośnięty, ale nie karykaturalnie - myślałem że będzie gorzej. I razem z ojcem i żoną stwierdziliśmy że zachodzi jakaś dziwna iluzja optyczna która sprawia że na zdjęciach te motocykle wyglądają znacznie mniejsze niż w rzeczywistości. Ktoś kto pamięta malutkie Komarki z dzieciństwa może się mocno zdziwić :)
- obie Hondy wydawały się bardzo wygodne, zaś Suzuki (GSX-R) miały znacznie bardziej agresywną geometrię, nie rozumiem po co w czymś co ma tak mało mocy,
CB125R jest piękna i dla laika wygląda jak konkretna maszyna (daję rękę że 90% nie-motocyklistów by myślało że trzeba na to kategorię A), ale cena trochę odstrasza.
CB125F wypada bardzo korzystnie cenowo (nawet nieźle vs. Chiny), z przodu jest bardzo ładna, niestety tył wygląda jak jakiś skuterek przez komicznie wąską oponę, ale tym ma się jeździć a nie wyglądać. Na tę chwilę faworyt.
Honda generalnie jest bardzo dobrym wyborem podobnie jak pozostałe Japończyki jeśli chcesz jeździć czymś bez obaw, że za chwilę coś się zepsuje, coś będzie do wymiany a coś innego do regulacji którą trzeba zrobić w mega upierdliwy sposób.
PS Tak w ogóle: Szerokości!
PS II ciut się powtórzę, ale niech tam: z reguły z pierwszego motocykla się wyrasta, ALE porządna 125 na start może być maszyną którą i tak zatrzymasz po to, żeby mieć tani środek transportu. O ile, powiedzmy, mieszkasz w mieście/pod miastem.
Ta cb125f jest okropna, nic dziwnego, że jest o wiele tańsza - wygląda jak typowy środek transportu w Azji Południowo-Wschodniej, a niska cena na pewno nie bierze się tylko z tego, że jest brzydka. Raczej z tego, że oszczędności były poczynione w dosłownie każdym aspekcie
Moim zdaniem zamiast porywać się na głęboką wodę, kup sobie dwuletnią używkę od kogoś, komu kryzys wieku średniego już minął, jest to na pewno mniejsza szansa na wtopę finansową, jeśli akurat by Ci się znudziło.
Nie zaszkodzi jednak na rynku wtórnym poszperać, czasami można utrafić prawdziwą perełkę. Ja byłem już na 100% zdecydowany na zakup KTM Duke 390 z salonu, za niecałe 27,5k. Aż tu nagle kumpel znalazł mi w Niemczech 3-letnie Kawasaki Z650 z przebiegiem, uwaga, 730km - ja dopiero kończyłem silnik docierać. Wyszedł mnie niecałe 26k, nawet po uwzględnieniu wszystkich kosztów przywiezienia maszyny, oraz dolę dla wspomnianego kumpla który pojechał ze mną i ocenił go fachowym okiem. Dla porównania, ten model w salonie kosztował na tamten moment 39.6k
Mniej więcej teraz można znaleźć w salonach maszyny z 2023, czasami są oferowane po mocno obniżonej cenie bo były używane np. do jazd próbnych.
Chybił trafił, wiadomo, ale można znaleźć maszynę w dużo niższej cenie niż normalna z wszystkimi zaletami posiadania maszyny z salonu.
Jakbym miał kasę to bym poszedł w 3kołowy śmietnik na homologację L5e pokroju Piaggio mp3
Zwiedzania ciąg dalszy.
Tym razem padło na Chiny.
Przed sklepem stały 2 Bartony (Hyper + GT) i Junak RX One (strzelam że do jazd próbnych). Na Bartonie (który zdaje się chronicznie stoi przed sklepem) widać było sporo rdzy na kilku elementach (przy dźwigni zmiany biegu, korku do wlewu paliwa, podkładkach pod śruby) - na tyle że porobiły się rdzawe zacieki. Rozumiem że te motocykle są katowane, ale trochę średnie było pierwsze wrażenie.
Poza tym widać trochę gorszą klasę komponentów niż na 'chinach premium', nawet na takich bzdurnych elementach jak podnóżki czy kontrolki przy kierownicy. No i od groma nawalone plastiku, co nie zmienia faktu że absolutnie nie ma się czego wstydzić, po prostu przy dołożeniu kilka tysiaków wskakujemy na zupełnie inny pułap jakości wykonania (być może pozornej, ale jednak :) ).
Zontesy na żywo są bardzo fajne, można takiego wcisnąć między Suzuki i Hondę (obie droższe o 30-40%) i laik nie byłby w stanie wskazać który z nich to marka budżetowa.
Jechałem oglądać głównie Zontesa 125 U / U1, i o ile jest to ładny motocykl, to też trochę sporo w nim mocno błyszczącego plastiku, który niekoniecznie przypadł mi do gustu. Przy moim wzroście pozycja była też trochę klaustrofobiczna (nogi mocno ugięte) i siedziałem zbyt 'ściśnięty'.
Zontes 125 C jest bardzo ładny (i do teraz go rozważam) ale ma w sobie dużo z choppera - trochę nie podobało mi się jak bardzo nisko się siedzi i jak wyciągnięte ręce ( prawie równolegle do ziemi) trzeba mieć żeby wygodnie trzymać kierownicę, a przednie koło jest wyraźnie mocniej wysunięte niż w innych. Mimo tego że jestem relatywnie wysoki trochę się garbiłem i musiałem wyciągać do przodu żeby sięgnąć kierownicy.
Największe wrażenie zrobił ten którego w ogóle nie uwzględniałem, czyli Zontes G1 - przede wszystkim jest dość masywny, najpierw w ogóle do niego nie podchodziłem bo byłem przekonany że to 300cc. Przednie światło jest świetnie wykonane, w stylu retrofuturistic, plastiki są matowe (i dobrze udają metal), sporo elementów to matowe aluminium, pozycja trochę mniej agresywna niż na U1, co mi bardzo przypadło do gustu. Dodatkowy plus jest taki że nie ma systemu keyless, nie ufam takim bajerom w produktach budżetowych.
Ogólnie mam wrażenie że te 2 modele wycierają konkurencją podłogę - 125 C za świetny stosunek ceny do możliwości (i też konkret wygląd) a G1 za to że wygląda na znacznie droższy i większy motor niż w rzeczywistości jest.
Na tę chwilę G1 > C, ale jutro odwiedzę kolejny salon.
Yep, pamiętam jak sam byłem zaskoczony gdy obejrzałem Zontesa na targach motocyklowych dwa lata temu - stosunek ceny do jakości, na pierwszy rzut oka, naprawdę spoko. Lepiej niż typowy Chińczyk, nawet dużo lepiej.
Patrząc na wygląd, to te Zontesy faktycznie fajne, G1 nie ustępuje CB125R.
Aczkolwiek tani też nie jest, 17k to mniej niż Honda, ale znacznie drożej niż te wszystkie Junaki itp.
Swoją drogą - w sumie fajna sprawa, że do jazdy po mieście można sobie kupić taką kosiarkę, a jednak wygląda to jak motocykl (zazwyczaj), a nie skrzyżowanie skutera z rowerem. :) To Suzuki to już w ogóle świetna podróbka poważnego sprzętu.
Noo, tak, ale powiedzmy sobie szczerze: nowy motor, nawet 125 tani nie będzie, chyba że idziemy w Chińczyka który prawdopodobnie będzie wymagał dużo roboty i zapewni sporych wrażeń gdy coś się spieprzy w drodze.
Co do wyglądu - owszem. Sam się uśmiałem widząc np. jak bardzo Aprilia RS125 przypomina 660 - choć w tym wypadku 125 kompletnie nie ma sensu, lepiej jak już kupić 660.
Z innej beczki tak mi się przypomniało: kupno nowej 125 w rodzaju Zontesa ma sens o tyle, że jak mozna założyć nabywca nie ma konkretnej wizji jak i na czym chce jeździć docelowo, doświadczenie z taką maszyną pozwoli lepiej ustalić jaki motocykl docelowo będzie tym optymalnym.
17k kosztuje wersja szprychowa, na kołach aluminiowych to ~15,5k, czyli niby niemało, zarazem jak już wspominałem o 30-40% mniej niż mainstreamowe marki. Tutaj mamy gmole/crashpady, ABS, 15KM, tarcze z tyłu, no ale największe wrażenie robi wygląd na żywo, dla mnie to najlepiej wyglądający 125 na jaki wpadłem (z przodu konkuruje CB125R, za to tył masakruje hondę - tutaj mamy pasek LED a'la knight rider, w Hondzie zwykłe światło i długi ogon :) ).
Junak/Barton to na pewno fajne motorki ale, inna liga jeżeli chodzi o dobór materiałów, moc, chłodzenie powietrzem i brak ABS.
Jakbym wiedział za 2-3 lata zrobię kat. A to bym się może szarpnął na Bartona żeby polatać chwilowo, ale mam też z tyłu głowy myśl że może 125 mi w zupełności wystarczy - a wtedy plułbym sobie w brodę że nie postawiłem na coś bardziej na wypasie.
A jazdy próbne jakieś odbyłeś? Jestem ciekaw wrażeń.
Sam nie mam motocykla, kat A nie chce mi się robić ale pojeździłbym, tyle że odstrasza mnie to że każdy mówi że 125 szybko się nudzi. Nigdy nie jeździłem na czymś większym niż skuter 50cc.
Nieee, najpierw muszę kupić kilka godzin nauk jazdy. Jak już wybiorę konkretny model na 100% to wtedy będę nad tym myślał.
tyle że odstrasza mnie to że każdy mówi że 125 szybko się nudzi
Możliwe, natomiast ja się tym specjalnie nie martwię - szukam doznań eksploracyjno/poznawczych a nie wyścigowo-szaleńczych :) W ogóle nie mam tendencji do zapierdzielania, na rowerze hamuję powyżej 50km/h, samochodem nie jechałem więcej niż 120km/h chyba już z kilka lat (nie licząc wyprzedzania). Po prostu nie czuję takiej potrzeby, chcę doświadczać zachodów słońca na jakichś wiochach w otoczeniu krów, a nie wchodzenia w wiraż przy 110km/h (co pewnie też jest super, ale takie zabawy to raczej na tor - może jestem pipa ale cenię swoje zdrowie) :)
W sumie ja mam podobne podejście co do stylu jazdy, autem też raczej nie szaleje bo nie czuje potrzeby. No to takie 125 na wioski czy do miasta powinno być ok, jedynie ekspresówka czy jakieś dłuższe trasy stanowiłyby wyzwanie.
Przedostatni bump, pewnie po zakupie i pierwszych jazdach podzielę się jeszcze spostrzeżeniami, ale objeździłem cały ślunsk i mam już wizję co mi się podoba a co nie.
Gdyby cena/fit nie grały roli to klasyfikacja byłaby następująca (im wyżej tym bardziej mi się podoba):
Yamaha MT 125,
Honda CB125R,
Zontes G1,
Benelli Leoncino,
(tutaj duża przerwa)
Kawasaki Z125,
Suzuki GSX (niestety bardzo nie leży mi design lampy),
(tutaj jeszcze większa przerwa)
CB125F
Junak RX One
No ale i cena i moje gabaryty mają znaczenie, więc pozostają właściwie Benelli Leoncino i Junak RX One.
Benelli sprawia wrażenie dobrze wykonanego, znacznie droższego niż jest w rzeczywistości, zaś Junak to typowa chińszczyzna (choć jak na chińszczyznę dobrze wykonana - ale komponenty ewidentnie gorszej klasy), ale to motocykl rodem wyciągnięty z rynku w Indiach. Benelli ma geometrię z relatywnie wysoko położoną kierownicą, więc nie muszę się nachylać żeby było wygodnie, nie ma też konieczności komicznego podkurczania nóg. Junak zdecydowanie najlepiej mi pasuje pod kątem pozycji, ale przy tym pułapie cenowym wygląda jak kiczowata zabawka stawiając go obok Zontesa i Benelli i chyba nie jestem w stanie tego przełknąć (gdyby kosztował te 13 klocków zamiast 16 znacznie łatwiej byłoby mi przymknąć oko).
Teraz dość istotne pytanie:
Jak ważna jest procedura docierania motocykla?
W jednym z salonów jest Benelli za 13 zamiast 15 klocków i ma zaledwie 50km przebiegu - ale to był egzemplarz do jazd testowych, więc na bank był żyłowany i kręcony ile wlezie. Zastanawiam się czy chęć zaoszczędzenia grosza teraz nie ugryzie mnie w dupę na przestrzeni lat, i czy nie lepiej po prostu wziąć nówkę dla spokoju sumienia.
Wszystkim którzy się udzielili w wątku - wielkie dzięki. Dla niezdecydowanych - jest całkiem fajna opcja kredytowania, chyba się zdecyduję - jak się wpłaci 50/50 to kredyt ~8k kosztuje tylko jakieś 6 stówek na przestrzeni 20 rat.
Hej!
Zasadniczo docieranie jest istotne i ma miejsce w przeciągu pierwszego tysiąca km, mocno niewskazane jest katowanie maszyny w tym czasie, zabawa w jak najszybsze przyspieszanie, wykręcanie maksymalnych obrotów et c. Motocykl do jazd próbnych był używany cholera wie przez kogo, ALE UWAGA: 50km przebiegu oznacza, że jechało nim kilka osób i raczej nie żyłowało bóg wie jak mocno. Po prawdzie, na sporcie 50km przebiegu to równowartość jednej - dwóch jazd próbnych, tutaj pewnie minimalnie więcej. To nie jest dużo.
Generalnie na takich warunkach raczej bym brał, zwłaszcza że i tak przy sprzedaży salon musi sprawdzić jego stan techniczny, dalej obowiązuje gwarancja itd.
Sam brałem drugi motocykl na podobnych warunkach - z salonu, 5k km przebiegu po jazdach próbnych. Nie było ŻADNYCH problemów. Maszyna miała ślady użytkowania - ale szczerze mówiąc to jest coś absolutnie normalnego gdy się jeździ, za to ich obecność oznaczała że maszyna była tańsza o naprawdę niezłą sumę.
W świetle tego co piszesz, sądzę że lepszym wyborem będzie Benelli Leoncino zwłaszcza że gabaryty są istotne. Motocykl musi być po pierwsze WYGODNY - potem przychodzi kwestia ceny, osiągów et c.
Z tych dwóch Benelli to ciut wyższa jakość.
No i jest to na tyle uniwersalna maszyna, że po sezonie będziesz wiedział co dalej chcesz robić, w jaką maszynę celować.
PS co do docierania, zetknąłem się z jedną IMO bardzo sensowną sugestią, tym bardziej istotną w przypadku tych ciut tańszych marek:
Oprócz tego, że przez pierwszy tysiąc km nie warto ich żyłować to możesz bardzo ułatwić sobie życie zmieniając olej częściej niż jest z reguły zalecane - powiedzmy co 5k km, jeśli producent zaleca co 10k km lub raz w roku.
Chodzi o to że tańsze maszyny z reguły wykonane są minimalnie mniej dokładnie i olej stosunkowo szybko się zanieczyszcza, tym bardziej w okresie docierania. Jeśli będziesz go wymieniać częściej to będzie czystszy więc zużycie silnika będzie mniejsze.
Kolejny PS z cyklu Wujek Dobra Rada:
Kup od razu pasujące gmole/crashpady i poproś o ich zamontowanie na miejscu. To Twoja pierwsza maszyna, więc bardzo prawdopodobne że ją położysz choćby przy jednym z pierwszych zatrzymań na parkingu. Z gmolami jest szansa że nawet jak położysz to kompletnie nic się nie stanie.
Jak ważna jest procedura docierania motocykla?
Odpowiednie dotarcie jest fundamentalne dla trwałości silnika. Generalnie najlepiej trzymać się zaleceń producenta, w przypadku mojej maszyny to było nie przekraczanie 4k obrotów (przy czerwonym polu na 10k) przez pierwszy tysiąc kilometrów, następnie wymiana oleju. Mechanik w serwisie opowiedział mi historię, jak swego czasu dzień po dniu sprzedali identyczne ZX-10R. Jeden z klientów rzeczywiście o maszynę dbał, drugiego usłyszeli jak tuż po wyjechaniu z salonu wykręcił silnik do odcięcia. Jak przyjechał na przegląd gwarancyjny po tysiącu km, olej się świecił jakby był z brokatem, co oznacza że w środku silnika była totalna sieczka, więc zapewne katował go przez cały ten czas. Zatem dla swojego świętego spokoju, żeby nie narazić się na kosztowne problemy w przyszłości, lepiej silnik porządnie i poprawnie dotrzeć. Było nie było nie kosztuje 50zł, żeby machnąć ręką jak się posypie.
50km przebiegu - ale to był egzemplarz do jazd testowych, więc na bank był żyłowany i kręcony ile wlezie
Nie panikujmy od razu, nawet jak ktoś go w pewnym momencie wykręcił, to od jednej takiej sytuacji od razu się nie rozleci. Nawet w instrukcji od mojego sprzętu jest wzmianka że jednorazowe i chwilowe przekroczenie zalecanych obrotów nie powinno spowodować żadnych szkód, grunt żeby nie katować silnika przez dłuższy czas.
No to może jednak sobie odpuść, skoro odrzucasz, jak widzę wszystko co fajne - przynajmniej od strony designu. ;)
Warto kupować zabawkę, która ci się nie podoba?
Nigdy nie kupowałem sobie tak drogich gadżetów, ale kilka razy oszczędzałem na tańszych i prawie nigdy nie było warto... No chyba, że to ma być totalnie na przeczekanie, to może lepiej jednak iść w używki i potem dołożyć do docelowego motocykla, skoro kasa się liczy? Nie wiem jak z takimi motocyklami, ale auta z salonu ponoć bardzo szybko tracą na wartości...
TBH rzadko się zdarza, by pierwszy motocykl pozostał na dłużej, z reguły to tylko wstęp przed czymś większym.
Poza tym dużo ważniejsze jest, by motocykl był wygodny i pod nasz rozmiar, niż to jak wygląda.
No niestety, Yamaha kosztuje prawie 25k (a za takie podstawy jak kierunkowskazy LED trzeba dopłacać - chyba upadli na łeb przy tej cenie), w Hondzie kolana nie wlezą mi w wyżłobienie pod bakiem jak kupię buty z grubszą podeszwą (mieszczę się, ale tak na absolutnej granicy), na Zontesy jestem trochę za duży (U / U1 kategorycznie odpada, muszę się zwijać jak krewetka, na G1 jest OK, ale pozycja bardziej pochylona niż bym chciał) więc to nie fanaberia a realia mojego wzrostu. Zontes C mam wrażenie że zmieści i dwumetrowca, ale to cruiser.
Leoncino jest bardzo fajny i dość duży jak na 125, tylko nadal nie wiem czy ryzykować z egzemplarzem należącym do jazd testowych w salonie (i liczyć na to że nie kręcono jej do 9k na każdych światłach) czy dołożyć 2k więcej i mieć spokój sumienia.
Generalnie segment chiny premium zrobił na mnie największe wrażenie, bo wizualnie / w kwestii materiałów i detali (Zontes ma logo nawet na podnóżkach) w ogóle nie odstaje od topowych marek, a są znacznie tańsze (za jedną MT-125 kupisz 2xZontes C - oba mają dokładnie te same parametry).
Leoncino będzie spoko.
50km jazd próbnych to jest NIC, nie ma się czym przejmować - za to motocykl będzie Cię kosztować taniej. To konkretny zysk.
PS Yamaha czy w ogóle Japończyki to super wybór, ale w przypadku mocniejszych maszyn - stosunek osiągów do ceny ma więcej sensu. Ze 125 raczej wyrośniesz, ale z 500+ już niekoniecznie.
Motocykl to przede wszystkim zabawka (sam wspominałeś o kryzysie wieku średniego), on nie ma być idealny pod względem jakość/cena, nie musi być w 100% "opłacalny" ani praktyczny. Jak robisz takie klasyfikacje i nadal zastanawiasz się nad modelem, który podoba Ci się najmniej, to chyba musisz jednak przemyśleć kryteria, którymi się kierujesz. Maszyna ma przede wszystkim sprawiać frajdę a nie być efektem chłodnej kalkulacji. Choć oczywiście kalkulacja też jest istotna, żebyś nie skończył na ładnym, drogim i kompletnie niewygodnym jednośladzie.
Zawsze lepiej szukać złotego środka i nie odchylać się za bardzo w ekstrema, ja bym na Twoim miejscu najpierw określił cechy, na których najbardziej Ci zależy, a potem sukcesywnie skreślał z listy motocykle, które wypadają w wybranych kryteriach najgorzej
Kupiłem "jeansowego" Zontesa G1 (taki jak z postu 16).
Nie było lekko, skończyło się na chyba 7 czy 8 wizytach w salonach, do samego końca miałem dylemat między Leoncino 125 a G1 (Junak RX One odpadł - zaważyła "plastikowość", 12KM, wyższe spalanie i bardzo częste serwisy aby nie stracić gwarancji).
Konkluzje:
- Leoncino ma lepszą pozycję "góry" i wygodniejszą pozycję pleców siedząc, ale podnóżki są bardzo wysoko - przy moim wzroście musiałem bardzo, niemal karykaturalnie podkurczać nogę (zorientowałem się dopiero kiedy usiadłem "poprawnie", przy baku - na zdjęciu wyżej tego nie widać). Zontes jest trochę bardziej sportowy (czego zasadniczo nie szukałem). Ale jak usiadłem na niego "poprawnie" (a nie niechlujnie do zrobienia sweet foci) to okazało się że nie jest aż tak agresywny jak myślałem,
- Zontes ma 2 konie więcej (choć jest cięższy - osiągi będą bardzo zbliżone), gigantyczny bak (20L), ABS zamiast CBS (od CBSa wolałbym nie mieć nic - nie chcę się uczyć złych nawyków) i pierdoły jak czujniki ciśnienia czy porty USB - niby mała rzecz, ale nie będę musiał grzebać przy elektronice,
- Zontes ma więcej serwisów, mniej upierdliwe interwały przeglądów,
- markowe sprzęty są super, Honda i Yamaha robią wrażenie na żywo, ale nie widzę sensu dopłacania 9-11k za coś co pewnie wymienię za 2-3 lata, dodam też że Zontes stojąc obok absolutnie nie ma się czego wstydzić. Jakbym mógł dostać Hondę za friko to bym ją wybrał nad Zontesem, ale żeby dopłacać 1/3 wartości? Noooope.
Benelli to pewnie super sprzęt ale do Zontesa bardziej czułem miętę. A to że gliwicki Benelli miał odrobinkę rdzawych zacieków nie pomogło (choć wiem że Zontes też by zardzewiał jakby go pozostawić na deszczu).
Teraz mam pierdyliard kasków/rękawiczek kurtek i butów do wyboru. LS2 Storm II? Nolan N60-6? Scorpion EXO 520 EVO? Chcę mieć blendę, pinlocka i żeby nie był najtańszym gównem z plastiku :) A do wyboru milion modeli. Zaprawdę powiadam Wam, jak nie było internetu w niektórych aspektach życie było prostsze :)
PS. Dostawa w przyszłym tygodniu. Dam znać co i jak. Ale zanim ujadę mojego granatowego rumaka, kilka godzin lekcji w szkole przede mną.
PS2. Jak podpisałem umowę to powiedziałem sprzedawcy "dobra, już oficjalnie sprzedany, to teraz wal z mostu, co się z nimi dzieje?". Ponoć akumulator jest do dupy, i keyless (którego G1 akurat nie ma) szybko masakruje baterię. Ale poza tym niby są relatywnie bezusterkowe.
No i fajnie, niech ci służy i czekam na dalsze relacje. A doradzić nic nie jestem w stanie niestety.
Jeżeli chodzi o ubiór, to porada może być tylko jedna - jedź do sklepu i przymierzaj do oporu. Ja spędziłem w ten sposób ponad 2 godziny (przy okazji ogromne słowa uznania dla pań w sklepie Dominator w Gorzowie Wlkp., cierpliwie odpowiadały na głupie pytania totalnego laika i były bardzo pomocne w wyborze wszystkiego, od kasku przez kurtkę, rękawice, spodnie aż po buty) aż skompletowałem zestaw który był jednocześnie funkcjonalny i dobry jakościowo, ale co szalenie ważne, wygodny. No i nie musiałem sprzedać nerki żeby się w to wszystko zaopatrzyć, łącznie poszło niecałe 3.5k.
Plusik za wybranie czegoś, co ci się podoba. :)
Swoją drogą - nie wiem jak na motocyklu, ale na rowerze lekko "sportowa" vel "agresywna" sylwetka jest przecież najwygodniejsza. OK, motór jedzie sam, nie trzeba naciskać na pedały, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że taka prosta pozycja a'la chopper daje poczucie pewności i stabilności - także może nie będziesz żałował. :)
Fajny kolor, teraz po prostu dobierz do niego kask, zamiast kombinować jak facet pomyśl jak kobieta, w końcu mamy to równouprawnienie!
BTW - czy lustrzane szybki w kaskach są tak samo gorsze jak lustrzane soczewki w okularach (no, przynajmniej Hoya i Essilor nie mają wtedy powłoki AR na zewnętrznej stronie :()?
Ten Scorpion to chyba 2x wyższa półka cenowa niż LS2, dylemat będzie jak z motocyklami. :) Wybieranie to czasem koszmar, nawet gdy człowiek jest na coś mocno napalony.
https://www.4motos.pl/pl/p/Kask-SCORPION-EXO-520-EVO-Air-MAHA-Matt-Black-Blue/18878
Teraz zauważyłem że LS2 ma też Vectora 2 z włókna szklanego (materiał jednak trochę lepszy niż poliwęglan) w cenie zbliżonej do Scorpiona.
No ale nie mierzyłem go na żywo więc będę musiał upolować jakiś sklep gdzie jest egzemplarz L / XL.
Innymi słowy, zmiana zdania po raz 85. A to tylko kask.
Via Tenor
Swego czasu też bardzo się interesowałem tym tematem, chodził za mną taki KTM Duke 125ccm, czy Yamaha MT125 (typowy Naked) ale jak kupiłem rower elektryczny (do 50km/h ale ciii) to motocykla mi się trochę odechciało, ale zajawka myślami znowu wróciła i może coś w tym roku pomyśle, ale dalej zostaje przy KTM lub Yamaha, reszta jakos mnie nie interesuje, ewentualnie coś patrzyłem zamiast Nakedowego motocykla to moze iść w Supermoto ale w 125ccm nie ma jakiegoś dużego wyboru jeśli chodzi o nowe, chyba ze słabo sprawdzałem.
(sam mam jakieś doświadczenie już, jak się siedziało na wsi to był simson, potem stare klasyczne MZ ETK i cross 125ccm który po drogach polnych był idealny, ale na prawko na A na razie nie chce się porywać)
Mogę kupić LS2 Vector II w 2 wariantach: z włókna szklanego i włókna węglowego. Kosztują tyle samo.
Pytanie do wprawionych: co byście wybrali?
Włókno szklane mogę wziąć w białym kolorze - jest trochę cieższe, ale zarazem znacznie bardziej widoczne, i na pewno mniej się nagrzewa w słońcu.
Carbon fiber jest dostępny tylko w kolorze "glossy carbon" czyli odsłonięte włókno z połyskiem. Jest piękny, lżejszy, na pewno troszeczkę lepiej znosi uderzenia, no i jest to materiał premium. No ale w lato będzie się grzał bardziej, i jest mniej widoczny po zmroku. Jest to też lepsza okazja, bo normalnie ten kask jest droższy.
Zamówiłem carbon i teraz nie wiem czy to nie błąd. Jak myślicie?
Widzę jeden problem, czyli niską widoczność kasku który ma ciemny kolor - to wpływa na bezpieczeństwo.
To jednak nie jest wielki problem, zwłaszcza że zawsze można nakleić jakiś odblask i problem rozwiązany.
Kupię sobie jakiś high vis vest, a na kask pierdyknę trochę odblaskowych pasków. Potrafię jeździć bardzo defensywnie samochodem, a motocyklem to w ogóle będę jeździł jakbym był niewidzialny :D
Ale zastanawia mnie grzanie kopuły - raczej nie będę jeździł jak wywali 35C, ale nie ugotuje mi się kadłub przy 25C i mocnym słońcu?
nie ugotuje mi się kadłub przy 25C i mocnym słońcu?
Z pewnością nie. Jeździłem już w ponad 30 stopniach, w kasku który jest w większości czarny/ciemnoszary, z paroma czerwonymi wstawkami i przy otwartej wentylacji kompletnie tej temperatury nie czułem. Plecy i tyłek miałem kompletnie przepocone, ale w głowę jakoś szczególnie gorąco nie było
Rozważ jak będziesz przesiadać się na większy sprzęt kamizelkę z poduszką powietrzną. Życzę Ci z całego serca aby nigdy nie była potrzebna, ale jeśli zdarzy się coś niedobrego to ten sprzęt może zrobić cholerną różnicę.
Co do kasku: to jak nagrzewa się na słońcu jest mniej istotne niż wentylacja. W ogóle z autopsji: istotna jest temperatura powietrza. Następnie prędkość i wentylacja. Słońce jeśli chodzi o grzanie jest relatywnie mało istotne.
A rzeczywiście, pisałeś.
Ja wpadłem na to na FortNine, bardzo bardzo polecam, jak poznałem ten kanał to nie umiałem się oderwać.
https://youtu.be/N2jZryt607U?si=iWDEI1PaLF3LhjDC
Jak nie znacie to polecam poświęcić dosłownie minutę - tyle wystarczy żeby się przekonać czy "siadł" styl prezentacji i humor. To był pierwszy filmik który podrzucił mi YouTube, jak padło combo o Dana White a później "fat gymnasts" to od razu wiedziałem że się zakochałem.
FortNine to IMO bardzo fajny kanał o tyle, że tłumaczy masę spraw i zagadnień w mega przystępny sposób - a nie skupia się tylko na powiedzmy konkretnych modelach maszyn czy wrażeniach z jazdy.
Styl i podejście - nie stwierdzono zastrzeżeń.
Zresztą fajnych a różnych kanałów motocyklowych na YT jest sporo. Od siebie polecam Motorcycle Adventures jak ktoś lubi podróżować. Ze specyficznych jest YammieNoob ( styl spoko, treści no powiedzmy różnie ), jest Doodle on a motorcycle ( nic nadzwyczajnego, ale czasem wpadnie coś ciekawego ), RevZilla, MCRide itd itd.
Sam lubię czasem obejrzeć odcinek DanDantheFireman - jego kompilacje upadków i wypadków z analizą co poszło to nie tak pomagają - oby - uniknąć błędów na drodze.
PS Z innej kategorii: niestety filmów nie robi już Gakimoto - miała b. specyficzny styl, kanał bardziej oglądało się dla rozrywki ale miała momenty które potrafiły zniszczyć. Po części z ciekawości, po części z powodów językowych oglądam ale nie jakoś super regularnie np. La motociclista, czy 100% Moto.
Nauczka do co do kasku: kupować w internecie tylko jak się go miało na kadłubie wcześniej - Vector choć piękny jest wyraźnie za duży.
Jutro spróbuję Nolanow N80-8 i N60-6, choć już je miałem i mam wrażenie że jeden leży trochę za ciasno, a drugi trochę za luźno, i nie ma złotego środka (tak, próbowałem 3 rozmiary każdego :) ).
Maszyna już stoi, kurs zaczynam w przyszłym tygodniu, cieszę się jak głupek, siedzę godzinę dziennie na tym motorze, niewiele brakuje żebym robił dźwięki silnika ustami i jeździł w kółko w garażu :D
fajny, szerokości w przyszłości możesz rozważyć elektryka bo pojawiają się już coraz ciekawsze modele.
Chwilowo myślałem nad Surron Ultra Bee czy nawet Stark Varg, ale pierwszy ma 140km zasięgu a drugi kosztuje ponad 50 klocków (musiał bym go baaaaardzo pragnąć).
No ale scenariusz że kiedyś w garażu będzie stało jakieś combo benzynowe (pewnie ADV typu VStrom czy BMW GS, ten typ mnie jara) na długie asfaltowe wyjazdy i mały elektryczny zapierdalak po szutrach jest dość prawdopodobny. Mam nadzieję że się polubię z moim Zontesem ale każdy mi mówi że za rok/dwa sprzedam (żeby przejść na 500/700cc) i jak najbardziej uwzględniam taką opcję.
Elektryki są super ale niestety tutaj fizyka działa bardzo na niekorzyść, nie da się nawalić tyle baterii co w samochodzie, więc raczej nigdy nie będzie to mój jedyny sprzęt (bo ja generalnie chcę spokojne nieco dłuższe trasy).
Może się też zdarzyć że za parę lat pojawią się jakieś ciekawe hybrydy. Na razie Kawasaki wypuścił jeden model, ale IMO to jeszcze nie do końca to.
Super :)
Ja po 40stce odkryłem grafikę 3d i kupiłem pierwszego gravela (pierwszy raz rower z barankiem)
Uważaj na siebie i szerokości na trasie ;)
Jestem po pierwszych 2h (w szkole jazdy) na CB125F.
Spostrzeżenia laika:
- coś co myślałem że będzie mi przeszkadzało (że 'ciasna' skóra, że rękawiczki krępujące ruchy, że kask na łbie) w ogóle nie było problemem, po chwili zapomniałem że mam cokolwiek ubrane,
- manetka gazu jest znacznie bardziej narwana niż przewidywałem, naprawdę trzeba tym delikatnie operować, nawet na pierdziku z 11KM :)
- ten pierdzik, mimo śmiesznych 11KM zrywa się bardzo chętnie do jazdy, szczególnie kiedy nieumiejętnie puści się sprzęgło (zbyt agresywnie), nie spodziewałem się takiego przyspieszenia,
- pierwsze metry i pierwszy zakręt to coś przedziwnego, jeździ się zupełnie inaczej niż na rowerze (na którym mam nastukane 20000km+), przy niskiej prędkości jest bardzo niestabilnie i czuć masę pojazdu,
- dupa to w ogóle nie czuje różnicy po przesiadówce 2h na siodle, ale lewa dłoń mi wysiadała (dzisiaj było sporo manewrów typu start -> zatrzymaj się na lewą nogę -> start -> zatrzymaj się na prawą nogę, i tak 20 razy), duuużo operowałem sprzęgłem i pod koniec czułem efekty,
- choć początek jest bardzo dezorientujący (każda kończyna coś robi, do tego balansowanie, do tego "patrz przed siebie" etc) to po zaledwie dwóch godzinach wykonywałem start/stop bez opierania się na nodze z sukcesem jakieś 70/80% a zakręty czy proste slalomiki już 'czuję' tak jak manewry na rowerze (wiadomo że robię to koślawo, ale instynkt już jest - nie muszę "myśleć" nad pochylaniem się, przeciwskrętem itd),
- uczucie perfekcyjnie suchej głowy na ulewie jest meeeega dziwne :)
Frajdy kupa, nie żałuję zakupu, w sobotę wleci trasa po lokalnych zadupiach (mam do tego czasu jeszcze 4h - raczej starczy by nie stwarzać zagrożenia dla siebie i innych).
Jestem po 6h jazdy, czyli pełnym programie.
Oczywiście gówno potrafię (w sensie to że umiem płynnie ruszyć i wejść w zakręt nie czyni mnie motocyklistą), ale progress jest kosmiczny. Proste rzeczy, jak np. wychylanie się "na zewnątrz" zakrętu przy zawracaniu czy wolnych manewrach są już odruchem, nie muszę się nienaturalnie wyciągać na siłę. Nie żyłuję już motorka, przez 2 dni zgasł mi raz, biedak nie musiał też znosić przypadkowego wykręcania go w kosmiczne obroty (zdarzyło mi się to raz, jak wbiłem neutral zamiast dwójki).
Dzisiaj miałem kupę frajdy bo wlazły slalomy i omijanie przeszkód przeciwskrętem, a co z tym idzie rozpędzanie się do 50-60km/h, nareszcie miałem z 15-20 minut bez zatrzymania się (bo na końcu prostej zawracałem bez stawania).
Za kurs zapłaciłem 600zł, czyli wypas rękawiczki czy przyzwoite buty poszły do kosza, ale nie żałuję, jest sporo niuansów bez ogarnięcia których stwarzałbym zagrożenie na drodze - począwszy od takich banałów jak włączanie kierunkowskazów (które w połączeniu z operowaniem sprzęgłem i pochylaniem się na winklu potrafi ładnie skołować) poprzez przeciwskręt, który kompletnie rozwalił mi mózg (na rowerze niby też występuje - ale natężenie tego zjawiska to niebo a ziemia, motocykl skręca jak szalony).
Choć każdy kto ujeżdża 1000cc powie że taki motorek to zabawka i pierdzik, z punktu widzenia laika gwarantuję: to nie są przelewki, można zrobić wiele głupot, a nawet takie 11KM rozpędza się ochoczo do 60-70km/h, a przy tym wywalić orła to już nie jest zabawa.
Po tym czego się nauczyłem w życiu nie puściłbym bliskiej osoby ot tak żeby się szkoliła na ulicy (no chyba że ktoś naprawdę ma puściutki plac pod nosem). Innymi słowy, żona miała rację (jak zawsze).
W sobotę wstaję wcześnie i jadę podbijać ulice - tym razem już w bez obaw, wydaje mi się że podstawy ogarnąłem, a resztę się doszlifuje.
PS. Wiem że to nie blogasek, ale kilka osób wykazywało zainteresowanie, więc wyjaśniam jak to wygląda z punktu widzenia kogoś kto pierwszy raz ruszył na motocyklu 5 dni temu.
Hej,
fajnie się to czyta, aż przypominają mi się moje początki.
Coś z czym absolutnie się zgadzam i co IMO należy wbijać do głowy każdemu zainteresowanemu: bez instruktora nie powinno się zaczynać zabawy z motocyklem, bo to maszyna nad której, zwłaszcza na początku jest o wiele łatwiej o błąd.
dupa to w ogóle nie czuje różnicy po przesiadówce 2h na siodle, ale lewa dłoń mi wysiadała (dzisiaj było sporo manewrów typu start -> zatrzymaj się na lewą nogę -> start -> zatrzymaj się na prawą nogę, i tak 20 razy), duuużo operowałem sprzęgłem i pod koniec czułem efekty,
Oooo taaaak, też miałem z tym problem :) Aż wygrzebałem z szuflady piłeczkę do ściskania, żeby wzmocnić ścisk w lewej ręce, bo po dwóch godzinach na placyku miałem już problem z dociśnięciem sprzęgła do końca. Na szczęście w normalnych warunkach, czyli na drogach, sprzęgłem operujesz wielokrotnie mniej, więc nie stanowi to żadnego problemu.
manetka gazu jest znacznie bardziej narwana niż przewidywałem, naprawdę trzeba tym delikatnie operować, nawet na pierdziku z 11KM :)
Tego jakoś szczególnie nie odczułem, może mam po prostu subtelniejszy prawy nadgarstek (jakkolwiek to brzmi :D). Co mnie za to zaskoczyło, to jak mocny jest efekt hamowania silnikiem. Od nastu lat jeżdżę dieslami, które jak na realia samochodowe hamują silnikiem dość mocno, ale to jak motocykl wytraca prędkość po zamknięciu przepustnicy mnie zdziwiło. Sporo razy łapałem się na tym że dojeżdżając do skrzyżowania zamykałem gaz zbyt wcześnie i musiałem jeszcze dodawać żeby się zbyt wcześnie nie zatrzymać.
choć początek jest bardzo dezorientujący (każda kończyna coś robi, do tego balansowanie, do tego "patrz przed siebie" etc)
Tu też się zgodzę - o ile od samego początku nie miałem problemu z operowaniem manetką i klamkami na kierownicy, tak skoordynowanie do tego jeszcze tylnego hamulca było dla mojego mózgu trudne do opanowania ;) Ale trening czyni mistrza, a po iluś godzinach w siodle wyrabia się pamięć mięśniowa i automatyzm ruchów. Analogicznie zresztą jak za kierownicą samochodu, w pewnym momencie też przy ruszaniu z miejsca przestajesz myśleć o odpowiednim operowaniu sprzęgłem i gazem, a po prostu robisz to instynktownie
Oczywiście gówno potrafię (w sensie to że umiem płynnie ruszyć i wejść w zakręt nie czyni mnie motocyklistą), ale progress jest kosmiczny.
To się szanuje i za to masz plusa. Pokora to podstawa, a ci wszyscy którzy od razu po zakończonym kursie już się uważają za skrzyżowanie Valentino Rossiego z Markiem Marquezem, potrafią dość szybko zakończyć przygodę z motocyklami, jak nie nawet z własnym życiem. Dobrze że znasz swoje limity i masz tego świadomość, gratuluję zdrowego rozsądku :)
z punktu widzenia laika gwarantuję: to nie są przelewki, można zrobić wiele głupot, a nawet takie 11KM rozpędza się ochoczo do 60-70km/h, a przy tym wywalić orła to już nie jest zabawa.
Stosunek masy do mocy robi robotę. Ja na ten moment mam 48 koni (maszyna zblokowana na kategorię A2, w tym roku zamierzam przywrócić pełną moc, czyli 68KM) przy 190kg bez jeźdźca i powiem jedno - odpycha się to. Jest u mnie za miastem dość szeroka droga ze skrzyżowaniem w kształcie litery T, gdzie ruch jest znikomy, więc można sobie wyjechać z podporządkowanej i bez większego ryzyka mocniej odkręcić. Nawet człowiek nie zdąży dobrze pomyśleć, a tu z 20km/h na wyjściu, robi się nagle 120km/h parę sekund później.
W sobotę wstaję wcześnie i jadę podbijać ulice - tym razem już w bez obaw, wydaje mi się że podstawy ogarnąłem, a resztę się doszlifuje.
Szerokości :) Ja w poprzednią sobotę wykorzystałem piękną pogodę i rozpocząłem swój sezon, jutro wszystko zależy czy będzie padać, w tym momencie leje jak opętane, ale jeszcze w nocy ma się uspokoić. Na sobotę prognozy są dużo bardziej optymistyczne, więc pewnie też wyjadę
Coś z czym absolutnie się zgadzam i co IMO należy wbijać do głowy każdemu zainteresowanemu: bez instruktora nie powinno się zaczynać zabawy z motocyklem, bo to maszyna nad której, zwłaszcza na początku jest o wiele łatwiej o błąd.
Oczywista oczywistość. Samochód jak zgaśnie, to po prostu zatrzymujesz się w miejscu i tyle. Jak wpadniesz w lekki poślizg, to nadal ryzyko szkód jest niewielkie. Na motocyklu w drugim przypadku może zakończyć się nieprzyjemnym upadkiem i poważnymi konsekwencjami, nawet w pierwszym można maszynę położyć. Absolutnie powinno się jazdy uczyć w kontrolowanych warunkach i pod okiem instruktora.
Aj, ja w sobotę wracam na kurs po zimowej przerwie - też jestem ciekaw czy trochę z wyrobionej już pamięci trochę mięśniowej zostało, liczę, że dość szybko człowiek sobie poprzypomina i uda się wyjechać na miasto w końcu.
Pamiętam moje pierwsze próby ruszania na wzniesieniu - koordynacja sprzęgło, gaz, hamulec tylni - masakra :D
Ale tak jak grish wspomniał - podobnie jak właśnie z samochodem - z czasem wejdzie w nawyk i będzie można skupić się bardziej na drodze i tym co się dzieje wokół niż na ten całej koordynacji ruchowej.
Fajnie, że gleby nie zaliczyłeś ;-) Ja chyba w 4 czy tam 6 godzinie zaliczyłem - prędkość "niewielka", bo 1 bieg, jakieś 11+km/h, ale wleciała na dosłownie ułamek sekundy fiksacja wzroku, zacząłem myśleć, że nie wyrobie przed wbiciem się w koniec placu i do tego użycie hamulca przy próbie skrętu i bam :D
moje pierwsze próby ruszania na wzniesieniu - koordynacja sprzęgło, gaz, hamulec tylni
O dziwo to mi poszło całkiem nieźle, chyba dlatego że widzę sporo analogii do ruszania samochodem "z ręcznego". Tutaj motoryka inna, ale zasady podobne, więc praktycznie od razu załapałem i poza przegazowaniem biednej Hondy nic się nie stało ani razu.
Analogiczna sytuacja - sam zacząłem odruchowo cofać nogę z drążka zmiany biegów na podnóżek, nie wiem czemu - chyba to nawyk "chowania" nogi ze sprzęgła po 15 latach jeżdżenia samochodem. Nikt mi tego nie kazał robić, nikt mnie nie uczył, a robię, i nawet nie zdaję sobie z tego sprawy. Prawej nogi nie cofam, więc coś jest na rzeczy :)
Gleby udało mi się uniknąć, ale widziałem jak dziewucha witała się z asfaltem 2 razy - raz przyhamowała przodem robiąc zawracanie, a za drugim razem wystraszyła się innego kursanta i nie utrzymała motocykla po awaryjnym hamowaniu. Szkoda mi jej było bo przy Gladiusie 650 wyglądała jak liliput (ja to mam easy mode z moim wzrostem), ale walczyła dzielnie, szacun!
Motoryka podobna, ale kończyny inne :D Mega dziwnie było mi się przestawić - pomimo, że samochodem nie jeżdżę w zasadzie w ogóle, nie mówiąc już o ruszaniu na wzniesieniu, tak na motocyklu, gdzie gaz/sprzęgło to ręce a hamulec to noga - potrafiło mi zamieszać w mózgu :D
Ale tak - na początku też albo przegazowanie albo mi zgasł.
Co do nawyków - może to fakt, że w zasadzie często nie jeżdżę, ale kojarzy mi się, że mi się tak noga nie chowała i chyba częściej zostawała bliżej "drążka" do zmiany biegu
Fakt, koordynacja na samym początku jest trudna, bo więcej elementów a i koordynacja nie jest tak oczywista.
Od siebie powiem, że jak już to wszystko wejdzie w nawyk to jazda robi się dużo bezpieczniejsza bo można w pełni skupić się na drodze i sytuacji dokoła nas :)
BTW Co do startu ze wzniesienia to można też używać hamulca przedniego - IMO nawet ciut łatwiej ale trzeba się przyzwyczaić.
Ja miałem jeden nawyk z samochodu który z początku mi lekko przeszkadzał na motocyklu: przy ruszaniu z miejsca, jadąc samochodem starasz się żeby jak najkrócej trwało "ślizganie się" sprzęgła, czyli dążysz do tego żeby w możliwie najkrótszym czasie (bez oczywiście szarpania czy buksowania kołami) puścić sprzęgło do końca. Już na pierwszej godzinie instruktor mi to wytknął i mówił, żeby motocykl na półsprzęgle przytrzymać dłużej, że mam się nie bać że się coś przypali, itp. No ale jakiś czas zajęło mi to zakodowanie sobie w głowie żeby klamki nie puszczać tak samo jak pedału :)
Z ruszaniem pod górkę to bym nawet porównał w ten sposób: używanie przedniego hamulca = używanie nożnego hamulca w samochodzie; używanie tylnego hamulca = ruszanie z ręcznego. W pierwszym przypadku trzeba w miarę szybko przerzucić nogę/rękę z hamulca na gaz, w drugim trzeba skoordynować ręce z nogami ;) Wszystko jest kwestią treningu. Tak w ramach żartobliwej ciekawostki, moim jedynym błędem na egzaminie kat.A było zgaszenie na górce. Aż się sam z siebie śmiałem, wszystko na placyku zrobiłem śpiewająco żeby zrobić byka na najprostszym zadaniu :D Na szczęście druga próba wykonana była już idealnie :)
A czy nie lepiej, żeby oszczędzi sobie problemów, kupić po prostu motocykl z pół-aumatem albo automatem? :) Domyślam się, że 125 pewnie takich nie mają, ale większe maszyny to raczej bez problemów?
A czy nie lepiej, żeby oszczędzi sobie problemów, kupić po prostu motocykl z pół-aumatem albo automatem? :) Domyślam się, że 125 pewnie takich nie mają, ale większe maszyny to raczej bez problemów?
Tak i nie.
Automatów jest na rynku mało/bardzo mało w porównaniu z samochodami, kojarzę kilka modeli Hondy, Kawasaki Ninja 7 który przy okazji jest jedyną seryjnie produkowaną hybrydą i poza tym nie wiem, TBH. Pewnie coś by się znalazło, ale to relatywnie rzadkie rozwiązanie.
Ergo, jest spora szansa że nauka obsługi manuala będzie nieunikniona.
Półautomaty istnieją jeśli za takie uznamy maszyny z quickshifterem w obie strony - ale szczerze mówiąc i w tym wypadku mocno, bardzo mocno zalecane jest opanowanie nauki sprzęgła i gazu.
Automaty takie jak Honda NC750X mają jedną, dużą zaletę - rzeczywiście nie trzeba uczyć się kombinowania ze sprzęgłem, optymalne przyspieszenie nie jest problemem et c więc od razu można skupić się na zwracaniu uwagi na otoczenie.
Tyle, że na dłuższą metę te motocykle są dość nudne. Sam mam NC750X - do miasta spoko, na wycieczki też daje radę ale emocji i frajdy z jazdy o wiele mniej niż na drugiej maszynie gdzie jest manual.
Finalna dwugodzinna przymiarka kasku, żeby zobaczyć czy nie będzie jakichś dziwnych boleści na głowie.
Nie polecam poruszania się jutro po okolicach śląska w godzinach porannych.
Dzisiaj pykło 5h (z przerwami bo odwiedziłem teściów), ~160km.
Były drobne wtopy ale na szczęście bardziej zabawne niż groźne:
- 3x trąbnąłem zamiast wyłączyć kierunkowskaz (w tym o 6:30 na obok domu sąsiadów :D). Nie moja wina, Honda i Zontes mają "swapnięte" kierunkowskazy z klaksonem więc weszła pamięć mięśniowa,
- raz dojeżdżając do stopu trochę za późno zabrałem się za redukowanie i sekwencja szóstka -> sprzęgło -> hamuj -> piątka -> sprzęgło -> mocniej hamuj -> czwórka -> sprzęgło ... usmażyła mi mózg, trochę przegazowałem (z wciśniętym sprzęgłem) i musiałem mieszać biegami już na postoju (na szczęście nie było to niebezpieczne - bardziej kompromitujące),
- nie wiem co mi odwaliło, czy byłem zamyślony czy co, ale chciałem wrzucić szóstkę prawą nogą (czyli hamulcem) :D
Ogólnie udało się bez żadnych poważnych fuckupów (nie pomyliłem kierunku przeciwskrętu ani nic w ten deseń), i po 20 minutach jazdy już zszedł stres i było przyjemnie, zamiast nerwowo. Jestem zdziwiony jak naturalnie już wchodzi mi zmiana biegów i jak fajnie, 'delikatnie' reaguje na to silnik (nie wyje, nie szarpie, fajnie przeskakuje). Za to bardzo wkurza mnie przekładanie nogi nad/pod dźwignię, ale może to było zamplifikowane tym że jechałem w butach do trail runningu i trochę haczyła podeszwa (przed chwilą odebrałem Dainese Energyca Air z paczkomatu), myślę że się przyzwyczaję.
Kask to był strzał w dziesiątkę, N60-6 trochę lepiej mi leżał "out of the box" ale N80-8 siedział "pewniej", poza uszami (które bolą jak cholera) nic mi nie dolega. Jestem też trochę zdziwiony, bo mimo skóry (motocyklowej) rano nieźle zmarzłem, ręce to miałem skostniałe (w Seca Short Summer II), widzę że szybko trzeba będzie kupić grubsze rękawice z mankietami.
Wieczorem jadę przetestować buty i zobaczyć jak świecą chińskie LEDy :) Fajnie było!
Ew. podgrzewane manetki ;-)
Z rękawic to HELDy dwie osoby mi poleciły (nie wiem jak pod kątem ciepła, ale na pewno jeżeli chodzi o jakość).
Mi się może w środę uda podskoczyć w końcu do jakiegoś sklepu coś poprzymierzać.
Generalnie udało się rozplanować jazdy i 22-go ostatnie godziny z kursu i liczę, że w 1 połowie maja uda mi się załapać na jakiś termin egzaminu.
Jaram się jak małe dziecko :D
No, ja dzisiaj też "strąbiłem" dwukrotnie tę samą grupkę osób (akurat robiliśmy nawrotki), ale też instruktor przyjął to z uśmiechem.
Pomimo przerwy jednak pamięć mięśniowa na placu bezproblemowo, nawet 8mka i wolny slalom na 2gim biegu (~16km/h) fajnie śmigałem. Była mega frajda. No ale jednak miasto to inna para kaloszy. Nie mogę się przyzwyczaić, że patrząc przed siebie nie widać prędkościomierza (gdzie w samochodzie wystarczy minimalny rzut oka, tak na motocyklu głowa schodzi w dół). I jasna cholera, ale pamiętanie o wyłączeniu kierunkowskazu to masakra- nie wiem czy tak jest na każdym motocyklu czy tylko na yamaszce 07, ale to ustrojstwo jest tak czułe, że zamiast wyłączyć to wskakiwał mi drugi kierunkowskaz, a wtedy głowa i wzrok na wyświetlacz żeby to ogarnąć przez co nie patrzę na znaki i w ten sposób przegapiłem 2x że wjechaliśmy w jednokierunkową.
Mam HELD 4 seasons - sprawdzone w przedziale temperatur od zera do ponad trzydziestu stopni i dają radę.
Drogie, ale za to naprawdę dobre na cały rok.
Ufff, dobrze wiedzieć że nie tylko mi przydarzały się przypadkowe klaksony przy próbie operowania kierunkami :D
Rękawice mam Rebelhorn Patrol, najniższa temperatura w jakiej jeździłem to 13 stopni i było mi chłodno, ale nie zimno. Z drugiej strony nigdy też nie byłem zmarzluchem, w warunkach w jakich inni ludzie trzęsą się z zimna, mi nic nie jest.
Jaram się jak małe dziecko :D
Witaj w klubie :D Poczekaj co to będzie jak już po egzaminie kupisz sobie własną maszynę, to dopiero będą emocje :)
Właśnie wróciłem z przejażdżki, w taką pogodę to się aż nie chce w domu siedzieć :)
Dzisiaj instruktor rzucił mi żebym spróbował na 2 biegu - zacząłem od 8mek i było ciężko, pomijając wyjeżdżanie za linie to kierownica strasznie mi się telepała, ale jakimś cudem udało się opanować motocykl. Później przyszedł czas na slalom wolny - pierwszy przejazd, pierwsza połowa to tylko 1 skręt, kolejny ominięty, drugą część udało mi się zrobił prawie całą, ale jak tylko mocniej przechyliłem motocykl to pojawił się stres i obawa przed upadkiem.
Kolejny nawrót, 8mka wciąż czasem lekkie kołatanie przednim kołem (ostatecznie udało się opanować i kolejne próby to była bajka).
slalom wolny - wciąż ni cały perfekcyjnie, ale tak jakby większe zaufanie do motocykla. Ostatecznie przy 3 razie szło gładko.
Jak później robiłem na 1 biegu to myślałem "kurwa, ale wolno, skręcam no i jadę między te pachołki, no ale kurwa ileż można jechać" - dziwne uczucie :D
Na koniec to już totalna frajda i wyluzowanie wleciało - kilka moto czekało na wolny slalom to sobie robiłem 8mke na 2gim biegu kończąc na jeżdżeniu w kółko wokół jednego słupka jak najwężej mogę aż się zwolni wolny slalom.
Szybki slalom - tak jak w uprzednim roku miałem problem żeby wykręcić 30km/h, tak na koniec problemów zero i aż uważałem, że jadę wolnooo.. Percepcja się zmieniła. Na bank kupię sobie stożki treningowe i dalej będę na parkingach ćwiczył kontrolę nad motocyklem.
https://www.youtube.com/watch?v=1LVSrs4HucI
Dziabnąłem kolejne ~100km, tym razem w warunkach zachodu słońca -> nocy.
Niestety, jeżeli ktoś planuje długie nocne eskapady Zontesem to nie jest to motocykl optymalny: promień świeci bardzo szeroko i dość jasno, ale jest wyraźna odcinka (niby dobrze, bo nie oślepia) ale długość promienia nie urywa dupy - jechałem przez lasy w kompletnej ciemności (drogami asfaltowymi, ale w kompletniej czerni) i żonglowałem ustawieniem świateł długich jak pajac :) Długie za to świecą świetnie (widać prawie pod horyzont) ale co z tego skoro co chwile trzeba to wyłączać.
Do terenów oświetlonych jest OK (nie czułem się niekomfortowo).
Także w lasach mam 2 opcje:
a) jechać do 50km/h po zmroku,
b) liczyć na to że jadę na zadupiu i nie będę co chwilę mijał samochodów (czyli będę mógł sporo czasu jechać "na długich"),
Druga kwestia: buty Dainese. Są wygodniejsze i mają fajne elementy odblaskowe, ale przez wyższą piętę dość ciężko jest mi je "wcisnąć" pod lewarek zmiany biegów - zastanawiam się czy powinienem go doregulować, czy to że wsadzenie nogi pod nie jest trywialne to coś normalnego. U mnie dźwignia i podnóżek są mniej więcej na tej samej wysokości (więc do downshiftów bomba) ale mam długie kopyta (46), i ruch wsadzania nogi pod dźwignię jest bardzo nienaturalny i wymuszony. Już trochę się przyzwyczaiłem i pod koniec nie musiałem się nad tym długo zastanawiać, ale chyba będę musiał lekko podnieść dźwignię.
PS. Zatankowałem dzisiaj za 70zł (i to PB98), wyjeździłem 260km i nawet nie zapaliła się rezerwa - to jest kurde bomba :D
PS2. Uszy płoną.
Yep, motocykle są fajne jeśli chodzi o zużycie wachy tak generalnie :D
Co do świateł - to jest niestety norma. Większość motocykli raczej nie ma dobrych świateł do jazdy w nocy, choć zdarzają się wyjątki - Aprilia RS660 bez drogowych naprawdę daje radę.
Z butami poczekaj, to pewnie jest kwestia przyzwyczajenia. Mam dwie pary butów, druga para to konkretne turystyki z wysoką piętą i na początku miałem ten sam problem.
Obecnie - jest to banalne, po prostu sięgam w dół ciut bardziej.
Nie powiem, bardzo fajnie się patrzy na wyświetlacz, który pokazuje spalanie na poziomie 4.5l na setkę po przejażdżce podczas której parę razy się mocniej odkręciło ;)
Co do zmiany biegów, to też bym zasugerował dać sobie trochę więcej czasu. Jak zresztą sam zauważyłeś: Już trochę się przyzwyczaiłem i pod koniec nie musiałem się nad tym długo zastanawiać. Ja z początku też miałem lekki problem ze zmianą biegów na wyższe, musiałem wyrobić sobie swego rodzaju pamięć mięśniową, w jaki sposób wykonać ruch stopą, a po +/- 1000km robię to mechanicznie. W ostateczności pewnie że możesz podregulować położenie dźwigni i/lub podnóżka, po to przecież ta regulacja jest :)
Nie miałem jeszcze okazji jeździć w egipskich ciemnościach po nieoświetlonej drodze, raz wracałem do domu trochę po zachodzie słońca gdzie ledwo co było już widać, ale światła mijania wystarczyły żebym widział bez problemu. Wszystko zależy od samej lampy, okazuje się że LEDy w Z650 robią robotę :)
Amadeusz już co prawda kupił już sprzęcior, ale może się podepnę - bo główny wątek motocyklowy umarł generalnie śmiercią naturalną, a tutaj kilka osób z niego widzę, że się udziela ;-)
Czy moglibyście wypisać jakiej odzieży używacie/na co zwracać uwagę? Zasadniczo budżet nie gra roli (wybierając to co mi się podoba z topowych firm to wyszło mi jakieś 10-15k), ale pomyślałem, że na start nie będę szalał, skoro chcę motocykl "do nauki". Jak już kupię coś porządnego, to zacznę się bawić w topowe ubranka i coś co mi się stricte też podoba ;-)
Które marki warto brać pod uwagę - wolę poczytać opinię użytkowników niż sponsorowane filmy na YT.
Od stóp do głów chętnie poczytam jeżeli chodzi o ubranka
Korzystał ktoś kiedyś może z usług firm oferujących zakup motocykli używanych? Bo generalnie co z tego, że znajdę na aukcjach oferty modeli, które mi się podobają - i tak trzeba pojechać, obejrzeć, ew. umówić wizytę u mechanika itd. A to zabiera czas. Znalazłem oferty, że za kilka stówek ktoś może się tym zająć. Generalnie max 2 sezony będę chciał pojeździć na używce, następnie będę chciał zakupić pewnie coś z salonu (mega mi się spodobała Aprilia Tuono 660, aczkolwiek kto wie, może pójdę w stricte sporta, ale Aprilia mi się po prostu podoba - do litra na razie się nie przymierzam ;-))
Odzież to długi temat.
Powiem tak, podstawowa zasada brzmi NIE WARTO kupować rzeczy z niższej półki. Są mało trwałe, lub niezbyt wygodne lub nie zapewniają szczególnej ochrony.
Dalej, zależy jak chcesz jeździć i jak długo.
Jeśli tylko w sezonie i na czymś szybkim to najlepszą opcją jest dobrze dobrany, sensowny kombinezon więc celowałbym w Dainese lub coś z podobnej półki.
Jeśli turystycznie - to nie kombinezon, tylko jakiś komplet turystyczny kurtka plus spodnie.
WAŻNE: dobrze jest wybrać strój z odpinaną membraną i względnie wodoodporny bo na długiej trasie warunki bywają różne. No i można jeździć w większym zakresie temperatur.
Sam jeżdżę w zestawie Modeka Panamericana plus spodnie Rebelhorn Patrol.
Kurtka sprawdza się świetnie, natomiast do spodni mam jedną uwagę: spore panele wentylacyjne to plus, ale żeby je odpiąć trzeba się zatrzymać i zdjąć rękawice. To nie tragedia, ale bywa ciut upierdliwe - nie zrobimy nic kiedy np. i tak stoimy na światłach.
Przy okazji porada praktyczna: kurtka z kieszeniami na udach to b. fajne rozwiązanie, zwłaszcza jeśli mamy składamy się w bardziej sportowy sposób - wtedy każde klucze i wszystko co mamy w kieszeniach kurtki raczej przeszkadza.
Buty i rękawice: to znów zależy od tego co nam pasuje, osobiście twardo uważam że rękawice muszą być przede wszystkim wygodne. To z jakiej są półki to już jak kto woli i jakie ma preferencje - dla mnie np. ważne jest by rękawice chroniły przed zimnem i deszczem, ale jeśli ktoś raczej jeździ w lecie to zimnem nie musi się przejmować.
Jeżdżę w Held 4 Seasons - genialne, mocno przekonałem się do Gore Texu i dwóch komór bo mogę wygodnie jeździć w zakresie od zera do ponad trzydziestu stopni - ale minus jest taki, że te rękawice są DROGIE.
Ostatnia, WAŻNA rzecz jeśli zależy nam na bezpieczeństwie: w sumie najważniejszy dupochron jaki możemy sobie sprawić to kamizelka z poduszką powietrzną. Mam i używam, ale to niestety NIE są tanie rzeczy - no i kamizelka do kurtki turystycznej NIE będzie kompatybilna z kombinezonem z uwagi na garb aerodynamiczny.
Są rozwiązania dla kombinezonów, ale mówimy tutaj o czymś gdzie komplet kamizelka plus kombinezon to tak 10k.
Nie jestem wystarczająco kompetentny żeby polecić jakieś konkretne ciuchy, sam przy zakupie zdałem się na sprzedawcę w sklepie. Ostatecznie po długim mierzeniu i przebieraniu padło na:
Kask: HJC i70 Lonex (tutaj trzeba wziąć pod uwagę że parę kasków musiałem odrzucić z tego względu że nie są przystosowane dla okularników)
Kurtka: Rebelhorn Hiflow 4
Spodnie: Rebelhorn Hiflow 4
Rękawice: Rebelhorn Patrol
Buty: Sidi Meta Black
Łącznie na całość wydałem ~3.5k
Co do zakupu maszyny, najlepiej jakbyś miał jakiegoś znajomego, ewentualnie kolegę kolegi, kto sam ma wiedzę i wie na co zwracać uwagę. Słowem, kogoś zaufanego, kto nie wsadzi Cię na minę tylko po to żeby parę zł zarobić. Ja akurat pracuję z gościem który sam jeździł wiele lat, parę motocykli miał i jego poprosiłem o pomoc. Nie wiem czy bym zawierzył taki temat komuś obcemu, a tym bardziej firmie, której będzie tak naprawdę zależeć żebyś coś kupił i im odpalił działkę, a czy będziesz się później z tym bujać czy nie, to już nie ich problem.
Ja tu walnę mega banałem, ale przede wszystkim powinny być oczojebne.
Chciałbym się odwalić w czarny strój a'la ninja ale niestety bycie kolorowym i jasnym ma bezpośrednie przełożenie na bezpieczeństwo, dlatego na kurtce noszę odblaskowe szelki (kupione w sklepie BHP za 20 ziko :D) a kask kupiłem w większości biały, choć czarne bardziej mi leżą z wyglądu (a odsłonięty carbon fiber to już w ogóle bajka).
Z nieoczywistych rzeczy, ponoć dobrze jak rękawice mają slider, bo w jakimś stopniu umożliwia "sunięcie" po asfalcie (dużo lepszy scenariusz niż przekręcenie nadgarstka w drugą stronę albo faceplant).
Oczojebność to oczywista oczywistość. Jeśli chodzi o kolor kasku, to ja trzymam się oczojebnie żółtego łamanego z czarnym.
Używam innego modelu, ale na myśli mam coś takiego jak na obrazku.
Co do bezpieczeństwa i poduszek powietrznych to będę rozważał plecak ;-)
https://kamizelkiochronne.pl/Plecak-z-poduszka-powietrzna-HELITE-H-MOOV.html
Co do kasku i okularów - będę szedł w soczewki do jazd ;-)
Niestety nie mam nikogo znajomego, od którego mógłbym pozyskać jakąś wiedzę. No i obecnie nawet nie mam auta, więc jeżdżenie gdzieś na jakieś oględziny itp to byłby dodatkowy koszt ;-)
Ja z kolei poproszę o rekomendację torby na tylne siedzenie (tekstylnej), najlepiej wodoodpornej, nie za wielkiej (~10l?) i fajnie by było jakby nie kosztowała 8000 golda.
Jak ktoś ma też sprawdzony uchwyt na telefon to też chętnie posłucham co się sprawdza, do wyboru jest tego pierdylion, a niektóre mają jakieś kosmiczne ceny. Zależy mi na PEWNOŚCI chwytu (łapanie telefonu 4 punktami styku to nie na moje nerwy, nawet jeżeli podświadomie wiem że to bezpieczne) i czymś co mi nie spierdzieli OIS w aparatach.
TBH wybór toreb na tylne siedzenie w tym przedziale cenowym i rozmiarowym jest spory. Nie wiem co doradzić, po za jednym: od początku celuj w coś wodoodpornego, sprawdź też jak wygląda mocowanie.
Jeśli chodzi o telefon - te z kosmiczną ceną nie są realnie dużo lepsze od rzeczy z mocno średniej półki, płacisz za markę ewentualnie jakieś bajery z których może skorzystasz, a może nie zależnie od tego do czego wykorzystujesz telefon.
Dlatego IMO ważniejsza jest odpowiedź na inne pytanie: w jaki sposób chcesz montować uchwyt na motocyklu
( mocowanie w trzpieniu, czy po prostu obejma na kierownicy? Coś innego? ) oraz w jaki sposób chcesz utrzymywać telefon - futerał ze specjalnym zatrzaskiem? Obudowa? Uchwyty w rogach?
W pierwszej kolejności kierowałbym się tym, a dopiero potem kombinował z konkretnym modelem.
W jednej maszynie mam mocowanie w trzpieniu i uchwyty w rogach - marki nie pamiętam ale nie był to high end. Sprawdza się bardzo dobrze.
Trochę gorzej sprawdził mi się uchwyt na Hondzie - obejma trzyma, pozwala ładnie dostosować położenie telefonu, ale zacisk ma tendencję do zacinania się co przy wyjmowaniu telefonu a czasem jego wkładaniu jest po prostu upierdliwe.
w jaki sposób chcesz montować uchwyt na motocyklu
I na tym etapie nie wiem co powiedzieć :D Wygląda na to że muszę sobie poczytać o systemach. Ale podobnie jak z każdym innym akcesorium do motocykli, jest tego 9001 modeli do wyboru, rozstrzał cenowy kosmiczny.
Wiesz, to akurat dość proste: zależnie od modelu motocykla i tego co chcesz mieć docelowo w grę wchodzi albo uchwyt na kierownicy, albo wkręcany w trzpień.
Wielkiej filozofii w tym nie ma, dla ułatwienia: trzpień jest często jedyną opcją na sportach i supersportach. Na adventure, enduro, turystykach itd zdecydowanie częściej jest miejsce na uchwyt na kierownicy.
PS Z innej beczki i odnośnie bezpieczeństwa: byłem dziś na dniu otwartym w salonie Suzuki. Nie że planowałem, ale skoro i tak ruszałem z domu a pogoda dopisała to uznałem, że po drodze mogę zahaczyć, zwłaszcza że miejsce jak się okazało jest bardzo blisko chałupy.
Do rzeczy, salon Suzuki/Kawasaki i na jednej maszynie czyli H2 pierwszy raz w życiu widziałem czujnik martwej strefy.
Muszę powiedzieć że o ile maszyna niekoniecznie dla mnie i na moją kieszeń, to sam pomysł mam nadzieję że się upowszechni.
Dzisiaj pykło 600km (łącznego przebiegu) i jest to chyba ostatni bump w tym wątku (może jeszcze coś dziobnę w trakcie sezonu, ale cel wątku (wprowadzenie nooba w światek motocykli)) został spełniony w 100%.
Dzisiaj załadowałem pod kurtkę trochę ubrań kolarskich i działają doskonale, nie było mi chłodno mimo zaledwie 10C, ale tak jak w sobotę, dłonie tak mi zmarzły że przy każdym dłuższym postoju nieprzyzwoicie obmacywałem rozgrzany silnik :D
Rozumiem już dlaczego wszyscy mówili mi "i tak zrobisz A", u mnie jest to dodatkowo zamplifikowane docieraniem (jeszcze 400km muszę się utrzymywać poniżej 5500RPM), ale czasem chciałbym żeby było więcej kopa - niby mogę się rozpędzić do ~75km/h ale i tak czuję się jak zawalidroga na drogach krajowych, jak już będę mógł cisnąć do 9000RPM dużo to da, ale przeciętnego przyspieszenia to nie obejdzie. Jeżeli nie znudzi mi się zabawa w trakcie sezonu to spora szansa że za rok wjedzie A + ~500cc (jakiś mały adventure) ale na tę chwilę sprzęt wystarcza w zupełności - jedyne czego bym chciał to troszkę więcej kopa przy przekręceniu manetki (ponownie, tutaj skończenie docierania trochę pomoże) i trochę bardziej 'turystyczna' pozycja jazdy (jest wygodnie, ale to taki trochę naked stylizowany na scramblera).
Mogę już powiedzieć że choć jestem żółtodziobem nareszcie 'czuję' motocykl, mentalnie pamiętam na którym jadę biegu, redukcje wchodzą z automatu (nie analizuję), nie myli mi się sprzęgło z hamulcem :) Ale ten moment nastąpił po jakichś ~12-15h jazd (od początku), jak ktoś chce jeździć 125cc to zdecydowanie warto wykupić sobie kurs. Tu jest trochę jak z rowerem (na początku jesteś sierotą, później nagle coś "kliknie" i momentalnie kumasz czaczę) ale ten moment występuje znacznie później, a początki są mniej przyjazne.
Każdemu kto się wpisał - dzięki.
Ja w zeszłym roku stałem przed dylematem: kupić 125cc i kurs jazdy, czy robić kat.A. Tak jak w Twoim przypadku, pojawiło się wiele głosów za drugim wariantem, na który się ostatecznie zdecydowałem, wygrał portfel i podejście że jak już będę mieć kategorię, to tylko ode mnie będzie zależało na czym będę jeździć, czy na skuterze, jakiejś 250-ce, superbike'u czy 300-kilowym turystyku, nie będę w żaden sposób ograniczony papierkiem. A Twój przykład tylko jeszcze dodatkowo mnie utwierdza że podjąłem dobrą decyzję :D
Szerokiej drogi, jeździj bezpiecznie, zawsze docieraj do celu, ale przy okazji miej z tego jak najwięcej frajdy
W jednośladach ceniłem poczucie wolności, ale to już zamierzchła przeszłość.
Teraz przeraża mnie silnie zależna od klimatu klimatyzacja, dwadzieścia kilogramów ciuchów, żółwi, kasków, butów i rękawic.
Wystarczy że córcia ujeżdża jakieś mocne Ducati i Vespę, którą śmiga na zloty po Europie.
Dzisiaj zaliczyłem kolejny milestone, czyli 1500km przebiegu - moment w którym teoretycznie mogę odkręcać motocykl "ile fabryka dała".
Nie wiem czy silnik prędko zazna jak to jest jechać przy 9000RPM, mam wrażenie że powyżej 7500 obrotów motocykl wibruje wyraźnie mocniej i się trochę męczy, a nawet te 7,5k daje możliwość jechania w okolicach stówy, więcej nie potrzebuję. Wiem że da się jechać nimi 115km/h (i nawet trochę więcej) ale mam wrażenie że to trochę jak ujeżdżanie kunia na morskie oko, niby nic się nie stanie, ale po co stresować biedaka :)
Zgadzam się z wszystkimi którzy mówili mi że mocy jest trochę mało, nie chodzi o zapierdzielanie (tak jak pisałem wcześniej - w ogóle mnie to nie jara) ale manewry wyprzedzania czy startu spod świateł, chciałbym troszkę więcej kopa dostępnego 'od ręki'. Ale jak już się wbije w jakąś drogę na zadupiu do jeżdżenia tych 80-90km/h jest bomba. Taką moją tradycją jest że w weekendy wstaję o 6 rano i robię dłuższe trasy (polecam, fajnie się patrzy jak świat wstaje do życia, a i ruch niski), choć najdłuższa od strzała to będzie pewnie z 200km, nie walnąłem jakiegoś motocyklowego maratonu.
Podbijam też wątek aby inni uczyli się na moich błędach:
- na przeglądy umawiamy się wcześniej, ja głupi myślałem że mnie obsłużą w 2-3 dni. Czekałem 2 tygodnie (na szczęście pogoda i tak była do dupy),
- kaski mierzymy z głową (nie 57 modeli jednego dnia, 3 dni pod rząd). Ja nabawiłem się 'ucha zapaśnika' i ucho mnie napierdzielało z dobry miesiąc, po drodze miałem laryngologów i nacinanie ucha. Nie polecam.
Jeżeli chodzi o uchwyt to finalnie kupiłem to (na allegro 6 dych taniej):
https://extremestyle.eu/pl/p/Uchwyt-motocyklowy-antywibracyjny-na-telefon-R18/5333
Ma 4 amortyzatorki i wydaje się być dość solidny (gruby, twardy plastik). Planowałem capnąć RAM Mount, ale jak zobaczyłem że uchwyt 200zł, do tego łapa prawie stówę, mocowanie kolejną, a podstawka antywibracyjna (żeby nie zaorało OIS w telefonie) kolejne 2 stówy, to stwierdziłem żeby mnie pocałowali w dupę :D
Plan na przyszły rok, prawo jazdy i Honda NX500, tu się chyba nic nie zmienia. Mooooże motor w 2026, ale czuję że skok na coś mocniejszego to nie jest pytanie "czy" a "kiedy".
PS. Te 1500km przejechałem na paliwie za jakieś 240zł (a tankuję PB98). Normalnie magia.
Aż dorzucę parę uwag :)
Sprawdzanie maks osiągów maszyny IMO ma sens w przypadku czegoś ciut większego, a i to na zasadzie sprawdzianu a nie regularnego katowania.
Ważne, że maszyna Ci pasuje, a jazda poniżej 100km/h jest fajna gdy chcesz choć trochę się rozglądać dokoła i doceniać krajobraz :)
Co do przeglądów: na początku sezonu tak niestety jest, choć czasem warto sprawdzić kilka miejsc, może się okazać że w jednym miejscu nie znajdziesz terminu, w innym i owszem.
No i z autopsji: zero problemów z terminami jeśli przeglądy robię w poprzek - październik, luty, nietypowe okresy.
Uchwyt fajny, z autopsji NIE potrzebujesz RAM albo czegoś równie drogiego, żeby było bezpiecznie. IMO RAM i podobne to klasyczne krojenie ludzi z kasy. Jasne, uchwyt wygodny, sprawdzony ale nieproporcjonalnie drogi w porównaniu do sensownej konkurencji.
Plan na przyszły rok, prawo jazdy > jeżeli budżetowo możesz sobie pozwolić - zacznij już teraz ;-) Jak uda Ci się zrobić w tym sezonie, to na kolejny nie będziesz "w plecy" na początku i będziesz mógł się rozglądać od razu za czymś mocniejszym ;-)
Mnie się dzisiaj (wczoraj w sumie, bo już po północy) udało zdać egzamin. Za 2 razem co prawda (za 1 zrypałem slalom szybki), no ale się udało.
Teraz tylko - skombinować miejsce garażowe, zakupić ubiór i wybrać motocykl. Ostatecznie będę brał coś z salonu, tylko nie mogę się zdecydować co :P
Gratulacje! :)
Ja szybki slalom od samego początku lubiłem i robiłem bez problemu, za to wolny kompletnie mi nie wychodził. Stąd jeszcze większy szok przeżyłem jak zdałem za pierwszym podejściem ;)
Jaki typ motocykla rozważasz, street/naked, sport, adventure, enduro, chopper? W którym kierunku bardziej Cię ciągnie?
Gracias! ;-)
Noo właśnie tu się pojawiają schody, bo od zeszłego roku próbuję rozmyślać i mam z tym problemy :D
Na start na pewno odrzucam enduro i choppery i chyba adv.
W zeszłym roku spodobała mi się Aprilia Tuono 660 - sportowy look ale kierownica wyżej, więc coś pośredniego między naked/sport :D
Wydaje mi się, że na początku to chyba żadnej różnicy nie odczuję niezależnie którego producenta wybiorę
W sporta chyba na start też nie pójdę, więc pewnie właśnie jakiś street/naked, a po roku/dwóch/trzech może coś mi się wyklaruje (może wypożyczę sobie inny typ czy cuś)
Słuchaj, sprawa jest prosta: sport na start to NIE jest dobry pomysł.
Jako druga, trzecia maszyna gdy masz doświadczenie - spoko.
Tuono to dobra maszyna i raczej warta swojej ceny plus IMO to okolice górnej granicy tego, co warto brać jako pierwszą maszynę. Ma dostateczną moc, nie znudzi się, a jednocześnie nie jest to taki potwór żeby się na nim zabić - ale uwaga, żartów nie ma.
Generalnie, jeśli nie masz pewności: wypożyczaj, przymierzaj się w salonach, sprawdź na czym Ci się wygodnie siedzi a na czym nie - w ten sposób szybko odrzucisz przynajmniej część potencjalnych maszyn.
Tak tak - dokładnie identyczny tok myślenia właśnie miałem ;-)
Również zauważyłem, że Tuono ma największą chyba moc spośród pojemności do 700, co właśnie również rozważałem jako górna granica na start :D
No właśnie po tych zimowych miesiącach rozmyśleń i teraz połowie roku -> nie ma co szukać "wymarzonego" na start, tylko coś do polepszania techniki jazdy i po prostu zmieniać co kilka sezonów
Jeżeli będziesz jeździł tak jak ja (99% asfalt, czasem jakiś utwardzony żwir przez krótki odcinek) to w segmencie 500cc+ patrzyłbym głównie na komfort i wyposażenie (dla mnie ABS must have, TC też fajny, port USB, grzane manetki).
Odrzuciłbym nakedy, fajne zabawki ale gwarantuję że nawet na moim pierdziku przy ~105km/h jak zawieje mocniejszy wiatr w mordę to masz wrażenie że zaraz odfruniesz. Nie wyobrażam sobie na tym startować do setki w 3,5s czy cisnąć 150km/h+. O robalach rozbitych na klacie nawet nie wspominam.
Odrzuciłbym też "ścigacze" bo one wymagają już konkretnej agresywnej pozycji (raczej ciężko się na tym "wychillować" i podziwiać widoki) no i zapraszają do zapier...
Wydaje mi się że "sport touring" czy "road adventure" (jak zwał tak zwał) to fajna kategoria, motocykle takie jak Yamaha Tracer 7 czy Kawasaki Versys 650. Wygodne, chronią przed muchami, deszczem i wiatrem, kopa to to ma (0-100 ~4s) i relatywnie ekonomiczne (bez szaleństw nie powinny zeżreć więcej niż 4l).
No a jak już się nauczę jeździć to może kiedyś jakieś BMW S1000XR czy Ducati Multistrada, ale nawet taki Tracer 7 ma kosmicznego kopa porównując do samochodów, nie wierzę że kiedyś będę chciał więcej.
Analizując przejechane ~2200km już się wyleczyłem z Africa Twinów i Tenere, choć podobają mi się okrutnie.
Yep, dla mnie adventure - o ile jest wyposażony w odpowiednio wysoką szybę - to idealna maszyna do zwiedzania. Można jechać szybko, można wolniej i podziwiać widoczki, osłona przed wiatrem akurat, same plusy.
Nie trzeba zaraz kupować dedydkowanego, drogiego turystyka żeby było przyjemnie.
Mam i ja. Nie ukrywam, że wątek mnie zainspirował. Jedzie do mnie Yamaha XSR125.
Siedziałem na takiej tyle że żółtej, bardzo fajny sprzęt na żywo, jak ktoś lubi ten styl to może najładniejsza 125.
Na pewno będziesz zadowolony.
Jednoślady 125cc to jeden wielki wstyd. Czemu nie kupujecie zwykłych motocykli na kat. A ? Polecam na początek Yamaha XJ 6 600 znacznie lepsza frajda niż te rowerki.
Wstydem jest Twój komentarz. Mam jeszcze XJ600 Diversion. Parę lat temu zapisałem się na kurs i w między czasie jeździłem ww. motocyklem. Latałem jak dzik, aż wypierdzieliłem się. Brak ABSu zrobił swoje (brak doświadczenia również). Została mała blizna na nodze. Moto całe, które stoi zakurzone teraz w garażu. Kurs wtedy zawiesiłem. Postanowiłem dać sobie drugą szanse, ale tym razem na spokojnie.
Ja właśnie wciągam kawę, strzeliłem sobie dzisiaj trasę ~2h i było fajnie (poza tym że łapy zmarzły).
Pyrkałem sobie ~70-80km/h po okolicznych zadupiach, motocykl to dla mnie relaks a nie wyścigi (poza chwilą na drodze do Pszczyny gdzie pocisnąłem stówkę żeby jechać płynnie z ruchem). Do tego mocy miałem wręcz zapas.
Powiem więcej, gdyby nie fakt że motocykl jest trochę "mały" dla mojego wzrostu to pewnie w ogóle nie rozważałbym kupna czegoś mocniejszego bo największy mankament to dla mnie pozycja jazdy (chcę coś bardziej z bardziej pionową pozycją).
Ależ mi wstyd!
PS. Tylko Vulcan 2000 i więcej, jak coś nie waży 350kg+ to jest dla piczek!
Boluś, jako gość który zaczynał od 750 powiem krótko: pieprzysz niemożebnie.
Jeśli ktoś nie ma doświadczenia i nie jest na 100% przekonany że motocykle to coś dla niego i że sobie poradzi na drodze to 125 jest jedną z najlepszych opcji na początek, zwłaszcza do nauki.
PS Pominąłem fakt, że nawet jak człowiek pójdzie w coś większego to 125 może pozostać jako dobra opcja do jazdy na co dzień. Ekonomiczna, osiągi wystarczające, wszystkie zalety motocykla w mieście.
Pozwolę sobie jeszcze raz podbić ;-)
Byłem wczoraj w 3 salonach (Honda, Kawasaki, KTM) > po przymiarkach, na start raczej odpuszczam turystyki, bo mają zajebiście wysoko siedzenie umieszczone :D Plus waga takiego moto - nie odczuwałem 100% pewności i kontroli nad motocyklem nawet stojąc w miejscu.
Anyway > jak kupić moto bez jazdy próbnej? :| 35-50k wydawać w ciemno?
Z jednej strony na zakatowanym motocyklu testowym może się gorzej jeździć niż na nówce. Przyznaję, że byłem zaskoczony jak w każdym salonie usłyszałem, że generalnie nie ma jazd.
KTM w ogóle nie daje jazd na Duke 790, Kawasaki Z650 - tylko w Wawie jest egzemplarz na jazdy, Honda 650 Hornet > tylko w Wieliczce (jestem z Krakowa).
Z tego co sprawdzałem Aprilia Tuono tu w Krakowie jest egz. do jazd testowych, na stronie Triumpha też jest info, że w Krakowie są jazdy testowe (ale brak informacji nt. modeli), Suzuki sprawdziłem to w Rzeszowie najbliższe..
Przeglądnąłem kilka wypożyczalni to niestety nie ma takich, które bym rozważał.
Dziwna sprawa.
Z mojego doświadczenia wynika że sporo zależy od salonu, ale raczej można się umówić na jazdę próbną, choć w niektórych miejscach i w przypadku niektórych modeli jest z tym sporo łatwiej.
Wypożyczalni motocykli jest trochę - ale nie tak dużo jak samochodów, a i wybór modeli skromny.
Anyway, w salonie raczej nie trafisz na zakatowaną maszynę choć może sprawować się ciut inaczej - oferowanie do jazdy próbnej maszyny która sprawia problemy nie jest najlepszym manewrem marketingowym.
Cholera, może mieszkasz w części kraju gdzie z jakiegoś powodu salony mają inne podejście? Kuriozalne, trzeba przyznać.
I jedna uwaga: nie, nie warto kupować bez jazdy próbnej. A już absolutnym, totalnym minimum jest przymierzenie się do maszyny w salonie - tyle, że ono nie powie czy po dwóch godzinach jazdy będzie nas boleć d... czy niekoniecznie.
Ewentualnie możesz mieć pecha z uwagi na szczyt sezonu - z autopsji powiem, że relatywnie łatwo umawiać się na jazdy gdzieś w marcu/kwietniu gdy salony mają sztuki z zeszłego roku które nie zeszły i są bardziej skłonne je wypchnąć, nawet taniej. A to oznacza że są też bardziej skłonne żeby jednak zaoferować opcję jazdy.
Kraków właśnie :-(
Może tak jak mówisz, środek sezonu to i wyzbyli się sztuk. Ale kurde, to jest słabe. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy przychodzą i kupują (bo cholera wie, może gdzieś u kogoś jeździli, bo już jeżdżą od wielu lat i mają zbudowaną sieć znajomych albo jeździli na jakichś Dniach Otwartych - aczkolwiek tutaj też nie zawsze wszystkie modele są dostępne), ale na pierwszy moto nie mogąc się przejechać.. po-raż-ka..
Albo kolejna abstrakcja - dostępność kolorów - w Hondzie powiedzieli, że nie ściągają tu do salonu, tylko trzeba sobie jechać gdzie indziej gdzie jest dany kolor dostępny i tam kupić (serwisowanie już jak najbardziej oczywiście, że tutaj chętnie wykonają)
Z kolorami bywają cyrki, często nawet wśród popularnych modeli.
Mam białą Hondę bo - dosłownie - taka była w salonie, a inne opcje oznaczały albo dłuuuugą jazdę po odbiór albo kilka tygodni czekania, w zasadzie do momentu tuż przed końcem sezonu.
Edit - aj, na mobilce myślałem, że
Bez żadnego argumentu podziękuję jednak za nic nie wnoszącą wypowiedź ;-)
Aczkolwiek brak jazdy również go przekreślam raczej.
Chociaż pomimo wysokiego siedzenia, to przez niski poziom ciężkości i odpowiednio wyprofilowany bak fajnie czuć kontrolę nad nim.
No właśnie, cyrk nieziemski :-( jak siadłem to mi Z650 nawet podeszło, ale bez jazdy będę musiał wykluczyć..
To ja kliknąłem "odpowiedz" nie tam gdzie trzeba. Generalnie ostatnio czytałem dużo na temat awaryjności KTM. Kolega motocyklista również mi odradzał zakup. Sam będąc w salonie KTM byłem zaskoczony ilością motocykli na serwisie, bo miałem okazje tam być. Zachwalane na testach youtube, a w komentarzach odmienne zdania. Ostatnio trafiłem też na ten film. Znajomy serwisant też mu odradzał.
[link]
Całość mi się składa do kupy.
Ja tylko napiszę jedno. Nie bierz KTM. Nie dziękuj.
A ja dalej nie kupiłem, a też miałem zamiar 125ccm, nie mogę się jakoś za to w ogóle zabrać przez natłok pracy, jeszcze rzucają mną po delegacjach, ale akurat spotkałem się z ziomkiem z dawnych lat ktory dał się przejechać Husqvarna 125 Svartpilen z 2023 i powiem że frajda jest mega, piździk czy nie fun z jazdy niesamowity :D
Dwie kwestie:
1) Jak wygląda kwestia kompatybilności interkomu z kaskiem? Chcę kupić jakiegoś FreedConna bo mają przyzwoite opinie za to ile kosztują (chyba nie potrzebuję Cardo żeby odpalić Spotify albo przejechać się z kumplem 2 razy w roku :D), a znajomy z którym będę sporadycznie jeździł też ma interkom tej firmy. Ale nie potrafię znaleźć nigdzie listy kompatybilnych kasków. Jest możliwe że interkom nie będzie pasował albo że głośniki będą mi dyndać w kasku, czy to wszystko jest na tyle ustandaryzowane że raczej nie powinno być jaj? Jakby co kask to N80-8 od Nolana.
Googlowałem ale fraza FreedConn / Nolan compatibility itd daje wyniki z czapy.
2)
Ad. 1
Znalazłem opinię pod kaskiem:
"(... )Jedyna rzecz która określiłbym na minus jest wymuszenie na użytkowniku kupna interkomu n-coś sygnowanego przez nolana który kosztuje 1200 zł…
Kupiłem interkom budżetowy freedconn i trzeba było kask tuningować żeby przymocować głośniki. Druga sprawa to konieczne jest przyklejenie interkomu zamiast przykręcenia ( za szerokie krawędzie kasku.
Warto na to zwrócić uwagę przy zakupie"
Nie brzmi pozytywnie :-(
Ad. 2
Upatrzyłem sobie finalnie dwa motocykle - Aprilie Tuono 660 i Triumph Street Triple 765.
Byłem w piątek w obydwu salonach - w Aprilii sprzedali demówkę (RS 660) tydzień temu, w Triumphie jakąś godzinę przed moim przyjazdem.
Tak więc czekam na info czy będą zamawiali żeby odbyć jazdy testowe. Na papierze niby Triumph lepszy, ale Aprilia mi się bardziej podoba.
No ale zacząłem też już pomału kompletować strój - zajebisty minus, że w stacjonarnych sklepach jest lipa jeżeli chodzi o dostępność - nawet nie tylko rozmiarów, ale w ogóle konkretnego modelu kurtki/spodni/rękawic/butów z tego co sobie upatrzyłem (Dainese Super Speed 4 wersja perforowana / REV'IT Hyperspeed 2 Pro / HELD Evo Thrux 2 / Alpinestars SMX Plus V2/V4). Jeszcze rozglądam się dodatkowo za czymś na wyższe temperatury :P
Na razie zakupiłem kask > Shoei NXR II + dodatkowo szybę fotochromatyczną. Całość przekroczyła mój początkowy szacunek (2,5k), bo wyszło 3600 za kask + dodatkową szybę, ale myślę, że raczej będę zadowolony.
https://shoei-kaski.pl/product-pol-189711-Kask-integralny-Shoei-NXR2-Capriccio-TC-1.html
OK, od soboty jestem w końcu dumnym posiadaczem Aprilii Tuono 660 Factory 2024 Speed White. Finalnie miłość od pierwszego wyjrzenia wygrała.
Odbyłem jazdy testowe aż tylko na Aprilii RS 660 oraz Ducati Monster SP > ależ mi nie podeszło Ducati.. Nie mogłem w ogóle dziada wyczuć.
Dzień przed zakupem musiałem się zastanowić czy brać czarną Too Fast czy jednak nie. Początkowo skłaniałem się ku Too Fast, ale finalnie padło na malowanie Speed White.
Na start zamówiłem i czekam na crashpady ramy, osi, krótkie mocowanie tablicy, klamki (krótki hamulec + składane długie sprzęgło), mocowanie Quad Lock-a -> wsio z Evotech-a, osłony silnika z R&G, dedykowany moduł USB.
Planuję jeszcze wymienić lusterka i kierunkowskazy z tyłu (pewnie coś z Rizomy), okleić motocykl (jakiś 'second skin'), poszukać tank padów fajnych, zastanowić się nad wydechem akcesoryjnym MIVV Delta Race i pewnie kilka innych mniejszych modyfikacji, o których już nie pamiętam :D
Heh niestety jakieś 1.5h po odebraniu zaliczyłem pierwszego paciaka.. Niefortunnie bez crashpadów, na chujowej nawierzchni [a miałem nie robić tam nawrotki..] (ale biorę 40% winy na wciąż mój brak doświadczenia). Oberwało minimalnie lusterko, końcówka klamki od sprzęgła, końcówka kierownicy iii niestety lewa owiewka - plastikiem się nie przejmuję, ale zdarła się naklejka "a" ;-(
Ale za <60pln będzie nowa, więc git.
No i pięknie, gratulacje! :)
Teraz dbaj o sprzęt, smaruj łańcuch, i na drogi :) Tylko od tej pory szlifuj bardziej umiejętności niż owiewki :D Na pocieszenie powiem że parę tygodni temu też bym miał pierwszą w życiu glebę, najzabawniejsze jest to że przy kosmicznej prędkości ok. 15 km/h ;) Ledwo co z domu wyjechałem i na skrzyżowaniu w kształcie litery T skręcałem w lewo i w połowie skrzyżowania bez ostrzeżenia mi przód zamknęło. Na moje szczęście złapał przyczepność z powrotem pół sekundy później, więc skończyło się tak naprawdę na mocnym szarpnięciu. Do dzisiaj jednak nie wiem co tam się wydarzyło, czy najechałem na coś rozlanego, czy poślizgnąłem się na mokrej linii (w nocy padało dość mocno). Jaka by nie była przyczyna, zrobiło mi się dość ciepło ;)
Widzę lista modów na dzień dobry dość długa, ja w swojej Kawie to myślałem tylko o krótkim mocowaniu tablicy, bo lekko razi przy bardzo krótkim wydechu i generalnie kompaktowej i zwartej sylwetce całej maszyny. A kolega widzę się w tańcu nie chrzani i od razu dużo customowych akcesoriów :)
Gratulacje!
Dobry model, w ogóle mam wrażenie że RS660 i Tuono bardzo się Aprilii udały.
Dobrze, że zamówiłeś crashpady.
Idąc dalej: warto okleić bak z tyłu tam gdzie się z nim stykasz, zwłaszcza jak się pochylisz na maszynie. Ten lakier nie jest takiej jakości, żeby bez problemu i bez rys znosić tarcie kurtki, czy kombinezonu. Naklejka rozwiązuje ten problem.
Naklejki z boku - szczerze mówiąc zależy, czy bez nich spokojnie trzymasz się maszyny, czy też nie. Dla jednej osoby mogą być koniecznością, dla drugiej czymś zbędnym. Sądzę że to wyjdzie w praniu :)
Co jeszcze:
1. Zależnie od tego jaki masz brelok ten kawałek plastiku dokoła stacyjki może po jakimś czasie wyglądać spoko, albo być BARDZO poobijany. Na przykład na tyle, że jego wymiana na karbonowy może okazać się kiepskim pomysłem.
To duperela, ale zauważyłem to u siebie, więc daję znak czego ewentualnie możesz się spodziewać.
2. Jeśli to zupełnie nówka sztuka - a wygląda na to, że tak - to przygotuj się na naciąganie łańcucha nie dalej niż po pierwszym 1000km. To normalne, powinno być elementem serwisu po pierwszym tysiącu. Tak czy tak, naciąganie łańcucha jest czymś co można robić nie tylko w ASO.
3. U siebie zauważyłem pewną ogólną zasadę: widzisz ten kawałek plastiku tam gdzie jest wydech od strony łańcucha?
Jeśli zaczyna się tam pojawiać brud, olej zmieszany z syfem itd to znaczy, że czas oczyścić łańcuch, przesmarować - lub naciągnąć. Ewentualnie nałożony olej nie trzyma się zbyt dobrze.
4. Kwestia bezpieczeństwa: porządna blokada tarczy hamulcowej ma takie rozmiary, że powinna bez problemu mieścić się w schowku pod siedzeniem.
Jedna uwaga: OSTROŻNIE Z LUSTERKAMI RIZOMY.
Chodzi o to, że - zależnie od modelu - mogą wyglądać super ale często oferują dużo gorsze pole widzenia niż stockowe, więc jeśli nie kupiłeś maszyny do jazdy po torze to mogą okazać się bardzo, ale to bardzo kiepskim pomysłem.
Kij z ceną - ale bezpieczeństwo jest istotne.
Szerokości!
Dziękować ;-)
Prowadzi się baardzo fajnie aczkolwiek - jakiś 1cm kanapa mogła by być dla mnie niższa, przez zimę się rozeznam czy gdzieś akcesoryjnie nie uda się wykonać aby odjąć 1 lub kapkę więcej cm. No i jeszcze nie do końca czuję ją przy manerwach na niskich prędkościach (chyba jednak trochę gdzie indziej jest środek ciężkości niż na zdawanej MT07) - ale to do poćwiczenia czekam najpierw na crashpady.
I ostania rzecz - kierownica w Tuono jest chyba niżej niż w większości pozostałych nakedów. Na RS na jeździe testowej odczułem po 30 minutach ból w nadgarstkach :D tutaj - po dłuższej jeździe.
Bak -> taak, najpierw będę chciał ogarnąć oklejenie gdzieś (bo na second skin z R&G sie pewnie nie doczekam), a w międzyczasie znaleźć jakieś przeźroczyste naklejki na bak, boo czarne zepsują wygląd :D
1. Breloka żadnego nie dostałem z salonu :-( ale sobie zamówiłem z Ali, materiałowy z ładnym napisem z Aprilia / Aprilia Racing :D Dzięki za tipa - na carbowany pewnie wymieniać nie będę, ale słuszna uwaga żeby i tak tam czymś zabezpieczyć.
2. Tak, nówka ;-) suwmiarkę mam, więc pewnie będę również samodzielnie ogarniał (ostatnio natknąłem się na jakiś chain slack tool.
3. Thx za tipa - dopiszę do listy regularnego przeglądu/kontroli :D
4. Możesz coś polecić? Generalnie mam wykupione AC, głównie garażowany będzie (garaż wspólny), aczkolwiek w dłuższej perspektywie na jakieś wyjazdy myślę, że disclock byłby dobrym dodatkiem.
Rizoma - taak, też to zauważyłem, jako backup wyjście będę rozważał po prostu zmianę na krótsze lusterka, bo te są długaśne ;-)
Hejka!
1. Breloka żadnego nie dostałem z salonu :-( ale sobie zamówiłem z Ali, materiałowy z ładnym napisem z Aprilia / Aprilia Racing :D Dzięki za tipa - na carbowany pewnie wymieniać nie będę, ale słuszna uwaga żeby i tak tam czymś zabezpieczyć.
Jeśli to jest materiał, to nie powinno być dużego problemu - u mnie to solidny kawałek metalu z Mont St Michel, ma swoją wagę całkiem dosłownie.
Z tym, że mi to akurat nie przeszkadza - otarcia może nie wyglądają idealnie, ale ciut zniechęcają do przyglądania się maszynie ZBYT blisko, że tak powiem.
2.Tak, nówka ;-) suwmiarkę mam, więc pewnie będę również samodzielnie ogarniał (ostatnio natknąłem się na jakiś chain slack tool.
Nie wiem, czy takie narzędzie jest potrzebne - dobry zestaw kluczy wystarczy, nie zaszkodzi ewentualnie klucz dynamometryczny choć to może lekka przesada. Dobra suwmiarka jest kluczowa - chcesz mieć pewność, że koło jest odsunięte idealnie co do milimetra.
IMO w ogóle pierwsze naciągnięcie łańcucha warto zrobić pod okiem specjalisty, żeby dokładnie pokazał w jakiej kolejności odkręcamy elementy i jak bardzo skręcamy je po robocie - złe naciągnięcie łańcucha może być fatalne w skutkach, więc tutaj IMO lepiej przesadzić z ostrożnością niż podejść do tego na luzie.
3. Thx za tipa - dopiszę do listy regularnego przeglądu/kontroli :D
Proszę uprzejmie :) Wiadomo, kluczowe jest i tak sprawdzenie luzu łańcucha, ale to jak bardzo uświniony jest ten plastik to niezła wskazówka czy wszystko jest OK, czy też może warto sprawdzić naciąg lub smarowanie.
4. Możesz coś polecić? Generalnie mam wykupione AC, głównie garażowany będzie (garaż wspólny), aczkolwiek w dłuższej perspektywie na jakieś wyjazdy myślę, że disclock byłby dobrym dodatkiem.
AC - bardzo dobrze :) Garażowanie też OK, natomiast disclock pomaga na wyjazdach, i nigdy nie zaszkodzi. Ja mam ABUSa, IIRC 7800.
Generalnie wiele razy słyszałem, że spec i tak złamie każde zabezpieczenie - ale po pierwsze nie każdy chętny jest specem, po drugie jest różnica w ilości pracy potrzebnej do łamania zabezpieczeń. Dlatego np. zacisk klamki hamulca to beznadziejne zabezpieczenie, z łańcuchami jest BARDZO różnie, discklock nie daje gwarancji ale pomaga jeśli 1. wyje w razie poruszenia czy prób manipulacji i 2. jest na tyle solidnym kawałkiem metalu żeby nie dało się go szybko czy cicho przeciąć.
Zestaw kluczy - noo, muszę się rozglądnąć za jakimś "my first tools start pack for noobies and people who doesn't own any tools" :D
Pogadam z serwisem czy przy pierwszym przeglądzie po 1k będę mógł z nimi przejść weryfikację naciągu i wyciągnąć trochę informacji co i jak. Instrukcja instrukcją, filmy filmami, ale nie zaszkodzi jeszcze faktycznie w serwisie zdobyć wiedzę ;-) Ew. do zwykłego mechanika podjadę, mam akurat 200m od siebie z wysokimi ocenami, za kilka drobnych monet pewnie też się uda ogarnąć temat.
Jedno marzenie z "dzieciństwa" odhaczone - indywidualna rejestracja
Po to jest życie aby spełniać swoje marzenia :) +1000 !! Szybkości i szerokości :)
Dokładnie tak jak przedmówca, jak masz marzenia i możliwość ich zrealizowania to dajesz! :)
I to Aprilia :D
Mam w innym malowaniu, genialna maszyna.
Gratuluję!
PS Aż z ciekawości sprawdziłem - zgadza się, Tuono - ja mam RS660. Witamy w klubie.
PS Jedna często spotykana wada tego modelu, ciekaw jestem czy Ciebie też trafi: guma na manetce gazu potrafi pękać. Nie żeby to był problem poza czysto estetycznym, ale z jakiegoś powodu Aprilia ma z tym jednym elementem problem.
Dzięki! :D
Noo tutaj po Krakowie siostra gdzieś jeździ - też ten rocznik w tym samym malowaniu. Spacerując już kilka razy mi śmiegnęła obok, może będzie nam dane się spotkać na drodze :D
Na RS660 mega fajnie mi się po autostradzie jechało! Na tor musi to być bardzo sympatyczna maszyna!
Witam w klubie! Niestety za bardzo polskie community Aprilii chyba nie istnieje :D
No niestety, community polskie nie istnieje - ale jest np globalne na FB. Ewentualnie kij z tym, SAMI coś założymy.
Bo w sumie czemu nie? Tuono/RS to relatywnie popularne modele Aprili.
hah można i tak :D
Tak, z zagranicznych to natrafiłem/znam: https://www.apriliaforum.com/forums/forum.php
W sumie to już nawet nie stricte community Aprilii, ale będę musiał poszukać właśnie jakichś grup na FB ogólnie aby może umówić się na jazdy z jakąś niewielką grupką, bo z grona znajomych to u mnie obecnie bida pod tym względem
Wątek motocyklowy na GOLu też umarł :-(
O kurde, ale rakieta. Gratulacje. Jak na pierwszy jednoślad to dosyć z grubej rury, ale przyjaciel kumpla z pracy kupił używaną Hayabusę po 3 miesiącach (i nadal żyje) więc da się i tak :D Ja mam problem z jeżdżeniem 100% przepisowo (a jeżdżę raczej po zadupiach gdzie szaleństwo nie jest wskazane) nawet na pierdziku 125 więc nie wyobrażam sobie jeździć na czymś co pociska stówką na drugim biegu i po 3 sekundach. "Paciaka" szkoda ale ważne że nic się nie stało, pierwsza rysa zawsze boli najbardziej, pamiętam że jak lekko zarysowałem zderzak samochodu bardzo wysokim krawężnikiem to przeżywałem 3 dni, a druga rysa, znacznie poważniejsza (Pani na parkingu mi chciała stuningować drzwi) w zasadzie spowodowała wzruszenie ramionami. Ja zaraz będę miał 4500km i odbyło się bez przygód, raz mi tylko "zatańczył" na piachu ale była to sytuacja parkingowa, więc wyratowałem bez większego problemu, zarazem poczułem jak to jest kiedy przód ucieka spod dupy i mam już pełen respekt to dziwnych obiektów na ziemi.
Kompletnie z innej beczki, polecam kupno czegoś takiego: https://www.amazon.pl/Zatyczki-Uszu-Alpine-MotoSafe-Tour/dp/B06Y2BQ15R?source=ps-sl-shoppingads-lpcontext&ref_=fplfs&smid=A1QAUAFZW900RA&th=1
Miałem standardowe stopery ze sklepu "BHP" i powodowały lekką dezorientację i ból w uszach (kask dociskał te piany bardzo głęboko), te z linka wyżej to inna rozmowa, nadal trochę denerwują ale komfort jazdy to niebo a ziemia. Wiatr nawet przy okolicach 100km/h jest bardziej basowy (nie słychać tych powiewów o niskich tonach), niestety po dłuższych jazdach (2h+) troszkę bolą uszy ale i tak zalety przewyższają wady. Jak raz zapomniałem zabrać to dopiero wtedy zdałem sobie sprawę jak cholernie głośna jest jazda jak trafi się wietrzny dzień.
I zarazem odpowiedź na moje poprzednie pytanie, nie każdy interkom jest kompatybilny z kaskiem. Kupiłem topowego FreedConna jaki jest i leci na zwrot bo głośniki nie wchodzą do slotów (a informacji jakich są gabarytów nigdzie nie ma). Teraz rozważam SENA SH4 bo mają 2 rozmiary głośników w zestawie, a mesha raczej nie potrzebuję.
Yep, zatyczki robią różnicę choć z autopsji powiem, że szyba turystyczna jest o niebo bardziej skuteczna niż jakiekolwiek stopery. Tyle, że siłą rzeczy jest dostępna tylko w przypadku konkretnych modeli.
Co do interkomu - ja zrobiłem tak, że dosłownie pojechałem do dużego sklepu i kupiłem na miejscu z montażem. Nie kosztowało dużo, a co najważniejsze od razu sprawa była załatwiona, bez kombinacji, ewentualnych zwrotów czy zabawy pt będą pasować czy nie będą.
Zaznaczam, że nie miałem pojęcia JAKI interkom jest dobry, jaki nie i czym się kierować poza tym, że zrobiłem sobie listę co interkom MUSI mieć, co fajnie byłoby mieć a co jest raczej pierdołami bez znaczenia.
Dzięki!
Noo fakt, uczucie kdobicia do 70tki na 1 biegu jest sympatyczne. Nawet na trybie 'commute' gdzie wszystkie wspomagacze są dość wysoko ustawione. Z czasem pewnie będę sobie obniżał, ale bez pośpiechu.
Co do jeżdżenia przepisowo - jak jeżdżę to mnie skuterki nawet wyprzedzają xD
Staram się jeszcze ograniczać line splitting, a jak już podjeżdżżam to też staram się zgodnie z prawem i nie przejeżdżać na sąsiedni pas (wiem, że wystarczy włączyć kierunkowskaz i już robimy to na legalu, ale to by trzeba było co chwila przeklikiwać się z lewego na prawego), a jak dojeżdżam już do ciągłej przed pasami to albo rezygnuję z dalszego podjeżdżania albo podjeżdżam jeżeli dam radę nie najeżdżając - aczkolwiek fakt, przytrafiło się kilka razy najechać.
Tak tak, Alpiny też mam. Ostatnio widziałem Loop-y i się zastanawiam czy warte to to dopłacania.
Wczoraj zamontowałem sobie Cardo licząc, że dzisiaj mnie nawigacja na słuch poprowadzi i zrobię jakąś dalszą trasę poza miasto - słyszę w słuchawce "Kieruj się na zachód" myślę spoko, no to jedziemy. Jedziemy. Jedziemy. Cisza cały czas (telefon w kieszeni kurtki). po kilkudziesięciu minutach dopiero zaczął coś mówić jak już się zniechęciłem na dalszą jazdę. Coś kurcze jest nie tak.
Ja w lane splitting się za bardzo nie bawię (czasem wymijam tylko ciężarówki) bo generalnie jeżdżę spokojnie, a mój Zontes to taki "demon" że nie chcę się komuś pakować przed maskę a później go spowalniać jeżeli trafię akurat na wioskowego racera w 27-letniej BMW.
I jeżdżę nadal bez interkomu, bo Allegro Delivery działa tak "sprawnie" że za godzinę minie równiutki tydzień od włożenia zwrotu do paczkomatu, a jeszcze nie dotarł on z powrotem do sklepu - o przeprocesowaniu zwrotu nawet nie wspominam. A że zapłaciłem kuponem upominkowym to muszę czekać :( Jakby to poszło przez InPost to pewnie od 2 dni miałbym inny interkom zamontowany do kasku, także duży minus.
Kolejny będzie właśnie Cardo Spirit HD albo Sena SF2, jeszcze nie zdecydowałem - na pewno coś na BT (nie potrzebuję mesha) i relatywnie tanie, ale nie kupię niczego gdzie nie ma podanych dokładnych gabarytów głośników, czyli wszystko z Chin odpada.
O panie, uwielbiam 125tki! Jeżdżę już kilka lat i nie mam w ogóle zamiaru zrobić prawka. Może ewentualnie jak znajdę wymarzony dla siebie motor w stylu Bobbera. Ja śmigam i tak zawsze 70-80km/h na godzinę i nie więcej, nie potrzebuje do relaksu. Podsyłam fotki moich motorków. Niektóre z nich, a szczególnie Honda Shadow wyglądała jak pełnoprawny duży motocykl.
1. Romet Soft Chopper 125 ( 2017 rocznik)
2. Honda Rebel 125 ( 99 rocznik )
3. Honda Shadow 125 ( 2004 rocznik )
4. Yamaha N-Max 125 ( 2020 rocznik)
5. Junak M12 Vintage ( 2020 rocznik)
3. Honda Shadow
Junak M12 Vintage
Kurde ta Honda Shadow konkretny byczek, rzeczywiście dla laika taki spory V2 może być mylący, sam bym chyba obstawił że to 300cc albo więcej. Może kiedyś sobie sprawię coś podobnego do pyrkania po lokalnych zadupiach.
Teraz tak grzało że jeździłem bardzo mało ale już ostrzę pazury na kolejny tydzień, nareszcie lampa ma odpuścić.
Btw. mój interkom nadal nie trafił do sprzedawcy, Allegro Delivery się popisało, nie ma co.