Nie było pięknie, ale przynajmniej mieliśmy gry - o Polsce lat 90
Znowu CLICKBAIT, przecież wszyscy o tym wiedzą, więc po co ciągle o tym pisać jak było w latach 90 o salonach gier ? Ja nie mogę jak nie masz o czym pisać to nie pisz albo pisz o tym o czym nie było jeszcze napisane, w tym roku przeczytałem na paru stronach o grach juz chyba z 30 razy ten sam artykół o latach 90 i salonach gier jak to było. Wy wszyscy zgapiacie od siebie i robicie clickbait.
Byłem w salonie gier raz, na wrocławskim dworcu. Moją uwagę przykuła gierka bazująca na Sailor Moon, ale w wyniku wielkiego rozczarowania, jakie poczułem gdy po jakichś dwóch minutach zabawy musiałem wrzucić kolejny żeton, już nie wróciłem. ; p
wczoraj próbowałem przekonwertować stary odcinek Sailor Moon na obecna jakosc anime :) za Pomocą AI :)
i się udało :) efekt był mega !!
problem był z pobraniem na dysk bo wszystkie AI chcą kasy !!!
Widzisz, do salonów wtedy chodziły często osoby, które nie posiadały komputerów osobistych. Chociaż maszyny arcade wtedy były bardziej zaawansowane (graficznie lub dźwiękowo) niż typowe komputery (domowe). Minęło kilka lat i salony dosyć szybko upadły na rzecz komputerów domowych.
A gdzie Super Mario, gdzie Contra, gdzie Heretic? Gdzie "czołgi" i "bomber"? A poza tym w latach 90-tych mało kto siedział w komputerze. Grało się w grzyba z nożem, w rzucanie monetą do dołka i podchody.
Oj chodzilo się na wraki (tak się w moich okolicach mówi na gry na automaty). Ile x ja się urywalem z lekcji, by pograc w takie gry jak Dark Seal, Snow Bros, Shinobi czy Wonder Boy
W fajnie zrobiony remaster Cadillacs and Dinosaurs by zagral. Imho najlepszy beat'em up w historii. Choc nie mam w tym gatunku az takiego doswiadczenia. Pewnie sa lepsze.
Cos w stylu remastera Zolwi Ninja ktore niedawno sobie kupilem na Steam (i ktory jest swietny) byloby super.
A do salony chodzilo sie przechodzic Mortal Kombat 1/2/3 z AI ustawione na ultra hard i tak chamsko zeskryptowane ze mozna bylo nim sterowac. ;)
Pamietam jak w MK3 ktos ogarnal kody (pewnie z jakiegos Secret Service czy innego Gamblera) jakie mozna bylo wpisac po pokonaniu Shao Kahna i wlaczalo sie "Supreme Demonstartion", ktore trwalo 20 minut. "Szef" musial przychodzic resetowac maszyne bo ktos chcial grac. ;)
Z innych gatunkow mam rwane wspomnienia jak np. gra w ktorej sterowalo sie malpa plujaca ogniem, albo "samoloty" z elfami na paralotniach (cos w tym stylu).
Tytulow nie kojarze juz.
Ciekawy jest takze sam design gier pod automaty, ktore byly robione tak zeby byc mega trudne, niewybaczajace bledow i "niesprawiedliwe". W niektorych bijatykach (np. W Street Fighter 2, Mortal Kombat 2) AI po prostu oszukuje (klatki niewrazliwosci, skrocone animacje, itd...) Cos jak Dark Soulsy tylko z 10 razy gorzej. ;).
Niestety Capcom zjebał i nie załączył CaD do Capcom Beat'em Up Bundle. Cwaniaczki dodali Alien Vs Predator do swojego arcade stick'a, ale nie wypuścili jej jako DLC do ww. gry. No nic, pozostaje emulator CPS1
C&D są w tzw "licencyjnym piekle". Uniwersum powstało jako komiksowa seria "Xenozoic Tales", która była wydawana w latach 1987-1996. Na zarejestrowanie znaku towarowego "Cadillacs and Dinosaurs" musiało się zgodzić General Motors. Licencje na serial animowany, gry, figurki, batony itp. zostały udzielone na początku lat 90-tych i to w ograniczonym zakresie więc Capcom nie ma prawa do dalszego używania tej marki, legalne są tylko stare automaty z grą i nic więcej. Obecnie temat licencji jest tak zagmatwany, że nie ma szans, by pojawiło się cokolwiek z tego uniwersum. Jest o wiele gorzej niż ze Spidermanem, którego Marvel sprzedał Sony i teraz Disney musi prosić o zgodę na użycie postaci w MCU, czy z Fantastyczną Czwórką, którą kupił Fox i wypuścił specjalnie gniotowaty film w 2015 roku, żeby zgodnie z umową zatrzymać prawa (Foxa kupił Disney więc teraz postacie z F4 mogą się pojawiać w MCU). Nota bene Marvel też miał prawa do C&D.
Z AvP może być podobnie do C&D, sprawy licencyjne, mogli dodać do maszyny, bo mieściło się w ramach licencji, do Capcom Beat'em Up Bundle czy Capcom Arcade Stadium już nie mogli.
Benekchlebek
zapewne dlatego że technologia znacznie sie rozwinęła i panuje moda, na granie multiplayer wszelkich grach .
Ponieważ wolę grać w domu w stare oraz w nowe gry. A w tamtych czasach miałem jedynie podróbkę NESa.
P.S. Nie lubię multi.
Ja osobiście zrobiłbym był wszystko ,gdybym mógł się tylko cofnąć do tamtych czasów
Może raz byłem w typowym salonie arcade z automatami. Od 1994 miałem to szczęście że w domu był PC oraz Pegasus. Ominęły mnie wszelkie Amigi, Commodore itp. ale trudno. Miejscami szczególnymi były, zwłaszcza w drugiej połowie lat 90, kafejki internetowe oraz salony gier z PSXem.
Z salonami gier miałem do czynienia za dzieciaka tylko wtedy, gdy jechałem nad morze z rodzicami, lub byłem tam na kolonii.
Bardziej ciągnęło mnie tam zawsze do cymbergaja (o ile był w danym salonie), ale w zwykłe gierki też się przyjemnie grało samemu lub z kolegami (ewentualnie z ojcem).
Metal Slug, Tekken 3, Mortal Kombat 4, Cadillacs and Dinosaurs, Alien vs Predator, Punisher czy Violet Storm, to tytuły które najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Spoko czasy dla dzieciaka którym wtedy byłem. Jednak już dla portfela moich rodziców trochę mniej ;)
Niemniej obecny ja cieszy się, że tamte czasy minęły. Wolę mimo wszystko obecne.
Pytanie tylko co w gamingu poza lepszą grafiką i stwrowaniem mają współczesne gry wg Ciebie?
Mówimy ogólnie o grach z tamtych czasów, czy ograniczmy się tylko do salonów z automatami?
Jeżeli ogólnie, to współczesne gry są bardziej różnorodne, bardziej złożone, jest ich większa ilość, są dłuższe, są szerzej dostępne, są lepiej wyreżyserowane (te skupione bardziej na fabule), są tańsze (biorąc pod uwagę mnogość wszelkiego rodzaju promocji), mają lepsze wsparcie techniczne dzięki rozwojowi internetu (patche) i tak dalej. Można wymieniać i wymieniać.
A jeżeli mówimy jedynie o salonach z automatami, to do powyższego należy jeszcze dodać:
-brak złodziejskiej praktyki, gdzie mega krótkie gry miały wyśrubowane poziom trudności tylko po to, by wyciągać hajs od dzieciaków
-nie trzeba jechać do miejscowości, gdzie są automaty (bo nie wszędzie one były)
-brak typków stojących nad tobą, komentujących co robisz i ponagalających byś szybko kończył
-współcześnie nie trzeba czekać w kolejce na swoją kolej i grasz kiedy chcesz
Sentyment za analogiem nie powinien przesłaniać rzeczywistości. Skupiamy się na współczesnych patologiach i problemach, zapominamy o tych dawniejszych. Na przykład jak bardzo skubano dzieciaki na automatach, jak wiele gier było kiepskich. W pamięci przeżyły te, które były najlepsze, albo wydawały się najlepsze. Jedno pokolenie dalej i już w miarę powszechna jest opinia, że te gry też robiły młodym kisiel z mózgu, a nie było nic lepszego niż karabin z patyka i dmuchanie żaby słomką.
To była świetna bijatyka tez obok Cadilacs and Dinosaurs:)
https://www.youtube.com/watch?v=GzPTDyKR9A4
Nigdy nie byłem w salonie gier, nie dostałem też ostatecznie żadnej podróbki NES-a, choć bardzo rodziców prosiłem. Nie dostałem też PlayStation (dzięki Bogu, gdyby nie to, pewnie byłbym dziś parszywym konsolowcen ;)), lata 90. kojarzą mi się więc co najwyżej z graniem na Pegasusie, a potem PC kuzyna.
Sam pierwszy komputer dostałem w 2000 roku, ale najlepiej wspominam, jeśli chodzi o gry, raczej lata 2007-2015
Tęskno mi do lat 90 kiedy to technologia nie była tak rozwinięta i nie było mody na granie ,w multiplayer wszelkich grach .
Ja tęsknie za tymi latami, bo nie było smartphonów a zaburzenia i choroby psychiczne u młodych były taką rzadkością, że prawie nikt o nich nie słyszał, oprócz kombinatorów wymuszających dysleksje czy coś podobnego, a zawsze kończyło się tak samo czyli wydłużonym czasem na ważnych testach. A teraz to szkoda gadać. Mam szczęście będą dzieciakiem lat 90tych.
Tak się składa, że ci "niezdiagnozowani" nie mieli problemów by poradzić sobie z obowiązkami od nauki na wyższym poziomie po prace i samorozwój (nazywanych w tedy pasją lub hobby). Na czym więc polega to magiczne "niezdiagnozowanie" masz jakąś odpowiedź:
[link]
Oprócz tego dzieci nie miały dostępu do hardkorowych treści w tym pornografii
Co więcej pod koniec lat 90tych i początku 2000 młodzieżowymi autorytetami byli muzycy, np raperzy: Eminem 50-cent, X-bit itd NY. Teraz banda jełopów bez poważnego sukcesu czy talentu sama nazywam się patologią i robi "dymy" na patosrtemach.
Ohydny Czerwonodupny Pirat, takie przypadki jak twoje się zdarzały, ale w moich szkołach to na siłę szukali problemów i nic nie znajdywali, a były nawet szczere groźby "poprawczakiem" Co do wad lat 90 to był nieformalny nakaz małżeństwa. Kiedy ja się za dekorowałem, że nie zamierzam w tym uczestniczyć to musiałem się dosłownie zmagać wyzwiskami i obgadywanie i innym syfem. Na dodatek nie tylko od strony dziewczyn w szkole co od dalszej i bliższej rodziny. Po latach okazało się, że na każdym etapie edukacji (podstawówka, gimnazjum, licem) max 4 osoby wzięły ślub i prawie nikt z nich nie ma dzieci. Także nawet wolność jest dla ogółu problemem, gorzej kiedy sami z niej korzystają.
Wychowywałem się w latach 90 i poza wiadomymi sentymentami bo byłem dzieciakiem to nie wiem jak można tęsknić za tym syfem. Rozwarstwienie społeczne, wszędobylska patologia, plaga dresiarstwa, bieda, wszystko szare stare i odrapane a moja szkoła wyglądała po wizycie czerwonoarmistów. Za nic bym nie wrócił do tych czasów.
Tak, ale ludzie byli bardziej zżyci bo wszyscy żyli w jednej bańce. Teraz każdy ma inną, każdy czyta co innego, ogląda co innego. Jesteśmy sobie obcy.
Tja dobrze pamiętam to „zżycie" w tamtych latach
człowiek człowieka w łyżeczce wody by utopił
no ale każda okazja by ponarzekać na współczesne czasy się znajdzie, c'nie?
Tak, ale ludzie byli bardziej zżyci bo wszyscy żyli w jednej bańce.
Ta pamiętam te zżycie w bańce, jak mi banda dresiarzy kazała żreć brudny piach z piaskownicy bo moja ulica nie lubiła z jakąś inną a pech chciał że w dupie miałem te ich plemienne wojny i poszedłem sobie do sklepu nie tym skrótem co trzeba. Jak wykładzina w mojej klasie śmierdziała rzygowinami bo szkoły nie było stać na jej wymianę. Jak ojciec sie pod koniec lat 90 dorobił i kupił stare audi a4 to połowa znajomych zerwała z nami kontakt z zazdrości, cudowne ku*** czasy.
O dokładnie tak. Syf był przeokrutny, zwłaszcza w Polsce powiatowej. Bezrobocie 50%, zero perspektyw, zero możliwości, zero infrastruktury. Na automatach u mnie łatwiej było wyłapać po mordzie zanim się w ogóle mortal kombat odpaliło.
Mam starszego brata, który bardzo dobrze wspomina lata 90te, ja je ledwo pamiętam a w zasadzie trzy lata 1997-98-99 i to właśnie w tedy wychodziły legendy branży takiej jak Heroes 3 of might and magic, planescape torment, fallout, Baldur's gate, Half-life czy Tekken 3 i Tekken Tag Turnament. W tamtych czach szanowało się inteligentnych ludzi nie to co teraz.
Ja pamiętam flipery gdzie były i pinballe i gry video..
Ja w 1986 roku miałem w domu ZX Spectrum+.
Chodziłem na flipery i przed tym "mikro-komputerem" i po nim, gdyż gry video na "flipperach" miały o niebo lepszą grafikę niż domowy ZX Spectrum.
U mnie w małym podwarszawskim mieście też był taki "salon gier" ale byłem tam może z dwa razy. Za droga impreza biorąc pod uwagę kieszonkowe jakie dostawałem. Za to lata 90 to dla mnie tak naprawdę początek pasji do gier. Do roku 1994r miałem tylko Atari 65XE, które dostałem pod koniec lat 80tych. Z zazdrością patrzyłem u brata na podróbkę konsoli Nintendo czy u kolegi na wspaniałą Amigę 500, ale w końcu właśnie w 1994r dostałem "do nauki" mojego pierwszego PC 486DX2, 4MB ramu i 1MB Trident jako karta graficzna. I się zaczęło. DOOM, Tie Fighter itd. Przynajmniej raz w miesiącu kurs na giełdę komputerową przy ul. Grzybowskiej, a jak płyty CD weszły do standardu to jeździło się na stadion Dziesięciolecia.
Ośmielę się stwierdzić, że lata 90-te to był już w Polsce zmierzch ery "salonów gier". Prawdziwą erą "salonów gier" była druga połowa lat 80-tych, gdy powszechne były "wozy drzymały" z automatami. Po 1989 komputery osobiste i konsole stały się o wiele bardziej dostępne (wcześniej trzeba było albo pojechać "na zachód" albo kupić za dolary lub marki w Pewexie lub Baltonie, można też było upolować Timexa 2048 w Składnicy Harcerskiej), Pegasus pojawił się w 1991. Ta dostępność maszyn domowych zabiła salony.
W latach 80-tych salon gier był jedyną powszechnie dostępną możliwością obcowania z grami komputerowymi. Pierwsze salony były obwoźne (pierwszy "wóz Drzymały" w jakim byłem pojawił się w Sosnowcu na Osiedlu Piastów około 1982 roku, pamiętam, że można było zagrać w takie hity jak Asteroids, Scramble, Centipede, Galaxian, Defender, Space Invaders, Moon Patrol czy Frogger, więc w sumie nowości), stacjonarne salony w pierwszej kolejności powstały w miejscowościach turystycznych (pierwszy taki zobaczyłem w 1984 w Dziwnowie na wakacjach), później też pojawiały się w innych miejscowościach.
Pamiętam też totalą chamówę jaką była tzw. "dioda", polegało to na tym, że poza tym, że "życia" w grze były ograniczone a poziom trudności przeważnie był ustawiany na ultra-hard pazerni właściciela salonów montowali też układy ograniczające czas gry. Po upłynieciu określonego czasu zaczynała migać dioda zamontowana w automacie i jeśli nie wrzuciło się monety/żetonu w odpowiednim czasie to w chwili, gdy dioda przestawała migać odcinane było sterowanie. Pod koniec lat 80-tych przechodziłem bootlega Contry - Gryzora na jednym kredycie, "dioda" wydatnie ograniczała czas zabawy i zaburzała statystyki, bo bywało, że kredytów było nabitych tyle, że można było teoretycznie zagrać "za darmo" ale nie dało się sterować, bo "dioda" odcięła joystick i przyciski.
Pamietam też, że w drugiej połowie lat 80-tych pojawiły się "salony" z komputerami osobistymi (przeważnie w 99% 8-mio bitowymi), coś jak późniejsze kafejki internetowe, gdzie płaciło się za godziny i można było zasiąść przed Atari, Commodore czy Spectrum i robić co się chciało (a przeważnie się grało). Oczywiście czas wczytania gry liczł się w wynajęte godziny więc chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego najlepszą dostępność i najniższą cenę za godzinę miało w takich salonach 8-mio bitowe Atari z magnetofonem.
Dodam jeszcze, że pierwsze doświadczenie multiplayeru zaliczyłem w salonie gier w Sosnowcu na Modrzejowskiej około 1986-87, gdzie można było pograć w Gauntlet w cztery osoby na jednym automacie. Automat był oblegany od otwarcia salonu do jego zamknięcia, ciężko się było do niego dopchać ale jak się już dorwało do manetek stawało się kimś w rodzaju celebryty. Każdy z graczy miał odrębny kolor więc zawołania typu "zielony, gdzieś k... wlazł, blokujesz nas" czy "czerwony pospiesz się" były codziennością. Gauntlet nie był egalitarny, czas gry zależał w głównej mierze od liczby wrzuconych monet, bogaci grali o wiele dłużej, tacy biedacy jak ja załapywali się tylko na parę minut, zwłaszcza, że poziom gry zależał od pory dnia - jak się dopchało na otwarcie salonu to można było pograć dłużej na niskich levelach, jak się przyszło po szkole to czas gry był o wiele krótszy. W tym samym salonie można było pograć w Ikari Warriors, niestety tylko na "miodowym" monitorze w "customowym" setupie, dopiero długo później dowiedziałem się, ze ta gra ma więcej kolorów.
Może kogoś z młodszych zaskoczy fakt, że kiedyś cieszyło każde pojawienie się czegoś nowego na ekranie.
Czegokolwiek. Przechodziłeś nową grę i nagrodą dla ciebie była chociażby końcowy pokaz slajdów.
Instalowałeś grę od kolegi i byłeś podjarany co czeka cię w tej nowej wspaniałej przygodzie.
Często gry znałeś tylko z opowiadań kolegów.
Nie było Internetu. Odpalania filmów czy nawet muzyki. Za kartę dźwiękową robił zwykły brzęczek. Z grami męczyłeś się sam. Często ze słownikiem angielskiego w ręku. Ewentualnie w szkole ktoś coś podpowiedział jak się zaciąłeś.
Nie było czegoś takiego jak mała ilość FPS. Gry albo się odpalały, albo nie. Czasami sprzęt który kupiłeś pół roku wcześniej np.386 nie nadawał się już do niczego bo wyszło 486 i większość hitów chodziła tylko na tym drugim.
Innym zawodem była instalacja gry z np. 10 dyskietek gdzie 10 dyskietka posiadała błąd i trzeba było znów iść nagrywać do kolegi.
Fajna z kolei była radość z gier i niewybrzydzanie. Grało się w to co było. Zazwyczaj to co wpadało w ręce było już hitem na zachodzie. Dziś jest tyle gier że ciężko czasem wybrać w co ma się grać.
ps. Pamiętam jak oglądałem po nocach te losowe animacje z rozbitkiem (wygaszacz Windows) żeby zobaczyć jakąś nową scenę.
https://www.youtube.com/watch?v=6wKyK_nPUlQ
Trochę to była by długa historia ode mnie, ale owszem Pegasus,, Brick games Gameboy Color i automaty to był mój debiut w świecie gamingu.
A tak ps1, game boy advance, dreamcast, amiga to tylko gościnie u znajomych i kuzynów.
No i Nintendo 64 :D które sobie stało w Hipermarkecie Hit między działem zabawek a elektrowniki, było tam kilka gierek co zmieniali co tydzień, i najbardziej zapamiętałem Smash Brosa
-Te Darek(Mój brat) patrz gra Mario gdzie Mario bije się z Pikachu, ten podszedł bliżej i patrzył jak zahipnozowany.