Peter Molyneux uważa, że współczesne gry i ich twórcy stronią od ryzyka: „kiedyś wstyd było robić sequele”
Cyberpunk? Starfield? Elden Ring? Ghost of Tsushima? The Quarry? Deathloop? Returnal? Days Gone? The Outer Worlds? Nawet Horizon Zero Dawn było wielkim ryzykiem, mimo że mechanizmami czerpało garściami od istniejących gier, to świat i fabuła są bardzo nowatorskie.
I nie wymieniam tu niezależnych gier AA typu Plague Tale czy Stray. Bo eksperymentowanie to właśnie obecnie domena gier niezależnych i indie.
Moim zdaniem Peter troszeczkę przesadza. Wydaje się, że jest mniej dużych kompletnie nowych marek, bo po prostu gry powstają dłużej. Sam o tym powinien wiedzieć najlepiej. Do tego gry są na tyle kolosalne w tych czasach, że wymyślać dla każdej gry gigantyczne backstory, światy, postacie...to cholernie pracochłonny proces. Wystarczy spojrzeć na przytoczone przeze mnie Cyberpunk czy Starfield, które powstawały powyżej 5 lat (a CD Projekt i tak miał w pewnym stopniu materiał źródłowy gotowy).
Wydaje mi się, że Peter wziął nieco nietrafiony przykład (tworzenie nowych marek) ale opisuje realne zjawisko.
Molochy choćby takie jak Blizzard, Activision, EA, Ubisoft - tam wszystko bazuje na tym, aby było jak NAJMNIEJ ryzyka. Jedna, teoretycznie prosta zmiana powoduje masę gdybania, potrzeby robienia spotkań, dyskutowania o tym. Zmiana jest malutka i potrzebna - ale może utonąć w morzu korporacyjnego (nie)zarządzania.
Mówił też o tym jeden z twórców Fallouta. Deweloperzy nie podejmują dzisiaj ryzyka. Oni unikają ryzyka.
Bo gry, od ostatnich przynajmniej kilkunastu lat, to biznes, jak każdy inny? I wielkie molochy chcą po prostu zarobić? Nie inaczej pracuję się w zwykłych korpo-IT od usług, WWW i software'u.
Każda korporacja musi mieć swój produkt, na którym wie, że zarobi. Ubisoft ma Assassin's Creeda czy sporo gier spod nazwiska Toma Clancy'ego, Activision (z Blizzardem) ma Call of Duty czy Diablo, a EA ma swoje gry sportowe i Battlefielda. Jednak też każdy z nich próbował bokiem czegoś nowego - Ubisoft z Immortals, Rocksmith czy nawet unikalne spin-offy Assassin's Creeda, Activision-Blizzard wydało Sekiro czy eksperymentuje z Crashem na różne sposoby, a EA...ma swoją serię indyków i "nowych" tytułów spod szyldu EA Originals, i dali nam It Takes Two, Unravel, Fe, A Way Out, czy świeżutkie Immortals of Aveum.
Tak, tworzenie sequeli to taki wstyd, że kiedy wychodziło Fable 2 to w tym samym roku wyszło GTA IV, Devil May Cry 4, Rainbow Six Vegas 2, MGS 4, Guitar Hero 3, Soulcalibur 4, Stalker 2, dodatek do Civ4, Saints Row 2, Far Cry 2 (premiera tego samego dnia), Red Alert 3, Gears 2, Sacred 2, X3 i cała fala gier sportowych.
Molyneux jest bajkopisarzem i sobie wlewa. Zrobił parę ciekawych gier, odcisnął swoje piętno, ale naprawdę nie musi wciskać kitów.
Trochę racji masz, ale fakt, że teraz to już w ogóle branża najchętniej poszłaby w serie tasiemców po kilkadziesiąt części.
Nieprawda. Zarówno wtedy jak i dzisiaj pojawiały się liczne nowe IP oraz masa kontynuacji wszelkiej maści. W czasach o których bajdurzy Piotruś, taki np. Final Fantasy miał już z kilkanaście części. Nietrudno też znaleźć sporo serii, gdzie dana marka doczekała się pokaźnej liczby kontynuacji. A takie trylogie to były wręcz standard w branży.
Zatem akurat w tej kwestii nic się nie zmieniło, a złotousty Peter gada od rzeczy tak jak zwykle od lat.
"w większości przypadków próba wniesienia do branży nieco świeżości kończy się ogromnymi stratami. Doskonałym przykładem jest słaby odbiór Forspoken, który doprowadził do rozwiązania Luminous Productions i wchłonięcia zespołu przez Square Enix. Podobny los spotkał Studio Striking Distance, w przypadku którego niespełnienie oczekiwań przez The Callisto Protocol doprowadziło do zwolnień."
Zaraz, chwila, o czym my tu mówimy? Być może jestem słabo zorientowany, ale czy Callisto Protocol nie miał być po prostu "starym dobrym" Dead Space'em? I co takiego świeżego było w Forspoken?
Cena. To była jedna z pierwszych tak absurdalnie wycenionych gier. I jak to u square, nie zarobiła.
kiedyś wstyd było robić sequele
A teraz sprzedaje sie port na stare konsole za cene nowej gry.
To w końcu Molynuex czy Molyneux? Zdecydujcie się.
20 lat temu to nie był jeszcze tak wielki biznes, więc i ryzyko było odpowiednio mniejsze. Teraz za to mamy scenę gier indie gdzie dużo łatwiej pokusić się na różne świeże rozwiązania. Fakt, że ostatnio wychodzą stamtąd głównie roguelajki i jakieś pixel arty, ale wciąż fajnie, że jest.
Totalna głupota i tyle. Molyneux to ściemniacz i tylko wali kity, żeby samego siebie gloryfikować.
Od lat 90-tych sequele do gier powstawały absolutnie masowo i zazwyczaj były odtwórcze, chyba że technologia kazała zrobić w większej ilości kolorów czy w dodatkowym wymiarze. Przykłady się znajdzie i na ewolucje i na odtwórczość.
Jedynym faktem jest to, że Molyenux kity walił i walić będzie.
Oj joj, Piotrek kłamczuszek, który wyprowadzał kasę latami od naiwnych ludzi których oszukiwał, znowu opowiada swoje bajeczki, tym razem ile to on zaryzykował, jaki on był odważny, dokładnie, do takich bajeczek i wprost oszustw to trzeba być odważnym, on podjął te ryzykowne ruchy, niesamowita persona, musimy mu być wdzięczni za jego wielkie poświęcenie !!! xD
Gosiu, który ze świetnego twórcy stał się scamerem tworzącym gówno grę NFT, które obecnie jest bezwartościowe i martwe.
Cokolwiek by nie powiedzieć o Peterze ale porzucenie Black&White, brak nawet starej nieodświeżonej wersji na Steamie i brak nadziei na kontynuację to jedne z największych zbrodni w świecie gier ever. Ależ ta marka miała potencjał.
Powiedziałbym, że za moich czasów wstydem byłoby żebrać na Kickstarterze na Godusa i zostawiać go niedokończonym, niedorobionym i niespełnionym. Na moje nieszczęście, to są moje czasy. Sam Molyneux ewidentnie tak długo nie stworzył żadnej poważnej gry, że zapomina już o rzeczywistych realiach i zmyśla jakieś sentymentalne bzdury, jak to kiedyś było lepiej.
Jeśli ktoś jest ciekawy jak ten Pan zaczynał w branży to zapraszam do oglądania :)
https://www.youtube.com/watch?v=WHZBgc_v9AA&list=PLBPGRz_5xPNG-LEt0IeIBHKuRftH_OGBg&index=5
Nie wazna jak zaczynasz, wazne jak konczysz.
A skonczyl jako scammer, klamca i oszust. Do spolki z Garriotem i Robertsem.
Zreszta ja nigdy nie rozumialem fascynacji nim. Jego gry potrafily byc oryginalne i "dobre", ale mialy takze tone wad, glupich rozwiazan, gimmickow. Ich sumaryczny wplyw na branze byl znikomy, i szybko zapominane przez szersza publicznosc, i pamietane w sumie tylko przez pasjonatow i osoby ktore mocno siedza w grach oraz ich historii.
Nawet najbardziej znana serie, czyli Fable spotkal ten los.