... bo niestety brakuje już pomysłów.
https://youtu.be/6W6HhdqA95w?si=QEpX6KKj2FvpjuLs
szczerze, pół roku temu zmieniłem psychiatrę i leki - od tego czasu - wszystko git, polecam.
Sluchac dobrej muzyki.
Nie dziekuj.
https://www.youtube.com/watch?v=YODCM26JXOY&pp=ygUgbmlnaHR3aXNoIGdob3N0IGxvdmUgc2NvcmUgdGFyamE%3D
Magiczny napar z wódy zmiksowanej z antydepresantami. Tak na poważnie to ruszyć tyłek na psychoterapię.
zamiast tego powinien zacząć słuchać dobrej, nastrojowej muzyki
https://www.youtube.com/watch?v=AE-lD2y-8pQ
spoiler start
nastrojowej... he heh
spoiler stop
Zostań politykiem i zacznij nienawidzić innych, nie będziesz miał wtedy siły na nienawiść do siebie.
Może najpierw to jako analiza dzieciństwa o ile odbiegalo od tego wzoru bo zazwyczaj problem lezy w dzieciństwie.
"Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły"
Później psychoterapia.
Moim zdaniem wystarczy popaść w hobby na tyle mocno- by nie lubić świata, a siebie zostawić w spokoju :p
Wiktor Osiatyński powiedział kiedyś "Rano spójrz w lustro, zrób przedziałek na głowie i odpie...l się od siebie"
Powodzenia.
Psychoterapia. A przynajmniej diagnoza.
Pytanie ile masz lat, bo jak jesteś nieletni to masz szansę się załapać na NFZ, jak nie to też, ale za 2-3 lata bo tyle wynoszą kolejki. Najlepiej pójść i się już w niej ustawić, jak do tego czasu przejdzie to tym lepiej.
Humorystycznie rzecz biorąc odwiedź terapeutycznie tutejszy dział polityki
https://www.gry-online.pl/S008.asp?FKAT=37#gsc.tab=0
I opowiadając się po jednej ze stron odzyskasz ukierunkowanie nienawiści (tej swojej i niezdiagnozowanej przez to forum "fachowców") tzn. dla "przepracowania Twojego problemu" z terapeutą.
Via Tenor
Nie atakujemy, nie obrażamy, tu rozmawiamy.
szczerze, pół roku temu zmieniłem psychiatrę i leki - od tego czasu - wszystko git, polecam.
Terapia w moim przypadku niestety okazała się totalnym fiaskiem, a jednocześnie ogromną stratą czasu i pieniędzy
Psychiatra czuwa nade mną już od ponad 2,5 lat i fakt faktem po wielu kombinacjach i zmianach leków, dostałem w końcu takie, które pozwalają mi w miarę normalnie funkcjonować bez ciągłych ataków paniki, lęku i natręctw (no i starają się zagłuszać myśli s, więc to też plus). Niestety nie jest to raczej życie, które mogło by dawać jakąkolwiek satysfakcję i przez to, że nie umiem się do niczego zebrać to cały czas siedzę w martwym punkcie. Nie cierpię tego i siebie za to.
Adam, a skoro już otwarcie piszesz o swoich problemach, to możesz pokrótce opisać, czemu uważasz terapię za stratę czasu? Co tam według ciebie nie pykło (jeśli nie chcesz, to spoko)? No judging, pytam dla siebie, z osobistego zainteresowania tematem.
Skupialiśmy się na rzeczach, które w mojej ocenie kompletnie nie miały pokrycia w codziennym życiu, które sprawiało mi ogromne problemy (dalej sprawia, ale w mniejszym stopniu). Dużo gadania o przeszłości, mało skupienia się na tym co jest tu i teraz, a to było dla mnie najważniejsze. Trafiłem na nieodpowiedni typ terapii (po raz kolejny) i już się zniechęciłem do podejmowania kolejnych prób.
Cześć, Adam, przyszłam sobie na forume na update, co tam słychać :) Skoro przerobiłeś terapię i masz psychiatrę, to przynajmniej wiesz chociaż z grubsza, na czym stoisz. Masz za sobą mimo wszystko dobry krok do tego, żeby pogodzić się z tym jaki jesteś, razem ze wszystkimi Twoimi odchyleniami. Mi pomogło przyznanie się przed sobą, że autonienawiść jest częścią i ceną mojej barwnej osobowości. No i skoro nienawidzić, to wszystkich po równo, zero dyskryminacji, bez wyjątków ;) Może jak powylewasz na innych, to mniej zostanie na Ciebie. Żartuję, nienawiść nie jest przyjemna. Ale czasem po prostu jest i tyle.
Trzymam też gdzieś z tyłu głowy myśl, żeby kochać siebie chociaż od czasu do czasu tak, jak kocham lub zakochuję się w innych - bo czasem aż za mocno. Nie rozwiązuje problemów, wiadomo, ale jakoś tak się milej robi na chwilę w gorszym momencie. Spróbuj chociaż.
Terapie nie są magicznym uzdrowieniem, ale powinny dawać narzędzia. Jeśli takowych nie dostałeś, to bardzo mi przykro śledząc temat od początku :( Cieszę się jednak, że nadal sobie jakkolwiek radzisz niż nie radzisz. Pozdr.
Nie wiem na ile (nie)pomogę, ale miałem kumpla (dziś już się nie kumplujemy) z podobnymi problemami. Nie dam rad psychologicznych, bo pod tym względem byłem dla niego bardzo "cruel" i "no mercy".
Warto ogarnąć podstawy: zbadać poziom teścia, sprawdzić czy przysadka dobrze funkcjonuje, zadbać o florę jelitową (ostatnio zawsze na takie stany przepisują jakeś symbiotyki - wg badań ogromne powiązanie).
https://zdrowie.pap.pl/psyche/jelitowa-mikrobiota-nasza-psychika
Tak w ogole zapomnialem napisac.. Idź na rave, ja na codzien tez smuta(łem), a odkad chodze co tydzien (no teraz musze zrobic jakas przerwe) moje zdrowie psychiczno-fizyczne się poprawilo
Cóż muszę chyba ponowić pytanie po kolejnej nieudanej terapii. Już pogodziłem się z myślą, że gdy umrę to umrę samotny, bez nadziei, osiągnięć i z zerowym bagażem życiowym, ale być może udało by mi się wskrzesić wcześniej jakąkolwiek iskrę. Dobrze chociaż, że jestem w objęciach farmakologii...
https://youtu.be/cGPRoszjnWA?si=QDtZAPnbWV3KjzmK
Obejrz sobie film Spotkanie z 2010 roku.
Jest na CDA.
Słuchałam kiedyś tej piosenki namiętnie. Dawno, dawno temu..
Już pogodziłem się z myślą, że gdy umrę to umrę samotny, bez nadziei, osiągnięć i z zerowym bagażem życiowym, ale być może udało by mi się wskrzesić wcześniej jakąkolwiek iskrę
Hej! To napisala Twoja depresja. To ona zaburza sposób postrzegania siebie. innych i rzeczywistości. To depresja sprawa, ze czujesz się bezwartościowy, beznadziejny, samotny i nienawidzisz siebie. Nie wierz jej.
Jesteś młody i masz potencjał w sobie, żeby zmienić swoje życie. Popatrz na drzewo za oknem - smutne, nagie, bez ani jednego listka. Czy zawsze już takie będzie?
Sama kiedyś byłam okrutna dla siebie samej. Musisz nauczyć się rozpoznawać negatywny dialog wewnętrzny i dystansować się umysłem od podszeptów depresji. Prowadzisz dziennik? Może pomoc w zrozumieniu siebie, zidentyfikowaniu bodźców wyzwalających i zmianie krzywdzących nawyków. Ale potrzeba na to czasu, profesjonalnej pomocy, i leczenia.
Kilka pomysłów, które warto rozważyć:
- prowadź dziennik - może pomoc w zrozumieniu siebie, zidentyfikowaniu bodźców wyzwalających i zmianie krzywdzących nawyków.
- zrób listę rzeczy, które kiedyś sprawiały Ci radość i co naprawdę lubiłeś robić
- jaka muzyka wprawiała Cię w dobry nastrój? stwórz pozytywna playlista jakkolwiek obciachowa by była
- porozmawiaj ze sobą szczerze: gdybys się zawziął, co mógłbyś osiągnąć? z czego autentycznie byś się cieszył? co byłoby warte prób, potu, lez i wysiłku? czy jest jakiś cel, który widzisz, do którego mógłbyś dążyć w tym życiu? nie odpisuj. zapytaj sam siebie.
PYTANIE - czy byłeś u rodzinnego. żeby się wykluczyć inne choroby, niedobory, zaburzenia hormonalne. które mogą utrudniać wyjście z depresji?
Kilka nawyków, które warto wdrożyć:
- spacer, codziennie, minimum pół godziny
- od maja do września, codziennie, wystawiaj skore na słońce min. 15 minut --- wit D
- ogarnij sen - regularne godziny snu min. 8 h
- nastaw budzik na ustalona godzinę rano i zmuś się do wstania
- mów sąsiadom i listonoszowi "dzień dobry" patrząc im w oczy
- jak spotkasz na spacerze kogoś sympatycznego z fajnym psem, zapytaj co to za rasa
- pij dużo wody
- wyprostuj się
- poszukaj filmików na YouTube jak skorygować swoją postawe
- zadbaj o higienę, zainwestuj w proszek do prania i mydło, którego zapach najbardziej Ci się podoba
- ogarnij dietę, żeby regularnie dostarczać organizmowi składniki odżywcze i energie potrzebna do zycia
- podobno mężczyznom dobrze tez na głowę robi zwiększenie masy mięśniowej i warto się zmusić do regularnych ćwiczeń siłowych przy odpowiedniej ilości białka w diecie
- rozejrzyj się po środowisku, w którym żyjesz: czy możesz coś poprawić? posprzątać na biurku? wynieść śmieci? wyczyścić? przewietrzyc?
- czy jest w Twoim środowisku, ktos komu mógłbyś w czymkolwiek pomoc?
Zacznij pomału. W tej sytuacji, w której jesteś, co jesteś teraz w stanie zmienić? Co byłbyś w stanie ogarnąć w tym tygodniu? Umów się ze sobą na coś. Nawet najmniejsza rzecz. I zrób to, zmuś się, nie zawiedź sam siebie. I nie słuchaj depresji. Wycisz ja, niech tam sobie papla w tle, a Ty szukaj równowagi i kolekcjonuj iskierki dobrej energii. Powodzenia!
Mam trochę dziwne pytanie zwłaszcza przez "Już pogodziłem się z myślą, że gdy umrę to umrę samotny, bez nadziei, osiągnięć i z zerowym bagażem życiowym"
czy trochę nie przesadzasz?
ludzie mają rożne predyspozycje, jedni wolą siedzieć w domu drudzy co tydzień zwiedzać imprezy, zaś inny typ będzie miał nastrój zwiedzać kraje świata
Podobnie z osiągnięciami .. jeden powie że to zwiedzić wszystkie kraje eu, drugi ograć wszystkie gry z gatunku, trzeci przeru**ać wszystko co się rusza etc
Badź po prostu sobą :) Ja wiem że to truizm ale .. nie patrz na innych , bagaż doświadczeń masz własny, jesteś sobą i tyle.,
Powolne kroczki, sprawdzać co jednak sprawia ciut radości
I dopiero wtedy brać się za babki ( a w między czasie jakiś zwierzak)
Powoli, kroczkami .. bo mam wrażenie że liczysz że to będzie jak wyciągniecie korka i wszystko naraz się ułoży
DiabloManiak ma rację. Ja kiedyś też przejmowałem się tym, że przez swoją nieśmiałość w kontaktach z płcią piękną nie potrafię znaleźć dziewczyny, kiedy większość moich znajomych sie z kimś spotykała i innymi pierdołami, ale po pewnym czasie mi przeszło. Nie każdy musi żyć w ten sam sposób jak inni. Nadal jestem singlem i mi z tym dobrze.
Podobnie wygląda to z zainteresowaniami i spędzaniem wolnego czasu. Mam kumpla, ktory nie potrafi usiedzieć w miejscu i non stop gdzieś wyjeżdża (do dziewczyny na drugi koniec Polski, za granice do pracy na jakiś okres lub na wycieczkę itd.), przez co praktycznie w ogóle nie ma go w domu. Ja w życiu bym tak nie mogł i prowadzę dużo bardziej statyczny tryb życia. Większość wolnego czasu spędzam przed monitorem grając lub oglądając jakiś sport i jedynie od czasu do czasu wyjdę sobie na rower. Czasem jeszcze zdarzy mi się wyjść do pubu, ale to też niezby często.
Co do wycieczek. Za granicą byłem tylko kilka razy w życiu i niewiele widziałem, a w Polsce mam jeszcze do zwiedzenia kilka większych miast, nie mówiąc o mniejszych miejscowościach. Tak naprawdę najwięcej zwiedzone mam wybrzeże, bo siłą rzeczy jak chcieliśmy jechać w wakacje w nowe miejsce, to i tak jeździliśmy and morze. Tak więc jak widzisz, nie tylko ty nie zwiedziłeś połowy świata. Nie masz się czym przejmować.
Niestety mam duży problem z porównywaniem siebie do innych, a nie udało mi się za bardzo zgłębić tego problemu z psychologiem.
Niestety, ale żyję nieco warzywo. Po depresji doszła cała masa komplikacji, które sprawiły, że 1,5 roku nie mogłem funkcjonować w takim najnormalniejszym codziennym życiu i skutki tego wykluczenia są widoczne do dziś. Dlatego tak bardzo mi nie zależy na moim życiu bo w sumie nie ma po co.
A na czym twoje wykluczenie dokładnie polega? Z tego co wyczytałem w twoich kilku wątkach, to mamy całkiem sporo podobieństw. Gdyby nie to, że nie stać mnie na utrzymanie w pojedynkę wynajmowanego mieszkania, to mieszkałbym sam, bo jestem singlem. Zdecydowaną wiekszość wolnego czasu spędzam przed kompem lub konsolami, bo nie lubię wychodzić z domu tylko po to, żeby gdzieś wyjść, tak jak niektórzy mają w zwyczaju. Jakby tego było mało mam problemy ze znalezieniem satysfakcjonujacej pracy, bo nie skończyłem studiów, a w swoim zawodzie technika informatyka nigdy nie pracowałem.
Jakby się cofnąć 5 lat wstecz, to już w ogóle była tragedia, bo zawaliłem rok na studiach, a nie miałem jeszcze nawet zdanego technika, więc musiałem w tym czasie pójść do pracy na produkcję, gdzie praktycznie każdy dzień był szkołą przetrwania. Nie miałem też prawa jazdy, bo zawaliłem pierwszy egzamin jeszcze w czasie technikum, a moi rozwiedzeni rodzice kłócili się wtedy ciągle o każdą złotówkę i nie miałem jak wrócić na kurs. Ostatecznie zdałem prawko dopiero w maju 2022, czyli 7 lat po pierwszym uwalonym egzaminie. W dodatku dopiero za 7 razem xD
W samej szkole miałem duże problemy z nauką i ledwo ją zdałem. Miałem kilka poprawek na koniec semstru i koniec roku, a mature zdałem na farcie. Wtedy też zdarzyło mi sie parę razy przegiąć mocno z alkoholem i raz ojciec musiał odbierać mnie nieprzytomnego znad morza. W tamtym okresie wiele razy czułem się beznadziejnie i zazdrościłem mim kolegom tego, że są bardziej ogarnięci ode mnie, ale jakoś się nie załamałem.
Dodam jeszcze przykład mojej siostry, która była ofiarą mobbingu w pracy i miała potem strach przez rozpoczęciem kolejnej. Pomogła jej dopiero terapeutka i odpowiednie leki i po jakiś 2-3 latach mogła znowu pracować. Tobie też życzę tego, aby się jakoś ułożyło :)
Niestety na początku zeszłego roku miałem okres, w którym panicznie bałem się wychodzić na zewnątrz bo moja paranoja, lękówka i nerwica totalnie zaburzała mój światopogląd. Nie będę mówił jakie akurat lęki i przed czym mi one towarzyszyły (nawet opowiadając o nich psychologowi czułem się jak dureń, którego należałoby zamknąć w Tworkach), ale niestety spacer czy wyjście do oddalonej o 200 metrów Żabki były dla mnie nie do przejścia (nie mówiąc już nawet o jeździe samochodem). Terapia pomogła w tej kwestii tylko troszkę bo żeby w pełni to ogarnąć musiałbym chodzić na terapię CBT (której w moim mieście oczywiście nie ma), a tak to muszę jechać na lekach, które mocno drylują po kieszeni w skali kwartalnej. I tak jest lepiej bo normalnie pracuję w pracy, którą lubię, jakoś się poruszam i staram się oszukiwać, że jest normalnie... nawet jeśli totalnie nie jest.
Ogólnie gdyby ktoś stanął z boku i porównał mój charakter, osobowość, życie towarzyskie itp. sprzed chorowania i już w trakcie to kreują się wtedy praktycznie 2 różne osoby.
O kurde, to faktycznie masz bardzo duże problemy. Moja niechęć do wychodzenia do ludzi spowodowana bardzo dużą nieśmiałoscią to przy tym pikuś :/
Trochę przypomina to lęk przed pracą mojej siostry, tylko w bardziej hardkorowej odmianie.
Ja też nienawidzę siebie do tego stopnia, że co kilka dni siebie gwałcę, a tak poważnie życzę zdrowia.
Już tu ktoś napisał, że warto zadbać o formę fizyczną i odżywianie - to też zawsze jakiś cel i możliwość poznania nowych osób. Polecam przy okazji podcast zen jaskiniowca (jest na yt).
Ale hipokryzja.