Idzie jakoś zawalczyć z tym cholerstwem? Gry to moje hobby, ale nie chce mi się grać, kocham muzykę, ale jest mi w tej chwili obojętna i tak dalej. Jak nadchodzi weekend to jedyne z czego się cieszę to fakt, że mogę dłużej pospać. Nie wiem jak sobie z tym poradzić, a wszak już rzygam tym egzystencjalnym auto-pilotem bez emocji. Alkohol porzuciłem (co chyba było błędem), leków nie zmieniałem. Ratunku.
Lubisz sport? Np rower? Na YouTube jest super kanał Szajbajk...
Co do gier polecam starsze. Są fajniejsze.
Alkohol porzuciłeś i uważasz to za błąd? Chcesz się od niego uzależnić i stać się alkoholikiem?
Wychodź też do ludzi. W domu siedzieć samemu w pokoju to tylko wymyślisz jaki to ja jestem nieszczesliwy itp. Nie masz taki to gadaj z rodziną, rodzicami. Nie blokuj się sam w pokoju bo zaczną Ci różne myśli przychodzić do głowy.
Albo weź też samochód i się gdzieś przejedź.
Ja walczę prochami ale średnio mi idzie. Jak jesteś ciągle na antydepresantach to chyba dobrze, że odstawiłeś alko, sam ostatnio chyba piłem z ponad rok temu. Do rzeczy... zmuszam się, może raczej sobie to wmawiam, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało ale to prawda. Chociażby miało się kończyć na samych reinstalacjach gier (mam ich na ogół ok. 30 na dysku), przerywaniu setki razy serialu, który niby chciałbym obejrzeć, książki po która sięgam n razy i tak w kółko. W sumie chyba to lepsze niż leżenie jak wieloryb wyrzucony na brzeg, wpatrzony niemo w ścianę ;) No i jakiś tam sukces osiągnąłem, przynajmniej w oszukiwaniu swojego stanu. Może to jeszcze kwestia mobilizacji resztek silnej woli.
https://youtu.be/4Kvd-uquuhI
No właśnie z uwagi na prochy zrezygnowałem z alko co w sumie jest bardzo wygodne. Ja sobie też staram wmawiać, że teraz zacznę coś robić, ale niestety brak emocji wymieszany z moją absolutnie żałosną koncentracją bardzo przeszkadza w osiągnięciu jakiegokolwiek celu. Totalnie żałuję, że żyję, ale jeszcze się nie poddaję.
https://youtu.be/8yvGCAvOAfM?si=9nvZAYmxEDCRrSYH
Via Tenor
Masz zwierzęta? Opieka nad nimi, zabawa i sama ich bliskość dużo daje. Leczę się ponad 6 lat (depresja, nerwica lękowa i cholera wie jeszcze co mi lekarz wpisał), nasilenie, właściwie mikro udar, nastąpił po śmierci mojego biednego Ojca i mojej ukochanej młodej, chorej kotki w tym samym czasie (+ operacja żony + kłopoty zdrowotne córki itd.) w czerwcu ubiegłego roku ale adoptowałem z żoną 2 kolejne. Może nie nastąpiła jakaś spektakularna poprawa ale przywróciły mnie do żywych, dosłownie. Miałem wcześniej okres limbo, dosłownie zawieszenia w próżni. Nikt i nic mnie nie obchodziło, jakbym się w sobie zapadł. Nic nie było w stanie wykrzesać ze mnie energii, przez kilka dni nie mogłem przyjmować posiłków. Także czasowa eutanazja emocji nastąpiła u mnie gwałtownie na wskutek wstrząsu i epizodu naczyniowego w mózgu. Robiłeś na przestrzeni ostatniego roku badania tomograficzne głowy? Mogą okazać się przydatne.
Z brakiem koncentracji chyba wiem o co Tobie chodzi. Nie ma gotowych rozwiązań, każdy pewnie musi je samemu jakoś wypracować. Samemu przykładowo siedzę po nocach do późnych godzin (mam może ten komfort nielimitowanego wolnego czasu), sypiam nawet do południa. Na pewno to nie sprzyja koncentracji więc chciałem narzucić sobie jakiś rygor, oczywiście bez sukcesu. W każdym bądź razie - nie polecam. Za dnia tak sobie czasem latam myślami, może bym zrobił to a może co innego. Jak się zdecyduje to jakoś nie mogę się skupić na czynności i często ją przerywam bądź zaczynam inną. Jakbym nie odczuwał żadnej konieczności, nie wspominając już o jakiejkolwiek płynącej z niej przyjemności, i zaprzestawał zwyczajnie chcieć. Kończy się przeważnie na zabawie z kotkami. No i właśnie to jest ta czynność która mnie w pełni angażuje i której mogę całkowicie się poświęcić. Właściwie jedna ale za to skuteczna metoda. Wcześniej moja zmarła kotka (za którą ciągle tęsknimy z żoną) również miała dar utrzymywania mnie w pionie oraz budziła we mnie jak najlepsze uczucia.
Z tymi emocjami masz jakieś konkretne oczekiwania, jakiś wyrzut serotoniny? Prochy strasznie z nich drenują i tutaj chyba tylko ponowne ustawianie leków no a z tym to bywa ciężko.
Zwierzak jest i ogólnie bliscy też są. Gdyby nie oni to prawdopodobnie już bym wąchał kwiatki od spodu od jakichś 3 lat.
Tomografię miałem zalecaną przez lekarza, ale zawsze przeszkadzał brak czasu, brak funduszy lub ogólny brak ogarnięcia się.
Nie wiem ciężko jest mi przesłuchać album muzyczny, obejrzeć coś dłuższego na YT i tak dalej bo za chwilę się dekoncentruję i zaczynam robić coś innego. Mózg chyba koniecznie domaga jakichś emocji, ale nie potrafię ich z siebie wykrzesać.
Może lepiej zrób tę tomografię albo jeszcze lepiej, rezonans magnetyczny. Namawiam. To nie są jakieś badania okresowe wymagające od Ciebie jakiegoś specjalnego ogarnięcia się.
... bo za chwilę się dekoncentruję i zaczynam robić coś innego. Mózg chyba koniecznie domaga jakichś emocji, ale nie potrafię ich z siebie wykrzesać.
Dokładnie to opisałem u siebie w poście. Wymagałoby konsultacji z lekarzem oraz przypuszczam zmiany dawek lub wręcz zmiany psychotropu, przynajmniej ja tak miałem wielokrotnie.
Leczenie anhedonii jest procesem długotrwałym. Przede wszystkim konieczne jest określenie jej przyczyny. Jeśli anhedonia jest objawem zaburzeń nastroju czy zaburzeń psychotycznych, należy rozpocząć od leczenia tych zaburzeń. Zwykle w leczeniu anhedonii specjaliści posiłkują się farmakologią i psychoterapią. Ważne jest także zapewnienie osobie zmagającej się z objawami anhedonii odpowiednich warunków wspomagających powrót do normalnego funkcjonowania: stworzenie atmosfery wsparcia, zrozumienia i miłości. Domowe leczenie anhedonii jak najbardziej może stanowić dodatek do terapii prowadzonej przez specjalistę, niemniej jednak nie może być prowadzone jako leczenie samodzielne. We wzmocnieniu efektów terapii i w zapobieganiu nawrotom anhedonii można wspomóc się m.in. mindfulness, ćwiczeniami oddechowymi oraz innymi technikami relaksacyjnymi, które pomogą w zmniejszeniu napięcia i stresu. Ważnym elementem terapii własnej jest również prowadzenie dziennika wdzięczności, gdzie możemy zapisywać małe rzeczy, z których czerpiemy przyjemność. Na początku może wydawać się to trudne, a nawet niemożliwe, ale nie warto rezygnować. Wraz z czasem i praktyką zaczniemy dostrzegać te małe przyjemności, dzięki czemu nauczymy się zauważać pozytywne aspekty codzienności. Uprawianie aktywności fizycznej też pomaga, ponieważ podnosi poziom endorfin, lub praktykowanie wizualizacji pozytywnych zdarzeń.
Bądź tak dobry i podawaj źródła. Dodam. W moim indywidualnym przypadku przerabiałem część powyższego w ramach psychoterapii i g. dało, no ale nie zniechęcam.
https://gemini.pl/poradnik/artykul/anhedonia-skad-bierze-sie-brak-radosci-z-zycia/
A jakie leki bierzesz?
U mnie w rodzinie dziewczyna popełniła samobój. Odratowali ja w szpitalu. Potem chodziła do psychiatrów i ten ostatni jej pomógł. Nie wiem jaki jest twój lekarz i jakie leki bierzesz. Skoro ten lekarz Ci nie pomógł to spróbuj u innego i być ze wszystkim szczery. Nie blokuj tego w sobie.
Jak żadne lubiane zajęcie cię nie kręci, to może poszukaj jakiś innych bodźców. Ja ostatnio wkręciłem się w generowanie obrazków z użyciem AI i czasem łapię się na tym, że wolę to robić, niż włączać jakąś grę. Bardzo podoba mi się to, że sam mogę sobie zrobić fanarta.
Lubię się bawić AI, ale stworzyłem w nim łącznie jakieś 1000 obrazów i jednak moja kreatywność już się trochę wypaliła :P
To całkiem sporo. U mnie to poszło jeszcze dalej i od grudnia wygenerowałem już ponad 6000 obrazków. Dobrze, że odkryłem Comfyui, które bardzo fajnie działa na moim starym kompie. Gdyby nie to, to pewnie też bym z tym skończył, bo inne generatory mają bardzo ograniczone możliwości.
Nie wiem czy dobre forum na radę w tym zakresie, ale tak dla mnie na logikę to może warto zastanowić się nad długofalowym celem, który by ci dawał satysfakcję i powera. Granie czy muzyka to tylko dopełniacz. Pomaga też bardzo kasa, zarówno w satysfakcji samej z siebie, poczuciu bezpieczeństwa, jak i w ciekawym jej wydawaniu. Jeśli nie masz chorób fizycznych to podróżowanie po świecie potrafi wywrzeć duży pozytywny wpływ. Ale nie januszowe allinclusivy, tylko samodzielne ogarnianie i odkrywanie
No i... w moim wypadku kawa. Bez tego często jestem powolny i nic mi się nie chce, ale to może być po prostu uzależnienie
Masz jakieś uzależnienia? Coś co powoduje u ciebie nadzwyczaj duże skoki dopaminy?
Najlepiej wyruszyć w podróż (w sensie po internecie :D ) w poszukiwaniu jakiś nowych, nawet chwilowych zajawek. Im więcej czasu spędzisz na czymś innym tym szybciej zatęsknisz za graniem. Już samo poszukiwanie nowych hobby i odkrywanie siebie to spoko zajęcie potrafiące pochłonąć grube godziny.
Złap jakiegoś raka to zobaczysz od razu że wszystkie te "pierdoły" które do tej pory wykonujesz jak granie w gry czy słuchanie muzyki staną się na wage złota i będziesz pragnął móć znowu je wykonywać bez stresu tak jak kiedyś a każda minuta będzie czerpała przyjemność
Dodatkowe schorzenia nasilają stany lękowe i depresyjne, wiem to po sobie bo po udarze mam częściowy niedowład lewej części ciała. Także pomijając sam aspekt moralny i etyczny tego co napisałeś życząc mu żeby złapał raka, całkowicie nie masz racji. I piszę to również z racji swojego wieku, jestem starym dziadem pogodzonym ze światem i swoimi chorobami.
Nie życze jemu ani nikomu raka, chciałem tylko powiedzieć że jeśli można wykonywać te wszystkie codzienne czynności w spokoju bez żadnych chorób i bólu to trzeba to docenić bo potem można żałować. Każdy kto ma ciężką chorobe oddał by wszystko żeby mógł sobie tak "grać w gry" czy "słuchać muzyki" czy "sobie pospać" bez stresu i bólu
Także jak sam widzisz punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. To nie działa w ten sposób: popatrz, tamten na wózku inwalidzkim i jakoś sobie radzi... nie wymyślaj... wydumana choroba, tamtemu cała rodzina w wypadku zginęła... ten to ma nowotwór i mu nogę amputowali... itp. . Jednemu spali się dom i jakoś sobie poradzi, drugiemu coś z dnia na dzień przeskoczy w głowie przykładowo z powodu problemów w pracy i jest problem. Dla osób zdrowych może się to wydawać absurdalne i niezrozumiałe ale tak jest, możesz mi w to uwierzyć. Także zestawianie ze sobą (z punktu widzenia osoby chorej psychicznej) jest, jakby to ująć, nie na miejscu. Schorzenia psychiczne mają to do siebie, że nie da się ich "wyciąć" z głowy, można je tylko zaleczyć. Przykładowo, leczę się równocześnie neurologicznie i psychiatrycznie bo po udarze zamieniałem się w brukselkę co miało wpływ na moją psychikę. Stan psychiczny zależny od fizycznego.
Alkohol porzuciłem (co chyba było błędem), leków nie zmieniałem.
Może to właśnie przez leki? Nie bierzesz przypadkiem zbyt dużej dawki?
Przeciwdepresanty oraz psychotropy powodują, że stajesz się chodzącym zombiakiem bez jakichkolwiek emocji.
Ze względu na typ swoich zaburzeń niestety muszę trochę tych leków brać, a i tak prawdopodobnie znowu lekarz przypisze zwiększenie dawki przy najbliższej wizycie. W sumie nie sądziłem, że leki nagle mogą zacząć działać odwrotnie więc porozmawiam z lekarzem.
Adam jeszcze jedna kwestia poza tym co pisałem pod 4.4, kiedy ostatnio robiłeś morfologię? Zmiany dawek bez ogólnego obrazu klinicznego do diagnostyki mogą mijać się z celem lub przy zwiększeniu wręcz pogorszyć. Porób badania, nie ma co zwlekać. Rezonans + wskazana pełna morfologia to jednak podstawa. Leki rzutują na Twój stan ale czy aby na pewno tylko one, tego nie wiesz. Zmotywuj się może tym, że dzięki temu zaczniesz lepiej panować nad swoim życiem i zdrowiem, co pewnie ma również wpływ na Twoich bliskich. To chyba ważne, prawda?
To w sumie dobre pytanie. Z tego co pamiętam full badania czyli morfologia, EKG i inne cuda robiłem około roku temu, ale kompletnie nie pamiętam czy już wtedy byłem na aktualnych lekach bo niestety w moim przypadku była regularna ich rotacja. Zmotywowałes mnie do ogarnięcia rezonansu.
adam11$13 -> hmm ty na pewno leczysz się w dobrym kierunku? Bo szybkie znudzenie nowymi rzeczami, kłopoty z koncentracją nad "zadaniem" np zaczynasz coś robić i nie kończysz, porzucanie hobby tzw. słomiany zapał, a także stany depresyjne to bardzo podobne do ADHD u dorosłych. Może warto z rodzicami porozmawiać i zapytać czy za dzieciaka nie miałeś. Często jak za dzieciaka się miało, szczególnie lżejsze przypadki ADHD, to dość łatwo zostaje "wyleczone", ale na starość może wrócić w innej formie, bo to zależy od pierwotnej przyczyny choroby. Wiem tylko że zostawione samo sobie nie leczone ADHD u dorosłego rujnuje życie.
Od jakiegoś czasu przypuszczam, że to może być jakaś forma ADHD chociaż będę szczery, że w zeszłych latach przypuszczałem u siebie nawet jakieś spektrum autyzmu u dorosłych/Aspergera, ale ostatecznie nigdy nie chciało mi się tego dogłębnie diagnozować :P Ale mimo to temat był poruszany u lekarza. Przy następnej wizycie porozmawiam o ADHD.
https://www.youtube.com/shorts/KVdb8Zo1GEI
Może powrót do gierek/muzyki, która w dawnych latach sprawiała ci wiele frajdy i masz z nią głównie pozytywne wspomnienia? Ja przestałem tak mocno uganiać się za nowościami i zacząłem odkrywać na nowo rozrywkę, z którą nie miałem styczności już od wielu lat, takie sentymentalne powroty lubią wyjść czasem na dobre. Oczywiście nie za częste, nostalgia dawkowana zbyt wiele razy może jeszcze bardziej zdołować.
Ewentualnie jakieś nowe zainteresowanie, człowiek nie jest zaprogramowany do robienia ciągle tego samego.
W sumie to też im jestem starszy tym mam większe problemy z koncentracją i skupieniu na jednej rzeczy. A nigdy nie byłem w tym mistrzem, nawet jak byłem młody. Przypuszczam, że to po prostu naturalna kolej rzeczy.
Wiedziałem, że wybieranie trumny jest już dobrym pomysłem. Dołączyłbym chociaż do klubu 27.
To gry w tych czasach są słabe. Mi przeszło znudzenie jak ogrywałem Elden Ringa, coś pięknego, podróż życia.
Przejdzie ci depresja i docenisz to co masz plus później będziesz się bardziej starać żeby więcej osiągnąć, a nie marudzić jak ci zdrowie zacznie szwankować.
Spróbuj tak na szybko fototerapii. Zaszkodzić nie zaszkodzi a może chociaż trochę pomóc.
Na skórę też.
https://www.doz.pl/czytelnia/a16262-Swiatlolecznictwo_fototerapia__wskazania_rodzaje_efekty_terapii_swiatlem
Moim zdaniem, kupowanie lampy na początek raczej nie ma sensu. Lepiej poszukać jakiejś usługi. No chyba żeby miało się okazać, że 3 wizyty i mamy za to kupioną lampę.
Najlepsze jest robienie coś dla samego siebie lub innych. Ale nie dla zabicia czasu, tylko żeby osiągnąć jakiś efekt.
Ja np. mam kilka 'drajwów' :
1. Ćwiczenia fizyczne - dla zdrowia i kondycji - (bieganie, trochę ćwiczeń siłowych jak pompki czy podciąganie, rower, etc.) Staram się robić regularnie. Bieganie, albo jazda na rowerze po lesie - miodzio.
2. Fotografia - uczy patrzenia na świat z różnych perspektyw, wymaga ruszenia się gdzieś, zmiany środowiska, wnikliwej obserwacji.
3. Rozmawianie z ludźmi - zawsze mi to przychodziło z trudem, ale zacząłem kiedyś z racji zawodu ćwiczyć i bardzo polubiłem nawiązywanie relacji w każdej możliwej sytuacji życiowej: sklep, praca, ulica. Kiedy tylko mam okazję, zagaduję ludzi na wszelkie możliwe tematy. Umiejętność nawiązywania relacji jest mega przydatna w życiu.
4. No i na koniec muzyka - ale nie klepanie wciąż tego samego, tylko poszukiwanie nowych gatunków, wykonawców, etc. Obecnie jestem zafascynowany jazzem, którego do tej pory szczerze nienawidziłem.
Chroniczny brak frajdy? Moja żona ma podobnie niestety.
brak witaminy D (szczegolnie) oraz kwasow omega3. Przydalaby sie tez pewnie morfologia. Zmiana zywienia. moze doprowadzać do takich stanow. Jezeli sie nie poprawia (a powinno dosc znacząco) to niestety trzeba tutaj uzyc slowa depresja. Ja tez walczę. z bardzo ciezkimi epizodami tej choroby. Czasami jestem normalny a czasem to taki beton na 1-2 tygodnie, ze nic tylko wlosy na fioletowo pofarbowac:) obecnie w tych czasach wizyta u psychiatry konczy sie jedna tabletka rano dziennie i obserwacja co sie bedzie z Toba dzialo.
Pozdrawiam i zdrowia zyczę
Ja przed chwilą (zaraz po rejestracji) napisałem wątek z pytaniem właśnie o brak chęci do grania :).
Też się leczę od 6 lat prawie (zestaw antydepresant plus neuroleptyki) mimo że teoretycznie żadnej poważnej choroby psychicznej nie mam zdiagnozowanej.
Jeżeli ktoś z was ma możliwość to polecam psa, ja kupiłem 3 miesięczną suczkę golden retrievera. Mija ponad 2 lata odkąd ją mam i to są najlepsze dwa lata od bardzo dawna. Jeszcze mi się trafił taki egzemplarz co sam lgnie do przytulania co mi bardzo odpowiada. Konieczność wychodzenia na spacery też dużo daje, zamknięcie w pokoju (zwłaszcza teraz jak praktycznie słońca nie ma) niczemu dobremu nie służy.
Via Tenor
Jeżeli ktoś z was ma możliwość to polecam psa, ja kupiłem 3 miesięczną suczkę golden retrievera. Mija ponad 2 lata odkąd ją mam i to są najlepsze dwa lata od bardzo dawna.
Super! I niech kolejne lata takie będą :)
Jakbyś chciał się pochwalić i coś napisać o swojej przyjaciółce to przypominam i serdecznie zapraszam,
https://www.gry-online.pl/S043.asp?ID=16330054&N=1
Hej Michał. Nie jestem znawcą tematu, ale zastanowiło mnie dlaczego od sześciu lat bierzesz leki psychotropowe (może się mylę), jeśli nie masz zdiagnozowanej choroby psychicznej?
W życiu jest tak że często boli i nic się nie chce, ale trzeba to znosić i przełamywać, bo życie lekkie nie jest. Ale od razu takie potężne leki to mogą chyba więcej szkody narobić niż pożytku.
Mógłbym Ci doradzić uprawianie sportu. Polecam jazdę na rolkach. Daje to wiele frajdy i głowa odpoczywa. Korzyść jest dla zdrowia, kondycji, a poprzez wydzielanie endorfin w trakcie wysiłku fizycznego człowiek robi się pogodniejszy i odstresowany. Mnie rolki pomagają na złe samopoczucie psychiczne.
Ragn'or, nie do końca tak jest. Miałem zdarzenie, które mnie bardzo mocno sprowadziło na dół i od tego czasu biorę leki, wcześniej w celu wyleczenia się, a teraz podtrzymująco w mikroskopijnych dawkach. Zresztą ja nigdy tego nie ukrywałem, nerwy mam bardzo kruche i choć nie jestem bojaźliwy to niestety stres mnie bardzo wyniszcza. Sport zacząłem uprawiać zaraz przed zimą, rzeczywiście pomaga. Wiem na pewno, że leki to nie jest coś co załatwia wszystkie problemy bez wysiłku, ale nie ma co ukrywać, że to bardzo pomaga w codziennym życiu. Być może w końcu przestanę je brać w porozumieniu z lekarzem, ale trzeba to zrobić z głową tak żeby sobie nie zaszkodzić.
Porzucenie alkoholu w przypadku depresji to jedna z najlepszych rzeczy. Druga sprawa to wizyta u jakiegoś dobrego psychologa naprawdę pomaga. Jedna z najbliższych mi osób też miała takie depresyjne stany i serio wizyta u lekarza naprawdę pomaga. Tyle tylko że bardzo ciężko jest z wizyta bo kolega z którym pracuje też próbował się umówić na wizytę i kompletnie nie było wolnych terminów ( a dzwonił przy mnie akurat do kilku lekarzy) co tylko wskazuje z jak ogromnym problemem sie zmagamy.
Psycholog to nie lekarz :P U tego drugiego jestem regularnie, a w przypadku psychologów już się nie dam naciąć kolejny raz.
Druga sprawa to wizyta u jakiegoś dobrego psychologa naprawdę pomaga
Raczej psychoterapeuty, większość zaburzeń to nie przeziębienie że dostaniesz leki i z jakiś czas jesteś zdrowy. Sporo z nich musi być wspomaganych psychoterapią, bo same leki pomagają, czasem więcej czasem mniej, ale bez psychoterapii można nieświadomie robić coś co chorobę pogłębia. Czasem leki są tylko pomocą, a chorobę bardzo mocno unieszkodliwiają wypracowane na psychoterapii zachowania. Każdy przypadek jest indywidualny, a i jak z każdą dziedziną są lepsi i gorsi specjaliści.
Z ciekawosci takie leki antydepresyjne to jak dzialaja? Co nagle po nich radosc z zycia się pojawia?
Ojecic mi kiedys dał jakaś tabletke, bo on niby ma depresje i guffno mi ona dala
Prawdziwe leki na depresje sa zakazane niestety, ja normalnie mam tak ze raczej unikam kontaktu z ludzmi, jakichs glebszych relacji, a po tym nagle jest odwrotnie, mam ochote na wiele rzeczy ale to tak dziala powiedzmy od soboty do wtorku, potem juz emocje opadaja
Z grami to tak niestety jest, w pewnym momencie czlowiek zdaje sobie sprawe, ze praktycznie wszystko juz widzial i juz go do tego nie ciagnie tak bardzo i tak ma kazdy
Kazdy najlepiej wspomina poczatki w growym swiecie, gdzie wszystko bylo takie świeże
Działają tak, że inaczej postrzegasz świat. Powoli osoba chora na depresję zmienia swoje myślenie na pozytywne.
To ja mam w takim razie depresje od dziecka, bo juz od czasów podstawówki albo gimnazjum, widzialem wszystko w czarnych barwach #czarne #serce
To nie jest depresja.
Idzie jakoś zawalczyć z tym cholerstwem? - gościu zajmij się czymś sensownym zamiast płakać nad sobą na forum publicznym.
Trochę ironicznie to słyszeć od jakiegoś trollowatego nołnejma, którego jedynym inputem na forum jest przypierniczanie się do ludzi. Ale hej ja mam chroniczny brak frajdy, a na forum ostatnimi czasy panuje chroniczny wysyp trolli i przygłupów.
Trochę ironicznie to słyszeć od jakiegoś trollowatego nołnejma… a na forum ostatnimi czasy panuje chroniczny wysyp trolli i przygłupów Widzę, że lubisz ubliżać innym, wiec jednak jest coś, co sprawia ci przyjemność. Nie kłam wiec, że masz chroniczny brak frajdy gdyż widać nie jest to prawda.
Czyli nabijanie się z trolli można uznać za naturalny antydepresant? Ha, człowiek uczy się całe życie.
Bo pisanie gościu zajmij się czymś sensownym zamiast płakać nad sobą na forum publicznym W OGÓLE nie jest obraźliwe...
Rada sugerująca zajęcie się czymś sensownym i ciekawym zamiast użalania się nad sobą nie jest obraźliwa. Natomiast nazywanie kogoś przygłupem już tak.
Natomiast nazywanie kogoś przygłupem już tak.
Nazywanie rzeczy po imieniu, nie jest obraźliwe, przygłupie.
Todziu ma bardzo podwójne standardy. Nazwie cię kretynem po czym płacze gdy ktoś powie to samo w jego kierunku :P
Skoro tak bardzo cię uderzyło ogólne określenie "przygłupów", którzy ostatnio regularnie nawiedzają forum to chyba w pewnym sensie się z tą grupą utożsamiasz? Tym jest to jeszcze zabawniejsze! Oj Todziu, Todziu.
No nie była "rada", tylko "wytyk" co najwyżej (albo też kpina, bagatelizowanie, czy nawet pasywna agresja).
Określenie chroniczny wysyp trolli i przygłupów nie ma znamion obrazy osobistej, bo nie został określony adresat.
Jeśli np. ja napiszę, że większość ludzi to banda kretynów (bo np. tak uważam) - to jest to obraza i zostanę spalona na stosie, czy raczej uznamy, że "każdy ma prawo do własnego zdania"?
Nazywanie rzeczy po imieniu, nie jest obraźliwe, przygłupie. - nie mierz innych swoją miarą.
No nie była "rada", tylko "wytyk" co najwyżej (albo też kpina, bagatelizowanie, czy nawet pasywna agresja). - to jest naciągana nadinterpretacja, poza ty widzę, że nie wiesz czym jest „wytyk”, pozwól mi to wyjaśnić: wytyk to ruchome drzewce pomocnicze na jednostce żaglowej pełniące różne funkcje w zależności od miejsca zamontowania oraz konstrukcji.
bo nie został określony adresat. - owszem został, była to bezpośrednia odpowiedź na mój post.