Co kilka dni na forum pojawiają się tematy o tym, jak brakuje chęci do grania wraz z przemyśleniami, co odpowiada za taki stan. Dlatego ten temat będzie taką przeciwwagą wspomnianych postów. Prawie cztery dekady na karku i gry jeszcze potrafią wciągnąć, dawać radość i miło można przy nich spędzić czas. Pomimo pracy, zajmowania się dzieckiem, spędzania czasu z rodziną oraz innymi obowiązkami jeszcze potrafię wyłuskać trochę tych chwil na elektroniczną rozrywkę. I jeszcze nie mam tak, że odpalam dany tytuł i po chwili odechciewa się grać. Jak na razie staram się ukończyć każdą produkcje, która rozpocząłem, albo rozgrzebałem nawet kilka lat temu.
W 2023 roku ukończyłem ponad 100 gier – tak samo jak we wcześniejszym. Jednak poza pojedynczymi wyjątkami, dominują produkcje na kilka godzin. Ostatnimi czasy jedyne, czego mi się nie chce to zaczynać gier, przy których trzeba spędzić grubo ponad 20 godzin. Dlatego dłuższe gry RPG poszły w odstawkę jak i też poczułem trochę zmęczenie tym gatunkiem w poprzednich latach. W tym jednak możliwe, że to się zmieni. Tymczasem żongluję sobie gatunkami, aby szybko nie odechciało się konkretnego, jak i nie zniechęcić się do samego grania. Dominują różnej maści gry przygodowe, potem gry akcji, platformówki, logiczne, survival horrory itd. Przeważnie są to gry indie, AAA zazwyczaj nie tykam. Tutaj upatruję to, że gry mi się jeszcze nie znudziły – czas rozgrywki i różnorodność. Może niektórzy powinni tak spróbować i wrócą chęci do grania. Skupianie się wyłącznie na grach AAA to też nie jest dobre rozwiązanie na dłuższa metę.
W tym roku mam za sobą już 12 gier. Eksplorowałem opuszczony sierociniec, w którym doszło przed laty do zbrodni w Screams from the Past; byłem gastroenterologiem i wyciągałem różne rzeczy z jelit pacjentów w Revenge of the Colon; przemierzałem zdziczałym dzieckiem postapokaliptyczne ruiny wielkiego miasta w The Cub; eksplorowałem wieżę w Vaporum: Lockdown, czy poznawałem smutną historię pewnego mężczyzny, rycerza i dziewczynki w Inmost. Aktualnie ogrywam znany większości FPS Forgive Me Father (nieco monotonny) i również w lovecraftowskich klimatach przygodówkę RPG Dreams in the Witch House, w której kieruję studentem studiującym nauki ścisłe i ich powiązania z okultyzmem oraz mroczną historia miasta. Ponadto Immortal Mantis: Revenge, w którym kierujemy niezrównoważonym psychopatą mordując na swojej drodze nieszczęśników oraz jednocześnie policjantem prowadzącym śledztwa w tych sprawach. Oprócz tego na tapecie jest też wymagająca platformówka Primal Light. Jak widać misz-masz. Nie mam tak, że muszę ukończyć jedną produkcję, aby zacząć grać w następną. To też może jakieś remedium na to, że szybko się nie nudzi.
Jednak czas nie jest z gumy i granie zastąpiło oglądanie filmów i seriali. Z tych drugich mało już co mnie interesuje, jak i nie jestem na bieżąco. Skończyłem ostatnio niezłe Tulsa King i nie dokończyłem słabiutkiego Lawmen: Bass Reeves. Na horyzoncie jest tylko ostatni sezon dr. Martina i póki co tyle. Z filmów z kolei wróciłem do oglądania produkcji z lat 90. I wcześniejszych. Nowości mnie irytują i nudzą. Poza tym zawsze jedną z moich rozrywek były komiksy. Głównie komiksy europejskie, ale nie tylko. Na bieżąco jestem z serią Mieszko, Najemnik, RIP (rewelacyjna seria o półświatku, który okrada miejsca zbrodni i wypadków – każdy tom poświęcony jest jednemu z bohaterów tej grupy). Poza tym czytam głównie zamknięte historie. Ukończyłem niedawno liczące ponad 450 stron tomiszcze Króla Rozpustników – o przybocznym króla Filipa Augusta (XII wiek), którego własne interesy krzyżują się z wydarzeniami dotyczącymi walki o tron; polski Alchenit, w którym Germanie odkrywają starą księgę alchemiczną opisująca alchenit – porost o niezwykłych właściwościach, dzięki któremu wygrywają II WŚ i nadal toczą walki z Anglosasami. Jest ciekawie, choć rysunkowo-nierówno; a także kolejny komiks przygodowo-historyczny 1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty. Aptekarz diabła.
Zrobiła się nieco polecajka, ale też nieco zobrazowałem, jak wygląda u mnie rozrywka. Pomijam oczywistości jak wyjścia/wyjazdy gdzieś z rodziną. Znajomi z dawnych lat pozakładali swoje rodziny albo wyjechali, więc jak piwko, czy grill, to już najprędzej z sąsiadami. Na pewno wolnego czasu nie zastępuję pracą, jak użytkownik w innym temacie. Szkoda na nią ponadprogramowego czasu. Gdzieś kiedyś przeczytałem (z czym się zgadzam), że „za kilkanaście lat o tym, że zostawałeś po godzinach w pracy nie będzie pamiętał szef, tylko twoje dziecko”, więc priorytety są jasne. Warto cieszyć się dniem dzisiejszym i robić to, co się lubi. Jeśli są tym gry video, to czemu nie? Oczywiście nie zaniedbując swojego życia i bliskich.
I na koniec optymistyczna piosenka :) https://www.youtube.com/watch?v=7_P4AgE3XRI
I na pewno wieloletnich graczy, których nie znudziła elektroniczna rozrywka jest dużo więcej ;)
Gdybym miał grać w to, co ty, to pewnie nigdy bym grać nie zaczął. :)
Większość twoich odkryć to dla mnie produkcje, do obcowania z którymi zupełnie nie wiem, co mogłoby mnie skłonić, biorąc pod uwagę ograniczoną ilość czasu
A ilość tytułów, jakimi sypiesz w niemal każdym swoim poście, wręcz przeraża. :P
Podejrzewam, że jeśli chodzi o przerób tytułów, bijesz na głowę nawet Alexa, tylko segment nie ten.
Ale fakt, chwali się chociaż to, że grasz. Z czasem każdy musi znaleźć swoją niszę, tym bardziej na obecnym rynku - śmietniku. Mnie jest niestety trudniej, bo tęsknię za dobrymi grami single AA i AAA ze złotego okresu 2008-2016
Na pierwszy rzut oka może i wyglądają takie gry szajsowato, ale jak się zagra, to nieraz potrafią zaskoczyć miodnością, klimatem, czy pomysłem. Co innego, gdy ogląda się grę na screenach, trailer, czy gameplay, a co innego, gdy się samemu do niej przysiądzie. Owszem, niektóre produkcje jednak okazują się słabe, co najwyżej niezłe, ale też można trafić na rewelacyjną grę. Sam robię przemiał i potem odhaczam sobie tych lepszych deweloperów, aby zapoznać się z ich kolejnymi produkcjami. Na przykład The Door in the Basement zaskoczyło mnie atmosfera niepokoju, którą odczuwałem do samego końca. Sama gra nie wygląda na materiałach promocyjnych zachęcająco, ale dałem jej szansę i nie żałuję - a wkrótce wychodzi od tego samego dewelopera gra Lazaret i już wiem, że klimatem gra zmiecie, choć na pierwszy rzut oka wygląda na nudny symulator chodzenia.
Też nie lubię roguelike, nie cierpię grindu w grach, RNG z dupy, które zabija przyjemność z grania, ale na szczęście poza masą takich gier są takie, które szanują czas gracza i można się przy nich świetnie bawić. Trzeba tylko czasami obniżyć wymagania co do grafiki ;)
To już jak zlot dziadersowych alkoholików :D
W zeszłym roku miałem zastój wakacyjny zastój growy, ale mimo to udało się ukończyć te prawie 40 gier - od AAA, po indyki, a kończąc na Nintendoszczakach. Trzeba mieszać grami, szukać czegoś nowego. Jak ktoś się zamyka w swoim światku pod przykryciem "ukształtowania sobie wysublimowanego gustu" i nie wychodzi ze swojej strefy komfortu to niestety się w końcu tym zanudzi.
Oczywiście mówię o takim zwykłym "wypaleniu zawodowym". W przypadku anhedonii czy depresji spadek zainteresowania grami jest (niestety) totalnie normalny i uzasadniony.
Tak - w przeciwieństwie do zakładanych ostatnio tematów, ja graniem się nie znudziłem :P
Spodziewałem się, że napiszesz dlaczego się nie znudziło jako puente tego wątku, ale już przeczytałem całość. Ogólnie to z jednym się zgadzam: Ludzie zamiast rzucać się na najnowsze produkcje AAA bo są właśnie AAA i modne powinni częściej sięgać po coś co samym rdzeniem rozrywki zachęca do grania i może to być nawet 10 letnia gra Indyk. Podsumowując nie grać w to co dają, tylko samemu wybierać to co się chce.
Zasadnicze pytanie, ile masz lat?
No Drenz Ty jesteś przykładem wybitnego pasjonata, powinni Cię posadzić między Ryslawem i Andrzejem Muzyczukiem i robiłbyś dodatkowy show w tym ich programie. Nie tylko grasz w znane gry, Ty po prostu grasz we wszystkie gry. Myślę, że mało jest aż takich pasjonatów, no i też wiąże się to z ponadprzeciętną organizacją czasu.
Ja rozumiem wątki zarówno "przestałem grać w gry", jak i "nie przestałem grać w gry", w każdym (prawie każdym z nas) są oba te demony i występują sezonowo.
Mogę napisać że u mnie sytuacja wygląda bardzo podobnie.
Prawie trzy dekady na karku, ale czasu jakby trochę więcej bo bez założonej rodziny :)
W tym roku skończyłem 13 gier z czego trzy rozpocząłem jeszcze w zeszłym roku, a pozostałe dziesięć w całości ukończyłem w 2024.
Staram się trochę mieszać tytuły więc gram zarówno w indyki (głównie indyki) jak i tytuły AAA (tutaj na dużym polu sam czuję zmęczenie materiału i dają mi one ogólnie mniejsza frajdę niż gry z mniejszym budżetem)
Tak naprawdę, z takich "domowych hobby" to zostały mi tylko gry. Filmy i seriale olewam już totalnie - mam dosłownie zerowe zainteresowanie tym medium już od kilku lat. W ciągu roku obejrzę około 5-10 filmów.
Jedyne co się ostatnio zmieniło to fakt że pierwszy raz sięgnąłem po anime (Death Note i Attack on Titan) ale wciąż ciężko mi się przełamać żeby usiąść i obejrzeć 1-2 epizody.
Czytanie też zeszło na dalszy plan. Czuje jakaś blokadę przed czytaniem zarówno książek jak i komiksów (nawet moja ulubiona seria Fables czeka na powrót)
Tak czy siak granie na przestrzeni ostatnich lat wyewoluowało u mnie już chyba w pasję. Nawet muzyka której słucham to głównie OST z gier na winylach :D.
Dalej świetnie się przy tym bawię i mam nadzieję że to się nie zmieni.
Książki u mnie to już w ogóle zeszły na dużo dalszy plan. Fabularnych nie czytałem już z kilka lat. Jak już sięgam, to po literaturę naukową, czy popularnonaukową. Ale to może 2 książki na rok maks.
Oj tak, muzyki z gier lubię sobie bardzo często posłuchać. Nierzadko włączam ją, aby leciała w tle. Niektóre utwory smakują miło nostalgicznie, co poprawia mi nastrój.
Dalej świetnie się przy tym bawię i mam nadzieję że to się nie zmieni.
I tak trzymać!
trzeba mieszać grami, szukać czegoś nowego
Jestem zgubiony ;) Nie dość, że praktycznie gram tylko w jeden gatunek to ukończenie jednej gry zajmuje parędziesiąt godzin. Jeżeli ktoś był niedzielnym graczem za dzieciaka to trudno aby nim pozostał przez całe życie. Ludziom z wiekiem zainteresowania się zmieniają.
Tym bardziej nie pasujesz do graczy, którzy właśnie piszą o wypaleniu. Gracze Twojego pokroju się raczej nie wypalają:). Kiedy czytam, ile RPGów masz za sobą ogółem, w tym, czy innym roku, to zawsze mam przed oczami blog gościa od crpg addcit, który przechodzi RPGi wg roku powstania :) - po prostu pasjonata.
Ja w RPG grałem namiętnie przez jakiś okres w życiu, teraz mam chwilowy przesyt nimi i wróciłem do gier akcji, z którymi zaczynałem wirtualną rozrywkę. Jak też widać, czytając wypowiedzi innych użytkowników - jak kogoś dopada niechęć, to można zastanowić się nad spróbowaniem czegoś innego w grach :)
O tym piszę. Jeżeli ktoś zaraził się pasją za dzieciaka to raczej mu ta pasja z wiekiem nie zniknie. Nie ważne czy będzie mieszać gatunki czy nie. Bo nie to jest problemem. Z wypowiedzi innych wynika, że grają w wszystko jak leci, ale chęci starcza im na parę minut. Jak kogoś dopada niechęć to niech po prostu nie gra. Po co tracić czas i chęci. Może inne hobby będzie lepsze w tym momencie? To, że lubiłeś pograć w piłkę za dzieciaka nie znaczy że musisz nadal w nią grać w wieku 40 lat.
Edit: Dzięki za miłe słowa.
Ja czerpię dużo przyjemności z grania wciąż, ale też dużo porzucam tytułów. Jak mi coś nie daje radości to po prostu odchodzę od tematu na dłuższy czas - może na zawsze.
Więc mój sekret to po prostu granie w coś co daje radość a nie za wszelką cenę.
Dobry post. Ja też teraz preferuje krótsze gry, plus takie z dobrym klimatem. Około 20h jest idealne, czasem coś mi się tak spodoba, że przekrocze 50h albo i więcej, ale to wyjątki. Do tego wolę grać rzadziej, bo jest tyle ciekawych aktywności poza graniem.
Różnorodność gatunkowowa i duże zróżnicowanie to klucz, bo inaczej szybciej dogoni nas nuda. Przyciągają może najmocniej mnie od zawsze najbardziej konkretne, wyraziste, krótsze produkcje z wyrazistym stylem opierające się na świetnej grywalności i oryginalnym pomyśle, fajnym stylu wizualnym i przyjemnym soundtracku, a mimo tego doceniam najmocniej gry RPG opierające się na bardziej rozbudowanych mechanikach, odgrywaniu roli i pochaniające najwięcej czasu, bo wydaje się to najciekawsze w kwestii co mają do zaoferowania gry video. Za nimi strategie, które też potrafią mocno różnić się mechanikami, a odkrywanie tego co zaoferowali jest dość ciekawe.
Najważniejsze żeby po prostu grać w to, co nas interesuje. Bo jakbym podszedł do grania tą samą taktyką i poszedł w niszowe, krótkie indyki to pewnie tym bardziej bym się psychicznie wymęczył. Na kryzysy gierne każdy z nas musi sobie radzić własnymi sposobami. Ja teraz mieszam nieograne gry z grami, które znam bardzo dobrze, lecz które przez te lata odeszły w zapomnienie. I co prawda nadal nie wciągam się w granie tak jak kiedyś, ale przynajmniej nie jestem graniem zmęczony.
Gram, bo uwielbiam. Gram, bo gry są ciekawe i jest co odkrywać i podziwiać.
Nigdy to mnie nie znudziło, gdyż gram w jak najbardziej różnorodne gry. Różne gatunki i różne tematyki. Nigdy nie gram w tylko wyłącznie jeden tytuł przez całe życie, tak jak robią niektórzy gracze. No, gry muszą być dobre, warte uwagi i wciagające.
Ale kiedyś grałem w pewien MMORPG i to o wiele za długo, to dopadło mi znudzenie i wypalenie. Krótko mówiąc, sama tematyka i za mało urozmaicenie w rozgrywce kiedyś to znudzi. Gry sandbox i powtarzalne questy to też samo. Co za dużo, to niezdrowo.