Dostałem propozycje awansu na kierownika departamentu. Kaska jak zwykle się zgadza, pytanie tylko czy warto się w to pchać? Do tej pory nie bawiłem się w zarządzanie zasobami ludzkimi. Tak jeszcze myślę, że mógłbym się pobawić w bycie panem i władcą podległych mi rzezimieszków, gorzej z odpowiedzialnością. Ktoś z was jest albo ma opinie czy chciałby się bawić w awans na stanowisko kierownicze? Dodam, że w sumie już teraz na niższym stanowisku jestem zadowolony z pensji.
Z doświadczenia - nie ma nikogo gorszego na stanowisku kierowniczym, niż człowiek, który chce się bawić we "władcę marionetek".
ale już przygotowałem przemowe do podwładnych: "tańczcie moje laleczki, tańczcie..."
Kierownik to zazwyczaj ma za zadanie; trzymać ekipę w ryzach i wykonać “normę”. Zazwyczaj jest to właśnie największa menda. Jeśli takim nie jesteś i nie chcesz się stać to czeka cie ciężkie zadanie ;)
Naturalna droga rozwoju. Jak odmówisz to stracisz szanse na rozwój i do końca życia bedziesz szeregowcem. Nie traktuj stanowiska kierowniczego jak władca marionetek
Kasa się zgadza, to bierz, najwyżej sobie będziesz odreagowywał w nowym samochodzie
Jeśli to dodaje ci obowiązków i zabiera twój czas to rozważ czy ta "nadpłata" jest tego warta. Prosty przelicznik opłacalności. Tytuły nic nie znaczą ani stanowiska liczy się prosty przelicznik czas -> kasa.
Dowiedź się czemu poprzedni odszedł to będziesz widział czy warto.
Jako prezes międzynarodowej korporacji zdecydowanie odradzam. Użeranie się z pracownikami to jest masakra. Ludzie są dziś po prostu zbyt roszczeniowi i zwyczajnie niewdzięczni. Dasz dobrą czekolade na święta to obrażeni. Pieluchy solidnej marki, żeby oszczędzic im czasu latania do toalety - zaraz bulwers. Raz na parę miesięcy każesz spać w fabryce, to też od razu wielkie halo i obrabianie dupy w internecie.
Tak że serio stary, nie idź w to. Wrzodów się tylko dorobisz ze stresu, nie warto.
To wszystko zależy od Ciebie, od tego jak się czujesz w wymaganiu od swoich kolegów, czy potrafisz postawić im jasne granice i co to dla Ciebie tak naprawdę oznacza (różnica w obowiązkach). Jak miałem podobny przypadek to oznaczało to dla mnie całkowite odcięcie się od pracy jaką wykonywałem (i którą kochałem), miałem tylko i wyłącznie zarządzać projektami i zespołem. Przedstawiłem swoją wizję prowadzenia działu i byli zachwyceni nie mieli żadnych zastrzeżeń. Ale ja miałem i dlatego nie poszedłem na to. Jeżeli w szczerej rozmowie z szefostwem znajdziesz się w sytuacji że problemy które wykazujesz są przez szefostwo niedostrzegane to nie idź w to. A jeżeli już teraz masz zaufanie do zarządu, dobrze się dogadujecie to lepiej skorzystać bo drugi raz może Ci się taka propozycja szybko nie trafić.